Jump to content

Leaderboard

Popular Content

Showing content with the highest reputation since 08/07/2019 in Blog Entries

  1. Jedna z najbardziej rozległych i najpiękniejszych dolin Tatr Wysokich. Szlak turystyczny biegnie wzdłuż potoku Białka na Polanę pod Wysoką, skąd oczywiście można kontynuować wędrówkę do przełęczy Rohatka i dalej do Doliny Staroleśnej lub na Polski Grzebień, Małą Wysoką i do Doliny Wielickiej. Dolina Białej Wody ze swoim alpejskim krajobrazem i bajecznie piękną, różnorodną roślinnością jest tatrzańskim cudem! Ale ja nikogo nie zachęcam do tego, żeby właśnie tam wybrać się na spacer!? Nie zamierzam nikogo przekonywać, że może to być doskonała alternatywa dla zmęczonych turystycznym rozgardiasz
    11 points
  2. Oczekując na moment, kiedy Słowacy otworzą po zimie Tatry zastanawiam się, od czego by tu w Tatrach zacząć sezon 2008. Wygodnie i miło byłoby znaleźć się w poczciwej Roztoce, ale oznaczałoby to zderzenie się z tłumem ludzi na asfalcie prowadzącym do Morskiego Oka i licznymi wycieczkami podchodzącymi do Pięciu Stawów. A od tłumu odzwyczaiłem się w Podsarniu, oj odzwyczaiłem. Wiele lat wyruszałem, jak inni, w Tatry wiosną korzystając z dobrodziejstwa tzw. długiego, majowego weekendu. Ale po serii różnych zdarzeń nazwałem ten czas Wielkim Wiosennym Redykiem. Dlaczego? O tym za chwilę. Prze
    11 points
  3. Drugi krąg wtajemniczenia – Mnich i Cubryna Od chwili wyjazdu z Tatr w 1961 roku pilnie przygotowuję się do następnego sezonu. Trenuję koszykówkę w Łódzkim Klubie Sportowym, w domu mam prymitywną, ale praktyczną siłownię, bardzo dużo czytam na tematy górskie. Zaliczam teoretyczny kurs wspinaczkowy i wstępuję do Koła Łódzkiego Klubu Wysokogórskiego. Kompletuję najprostszy sprzęt turystyczny i trzydziestopięciometrową linę asekuracyjną, z sizalu, a jakże. Gdyby dziś wymienić wszystkim wspinaczom poliamidowe liny na sizalowe lub z manili to wielu przepłaciłoby to zapewn
    9 points
  4. Przyznam szczerze, że jestem trochę jak niedźwiedź! Buszuję w Tatrach od wiosny do jesieni. Natomiast kiedy pojawiają się pierwsze oznaki zimy, zapadam w jakiś stan hibernacji naturalnej, która objawia się okresowym zanikiem aktywności górskiej! Wtedy zaszywam się na forum Tatromaniaka i podziwiam genialne foty tych, którzy mają szczęście i umiejętności poruszania się po górskich szlakach w warunkach zimowych. A jest co podziwiać! Zdarza się jednak, że i ja czasem się przebudzam! Wyruszam zwykle na jakąś łatwiejszą trasę (Rusinowa Polana, Kopieniec Wielki i takie tam) sprawdzając dokładnie war
    6 points
  5. Z pewnością każdy prawdziwy Tatromaniak przyzna, że piękny słoneczny weekend lub dłuższy urlop, oczywiście najlepiej spędzić na górskich szlakach zdobywając choćby kilka ulubionych szczytów. Jeżeli jednak z różnych powodów chwilowo jest to niemożliwe, pogoda nie daje się okiełznać, lub po prostu w czasie urlopu pod Tatrami chcemy zrobić sobie malą przerwę od wysokogórskiej wspinaczki, być może warto poszukać jakiegoś ciekawego miejsca na Podhalu, Spiszu czy Orawie gdzie można odpocząć, zrelaksować się i przy okazji coś zwiedzić. Jednym z takich miejsc gdzie warto wybrać się na spacer zupełnie
    6 points
  6. Nadszedł trzeci dzień wyjazdu, mający przynieść pogorszenie pogody, co prawda nie tak mocne, że miało padać, ale wzmożone zachmurzenie było bardzo możliwe. Dziwnie to może zabrzmi, ale mi to pasowało, raz, że chłodniej, dwa, że nie będę się pchał gdzieś wysoko, taka przerwa, można powiedzieć. W takiej sytuacji zwykle obieram za cel jakiś staw a że dużo słyszałem o Zielonym Stawie Kieżmarskim, to właśnie to miejsce postanowiłem tego dnia odwiedzić. Pogoda początkowo była nienaganna, ale zanim nad staw dotarłem, zrobiło się już chłodniej, pojawiło się też więcej chmur. Sama droga nad staw przewa
    6 points
  7. Drugi dzień dreptania po słowackiej ziemi zapowiadał się wyjątkowo dobrze, miał to być zdecydowanie najbardziej pogodny dzień całego tygodnia, oczywistym więc było, że muszę zaplanować coś godnego tych warunków. Jednocześnie nie widziałem opcji, żeby drugi dzień z rzędu wstawać o 5 rano, więc zamarzył mi się jakiś widokowy szczyt, na którego nie wchodzi się długimi godzinami. W plan ten idealnie wpisał się Krywań - drugi, po Rysach, najwyżej położony tatrzański szczyt, na który prowadzi znakowany szlak - szlak może i względnie krótki (15 km), ale ze sporym przewyższeniem, bo ponad 1400 m. To j
    6 points
  8. Zielone ludziki nad Czarnym Stawem. W swoim czasie, dawno, dawno temu niemile zaskoczył mnie listonosz przynosząc mi wezwanie na ćwiczenia wojskowe, gdy zaczynałem się już pakować w Tatry. Rad nie rad pojechałem do Grudziądza do stacjonującego tam pułku chemicznego. Zameldowałem się w pułku i wyfasowałem polowy mundur oraz tylko dwie gwiazdki, bo takowych ponoć zabrakło. Nie mając zamiaru degradować się do stopnia chorążego przypiąłem je do jednego naramiennika pozostawiając drugi „gołym” i poszedłem przejść się po terenie pułku. Idę sobie, a tu na kontrkursie pojawia się starszy sierż
    6 points
  9. Lubię czasem usiąść i przejrzeć zdjęcia z konkretnego wyjazdu, przypomnieć sobie, jak to było, jakie emocje mi wtedy towarzyszyły. Dziś trafiłem do folderu ze zdjęciami sprzed prawie roku, kiedy to pod koniec czerwca wybrałem się w Tatry na kilka dni. Plany były ambitne, jednak większość z nich zweryfikowała bezlitosna pogoda. Przez pierwsze dwa dni tak lało, że cudem udało się wybrać na krótki spacer do Doliny Strążyskiej (nocowałem akurat przy wejściu do tejże doliny). Kolejny dzień też nie powalał warunkami, chociaż, nauczony doświadczeniami poprzednich wyjazdów, czerpałem z niego to, co na
    6 points
  10. Wybieram się na emeryturę” – te słowa słyszy się najczęściej z ust ludzi w pewnym, nic nikomu nie ujmując, wieku. Ja zastąpiłem te słowa stwierdzeniem: „Wybrałem wolność !”, wypowiedziałem je parokrotnie, nawet na pożegnalnej dla mnie Radzie Wydziału. Skąd te słowa ? Nie byłem tu zbyt oryginalny, góry nieodmiennie kojarzą się z wolnością dla tych, którzy zostali obdarzeni przez Opatrzność tym, co starzy górale nazywali ongiś maturą do gór. Góry kojarzyły mi się z wolnością od zawsze, a to za sprawą mojego wuja Czesława, który w 1945 roku osiadł był w Karpaczu. Byłem dzieckiem wychowywanym w c
    6 points
  11. Jest początek marca, piękna słoneczna pogoda a Tatry kolejny raz przykryte grubą warstwą świeżego śniegu. W głowie roi się od górskich planów, pomysłów, marzeń i tego wszystkiego co może i powinno wydarzyć się w tym roku w Tatrach. Przeglądam mapy, zdjęcia, filmy, zbieram wiadomości o miejscach w których jeszcze nie byłam. Na sobotę 14 marca umawiam się ze znajomą na zimowe wyjście na Grzesia. Potem kolejne szczyty w Zachodnich, wymarzony Koprowy, Krywań, Sławkowski... No i oczywiście wiosna w Tatrach, krokusy na Chochołowskiej, wiosenne wodospady, czyli to co najpiękniejsze przede mną! T
    5 points
  12. Niestety, jak to zwykle bywa, nadchodzi ten dzień, kiedy nawet najlepszy wyjazd, dobiega końca. Mój pierwszy pobyt na Słowacji kończył się w sobotę, ale wcale nie musiało to znaczyć, że od razu wrócę do domu. Postanowiłem "na do widzenia" spędzić jeszcze trochę czasu w górach. Po szybkim śniadaniu i pożegnaniu się z gospodarzami kwatery podjechałem do Starego Smokowca i ruszyłem w stronę Hrebienoka. Czułem już mocno poprzednie wycieczki, więc droga przez las, bez widoków, niespecjalnie mi się podobała, do tego w pewnym momencie na kilkanaście minut zgubiłem trasę, idąc w stronę Sławkowskiego..
    5 points
  13. Jak się drzewiej wspinało – patenty. Dziś w górach patentuje się drogi, kiedyś prawie wszystko. W dawnych, już dziś zamierzchłych dla wspinającej się młodzieży czasach tylko nieliczni z nas szczęśliwcy mogli się znaleźć w Chamonix. I jak bajki o żelaznym wilku słuchaliśmy ich opowieści, jak tam można było ot tak po prostu wejść do sklepu i poprosić o skompletowanie sprzętu na taką, a taką drogę na jednej ze ścian masywu Mont Blanc. Sklepów internetowych oczywiście nie było, a zarabialiśmy te marne 15 – 20 $ na miesiąc. W związku z powyższym wszystko to, co wiązało się ze wspinaczką od nakr
    5 points
  14. Chyba marzeniem każdego tatromaniaka jest w pewnym momencie bycie wszędzie, poznanie naszych Tatr dosłownie całych, każdego zakątka i szlaku. By przemierzyć te wszystkie kilometry, a potem odwiedzać tylko ponownie miejsca z własnej prywatnej listy "ulubione". Ja jeszcze nie odwiedziłem wszystkich miejsc, ale jest to moje małe marzenie, choć nigdy nie będzie priorytetem. Jednym ze sposobów na odwiedzenie wielu miejsc są dla mnie długodystansowe wycieczki od schroniska do schroniska. Jakieś parę lat temu przeszedłem szlakami turystycznymi "główną" grań Tatr Polskich i mogę stwierdzić jedno, to w
    5 points
  15. Przyczynek do atawistycznych lęków i tatrzańskiego lasu Trzeciego dnia na Starorobociańskiej Równi wysunąłem się ze śpiwora o piątej piętnaście, wpół do siódmej ruszyłem w drogę ku Siwej Polanie. Na jednej z polan napotkałem dwóch górali, którzy właśnie podjechali tam traktorem, aby zająć się wycinką drzew. Zdziwili się bardzo, iż o tak wczesnej porze schodzę na dół, wytłumaczyłem im pokrótce, w czym rzecz. Dalsza rozmowa przybrała dość szczególny tok. Przyznali, iż czasem nocują tutaj, gdy roboty wiele, ale samemu to tak bojno, nie baliście się wilka? Wystarczająco dobrze znam
    5 points
  16. Aforyzmy Mieczysława Świerza – odcinek IV i ostatni. Ale nie odgrażając się ciąg dalszy opowieści wkrótce nastąpi. Cztery lata później lina zwana kablem przydała mi się naprawdę. A było to tak. Hala Gąsienicowa, spędzamy ten sezon na taborisku [obozowisko taternickie] nazywanym powszechnie Rąbaniska. Hala wita nas długim okresem niepogody, czas wypełniamy miłym życiem obozowym i turystyką. W końcu pogoda się poprawia i możemy zacząć się wspinać. Na drugą wspinaczkę w sezonie wybieramy popularną setkę czyli drogę numer 100 w przewodniku Paryskiego, wiodącą zachodnim żebrem Zadniego
    5 points
  17. Siła argumentu. Czworo, tak na oko studentów wybiera się tam, gdzie być nie powinni, bo popołudnie jest bardzo lawinowe. Tzw. rzeczowe argumenty nie skutkują, ruszają. Gdy są już w odległości kilkunastu kroków rzucam za nimi: Tylko dziewczynę zostawcie, bo ładna i szkoda jej. Zawrócili. Warto wrócić jeszcze do aforyzmów Mieczysława Świerza opublikowanych na łamach Taternika w 1925 roku. Największą trudnością drogi skalnej jest określenie jej trudności. Aż do końca lat sześćdziesiątych stosowano w Tatrach, i nie tylko, sześciostopniową skalę trudności( I – VI ), przy czym
    5 points
  18. Przyznaję uczciwie że pozazdrosciłam @barbie609 tych pienińskich wycieczek. Dla mnie Pieniny to Trzy Korony i może jeszcze Homole. Wiem że Wysoka jest najwyższa i że przełom Dunajca zwłaszcza jesienią jest cudny! A @barbie609 spędza tu chyba połowę swojego wolnego czasu i ciągle jakieś nowe szlaki opisuje albo te same tylko inaczej. Nie wspomnę już o ślicznych, kolorowych zdjęciach. Postanowiłam wreszcie dokładnie zbadać sprawę i przekonać się jaką tajemnicę kryją w sobie te zielone, malownicze pienińskie krajobrazy. Dodam tylko że zimowa wyprawa na Wysoką i Wysoki Wierch to była świetna
    4 points
  19. Dawny kanon turysty tatrzańskiego czyli Przewodnik po Tatrach braci Zwolińskich. W 1863 roku urodził się Leonard Zwoliński – studiował księgarstwo Lipsku, pracował jako księgarz we Lwowie i Warszawie, w 1892 roku założył księgarnię w Krakowie pierwszą, jeszcze sezonową księgarnię w Zakopanem. Ta ostatnia od roku 1897 była już księgarnią stałą. Leonard miał dwóch synów, Tadeusza (1893 – 1955) i Stefana (1900 – 1982). Obaj byli wybitnymi speleologami, tatrzańskimi fotografikami i działaczami turystycznymi, przy czym Stefan w latach 1952 – 56 piastował
    4 points
  20. Lubię nocne powroty. Gdy bazą było schronisko w Roztoce to powroty takie latem zdarzały mi się często, a późną jesienią i zimą były codziennością. Przed laty Ala wymyśliła kapitalny slogan reklamowy dla Roztoki: Z Roztoki wszędzie blisko! To stwierdzenie zawiera w sobie pewien szyfr, dla spacerowicza z Roztoki wszędzie jest daleko, dla tatrzańskiego zaś długodystansowca to punkt na mapie Tatr, z którego można wyruszyć na szereg długich wyryp o różnym stopniu trudności. Przykładowo wymienię dwie skrajne. Łatwa pętla o charakterze spacerowym wiedzie przez Łysą Polanę i Tatrzańską Kotli
    4 points
  21. Czwarty dzień spacerów po Słowacji przez długi czas nie dawał jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o warunki, podobnie jak wszelakie wcześniejsze prognozy pogody. Nad Popradem świeciło słońce, jednak niewiele dalej, nad Tatrami, wisiały gęste chmury. Niewzruszony, wsiadłem w samochód i pojechałem w stronę Strbskego Plesa, mając tego dnia w planach ruszyć w kierunku Bystrej Ławki. Poranek był jednak tak mglisty i nieciekawy, że, jak rzadko kiedy, zdecydowałem się zawrócić - ledwo widziałem, co się dzieje parę metrów przed autem, gdzie tu iść wysoko w góry. 3 godziny później trochę żałowałem, syt
    4 points
  22. Ahoj! Nie wiem jak to się stało, ale w trwającej już ponad 3 lata bezgranicznej miłości do naszych najwyższych gór, ani razu nie zawitałem po ich słowackiej stronie. Byłem co prawda jako młodzieniec parę razy u naszych południowych sąsiadów podczas rodzinnych wyjazdów, ale odwiedzanie jaskiń i parków wodnych ciężko nazwać chodzeniem po górach. W tym roku postanowiłem to zmienić i w końcu wybrać się do kraju Złotym Bażantem i Kofolą płynącym, w końcu to przecież te same Taterki, sztucznie podzielone pomiędzy dwa państwa. Fakt, że nigdy wcześniej po Słowacji nie wędrowałem miał swój spory p
    4 points
  23. Zaćma i góry plus raz jeszcze szkolenie towarzysko-rodzinne. Będąc na V roku fizyki UŁ jesienią 1967 roku znalazłem się wraz z kolegą (też Jurkiem) w zaczątku Pracowni Komór Iskrowych, mieszczącej się w zgrabnym budyneczku łódzkiego oddziału Instytutu Badań Jądrowych w Świerku przy ulicy Uniwersyteckiej 5, kierowanej przez duszę-człowieka i fizyka, dr Ryszarda Firkowskiego, niestety nieodżałowanej już pamięci, promotora zarówno mojej pracy magisterskiej, jak i doktorskiej. Z miejscem tym byłem mniej lub bardziej związany przez następne lat dziewiętnaście. Pora teraz wyjaśnić niezorient
    4 points
  24. Jak się drzewiej wspinało – patenty. Część II. W czasach, gdy zaczynałem się wspinać wiązanie się liną w pasie wyszło już na szczęście z mody, w czym zapewne miał swój udział wypadek zespołu Biel – Żuławski podczas akcji poszukiwania „Mojżesza” czyli Stanisława Grońskiego w masywie Mont Blanc. Lawina seraków „zabetonowała” Wawrzyńca w szczelinie, a lina zawiązana w pasie Staszka Biela zmasakrowała mu wnętrzności. Nastąpiła era wiązania się „nad biustem”, o czym zawsze początkujące we wspinaniu się koleżanki lojalnie uprzedzaliśmy: zawsze nad, nigdy pod. Zamieszczam parę zdjęć z
    4 points
  25. Morskie Oko i Popradzki Staw 1964 Część I. Pierwsza połowa lat sześćdziesiątych – inna bajka niż dziś. Dostęp do Słowacji utrudniony, obowiązywała konwencja turystyczna, na mocy której można było otrzymać rocznie dwie przepustki opiewające na sześć dni pobytu każda plus jeden dzień na powrót. Alternatywą było z jednej strony uczestniczenie w oficjalnym obozie klubowym lub chodzenie „na zielono” i spanie w kolebach. Poza tym Śleboda, nikt praktycznie nas nie ścigał za schodzenie ze szlaku, miejsc w schroniskach i samych schronisk znacznie więcej, ceny relatywnie niższe od obecnych
    4 points
  26. Morskie Oko i Roztoka. Koniec czerwca 1960 roku – jako czternastoletni, wyrośnięty ponad wiek chłopak wysiadam z rodzicami z nocnego pociągu na zakopiańskim dworcu. Ojciec podchodzi do pierwszego z brzegu fiakra (taksówek przed dworcem brak) i prosi o zawiezienie do kogoś, kto ma do wynajęcia pokój na parę tygodni. I tak trafiamy do starych, drewnianych zabudowań w kształcie litery U na samym początku Drogi do Walczaków, do pani Katarzyny Walczak, która długo będzie mi „matkować” w Zakopanem. Poznaję Walczaków, Krzeptowskich, Matejów. Pomagam od czasu do czasu w gazdówce,
    4 points
  27. Tatry są piękne o każdej porze roku, tu nie ma wątpliwości. Okres zimowy jest atrakcyjny widokowo, ale bez wątpienia mniej bezpieczny, jeśli chodzi o wyższe partie, niż pozostała część roku. Na pierwszy w pełni zimowy wyjazd zdecydowałem się dopiero w tym roku, jednak myślami wracam często do pewnego wiosennego wyjazdu, podczas którego po raz pierwszy poznałem znane mi już miejsca z zupełnie innej perspektywy. Jak to w górach bywa, mimo końca kwietnia, zima w wielu miejscach nie odpuszczała, idąc w zapomnienie dopiero kilka tygodni później. Był to czas sporego stresu i dużej ilości problemów w
    4 points
  28. Chyba kiedyś skutecznie udało mi się przekonać samą siebie, że w zimie w górach chodzić nie potrafię! Jeżeli wyszłam na Halę Kondratową i nie wpadła na mnie żadna lawina to powinnam posiadać jakiś stopień zimowej satysfakcji? i to już wystarczy! Tak było do czasu zanim znalazłam się na Forum Tatromaniaka. Teraz, siedząc wieczorami z filiżanką mojej ulubionej zielonej herbaty, przeglądam po sto razy wpisy i zdjęcia z zimowych wyczynów moich forumowych kolegów i koleżanek? Wreszcie za którymś nieziemsko pięknym zdjęciem i kolejnym super ciekawym opisem zimowej przygody z górami, zaczęła w mojej
    4 points
  29. Każdy pasjonat ma taki moment, w którym dochodzi do wniosku, że dana aktywność jest tą, której chce się poświęcić, bez której nie może żyć. Nie inaczej jest z górami, nikt z tą miłością się nie rodzi, przychodzi ona z czasem, zostając na zawsze. Zapewne każdy z Was pamięta taki moment, wyjazd, który wszystko zmienił, który zaowocował masą wspomnień i pięknych widoków z wielu kolejnych wyjazdów. Ja cofnę się wstecz niby niedaleko, bo do września 2017. Półtora roku wcześniej zameldowałem się w górach po raz pierwszy od dawien dawna, wtedy nie zdając sobie sprawy, jak bardzo mnie to wciągnie.
    4 points
  30. Jaworowa. Część I. Wiosną w Suchej pani reumatolog wystawia nam skierowania na ambulatoryjne leczenie sanatoryjne, skierowanie to musi być zaakceptowane w Krakowie w małopolskim oddziale NFZ. Po paru tygodniach otrzymujemy zaskakujące w swej treści pismo z Krakowa, zawiadamiające nas o wpisaniu na listę oczekujących na stacjonarne leczenie sanatoryjne i uprzedzające jednocześnie, iż przewidywany czas oczekiwania to osiemnaście miesięcy. W naszej sytuacji takie leczenie to kompletna bzdura, bo gdziekolwiek by nas nie skierowano to walory klimatyczne musiałyby być
    4 points
  31. Jaworowa – część II. Zwijam namiot, pakuję plecak i ruszam dalej. Blisko podstawy progu, jakim podcięte jest następne piętro doliny zatrzymuję się na dłużej. Powodem jest stado kozic, które wykorzystując nieobecność turystów o tak wczesnej porze pasie się w pobliżu ścieżki, siadam na kamieniu, zapalam fajkę i na zmianę przypatruję się to kozicom, to ścianom Jaworowego Muru dobrze podświetlonym porannym słońcem. Stara jak taternictwo rozrywka intelektualna, wybieranie w myśli różnych sposobów przejścia tych urwisk. Medytacje te przerywa pojawienie się kilku pojedynczych
    4 points
  32. Śląski w przyrodzie. W drodze na Babią Górę. Zaczōntek sztreki na Babia Gōrã a jŏ już zaczynōm sie przekōnować czymu tak dyrekt je nazwanŏ. Wyżyj bodej bydzie szkrabikel a potym gymba. Ôd horyzōntu we spodek je fajnie ale ôd horyzōntu w gōrã juz mynij. Ta Babia Gōra mŏ taki znak, iże czowiek patrzi za pleca a niy w richtōngu szpice. Trochã tak choby niy chcioł bez chwilã spoziyrać na babã cobyś sie niy zastanŏwioł czy było wacho. Niy no szady smōnd na gōrze, takŏ była mōj piyrszy ôbmyślōnek. Cołkŏ sztreka gryfnego czasu a na
    4 points
  33. Śląski w przyrodzie. W drodze na Szpiglasową Przełęcz. Wiyrch w kożdy chałupie jest na górze. A tuki we Morskim Oku wiyrchy są kajsik łobok. Wiyrchy? Ja, kożdy musi mieć swoja hołda. Kiery dziwam się na takie siecza to ino bym po nich lotał. Niy bydymy jednak lecieć, pódymy sie po leku do tego lasa. Podziwej sie jako fest srogi tyn Mniszek. Spomni sie jak żeś był za bajtla i lotoł żeś na stróm. Psińco mi z tego zostało by poradzić cosi na tyn Mniszek. Mycka z palicy dla tych gor. Czuja sie jako pyrtek we tych wi
    4 points
  34. Mieszko i Czerwone Wierchy (2009) Dylemat: gdzie zabrać Mieszka w Tatry? Szczyt sezonu, droga do Morskiego Oka w remoncie, wypady z Roztoki odpadają. Pięć Stawów i Hala Gąsienicowa to nienajlepsze miejsce, na Orlej Perci łatwo oberwać kamieniem albo całym ceprem, na biwakowy proceder Mieszko jest jeszcze za mały. Jaki masyw w Tatrach Polskich poza Tatrami Wysokimi jest najciekawszy – bez wątpienia Czerwone Wierchy. A więc działanie z doskoku, wczesny wyjazd z Podsarnia samochodem, zaparkowanie go na Groniku lub w Kirach, pętla na Czerwonych Wierchach i powrót do samochodu. W tym
    4 points
  35. Przypominając aforyzmy Mieczysława Świerza okazałem się niestety złym prorokiem, to, co się wydarzyło stało się tragiczną ilustracją pierwszego z nich. Life is brutal. Aforyzmy Mieczysława Świerza III. I ostatni z aforyzmów, niestety proroczy dla jego autora: Z liną na wspinaczce bywa tak, jak z przyjaźnią w życiu – w chwili potrzeby najczęściej pęka. No i pękła Świerzowi na zachodniej Kościelca, bo jego partner, nota bene inżynier z zawodu, zapewne przesztywnił asekurację. Gdy miałem szesnaście lat kupiłem na Piotrkowskiej moją pierwszą linę, linę w st
    4 points
  36. Witajcie! Stworzenie forum dla Tatromaniaków to decyzja, do której dojrzewałem dłuuugo ? Rok temu, przy uruchamianiu nowej wersji portalu zostało ono wyparte przez formułę Społeczności, jednak nie do końca zdała ona egzamin. Należało więc podjąć męską decyzję i wreszcie zrobić forum z prawdziwego zdarzenia. Ma ono być przede wszystkim zbiorem merytorycznych informacji i dyskusji w uporządkowanej (dzięki kategoriom) formie. Zamysł jest taki, żeby osoba szukająca fajnych noclegów pod Tatrami, podpowiedzi dotyczących danych szlaków czy polecanych stron z prognozą pogody nie pisała
    4 points
  37. Od razu powiem, że wszystkie krokusy widoczne na zdjęciach nie kwitną w Dolinie Chochołowskiej ale w Gorcach. Te z najbardziej znanej, krokusowej doliny Tatrzańskiej, chyba pierwszy raz od wielu lat, zażywają błogiego spokoju i beztrosko delektują się ciszą jaka zapanowała na pustych, zamkniętych szlakach turystycznych. Na szczęście szafran spiski czyli krokus kwitnie nie tylko na kilku uprzywilejowanych polanach w Tatrach ale można go podziwiać również w Gorcach, na Pilsku i Wielkiej Raczy w Beskidzie Żywieckim, na Leskowcu i w Beskidzie Wyspowym. Szafran spiski ma ciemnozielone, wąskie i
    3 points
  38. Rodzinne wspinanie, rok 1976. Część IV. O kruszyźnie na Cubrynie ciąg dalszy. Moja córka Magda schodziła kiedyś, wracając ze wspinaczki prawym zachodem Abgarowicza i to w czwórkowym zespole: Tata, nie bierz nikogo na Abgarowicza, idź tam sam. Dla niezorientowanych: droga ta, nieco trudna (I) wyprowadza z Zadniej Galerii Cubryńskiej na zachodnią grań Cubryny – do jej wierzchołka pozostaje wtedy jeszcze całkiem sporo wędrówki. Gdy kończy się płytowa część tego zachodu po przejściu kilku czy kilkunastu dalszych metrów wyłamują się pode mną dwa skalne bloczki, rzecz jasna
    3 points
  39. Rodzinne wspinanie, rok 1976. Lato 1976, opiekuję się przez pewien czas Tadkiem, moim piętnastoletnim wtedy bratankiem. Chodzić z nim po szlakach znakowanych – mało atrakcyjne dla młodego, sprawnego chłopaka, a dla mnie nuda. Poza tym jak się z kimś liną zwiążę to mam pewność (i komfort psychiczny), że nic zdrożnego się nie stanie. Jedziemy do Morskiego Oka, gdzie jako stały bywalec zawsze mogę liczyć na noclegi i to nie jeden w Starym Schronisku. Co pokazać Tadkowi na początek? To, co urocze, Żabi Niżni. Wchodzimy na Owczą Przełęcz, moją ulubioną, trawers
    3 points
  40. Ostatnie tygodnie, począwszy od połowy czerwca, obfitują u mnie w górskie wycieczki, co mnie niezmiernie cieszy. Czasem w towarzystwie, czasem samotnie, zawsze fajnie, z nowymi wspomnieniami, które z pewnością zostaną na długo. Tym razem udało mi się zrealizować plan, zakładający wyprawę z kuzynem na któryś z tatrzańskich szczytów, Termin dograliśmy pod koniec lipca i ustaliliśmy wyjazd na weekend 22-23 sierpnia. W teorii kiepsko -weekend, jeden z ostatnich weekendów szkolnych wakacji, (no ale przez wzgląd na pracę, inaczej się nie dało), ale uznaliśmy, ze ewentualne tłumy nie mogą stanowić dl
    3 points
  41. Rodzinne wspinanie – część II. Dziewiątego sierpnia ruszamy na słowacką stronę Tatr, wpierw autobusem na Łysą Polanę, przesiadka do „czechosłowackiego” autobusu, ČSAD, a jakże i wysiadamy w Matlarach, skąd zaczynamy podejście do schroniska nad Zielonym Stawem Kieżmarskim, wtedy znanego jako „chata, známa aj ako Brnča, Brnčala, alebo Brnčalka” od Alberta Brncala (1919-1950), profesora wychowania fizycznego, wychowanka tatrzańskiego Klubu Wspinaczkowego IAMES, który 1 sierpnia 1950 roku zginął podczas wspinaczki z Jastrzębiej Doliny na Jastrzębią Przełęcz, a ponadto był uczestn
    3 points
  42. Morskie Oko i Popradzki Staw 1964. Część IV. Zbliża się koniec sezonu, Darek wraca do Warszawy, a Ewa, Andrzej i ja wsiadamy na Łysej Polanie do autobusu jadącego do Popradu. W Popradzie kupujemy linę – już wykonaną z nowoczesnego włókna, 10 mm średnicy i 60 m długości. Ale wciąż nie mamy haków i karabinków. Poprad, Szczyrbskie i Popradzki Staw, sześcioosobowy pokój w górskim hotelu, a mamy za sobą noce w sianie bez śpiworów na strychu starej, góralskiej chałupy i prycze we Franz Hilton Hotel w MOku. Teraz czekają na nas puchowe kołderki na wygodnych tapczanikach, bia
    3 points
  43. Morskie Oko i Popradzki Staw. Część II. Zjawia się wreszcie warszawska ekipa, Ewa, Darek i Andrzej. Darek i Andrzej byli ze mną rok temu na Mięguszu, Ewa ze znakowanych szlaków nie schodziła. Mam następujący plan: Mnich i Mięgusz na początek jako przygotowanie na Słowację. Mnich pozwoli im oswoić się z ekspozycją i trudnościami, na MSW pójdziemy najkrótszą drogą z Bańdziocha przez Siodełko w Filarze i Zachodem Janczewskiego na zachodnią grań. Będzie tam wszystko: ekspozycja, trawki, szuter, kruszyzna i lita skała – to się nam po południowej stronie grani przyda. Jak się okaże, że
    3 points
  44. Tatrzańska pogoda bywa przewrotna. Słoneczny styczeń, śnieżny maj, mglisty, deszczowy czerwiec - pogodowe koło fortuny kręci się nieustannie, nigdy nie pytając mnie o zdanie, w jakich warunkach chciałbym dreptać po najwyższych polskich górach przy okazji najbliższego wyjazdu. Oczywiście, bywają wycieczki z totalnie nietrafionymi warunkami, ale dziś nie o tym. Był sobie bowiem pewien piękny październik, który na zawsze zmienił mój punkt widzenia na to, co w kwestiach pogodowych się w górach dzieje i że okres jesienno-zimowy wcale nie musi być nudny bo ciemno, zimno i smutno. Takie wyjazdy n
    3 points
  45. Sygnały – do trzech razy sztuka Po tragicznym finale zimowego sukcesu na Broad Peak-u rozpętało się, niestety, typowe piekło Polaków, choć nie już tak jednoznaczne, jak po akcji na Małym Jaworowym i śmierci Klimka Bachledy. Po pierwsze zabierają głos znani himalaiści, w tym i partnerzy Macieja Berbeki, brat Maćka, Jacek Berbeka, członkowie rodziny Tomka Kowalskiego oraz znawcy lub nie himalaizmu zimowego nie licząc tzw. publiki. Najsurowiej skrytykował realia wyprawy Ryszard Gajewski, zakopiańczyk, ratownik TOPR-u, współautor (razem z Maćkiem) pierwszych wejść zimowych
    3 points
  46. Wspomnienie o Klimku – Część III. Dzień drugi. W ścianę wchodzą dwa zespoły, jeden kierowany przez Henryka Bednarskiego, drugi przez Mieczysława Świerza. Dobór liderów tych zespołów jest symptomatyczny, Henryk Bednarski to najprawdopodobniej najsprawniejszy wspinacz tamtej epoki, Mieczysław Świerz to jeden z najwybitniejszych taterników wszystkich czasów. Mimo to próba jest bezowocna, nie osiągnięto miejsca, w którym Jarzyna pozostawił Szulakiewicza, nie wiadomo, co się dzieje z Klimkiem Bachledą, choć powszechnie przypuszczano, iż wydostał się na grań Jaworowego Muru i zszedł
    3 points
  47. Pochwała Babiej Góry – ona najbardziej przypomina Tatry. Babia Góra w lapidarnym ujęciu podręcznikowym: Najwyższy szczyt w polskich Beskidach i najwyższy poza Tatrami. Jedyny masyw górski w Polsce, za wyjątkiem Tatr, charakteryzujący się prawie kompletnym układem pięter roślinności z reglem dolnym, górnym, piętrem kosodrzewiny i piętrem halnym(alpejskim). To ostatnie zredukowane do mniej więcej 75 metrów, brak jedynie piętra turniowego. Układ pięter jest na tyle wyrazisty, iż wpisano Babią do rejestru rezerwatów biosfery UNESCO. Na północnym zboczu wcale pokaźne, jak na Beskidy
    3 points
  48. Jak to z dziewczynami w Tatrach bywa… Część I. Czytelnika Kroniki może zastanawiać, dlaczego tak dużo opowieści dotyczy zdarzeń, które miały miejsce w terenie rozciągającym się od Doliny za Mnichem poprzez Cubrynę i Mięguszowiecki aż po Przełęcz pod Chłopkiem. Odpowiedź jest prosta, autor Kroniki należy do tych tatrafilów, którzy bardzo wysoko cenią sobie otoczenie Morskiego Oka. Dodać do tego należałoby coś, co już se nevrati – niezapomnianą atmosferę MOka w czasach komuny, dającą nam wówczas, słusznie czy niesłusznie, poczucie swoistej eksterytorialności. Polecam pod tym wzglę
    3 points
  49. Jak złamałem granicę państwową. W 1954 roku podczas zjazdu z jednej z igieł grani Pośredniego Mięgusza nad Wyżnią Przełęczą Mięguszowiecką wypada z klucza zjazdowego Adam Milówka – jest ciężko ranny i niestety nie przeżyje tego wypadku. Rozpoczyna się chaotyczna akcja ratunkowa przebiegająca w bardzo ciężkich warunkach atmosferycznych z opadami śniegu włącznie. W akcji tej zginie kolejny wspinacz, Tadeusz Westwalewicz odpadając z blokiem ze ścianki, która dziś nosi jego imię na Drodze po Głazach (lepiej ją omijać górą w banalny sposób) Z MOka wyrusza z pomocą dwud
    3 points
  50. Wojna pod Tatrami. Wysoka nad Spytkowicami 1939 – pro memoria. Kampania wrześniowa 1939 roku Tatry oszczędziła – główne siły niemieckie ruszyły na Jabłonkę i dalej, wojska slowackie wkroczyły na teren Polski przez most na Białce na Łysej Polanie. Z przewodnika W.H. Paryskiego: Zawratowa turnia lewą częścią wsch,. ściany, droga nadzwyczaj trudna (techniką hakową), skały miejscami kruche, 2 ½ godziny. Pierwsze przejście: Zdzisław Dziędzielewicz, Stanisław Wrześniak, 1 IX 1939. Obaj wspinacze słyszeli z dala „grzmoty” czyli odgłosy artylerii, ale sądzili, iż to burza. Miałem ten honor, że da
    3 points
×
×
  • Create New...