-
Postów
240 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
27
Ostatnia wygrana pmwas w dniu 7 Czerwca
Użytkownicy przyznają pmwas punkty reputacji!
O pmwas
- Urodziny 17.11.1985
Ostatnie wizyty
45 746 wyświetleń profilu
Osiągnięcia pmwas
-
Nie chcę odpowiadać za Zosię, ale to zasługa FSO, że połowa Polaków to prawie mechanicy
-
Ja wiem? On nie pali mi znacząco więcej niż Alfa. Fakt, że ciut wolniej jeździ. Co innego porownywac z Rio z LPG. Ale to strasznie nudny samochodzik, a jak muszę dużo jeździć to wolę czymś ciekawym Pomarańcza też ma LPG. Fakr, że pali go 18-20l, ale przy obecnych cenach i tak nie jest źle. Tylko ja od grudnia już nim zrobiłem 5000km, a nie chcę go zajeździć, to raczej ma być zabawka a nie wół roboczy.
-
Ja przeważnie kończyłem auta po mamie - Stilo i Imprezę, choć raz miałem nowe. Swifta Sport. I teraz Giulię. Ogolnie póki co nie miałem auta, które dawałoby mi istotne powody do narzekania. Nawet Stilo było w porządku, jakość średnia, ale psuł się rzadko i naprawy tanie. Natomiast czarny UAZ po prostu jest egzemplarzem wyjątkowo nieudanym i tak, z jednej strony pewnie będzie go brakowało, ale jednak to będzie ulga jak w końcu odjedzie. Z drugiej strony ma jedną zaletę. Nie szkoda nim jeździć...
-
Nie, to ma wtrysk, nowoczesność w domu i w zagrodzie
-
Czarny UAZ znów dziś szaleje, ale nie jest to nowa usterka, a raczej powrót bardzo starej usterki. Mówił mi o tym poprzedni właściciel. Auto po dodaniu gazu nagle traci moc. Tzn ruszasz sobie z jedynki, auto sekundę przyspiesza, po czym przy wciśniętym gazie nagle zaczyna mocno hamować silnikiem, jakbym puścił gaz. Dociśnięcie gazu nic nie zmienia. Szybka zmiana na dwójkę i to samo. Sekundę się zbiera i zero gazu. Poprzednio - bez skutku - wymieniono pedał gazu i filtr paliwa, natomiast przed kolejną próbą naprawy usterka wówczas zniknęła sama i nie wróciła. Myślałem że znów będzie laweta, ale szybko zauważyłem jedną rzecz. To się zdarza po zmianie prędkości obrotowej silnika. To znaczy przeważnie po zmianie biegu - w dół czy w górę. Trzeba wtedy - bez sprzęgła - szybko odpuścić gaz do zera i wcisnąć ponownie i już jedzie normalnie. A jak już jedzie na biegu, to można sobie machać gazem w tę i wewtę, puścić i wcisnąć z powrotem 20 razy i usterka nie wystąpi. Ale zmien bieg i jest jakieś 50% szans, a na niskich biegach przy ruszaniu to prawie na pewno. Zatem - moim zdaniem - pedal gazu możemy spokojnie wykluczyć. Nie jest to też czujnik wciśnięcia sprzęgła. Zresztą chyba nie może być, ale skoro ma to taki związek ze zmianą biegów to też postanowiłem sprawdzić. Po prostu go rozłączyłem, co jednak niczego nie zmieniło. I wreszcie - nie jest to brak paliwa, bo po wciśnięciu sprzęgła silnik nie gaśnie. Podobnie jak nie robić nic, to po wyhamowaniu silnikiem do minimalnej prędkości obrotowej toczy się dalej jak normalnie powinien na puszczonym gazie, ale również nie gaśnie. Nie wiem, czy to przepustnica czy błędne odczyty z przepływomierza, pachnie to usterką elektryczną. Widać w tak wysokich temperaturach coś "nie styka". Warto zauważyć, że zeszłe lato auto raczej chorowało niż jeździło, więc może dlatego w zeszłym roku nie było tego problemu - w taki skwar jak dziś chyba nie jeździłem. Ciekawe czy to wada któregoś z podzespołów czy po prostu któryś styk nie kontaktuje po nagrzaniu? Bo usterka pojawiła się gdy od auta dosłownie waliło gorącem po trasie na ekspresówce (ale nie cisnąłem, tak 100km/h)... Obstawiam kłopot z ETC, tzn sądzę że podczas przyspieszania pojawia się kłopot z przepustnicą (tylko pytanie czy z samą przepustnicą, jej sterowaniem czy czujnikiem?), wskutek błędu system zamyka przepustnicę (lub przepustnica zamyka się sama? Bo w sumie nie wiem, czy zamknięcie przepustnicy jest czynne czy bierne) , a po puszczeniu gazu całość się "resetuje" i znów działa. Tylko ECU chyba powinien widzieć ten problem, a milczy... Pewnie dlatego pierwotnie obstawiano awarię pedału. Wtedy system myśli, że to kierowca puścił gaz i dlatego nie wywala błędu... Ale jak pisałem - sam pedal nie zdradza objawów awarii, a ponadto był wymieniony. Tak się tylko pocieszam, że dobrze ze Hunter to samochód a nie samolot Muszę w końcu to sprzedać, tylko ciągle szkoda mi sprzedawać w cenie zepsutego gruza, a więcej nie dostanę, bo to jest zepsuty gruz
-
Ja żyję górami, UAZami, kiedyś - choć dziś z braku czasu i funduszy - starymi zegarkami i... Monetami. Pasję do numizmatyki zaszczepił mi dziadek. Nie żeby sam zbierał, nie. Dał mi rubla z 1898. Taki pospolity wycieruch, ale spodobał mi się bardzo, i monety Imperium Rosyjskiego (oraz trochę polskich i amerykańskich) towarzyszą mi po dziś dzień. A skoro imperium rosyjskie, to i kongresówka. Nie chcę na tym forum wdawać się w trudne dysputy historyczne, wszyscy wiemy, jak się to skończyło, ale pierwsze lata Królestwa Kongresowego to poczucie odrodzenia Polski i nadzieja, że Król Aleksander wskrzesi potężną Polskę. Czy to mogło się udać? Nie. Ale była nadzieja... Monety z kongresowki byly w obiegu długo. Zwłaszcza te wczesne, z okresu panowania Aleksandra. Stany z reguły kiepskie i mam sporo - znów użyję tego słowa - wycieruchów i kilka ciekawszych pozycji. Marzeniem zawsze była złota moneta z kongresówki. Bito dwa nominały, złoty królewski - czyli 25zł - oraz podwójny złoty królewski, czyli 50 złotych. Miałem od dawna odłożone trochę pieniędzy na 25zł, ale nie mialem szczęścia. Raz prawie znalazłem, ale się spóźniłem. Ktoś już kupił. I oto niedawno na znanym portalu trafiłem na 50-tkę. Poczułem, że los się uśmiechnął, bo 50-tki z reguły są w stanie menniczym lub "okołomenniczym" i spotyka się je na "poważnych" aukcjach. I oczywiście idą za "poważne" pieniądze. A tu stan jednak gorszy, z uszkodzeniem i widać, że bita zużytym stemplem. Nie mówię, że licytowałem niepoważnie. Nigdy nie licytowałem tak wysoko monety. Ani zegarka. Ani w sumie niczego. Ale - jak pisałem - miałem odłożone i licytowałem ile miałem. Zupełnie bez wiary w wygraną i gdy zalicytowałem już naprawdę ostatni raz... Tak już zostało. Przelew bolał. Niby odłożone, a jednak - ech... Tyle piniądza... I mam. Mam! To jest niesamowite. Gdyby miesiąc temu ktoś mi powiedział, że będę miał 50 złotych z kongresówki, to bym mu w życiu nie uwierzył. Cytując kolekcjonera rzadkich urządzeń Unitry - takie skarby to nie dla dziadów. Po prostu niesamowite...
-
To nie jest auto dla zwykłych ludzi... Nie żebym się wywyższał, ale komu by się chciało... Znow zaliczyłem naprawę pod Castoramą, bo na zakopiance mój odpowietrznik jednak nie przetrwał próby czasu. Gruszka odłamała się od wężyka i znów fontanna oleju. Zdjąłem podłogę, wyprowadziłem odpowietrzenie do kabiny... ...i tak wróciłem bez dalszych przygód. Teraz tylko przedłużyć wężyk, dać porządny pojemniczek z PE i schować to pod deskę rozdzielczą... Normalnie auto masakra, ale ogarnianie samemu jest jednak fajniejsze niż wieczne oddawanie do mechanika. Tylko... On od nowości jest wiecznie zepsuty i ja tak myślę, że on chyba nie umie być sprawny
-
-
-
Jestem zadowolony z siebie jak rzadko. System się sprawdza. Dojechałem do Nowego Targu i suchutko, nic nie sika, nic nie pluje. Wciąż mam obawy o trwałość gruszki, więc przy okazji wymienię ja na aluminiową puszkę...
-
Wszyscy tak myślą A swoją drogą, to działa. Olej pojawia się w gruszce. W małych ilościach, ale jednak. Czyli gruszka jest potrzebna. Na zewnątrz nie leje. I tera jedno pytanie. Czy gruszka jest z materiału odpornego na działanie oleju... Bo niestety nie wiem, z czego jest zrobiona. Jak szybko sparcieje, to muszę wymyślić coś innego, tylko nie umiem znaleźć czegoś co jest tak małe, a w czym łatwo zamontować gwinty... Bo gotowych pojemniczków z gwintami nie ma, a gdyby dać nakrętkę od wewnątrz - musiałby być rozbieralny i szczelny zarazem. Poki co nic nie znalazłem, więc może jednak trzeba będzie wężyk wyprowadzić gdzieś, gdzie jest więcej miejsca...
-
Kontrola dała wynik negatywny, mocno zaolejone, leje... Zatem rozpocząłem prace nad instalacją odpowietrzającą... Niestety to improwizacja, nic tu nie idzie wg planu... Idea była taka, żeby olej zatrzymał się w zbiorniczku. Za zbiorniczek póki co służy gumowa gruszka, ale wolałbym coś trwalszego... Oczywiście zbiorniczek miał być pionowo, ale jest za mało miejsca. Jest zatem skośne, niestety bliżej poziomu... Jesli to nie pomoże, pozostaje wyprowadzić przewód albo pod fotel pasażera, albo (preferowane choć dużo trudniejsze) pod maskę. W obu lokalizacjach będzie można też zastosować lepszy zbiorniczek...
-
Nie wiem jak z dopasowaniem do silnika 2,7. Tylko problem jest taki. Żeby wymienić skrzynię trzeba ją wymienić z reduktorem, górną osłoną w podłodze i oboma wałami napędowymi. Cała operacja w zasadzie przekracza wartość całego zardzewiałego UAZa, chyba że bym dorwał np rozbitka z koreańską skrzynią i wszystko przełożył używane.
-
Problem dotyczy tylko egzemplarzy z chińską skrzynią BAIC/ADS. Reszta tego problemu nie ma.
-
Rozwój Dodam że gwint jest ciągły, tylko sfotografowane byle czym... Efekt? Średni. W sumie czułem, że przerzucenie odpowietrzenia z pokrywy do reduktora nie wynikało z oszczędności, bo to żadna oszczędność. Powyzej 100km/h skrzynia pluje z odpowietrznika Ale trzeba mocno cisnąć, przy normalnej jeździe jest ok. Ale pewnie stąd szatański pomysł z odpowietrzeniem przez reduktor, tzn jak pluje, to niech pluje do reduktora... Nic. Jest git. Jak nie bezie nic kapać, to można jeździć, jak będzie to... Się zobaczy...