Ranking
Popularna zawartość
Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 08.07.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Pogoda chwilowo fajna , więc trzeba się ruszyć,a że od wielu, wielu , wielu lat nie byliśmy na Grzesiu więc padło na niego. Oczywiście pojawił się pewien drobny problem , a raczej kilka . Po pierwsze wakacje,po drugie niedziela,po trzecie Przeklęta. Jest tylko jedna metoda aby rozwiązać te problemy. Trzeba na Grzesia tylnymi drzwiami czyli od Latanej Doliny.Parkujemy przy Chacie Zverowka i około 8.35 zaczynamy. Jest trochę chmurek w górach jest sporo wody , ta co prawda płynie do Morza Czarnego,ale myślę ,że po naszej stronie jest podobnie dolina jest pusta i cicha , za rozdrożem w Zadnej Latanej zaczyna się podejście , szlak jest miejscami dość stromy ,a i z wodą nie ma tu kłopotów. po prawie godzinie podejścia docieramy do Polany Lucna , widoki są ekstra odpoczywamy chwilę i ruszamy w kierunku szczytu. Tu już zaczyna dość mocno wiać. Na szczycie spodziewaliśmy się więcej ludzi , jest parę osób ale jest sympatycznie. Nagroda jest super oczywiście herbatka , kanapka i na dół Przez cały dzień nie licząc Grzesia spotkaliśmy może 10 osób było super. W ogóle ludzi niewiele , parking prawie pusty.9 punktów
-
8 punktów
-
Pogoda taka sobie, w prognozach możliwy deszcz, a nawet burze, więc co tu z sobą zrobić w weekend ? Ano trzeba się wybrać gdzieś niedaleko, żeby choć zobaczyć górki. Jest niby lato, więc najlepsze połączenie to góry i woda, dlatego skierowaliśmy się nad Orawskie Jezioro, tym razem bez rowerów. Celem była kolejny raz Wyspa Sztuki. Wycieczka zaczyna się w Slanickiej Osadzie na przystani statku wycieczkowego (przy okazji polecam przystań nr2 i rejs mniejszym stateczkiem, atmosfera bardziej kameralna , sympatyczny Kapitan) Co to ma wspólnego z górami? Ano ma i to sporo bo podczas rejsu mamy widoki na Beskidy ( Babia Góra, Pilsko) , Małą Fatrę ( Wielki Rozsutec) no i oczywiście na Tatry. Samo jezioro też powstało w 1954 roku ze spiętrzenia wód górskich rzek Czarnej i Białej Orawy, więc wycieczka po jeziorze jest jak najbardziej .....górska Slanicky Ostrov był niewielkim wzniesieniem , dlatego po zalaniu zbiornika stał się wyspą. Zresztą historię tego miejsca można poznać bezpośrednio na miejscu, albo korzystając z wielu źródeł internetowych. Ja na zachętę wrzucę tylko kilka fotek z ostatniego pobytu. Kościół Podwyższenia Świętego Krzyża z roku 1843 go, obecnie galeria orawskiej sztuki ludowej z eksponatami zgromadzonymi z terenu całej Orawy. Wnętrze kościoła. Na zewnątrz po obu stronach galerii znajduje się słowackie Stonehenge, ekspozycja ludowego kamieniarstwa z terenu Orawy Malowniczo na tle wód jeziora prezentują się ocalałe przed zalaniem kapliczki Kalwarii slanickiej, w tym ta chyba najczęściej fotografowana, bez figurki wewnątrz, umiejscowiona na tle Babiej Góry. Skoro mowa o Królowej Beskidów , to nie mogło tu zabraknąć Jej zdjęcia.... No i to chyba na tyle. Miejsce urokliwe, warte polecenia i odwiedzenia przy okazji pobytu w okolicy, choćby w dniu wypoczynku po górskich wojażach. Statek kursuje w okresie wiosenno-letnim do końca września, bilet dla osoby dorosłej to w 2025 roku koszt 11 EUR. Na koniec jeszcze fotka zapory z Tatrami w tle8 punktów
-
No to jeszcze jedna aktualizacja tego tematu.. rano widząc jaka jest pogoda, to po wymeldowaniu się z hotelu zameldowałem się w innym by móc jeszcze jeden dzień spędzić w górach Dzisiejszy dzień zacząłem od zielonego szlaku na Nosal, ale nie od Kuźnic. Następnie będąc na Przełęczy Nosalowej postanowiłem sprawdzić żółty szlak do Olczyskiej Polany. Ludzi można było policzyć tam na palcach jednej ręki. Kolejnym punktem na trasie był Wielki Kopieniec, który miło mnie zaskoczył widokami. Potem poszedłem czerwonym szlakiem do Psiej Trawki, a tam zmieniłem kolor na czarny, którym już kierowałem się do Murowańca. Tam spotkałem sławnego lisa, ale długo nie pobył przy schronisku. Jednak raz jeszcze pokazał mi się idąc Halą Gąsienicową. Doszedłem w końcu do wyboru między żółtym, a niebieskim szlakiem do Kuźnic.. wybór padł na żółty, czyli Dolina Jaworzynka. Po dotarciu do Kuźnic coś się zjadło i wypiło, było już dość późno, bo po 19:15 i miałem wybierać się na termy, ale tak niebo ładnie wyglądało, że na spontanie postanowiłem zobaczyć zachód słońca na Nosalu. Przed pójściem jeszcze Pani z restauracji uzupełniła mi termos herbatką Mimo zmęczenia i jakiegoś małego urazu w kolanie nie żałuję tej decyzji o zobaczeniu zachodzącego słońca, bo był to piękny widok, który idealnie kończy moją 3-dniową wycieczkę. Niżej zostawiam kilka fotek z ostatniego dnia mojej wyprawy8 punktów
-
Dziękuję wszystkim za pomysły. Dzisiejszy dzień mimo deszczu mogę uznać za udany, bo wybrałem się do jaskini Dziury i czarnym szlakiem doszedłem też do skoczni. Trasa bez żadnych problemów jedynie w drodze do jaskini część szlaku była trochę zalana, ale do przejścia. Ludzi ze mną nie było, bo jak zauważyłem większość podążała w stronę Doliny Strążyskiej. Co do jutra to jeszcze zobaczę, gdzie nogi poniosą, ale na ten moment cieszą informacje o poprawie pogody. Niżej zostawiam kilka zdjęć z dzisiaj8 punktów
-
6 punktów
-
6 punktów
-
Dzień II - nogi poniosły mnie na Morskie Oko w towarzystwie deszczu, ale po dotarciu na miejsce zrobiło mi się fantastyczne okienko pogodowe, które musiałem wykorzystać. Obchodząc jezioro dookoła zdecydowałem się na Czarny Staw pod Rysami. Jedyny problem był z przejściem jeszcze obok Morskiego Oka przez nadmiar wody w potoku, ale nie było najgorzej. Gorzej na pewno miały osoby, które próbowały przejść to miejsce w adidasach, albo nawet na boso.. tacy też byli. W górę już dobrze było, a jedynie wracając trzeba było uważać, bo momentami było ślisko. Jednak było warto! Po zejściu pogoda nadal się trzymała, więc postanowiłem też sprawdzić propozycję @Jędrek i udałem się żółtym szlakiem do góry pod Mnicha. Niestety do samej Doliny za Mnichem nie dotarłem, bo pogoda nieco już zaczynała się zmieniać i postanowiłem kierować się w dół. Przeczucie nie zawiodło, bo po zejściu do schroniska zaczęło lada moment padać. Na koniec powrót do Palenicy Białczańskiej, ale po drodze jeszcze zajrzałem do schroniska w Dolinie Roztoki. W nogach jakieś 25 km, więc dzień oraz wyjazd uważam za pozytywny mimo braku pogody. Niżej zamieszczam kilka zdjęć z dzisiejszej wędrówki. Dziękuję wszystkim za pomysły z trasami!6 punktów
-
KGP skompletowana. Ostatnim szczytem była Tarnica i dzisiaj nareszcie została przez nas zdobyta. Pętelka niebieskim szlakiem z Wołosatego na Tarnicę i dalej przez Halicz i Rozsypaniec z powrotem na parking. Zajęło nam to ok. 6 godzin z przerwami na jedzenie i robienie zdjęć. Na podejściu minęliśmy 2 pary a na szczycie oprócz nas tylko jedna osoba robiła zdjęcia i zaraz uciekła. Na pozostałych szczytach po 2-3 osoby. Miła odmiana po zatłoczonych szlakach we wszystkich innych górach. Było gorąco ale tak wiało że nie odczuwało się upału i szło się całkiem przyjemnie.5 punktów
-
Wiesiek i Marta byli na Rohackich Stawach , właśnie przysłał zdjęcia na początek ciekawostka ,najpierw opis Ta Jeżogłówka Pokrewna występuje na jednym stanowisku w Tatrach (Toporowy Staw Wyżni). Również na sąsiedniej Słowacji roślina występuje jedynie na dwóch stanowiskach w Tatrach: w Niżnim Żabim Stawie Białczańskim w Tatrach Wysokich i w Rohackich Stawach w Tatrach Zachodnich. Jest rośliną, która znajduje się w Czerwonej Księdze Karpat Polskich. W Polsce podlega ścisłej ochronie gatunkowej. W Czerwonej Księdze Karpat Polskich została zakwalifikowana jako gatunek narażony na wyginięcie. i Traszka górska i kawałek dalej Kruk rezydent na Grzesiu5 punktów
-
Zdecydowanie poszedłem na całość, bo jeszcze nie zdarzyło mi się 3 dni pod rząd chodzić tyle po górach. Na pewno był to mój max na ten moment, bo dzisiaj trochę Achilles daje o sobie znać. Jednak jestem bardzo zadowolony, bo nie spodziewałem się po tych prognozach pogody przed wyjazdem, że uda się tyle tras zrobić. Będzie trzeba jeszcze sobie zaplanować jakiś mini urlop, albo dłuższy weekend i ponownie odwiedź Tatry, albo inne góry. Na sierpień/wrzesień na pewno mam plan wybrać się po raz kolejny na Babią Górę - wschód słońca. Co do zostania na forum, to oczywiście nigdzie nie zamierzam uciekać, bo można tu znaleźć wiele ciekawych rzeczy i przede wszystkim pomocnych ludzi5 punktów
-
Byłam i ja Zaczęło się niepewnie, bo mnie w sobotę użądliła pszczoły w paluszek u nóżki i zrobił się paluch. Ale wcisnął się w buta w niedzielę zatem wiooo w Tatry. Wymyśliłam, że żeby zaoszczędzić trochę czasu, to wyjedziemy kolejką. To mój pierwszy raz. To było coś okropnego i była to najtrudniejsza psychicznie część wycieczki i nie mam pojęcia jakie tam były widoki,bo wpatrywałam się w niebo. Wyjechaliśmy i chyba z tej radości że mam ziemię pod nogami dałam dyla do góry, aż się zasapalam i zreflektowałam po co ja tak pędzę. Brestowa bez tabliczki, a wydawalo mi się, ze była gdy tu wcześniej byłam. Może ja zwialo, bo tu u góry był dość spory wiatr, taki, że aż się zaczęłam zastanawiać czy będzie szansa przejść cały zaplanowany szlak. Czapka, kurtka I kaptur towarzyszyły mi przez całe przejście. Ale być może to kwestia wieku, bo takie mlode kazmiki co tez szły tym szlakiem mialy krótkie spodenki i bluzy i jakoś im wiaterek w uszach nie przeszkadzał. Ja żałowałam, że nie wzięłam rękawiczek Całe przejście bardzo fajne i ciekawe. Łatwo zejść że szlaku, bo idąc po skałach szuka się wzrokiem dogodnego przejścia i nim się kieruje. Na jednej skale trochę mruczałam, że moglibyśmy tu zamontować jakiś łańcuch bo nie moglam sie wyspindrac a okazało się, że łańcuch był pół metra w bok. Wiatr mnie trochę zmęczył i stojąc przed Pachołem i widząc jaki on jest wielki kątem oka popatrzyłam na ścieżkę którą można go obejsc. Wyglądała na uczęszczaną. Zatem wielkosc góry potrafi odstraszyc. Gnam dalej i ten Pachoł wcale nie był taki ciężki do wejścia jak mi się z dołu wydawalo. Osób na szlaku niewiele. Ale za to jacy! Spotkaliśmy na tym szlaku parę siedemdziesięciolatkow. Zatem miód na serce dla nas, co już młodość za sobą mamy, że i w takim wieku jeszcze można po skałach skakać. Pięknie byłoby taką formę w takich latach utrzymać. Stojąc na Pachole patrzymy na szlak który żeśmy przeszli i robi wrażenie. Naprawdę fajna wycieczka, nie tak trudna jak przez Banikow I Trzy Kopy. U gory wieje zatem schodzimy na Przełęcz Banikow żeby chwilę odpocząć i potem już w dół. Eno, nie chcą mi się zdjęcia dodać. Spróbuję potem Proszę oto zdjęcia4 punkty
-
4 punkty
-
4 punkty
-
3 punkty
-
3 punkty
-
3 punkty
-
3 punkty
-
Mnie w tym temacie, poza niekontrolowaną agresją pewnych osobników, najbardziej zadziwia i przeraża totalny brak wyobraźni u niektórych. Takim ludziom chyba naprawdę się wydaje że życie to gra komputerowa i w razie czego zacznie się jeszcze raz...3 punkty
-
3 punkty
-
widać ,że poszedłeś na całość , ładny kawałek. Mam nadzieję,że to dopiero początek wędrówek. Weź też pod uwagę inne góry , jest naprawdę sporo fajnych miejsc. No i oczywiście mam nadzieję ,że zostaniesz na forum.3 punkty
-
3 punkty
-
Chyba jedynie Morskie Oko, jeśli jutro chcielibyście gdzieś pójść. A gdyby trafiło się tam jakieś okienko, to można skoczyć Ceprostradą w kierunku Szpiglasowej Przełęczy, szlak wygodny, zero trudności, a już po kilku minutach od schroniska jesteś wyżej i widok robi się szerszy. Warto podejść choćby pod Mnicha, albo na próg Dolinki Za Mnichem, jeśli warunki byłyby jako takie. A jeśli nie Morskie Oko, to może ewentualnie Jaskinia Bielska na Słowacji. No i muzea w Zakopanem, też warte odwiedzenia.3 punkty
-
3 punkty
-
Z orzechami tak, najlepiej Nussbeiser ale rodzynków nie lubię i myślę że wkładają do czekolady te które ludzie wyciągają z sernika3 punkty
-
@Fibi jak na Zawrat weszłaś to na Rohatkę też wejdziesz. Idź od Polskiego Grzebienia i zejdź do Zbójnickiej-to łatwiejsza opcja niż odwrotna. Moim zdaniem Zawrat jest trudniejszy.3 punkty
-
2 punkty
-
Tym razem z wycieczki e- rowerem na Passo Tremalzo XXL - 66 km, 2050 przewyższeń. Sama przełęcz (no nie do końca przełęcz tylko przejazd przejazd przez środek góry) to ten tunel widoczny na jednym zdjęciu - 1702 mnpm. Trzeba pamiętaćm że tafla wody jeziora jest na 68 mnpm, więc jest trochę jechania w górę... mam też jakieś filmiki ale nie wiem jak wrzucić bo mają po 115 mb. cdn2 punkty
-
Może mu dałaś sera na pierogi i się ślimak przekręcił do góry nogami.2 punkty
-
@Mnich Adminjak się domyślam to na ten hak bezprzewodowy. Może powstanie nowa wersja starego dobrego Ernesta ,, Mnich Admin i morze,,2 punkty
-
2 punkty
-
Muszę. Dziś miałem iść w góry, ale mama naciskała na targ staroci w Pszczynie to pojechaliśmy. Nie kupiłem nic. Tzn znalazłem piękną figurkę, ale żona ma dość figurek (że niby graciarnia), a już na pewno za 1,5kzł. Dodam, że cena nie z sufitu, ja niestety zauważam głównie ładne i drogie rzeczy2 punkty
-
Słowo się rzekło ( w wątku o Górach Choczańskich) więc wypada napisać o tym jak spędziliśmy resztę dnia. Od Luczańskiego Wodospadu już niedaleko do Rużomberka, no a Rużomberok to dla mnie przede wszystkim Vlkolinec. Urocza wioska położona w Wielkiej Fatrze w Trlenskiej Dolinie na południowych stokach Sidorova. Jako, że porządnie zgłodniałem to najpierw był prawie bieg do restauracji regionalnej . Ten bieg okazał się strzałem w dziesiątkę, bo zamawiając miejscowy liptowski przysmak -harule, załapaliśmy się na ostatnie porcje słoninki. Ponieważ jedzenie w górach to ważna sprawa, więc przy okazji polecam Restaurant Vlkolinec i harule. To rodzaj placka ziemniaczanego z dodatkiem kaszy manny, świeżą bryndzą , szczypiorkiem i słoninką. Palce lizać ! Wejście do osady, która dziś formalnie jest dzielnicą Rużomberku stąd na niektórych domach podwójne tabliczki z numerami. Wieś była już znana w 1461 roku, postawili ją mieszkańcy sąsiedniego Białego Potoku jako osadę drwali i węglarzy. Pod koniec XVI wieku było tam prawdopodobnie 5 domostw. Vlkolinec podobnie zresztą jak Rużomberok należały wtedy do państwa zamkowego Likava. Historia wsi jest dość ciekawa i burzliwa, ale o tym można się dowiedzieć samemu na miejscu jeśli ktoś byłby chętny. W 1770 roku postawiono we wsi drewnianą dzwonnicę, która zachowała się nienaruszona do dziś... Wieś leży na wysokości 525-1019 m n.p.m.. Znajdowała się tam murowana szkoła jednoklasowa, obecnie mieści się tam stała ekspozycja, a dwójka dzieci w wieku szkolnym dowożona jest do Białego Potoku. W centrum wsi nieopodal dzwonnicy znajduje się kolejny ważny zabytek - 12 metrowa drewniana studnia na korbę ... " Wilkoliniec jest interesującą, nienaruszoną i dobrze utrzymaną osadą , złożoną z typowych obiektów zrębowych charakterystycznego środkowo-europejskiego typu. Nie jest znany żaden inny zespół mieszkalny, który można by było porównać z Wilkolińcem pod względem jednorodności" to cytat z wpisu wsi na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO z listopada 1993 roku Gdyby nie turyści fotografujący smartfonami co się da i auta stałych mieszkańców zaparkowane przed domami, miało by się wrażenie, że czas się w tym urokliwym miejscu zatrzymał dawno temu, a i dziś popołudniu gdy znikną z uliczek oglądający, można poczuć się jak w dawnym Liptovie...kolorowe domki między którymi czas biegnie jakoś inaczej.... Nie wiem, czy jeszcze wrócę tu kolejny raz bo zdrowie już szwankuje, ale jak zamknę oczy to mam cały czas w głowie to ciche miejsce, które warto odwiedzić zwłaszcza tak jak teraz - poza sezonem. Ponieważ trzeba było przed powrotem spalić kalorie pochłonięte razem z harulami - poszliśmy jeszcze na Sedlo pod Sidorovom, żeby wycieczka była jednak bardziej górska. Na zdjęciu Malinô Brdo czyli Malina Skalka 980 m n.p.m. pod nią mieści się obecnie hotel i stacja narciarska , prowadz tam też szlak turystyczny z Rużomberka. Bardziej malowniczy widok jest na drugą stronę w kierunku doliny rzeki Revuca... Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i trzeba było powoli wracać do rzeczywistości . To była bardzo udana niedziela ...2 punkty
-
No popatrz @Artur S a ja mam tak blisko i nigdy tam nie byłam, a tu taka perełka na "morzu" Oravskim, no i fak te piękne widoki na pobliskie pasma górskie. Super2 punkty
-
Jeżdżę, choć raczej poza miastem. Jeżdżę też samochodem. Ja rozumiem do czego zmierzasz, ale to tak samo, jakbym ja powiedział rowerzystom, że przecież ja jeżdżę normalnie (rowerzystę traktuję jak traktor i wyprzedzam drugim pasem) , większość jeździ normalnie i czego oni właściwie chcą? Raz jeszcze powiem. Tak jak kierowca ma obowiazek uważać na pieszych, i to na jezdni, która jest przede wszystkim dla samochodów, tak rowerzysta ma obowiązek uważać na pieszych, a już na pewno na chodniku, który dla rowerzystów nie jest. Jeśli ktoś zjeżdża że ścieżki i z dużą prędkością mija pieszych na centymetry, to naprawdę tego się obronić po prostu nie da. Ja nie mam obowiązku na chodniku patrzec czy on jedzie. Ja mogę nagle zrobić krok w prawo. I jak we mnie wjedzie, to kto będzie winny? Ja im na ścieżki nie wchodzę, więc na chodniku oczekuje ostrożności. Inna kwestia, że mając ścieżkę jaśnie pan nie ma prawa robić sobie skrótu przez chodnik (ścieżka objeżdża plac dookoła i na jechać ścieżką), ale ja nie jestem aż takim legalistą. Pamiętam czasy gdy ścieżek nie było, jeździło się (nielegalnie) po chodnikach i jakoś dało się koegzystować z pieszymi. Jak ktoś sobie powoli jedzie i uważa, to spoko. A jakbym tak swoim autem sobie zrobił taki skrót po chodniku między pieszymi? Czym to się różni? Tak, wyobraź sobie, że umiem jeździć na rowerze i uważam że tak jak kierowcy, rowerzyści też mają obowiązki, mają znać i przestrzegać przepisów i mają po prostu szanować i uważać na innych. Jeśli myślisz inaczej, to się nigdy nie zgodzimy. Innymi słowy, jeżeli Pan na rowerze ma prawo mnie mijać z dużą prędkością bardzo blisko na chodniku, to ja mam prawo mijać (lub wyprzedać) rowerzystę autem z dużą prędkością na żyletkę i nikomu nic do tego Powiesz, że autem można zabić? Rowerem też. Nie mam też nic przeciwko rowerom i rowerzystom, ale muszą nauczyć się koegzystować z innymi, a ostatnio zbyt wielu z nich uważa, że z racji bycia rowerzystą mają bezwzględne pierwszeństwo zawsze i wszędzie, jadąc np skosem przez skrzyżowanie. I do tego na każdą uwagę reagują agresją. Tą agresję świetnie widać też w (nierozwiązywalnych) sytuacjach, gdy ścieżka rowerowa przecina wyjazd z podporządkowanej. Kierowca jak się zatrzyma przed ścieżka, nie widzi ulicy, na którą chce wyjechać, a oczekując na możliwość przejazdu blokuje ścieżkę. I znów - większość to rozumie, ale nie brakuje takich, co atakują taki stojący samochód. Bo oni mają ścieżkę, która im zablokował intruz. To może być efekt ogólnie rosnącej w społeczeństwie agresji, ale problem z niektórymi rowerzystami po prostu istnieje.2 punkty
-
kurczę to robił Wiesiek , nie wiem co on teraz ma , ale na pewno coś z wyższej półki . Ustalę i napiszę.2 punkty
-
Oczywiście Zdecydowanie dzięki złej pogodzie rano nad Morskim Okiem była cisza i spokój, i na szlakach też nie było tłumów. Dopiero jak zrobiło się okienko pogodowe, to ludzie zaczęli się liczniej pokazywać.2 punkty
-
2 punkty
-
@Fibi po prostu idź. Im więcej będziesz kombinować tym bardziej będziesz się bała a nie ma czego. Do góry wchodzi się wygodnie, jest czego się złapać a zejście do Zbójnickiej jest spoko.2 punkty
-
2 punkty
-
Ja odczułem tam dyskomfort tylko raz, gdy złaziłem we mgle, więc w świetle czołówki widziałem jedynie parę własnego oddechu i cień nóg - więc łapanie stopnia było na czuja... Polecam stronę/bloga Projekty Przygodowe - gościu opisuje warte uwagi trasy, więc na pewno coś dla siebie wyczaisz. Będąc w rejonie Świstowej Doliny polecam moje ulubione miejsce w Taterach:2 punkty
-
Nowy sezon, stara ja, nowe stresy i nakręcanie Pięć lat temu bałam się iść na Babią Górę Percią Akademików(), dwa lata później bałam się Bystrej Ławki i łańcucha w drodze na Rakuską Czubę, w kolejnym roku postrach budziło zejście z Polskiego Grzebienia w stronę Wielickiej, w zeszłym roku bałam się Siwego Wierchu. Wszędzie poszło mi w miarę dobrze, ale problem w tym, że szlaki średnio trudne powoli mi się kończą i czas spróbować czegoś trudniejszego(chociażby z braku laku). No i tak drogą eliminacji jako jeden z celów tegorocznych wycieczek została wybrana Rohatka. Na którą mąż namawiał mnie od paru lat, no ale jakoś ciągle się bałam. No i póki czytałam sobie opis u Nyki, który twierdzi, że trudności są niewielkie, to było ok. No, ale trzeba było odpalić YT i opisy w sieci, żeby dowiedzieć się, że to baaaardzo trudny szlak, trudniejszy niż Czerwona Ławka, godny Orlej Perci a może nawet trudniejszy(w sensie ten krótki kawałek), do tego jeszcze muzyka rodem z filmów o zagładzie świata , no jakoś to optymizmem nie napawa. Z tego powodu zmieniam zdanie 5 razy dziennie- iść czy nie iść. Dla pełniejszego obrazu dodam, że najtrudniejszy w moim odczuciu szlak na jakim byłam to Zawrat z Gąsienicowej- nie bałam się tam ,ale technicznie to jednak sprawił mi trochę problemów. A, i mój chłop twierdzi, że przez Czerwoną Ławkę to ja na pewno nie przejdę(on akurat dobrze zna moje możliwości fizyczne i psychiczne) więc jeśli Rohatka miałaby być trudniejsza no to chyba wszystko jasne Rozważam takie oto możliwości: 1. Nie iść 2. Iść od Zbójnickiej Chaty w te i z powrotem 3. Iść klasycznie, od Polskiego Grzebienia, ale zabrać sprzęt do asekuracji Co byście zrobili? A i da się jakoś obejść tę drabinkę z klamer(skoro nawet tą na Koziej Przełęczy się da-podobno?) Nie chodzi mi o trawers górą z łańcuchem, a o jakiejś bardziej nielegalne obejście Bo chyba w tym wszystkim najbardziej boję się tego pionu. Szkoda mi rezygnować z wycieczki, bo tych trudnych elementów jest tam chyba bardzo mało, z drugiej to do celu jest z każdej strony bardzo daleko, więc opcje wycofu są dość średnie. No i tak się będę miotać. A może będzie padał deszcz wtedy albo śnieg i problem sam się rozwiąże2 punkty
-
Otarta noga nas pokonała i trzeba było zmienić plany. Miało być lżej i było, bo poszliśmy sobie obejrzeć wodospady i dalej do Chaty Teryho. Szlak przyjemny, ale ilość ludzi nieustannie przywoływała na myśl wycieczki nad Czarny Staw. Samo otoczenie Chaty przyjemne. Takie w sam raz, żeby przez dłuższą chwilę nic nie robić. PS. Na stacji czekał zabytkowy zestaw kolejkowy PS. 2. Byliśmy w Chacie w rocznicę wycieczki @zinox2 punkty
-
2 punkty
-
1 punkt
-
Och jak ładnie w Bieszczadach Ludzi w ogóle mało czy akurat tak się Wam fajnie trafiło? Gratulacje!1 punkt
-
Hmm... Jak Dolomity to proponuję na dobry początek ferratę w rejonie Tre Cime di Lavaredo, ferrata Innerkofler, która prowadzi na Monte Paterno 2744 m.n.p.m. Na parking pod schronisko Auronzo można dostać się busem bądź też autem /droga płatna/. Do początku ferraty prowadzi zwykły szlak, można powiedzieć, że drogaNa początku ferraty trzeba pokonać sztolnie, czasami zalega tam lód, a więc czołówki i jakieś raczki by się przydały. Po przejściu sztolni zaczyna się łatwa ferrata po której pokonaniu zdobywamy przełęcz Kozic, a po krótkiej wspinaczce gdzie prowadzą dwie drogi wyjście to ferrata, a zejście zwykły szlak... jesteśmy już na szczycie. Ferrata nie jest wymagającą, a widoki na trzy wieże obłędne. Sam ocenisz czy pociechy dadzą radę w trudniejszym terenie, a w okolicy jest co wybierać. Ja sama polecam jako miejsce wypadowe Misurine, skąd busem można dotrzeć na parking pod sam szlak lub też Dobbiaco, San Candido bądź też Cortine.1 punkt
-
dzień czwarty - Zbójnicka Chata - meldujemy się na parkingu przy kościele https://maps.app.goo.gl/SBGB8dHF4fLVEVH87 koszt co "łaska" 5e - starszy pan wydał ładny bilecik i pokazał miejsce do parkowania na zasadzie jedżcie tam i se stańcie jako że to juz czwarty dzień z rzędu to postanowiliśmy zaszaleć i wjechac na Hrebieniok kolejką - trzeba w końcu sprawdzić jak to jest O dziwo nie można było kupić biletu online - dzień 26 był nieaktywny do wyboru Po 9 ruszamy z parkingu - po dojściu do budynku kolejki okazało się że jest awaria i nie wiadomo czy i o której pojedzie - nosz urwał nać - dlatego się nie dało kupić online Kolejka jeździ co 30minut - decyzja - jak nie będzie o 10 to idziemy z buta - część ludzi poszła część została 9-45 komunikat że o 10 pojedzie - bilet w kasie góra/dół 16e - online 15e (nie można było kupić! ) a kupując z wyprzedzeniem 2dni przed - po 13e (tylko że 2 dni wcześniej nie wiedziałem że się skuszę na zbójnicką - miałem pomysł na Osterwę lub Koprowy ) Jedzie się jak na Gubałówkę - 7minut później już na górze Kolejna niespodzianka - czerwony szlak zamknięty z powodu zerwania - cóż począć? idziemy zielonym koło Bilikowej Chaty i dalej ścieżką przy wodospadach Wodospady już kilka lat temu zwiedzaliśmy ale fajnie było znów zobaczyć dalej przy Rainerowej Chacie aż do rozejścia nad Rainerową - tam o dziwo spotkaliśmy turystkę schodzącą czerwonym szlakiem Dalej niebieskim i jest fajnie - pogoda piękna - zero podmuchów wiatru coraz piękniej są na trasie 2 miejsca ubezpieczone łańcuchami ale nie ma problemów z przejściem dochodzimy do ostatniego metalowego mostka gdzie rozpoczyna sie bardziej strome podejście tym razem mnie dopada niemoc - to już czwarty dzień z rzędu - co chwila odpoczynek i powolutku dalej wreszcie widać schronisko jeszcze pół godzinki i jesteśmy Można odpocząć - wreszcie czuć lekkie podmuch wiaterka - w schronisku duszno - na dworze w cieniu muchy czy inne owady nie dają żyć idziemy nad schronisko - bajka aż się nie chciało wracać Po godzinie wyruszyliśmy z powrotem - trzeba zdążyć na kolejkę Decydujemy sie na powrót czerwonym szlakiem - z informacji jakie uzyskałem od tej turystki co szła tamtędy (słowaczka ale się dogadaliśmy) da się przejść - może to nie było zbyt rozsądne ale okazało sie że szlak jest zerwany w 2 miejscach juz przy końcu dojścia na Hrebieniok - odcinki o szerokości 1,5 metra na długości 3 -4 metrów przy całkowitej szerokości całego szlaku powyżej 3 metrów Myślałem że to jakieś świeże i całkowite oberwanie - w zeszłym roku szedłem do chaty Terycho Chaty to juz tak było - więc od zeszłego roku nic z tym nie zrobili tylko postawili tablice na górze - na dole ktoś przewrócił. Nosicze też chodzą czerwonym Nie zdążyliśmy na kolejkę o 16-30 a dodatkowa niespodzianka to taka, że o 17 zjeżdża ostatni kurs (według rozkładu powinien o 18-30) Tak więc już bez przeszkód zjechaliśmy na dół - na parking i na kwaterę do Murzasichla na zasłużony odpoczynek W piątek trochę pogoda się zepsuła i się nigdzie się nie wybieraliśmy pieszo - podjechaliśmy tylko na Bachledówkę A w sobotę - cóż trzeba było wracać do domciu1 punkt
-
Tylko jeśli chce się wejść jedną a zejść drugą to może ten rower stanowić problem. Bo to nie jest tak jak z miejskimi hulajnogami A i czytałam, że wypożyczenie tam roweru to 35 euro, ciut jakby drogo1 punkt
-
Witam serdecznie, czy ktoś z Was używał może tej lonży i mógłby podzielić się swoją opinią? Zastanawiam się nad jej zakupem i chciałbym wiedzieć, czy rzeczywiście jest warta swojej ceny. Wybieram się na ferraty i planuję wyjazd do Szwajcarii, dlatego zależy mi na sprawdzonym, solidnym sprzęcie. Będę bardzo wdzięczny za każdą opinię, nawet krótką – szczególnie jeśli ktoś miał już styczność z tym modelem. Z góry dziękuję! W ilu jeszcze miejscach zadasz to samo pytanie ?1 punkt