Fibi Opublikowano 15 Czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 15 Czerwca 2020 (edytowane) Polana Huciska-Polana Chochołowska-Grześ-Rakoń-Wołowiec-Łopata-Jarząbczy Wierch-Kończysty Wierch-Trzydniowiański Wierch-Dolina Jarząbcza-Schronisko w Dolinie Chochołowskiej-Siwa Polana Jarząbczy Wierch był moim ostatnim nieodwiedzonym szczytem po polskiej stronie Tatr Zachodnich(no, dobra jeszcze został nieszczęsny Giewont) Ale z której strony go ugryźć, by było to jak najmniej bolesne? Otóż z żadnej, gdyż Jarząbek usytuowany jest w takim miejscu, że z każdej strony na niego daleko. Trzeba po prostu wstrzelić się w jakiś dzień ze stabilną pogodą, najlepiej by był to dzień czerwcowy(czytajcie: długi). No i taki dzień nadarzył się 06.06.2020. Ponieważ należę do forumowego klubu "nienawidzę Chochołowskiej", zawsze staram ją sobie skrócić traktorem, przynajmniej w jedną stronę. I tak to o godzinie 8 z minutami wsiadamy na przyczepę, która kilkanaście minut później wypluwa nas na Polanie Huciska. Stąd do schroniska jest około godzinki drogi. Przy schronisku(nie wchodzimy do środka, szkoda czasu) robimy pierwszy odpoczynek po czym ruszamy na Grzegorza szlakiem żółtym(zielony to w dolnej części potok błota, w górnej prawie pełnia zimy-stan na 06.06) Idzie mi się jakoś wybitnie ciężko i przed Grzesiem prawie wypluwam płuca. Chyba, kurde nie dam rady Na Grzesiu jedzenie picie, fotki i siły wracają. I jeszcze ludzie mówią, że podobają im się kolor moich spodni więc humorek mam dobry Szlak Grześ-Rakoń-Wołowiec był jednym z pierwszych jakie przeszłam w Tatrach i z wycieczki sprzed 8 lat zapamiętałam, że odcinek od Grzesia do Rakonia to płaska i szeroka autostrada. Tymczasem jakieś mniejsze górki i dołki się zdarzają. Na podejściu na Rakoń znów wypluwam płuca i marudzę. Ale odkrywam też przyczynę niedyspozycji- targam w plecaku jakieś półtora kilo żelastwa(dla takiego kurdupelka jak ja 1,5 kg na pleckach to dużo). Przypadkowo idę jednak z tragarzem(czytajcie: z towarzyszem moim górskich i nie tylko wędrówek). Tragarz proponuje, że zabierze ode mnie te cholerne raki(on swoich ze sobą nie brał). Noo, tak to mogę iść Jetem na siebie trochę zła, bo jak zwykle trzęsę portkami, bo komunikaty, że w wyższych partiach zima. Tymczasem warunki na szlaku były prawie letnie. Miejscami tylko trafiał się jakiś płat śniegu, zwykle zupełnie bezproblemowy do przejścia. Na podejściu na Wołowiec już nie wypluwam płuc, bez zbędnego balastu idzie mi się o wiele lżej. Na szczycie obowiązkowa przerwa na podziwianie widoków. Zwykle przed wycieczką czytam opisy innych osób, tym razem nie było inaczej. No i przez te opisy ogromnie bałam się zejścia z Wołowca- miał być niekończący się piarg na którym nie idzie ustać na dwóch nogach. Tymczasem szlak został wyremontowany i obecnie wygląda tak: Ja wiem, że te jutowe worki są tu jakby od czapy, dziwnie to dość wygląda...Ale jak szybko i wygodnie się po nich schodzi! Szlak okazał się najciekawszy właśnie na odcinku Wołowiec-Łopata. Idzie się tutaj wąską granią, i jak na standardy Tatr Zachodnich to jest tu całkiem przepaściasto. Czasem musiałam powiedzieć sobie dla świętego spokoju "nie patrz w dół". Zarejestrowałam też ze 2 trudniejsze technicznie miejsca, ale tak naprawdę to łatwe Przede wszystkim droga jest fenomenalna widokowo. Rohacz Ostry z tej perspektywy prezentuje się jak Matternhorn : Wierzchołek Łopaty trawersuje się po słowackiej stronie(czy to teraz legalne??), ale my jesteśmy czasem sieroty i oczywiście przegapiamy znak i pakujemy się na grań po jakiś niewygodnych, mokrych skałach. W końcu udaje się odnaleźć właściwą ścieżkę: Najgorsze dopiero przed nami. Jarząbczy Wierch(a w zasadzie wejście na niego) z okolic Niskiej Przełęczy prezentuje się niezwykle dołująco W rzeczywistości jednak nie jest takie złe. Szlak jest dość wygodny, z równych kamiennych schodków, więc myślę, że całkiem dobrze się tędy schodzi(ja akurat lubię zejścia typu schodkowego, nie lubię takich stromych "równi pochyłych", szczególnie jak są przysypane piargiem). Trochę trzeba się jednak wysilić, po raz ostatni tego dnia wypluć płuca i oto jesteśmy na Jarząbczym. Z którego widoki są bardzo przyjemne: Oczywiście znów długa przerwa, w takim tempie to my na parkingu będziemy o 23. Ale kto by się tym przejmował. Dalsza droga to już w zasadzie miły spacerek po grani, po tej stronie jest nieco więcej śniegu, ale przeważnie w płaskich miejscach. Odcinek od Kończystego do Trzydniowiańskiego jest nam już znany z wycieczki na Starego Robota 5 lat temu, toteż nie zachwycamy się już jakoś bardzo Wierzchołek Trzydniowiańskiego mijamy bokiem, bo się da, po czym schodzimy w stronę Doliny Jarząbczej, którą również jeszcze nigdy nie szliśmy. Na początku jest stromo(worki jutowe już się trochę zdezelowały na tym odcinku) więc marudzę Pod koniec zejścia zaczynają już bardzo boleć mnie stopy więc marudzę nieco bardziej Jestem też głodna, skończyła nam się woda i w ogóle spadły wszystkie nieszczęścia. Ale najgorsze jest to, że nasz szlak nie kończy się tuż przy schronisku. Trzeba kawałek się cofnąć i podejść na górkę. Jakieś pięć minut, ale to o pięć za dużo Daleko jeszcze? W schronisku, ku utrapieniu innych turystów zdejmuję buty Za to piwko i schabowy po takim spacerku smakują jak ósmy cud świata. Siedzimy tu jakąś godzinkę, no ale w końcu trzeba zejść. O ile do Hucisk idzie mi się w miarę dobrze, to już ostatni, asfaltowy odcinek Doliny Przekletej, tfu, Chochołowskiej jest prawdziwym pasmem udręki. W końcu jednak doczłapujemy do samochodu i tak kończy się nasza wycieczka. Tatry nas nieco sponiewierały, ale tego było nam trzeba! Do zobaczenia lub przeczytania Edytowane 15 Czerwca 2020 przez Fibi pomyłka w tytule 13 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Mnich Admin Opublikowano 15 Czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 15 Czerwca 2020 @Fibi - świetna relacja. A kolor spodni rzeczywiście zacny 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Zośka Opublikowano 15 Czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 15 Czerwca 2020 @Fibi bardzo fajnie się czyta a fotki też super 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
vatra Opublikowano 15 Czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 15 Czerwca 2020 @Fibi Bardzo ciekawa i zachęcająca ta Twoja relacja, super! 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 16 Czerwca 2020 Autor Udostępnij Opublikowano 16 Czerwca 2020 @Mnich Moderator @Zośka @vatra dziękuję Wam za miłe słowa Zapomniałam o jednym ważnym spostrzeżeniu. Szlak jest dość mało uczęszczany, szczególnie na odcinku Wołowiec-Jarzabczy. Po prostu nikomu się chyba nie chce tak daleko chodzić. Spotkaliśmy może 5 osób, a była sobota i pogoda żyleta. Także polecam, jeśli szukacie w górach spokoju. 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 16 Czerwca 2020 Autor Udostępnij Opublikowano 16 Czerwca 2020 4 godziny temu, Luk_ napisał: najgorszy fragment całej trasy to ta chora Dolina Chochołowska Niech ją w końcu TPN zburzy, przebuduje, bądź zamknie, żyć się nie da! Podpisuję się obiema ryncami! Może jakąś petycję napiszemy do tych ośmiu wsi, czy jak to się tam nazywa? 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gieferg Opublikowano 16 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 16 Lipca 2020 (edytowane) Cytat Jarząbczy Wierch był moim ostatnim nieodwiedzonym szczytem po polskiej stronie Tatr Zachodnich Mi teraz też już tylko on został i zastanawiam się jak to ogarnąć, bo żona ze Starego Robota przez Chochołowską wracała ze łzami w oczach, a tam jest jeszcze dalej w dodatku jak już mam tam iść to wypadało zaliczyć z Raczkową Czubą/Jakubiną w komplecie bo inaczej czułbym spory niedosyt... Cytat Starorobociańskiego czy Bystrej jest to, że z każdego miejsca do nich daleko, przez co ludzi na szlaku jest mało. Byłem dopiero co na Starym Robocie - ludzi było sporo, szczególnie na szczycie, gdzie trafiła się jakaś wycieczka ale nawet i bez niej było dużo... Cytat e jutowe worki są tu jakby od czapy, dziwnie to dość wygląda...Ale jak szybko i wygodnie się po nich schodzi! Były całe? Przedwczoraj schodziłem z Kończystego i spora część była rozwalona/rozsypana. Tragedia, tak wizualnie jak i pod względem wygody. Kolana jeszcze czuję. Edytowane 16 Lipca 2020 przez Gieferg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 16 Lipca 2020 Autor Udostępnij Opublikowano 16 Lipca 2020 9 godzin temu, Gieferg napisał: żona ze Starego Robota przez Chochołowską wracała ze łzami w oczach Łzy w Chochołowskiej są mi znane 9 godzin temu, Gieferg napisał: jak już mam tam iść to wypadało zaliczyć z Raczkową Czubą/Jakubiną w komplecie bo inaczej czułbym spory niedosyt... Ja nie byłam i niedosytu nie mam. Na Raczkową Czubę kiedyś pójdę, ale przez grań Otargańców. To me wielkie tatrzańskie marzenie 9 godzin temu, Gieferg napisał: Były całe? Przedwczoraj schodziłem z Kończystego i spora część była rozwalona/rozsypana. Tragedia, tak wizualnie jak i pod względem wygody. Kolana jeszcze czuję. Całe były na zejściu z Wołowca w stronę Łopaty. Bo tam prawie nikt nie chodzi. A w tych miejscach gdzie jest duży ruch(Kończysty, Trzydniowiański) to rzeczywiście są zdegradowane, ale to chyba był taki zamysł od początku- ma się to zdegradować i zlać z otoczeniem. A kolana to ja czuję po każdym zejściu "schodowatym", niezależnie czy schody są zrobione z kamieni, drewna czy worków 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gieferg Opublikowano 16 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 16 Lipca 2020 Ja jednak wolę schodzić po konkretnych kamieniach niż jakiejś rozsypanej ziemi na której mam nieustanne wrażenie, że zaraz zaliczę glebowanie, nie mówiąc już o tym, że te rozwalone worki wyglądają paskudnie, zwyczajnie szpecą te szlaki i jak dla mnie nie wygląda to jak zlewanie się z otoczeniem tylko rozpiździel na placu budowy. Może i taki był zamysł, ale jak dla mnie kompletnie chybiony. Grań Otargańców owszem, chętnie, ale o tym się pomyśli jak już zabiorę się na poważnie za Tatry Słowackie (na razie tylko Bystra). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jaaga76 Opublikowano 16 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 16 Lipca 2020 Dnia 16.06.2020 o 11:33, Luk_ napisał: .... najgorszy fragment całej trasy to ta chora Dolina Chochołowska Niech ją w końcu TPN zburzy, przebuduje, bądź zamknie, żyć się nie da! I znowu marudzicie.... może to tylko wina/piwa zbyt mało 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jaaga76 Opublikowano 16 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 16 Lipca 2020 @Fibi super opis, a nasz "Matternhorn" - genialne ujęcie . Chciałabym pod koniec września traskę powtórzyć, ale boję się że dnia mi nie starczy. Jak czasowo Tobie poszło? 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 17 Lipca 2020 Autor Udostępnij Opublikowano 17 Lipca 2020 (edytowane) @Gieferg Ja właśnie też mam trochę wrażenie, że zamysł jakiś był, ale efekt to tak nie bardzo.... Wydaje mi się, że te worki po zniszczeniu miały stworzyć takie naturalne schodki, tymczasem stworzyły równię pochyłą z małymi kamyczkami. I podobnie jak Ty bałam się gleby w tych najbardziej stromych miejscach. Natomiast tam gdzie worki były całe szło mi się naprawdę wygodnie. W porównaniu z zejściem z Rysów na słowacką stronę, albo ze Sławkowskiego, to zejście po tych jutowych dziwolągach było naprawdę komfortowe. @jaaga76 Czasowo to się ze mną nie ma co porównywać, bo ja bardzo wolno schodzę- jak idę w dół w miejscach gdzie jest stromo, to mnie wszyscy wyprzedzają. Wycieczka wg. mapy miała zająć 11 godzin i 45 minut. Nam zajęła jakieś 13, bo mieliśmy godzinną przerwę na obiad w schronisku, dosyć długie przerwy na podziwianie widoków robiliśmy na każdym szczycie, no i ja swoimi ślamazarnymi zejściami zmarnowałam z godzinkę w skali całego szlaku. Reasumując na pewno da się szybciej i spokojnie da się wyrobić we wrześniu przed zmrokiem. A gdyby ilość piwa/wina w schronisku była wystarczająca, to Chochołowską można przejść z czołówką. Może po ciemku będzie nawet ciekawiej Edytowane 17 Lipca 2020 przez Fibi błąd 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gieferg Opublikowano 17 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 17 Lipca 2020 Wydaje mi się, że te worki po zniszczeniu miały stworzyć takie naturalne schodki, tymczasem stworzyły równię pochyłą z małymi kamyczkami. Dokładnie tak to wygląda. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Mateusz Z Opublikowano 18 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 18 Lipca 2020 (edytowane) Fibi, świetna relacja. Wejście na Jarząbczy to nie lada wyczyn kondycyjny, kawał góry Też niestety będąc tam również nie zdobyłem Raczkowej Czuby, ale będzie jeszcze okazja. I pytanie, kiedy ten nieszczęsny Giewont?? (Osobiście polecam zimową porą). Edytowane 18 Lipca 2020 przez Mateusz Z 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 18 Lipca 2020 Autor Udostępnij Opublikowano 18 Lipca 2020 (edytowane) Dnia 18.07.2020 o 10:35, Mateusz Z napisał: Dnia 18.07.2020 o 10:35, Mateusz Z napisał: . I pytanie, kiedy ten nieszczęsny Giewont?? (Osobiście polecam zimową porą). Miał być w Boże Ciało. No ale było mokro po deszczu, zapowiadali burzę, no i trochę się tłumów bałam, chociaż na Przełęczy Kondrackiej byłam chyba już o 7.30 No ale jakoś nabrałam złego przeczucia i poszłam na Kopę po raz czwarty w życiu. A zimą to chyba nie, bo ja zimowy cienias jestem. Zejście z Czarnego Stawu pod Rysami w lutym to było traumatyczne przeżycie Edytowane 19 Lipca 2020 przez Fibi złe cytowanie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jaaga76 Opublikowano 19 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 19 Lipca 2020 Dnia 17.07.2020 o 17:29, Fibi napisał: @jaaga76 Czasowo to się ze mną nie ma co porównywać, bo ja bardzo wolno schodzę- jak idę w dół w miejscach gdzie jest stromo, to mnie wszyscy wyprzedzają. Wycieczka wg. mapy miała zająć 11 godzin i 45 minut. Nam zajęła jakieś 13, bo mieliśmy godzinną przerwę na obiad w schronisku, dosyć długie przerwy na podziwianie widoków robiliśmy na każdym szczycie, no i ja swoimi ślamazarnymi zejściami zmarnowałam z godzinkę w skali całego szlaku. Reasumując na pewno da się szybciej i spokojnie da się wyrobić we wrześniu przed zmrokiem. A gdyby ilość piwa/wina w schronisku była wystarczająca, to Chochołowską można przejść z czołówką. Może po ciemku będzie nawet ciekawiej @Fibi dzięki. Będę startować ze schroniska w Chochołowskiej, więc siłą rzeczy mam 3 godziny mniej. Obym tylko z pogodą trafiła... 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.