Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 10.02.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
Dzień dobry. Chciałbym przedstawić Wam relację z wyprawy na Jarząbczy Wierch. Pierwotnie w planach była wycieczka w Gorce, wejście na Turbacz, Gorc, wschód słońca spod schroniska i krótki spacer na Polanę Jaworzyny Kamienickiej. Jednak chwilę przed odjazdem sprawdziłem stronę TOPR, gdzie okazało się, że zamiast prognozowanej III lawinowej jest II. Nie myśląc długo złapałem za telefon informując kumpla, że plany zmieniamy i jedziemy w Tatry. Albo Świnica, albo Jarząb... Padło na to drugie ze względu na przygotowanie pod Gorce :) Pogoda miała być wyśmienita - i taka była. Po dojeździe do Zakopca, wsiadamy w pierwszego busa na Chochołowską. Witaj przygodo! Chochołowska - Schronisko: trochę śniegu ubitego, przejście bez przeszkód. Mimo bardzo żmudnego szlaku, widoki i otaczająca przyroda napawały optymizmem i chęciami dalszego wędrowania. Po dojściu do schroniska trzeba było zdecydować którędy idziemy. Czy przez Wołowiec, czy Trzydniowiański. Padło na Wierch, na którym jeszcze nie byłem. Tak więc drugie śniadanie, przepakowanie się w szturmowy plecak i w drogę! Kolejnym etapem wycieczki było podejście na Kończysty Wierch. Słońce bardzo mocno przygrzewało, trasę przeszedłem w bluzce termicznej z podwiniętymi rękawkami :D Było ze 20 stopni odczuwalnej, co powodowało pragnienie i większe zmęczenie. Zapasy wody się kurczyły, przepadający śnieg męczył dodatkowo. Cóż nie ma co marudzić, że ma się pod górę, skoro idzie się na szczyt. Po krótkim odpoczynku ruszamy na Jarząba. Szlak wydaje się niezbyt bezpieczyny, trasa nieprzetarta, mocne słońce powodowało, że śnieg robił się cięższy, bardziej przepadał, co wiązało się z większym zagrożeniem lawinowym. Na grani sporo nawiane, gdzie niegdzie nawisy i wąsko. Tu nie chciałbym się zsunąć... Przebyta trasa, widok na Kończysty Kilka zdjęć ze szczytu. Niebawem zapadnie zmrok... W stronę Wołowca i "Zachodniej Orlej Perci". Stary Robot, Bystra i Tatry Wysokie. Na Tatry Niżne. Zachodzące słońce, ciężkie warunki śniegowe, brak wody i zmęczenie powoduje, że nie idziemy przez Łopatę i Wołowiec, a wracamy tą samą drogą. Chcemy zobaczyć zachód z Kończystego. Powrót: Widok na Jarząbczy, po prawej Rohacze Główna grań Tatr. Kozice, Kończysty i Śnieżny księżyc. Nocne zejście do Trzydniowiańskiego to już formalność. Poniżej lekko się pogubiliśmy w okropnie przepadającym śniegu, ale udało się wrócić cało i zdrowo. Wyprawa była super, chociaż szkoda mi bardzo tego Wołowca...5 punktów
-
Witajcie ? Pod koniec zeszłego roku powiedziałem sobie,że wejdę na Kozi Wierch w zimie.Taki miałem założenie. Korzystając z wolnego w pracy i to w środku tygodnia,decyzja zapadła-Tatry.Prognozy były bardzo optymistyczne. Wyjechaliśmy w piątkę w nocy.Bezchmurne gwieździste niebo wprawiło nas w dobry nastrój.W Palenicy Białczańskiej byliśmy rano,akurat świtało. Ustaliliśmy,iż idziemy do Doliny Pięciu Stawów Polskich,a tam zdecydujemy.? Ruszyliśmy w stronę Wodogrzmotów Mickiewicza,a następnie Doliną Roztoki do schroniska.Zapowiadał się fajny dzień.Na szlaku cisza i spokój,a wokół biało.Do tego słońce nam przyświecało -ale mi się zrymowało? W drodze do 5ki spotkaliśmy tylko dwie osoby,zaś w samym schronisku było nas około dziesięciu.Zjedliśmy śniadanie i zapadła decyzja.Ja z kolegą idę idę na Kozi Wierch a reszta ekipy działa z aparatami na dole. Pogoda przepiękna:lekki mróz,delikatny wiaterek i piękne słońce. Zrobiliśmy kilka zdjęć na przy mostku i w drogę.Było bardzo twardo i ślisko ale w rakach ok. Szliśmy sobie spokojnie podziwiając dolinę z coraz to wyższych partii. I udało się?Zimowy Kozi Wierch zdobyliśmy.Siedzieliśmy sobie przy herbacie delektując się widokami.Było fantastycznie?? Zadowoleni zeszliśmy do schroniska na obiad i piwo.Do Palenicy wróciliśmy po ciemku.Reszta ekipy zrobiła piękne fotki i wszyscy zadowoleni wróciliśmy do domów.2 punkty
-
@vatra Podchodziłam bardzo powoli robiąc cały czas zdjęcia. Ta jedna została na szlaku i to nie ja ją wystraszyłam, ale niechcący mąż, upadł mu kijek. A byłam już prawie przy niej i sama jestem ciekawa, co działoby się dalej? Która zeszłaby ze szlaku, ja czy ona? ?2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Hala Gąsienicowa to chyba najczęściej uczęszczane przeze mnie miejsce w Tatrach ? Jaworzynką czy przez Boczań, nieważne- zawsze efekt jest ten sam. Mija się ławeczki na Przełęczy między Kopami i już za zakrętem wyłaniają się te groźne szczyty ze swym strażnikiem- Kościelcem ? Uwielbiam ten moment i nienawidzę zarazem, kiedy muszę wracać i wiem już, że kończąc fragment ze schodkami trzeba skręcić w lewo i trzeba się z nimi pożegnać. Hala jest takim miejscem, gdzie można przyjść, posiedzieć (ewentualnie poleżeć) cały dzień, po czym wrócić i człowiek będzie zadowolony. Zawsze można poszerzyć wycieczkę o Czarny Staw, bądź Zielone Stawki, można też zrobić pętlę przez Karb, pognać na Kasprowy lub też zagalopować się na bardziej ambitne i groźne szczyty. W Hali Gąsienicowej lubię też to, że widok stamtąd jest bardzo zróżnicowany- na lewo las, na wprost Tatry Wysokie ze swoją Królową Orlą, a na prawo początek Tatr Zachodnich, czyli widok jeszcze odmienny. Uroku dodają też te cudne chatki i różowe kwiaty pokrywające dolinę latem, a które jesienią również wyglądają niesamowicie. A dym z komina Murowańca daje oznaki, że ktoś tu żyje ? Niestety nie byłam nigdy zimą, ale bardzo chciałabym tam zawędrować pod koniec tego miesiąca ? Za to zdarzyło mi się być w nocy i wrażenie było jeszcze większe!2 punkty
-
Jeśli chodzi o optymalne połączenie gór, folkloru i ciszy nieskażonej (jeszcze) turystyką masową, to jak dla mnie prym wiodą Andy. Widoki są serio nieziemskie. Dominują wielkie przestrzenie, kolorowe płaskowyże i mnóstwo wulkanów - na niektóre można się wspiąć. Na trekkingi dla średniozaawansowanych polecam peruwiańskie Andy, z bazą wypadową w miejscowościach Huaraz lub Ayacucho. Można się tam dostać w ok. 8-12h rejsowym autobusem z Limy, w zal. od warunków na drodze i ilości przystanków. Polecam linię Cruz del Sur lub Ormeño (wygodne autokary - standard tej pierwszej często przekracza standardy europejskie: fotele rozkładane do pozycji leżącej, stewardessy serwujące obiad na pokładzie itp.). Z Huaraz warto wyskoczyć na krótki trekking np. do jezior Llanganuco. Leżą w cieniu potężnego masywu Huascaran (najwyższy szczyt Peru), więc aby zobaczyć turkusową wodę trzeba się zjawić przed określoną godziną (inna w zal. od pory roku). Po drodze endemiczne rośliny i zwierzęta (np. stada wikunii), lokalna kuchnia (np. świnki morskie z grilla) i ogólnie niski poziom komercji. Inne wycieczki w okolicach można łączyć ze zwiedzaniem ruin cywilizacji prekolumbijskich (inkaskich i wcześniejszych), można też obejrzeć z bliska lodowce (np. Pastoruri), a przede wszystkim zobaczyć jak żyją ludzie na zawrotnych (tj. 4500 m) wysokościach npm. Odnośnie zapobiegania/leczenia objawów choroby wysokościowej, warto pójść za radą lokalnych przewodników i mieszkańców tj: "come poquito, duerme solito" (w wolnym tłumaczeniu: "jedz mało, sypiaj sam/a"). Na dolegliwości żołądkowe pomaga napar z liści muña, obrzydliwa w smaku herbata "boldo" oraz liście koki (żute lub w formie naparu). Jeśli mam w planach przebywać w okolicach 4500 - 5000 m npm, próbuję zaopatrzyć się w aptece (istnienie tychże nie jest tam oczywiste) w tzw. "Oxyshot", czyli tlen w sprayu, którym czasem wspomagam się przed snem. Nie wolno przewozić go samolotem ale 1 aerozol zużywam średnio w 2-3 dni, więc rzadko kiedy coś zostało. Trzeba też pamiętać o ciepłym ubraniu "na cebulkę" - noce w Andach bywaja przeraźliwie chłodne. Ceny: najdroższy jest rzecz jasna przelot; bywają jednak promocje z europejskich portów lotniczych (zwł. z Madrytu). Na miejscu noclegi ok. 2x tańsze niż w Tatrach, jedzenie ok. 3x tańsze (oczywiście zależy gdzie i w jakich warunkach się śpi oraz co i gdzie się je). Pięknie jest od maja do września, najgorzej w styczniu i w lutym, bo można trafić na masakryczne deszcze, a co z tym idzie, lawiny błotne. Jest za to zdecydowanie taniej i bardziej pusto - kto co lubi ?2 punkty
-
Chyba kiedyś skutecznie udało mi się przekonać samą siebie, że w zimie w górach chodzić nie potrafię! Jeżeli wyszłam na Halę Kondratową i nie wpadła na mnie żadna lawina to powinnam posiadać jakiś stopień zimowej satysfakcji? i to już wystarczy! Tak było do czasu zanim znalazłam się na Forum Tatromaniaka. Teraz, siedząc wieczorami z filiżanką mojej ulubionej zielonej herbaty, przeglądam po sto razy wpisy i zdjęcia z zimowych wyczynów moich forumowych kolegów i koleżanek? Wreszcie za którymś nieziemsko pięknym zdjęciem i kolejnym super ciekawym opisem zimowej przygody z górami, zaczęła w mojej głowie pulsować myśl: właściwie dlaczego nie ja?! Dlaczego nie mogłabym przełamać swojego stereotypowego myślenia o zimowym chodzeniu po górach, zarezerwowanym tylko dla wybitnych?! Kto powiedział, że nie mogę wreszcie przekroczyć granicy swojego strachu przed lawinami, śliskimi szlakami i niespodziewanie obudzonymi niedźwiedziami?!? Nie muszę przecież zaczynać od Rysów, nawet nie od Kasprowego! Ale coś tak małego i sympatycznego jak Gęsia Szyja?! Dlaczego nie?! I w taki oto sposób, we wczorajszy słoneczny poranek, znalazłam się na Rusinowej Polanie i bez wahania ruszyłam w górę na Gęsią Szyję. Jak się później okazało, szlak był dziecinnie prosty a ja, podziwiając bajeczne widoki, rumieniłam się od słońca i wstydu, że jestem tutaj dopiero pierwszy raz. Pierwszy ale nie ostatni! Moja przygoda z zimowymi Tatrami dopiero się rozpoczyna i mam nadzieję że pozwoli mi przekroczyć kolejne granice strachu i stereotypy myślenia, które niejednokrotnie sama sobie wyznaczyłam. Oczywiście z zachowaniem zdrowego rozsądku bo przecież jakiś marudny miś naprawdę może się obudzić w środku zimy!?1 punkt
-
@vatra Czytałam ostatnio, że na jesieni wcale nie było mało tych kózek, jednak wiadomo, że w zimę jest największa ich śmiertelność. Na razie radzą sobie dobrze ?1 punkt
-
W styczniu rezerwowałam w Murowańcu na lipiec bez większych problemów i nawet miałam wybór ilu osobowy pokój ? W Piątce zawsze rezerwuję rok wcześniej, może z racji tego, że biorę pokój dwuosobowy, a ten jest oblegany. W Chochołowskiej raczej nie ma problemu z pokojami, tak samo w Morskim Oku, albo mam szczęście ?1 punkt
-
Tatromaniaczki nie chodzą poza szlakiem? Zawsze sądziłam, że kozice górskie są płochliwe i raczej uciekają na widok zagrożenia jakim jest człowiek! Ciekawe jak w tym roku przetrwają zimę bo podobno w zeszłym roku wiele zginęło.1 punkt
-
@Anna M. I co, musiałaś ustąpić?? Kozice są śliczne! Chyba przyzwyczaiły się do obecności ludzi na szlaku i może dlatego nie uciekają.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@karpasani Piękne zdjęcia i przepiękne widoki! Zapewne byłeś na Kozim i w lato. Jak porównałbyś obydwa wejścia, które trudniejsze? Wiem, że zimą nie zawsze oznacza trudniej, ale jak jest tutaj, w wypadku Koziego?1 punkt
-
1 punkt
-
@Lavinka Byłam w dolinie latem, jesienią i zimą. O każdej porze roku jest piękna i za każdym razem inna. W lipcu mam zarezerwowany w Murowańcu nocleg i mam nadzieję, że uda mi się zobaczyć to rozgwieżdżone niebo nad doliną ? Lavinka, to prawda, co napisała @Agunia, nawet szlak z Brzezin jest lepszy niż latem, gdyż nie ma tych kamoli. Chociaż jest trochę nudny, większość przez las ?1 punkt
-
Może za szybko chodzisz? ? Ja chodzę wolno i pamiętam przynajmniej jedno miejsce z fioletowymi kwiatami (i owadami) oraz drugie, z nieśmiałą panoramą na góry - jak znajdę fotki to wrzucę.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Każdy pasjonat ma taki moment, w którym dochodzi do wniosku, że dana aktywność jest tą, której chce się poświęcić, bez której nie może żyć. Nie inaczej jest z górami, nikt z tą miłością się nie rodzi, przychodzi ona z czasem, zostając na zawsze. Zapewne każdy z Was pamięta taki moment, wyjazd, który wszystko zmienił, który zaowocował masą wspomnień i pięknych widoków z wielu kolejnych wyjazdów. Ja cofnę się wstecz niby niedaleko, bo do września 2017. Półtora roku wcześniej zameldowałem się w górach po raz pierwszy od dawien dawna, wtedy nie zdając sobie sprawy, jak bardzo mnie to wciągnie. Po jednodniowych wizytach w Dolinie Pięciu Stawów, na Hali Gąsienicowej, na Kasprowym przez Myślenickie Turnie oraz na Sarniej Skale przyszedł czas na dłuższy wypad ze znajomymi. Wtedy jeszcze niewiele wiedziałem o Tatrach, niewiele też miałem zaplanowane, ot, pójdziemy przed siebie. Te 4 dni spędzone na szlaku okazały się jednak jednym z najlepszych wyjazdów w tamtym roku a konkurencja była spora, bo odwiedziłem wtedy kilka krajów europejskich, byłem też po raz pierwszy w Afryce i Azji…góry mają jednak moc ? Gdy teraz wracam do tych chwil to z uśmiechem wspominam, jak długa i męcząca wydała mi się wycieczka na Kopieniec Wielki przez Nosal… …Jak pełna pozytywnych emocji była wyprawa na Halę Gąsienicową i Czarny Staw Gąsienicowy, nad brzegami którego zamarzyło mi się wejść na Kościelec, co uczyniłem po raz pierwszy i na razie jedyny, lecz nie z ostatni z pewnością, rok póżniej... …Jak będąc pewnym trasy poprowadziłem ekipę na Kasprowy, lądując w końcu na Kalatówkach (to dobrze pokazuje skalę tego, jak słabo kojarzyłem wtedy Tatry) ? wracać się nie chciało, więc skończyliśmy na Giewoncie, stykając się po raz pierwszy z łańcuchami, były chwile grozy wśród znajomych, choć mi się bardzo podobało, dużym plusem był fakt, że było dość późno i na szczycie spotkaliśmy dosłownie dwie osoby, super! …Jak ledwo idąc (teraz zakwasów nie miewam, wtedy było zgoła inaczej) wybraliśmy się na Morskie Oko, jak w okolicy Włosienicy damska część wycieczki dostałą takiej mocy, że nie było mowy o dojściu do schroniska i powrocie, odwiedziliśmy więc Czarny Staw pod Rysami, takiej ciszy i spokoju dawno nie doświadczyłem…jak wracając i patrząc na Mięgusze obiecałem sobie, że będę w Tatrach duuużo częściej…1 punkt
-
@Lavinka, koniecznie wybierz się zimą ? Nawet szlak prowadzący drogą jezdną jest zimą jakby lepszy, bo nie ma kamieni ?1 punkt
-
To nie mogłeś być Ty, gdyż ja spytałam tych ludków, czy mają latarki i coś cieplejszego. Odpowiedź brzmiała nie ? To było 12.09.20181 punkt
-
1 punkt
-
Może nie chodzi o Tatry ale tym razem moje rodzinne Bieszczady- warunki są bardzo trudne, na połoninie wiatr dochodzi do setki czy momentami ją przekracza, mogą występowac zamiecie śnieżne, wczoraj chłopcy z GOPR mieli problem żeby dotrzeć do turystów mimo świetnego przygotowania i sprzętu na trudne zimowe warunki. Wszelkie wycieczki do Bieszczad w tym tygodniu stanowczo odradzam, o to samo równiez apeluja GOPR-owcy ?1 punkt
-
1 punkt
-
Cześć. Ja nigdy nie rezerwowałem noclegów w schroniskach i czasem w sezonie w weekend dostałem nawet łózko :) Ogólnie żeby mieć pewne łóżko czy pokój to naprawdę odległa przyszłość. Tak z partyzanta w sezonie to może się coś w trafić wolnego na kondratowej, na hali ornak czy w morskim oku (tu trafiłem łóżko w lipcu w nowym schronisku w czwórce :D). Na początku grudnia z piątku na sobotę bez problemu miałem 2 łóżka w Roztoce bez rezerwacji. Zimą w niepogodę dostaniesz się (czyt. prycze) praktycznie wszędzie z wyjątkiem piątki i murowańca (tu nigdy nie spałem). Chociaż w piątce wolę materace na górze, wygodniejsze i klimatycznie. Zależy też kiedy planujesz przyjechać i jakie trasy przejść. Zimą poza weekendem moim zdaniem wszędzie coś znajdziesz poza hotelem na hali gąsienicowej. Nawet jak nie ma łóżka to na podłodze też idzie się dobrze wyspać. A najlepiej to podzwonić po schroniskach i popytać o interesujący Cię termin. Możesz gwarantować, że będziesz/będziecie na pewno, że to wasze marzenie spać w schronisku i że płacisz z góry to coś znajdą :P1 punkt
-
1 punkt