Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.05.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. @wjesna mi tydzień temu Kopa nie wyszła.... deszcz, śnieg, i generalnie do .... Fajnie, że lepiej trafiliście z pogodą ? nie wiem dlaczego, ale mam do Kopy sentyment. ps. Mam fotkę kolegów i koleżanek Twojego jelenia. Pasuje im trawka na Kalatówkach
    7 punktów
  2. W dniu dzisiejszym korzystając z pogody a wzorem kolegi Wieśka , który wreszcie upolował Pomurnika, udałem się na Raptawicką Turnię i do Wąwozu Kraków.Oczywiście moim celem nie były bezkrwawe łowy na ptactwo bo na to jestem trochę za cienki. Zamierzałem usiąść wypić herbatkę zjeść kanapkę i po napawać się widokiem Pyszniańskiej Doliny. Może zajrzeć do Jaskini Ratawickiej , przejść sobie Wąwozem Kraków , Smoczą Jamą i do domku.W Kościeliskiej byłem ok 8.40 ludzi nie za dużo a ci co byli to obładowani jak muły darli w stronę Ornaku czyli ,,nasi,,. Pogoda świetna , potoki wezbrane , widać ,że wiosna już nawet tam wyżej się zaczęła. Doszedłem do wejścia na Raptawicką , przede mną podchodziła para młodych ludzi i nagle na zakręcie stop i wsteczny . Co się okazuje :kudłąta mama i jej domowe przedszkole urządzili sobie bawialnie na szlaku. Nawet nie próbowałem zaglądać za zakręt ,w końcu to ich góry i to oni są u siebie więc nie ma co mamuśki denerwować. Poszedłem do Wąwozu . W wąwozie trochę podniesiony poziom wody , pełno tego co tam z góry w zimie pospadało , w jednym miejscu jeszcze łacha śniegu. Drabina i skałki mokre , trzeba uważać , w jaskini mokra skała i błoto no ale po takich opadach to norma . Rodzinka przede mną się wycofała się z drabiny , szacun dla ojca za decyzję córa mogła sobie nie poradzić. Po zejściu do Pisanej wróciłem po Raptawicką , ale była zagrodzona i stały dwa auta Służby Parku , znaczy miśki okopały się do postawy stojąc?. Strzałów nie było słychać z drugiej strony strzał niepenetracyjną amunicją jakiś głośny specjalnie nie jest. Odpuściłem i czem prędzej udałem się do wyjścia ponieważ ruch znacznie się wzmógł i na drodze pojawiło się towarzystwo , które nie budzi mojego entuzjazmu. No a teraz parę fotek wiem że znacie ale sobie popatrzcie. W Kościeliskiej a horyzoncie coś się błyszczy Widać że roztopy jak tędy idę to mi się marzy,że tam dalej jest ,,Warownia Starego Morza,, i szarowłosa wiedźminka ćwiczy na wahadle. wlazłem do dziury i wylazłem z dziury Raptawicka dzisiaj tylko z daleka.
    6 punktów
  3. Ostatnio również zdarzyło mi się odwiedzić Pieniny wraz z @Medyk99 i @karpasani oraz Szerpą. Zachód i wschód z Wysokiego Wierchu bajka ?
    5 punktów
  4. W zeszłym roku każdego ranka miałam taki widok z okna pensjonatu. Aż się chciało wstać z łóżka?
    3 punkty
  5. @Fibiwahałem się ale ponieważ rodzinka przebywała za niewidocznym zakrętem szlaku i nie widziałem co robi uznałem,że perspektywa spotkania nos w nos z mamuśką na zakręcie grozi prawym sierpowym z jej strony więc zrezygnowałem.
    2 punkty
  6. @Mateusz ZTak mnie naszło : w latach 80 ubiegłego wieku na Wysokim Wierchu o świcie często odbywały się przyrzeczenia harcerskie . Durbaszka była wtedy schroniskiem Chorągwi Krakowskiej ZHP ale bardzo często bazowały w niej drużyny z Podhala najczęściej to chyba 80Drużyna Harcerzy i 81 Drużyna Harcerek Hufca Nowy Targ oraz oczywiście Krąg Instruktorski Eskulap w pełnym składzie?. U chatara był telefon polowy połączony ze strażnicą WOP w Szlachtowej jak mieliśmy w nocy wychodzić na grzbiet to zawsze żeśmy to zgłaszali żeby element na pasie wiedział , że po krzakach to harcerze ganiają?
    2 punkty
  7. @Agent 01akurat w tym przypadku nie zgodzę się z Tobą , nie wszyscy urodzili się będąc znawcami gór. @Michał1987 nie zadał pytania typu:,,Hej wszystkim , właśnie zaczynam swoją przygodę z górami i w tym tygodniu wchodzę na Rysy. Jak myślicie będzie mi ładniej w kurtce Northface czy Wolfskina,, . On wykonał pewną pracę planistyczną ale zaniepokojony prognozą pogody postanowił zasięgnąć opinii czy jego pomysły są bezpieczne i ewentualnie jakie są bezpieczne alternatywy. Chyba wszyscy wiemy jaki mogą być konsekwencje utraty orientacji np . na Czerwonych Wierchach.Moim zdaniem udzielenie mu takich informacji jest jak najbardziej zgodne z górską etyką . Czyż nie nakazuje ona pomagać sobie na szlaku ? Przynajmniej ją ją tak rozumiem. Mnie też ktoś kiedyś uczył co to poziomica i co to jest prusik, tylko że nie przez internet bo on wtedy był pomysłem na wojskową sieć łączności.No chyba ,że przyjmujemy założenie że jesteśmy w strefie śmierci i kto nie maszeruje ten ginie. Jest jeszcze jeden aspekt , z postu @Michał1987można wywnioskować , że szanowna małżonka w ogóle zaczyna przygodę z górami i kolega ją usiłuje wkręcić w tą zabawę. W takiej sytuacji jakiekolwiek nie powodzenie może mieć konsekwencje znaczenie poważniejsze niż załamanie pogody na Przęłeczy pod Chłopkiem?
    2 punkty
  8. Zimą wybieram niskie góry, czuje sie w nich pewniej, bezpieczniej. Ale patrząc z daleka na tatrzańskie szczyty zaczęła pojawiać się myśl, czy by tak nie spróbować, raz chociaż zimą wybrać się w Tatry. I postanowiłam, że idę. tzn idziemy, bo sama bym się nie wybrała, za duży cykor jestem. Chciałam jakiś popularny szlak, licząc, że skoro popularny, to będzie przedeptany i tak padło na Kasprowy. Z Kuźnic przez Boczań, Przełęcz Liliowe i Beskid a z powrotem przez Myślenickie Turnie- taki był plan i został zrealizowany. Zaczęło sie całkiem przyjemnie, pogoda w miarę dobra choć słońca nie było, coś delikatnie z nieba leciało ale bez wiatru, dość ciepło. Bez spektakularnych widoków, bez tłumów- mało turystów za to troche narciarzy, spokojnie. Potem im wyżej tym widoczność spadała, tak, że po wejściu na Liliowe widoków nie było żadnych a idąc w stronę Kasprowego nie było lepiej. Sam Kasprowy zobaczyłam dopiero gdy na niego weszłam a potem ładnie prezentował sie z dołu, gdy w połowie drogi powrotnej słonko wyjrzało i świat stał się na nowo wyraźny. Podsumowując cała wycieczkę sparafrazuję jednego z bohaterów programu o Bieszczadach- szło się ciężko, ale fajnie ?
    1 punkt
  9. Dziwny dzień w górach? Rok temu pandemia pozmieniała nam życia. Gdy liczenie nowych przypadków koronawirusa w marcu przestało być interesujące, @Luk_ zmotywował mnie żebym zaczął ćwiczyć pod góry. Gdy śnieg stopniał postanowiłem ruszyć na swoją przygodę w Tatry. Żeby dodać smaczku postanowiłem jeszcze iść na wschód Słońca. Trasa: Chochołowska - Trzydniowiański Wierch – Kończysty Wierch – Jarząbczy Wierch – Wołowiec – Grześ – Chochołowska. Niestety wybrałem sobie nieodpowiedniego górskiego towarzysza z którym nigdy wcześniej nie byłem w górach… Dzień przed wyjazdem był bardzo zapracowany. Do wyjazdu zacząłem przygotowania około 20, żeby o 22 położyć się spać. Pamiętam, że podczas krótkiego snu śniły mi się niedźwiedzie. W końcu dzwoni budzik – północ. Czas się ubrać i czekać na transport. Jechałem wtedy z typkiem co towarzyszył mi przez całą wycieczkę. Myślałem, że zdrzemnę się jeszcze podczas jazdy ale kierowca nie był zbyt dobry, więc musiałem być dodatkową parą oczu i nawigacją. 2:00 dojechaliśmy na Parking na Siwej polanie. Byliśmy sami. Zawiało grozą ale niebo pełne gwiazd wzbudziło we mnie ogromny podziw. Im dłużej szedłem Chochołowską, tym niebo było bardziej gwieździste. Dosyć szybko doszliśmy do polany Trzydniówki. Chwila przerwy. Rzut oka na zegarek, jest późno ale nie najgorzej, damy rade wejść chwile przed wschodem. Zaczynamy iść, szlak robi się nieprzyjemny. Powycinane drzewa. Towarzysz zaczyna marudzić i zwalniać. Zwalniam razem z nim, nie chce się rozdzielać w nocy. Sam zaczynam zadawać sobie pytanie po co się pchać na tą górę po 2h snu, po nieprzyjemnym szlaku, bez widoków i klaskając co chwilę aby ustrzec się niedźwiedzia. Pojawia się pierwszy kryzys. Idziemy dalej. Czuję, że czołówka jest coraz mniej przydatna. Robi się szaro. Odwracam się zobaczyć jak się trzyma mój towarzysz. Moim oczom ukazuje się delikatna złota łuna na horyzoncie. Stoję chwile w bez ruchu podziwiając piękną pierwszą scenę tego spektaklu, a mój towarzysz pyta się czy mam jeszcze siłę, bo ustałem i nic nie mówię. Mówię mu, żeby się odwrócił ale reaguję zobojętnieniem na piękno budzącego się dnia. Wyłączam czołówkę i wiem, że muszę zapieprzać na szczyt, pozostało mało czasu. Motywuję towarzysza i idziemy dalej. Wychodzimy ponad granicę lasu. Łuna coraz mocniej się rozszerza. Pojawiają się pierwsze widoki. Narzucam tempo. Jednocześnie odwracam się co chwilę do tyłu aby obserwować istne ogniste niebo. W końcu jesteśmy na szczycie. Patrzę na telefon, jestem chwile przed wschodem. Niebo płonie. Nie wiem czy siadać, czy stać, czy robić zdjęcia. Chce podziwiać cały krajobraz Tatr. W końcu pojawia się Słońce. Oświetlają się wszystkie wierzchołki widoczne z Trzydnowiańskiego Wierchu. Tatry są złote. Nie mogę wyjść z zachwytu. Po chwili podziwiania wyciągam telefon i robię klika zdjęć. Spektakl nie trwał długo. Słońce wchodzi za chmury. Pożar został ugaszony. Momentalnie wszystko zrobiło się szare. Poczułem wiatr, który wcześniej był niedostrzegalny. Szukam miejscówki w której mogę ochronić się przed wiatrem i zjeść śniadanie. Kawa po tak intensywnym poranku smakuje wyśmienicie. Naładowany energią, rozmawiam z moim towarzyszem, który zastanawia się czy nie wrócić do schroniska. Jednak idziemy dalej. Następny szczyt to Kończysty Wierch. Idziemy już w szarym krajobrazie, gdzie nie gdzie leży śnieg. Idzie się całkiem dobrze. Podejście idzie całkiem sprawnie. Wchodzimy na wierzchołek. Pierwsze co rzuca się w oczy, to ogromny Starorobociański Wierch, aż kusi żeby na niego wejść. Jednak mając na uwadze brak snu, wolnego towarzysza i dalszą trasę odpuszczam. Patrzę na niebo, gdzie Słońce walczy z chmurami. Na tle Tatr Wysokich pojawiają się złote pasma chmur. Jest pięknie ale wietrzenie. Decydujemy, że nie robimy przerwy na jedzenie, tylko schodzimy. Zejście z Kończystego wydaje się dosyć długie. Idzie mi sprawnie. Stwierdzamy, że lepiej będzie iść nam w swoim tempie. W Tatrach lubię odpoczywać, więc mówię współtowarzyszowi, że poczekam na niego przed podejściem na Jarząbczy. Idę teraz samemu, czuje się świetnie, choć organizm mówi mi, że powonieniem dłużej spać w nocy. Jednak zakładam słuchawki i idę, a wręcz samemu czuję się teraz jakbym odlatywał. Przed kolejnym szczytem znajduję fajną miejscówkę, zrzucam plecak wyjmuję termos. Jem mały posiłek. Wychodzi również Słońce, czuję jak mnie ogrzewa, a wiatr ustał. Kładę się. Czuję, że zaraz zasnę, a mózg myśli, że zaraz spadnę. Zasypiam, szybko się budzę bo śniło mi się, że spadam. Patrzę na zegarek minęło 5 minut. Słońce mnie dalej ogrzewa, więc znów próbuje usnąć, tym razem budzi mnie towarzysz. Jest zmęczony i robi sobie przerwę, a ja zasypiam na jakieś 20 minut. Budzę się i wiem, że jutro będę cierpieć, moja skóra zaczęła się palić. No trudno, biorę łyka wody i czas wchodzić na Jarząbczy. Podejście mimo iż nie wydaje się straszne, ciągnie się niesamowicie długo. Twarz mnie piecze. Chciałbym jeszcze pospać. Towarzysz marudzi. Nie widać końca tego szlaku. Idziemy zatrzymując się co chwile. Nie pocieszają mnie też widoki. Wyjmuje czekoladę, ona zawsze pomaga. W końcu doczłapujemy się na szczyt. Zaczyna wiać i zrobiło się zimno. Zakładam czapkę i rękawiczki. Pije sobie szybko herbatkę. I zaczynamy schodzenie. Taktyka jak poprzednio, każdy swoim tempem. Teraz schodzenie mi się dłuży ale i tak idę szybciej niż towarzysz. Słyszę szum wiatru i „wycie gór”, zaczyna boleć mnie głowa. Żałuje, że spałem tylko te dwie godziny, a przede mną Wołowiec, który niespełna pół roku temu mnie pokonał fizycznie i kondycyjnie. Czuję, że znów wpadam w kryzys, a jeszcze nie wyszedłem z drugiego. Wiem, że jak się zatrzymam, to ciężko mi będzie wstać. Dzwonię do towarzysz. Umawiamy się, że spotykamy się na szczycie Wołowca. W głowie już mam tylko ten Wołowiec. Zaczynam się motywować, rzuciłem fajki, zacząłem ćwiczyć, nie jestem już niedzielnym turystą, coś robiłem. Dam radę! Przystaję na chwilę, herbatka, czekolada i kanapka. Idę dalej. Znów zaczynam czuć góry, jestem podekscytowany na myśl o moim Wołowcu. Mijam Łopatę i pojawia się jakiś skalny fragment. Nie wiem czy jest to Dziurawa Przełęcz. Patrzę na prawo i pojawia się przepaść. Mina mi zbladła, widzę zejście i wiem, że muszę użyć rąk. Jestem chłopem z Mazur. Pierwszy raz muszę użyć rąk aby zejść z czegoś w Tatrach, a po prawej stronie mam przepaść. Wcześniej góry kojarzyły mi się z ścieżkami i jakimiś pagórkami, a teraz jestem w górach i muszę myśleć. Przyznam się szczerze, że przez chwile zamarłem. Teraz się z tego śmieje ale wtedy moja mina za nic nie przypominała uśmiechu. Zastanawiałem się czy znów mnie Wołowiec pokona. No nic, napiłem się wody. I ruszam dalej, o dziwo poszło sprawnie. Ahh te demony w głowie (Moje wspomnienie na temat tego momentu mogę teraz opisać tylko jako XD). Teraz widziałem już tylko podejście na Wołowiec. Szedłem na Wołowiec ze skwaszoną miną. Zadawałem sobie pytanie czy w ogóle nadaje się w góry, po co ja to robię. Jakaś skałka mnie wystraszyła. Oj padały wtedy różne epitety. Za to nie zastanawiałem się nad podejściem. W mgnieniu oka znalazłem się na Wołowcu. Widok żółtej tabliczki jeszcze nigdy mnie tak nie ucieszył. Na szczycie było sporo osób. Znalazłem sobie miejsce z widokiem na mroczne Rohacze. Usiadłem sobie. Wyłączyłem myślenie i po prostu patrzyłem się na grań, czekając na mojego towarzysza. W końcu się pojawił. Zapytałem go o wrażenia z tych skałek. Jednak on to po prostu przeszedł. Znów nasunęły mi się pytania czy ja nadaję się w góry. No nic. Zacząłem schodzić, a on został żeby odpocząć. Gdy już byłem na dole Wołowca dzwoni telefon. Mój towarzysz nie ma motywacji aby schodzić, no to idę na górę. Znów Wołowiec. Schodzimy razem. I tak już żółwim tempem idziemy na Rakoń i Grześ. Ja cały zmieszany. Od Grzesia idę samemu i zaczynam swój monolog z Tatrami zastanawiając się czy góry są dla mnie. Błotniste zejście do Chochołowskiej nie polepszyło mojego nastawiania. W schronisku nawet deser chochołowski nie poprawił mojego humoru. Na polance, idę w kimę. Śpię chyba przez godzinę. W tym czasie mój towarzysz zszedł. Budzę się i idziemy razem doliną. Dłużył się niemiłosiernie. Myśli o górach mnie nie budują. Wcinam całe żelki. Wchodzimy na asfalt i jest dramat, stopy zaczynają parzyć, głowa od myśli zaraz eksploduje. Jest parking, teraz czeka mnie jazda z moim towarzyszem, który nie umie jeździć. W sumie chyba lepiej się czułem na tych skałkach, niż w tym samochodzie. Tak się pocieszam. Nareszcie w domu. @Luk_ mówi żeby kupić sobie browarka. Kupuje dwa. Biorę prysznic, trzy łyki piwka i zasypiam. Śpię jak dziecko. Budzę się, patrzę na zdjęcia. Wiem, że jeszcze muszę trenować ale wrócę w góry jeszcze nie jeden raz ?
    1 punkt
  10. Święta racja ?! @Michał1987 powyższe to klucz do gór ? ,powodzenia!
    1 punkt
  11. Dziękuję Koleżanki i Koledzy za wsparcie i masę inspiracji! Część z nich wpisałem już w nasz tegoroczny grafik, a w kilku przypadkach upewniłem się, że warto spróbować? @Andzia @Zośka Hala Gąsienicowa przez Dolinę Jaworzynki - zapowiada się przecudnie @jaaga76 Jaskinie mieliśmy na liście rezerwowej, dzięki Tobie wskoczyły do głównego menu ? @barbie609 Czytałeś między wierszami jak nikt inny i wielkie pokłony za to. Obawiałem się (i wciąż nie pozbyłem się tego uczucia), że byle łańcuch spotkany w deszczu po drodze albo wywinięty orzeł na błotku może zatrzymać (delikatnie rzecz ujmując) moją lubą w dalszym pogłębianiu miłości do Gór - a tego nie chcemy. @Luk_ Nie miałem świadomości, że Schroniska są tak oblegane, w przyszłym roku weźmiemy to pod uwagę i zaplanujemy wszystko wcześniej, dzięki ogromne! @Agent 01 Dzięki Tobie wiem, że Orlej Perci nie widać z Gąsienicowej, ale mimo wszystko można wskazać palcem i powiedzieć - "tam jest" ? Dziękuję raz jeszcze wszystkim i każdemu z osobna, do zobaczenia na szlaku! ?
    1 punkt
  12. "Miłości do gór nauczyć się nie można. Trzeba je pokochać z samego siebie." Walery Goetel "Kiedyś ktoś mnie zapytał: Dlaczego chodzisz po górach? Odpowiedziałem, że ludzi można podzielić na dwa rodzaje: na tych, którym nie trzeba tej pasji tłumaczyć i na tych, którym się jej nie wytłumaczy.” Piotr Pustelnik
    1 punkt
  13. Eh, szczerze mówiąc, to liczyłam na zdjęcie tej kudłatej rodzinki ?
    1 punkt
  14. Dzięki chłopaki za wyczerpującą dyskusję :) Dużo się dowiedziałem, tak więc wiem czego szukać (zainwestuje w trailowe, na skałki mam podejściówki, a nie mam nic na szlaki na lato). Propo wysokich butów pod półautomaty to zdarzyło mi się w takim obuwiu przejść z Kir do Kuźnic zahaczając Giewont i Świnicę w 20-sto stopniowym upale (01-07-2019). Stopy po prostu mi umarły, śmierdzą do tej pory, tak więc nie polecam :D
    1 punkt
  15. ... która zobaczywszy @Agent 01 pomachała do niego ręką. I tak machała i machała zbliżając się coraz bardziej a @Agent 01 już wstał i podnosił rękę żeby też jej pomachać kiedy dostrzegł że to wcale nie @wjesna i że owa postać wcale nie macha do niego ale przywołuje kogoś albo coś.... Chyba raczej coś bo po chwili wszystko wokół niego spowiła mgła tak gęsta że nie widział już niczego ani nikogo, nawet drogi powrotnej..... I w tej chwili @Agent 01 zrozumiał że został rozpoznany i przechytrzony przez osobę której imię znają tylko nieliczni ale jej pseudonim był mu doskonale znany, albowiem legendy o mgle która zasnuwa świat w koło niej i z której wydostać udało się tylko tym którym ona sama na to pozwoliła, od dawna krążyły w szeregach Agentów budząc strach przed spotkaniem z nią. "Jak mogłem popełnić taki błąd"- zdążył jeszcze pomyśleć zanim stracił świadomość.... Obudził się za kilka a może kilkanaście godzin na ganku. Nie był to jednak Ganek ale ganek schroniska w Roztoce. "Jak się tu znalazłem ?"- pomyślał rozglądając się dookoła z lękiem nie wiedząc czy to wszystko było tylko snem czy........
    1 punkt
  16. @Mateusz ZMoje ulubione miejsce.Zdjęcia superrrrrr!!!!
    1 punkt
  17. Niezła przygoda :) Miśki harcują, trzeba czujnym być.
    1 punkt
  18. @jaaga76tydzień to sporo, wiec na pewno będzie co czytać, jak już opiszesz swoje wędrówki. Pogoda, no cóż, nie trafiła Ci się. Ale za to mogłaś chodzić po deszczu i się niczym nie przejmować. Normalnie to każdy się chowa pod parasol, albo szybko między kroplami przebiega do auta. A tak, dolinkami, bezpiecznie można sobie świat oglądać jak zieleni nabiera od deszczu.
    1 punkt
  19. Byłam tydzień. Bardzo deszczowy tydzień. Ciągle nie mam kiedy odpisać, ale zrobię to w tygodniu.
    1 punkt
  20. @jaaga76byłaś na dłużej w Tatrach? Gdzie chodziłaś?
    1 punkt
  21. @Michał1987 na deszczową pogodę zawsze można przejść Drogą nad Reglami np. Od Kalatówek do Strążyskiej. Na deszcz się nada traska przez Nosal na Kopieniec i do Olczysk. W sumie dla mnie zawsze opcją jest Kościeliska, choć jak piszesz już byliście. Zawsze można full wariant ze Stołami, Wąwozem i jaskiniami. Dzień przeleci ?
    1 punkt
  22. Uchwycone na Turbaczu tydzień temu, a raczej w drodze do
    1 punkt
  23. Nieśmiała wiosna w Tatrach
    1 punkt
  24. Zdecydowanie zgadzam się z @Zośka Hala Gąsienicowa jest piękna o każdej porze roku. Najlżejszy szlak ,spacerowy wręcz prowadzi z Brzezin. Ja najbardziej lubię ten przez Dolinę Jaworzynki?
    1 punkt
  25. @Michał1987 ja chciałabym Was namówić na wycieczkę do Doliny Gąsienicowej. Dojście jest dość łatwe i przyjemne a dolina przepiękna. Widoki na Świnicę, Kościelce i Orlą Perć zapierają dech.
    1 punkt
  26. Dopisze tu jeszcze wczorajszą Kopę Kondracką. Nie była to długa wędrówka, bo z Kuźnic przez Kalatówki ma Halę i potem na Przełęcz Kondratową. Stąd na Kopę i zejście na Przełęcz pod Kopą i prosto w dół. Skoro nie miało byc długo, to trochę się wlekliśmy. Poszliśmy zobaczyć Pustelnię brata Alberta. Słowa tam przeczytane...zrobiły na mnie wrażenie. Piękne epitafium. Potem posiedzieliśmy na Kalatówkach kontemplujac pasące się zwierzątko. Ponieważ trochę wolno szliśmy to zabrakło nam pogody na całe przejście, która skończyła się wrax z naszym obiadem na Przełęczy Kondratowej. Na Kopę weszliśmy w sypiacym drobnym śnieżku a potem im niżej tym szybciej ten śnieżek zamieniał w deszcz. Na szczycie byliśmy sami ale ktoś szedł od Czerwonych Wierchów i od Kasprowego też. Giewont cieszył się wiekszym zainteresowaniem. Ogólnie było fajnie. Warunki- śnieg jest mokry, na samą Kopę trzeba było buty w żelastwo uzbroić, poza tym można było na upartego w samych butach. Schodzenie w mokrym zapadającym się śniegu ciut męczące nogi ale za to szybkie, bo prosto w dół, bez żadnych zakosów.
    1 punkt
  27. Pozostając w temacie mam taką, chociaż na mojej ..... Coś tam widać ? - Wysoka, "Król", Grań Baszt
    1 punkt
  28. Jeszcze się trochę krokusów (i innych kwiatków) uchowało?...
    1 punkt
  29. Ze względu na ładną pogodę opanowała mnie chęć wypicia herbaty na Czerteziku , więc się wyprawiłem z rana. Pogoda świetna cieplutko , szlak suchy , ludzi trochę na szlaku było , część naszych/nawet mieli papierową mapę/ , część dziwnych ,duża grupa nawigatorów smartfonowców , usiłujących trafić na Trzy Korony?.Było naprawdę przyjemnie . Wiosna w pełnym rozkwicie , kwiecie na graniach kwitnie/zdjęcia w temacie ,,Ci co ..... ,,/tylko na horyzoncie Tatry przykurzone świeżym śniegiem poniżej parę fotek. Beskid Sądecki na horyzoncie Tatry Zbliżenie na Łomnicę flisacy ostro działają przełom
    1 punkt
  30. Trzy razy pisałam i trzy razy mi się usunęło. To muszą wystarczyć same zdjęcia. Trzydniowiański-Kończysty- Starorobociański
    1 punkt
  31. Taak... masz rację ,dlatego czasami idę sam/choć się nie powinno/ dlatego czasem schodzę ze szlaku.Czasem idę w nie najlepszą pogodę, właśnie by poczuć ich majestat , wtedy tak naprawdę rozumiesz ich piękno , ale jednocześnie pojmujesz fakt, że tak naprawdę to jesteś tutaj na ich warunkach i w każdej chwili mogą stać się Twoim najgorszym wrogiem. I tak naprawdę wcale nie musisz wspinać się na wielkie szczyty by poczuć że wcale nie jesteś panem stworzenia i że wobec nich jesteś malutki. Pusta Kościeliska 2019 dookoła lawinowa 3 do 4 .Naprawdę czułem się bardzo mały. Mała Łaka też 2019 moje szczęście wysforowało się do przodu. i malutkie Pieniny 2018 stoki Wierchliczki, wiatr i chwilami lekka zadymka ,byłem sam zrobiłem filmik z warunków , czułem że są groźne , że dookoła nie ma nikogo/normalni siedzą w cieple/ ale było mi z tym jakoś dobrze hmm rozpisałem ale coś mnie @wjesna pobudziła do przemyśleń.
    1 punkt
  32. Wczoraj byłam na Grzesiu i Rakoniu. Pogoda świetna. Na Rakoniu byliśmy sami więc tłumów tych co w lecie brak. Chyba mi się podoba zimą w górach.
    1 punkt
  33. Ponieważ już byłem poganiany przez @wjesna to piszę: Wczoraj uświadomiłem sobie , że nie byłem na Wysokim Wierchu od grudnia zeszłego roku. Korzystając z ładnej pogody postanowiłem to nadrobić. Wyruszyłem klasycznie zielonym przez wąwóz a potem trochę po mojemu poza szlak na Połoninę Kiczera i do Durbaszki. Tam wszedłem na niebieski i nim do Wysokiego Wierchu. Powrót koło schroniska Durbaszka i drogą do parkingu. W sumie zeszły 4 godzinki.Szlak dużo lepszy niż dwa tygodnie temu powyżej Dubantowskiej tylko trochę błota dalej już fajnie.Pogoda rewelacja , widać że zaczyna się wiosna na połoninie stokrotki kwitną , motyle zaczynają latać. Cieplutko i dobra widoczność i coś co uwielbiam.. puste góry.Rewelacja. Parę fotek. Wąwóz bez lodu i śniegu stokrotka na połoninie i widoczki z Wysokiego Wierchu ktoś może był na trzech koronach? Sokół ale nie wędrowny tylko służbowy i naprawdę nie chciało mi się wracać do domu i to by było na tyle
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...