Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 06.08.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Jeszcze kilka zdjęć, ale średnio się do tego przykładałem. Raczej za rzadko jakiś postój.
    8 punktów
  2. W poniedziałek udało się nam zdobyć wędrówką ze Starego Smokovca Teryho chatę ?. Dzieciaki 8 i 2,5 roku dały radę ? ???. Pogoda dopisała ?
    6 punktów
  3. Dzięki za kolejne rady. Za mną drugi wyjazd, choć miał być jeden, a podejrzewam że nawet na tych dwóch się nie skończy w tym roku. 4) Zakopane - Kuźnice - Kopa - Małołęczniak - Krzesanica - Ciemniak - Hala Ornak - Kiry Nie była to dla mnie tak fajna trasa, jak Kopa - Kasprowy, ciekawsze odbicie spod Ciemniaka na halę Ornak, ale dam Tatrom Zachodnim jeszcze kolejne szanse. 5) Zakopane - Kuźnice - Karb - Kościelec - Kuźnice - Zakopane Super. Na razie dostarczyło to najwięcej satysfakcji. Po tych pięciu dniach w dwóch ratach wygląda to tak: Z końcem sierpnia lub we wrześniu planuje kolejny wyjazd. Cd. Tatr Zachodnich. Ponadto Świnica wydaje mi się naturalną koleją rzeczy po najpierw Giewoncie, następie Szpiglasowym od Doliny 5 Stawów i teraz Kościelcu. Na Kościelcu miałem wprawdzie jeden moment zawahania, jak tu się chwycić i musiałem przez 30 sekund nabrać koncentraci, spokoju, ale poszło i zejście już na luzie, choć zejścia trochę początkowo się obawiałem. Próbować Świnicy?
    4 punkty
  4. Ja bym się chyba nie zdecydował - jeszcze podjechać da radę, ale na zjeździe bym potrzebował chyba roweru enduro po wypadnięciu na pierwszym zakręcie ? A konie przegonić wbrew pozorom łatwo, gdyby ktoś chciał - czy to zapachem czy dźwiękiem.
    3 punkty
  5. Ale to będą małe kolejki, bo ludzie rozproszą się na wiele pojedyńczych Giewontów. To już nie będzie to samo ? ?
    3 punkty
  6. Każda góra powinna być Giewontem, gdzie nie spojrzysz tam Giewont.
    3 punkty
  7. Świetnie @ŁukaszJ ? Ciekawie planujesz i super ogarniasz te plany? Powodzenia w kolejnych wyprawach!
    3 punkty
  8. 2 punkty
  9. Tak, i wszędzie stałyby kolejki do wejścia ?
    2 punkty
  10. Fasiągów nie cierpię, ale na hulajnogach to się tam pozabijają. Rowery chyba już kiedyś testowali i z tego co pamiętam był to niewypał. Kolejka może być ewentualnie ?
    2 punkty
  11. Dziękuję za poparcie kierunku :) Pytam o to, a nie dodałem najważniejszego. Ja mam lęk wysokości, chociaż w górach sobie z tym radzę i jak na razie aż tak bardzo nie czuć obaw. Wydaje się, że co innego lęk wysokości gdzieś na wieżowcu czy jakiejś wieży ratuszowej, a co innego w górach. W takim razie szykuję się na Świnicę i Tatry Zachodnie, Trzydniowiański, Kończysty i wspomniany przez @Luk_ Starobociański.
    2 punkty
  12. Niestety siada mi internet i nie mogę nadążyć za tymi Waszymi zmianami? Obawiam się, że jeszcze chwila i nie trafię bez mapy na Gubalówkę?
    2 punkty
  13. Przecież to jest dziecięca kreatywność ??
    2 punkty
  14. Ja bym się nie bawiła w przestwianie, ja bym "lekko" granice przesunęła.... jakieś 20 -30 km od "elektriczki". Wtedy całe Tatry nasze ?
    2 punkty
  15. Jak słyszę że fasiag jedzie (zwłaszcza z góry) to już wchodzę na drzewo a gdyby tak jeszcze rowery?!?
    2 punkty
  16. @vatra zwracam honor. Zwykłe hulajnogi już też nie mogą od wiosny. ?
    2 punkty
  17. @wjesna nie Ty jedna zachwycasz się tym blogiem. Ja też czytam go regularnie bo zarówno forma jak i treść jest urzekająca?
    2 punkty
  18. @Luk_ @vatra A co myślicie o tym żeby Chochołowską przenieść gdzieś daleko na Słowację a w tym miejscu drugie Moko zrobić (dla tych co tylko tam chcą dojść) ?
    2 punkty
  19. Swoją drogą wyobrażasz sobie @vatra jeszcze rowery na drodze do Morskiego ...??????
    2 punkty
  20. @ŁukaszJ w tym tempie to za chwilę szlaków Tobie zabraknie ?. Jeśli dałeś radę na Kościelcu to Świnica powinna być dla Ciebie ok. Nie wiem, czy reszta Tatromaniaków się ze mną zgodzi, ale zejście z Świnicy jest bardziej "świńskie" niż wejście. Przynajmniej dla mnie.
    2 punkty
  21. Lubię książki, przeważnie wieczorem, gdy już dom ogarnięty mogę zająć czas książka. Teraz zaczęłam ,,Grę w klasy" . Niby kultowa, z dziwnym sposobem czytania, czyli można czytać po kolei, można przechodzić od rozdziału do rozdziału wedle zaleceń autora, i można czytać te rozdziały, które się chce. Zapoznając się z tymi sposobami pomyślałam, że jak się napisze książkę o marnej treści, to się trzeba ratować takimi udziwnieniami. No i niezbyt mi idzie to czytanie, jakoś mnie nie wciąga. Wobec tego, weszłam sobie wczoraj wieczorem tu, na forum, zobaczyć co tez ciekawego żeście nawypisywali i rzuciło mi się w oczy słowo ,,drzewiej" - piękne, staropolskie, rzadko używane. A ja lubię takie słowa, pachnące domami z drewna, dziećmi goniącymi boso, wierzbami przy drogach. Kojarzy mi się z Norwidem ,,do kraju tego gdzie winą jest dużą popsować gniazdo na gruszy bocianie... " I tak zaciekawiona jednym słowem wsiąkłam w blog Pana @Jerzy L. Głowacki i zostanę tam na wiele wieczorów słuchając opowieści, jak to drzewiej bywało i oglądając fotografie w kolorze sepii.
    2 punkty
  22. @Zośka @vatra przypomnijcie sobie ten cytat idąc Chochołowską ?
    2 punkty
  23. Ja się mogę za to wypowiedzieć już w miarę obiektywnie na temat Salew Ultra Flex Mid Gtx (uff, ale nazwa ?) Podeszwy głównie piankowe, zaczerpnięte z obuwia trailowego - co ciekawe od Michelina, a nie Vibrama. Przyczepność zgodnie z oczekiwaniami - zwłaszcza pod górkę wolałem się wspinać po stromym szutrze, aniżeli gotowych stopniach z kamienia. Na zejściach nie jest już tak pięknie, parę razy musiałem poprzecznie ustawiać stopę - ale i tak powyżej przeciętnej. "Czucie podłoża" jak dla mnie nazbyt szczodre. Zwłaszcza frontową częścią buta, gdzie producent poskąpił pianki daje się wyczuć wszelkie nierówności na chodniku, o kamieniach na ścieżce nie wspominając. Niby po paru godzinach się jakoś przyzwyczaiłem, ale po krótkiej przerwie w wędrówce znów zwracało to uwagę moich stóp ? Generalnie jeśli chodzi o tatrzańskie podboje, można spokojnie hasać po Zachodnich i Bielskich, ale w Wysokich, zwłaszcza na piargach i technicznych ścieżkach będzie średnio komfortowo. Pomijam fakt zużycia, gdyż fragmenty pianki dość łatwo postrzępić. Temperaturowo powinny się sprawdzić zarówno latem jak i jesienią - w słoneczne dni nóg nie ugotowałem (co mi się przytrafiło kiedyś w La Sportivach Blade), a nocą mimo mokrych skarpet chłód również mi zbytnio nie doskwierał. Chyba siatka od góry coś tam pomaga w odprowadzaniu wilgoci - ale jak wiadomo jest to broń obusieczna, woda do membrany dociera w kilka sekund, jeśli brodzimy w strumyku/trawie, co zawsze skutkuje pewnym dyskomfortem (chyba bardziej psychicznym, niż fizycznym, bo przecież stopy są dalej suche). Ostatni element, który oceniam raczej negatywnie to 'sznurowanie' na zacisk. Zastosowana linka nie generuje jakiegokolwike tarcia w punktach mocowania, przez co właściwie ściskamy tylko górną część buta. Gdyby ktoś potrzebował silniej ścisnąć stopę nad śródstopiem, to może mieć problem. Podsumowując tragedii nie ma, rewelacji również.
    2 punkty
  24. Gratki dla dzieciaków???fajny szlak a dla dzieci niezła wyrypa....
    2 punkty
  25. Wielkie gratulacje dla małych Tatromaniaków??? Znam tę trasę i dlatego naprawdę jestem pod wrażeniem Waszego wyczynu! Brawo???
    2 punkty
  26. Nie do końca o górach ale o wędrowaniu ,,Mimochodem o chodzeniu" - Augystynek Fajna książka, o tym, że najbardziej naturalna rzecz jaką jest chodzenie stała się czymś dziwnym, jakby fanaberią. W książce są ciekawostki, opowieści o sławnych osobach, którzy wędrowali, trochę antropologii, mnóstwo cytatów. np taki Sørena Kierkegaarda -„Nie znam tak uciążliwej myśli, od której nie dałoby się uciec, idąc"
    2 punkty
  27. Będę w Taterkach 13-17 sierpnia. Jak ktoś ma ochotę na wspólny trip, szarlotkę w schronie, tudzież pamiątkowe zdjęcia z białym misiem na Krupówkach, zapraszam ?
    1 punkt
  28. I znowu Bieszczady będą przeludnione ?
    1 punkt
  29. Stołowe! To może Ty się tym zajmij!?
    1 punkt
  30. Ale z których Tatr? Z tych naszych czy tych prawdziwych??
    1 punkt
  31. Kofoli już nie mieszajmy w to bo straci smak?
    1 punkt
  32. @Luk_ jeśli kraść to miliony... Albo całe, albo Chochołowska zostaje u nas.
    1 punkt
  33. @vatra @Zośka @Luk_ wiecie, ile rewolucji od kreślenia na mapach się zaczęło... ???
    1 punkt
  34. @Zośka @Luk_ to trzeba przepracować ?
    1 punkt
  35. Czy ja dobrze rozumiem, że aby zaparkować na Łysej Polanie to też muszę kupić bilet online jak na Palenicę?
    1 punkt
  36. Elektryczne jest zakaz. Zwykła może wjechać pod warunkiem, że będzie nią jechała 1 osoba.
    1 punkt
  37. Z tego co wiem nie tylko opór ale jest wyraźny zakaz! O rowerze nawet nie ma co marzyć!
    1 punkt
  38. Skoro przyczepność i cena są kluczowe to musisz zapolować na jakieś TNF'y pokroju Hedgehog, Litewave czy Venture. Trwałe nie będą, ochoczo korzystałbym z reklamacji po pierwszym sezonie, ale za to w miarę komfortowe i nie spadniesz w otchłań z winy podeszwy ?
    1 punkt
  39. Samemu najwygodniej chyba głównie ze względu na niezależność - jeśli mam jakiś dylemat którą drogą podążyć, czy zjeść/otworzyć piwo teraz czy za chwilę, czy się spieszyć czy odpoczywać... takie problemy rozwiązuję sam ze sobą ? No i dodatkowo brak odpowiedzialności za kogokolwiek - dla mnie to zaleta.
    1 punkt
  40. Rodzinne wspinanie – preludium. Ciąg wydarzeń absolutnie przypadkowych. Lato 1963 – dochodzę na Mnichowe Plecy zastanawiając się, czy skręcić w lewo na Mnicha czy w prawo, na Mięgusza. Czasy to takie, iż chodzimy „umundurowani” – solidne wibramy, grube skarpety z „góralskiej”, wełny, pumpy, flanelowa koszula i na plecach słowacki plecak wspinaczkowy zwany horolezką, na głowie czerwona „marusarka”. Podchodzi do mnie rudowłosa, mniej więcej trzydziestoparoletnia dziewczyna, a więc dwukrotnie ode mnie starsza i pyta, czy znam drogę na Mięgusza. Po chwili prowadzę troje turystów, z których najstarszy, Darek nosi odznakę przodownika Górskiej Odznaki Turystycznej i to na Tatry, egzamin z topografii zdawał u samego Mistrza Paryskiego, ale teoria teorią, a praktyka praktyką. Na Mięgusza docieramy bez problemu, ale na Drodze po Głazach podąża za nami czwórka turystów prowadzona przez przewodnika, co prawda beskidzkiego. Przewodnik ów popełnia klasyczny błąd, zostaje ciężko ranny i wkrótce umiera jeden z jego podopiecznych, przewodnik ulega panice i w efekcie muszę objąć komendę nad całością oraz organizować akcję ratunkową. To zadecydowało o tym, iż Darek et consortes umawiają się ze mną na następny sezon w Tatrach. Za rok pewna dziewczyna o imieniu Alicja zauważa w lokalu PTTK w Warszawie ogłoszenie o organizowanym właśnie przez Darka obozie wędrownym w Karkonoszach i zgłasza swój akces. W Karkonoszach wysłuchuje opowieści o Mięguszu no i o mnie. Po obozie Alicja wraca do Warszawy do pracy, a Darek, Andrzej i jego brat oraz jeszcze jedna dziewczyna jadą w Tatry na spotkanie ze mną. A w Tatrach jak to w Tatrach, Mnich, Cubryna, Mięgusz, Pośredni Mięgusz, Wysoka, Gerlach, Ganek z Galerią tudzież pośledniejsze wyrypy. W listopadzie spotykamy się w Warszawie, a na to spotkanie zaproszona zostaje Alicja. Wiosna 1965 i Rajd Świętokrzyski po czym umawiamy się na wspólny sezon w Tatrach. W sierpniu tamtego roku po raz pierwszy zwiążemy się liną, Ala i ja, za dwa lata zostaniemy małżeństwem, co trwa po dzień dzisiejszy. W sierpniu 1980 roku po raz pierwszy zwiążę się liną w Tatrach z naszą ośmioletnią córką. Po upływie kilkunastu lat ulubioną ścianą naszej córki stanie się Zerwa czyli Kazalnica o Alpach i Wysokim Atlasie nawet nie wspominając. Moją bazą wypadową w Tatry od pięciu lat była stara, góralska chałupa na początku Drogi Walczaków, a od dwu lat konkretnie jej strych zapełniony sianem, na którym świetnie się sypia i gdzie przechowuję część sprzętu. Stamtąd jest blisko do Doliny za Bramką i Jasiowych Turniczek, mojego „poligonu” wspinaczkowego. Darek i Andrzej maja już doświadczenie z ubiegłego roku, dla Ali będzie to pierwszy sezon tatrzański. A zatem nauka zjazdów i asekuracji, oczywiście o samonastawnych stanowiskach nikt jeszcze nie słyszał, często asekuruje się „z ciała” przez hak stanowiskowy lub blok. Dwóch chłopów o łącznej wadze jakiś 170 kg solidnie rozpędzonych po stromym stoku to dobra symulacja odpadnięcia, ale daję plamę – nie sprawdzam, czy dziewczyna dobrze obciągnęła skafander asekurując „z bioder”, ślady po tym wyhamowaniu „lotu” będą widoczne jeszcze przez kilka dni. Ale zatrzymała nas nie wylatując nawet ze stanowiska. Za kilka lat Ala jeden jedyny raz nie założy rękawiczek na stanowisku, a ja odpalę prosto w powietrze. Tatry Zachodnie to dobry teren do oswajania się z kruszyną, a ze Skibówek blisko jest też do Małej Dolinki pod Giewontem, a Żleb Kirkora z ominięciem dolnych progów to niezły, tatrzański klasyk. Idziemy we czworo, Ala i trzech dzielnych mołojców. Po drodze opowiadam barwnie o przeróżnych tatrzańskich tragediach, jakie w swoim czasie rozegrały się na Giewoncie. Gdy po przejściu Zachodu Pilotów stajemy nad żlebem dwóch mołojców trąbi na odwrót, a dziewczyna idzie dalej. Powód jest prosty, ołowiane niebo, żleb zabetonowany śniegiem, po którym ze specyficznym szelestem spływają co jakiś czas mini lawinki szutrowe. Andrzej wybiera lewą szczelinę brzeżną, a ja prowadzę Ale prawą, musimy też po drodze pokonać kilkunastometrowy tunel utworzony przez płat śniegu nakrywający skały. I już wiem, że miło będzie się z ta dziewczyną powłóczyć po Tatrach, tym bardziej, że bardzo mi się podoba. Za dwa lata kończąc pierwszy nasz „małżeński” sezon wrócimy na Giewont przechodząc żleb Szczerby z piątkowym wariantem. Zdjęcia: 1 – 2. Z Darkiem na Mnichu, lina jeszcze sizalowa; 3. Na Jasiowych Turniczkach; 4. W drodze na Szczerbę w Giewoncie, Blachy, 1967; 5. W drodze na Szczerbę – kozica.
    1 punkt
  41. Drodzy, sezon w pełni, forum hula aż miło, ja - ze względów zawodowych - zaglądam tu trochę rzadziej, stąd też mam do Was wszystkich, zwłaszcza do nowych forumowiczów serdeczną prośbę. Nie dublujmy, plisss wątków, nie zaczynajmy nowych tematów, jeśli istnieją podobne, bo zaczyna się robić mały bałagan. Korzystajmy proszę z wyszukiwarki, to naprawdę znacznie ułatwi nam wszystkim życie ? Dziękuję.
    1 punkt
  42. @Zośka @Luk_ znając Was to tu zaraz popłynie nowa zabawa (temat?) "Przebudowa Tatr"??
    1 punkt
  43. Planowane od lat tatrzańskie wakacje, które miały zapoznać córę z kilkoma kluczowymi lokalizacjami w Tatrach długo stały pod znakiem zapytania ze względu na całą sytuację z koronawirusem, ale ostatecznie w czerwcu zapadła decyzja, że jednak jedziemy. Podobnie jak rok temu w Karkonoszach, także i tym razem w sześcioosobowym składzie. Prognozy jeszcze w dniu wyjazdu były nie za dobre - na 10 dni spodziewanych było całe trzy bez deszczu, więc już następnego dnia po przyjeździe zdecydowaliśmy się na poranne wyjście w góry, choć pogoda miała się zepsuć już koło południa. Deszcz złapał nas na zejściu ale nie zmoczył jakoś bardzo i... był to ostatni deszcz na szlaku podczas tego wyjazdu. Potem nastąpił calusieńki tydzień super-pogody (z jednym nieco bardziej pochmurnym dniem jednak również bezdeszczowym). Z zaplanowanych tras odpadła nam tylko Gęsia Szyja zastąpiona połową Czerwonych Wierchów, żeby córa weszła sobie w końcu na jakiś dwutysięcznik. Jako że był to wyjazd z dzieciakami (moja córa - 9 lat i znajomych - 12 lat), rozkład przewidywał dni odpoczynku i z początku tylko dwie dłuższe wycieczki. Tak to po kolei wyglądało: Dzień 1 - Wielki Kopieniec, zejście w deszczu do Cyrhli, reszta dnia na mieście/kwaterze Dzień 2 - miało padać, więc poszliśmy tylko do Doliny Strążyskiej do Siklawicy - nie padało. Dzień 3 - Dolina Pięciu Stawów - Świstówka - Morskie Oko - na zejściu do morskiego straszne tłumy na szlaku, jedyny minus tego dnia. Dzień 4 - Znowu miało padać ale nie padało, w tym dniu zrobiliśmy sobie odpoczynek i spacerek na Antałówkę. Z rana wydawało się, że córa złapała kontuzję kolana, ale okazało się, że to tylko chwilowy problem i godzinkę później już o nim zapomniała. Dzień 5 - Dolina Kościeliska, Wąwóz Kraków (i łańcuchowy chrzest bojowy dla dzieciaków, było trochę emocji w Smoczej Jamie), Smreczyński Staw Dzień 6 - ten bardziej pochmurny dzień - Hala Gąsienicowa (przez Boczań)/Czarny Staw Gąsienicowy/Mały Kościelec/Karb/Zielony Staw Gąsienicowy zejście Jaworzynką już w pełnym słońcu Dzień 7 - odpoczynek Dzień 8 - nasi towarzysze stwierdzili, że z różnych przyczyny mają dość i poszli na Nosal, do nas dołączyła dwójka zawodników rezerwowych i poszliśmy na Małołączniak przez Przysłop Miętusi, potem na Kopę Kondracką i powrót przez Dolinę Małej Łąki. Dzień 9 - epilog w postaci spacerku na Bachledzki Wierch i Antałówkę z widokiem na Tatry i pakowanie walizek. W pełni udane wakacje ? I kilka fotek:
    1 punkt
  44. Może nie ma w tej książce zbyt wiele tajemniczych nierozwiązanych przypadków z Tatr, ale z pewnością jest masa historii górskich wypadków i akcji ratunkowych Topr'u- polecam serdecznie książke "Topr- Żeby inni mogli przeżyć". Napisana z humorem, nawet osoby doświadczone znajdą tu coś dla siebie. Osobiście zaskoczyło mnie w tej książce kilka scenariuszy wypadków, które nawet do głowy by mi nie przyszły, że mogą się wydarzyć. Rozjaśnia umysł i pokazuje, że nie można lekceważyć potęgi gór.
    1 punkt
  45. Michał Jagiełło " Wołanie w górach", a na bieżąco kronika TOPR.
    1 punkt
  46. Popieram! Ładniej, zwykle pusto i klimatycznie ?. @Marcin 665 jeśli będziesz chciał zrobić pętelkę od Małej Łąki to może warto auto zostawic bliżej dworca ( ja zostawiłam ostatnio pod Gubałówka - 30 zł za dobę) i wtedy busikami do Małej Łąki i z powrotem z Kuznic podobnie. To rozwiązanie generuje większe koszty, ale trasa z pewnością je wynagrodzi. Weź tylko pod uwagę, że schronisko dopiero niemal na końcu trasy.
    1 punkt
  47. przy takim tempie jeszcze dwa czterodniowe wyjazdy i Tatry Polskie kolega będzie miał kompletnie obchodzone
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...