Skocz do zawartości

Ciągle pada - epizod słowacki ;)


jaaga76

Rekomendowane odpowiedzi

Jakoś się tam porobiło, że @Zośka chodzi we mgle, a ja ciągle w deszczu... Tym razem wybrałam się z @nie_umiem_w_czekan na Słowację. Plany były ambitne, krem do opalania spakowany, spanko w super miejscu -  "ahoj przygodo" by się chciało powiedzieć.... No i z tego "ahoj" najwięcej było wody, bo lało każdego dnia. I to nie tak, że sobie pokropiło... Nie, nie... codziennie byłyśmy przemoczone do ostatniej niteczki .... Mimo to zrobiłyśmy chyba plan max. 

Ale od początku...

DZIEŃ 1.

Na rozgrzewkę poszły Rysy, bo czemu i nie 😃.  Nasza wyprawa zaczęła się w pięknym słońcu, by z każdą godziną towarzyszyło nam coraz więcej chmur. Wystartowałyśmy ze Szczyrbskiego Plesa oczywiście z małym falstartem, bo już nad jeziorem udało się nam zgubić czerwony szlak. Ot się kobietki zagadały na jakiś kilometr dodatkowego spaceru... (choć w sumie nie możemy narzekać, bo w ten sposób wypełniła się nasza tradycja wyprawowa, czyli zgubiony szlak, spacer wzdłuż płotu i "pętelka" - bez tego wypad nieważny). Po tej małej wtopie ruszyłyśmy już bez przeszkód czerwonym szlakiem powolutku nabierając wysokości, ale też mogąc coraz bardziej cieszyć oczy panoramą.  Dość szybko osiągamy Popradzkie Pleso wraz z okolicznymi bufetami oraz "rampą załadunkową" Nosiczy. Marta była gotowa dopakować do swojego plecaka zgrzewkę wody, ale po intensywnych negocjacjach odpuściła. Wchodzimy na niebieski szlak w głąb Doliny Mięguszowieckiej podziwiając mistyczną Grań Baszt, a potem Grań Mięguszy. Naszą uwagę przykuwa Wołowiec Mięguszowiecki. Docieramy do mostku na Żabim Potoku i ponownie idziemy czerwonym szlakiem, spierając się nad jego przebiegiem. I w zasadzie dopiero w okolicach Wachterki dostrzegamy właściwy azymut. Zastanawiamy się,  czy sobie nie zrobić odpoczynku nad Żabim Stawem, ale prognozy pogody sugerują raczej ruszać w górę, co też czynimy.  Jeszcze chwila i zakładamy kaski i wchodzimy na ubezpieczony fragment szlaku, którym po kilku minutach wychodzimy do Kotlinki pod Wagą, gdzie położone jest schronisko.  Robimy zasłużony popas, stwierdzamy, że jednak szpilek nie będziemy zakładać i popędzane zmieniającymi się na niekorzyść prognozami poszłyśmy w górę. Atrakcją było przejście przez płat śniegu, gdzie utworzyła się kulturalnie gwarząca w oczekiwaniu kolejka. Szybko dotarłyśmy na szczyt, choć ostatnie metry na straszliwie rozdeptanym szlaku, to walka żeby nie dostać kamlotem. Obowiązkowa sesja fotograficzna i schodzimy w dół, wzmocnione przekazem, że za dwie godziny będzie lać... Jeszcze się łudzimy, że zdążymy.... Nasze nadzieje kończą się nad Żabim Stawem i w zasadzie do końca idziemy w deszczu. Już nam się nawet nie chce iść na kofolę... 

20230723_191149.jpg

20230724_101151.jpg

20230724_101739.jpg

20230724_103943.jpg

20230724_111811.jpg

20230724_113716.jpg

20230724_114313.jpg

IMG-20230724-WA0014.jpg

20230724_114545.jpg

20230724_122511.jpg

20230724_122515.jpg

20230724_125054.jpg

20230724_125421.jpg

DZIEŃ 2.

Nie żebyśmy jakoś specjalnie zmęczone były po Rysach, ale plan  był nieco spokojniejszy na ten dzień, a Martę trochę bolała noga. Inna sprawa, że pogoda nie zapowiadała się dobrze, przede wszystkim z uwagi na burze. Mając to na uwadze postanowiłyśmy udać się na Osterwę z opcją spaceru Magistralą. Obeznane z trasą bez przeszkód zameldowałyśmy się nad Popradzkim Plesem, gdzie tradycyjnie skosztowałyśmy kofolki i gdzie, zaczęły docierać do nas pierwsze grzmoty. Jasnym się stało, że poza  spacerem na Symboliczny Cmentarzyk nasza wyprawa raczej dłuższa nie będzie. I tak też się było. Wróciłyśmy do Szczyrbskiego niebieskim szlakiem przemoczone tak, że jednym lekarstwem była Tatra Tea. I tyle było chodzenia w tym dniu... Na pocieszenie wieczorem była piękna tęcza. 

20230725_111139.jpg

20230725_112908.jpg

20230725_113253.jpg

 

DZIEŃ 3. 

Mimo paskudnych prognoz i jeszcze gorszej pogody za oknem naszym celem był Koprowy Szczyt. Kolejny raz, zaczynając powoli się nudzić, przemierzyłyśmy drogę do Popradzkiego Plesa i dalej do mostku nad Żabim Potokiem. Tym razem nie odpuściłyśmy niebieskiego szlaku i w zacinającym deszczu szłyśmy wzdłuż skrytej w chmurach Grani Basz, po drugiej stronie mijając Wołowiec Mięguszowiecki i potem grań Mięguszowieckich Szczytów. Zaskoczył mnie widok Przełęczy pod Chłopkiem. Nie wiem dlaczego wydawało mi się, że bardziej przypomina ona coś na kształt skalnej półki... Cubryna ❤️ też taka malutka była. Po mniej niż godzince dotarłyśmy do Wielkiego Hińczowego Stawu, by zaraz zacząć biegnące zakosami podejście na Koprową Przełęcz. Okazało się, że siekący deszcz wcale nie przeszkadza ani kozicom, ani świstakom... Cóż... Chciałabym napisać, że od Koprowej Przełęczy towarzyszyły nam tylko piękne widoki, ale nie mogę, bo w zasadzie to prawie nic nie było widać... Za to przemoknięte i zmarznięte byłyśmy już na amen. Także po szczytowaniu niemal biegiem udałyśmy się do domu.

20230726_090241.jpg

20230726_093457.jpg

 

20230726_100433.jpg

 

20230726_120431.jpg

20230726_125049.jpg

 

DZIEŃ 4. 

Nie ma zlituj, tym bardziej, że dzień wstał w miarę pogodny i nawet miało padać tylko trochę... (taaaa.....) Zatem przyszedł czas na Krywań. Kolejny raz obeszłyśmy Szczyrbskie Pleso i szeroką ścieżką doszłyśmy do Jamskiego Plesa. Bardzo się nam ta droga podobała, ale nie wiedziałyśmy  jeszcze, że za kilka godzin będziemy zaklinały, żeby się już skończyła... Póki co było przyjemnie, ciepło, widoki na Grań Solisk i pokazujący swa potęgę Krywań robiły wrażenie. Bardzo się cieszyłyśmy z niewielkiej ilości ludzi na szlaku. Po zatłoczonych polskich Tatrach, to była przemiła odmiana. Nie tracąc czasu odbiłyśmy na niebieski szlak, by najpierw przejść przez reglowy las, a potem osiągnąć piętro kosówki. Od tego momentu przez kilka kolejnych godziny szłyśmy w zasadzie otwartym, skalistym  terenem. Droga na Krywań nie jest trudna. W końcu w sierpniu podążają nią tysiące Słowaków,  ale na pewno mozolna. Idzie się i idzie i idzie. I my też tak szłyśmy i szłyśmy, aż dotarłyśmy do Małego Krywania. Jeszcze Mała Przełączka i po kilku minutach wspinaczki osiągnęłyśmy Krywań. Tu czekała nas mała niespodzianka, bowiem w nocy musiał być mróz wyżej w górach i zostało nieco szronu na krzyżu i okolicznych roślinkach. Na nasze szczęście, mimo coraz gęstszych chmur, udało się zrobić kilka panoramek. Ze szczytu ponownie zgoniła nas pogoda. Zgodnie z planem schodziłyśmy zielonym szlakiem do Trzech Studniczek, podziwiając panoramę Tatr Zachodnich, w które za kilka dni miałyśmy się przemieścić. Żeby nie było... po drodze oczywiście dopadł nas deszcz i znowu trzeba było suszyć się i rzeczy....

 

20230726_125049.jpg

20230727_080711.jpg

20230727_103333.jpg

20230727_103423.jpg

20230727_103428.jpg

20230727_103439.jpg

20230727_103806.jpg

20230727_104111.jpg

20230727_104133.jpg

20230727_104430.jpg

20230727_112203.jpg

20230727_112508.jpg

20230727_114428.jpg

 

20230727_121446.jpg

DZIEŃ 5.

Człowiek rozchodzony, jeszcze świezy, więc tym razem wybór padł na Bystrą Ławkę. Bardzo cieszyłam się z tej trasy, bo wiele lat temu wracałam Z Solniska Doliną Furkotną i wydawała mi się niezwykle malownicza, a poza tym bardzo chciałam w końcu wejść na samą Ławkę. Wyruszyłyśmy rano we względnej pogodzie, która nie trwała długo. Dość powiedzieć, że w okolicach wodospadu Skok, również i z nieba lała się woda... Taka karma.. Trzeba było bardzo uważać, bo skały były  śliskie i w sumie doceniłyśmy obecność łańcuchów przy przejściu progiem nad wodospadem.  Przy szczątkach rozbitego samolotu i pomniku zrobiłyśmy sobie chwilę przerwy, dywagując nad zupełnie innym podejściem do spraw upamiętniania takich wydarzeń. Przypominałyśmy sobie miejsca, gdzie pozostawiono szczątki po wypadkach i poza Gorcami i Beskidami nic nie wymyśliłyśmy. I znowu bym chciała napisać jak było pięknie widać Grań Solisk i Baszt, ale tak naprawdę to ledwie dostrzegłam Capi Staw... Że Hruby i Furkot tam gdzieś są to wiem i tyle, bo nie widziałam. Mogę za to powiedzieć, że szłyśmy widząc na parę metrów. Że jesteśmy blisko Bystrej Ławki "poinformowały" łańcuchy... Samo wejście na Ławkę jest bardzo przyjemne, nieco ekscytujące. Trochę przypomina to przejście przez magiczna bramę, wortal... Niestety pod drugiej stronie nie było lepszej pogody... Schodziłyśmy we mgle, lejącym deszczu i coraz silniejszym wietrze. Gratulowałam sobie w duchu, że miałam "puchówkę". Byłyśmy tak przemoknięte i zmarznięte, że po drodze poszłyśmy na coś gorącego do schroniska pod Soliskiem, bo ostatnią część podróżny odbyć na podgrzewanym siedzeniu wyciągu. A miało być jeszcze Przednie Solisko....

A i jeszcze taka ciekawostka. Pod Rysami i niedaleko Skoku znalazłam pięknie zdobione kamienie. Okazało się, że to zabawa w "Wędrujące kamienie". Uczestnicy zostawiają swoje kamienie i przenoszą cudze w inne miejsce. Można na takim kamieniu napisać jakąś mądrą myśl. 

 

20230728_071041.jpg

20230728_073838.jpg

20230728_073859.jpg

20230728_080316.jpg

20230728_082433.jpg

20230728_084732.jpg

20230728_084757.jpg

20230728_094654.jpg

20230728_094659.jpg

20230728_104258.jpg

IMG-20230728-WA0036.jpg

IMG-20230728-WA0045.jpg

DZIEŃ 6.

To była najlepsza wycieczka w czasie wyjazdu. Naszym celem był tym razem Polski Grzebień oraz Mała Wysoka. Łudziłyśmy się, że może tym razem pogoda będzie łaskawa i uda się także wejść na Rochatkę. Nasza wyprawa zaczęła się od podróży elektriczką do Tatrzańskiej Polanki. Szybko znalazłyśmy zielony szlak wiodący częściowo asfaltową, udostępnioną dla rowerów drogą, którym dotarłyśmy do Domu Śląskiego.  Po drodze widziałyśmy szkody w drzewostanie wyrządzone przez halny w 2004 roku - wciąż robi to makabryczne wrażenie. Pod Domem Śląskim zrobiłyśmy sobie chwilę odpoczynku, by za chwilę zacząć się cieszyć urokiem Doliny Wielickiej. Nie ma przesady w nazywaniu jej kolejnych pięter Ogrodami Wielickimi - kolory, faktury, układy zapierają dech w piersiach... Wyjątkowości nadaje dolinie sąsiedztwo Gerlachu, którego ściany prezentują się imponująco. Urocze są turkusowe jeziorka. Przejście Doliną odbyło się w naszych "ochach" i "achach". Droga zleciała nam tak szybko, że nawet nie zauważyłyśmy kiedy znalazłyśmy się pod łańcuchami prowadzącymi na Polski Grzebień. Kilka minut i byłyśmy na przełęczy. Jak zwykle kilka fotek i znowu popędzane pogodą ruszyłyśmy w kierunku Małej Wysokiej. Chmury nie wskazywały na nic dobrego, a na dokładkę w połowie drogi  gdzieś daleko zaczęło "mruczeć" burzowo, co dodatkowo wzmocniło nasze całkiem solidne tempo. Kilka minut do szczytu, kilka na szczycie i w tył zwrot. W okolicach połowy drogi zaczęło padać i nie przestało do Szczyrbskiego Plesa. Z butów wylewałyśmy wodę. Kolejny raz. Na nasze szczęście gospodarz schroniska, w którym spałyśmy wystawił na korytarz suszarki narciarskie, co uratowało nas i nasze buty.       

20230729_045241.jpg

20230729_091203.jpg

20230729_091207.jpg

20230729_091652.jpg

20230729_091657.jpg

20230729_092600.jpg

20230729_094203.jpg

20230729_094702.jpg

20230729_095445.jpg

20230729_095502.jpg

20230729_095857.jpg

20230729_100830.jpg

20230729_100858.jpg

20230729_102713.jpg

20230729_103319.jpg

 

20230729_112009.jpg

20230729_112434.jpg

20230729_113153.jpg

IMG-20230729-WA0102.jpg

 

IMG-20230729-WA0105.jpg

IMG-20230729-WA0110.jpg

IMG-20230729-WA0126.jpg

IMG-20230729-WA0129.jpg

 

DZIEŃ 7.

Tak zwaną "wisienką na torcie" była wycieczka na Sławkowski Szczyt, którego olbrzymiego "cielska" nie sposób przegapić w tatrzańskiej panoramie. Trasa, która choć dość krótka (jak na warunki słowackie), to jednak potrafiąca dać w kość, szczególnie jak się chodzi kolejny dzień. Startowałyśmy standardowo ze Starego Smokowca, do którego ja osobiście mam wielki sentyment. Na niebieskim szlaku, wiodącym na "Sławka" trudno się zgubić. Droga wiedzie najpierw przez las, by potem wyprowadzić w kosówkę, której rozmiary pozwalają na kontemplowanie otoczenia.  A było co podziwiać, bo pogoda łaskawie pozwoliła nam w całej okazałości obejrzeć Łomnice i jej otoczenie. Szlak wił się przyjemnie w coraz bardziej skalistym otoczeniu.  Po osiągnięciu Nosa, Sławkowski Szczyt był już na wciągnięcie ręki. Trzeba powiedzieć, że panorama ze Sławkowskiego powala. Jest chyba jedną z piękniejszych w Tatrach. Szkoda tylko, że tak krótko się nią cieszyłyśmy. Niestety najpierw naszły chmury, a potem.... sami wiecie co było.

 

CDN bo jeszcze pojechałyśmy w tatry Zachodnie ...

 

20230730_082707.jpg

20230730_085803.jpg

20230730_092603.jpg

20230730_095206.jpg

20230730_095209.jpg

20230730_100722.jpg

20230730_103138.jpg

20230730_103142.jpg

20230730_103754.jpg

20230730_103834.jpg

20230730_103944.jpg

20230730_130706.jpg

Edytowane przez jaaga76
  • Lubię to ! 12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, wjesna napisał:

@jaaga76super wycieczki miałyście.  I tak dzień  po dniu trochę kilometrów w nogach przybywało, jeszcze w mokrych butach, a mimo to czuć jak się ogląda zdjęcia,  że miałyście dobrze spędzony czas. 

Cudowny. Wakacje życia, tym bardziej że potem był jeszcze ciąg dalszy...

Mam bardzo podróżniczy rok 🤩🤩

  • Lubię to ! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Zośka napisał:

@jaaga76 podziwiam zapał do wędrowania po górach w deszczu. Mimo pogody bardzo fajne trasy zrobiłyście🙂

Ja na Krywaniu byłam sześć razy i była mgła, deszcz, grad, burza i inne plagi tylko słońca nigdy. Ale nie odpuszczam, może za siódmym.......

Zaproponowałabym umówienie się na ten Krywań, ale taka kumulacja moze sie bardzo źle skończyć ....🤣😇😉

  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@jaaga76 jesteś bardzo hardkorowym hardkorem 😜

Jeśli te wycieczki były dzień po dniu, to chciałabym, żebyś mi przekazała swoje kolana do przeszczepu 🤣

Kilometrów natrzaskałyście nieźle, szkoda, że tak było widokowo średnio.

Ja mega podziwiam zapał, bo sama w taką pogodę to bym pewnie nosa spod kołderki nie wystawiła.

Trochę mnie zdziwił ten płat śniegu pod Rysami, wydawało mi się, że byłyście tam jakoś w samym środku lata🙄

2 godziny temu, Zośka napisał:

@jaaga76 podziwiam zapał do wędrowania po górach w deszczu. Mimo pogody bardzo fajne trasy zrobiłyście🙂

Ja na Krywaniu byłam sześć razy i była mgła, deszcz, grad, burza i inne plagi tylko słońca nigdy. Ale nie odpuszczam, może za siódmym.......

Nie możesz iść z Zośką na Krywań! 😉

A tak na poważnie to bardzo fajnie się czytało i dziękuję za umilenie wieczoru 🙂

  • Lubię to ! 1
  • Dziękuję 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 7.11.2023 o 21:35, Fibi napisał:

@jaaga76 

Jeśli te wycieczki były dzień po dniu, to chciałabym, żebyś mi przekazała swoje kolana do przeszczepu 🤣

Były... oj były... 

Kolan juz po gwarancji. Nie chcesz ich 😄

 

Dnia 7.11.2023 o 21:35, Fibi napisał:

Kilometrów natrzaskałyście nieźle, szkoda, że tak było widokowo średnio.

Ja mega podziwiam zapał, bo sama w taką pogodę to bym pewnie nosa spod kołderki nie wystawiła.

Miałyśmy mega motywację (prawie przechodząca w desperacje)...🤪

Dnia 7.11.2023 o 21:35, Fibi napisał:

Trochę mnie zdziwił ten płat śniegu pod Rysami, wydawało mi się, że byłyście tam jakoś w samyrodku lata🙄

Tk była druga połowa lipca i płat miał się całkiem dobrze...

Dnia 7.11.2023 o 21:35, Fibi napisał:

Nie możesz iść z Zośką na Krywań! 😉

Chcesz iść z nami? 

Dnia 7.11.2023 o 21:35, Fibi napisał:

A tak na poważnie to bardzo fajnie się czytało i dziękuję za umilenie wieczoru 🙂

Polecam się....

  • Lubię to ! 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Jędrek napisał:

Pamiętaj że to "chmura robi fotę" 😏

 

O ile oczywiście wszystkiego nie zasłania 🙃

A gdzie spałyście?

W schronisku turystycznych SHB w Szczyrbskim. Naprawdę bardzo fajne miejsce. Duże pokoje, wyposażona kuchnia, nowe i czyste prysznice. Ceny bardzo spoko. Przede wszystkim lokalizacja. A i jeszcze parking z jednorazową opłatą 5€ niezależnie od liczby dni w schronie. 

  • Lubię to ! 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, jaaga76 napisał:

W schronisku turystycznych SHB w Szczyrbskim. Naprawdę bardzo fajne miejsce. Duże pokoje, wyposażona kuchnia, nowe i czyste prysznice. Ceny bardzo spoko. Przede wszystkim lokalizacja. A i jeszcze parking z jednorazową opłatą 5€ niezależnie od liczby dni w schronie. 

O, to może być dobry pomysł na ten rejon. 

Pokoje wieloosobowe, czy jakieś mniejsze też mają?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, jaaga76 napisał:

Chyba mam juz wykorzystany limit. Chętnie oddam komuś "moją aurę". Bierzesz? 

Jak tak sięgnę głębiej pamięcią, to ostatni raz konkretnie w Tatrach zmokłem w 2018. Ale wtedy z butów naprawdę wodę wylewałem. 

No to w sumie mogę się raz poświęcić  😁

  • Dziękuję 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...