To tak jak ja, począwszy od debilnych pomysłów typu szlaki z worków. Jakim cudem to miało się "przekształcić w stopnie" do dziś nie rozumiem, ale kto miał zarobić, ten zarobił. Kolejna "piękna" inicjatywa - ścieżki wysypane żwirem, które "ładnie wyglądają" gdy są świeżo zrobione, chodzi się po tym średnio, a z czasem i tak żwir rozjeżdża się po okolicy. I znów można robić "remont".
Wielkie drewniane schodziszcza w Zachodnich Tatrach to też jakiś szatański wynalazek, ani to ładne, ani praktyczne.
Co dalej? Np. zrobienie odcinka Świnica - Zawrat jednokierunkowym (i to jeszcze "pod prąd"), durna przebudowa parkingu na Palenicy (chodniczki, krawężniczki, przejścia dla pieszych), która mocno zmniejszyła jego pojemność, a bywa często że i tak samochody są ustawiane na tych chodniczkach i przejściach. Budowanie jakichś "bram w Tatry", tak jakby dotychczasowe budki z biletami nagle stały się niewystarczające. Do tego zakaz jazdy choćby hulajnogą elektryczną do M. Oka (bo biznes koński trzeba chronić, ma być monopol, a nie jakieś fanaberie), choć, co ciekawe - wózkiem inwalidzkim na prąd można jechać. Rowerem oczywiście już nie bo "byłyby wypadki".
Zamykanie szlaków, zamiast odtworzenia kilku starych i dołożenia czegoś nowego, co rozrzedziłoby ruch.
No dobrze, dość tego narzekania - już za 3 miesiące pierwszy tegoroczny urlop