Skocz do zawartości

Tatratea i Kofola ;)


Fibi

Rekomendowane odpowiedzi

Ahoj!

Wreszcie znalazłam chwilę by wyspowiadać się z tegorocznego pobytu w Tatrach 😉 Pogoda udała się znakomicie, dzięki czemu udało się przejść 2 bardzo długie szlaki, jednemu z nas(ale nie mi) udało się zdobyć bardzo konkretny szczyt pozaszlakowy, oraz kilka szlaków krótszych. Nastąpił też jeden wycof, ale nie można mieć wszystkiego. Relację podzielę na 3 części, co by się zdjęcia zbyt długo nie ładowały 😉

Sobota- Tatrzańska Magistrala od Łomnickiego Stawu do Chaty Zamkovskiego.

Plany na początek urlopu były trochę inne. Wycieczka miała mieć większy skład(my oraz @vatra i @Krzysiek Zd), cel miał być bardziej ambitny- Lodowa Przełęcz, niektórzy się nawet na jakieś Baranie Rogi napalali, ale w ostatniej chwili popsuły się prognozy- w sobotę po południu ma padać, a w niedzielę to już totalna pogodowa klęska. Wymyślamy zatem krótszą wycieczkę- do tego przejścia zainspirowała mnie kiedyś @Zośka mówiąc, że to najładniejszy odcinek Magistrali. Cóż, zaraz sami sprawdzimy. Jedziemy do Łomnicy elektriczką(bo mieszkamy chwilowo w Nowej Leśnej) i startujemy zielonym szlakiem.

nl1.jpg.1f0681f5a38685618bf35fed91b08ee7.jpg

Początek szlaku raczej niczym się nie wyróżnia, jak to zwykle początki. Za to w dalszej części jest stromy, nieciekawy i jeszcze można sobie wybić potykając się o kable 😉nl2.jpg.60059f8ab463c734370094062a7073df.jpg

nl3.jpg.71431e845aaa45d94247ab4e10e25e06.jpg

Po jakimś czasie mordęgi dochodzimy do skrzyżowania zielonego szlaku z Magistralą. Tu robimy sobie przerwę na jedzenie, picie i podziwianie Łomnicy

nl4.jpg.e40fba365b314ebf150e170f8f2ad08c.jpg

Możemy w pięć minut dojść do Łomnickiego Stawu, ale chyba nam się dzisiaj nie chce. Skręcamy od razu na Magistralę. Na której uświadamiam sobie, że jej jednak nie lubię- widoki są takie sobie, bo głównie na słowackie pola i niższe górskie pasma, Tatry zaś pokazują się z rzadka.

nl5.jpg.9a76cbfd41abdc2e66690ee488bcafd4.jpg

Najciekawszym miejscem na szlaku jest Łomnicka Vyhliadka, ale dziś widok nieco zachmurzony.

nl6.jpg.9b8328cbe83f149acb6af09ff3fef0a5.jpg

Od tego miejsca jest już blisko do schroniska , o czym świadczy poziom wyślizgania kamieni 😛

Pogoda jest może taka sobie, ale czego nie widać na zdjęciu jest strasznie duszno a momentami wręcz gorąco, a my się akurat dziś naubieraliśmy jak na Syberię. W Chacie Zamkovskiego marzymy zatem o zimnej Kofoli.

nl7.jpg.31e63a2fe1ba9ae5c113b82f79b5fe56.jpg

Schronisko jest w remoncie, ale działa zewnętrzny bufet, restauracja oraz wychodek. Natychmiast korzystamy z zimnej Kofoli i z wychodka też 😉

Po dość długiej przerwie w schronisku schodzimy szlakiem, który nazywam "wykręcacze kostek", jednak tym razem nie daje mi się aż tak bardzo we znaki jak poprzednio.

nl8.jpg.1616d2e5eaff7bf90e8eb9164f5e9d8f.jpg

Jeśli ktoś miał jeszcze złudzenia, że na Słowacji jest cisza, spokój i pustki, to przy Wodospadach Zimnej Wody może spokojnie się z tymi złudzeniami pożegnać. Hordy trampkowiczów jak na Moku, albo gorzej. Nie chce nam się schodzić przez Hrebienok więc idziemy żółtym szlakiem do Tatrzańskiej Leśnej. Tu hord już nie ma a sam szlak bardzo malowniczy.

nl9.jpg.a97924939e1dca66c83e2e96d5df4bf1.jpg

nl10.jpg.281e9bb691dac6ca80415df0afaad990.jpg

Kiedy dochodzimy do stacji elektriczki zaczyna padać deszcz. Może się jakoś szczególnie nie zmęczyliśmy, ale na rozgrzewkę w sam raz 😉

Niedziela- leje i grzmi, jedziemy do Popradu po Tatratea I Kofolę 😄

Poniedziałek

Lodowa Przełęcz

Przejście w poprzek Tatr przez najwyżej położoną przełęcz dostępną szlakiem marzyło mi się od dawna, ale zawsze coś stało na przeszkodzie- pogoda, zerwany po ulewach mostek i zamknięty szlak, covidove ograniczenia, potem znów pogoda. Ale co się odwlecze....

No i tak pewnego wrześniowego poranka pakujemy się do pierwszego porannego autobusu w Nowej Leśnej. Przed 7(dosyć późno jak na tak długi szlak, ale co tam, ostatnią elektriczkę mamy o 22.56 :P) jesteśmy w Jaworzynie. Dość żwawym krokiem startujemy, bo zimno.

nl11.jpg.c9cfd6f278d6b828f3a704d9556c8ad7.jpg

Dolina Jaworowa jest błotnista po opadach deszczu, totalnie dzika i bezludna( boję się misia 100 razy bardziej!) a przede wszystkim  bardzo piękna.

nl12.jpg.f8da6bb3d49164d725a025271b296854.jpg

nl13.jpg.234e3d7029e8e00acc822836fa32e90c.jpg

Ale też ciągnie się w nieskończoność. Owszem, można się tym pięknem napawać, ale trzeba się wdrapać prawie na 2400 npn. To kiedy to podejście nastąpi?

Podejście owszem jest:

nl14.jpg.0d1188a89cf9bb196af5d76119edd836.jpg

I to całkiem wygodne. Gdzieś w górnej części schodów robimy sobie popas, ale jest tak zimno, że zbyt długo nie wytrzymujemy(nie idzie nam dogodzić, ostatnio było za gorąco 😛

 O dziwo to Seba jest tym razem tym bardziej marudnym, strasznie na to zimno narzeka, ale ja mu robię wykład:

- A na jaką przełęcz idziemy?

- Lodową!

-A jaka tam jest pod nią dolinka?

-Lodowa!

- a stawek?

-Lodowy?

No to jakim cudem miałoby być tam ciepło ? 😉

My tu gadu gadu, a tymczasem poprawia nam się pogoda:

nl15.jpg.eb8306ace0406587982a0376e3f771b9.jpg

Końcówka podejścia jest dość krucha, więc założyliśmy sobie kaski, bo parę osób już schodzi.

nl16.jpg.c692250034944825b089bbe2ebea9a14.jpg

Po długaśnym spacerze ja już widzę przełęcz, już jestem w ogródku, już witam się z gąską(nawet widzę już zwisający łańcuch do zejścia!), tymczasem mąż mój docierający do celu jakieś 2 minuty po mnie oświadcza:

Strasznie się dziś wleczemy! Bo to jeszcze nie jest Lodowa Przełęcz! To jakieś Sedielko!

🤣

Coś mu się pomerdało, przez te słowackie nazwy.

nl17.jpg.a2fa31f23100c6c606bdcc3f30d0ad67.jpg

 

Na przełęczy pijemy Kofolę zwycięstwa, ale zostaje nam ponad pół butelki, bo strasznie zimno jest nadal(chociaż po tej stronie gór świeci słońce), a Kofola jest z lodówki jaworowej.

nl18.jpg.f5483dcf3b303eedc99eaf80ad01e661.jpg

Teraz nastąpi najgorsze. Trzeba zejść po łańcuchu. Nie mam w tym za dużo doświadczenia, bo szlaki raczej planuję tak by łańcuchami wchodzić a nie schodzić. No ale tym razem wygodniejszy logistycznie był marsz w stronę "domu". Najgorzej, że trzeba zejść tyłem, do czego w ogóle nie mam przekonania, ale miejscami jest za stromo na zejście przodem. No to godzę się z losem, i akurat jak już zaczęło mi się podobać schodzenie tyłem, to się łańcuch skończył 😛 Dla bojących się którzy jeszcze nie byli powiem, że ekspozycji tam żadnych nie ma, w przepaść nie da się spaść.

Po krótkim odcinku z łańcuchem schodzimy po stromych piargach.

nl19.jpg.e52b39a46b0219ab761ab9282fe442ac.jpg

Ludzie w "internetach" bardzo narzekają na degradację drewnianych schodów, ale w rzeczywistości wcale nie jest tak źle i nam schodziło się po nich bardzo wygodnie.

O, już zeszliśmy:

nl20.jpg.37ecd72b7cbe57dffad5eb7283132e17.jpg

Najtrudniejsze(choć wcale nie trudne) za nami. Spacerujemy w stronę Teryho Chaty. Lisek tylko czeka na czyjąś kanapkę z plecaka:

nl21.jpg.87019942dd09b0c45bb1fdf2ae2d8701.jpg

My podziwiamy widoki:

nl22.jpg.5bbafef458fcc3e1a9fe5aba9806fa2c.jpg

I jakoś tak niespodziewanie wyrasta przed nami łańcuch:

nl23.jpg.b66c8ebb9d47aa5ccf366a445d8ab2db.jpg

Ale przy dobrych warunkach jakoś nie jest specjalnie potrzebny.nl24.jpg.0d8b7ed9f6dfb4f8949c76ce112455d9.jpg

Wreszcie dopadamy schronisko! Strasznie jesteśmy zmarznięci, więc nosiczki czaj, to jest miód na nasze serca i żołądki. Nie wiem czy akurat herbata w Terince jest aż tak dobra, czy był to efekt zimna i zmęczenia. Marudzimy tak z 45 minut przy herbatce, w końcu trzeba zejść.

Nie wiem dlaczego, ale zejście z Terinki juz po raz drugi zajmuje mi o wiele więcej czasu niż te mapowe, chociaż schodzi się tam całkiem dobrze. No, ale jakieś to takie długie i mozolne.

nl25.jpg.fe61d9e9e995b24f812758b554cefffb.jpg

nl27.jpg.bcf1f70eb8c4236061870dd94277b2e2.jpg

nl26.jpg.6ab30702abf1b5dfa807e72e3c2ccc79.jpg

W Chacie Zamkovskiego robimy dłuższą przerwę(może stąd takie ślamazarne zejście :P) ponieważ poza łańcuchami, piargami, i długością szlaku czeka nas jeszcze jedna trudność: wykręcacze kostek! Tym razem idę rzeczywiście wolniej niż poprzednio, ponieważ mam w nogach więcej kilometrów.

nl28.jpg.b3cece693ea79c268cc0c92af7a0f943.jpg

Końcówka upływa nam na marudzeniu jak bardzo bolą nas stopy i mamy już tego dość, czyli klasyk 😉

W Smokovcu idziemy na pizzę i musimy być bardzo głodni i zmęczeni, ponieważ cebula wydaje nam się najpyszniejszą rzeczą na świecie.

Jutro trzeba będzie odpocząć, ale że ma być pogoda, to na krótką wycieczkę pójdziemy.

CDN.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  • Lubię to ! 13
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wtorek

Batyżowiecki Staw

Po Lodowej Przełęczy byliśmy trochę zmęczeni i przede wszystkim chcieliśmy dłużej pospać. Dlatego, pomimo lampy nie planujemy dziś niczego ambitnego. Takim sposobem na szlaku jesteśmy dopiero przed 11 😄

Wymyśliłam, że pójdziemy żółtym szlakiem z miejscowości Vysne Hagi, przejdziemy się kawałek magistralą i innym żółtym szlakiem zejdziemy do Tatranskiej Polianki. Po wyjściu z elektriczki mamy pewne problemy z odnalezieniem szlaku, ale w końcu jest.

nl29.jpg.18e9737414a4c55a15565c477c20e09d.jpg

Początek jest lajtowy i idzie się całkiem przyjemnie.

nl30.jpg.6a8543466674eeae8dd90a3b5477fc25.jpg

Za to wyżej jest już znacznie gorzej. Szlak jest zarośnięty, bo chyba nikt nim nie chodzi, a kamienne schody są bardzo wysokie i niezbyt wygodnie się po nich idzie. Oczywiście się wleczemy. Ja marudzę- normalka 😉

nl31.jpg.8ef952898a882208b1e344a69cdf7107.jpg

 

Wreszcie jesteśmy nad stawem, ale wyjątkowo mało zdjęć mamy z tej wycieczki.

nl32.jpg.d3f5b36bc6660e3965e0fe2a29e22083.jpg

To znaczy zdjęcia jakieś są, ale one są do niczego- Seba po prostu fotografował domniemane ścieżki na Gerlach i Kończystą.

nl33.jpg.2da5cb158c7e4cb32e53520c333a1d83.jpg

Nad Stawem siedzimy bardzo długo, bo i nigdzie nam się dziś nie spieszy.

W końcu schodzimy Magistralą. Znów zajmuje to więcej czasu niż trzeba.

nl34.jpg.700ddc7cf391a810351915c1c490b6e4.jpg

Potem skręcamy na żółty szlak, który prowadzi przez rumowiska z wielkich kamieni, znowu się ślimaczę, wszyscy mnie wyprzedzają(S. oczywiście pędzi w dół jak kozica), co powoduje, że trochę wpadam w górską depresję. Czuję się beznadziejna i gorsza od innych, że tak wolno idę(nie śmiejcie się🤣)

 

nl35.jpg.c58bbb314ca429842ca95e621dd63388.jpg

Tu już za kamieniami- można poczuć się lepiej:

nl36.jpg.441bde7fc3312edef768f13bc149d318.jpg

W końcu dochodzimy do asfaltu, który jest wybawieniem.

Tak teraz myślę, czy nie trzeba było jednak zrobić resetu w tym dniu.(ale szkoda pogody) A następnego dnia byłam już pewna, że jednak trzeba było.

Środa

Jagnięcy Szczyt(wycof)

Dzień, który zaczął się marnie, marnie skończy się. Tak mogłaby zaczynać się opowieść o Jagnięcym. Od samego początku wszystko było nie tak. Najpierw w nocy nie mogę spać. Tzn. budzę się w środku nocy mając przeczucie graniczące z pewnością, że zaraz zadzwoni budzik. No, ale tak leżę i leżę a budzik nie dzwoni i ie dzwoni. Potem rano mam jakiś dziwny ścisk żołądka i nic nie mogę zjeść. Następnie idąc na przystanek  spotykamy ślicznego kotka. Problem w tym, że kot lezy w rowie i jest całkiem martwy. Prawie się "pochorowałam" na jego widok- w sumie wszystko jedno czy coś jadłam czy nie 😉

Wysiadamy z autobusu na przystanku Biała Woda(Kieżmarska) i idziemy doliną. W międzyczasie zjadam śniadanie i trochę mi lepiej. Trochę marudzimy na wysypane kamienie, które są obłe i znów źle się idzie. Halo! Tanap! Poproszę o szlak z lepszych kamieni!

Samopoczucie poprawia mi się tylko na chwilę, ale dość szybko docieramy do schroniska.

nl37.jpg.cfbbf96b001fbc598bafd5f49c0bd100.jpg

Pijemy czaj, a ja jestem tak śpiąca, że mam ochotę powiedzieć, że ja tu zostanę na ławce i poczekam, a S. niech tam sobie idzie. No, ale nie za bardzo mi się chce na niego czekać 5 godzin 😉 Jakoś się mobilizuję do wyjścia.

Aleee, cooo tuu się dzieje dzisiaj? Tłum ludzi, wrzaski, jakieś zorganizowane jakby szkolne wycieczki. Czy my idziemy na Giewont?

Szlak od samego startu jest bardzo upierdliwy. Stromy i niewygodny, a nawet występują miejsca na których trzeba pomagać sobie rękami.

nl38.jpg.2836fd5434d69cd5a4c23d70e9373724.jpg

Przy tych stromych skałkach mam moment zawahania. A może jednak się wrócić? A nie jednak może jeszcze trochę pójdę.

W końcu wygramoliliśmy się na próg Doliny Jagnięcej. Miałam nadzieję, że od tego miejsca będzie szło mi się lepiej.

nl39.jpg.f6e03a300ad686f32662f45ece2f8035.jpg

Nadzieja jednak matką głupich. Nadal jest mi jakoś źle a dodatkowo jeszcze zaczyna mnie boleć kolano. No ale lezę, coraz wolniej wymyślając coraz głupsze powody by zrobić przerwę.

nl40.jpg.08fd9f61d5fcb885604d7f17d2447130.jpg

Tam gdzie kończy się ścieżka widoczna na zdjęciu czuję się już tak rozmemłana, śpiąca i zmęczona, że decyduję się jednak nie kontynuować wycieczki. Tzn. gdyby to miał być jakiś prościutki szlak bez trudności, to poszłabym. Ale w takim stanie nie czuję się na siłach by walczyć z łańcuchami i ekspozycją. W dodatku w terenie, którego żadne z nas kompletnie nie zna.

No, to trudno. Z dwuosobowego zespołu to Sebastian zostaje wytypowany do ataku szczytowego 😉 A ja sobie idę z powrotem nad Czerwony Stawek. Oczywiście zaliczając glebę po drodze, bo krucho.

nl41.jpg.fe65ee1d88df9a3b8898c9361e40bfee.jpg

S. twierdzi, że łańcuchy łatwiutkie, dopiero końcówka po grani trudniejsza. Będzie trzeba wrócić kiedyś i osobiście sprawdzić 😉

nl42.jpg.5b94ffd537cf3f2949bd503b6e4273c6.jpg

 

nl43.jpg.4a4176486f345a6c84bf98e791f153df.jpg

Na zdjęciu poniżej chyba najbardziej straszące miejsce- długi i wąski kominek, który podobno tylko tak strasznie wygląda 😉

nl44.jpg.dc6fae45d22916d33df6881d5a649048.jpg

A to już chyba końcówka i wejście na szczyt:

nl45.jpg.141ecebfd075a5e149d9cbafc2a976df.jpg

Oraz widoki:

nl46.jpg.3aab1daf065b56c0fe1a7ac788a348b8.jpg

nl47.jpg.1838dc30016acc95ce227dc61e7b34ce.jpg

Na zejściu S. popełnia klasyczny błąd- nie złazi z grani tam gdzie trzeba, ale podobno szybko się zorientował i wrócił do szlaku. Spotykamy się nad Czerwonym Stawem nad którym już zdążyłam się opalić na kolor owego Stawu 😛

Pijemy "kofolę zwycięstwa" chociaż nie byłam na szczycie i schodzimy już razem do schroniska. Tutaj kolejny czaj. A potem zejście po obłych kamieniach na przystanek. Oczywiście teraz kamienie o wiele bardziej dają się we znaki niż rano 🙂 Wycieczkę kończymy zasłużonym obiadem w knajpce w Nowej Leśnej. Jutro- po 3 dniach chodzenia- w końcu odpoczynek!

CDN.

Napiszę jeszcze 2 odcinki- tamte będą znacznie bardziej optymistyczne 😉

 

 

 

 

 

 

 

 

  • Lubię to ! 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Fibi napisał:

mam poczucie, że chodzę na takie tam spacerki

jak widać te spacerki sprawiają Ci frajdę a to właśnie w górach najważniejsze. Ja też sobie spaceruję tam gdzie spaceruję i nie powoduje to u mnie jakiś kompleksów.

 

6 minut temu, Fibi napisał:

co to całą Orlą i Rysy w jeden dzień, albo Gerlach w 7 godzin w te i z powrotem,

jeżeli to ich sposób przeżywania gór to ok.

Gdzieś na YT jest film Szczytomaniaka o tu :

rewelacyjnie przygotowani zawodowcy padali jak muchy w załamaniu pogody .To tak w temacie wytrenowania i hardkorowych wyczynów.

  • Lubię to ! 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Fibi napisał:

 to już w ogóle mam poczucie, że chodzę na takie tam spacerki 😛

Ja w tym roku musiałam Tatry w ogóle odpuścić a chętnie bym pochodziła na "takie tam spacerki"🙂.

I ja też przy schodzeniu z Jagnięcego już dwa razy poszłam za daleko granią i musiałam wracać. Chyba większość ludzi tam się myli🙃

  • Lubię to ! 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czwartek

Spożycie trunków w ogrodzie. Nabieranie sił przed długą wycieczką.

nl48.jpg.01f68a9d8c7b7b4f24aafbd7ebaef0f8.jpg

Piątek

Polski Grzebień i Mała Wysoka

Kolejna wycieczka z cyklu- przemierzamy Tatry w poprzek 🙂 Muszę przyznać, że w tym wypadku mieliśmy dylemat co do optymalnego wyboru trasy. Po klęsce pod Jagnięcym zwątpiłam w swoje możliwości i protestowałam przeciwko Dolinie Białej Wody. Przecież ona taka długa, na szczycie będziemy późno, to za daleko i nie dam rady. Najszybsza opcja to "w te i z powrotem" przez Dolinę Wielicką, no, ale jakoś nie bardzo lubimy schodzić po własnych śladach jeśli mamy inne możliwości zejścia. Wcześniej, jeszcze w domu była brana pod uwagę wersja z przejściem Rohatki, ale jak się naoglądałam filmów na YT to mi się odechciało(bo się od samego patrzenia spociłam. Także jednak godzę się z losem i tym samym autobusem co poprzednio zmierzamy w kierunku Łysej Polany. Jesteśmy tu po 7, a szlak do przejścia jeszcze dłuższy. No, ale na elektriczkę o 22.42 to chyba zdążymy 😉

nl49.jpg.505a06ae9d554f1e52bed45697599025.jpg

Pierwsze widoki pojawiają się na Polanie Biała Woda. Jesteśmy tu pierwszy raz, więc wszystko nas zachwyca.

nl50.jpg.9771123c5e654adbddcd55f2b89b3304.jpg

Dalej idziemy ciągle po płaskim i trwa to chyba wieczność. Dolina jest bardzo piękna, chyba nawet ładniejsza od Jaworowej, ale to również niekończąca się opowieść.

nl51.jpg.bd600b4ca857fd5228774b9cb3fa3759.jpg

nl52.jpg.735dbeb17de88d3a500928d88f55ec5b.jpg

Idziemy oczywiście bardzo wolno, bo co chwilę się zatrzymujemy rozdziawiając gęby z zachwytu.

Nie wiem ile czasu minęło zanim w końcu zaczęliśmy piąć się do góry, ale na pewno były to minimum 2 godziny a może nawet 3.

No to teraz będziemy mozolnie zdobywać kolejne piętra:

nl53.jpg.fb2b74bcbf4171380d56476a1fdd5c60.jpg

Sapiąc lekko i pocąc się dochodzimy do Litworowego Stawu. Znów zachwyt.

nl54.jpg.228457784b0b4444f5690bd2abc72e50.jpg

Szkoda, że nie mamy więcej czasu, bo jest tu prawdziwa plaża! I ludzie sobie leżą i się opalają.

nl55.jpg.0cff1313ffc878709011e0643712dbe8.jpg

Za Stawem dalej pniemy się w górę, bo jeszcze sporo metrów w pionie zostało.

Spotykamy jedyny łańcuch na szlaku:

nl56.jpg.58081b40c2ac1f7aee9f5eeb605a247a.jpg

I dochodzimy do Zmarzłego Stawu pod Polskim Grzebieniem:

nl57.jpg.c6a459ae2e17f7c73119a0f7845439e6.jpg

Staw przez większość roku jest zamarznięty, ale nam się akurat trafił w wersji zupełnie letniej.

Nieopodal stawu znajduje się dość nietypowy szlakowskaz:

nl58.jpg.7809b771ccaf498832ee9a8065c1c4ae.jpg

W lewo na Rohatkę, w prawo na Grzebień. My skręcamy w prawo, na strome drewniane schody, które są bardzo solidne(a nie jak na Lodowej Przełęczy;)

Oczywiście ułożone są niewygodnie, ale to tylko paręnaście minut i jesteśmy na przełęczy:

pg.jpg.dc981c652c32259a78824139cbfda22a.jpg

Robimy długi odpoczynek, ja już domagam się "kofoli zwycięstwa", bo uważam, że ten Grzebień to częściowe zwycięstwo, ale S. mówi, że dopiero na szczycie. Niech mu będzie.

W czasie odpoczynku obserwuję ludzi na zejściu po łańcuchach. Szczerze mówiąc to właśnie zejście z Polskiego Grzebienia na stronę Doliny Wielickiej budziło me największe obawy. I rzeczywiście widać, że niektórzy strasznie się tam mordują. Ja się będę martwić później, chyba jakoś zlezę bez pomocy HZS 😉

nl59.jpg.098b7ddf3d90b7b4c61eb0d2f85f5765.jpg

Czas na atak szczytowy. Oczywiście szlak z dołu wygląda trochę strasznie, ale może jakoś pójdzie. Początek jest skalisty i występuje na nim pierdyliard małych rynienek, ale w tej części idzie się akurat w miarę dobrze.

nl60.jpg.b54dcfe25eb5a0bddf03697cdbebf0d7.jpg

Bliżej szczytu jest znacznie gorzej, bo występuje tam wiele odcinków po bardzo upierdliwym piargu. Trochę mi się nie uśmiecha zejście tędy, no ale Navrat tou istou cestou!

nl61.jpg.a47fd5be3bf665b37b19753f00b7c242.jpg

W międzyczasie Gerlach zaczął się chować w chmurach, a jak będziemy na szczycie to będzie on całkowicie zakryty 😞

Po 40 minutach od startu na Grzebieniu meldujemy się na szczycie. Czuję, że na Kofolę zasłużyliśmy jak nigdy 😉

 

mw.jpg.7f71198f5a8c04ca8119bca141e314e9.jpg

Czy jest na forum przedstawiciel Kofoli? Należy mi się dola za reklamę🤣

To teraz widoczki ze szczytu, ciut zachmurzone:

nl62.jpg.6f0602b920769ee5ae44c4dd0b17aba5.jpg

Staroleśny to jest góra z charakterkiem, robi na mnie ogromne wrażenie. W chmurach skrył się nieśmiały Sławomir 😉

 

nl63.jpg.26bfffae35556193719ff9a53d382b59.jpg

Dolina Staroleśna i Łomnica- akurat nie w chmurach.

Na szczycie siedzimy pół godziny- dość krótko, ale jest już dosyć późno, trzeba rozpocząć schodzenie.

nl64.jpg.0676cb69dc8b3e10b382d27c19ff48cf.jpg

Po kruchym podłożu idzie się dosyć źle, skalne rynienki idą trochę lepiej- w jednym miejscu jestem znów zmuszona do zejścia tyłem a nie widzę stopnia, więc trochę jest to mało komfortowe 😛

W każdym razie zejście zajęło nam więcej czasu niż wejście. Dotarliśmy jednak na Polski Grzebień na którym znów coś jemy i pijemy. Rozpoczynamy mrożące krew w żyłach zejście po łańcuchach.

nl65.jpg.94b1faef90a433cffed34973a3c7c310.jpg

Dochodzimy do bardzo wyślizganego miejsca, które nam się nie podoba, więc kawałek się wracamy i schodzimy za Słowakami alternatywną ścieżką, która jest genialnie urzeźbiona. Jest tam nawet klamra więc to chyba legalne 😛 Wychodzimy przy klamrach, które udało nam się zgrabnie ominąć- jeszcze 2 łańcuchy i koniec trudności.

Niestety za łańcuchami jest bardzo nieprzyjemny odcinek szlaku- znów jest dramatycznie krucho.

nl66.jpg.9f81b4a5c827c343e8a0bad2caeef24c.jpg

Ciekawe co ja wtedy myślałam🤣

Za piargami, które szczęśliwie nie ciągną się zbyt długo szlak zmienia się już w bardzo przyjemny spacerek. Nachylenie nie jest zbyt duże, a ścieżka ułożona z bardzo wygodnych kamieni.

nl67.jpg.4d4b7c8b7921671a6fa26bc099fe86d0.jpg

W dalszej części schodzimy do Wielickiego Ogrodu. Który ma nieadekwatną nazwę, bo powinien nazywać się Koziczkowy Ogród:

nl68.jpg.e44dd1a090f540338fdf7919b116cf83.jpg

nl69.jpg.142384203dcda0236420b405f655c7b4.jpgnl70.jpg.6fc3023c00c40c1894d336adeed50227.jpg😍

 

Za kozicami mamy jeszcze troszkę zejścia, ale już niewiele. Ostatnia prosta i zaraz będziemy w schro....przepraszam, w luksusowym hotelu 😉

nl71.jpg.ab16fc3769a1a75d0dfcc5a5640436f3.jpg

Nie jestem pewna czy jesteśmy godni przestąpić próg Domu Śląskiego, gdyż jesteśmy spoceni i brudni po całym dniu, ale trudno nam odmówić sobie bilinkovego czaju po takiej wyrypie. Herbata jest o 1 euro droższa niż gdzie indziej- do przełknięcia znaczy. Odpoczywamy tak z pół godzinki i rozpoczynamy zejście asfaltem. Jest chyba ciut dłuższe niż szlakiem, ale po kamieniach to my się dziś już wystarczająco nachodziliśmy, więc podziękujemy 😉

Pod koniec zejścia, kiedy zaczyna zapadać zmrok słyszę jakieś buczenie w krzakach. Przyspieszam wtedy nieludzko, na wszelki wypadek wmawiając sobie, że to rykowisko jeleni 😄

Do stacji elektriczki dochodzimy już w ciemnościach.

nl72.jpg.6b79d18f8c101139bf111ec2933d6ff9.jpg

I to wcale nie jest ta ostatnia elektriczka.

To była przesuper wycieczka. Teraz sobie tak myślę, że gdybyśmy poszli w odwrotnym kierunku, to byłaby większa szansa na lepsze widoki ze szczytu, bo jeszcze nie byłoby chmur. Ale byłaby też spora szansa by nie zdążyć na ostatni autobus z Łysej Polany. Czyli jakby nie patrzeć, dupa jest zawsze z tyłu 😛

CDN.

 

 

 

 

 

  • Lubię to ! 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie chyba z początku nie marudziłam, a na końcu po prostu sobie powtarzałam : "nie będę marudzić". Ale ja marudzę też na wycieczkach, na których mi się podoba🤣 Ja w Białej Wodzie nie byłam nigdy wcześniej i bardzo chciałam poznać. Ta górna część z Litworowym Stawem bardzo mi się podoba, ale trochę to to jest długie.

  • Lubię to ! 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Fibi napisał:

, na wszelki wypadek wmawiając sobie, że to rykowisko jeleni

Bo to jest rykowisko jeleni. Niedźwiedzie nie ryczą w taki sposób. W ogóle zresztą mało ryczą. 

Co roku co najmniej kilkadziesiąt osób wyprowadzam z błędu na wrześniowych szlakach, tłumacząc że te ryki to jelenie, a nie misie. 

Parę dni temu idąc od Chaty Plesnivec w kierunku Białych Stawów spotkałem biegnących w dół i krzyczących coś Słowaków, chłopaka i dziewczynę, około 25 letnich, uciekających "przed ryczącym niedźwiedziem" i tak przerażonych, że nie byłem w stanie ich przekonać iż to co słyszeli na pewno nie było misiem. 

Żebyście widzieli ich miny gdy zamiast uciekać razem z nimi,  spokojnie ruszyłem dalej. Patrzyli na mnie jak na samobójcę, albo wariata idącego na pewną śmierć. 

 

Edytowane przez Jędrek
  • Lubię to ! 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Fibibardzo fajne wycieczki zrobiłaś,  miło poczytać  i pooglądać.  Super są takie przejścia gdy nie wraca się po własnych śladach. 

Co do rykowska to gdy pierwszy raz usłyszałam, też byłam przekonana  że to miś i chciałam wracać. 

Marudzenia nie rozumiem.  Strasznie to uciążliwe  dla tego   kto idzie obok. Nie dałabym rady chodzić po górach z marudną  osobą. 

 

  • Lubię to ! 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jędrek ale to właśnie nie był ryk, tylko bardziej takie buczenie. Może to jednak był misiek. Albo miałam halucynacje że zmęczenia🤣

@barbie609w Pieninach to ja może nie marudziłam na głos, ale w duchu przeklinałam Krainę Błota i zejście z Wysokiej. Oraz tego kto ten szlak wymyślił 😉

@wjesnaale to nigdy nie jest tak, że marudzę cały czas, przeważnie dopiero na końcówce zejścia kiedy zwykle masakrycznie bolą mnie stopy. 

 

  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Fibi a ja marudzę jak budzik zadzwoni, potem jak trzeba zdecydować co założyć, jeszcze później jak trzeba szukać miejsca na parkingu i przez pierwsze pół godziny podejścia. Mój mąż w tym czasie nic nie mówi i nawet nie patrzy na mnie🙄. Ale jak już się rozgrzeję i poczuję klimat gór to do samego końca wycieczki jestem "do rany przyłóż"😂

Edytowane przez Zośka
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sobota

Odpoczywamy i pakujemy się do domu 😞

Niedziela

Osterwa i.... Gerlach

Nasz ostatni dzień na tatrzańskich szlakach spędzimy osobno. Byłam już dosyć zmęczona po tych wszystkich wycieczkach i chciałam jakiegoś ładnego, ale krótkiego i łatwego spacerku w ostatni dzień. Natomiast Seba od początku planował zrobić coś z WKT, tyle, że sam nie wiedział co. No więc przewinęły się Baranie Rogi, Kończysta, Staroleśny....Ostatecznie stanęło na Gerlachu, chyba nikt nie wie dlaczego 😄 W sobotę dołącza do nas kolega Marek, z którym S. był 2 lata wcześniej na Cubrynie i MSW- pójdą na Gerlach razem. Ja sobie spędzę niedzielę w towarzystwie wyłącznie swoim.

Moja trasa nie jest zbyt długa, więc mogę się i wyspać i pójść w góry 😉 Około 9- tej rano wysiadam na stacji elektriczki Popradske Pleso i spaceruję asfaltem. Ale początkowo idzie mi się tak źle, że wydaje mi się, że nawet do schroniska nie dojdę. Potem się jednak rozkręcam i nawet wyprzedzam innych turystów.

A w schronisku dzikie tłumy:

nl73.jpg.b2d870491332803011617b7c8a90319c.jpg

nl74.jpg.3f19c1ca5eefc243df66f29529ec1e44.jpg

99% wybiera się na Rysy, ale niektórzy lezą w stronę Osterwy, a potem są zdziwieni, dlaczego na szlakowskazie jest jakiś Dom Śląski? 😛

Przy chacie jest zbyt tłoczno i śmierdzi szambem, więc nawet się nie zatrzymuję- idę prosto nad staw gdzie coś zjadam, wypijam i chwilę odpoczywam. Nie mam jednak ochoty zbyt długo siedzieć, więc idę na górę.

nl75.jpg.edc0cd19201b5d611bb6130f9f74a52e.jpg

Szlak na Osterwę to pierdylion monotonnych zakosów, więc może troszkę znużyć. Pod koniec droga stała się dla mnie tak nudna, że wlekłam się tak, że mnie prawie wszyscy wyprzedzili.

W połowie zakosów spotkałam osobliwą grupkę- 4 kobietki, w wieku powiedzmy średnim, ubrane jakoś tak nie bardzo górsko, z czego jedna idzie w starych adidasach, z których prawie całkiem odpadły podeszwy i jej klapią jak klapki.

Po godzince z kawałkiem od stawu melduję się najpierw na przełęczy, a za chwilę na Osterwie.

nl76.jpg.da871ce0fdcc1f41fecc7d61b1446338.jpg

nl77.jpg.4a944d2ab0ee8cda5cdeb537fa7c532e.jpg

nl78.jpg.104c65dfb3327a235dd0b4b35377515a.jpg

Warunki są idealne by urządzić tu godzinne plażowanie- co z radością czynię. Gdy zbieram się już do zejścia nadchodzi babka w rozwalonych butach, którą spotkałam na podejściu- następuje między nami taka wymiana zdań:

Ona: A gdzie ten staw?

Ja: Ale jaki staw?

Ona: Batyżowiecki!

Ja: No to trzeba iść tamtą ścieżką, ale to daleko z godzina drogi jeszcze.

Nie dodaję już, że w takich butach to bardziej 2 godziny. W każdym razie osoba chyba nad ten staw jednak poszła, bo nie spotkałam już jej ani na zejściu, ani w schronisku, a HZS też tego dnia nikogo nie ewakuował z powodu awarii butów 😉

Z Osterwy schodzę tą samą drogą, co znowu zajmuje mi więcej czasu niż wejście(bo więcej odpoczynków na picie wody, a kamienie wyślizgane)

nl79.jpg.d24152fcfefaaa713f73099e3ec5d3fa.jpg

Na tarasie schroniska znajduję sobie dogodne miejsce i znowu się lenię z godzinkę popijając Kofolę. Pogoda jest dziś wybitnie plażowa. W międzyczasie dostaję od chłopaków SMS-a ze szczytu Gerlacha. Więc trochę pękam z dumy, że się im udało 😉

W końcu jednak trzeba zleźć, więc znów witam się z asfaltem. Robię w tył zwrot celem ostatniej fotki:

nl80.jpg.45e52aaa5d1cf505143f51c446f393fa.jpg

 

I bardzo wolno, bo trochę mnie bolą kolana, a trochę bo mam czas idę w stronę stacji elektriczki.

Tymczasem w nie tak dalekiej odległości:

nl81.jpg.5674db9b6a6206cf46728381978c478a.jpg

S. i M. wybrali dojście na Gerlach drogą Tatarki, która wydaje mi się, że nie jest jakoś bardzo popularna.....

nl82.jpg.b37c0fad0aaabbd1bf75df8cdf1a8090.jpg

Ale są na niej sztuczne ułatwienia.

nl83.jpg.2892a98784f1c3bb7b89d190a53710b3.jpg

 

W dole szlak na Polski Grzebień.

nl84.jpg.b08fca0eb1501b7a938e490902f07fe9.jpg

Dla mnie Gerlach z bliska prezentuje się hardkorowo 😄

nl85.jpg.32f31fc25c626aef1a85d1c7efd4c16c.jpg

Za to jakie ładne widoki 😉

nl86.jpg.e0398ce8dd3b52539cc44202127e901d.jpg

Tu już blisko szczytu.

nl87.jpg.38ed83d268df9ae5fdf83150bb9e6e75.jpg

W końcu jest 😄 Ja w tym czasie prawdopodobnie spożywam Kofolę w schronisku 😉

Zejście odbywa się klasycznie, czyli Batyżowiecką Próbą:

nl88.jpg.d75038bb757d388d4ea53bd3b584d269.jpg

nl89.jpg.dd031a5f2de3407ebbb36b3fd2972ff6.jpg

No i to tyle z Gerlacha, bom nie była to i się wymądrzać nie będę...

Wcześniej oszacowałam(jak się potem okazało błędnie), że jeśli chłopaki wyjdą o 5 rano, to tak 17-18 powinni być już na dole. Plan był taki, że po zejściu idziemy wszyscy razem na obiadokolację do jakiejś fajnej knajpki. Ja w Smokovcu jestem już około 17- stej więc początkowo relaksuję się na ławce. A potem przeżywam chwile grozy i wpadam w panikę. No bo zbliża się 18-sta, a od czasu fotki szczytowej nie mamy żadnego kontaktu. No to dzwonię raz. Połączenie jest ale nie odbierają. No to piszę SMSa. Też zero odzewu. Potem dzwonię drugi i trzeci raz i nadal nic(sygnał ciągle jest). W końcu trochę z nudów odpalam w telefonie fejsbuczka. A tam na pewnej popularnej grupie, widzę posta o takiej treści:

Wypadek śmiertelny na Gerlachu. Na razie szczegóły nieznane.

Oczywiście łączę kropki i zalewa mnie fala czarnych myśli. Próbuję to sobie jakoś racjonalizować, że może w trudnym terenie nie mają jak odebrać, a przecież jest ładna pogoda i na pewno na Gerlach wybrało się sporo turystów. No, ale to jednak nie Morskie Oko....Ten stan trwa może ze 20 minut, ale jest to bardzo długie 20 minut. Po tych minutach S. do mnie dzwoni- schodzą, ale dopiero doszli do Batyżowieckiego Stawu, a to jeszcze prawie 2 godziny do zejścia na dół i nie wiadomo na którą elektriczkę zdążą, bo ona wieczorem jeździ tylko raz na godzinę. Wobec tego, by nie marznąć i nie głodować na ławce wybieram się do Kamzika sama.

Po tym jak zszedł ze mnie stres jestem tak głodna, że haluszki wciągam nosem 😉

nl90.jpg.64427cc561aa6a1e5c0e3d2214c901f0.jpg

 

Potem idę znów na elektriczkę, po drodze się gubię, bo przegapiam zejście po schodach i błąkam się pod jakimś komisariatem 😛

Na kwaterze jestem godzinę przed Sebastianem, bo oczywiście im elektriczka uciekła(ale piwo w barze zdążyli wypić). Odwiedza nas Marek, który nielegalnie korzysta z naszego prysznica, ponieważ śpi w busie przerobionym na kampera i ma ograniczony dostęp do wody 😛

S. jest skazany na jedzenie z puszki(M. chyba nic nie je bo on jest na keto, więc jak wypije rano szklankę oleju to mu wystarczy :D) No, ale taka jest cena gerlachowskiego sukcesu 😉

Co do wspomnianego wypadku- nie był to wypadek typowo turystyczny- paralotniarz spadł z nieznanych przyczyn. Być może mamy nawet tego nieszczęśnika na zdjęciu 😞

Ja niby dużo marudzę, ale ile się nasłuchałam, jakie zejście Batyżowiecką jest głupie, straszne i gówniane, to moje 😛

Kolejnego dnia nie jesteśmy w stanie wstać z kurami więc do domu wracamy w korkach. No ale taka jest cena.....;)

Podsumowując cały wyjazd było super. Pogoda nie mogła przytrafić się lepsza, w końcu udało się przejść szlaki planowane od dawna. I tylko Jagnięcy jest dla mnie jak kość w gardle, no, ale trudno- chyba za rok 2 i 3 będzie tam jeszcze stał.

Dziękuję za uwagę , oddaję głos do studia 😄

 

 

 

  • Lubię to ! 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...