Listopadem zeszłego roku udało mi się wybyć na spacer w nieodwiedzany jeszcze zakątek Tater standardowo w wersji leniwej, czyli bez zaliczania szczytów, za to z własnonożnym wytyczaniem trasy zejściowej Litworowym Źlebem. Na swej drodze mimo słonecznej pogody minąłem jedynie pięciu człowieków oraz kilkoro widziałem nad stawem stojąc na grani o poranku, także względny spokój.