Słowackie spacery 2/5
Drugi dzień dreptania po słowackiej ziemi zapowiadał się wyjątkowo dobrze, miał to być zdecydowanie najbardziej pogodny dzień całego tygodnia, oczywistym więc było, że muszę zaplanować coś godnego tych warunków. Jednocześnie nie widziałem opcji, żeby drugi dzień z rzędu wstawać o 5 rano, więc zamarzył mi się jakiś widokowy szczyt, na którego nie wchodzi się długimi godzinami. W plan ten idealnie wpisał się Krywań - drugi, po Rysach, najwyżej położony tatrzański szczyt, na który prowadzi znakowany szlak - szlak może i względnie krótki (15 km), ale ze sporym przewyższeniem, bo ponad 1400 m. To jednak nie robiło na mnie większego wrażenia, pełen energii wstałem więc rano i ruszyłem w stronę parkingu w Trzech Studniczkach, skąd wszedłem na szlak. Muszę przyznać, że pierwsze 2h, które musiały upłynąć, nim dotarłem do przełęczy, były dosyć monotonne, bez specjalnych widoków, takie tam szybkie nabieranie wysokości, które jednak na swój sposób było przyjemne. Fajnie się czułem widząc na zegarku rosnącą w zawrotnym tempie wysokość, bez jakichś tam widoków, które musiałbym kontemplować, fotografować czy coś ? nawet sam Krywań przez większą część drogi chował się gdzieś za drzewami czy wzgórzami, może dlatego szło się fajnie i nie czuło jego potęgi - na to wszystko jeszcze przyjdzie dziś czas. Chwila przerwy na przełęczy i ruszyłem dalej - i tutaj faktycznie zaczęło być ciekawie, im wyżej, tym ładniejsze widoki i ciekawszy teren. Muszę przyznać - podobało mi się to bardzo - samo podejście na szczyt mogło trwać i trwać i nie miałbym zupełnie nic przeciwko. I ta nieopisana radość, gdy na ten szczyt już dotarłem - mega uczucie ? a panorama...żadne zdjęcie, żaden opis tego nie odda, więc proponuję każdemu przekonać się na własnej skórze. Fajnie było zobaczyć Tatry Wysokie z takiej perspektywy, do tego polską część, Zachodnie, Czerwone Wierchy, Giewont i Kasprowy (takie niepozorne z tej wysokości), w końcu okolice Pięciu Stawów i odwiedzone ostatnio Wrota Chałubińskiego...siedziałem tak dłuższą chwilę i nazywałem szczyty, które kojarzę, kreśląc w powietrzu linie wzdłuż grani, wskazując na szczyty, szepcząc pod nosem - musiało to dziwnie wyglądać z boku, no cóż, trudno ? po odpoczynku została już tylko droga w dół - do przełęczy wciąż ciekawa, po obraniu szlaku powrotnego - tym razem przez Jamskie Pleso - też szło się bardzo przyjemnie. I dopiero w drodze powrotnej widać było Krywań z perspektywy, która pokazała jaki to jest kolos ? Zejście dosyć łagodne polubiłem ja i moje kolana a szlak z Jamskiego do parkingu w Studniczkach, mimo że zarośnięty dość mocno, też miał coś fajnego w sobie (i to zaskoczenie, gdy zamyślony szybkim krokiem idę przez krzaczory a tu ni stąd ni zowąd wyskakuję z tych krzaków na parking tuż koło mojego auta ? ) - wiele rzeczy wpływa na odbiór trasy, poziom zmęczenia, nastrój, pogoda itp, tutaj wszystko było chyba na swoim miejscu i naprawdę miło będę wspominał całą wycieczkę. Można się zdrowo zmęczyć, jest to spory sprawdzian kondycji, ale efekt końcowy godny każdego wysiłku. Polecam gorąco mając nadzieję, że, kolejnym razem z jakimś towarzystwem, przyjdzie mi jeszcze na Krywaniu nogi postawić ?
-
6
7 Comments
Recommended Comments