Dolina Strążyska
Jest początek marca, piękna słoneczna pogoda a Tatry kolejny raz przykryte grubą warstwą świeżego śniegu. W głowie roi się od górskich planów, pomysłów, marzeń i tego wszystkiego co może i powinno wydarzyć się w tym roku w Tatrach. Przeglądam mapy, zdjęcia, filmy, zbieram wiadomości o miejscach w których jeszcze nie byłam. Na sobotę 14 marca umawiam się ze znajomą na zimowe wyjście na Grzesia. Potem kolejne szczyty w Zachodnich, wymarzony Koprowy, Krywań, Sławkowski... No i oczywiście wiosna w Tatrach, krokusy na Chochołowskiej, wiosenne wodospady, czyli to co najpiękniejsze przede mną!
Tymczasem wybieram się na Strążyską. Bardzo lubię tatrzańskie doliny i chętnie odwiedzam je dla nich samych, nie tylko w drodze na szczyt. Robię to częściej zimą bo latem niestety panoszy się tu zgiełk cywilizacyjny, któremu udaje się przygasić nieco urocze piękno tych zakątków. Zanika zwłaszcza cisza, która jest jednym z najcenniejszych przyrodniczych skarbów, cisza w której słychać nie tylko śpiew ptaków ale nawet szelest łamanej wiatrem gałązki i pluskanie kaczki na tafli jeziora. To jest cisza! Tęsknię za taką ciszą na tatrzańskich szlakach!
Strążyską wybieram ze względu na Siklawicę. Chcę znowu popatrzeć na nią, zobaczyć jak wygląda tym razem w białej, zimowej odsłonie. Chcę posłuchać srebrnego śpiewu kaskady, która wydobywa się jakby z samego wnętrza, z serca Śpiącego Rycerza i opada w dół po dwu prawie pionowych skałach, aby później przeciąć całą dolinę, błyszczącą nitką Potoku Strążyskiego. Piękny wodospad!
W drodze powrotnej odwiedzam jeszcze Dolinę ku Dziurze. Ciekawe miejsce, zwłaszcza tajemnicza, mroczna jaskinia. Ozdobiona lodowymi sopelkami wygląda jak zimowy pałac leśnych skrzatów. Podobno latem to miejsce jest oblegane przez turystów. Teraz nie ma tu nikogo!
Idąc dalej Drogą pod Reglami, w pobliżu wejścia do Doliny Białego, spotykam miniaturowy wodospad. Jest to potok Spadowiec, który przepływa przez dolinę o tej samej nazwie i właśnie w tym miejscu opada po skałach tworząc urocze szumiące kaskady.
I tutaj historia się kończy! Dosłownie. Za kilka dni, dokładnie 13 marca, wszystkie szlaki tatrzańskie zostają zamknięte do odwołania. Słoneczny spacer w Strążyskiej był moim ostatnim spotkaniem z ukochanymi Tatrami. Nie zdążyłam już wejść na Grzesia! Tak jak wszyscy Tatromaniacy tęsknię i czekam na otwarcie szlaków.
Czekając, uczę się cieszyć tym, co jest mi dane dzisiaj. Choćby było to małe i niepozorne jak niewielka tatrzańska dolinka. Doceniam chwilę, kiedy mogę oddychać świeżym, czystym powietrzem, pogonić za motylem albo obserwować jak zmęczone suszą kwiatki, łapczywie pochłaniają krople deszczu, który dzisiaj po raz pierwszy od wielu dni pojawił się na Podhalu.
A w wolnej chwili weryfikuje wszystkie moje górskie plany. I nie tylko górskie. Wszystkie!!! Ile z tego co przede mną zależy ode mnie? Niewiele! Jednak mimo wszystko nie tracę nadziei.
Być może ciekawszą przygodą okaże się to, co będzie mi dane przeżyć?!
Do zobaczenia na szlaku! Z tego co wiem można już wejść do Strążyskiej!❤
- 4
12 komentarzy
Rekomendowane komentarze