-
Postów
765 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
43
Ostatnia wygrana Fibi w dniu 5 Października
Użytkownicy przyznają Fibi punkty reputacji!
O Fibi
- Obecnie Przegląda temat: Prognozy pogody
- Urodziny 26 Grudnia
Ostatnie wizyty
Osiągnięcia Fibi
-
@Jędrekcoś długo przez ten las idziesz, niedźwiedź Cię zjadł?
-
Przecież wiem, i chyba właśnie dlatego mam stracha przed tym szlakiem, bo jak schodzisz inną drogą to przynajmniej nie wiesz co Cię czeka
-
@Jędrekskoro masz takie doświadczenie w prowadzeniu tam kobiet bojących się to może powinnam iść z Tobą
-
@pmwas to ja chyba jestem z tych co się boją skał, bo nie wiem czemu, ale szlak na Kościelec budzi chyba mój największy respekt Naczytałam się , że przy zejściu trzeba szukać stopni na oślep i prawie się kłaść na skale brzuchem, więc nie jest to zbyt zachęcające
-
Przewietrzyć się zawsze dobrze, ale klimat to taki listopadowy już Piękne czarnobiałe fotki!
-
Książki- czyli jak umilić sobie podróż w Tatry
Fibi odpowiedział(a) na Bieszczadzki_tatromaniak temat w Hyde Park
Co do bohaterów z problemami to ja bardzo lubiłam cykl z Kurtem Wallenderem, znacie? Akurat ta postać była dla mnie bardzo realistyczna, był taki pierdołowaty i introwertyczny. Ze "sprzedawaniem" też się zgadzam, chyba nudno czytać o kimś zwykłym -
Piargi, łańcuchy i inne nieszczęścia :D Tatry 2024
Fibi odpowiedział(a) na Fibi temat w Wasze wycieczki
Ludzie tak zapierniczają, że musiałbym wyjść o północy, żeby być tam przed nimi -
Piargi, łańcuchy i inne nieszczęścia :D Tatry 2024
Fibi odpowiedział(a) na Fibi temat w Wasze wycieczki
Byłam już na Małej Wysokiej Jak się wybiorę na Rohatkę to już raczej dla niej samej, ja za wolno chodzę na takie długie trasy -
Piargi, łańcuchy i inne nieszczęścia :D Tatry 2024
Fibi odpowiedział(a) na Fibi temat w Wasze wycieczki
Nie wiem co się tak upieracie, nie będzie żadnego żelastwa i żadnej drabinki i żadnej Orlej. To moje ostatnie słowo @Krzysiek Zd Otargańce są piękne, dzikie i puste pewnie dlatego, że tak trudno do nich dotrzeć. Nie wiem czy ja się odważę na Zawrat-Świnica, chyba że od 5 stawów. U mnie to wszystko małymi krokami, może się w końcu przestanę bać Rohatki( @vatra chyba też n ie była) to możemy połączyć siły i tam -
Od chaty do chaty przez wodospady, czy Dolina Staroleśna
Fibi odpowiedział(a) na jaaga76 temat w Tatry Słowackie
Czyli jak każdy na Słowacji -
Piargi, łańcuchy i inne nieszczęścia :D Tatry 2024
Fibi odpowiedział(a) na Fibi temat w Wasze wycieczki
Żebyście nie wiem jak mnie namawiali to i tak się tam nie wybieram A pogodę miałeś? I chodziłeś cały czas? Bo po tym pierwszym tygodniu kiedy chodziliśmy codziennie to już mnie potem trochę bolały nogi i głupio się przyznać ale pod koniec to już mi się trochę nie chciało Ale jak np. kiedyś byliśmy dwa tygodnie i wyszliśmy w góry 4 razy bo ciągle padało to też mi było za mało A z tą Świnicą - raczej się nie odważe schodzić na Zawrat i to jeszcze nielegalnie ale być tam wcześnie to dobry pomysł, popołudniami trochę boję się chodzić że względu na moje ślamazarne tempo schodzenia -
Piargi, łańcuchy i inne nieszczęścia :D Tatry 2024
Fibi odpowiedział(a) na Fibi temat w Wasze wycieczki
Kobieto! Ty chcesz mnie wysłać na pewną śmierć Wydaje mi się, że takie Granaty to max. moich możliwości. -
Piargi, łańcuchy i inne nieszczęścia :D Tatry 2024
Fibi odpowiedział(a) na Fibi temat w Wasze wycieczki
Myślałam bardziej o Bieszczadach -
Piargi, łańcuchy i inne nieszczęścia :D Tatry 2024
Fibi odpowiedział(a) na Fibi temat w Wasze wycieczki
Dzień 10 i 11, poniedziałek i wtorek Pada deszcz-odpoczynek i Krupówki Dzień 12, środa Dolina Strążyska-Przełęcz w Grzybowcu-Wyżnia Kondracka Przełęcz-Giewont-Przełęcz Kondracka-Hala Kondratowa-Kuźnice Mniej więcej wiadomo już co nam odbiło, by pchać się na polską stronę Tatr. Ale co nam odbiło żeby iść na Giewont? Tu akurat odpowiedź jest bardzo prosta. Był to jedyny szczyt w Tatrach Zachodnich(Polskich, bo na Słowacji to się jeszcze sporo znajdzie) na jakim nie było mi dane jeszcze stanąć. Chciałam go po prostu mieć w kolekcji wspomnień, ale nie żebym jakoś szczególnie marzyła o tej górze. Odhaczyć, zaliczyć i tyle. W przeszłości były już próby wejścia na Giewont i wyglądały one tak: 2012- pod szczytem jesteśmy już grubo po południu, po przejściu Czerwonych Wierchów z Kir. Jest to jednak mój pierwszy wyjazd w Tatry, nie mam kondycji, wszystko mnie tu onieśmiela. Rezygnujemy, ledwo miałam siłę zwlec się do Kuźnic 2013- tu byliśmy po Małej Fatrze, więc wiedziałam już co to łańcuch No ale jako panikarz jednak wymiękam robiąc wycof pod prąd(wtedy przeraziła mnie śliska płyta oraz konieczność zejścia) 2020- pogoda jest słaba, załamanie ma przyjść po 8.30(czerwiec) zatem na Kondrackiej Przełęczy jesteśmy o 7. Nabieram jednak przeczucia graniczącego z pewnością, że dziś na tym Giewoncie zginę Idę na Kopę Kondracką. W międzyczasie o Giewoncie nie myśleliśmy bo mieliśmy ciekawsze pomysły na zwiedzanie Tatr. Wróćmy jednak do 2024. Przy wejściu do parku jesteśmy około 6.30. To i tak trochę późno, na szczęście nie ma na razie zbyt wielu turystów. No fajnie jest, mokro po deszczu, może dzisiaj być wesoło. Strążyską przemierzamy szybko i wchodzimy na mordercze podejście na Przełęcz w Grzybowcu. Jest stromo i bardzo ślisko, ale nielicznych towarzyszy szlakowych wyprzedzamy. Po wyjściu z lasu zaczynają się widoki, po drodze jest jedno trudniejsze miejsce(szczerbinka), którego idąc kiedyś po suchym nawet nie zauważyłam, przy mokrym jest jednak dość nieprzyjemne. Cel coraz bliżej: Droga nie chce być mniej stroma, ale przynajmniej szybko zdobywamy wysokość. Na Wyżniej Kondrackiej Przełęczy robimy krótki odpoczynek(tłum się ciut zagęścił) i idziemy walczyć z żelastwem. Akurat się nam Giewont w chmurze schował. O dziwo na odcinku z łańcuchami poza nami nikogo nie ma. Parę minut i wyłazimy na szczyt. I tu już ludzi jest dość sporo, a że miejsca na szczycie mało, nie planujemy zabawić tu zbyt długo. Widząc, że powoli formuje się kolejka do zejścia, zajmuję nam miejsce w owej kolejce. Można chwilowo poczuć się jak w Lidlu Zejście z Giewontu jest trochę trudnawe- jest bardziej stromo i skały są mokre(bo od strony wejściowej suchutko było). Trochę się stresuję, bo schodzenia po łańcuchach nie lubię, a na tym zejściu nie wszędzie da się zejść na tyłku. No ale ostrożnie, powoli stawiając kroki złazimy z powrotem na przełęcz. Giewont zaliczony, raz w życiu chyba mi wystarczy. Sebastianowi raczej też bo on tu już był po raz piąty. Zeszliśmy a godzina dopiero 10.30. Zarządzam chillout do 11 stej, co najmniej! Siedzimy i obserwujemy, ludzi na szlaku coraz więcej. Niektórzy nawet przynieśli własny krzyż. W końcu decydujemy się na zejście. Idziemy na Halę Kondratową, bo chcemy zobaczyć postępy w budowie schroniska, poza tym szlakiem przez Piekło nie szliśmy już całe wieki. Zejście jest bardzo przyjemnie jak dla kogoś kto nie lubi schodzić- bardzo ładna ścieżka z kamieni. Tłumy zagęszczają się coraz bardziej, mijamy chyba setki wchodzących, większość sapie i marudzi tak, że nawet ja i @Zośka tak nie potrafimy Trochę jestem dla nich wredna i mówię "spookooo, w kolejce do łańcuchów se odpoczniecie" W samo południe meldujemy się w schronisku. A raczej przed tymczasową budą. Są stoły, jest tymczasowy kibelek, można też coś zjeść i wypić z czego ochoczo korzystamy. Po odpoczynku schodzimy do Kuźnic, jak zwykle nie chce nam się iść przez Kalatówki. Do cywilizacji docieramy grubo przed 14 czyli bardzo wcześnie jak na koniec tatrzańskiej wycieczki. Oczywiście, że można było iść jeszcze gdzieś, chociażby na Kopę czy Kasprowy, ale na kolejny dzień mieliśmy dość ambitny plan i nie chcieliśmy się styrać Dzień 13, czwartek Kuźnice-Dolina Jaworzynki-Hala Gąsienicowa-Czarny Staw Gąsianiecowy-Zmarzły Staw-Zawrat-Dolina 5 Stawów Polskich-Dolina Roztoki-Wodogrzmoty Mickiewicza-Palenica Białczańska Na kolejne dni(będziemy w Zako jeszcze w piątek i sobotę) zapowiadano horror pogodowy więc była to nasza ostatnia szansa na większe wyjście. Ponieważ motywem przewodnim tego wyjazdu były łańcuchy, trzeba było na koniec wybrać coś ekstra łańcuchowego I tu pomysłów miałam 3: 1.Świnica od Kasprowego- to byłby naturalny kierunek łańcuchowego rozwoju, ale widziałam, że S. który na Świnicy był już 2 razy nie za bardzo miał ochotę tam iść. 2.Kozi Wierch- aż trudno uwierzyć, ale na Kozim do tej pory nie byłam. Tyle, że nie chcieliśmy iść z Piątki "w te i z powrotem". Seba kiedyś ubzdurał sobie, że ja ze Żlebem Kulczyńskiego sobie na pewno poradzę, więc nawet byłam gotowa tam iść. No ale jak zwykle przeczytałam wszystkie możliwe opisy. Niestety opisy nie mówiły o tym, że szlak jest trudny. Mówiły zaś, że jest bardzo trudny. A to ja jednak nie idę. 3. Zawrat- no i tak wybraliśmy trasę drogą eliminacji- tu dodatkowo kusiło mnie bardzo łatwe zejście, które już znałam. W Kuźnicach jesteśmy jakoś po 6.30. Odwieczny dylemat czy Jaworzynka czy Boczań. Jaworzynką trochę boję się iść, bo ludzie straszyli niedźwiedziem. No ale jednak Jaworzynka wygrywa Moje nastawienie nie jest zbyt optymistyczne. Czuję się już dość mocno zmęczona tym długim wyjazdem. Sytuacji nie poprawiają hordy na szlaku. Nie ma się co oszukiwać, że o tej porze idą na piwo do schroniska. A co jak utkniemy gdzieś w korku i nie zdążę(bo S. miał ciut inne plany, ale o tym później ) na ostatniego busa? Czy ja mam w ogóle siłę i ochotę tam iść? Czy ja w ogóle jestem gotowa na taki szlak? W takich smętnych rozważaniach dochodzimy na Halę Gąsienicową: W Murowańcu robimy dłuższą przerwę, potem spacer nad Czarny Staw. Ludzi nadal sporo, niektórzy prawie biegną, niemal tratując innych. Ja się wlekę. Może nie mam dziś kondycji, a może chcę odwlec nieuniknione S. pyta czy nie chcę ostatecznie zmienić zdania i iść na Kościelec. Bo on twierdzi, że sobie na pewno poradzę. Ja twierdzę trochę inaczej, poradzę sobie z wejściem, ale z zejściem raczej nie. A poza tym tam nie ma łańcuchów, więc nie pasuje do ogólnej koncepcji. Obchodzimy Czarny Staw(nawet trochę ludzi odbiło na Granaty)i powoli pniemy się do góry, gdzieś po drodze robiąc kolejną przerwę. Zawrat widać już z dołu: Mamy dużo cienia: Dochodzimy do pierwszych trudności: Hmmm, a co ja tu robię ? A to już końcowy etap pod samą przełęczą: Zdjęć z tego kluczowego etapu mamy bardzo mało, bo wszystkie kończyny musiały być ciągle w użyciu. Nie będę robić z siebie bohatera i powiem, że wejście na Zawrat okazało się dla mnie o wiele trudniejsze niż się spodziewałam. Po pierwsze odcinek "wspinaczkowy" jest długi. Może nie jakoś bardzo, ale ze wszystkich moich podejść z biżuterią, to było najdłuższe. Po drugie- skały są wyślizgane, praktycznie nie ustępują nic tym z Giewontu I po trzecie(ale to będą moje subiektywne odczucia)- jest wiele miejsc gdzie trzeba się siłowo podciągać albo robić wielkie kroki, a najtrudniejsze dla mnie były te miejsca gdzie trzeba te 2 rzeczy robić jednocześnie- tam zwykle S. wchodził pierwszy i podawał mi rękę. W łatwiejszych miejscach też musiałam korzystać z podpowiedzi gdzie postawić nogę, bo nie zawsze było to dla mnie oczywiste. No i było jedno miejsce które mnie totalnie pokonało i obeszłam je obok szlaku, pomimo głośnych protestów Sebastiana, ale jak zobaczył, że jakaś dziewczyna też obchodzi bokiem, to łaskawie mi pozwolił tam iść. No i ostatnia rzecz- czynnikiem dość mocno stresogennym byli ludzie. Może tłumów tam nie było, ale jednak ciągle ktoś za mną szedł i czułam presję, a nawet było mi bardzo głupio, że spowoduję korek. W szerszych i bezpieczniejszych miejscach pozwalałam się po prostu ludziom wyprzedzić, czasem głośno marudziłam, że zaraz zrobię zator, ale większość twierdziła, że spoko, mogę sobie iść powoli bo oni chcą odpocząć Mieliśmy ogromne szczęście, że nikt tym szlakiem nie szedł w dół. W końcu po jakiś 40 minutach walki z żelastwem i skałami wyszliśmy na Zawrat. Trochę nie wierzyłam, że to już tu bo wydawało mi się, że odcinek z łańcuchami nigdy się nie skończy.... Po wejściu byłam bardzo szczęśliwa, że się udało. Ale dumna z siebie bynajmniej nie byłam. Na przełęczy chwila odpoczynku, ale nie jakoś długo, trochę podziwiania widoków. Z Krzyżnego widać znacznie więcej, ale widok z Zawratu też jest całkiem spoko. No i schodzimy do 5 Stawów. Tu już zupełnie na luzie i bezstresowo, bo szlak przypomina nieco pobliską Ceprostradę, ale idę wolno, bo jakieś nogi mam dziwne po tej dawce adrenaliny Seba jest sknerą i żeby zaoszczędzić 15 zł na busie postanowił wrócić przez Kozią Przełęcz. A tak na poważnie to po prostu chciał przejść jakiś szlak na którym jeszcze nigdy nie był. Zatem przy rozstaju szlaków my też rozstajemy się na parę godzin. Dla mnie już wystarczy na dziś atrakcji więc idę do schroniska, a potem w dół najkrótszą drogą. Kilka fotek z przejścia przez Kozią: Powyżej to podobno najgorszy odcinek, bo trzeba Orlą Percią iść pod prąd Tymczasem docieram do schroniska, w którym są hordy o jakich nie śniłam, łącznie w wycieczkami szkolnymi. Schronisko chyba nie wyrabia, bo tu też mają tymczasową budę z jedzeniem i piciem, jak na Kondratowej. Chwilę odpoczywam i zabieram się za zejście czarnym szlakiem. Już zapomniałam jak strome są te zakosy i pod koniec zejścia czuję, że chyba zajechałam kolana. Dalej idę Doliną Roztoki, szlak jest mokry a ja się elegancko ślizgam w mych nowych luksusowych butkach ;( Muszę się znowu wlec, bo skoro przeżyłam Zawrat to trochę głupio byłoby się zabić na mokrym kamieniu w dolinie Mieszanka spadku adrenaliny, zmęczenia, głodu i samotności(choć raczej jest to samotność w tłumie) powoduje u mnie uczucie nieograniczonej senności i mam nawet ochotę położyć się na kamieniu, ale chyba znaleźliby mnie jutro, zmarzniętą na kość. Robię więc przerwę pożerając pół wielkiej czekolady i lecę na dół. Od Wodogrzmotów tłumy- i to większe niż w niedzielę. Ale skoro to ostatni dzień przed załamaniem pogody to widocznie wszyscy chcieli skorzystać. Asfaltem szło się tym razem wyjątkowo przyjemnie ponieważ z powodu remontu drogi na odcinku powyżej Wodogrzmotów nie było w tym dniu transportu konnego Mniej więcej oszacowaliśmy, że wycieczka Sebastiana będzie z godzinę dłuższa, ale , że ja chodzę wolniej i jeszcze muszę dojechać, to powinniśmy zakończyć mniej więcej w tym samym czasie. No i rzeczywiście- nasze osobne busy podjeżdżają pod nasz ulubiony bar niemal w tej samej chwili. Niezła synchronizacja No i to tyle z tatrzańskich wycieczek tej jesieni. Było super, choć stwierdzam, że 2 tygodnie ciągiem to dla mnie jednak za długo Pogodowo pierwsza część była super i na Słowacji plan został zrealizowany w 100 procent. W Pl miał być jeszcze Kozi lub Świnica, ale zabrakło nam dnia z pogodą. No ale one przecież nie uciekną, chociaż za rok to pojedziemy na Słowację raczej. Dziękuję, że chciało Wam się to czytać. Do zobaczenia w górach lub przeczytania KONIEC -
Piargi, łańcuchy i inne nieszczęścia :D Tatry 2024
Fibi odpowiedział(a) na Fibi temat w Wasze wycieczki
@Jędrek no może przesadziłam z tym "luźno" ale na pewno było luźniej, tak jak mówisz w czerwcu i wrześniu. Ale jak zaczynałam chodzić po Tatrach 12 lat temu to raczej nie do pomyślenia były korki w Kobylarzowym Żlebie, a ostatnio znajomi utknęli tam na 1,5 godziny