Skocz do zawartości

Znowu pada, ale tylko trochę ;) - Tatry sierpień 2023


jaaga76

Rekomendowane odpowiedzi

Trzy dni w domu, to w sam raz, żeby sie przeprać, przepakować i znowu zatęsknić za górami... co zrobić? Wróciłam, tym razem na tydzień do Roztoki z Mężem mym. Miało być intensywnie i było, nawet jak miało być "lajtowo" 😉.

Zaczynamy od wysokiego "c", bo na pierwszy ogień ma iść Mnich. Jakoś czujemy się zobowiązani go "zrobić". Pogoda jest jak zwykle przeciwko nam, a terminu wyjścia nie możemy zmienić, bo Jędrek ma poumawianych ludzi. Jest ryzyko, że nic z tego nie wyjdzie.  Umawiamy się z przewodnikiem na 4 rano, licząc na okienko pogodowe. Strategia okazuje się słuszna. Z nami wchodzą jeszcze 2 inne zespoły. Idziemy "przez płytę", bo jest ślisko jak diabli. Mamy najwięcej szczęścia, bo nie pada i jeszcze rozwiewają się chmury, kiedy jesteśmy na szczycie. Kilka fot i zjazd po podstawy. Kolejne zespoły widza juz tylko mgłę, a na dodatek zaczyna padać... 😒. Musimy bardzo uważać, bo momentami jest jak na lodowisku. W sumie cała akcja trwa ze 4 godziny, z czego takiego solidnego wspinania to jest może z 30-40 minut. Chyba mamy trochę niedosyt..., ale "trudno". Zrobione, odhaczone... było fajnie, ale w sumie mamy poczucie, że mogliśmy zrobić coś ambitniejszego... 

Tego dnia robimy sobie jeszcze spacerek w stronę Gęsiej. 

20230807_064726.jpg

20230807_070633.jpg

20230807_070701.jpg

20230807_071505.jpg

20230807_072833.jpg

20230807_081651.jpg

20230807_072908.jpg

20230807_073232.jpg

 

Drugiego dnia umawiamy się ze znajomymi na Chłopka. Trochę nam nie idzie koordynacja wyjścia z uwagi na brak zasięgu, ale ostatecznie spotykamy się przy Morskim Oku. Ruszamy w kierunku Czarnego Stawu.  Pół godzinki i jesteśmy. Obowiązkowa sesja i śmigamy w prawo, powolutku nabierając wysokości. Po drodze jest kilka ubezpieczonych fragmentów i osławione przejście półeczką, ale nie stanowią one jakiś wielkich trudności.  Zatrzymujemy się dopiero na chwile popasu na Kazalnicy, co okazuje się bardzo dobrym rozwiązaniem, bo na Przełęczy wieje niemiłosiernie. Szybka sesja zdjęciowa i juz schodzimy. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Goleniów leży koło... Kołobrzegu 😄

Człowiek całe życie sie uczy...  

Cdn.

20230808_104041.jpg

20230808_104242.jpg

20230808_111807.jpg

20230808_122030.jpg

20230808_122401.jpg

20230808_123832.jpg

20230808_123845.jpg

20230808_124049.jpg

20230808_123957.jpg

20230808_124130.jpg

20230808_140456.jpg

20230808_141458.jpg

IMG-20230808-WA0027.jpg

IMG-20230808-WA0026.jpg

20230808_103333.jpg

Edytowane przez jaaga76
  • Lubię to ! 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Fibi napisał:

Czy można odzyskać pieniądze od przewodnika i nie iść, bo pada?

Generalnie zwykle płacisz po. Nasze doświadczenia sa takie, że lekki deszczyk to nie jest przeszkoda. Jak kiedyś spadł śnieg i naszym zdaniem warunki nie były na nasze możliwości, to przewodnik się na nas obraził i odwołał kilka dni przed przeniesione wyjście. 

  • Dziękuję 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to dalej...

W zeszłym roku w związku z remontem szlaku nie udało nam się przejść przez Szpiglasową Przełęcz do 5 Stawów.  Postanowiliśmy zatem nadrobić zaległości. Po pysznym śniadanku ruszyliśmy kolejny raz uroczym asfaltem w kierunku Moka. Widząc już kłębioący się przy schronisku tłum od razu wchodzimy na Ceprostradę. Szlak upływa nam na podziwianiu widoków i gadaniu. Po drodze mamy bardzo miłe spotkanko, bo za jednym z zakrętów prawie wpadamy na Jędrka, naszego przewodnika, z jak się okazało naszym znajomym z forum @peter1. O tym jednak, że my to my, dogadamy dopiero mailowo. Świat jest cudownie mały 😀.  Docieramy na Przełęcz z chmurami na horyzoncie. Robimy fotki, szybki łyk herbatki i zaczynami schodzić po wyremontowanych w zeszłym roku łańcuchach. O słońcu możemy już zapomnieć. Niebo zrobiło się stalowe i sieka nas deszcz. Ledwie widzimy mijaną kolibę. Po drodze jeszcze zawracamy grupę Anglików, którzy idą do Zakopanego na .... nawigacji w telefonie... Dodajmy, że spotkaliśmy ich za rozejściem na Krzyżne... Gdzie by doszli??? Kto wie... Do schroniska docieramy w stanie przemoczenia... hahaha znowu!!! O miejscówce  w sali możemy zapomnieć. Siadamy sobie obok recepcji wypijamy herbatkę i jemy szarlotkę. Pół godzinki dla ogrzania i ruszamy na dół. Dalej w deszczu, który przestaje podać przy Roztoce.... taka karma...

20230809_112409.jpg

20230809_112938.jpg

20230809_124111.jpg

20230809_124116.jpg

20230809_135909.jpg

20230809_131730.jpg

20230809_132852.jpg

Kolejny dzień wita nas nadzieją na lepszą pogodę, ale nie na tyle dobrą, żeby zabrać się za realizację naszych głównych celów tego urlopu. Postanawiamy zatem udać się do sąsiadów do Doliny Białej Wody, którą bardzo lubimy. Poza tym po drodze jest sklep, a nam się kawa i nie tylko skończyła 😉. W sumie miał to być spacerek relaksacyjny. doszliśmy ostatecznie do taboru i mając już prawie 15 km w nogach postanowiliśmy zawrócić... Choć nawet nie doszliśmy do stawu, to byliśmy usatysfakcjonowani, bo nie padało, a chmury dawały spektakl nie do opisania... co by jednak nie powiedział droga powrotna się nam baaardzo dłużyła. 

 

 

20230810_122658.jpg

20230810_122707.jpg

20230810_123024.jpg

20230810_125620.jpg

20230810_143831.jpg

20230810_150204.jpg

 

To był ten dzień, kiedy w końcu prognozy mówiły "dziś tylko słońce"! Wstaliśmy przed 5, żeby nieco po zameldować się na asfalcie w kierunku Morskiego Oka. Tak... szliśmy na Rysy! Dla mnie to był drugi raz w tym sezonie, Grześ debiutował życiowo. Po nieco 1,5 godzinie byliśmy nad Czarnym Stawem. 3 foty na krzyż i ruszamy. Mimo dość wczesnej pory idzie sporo ludzi, więc myk, myk i wypracowujemy sobie przestrzeń i pomykamy do przodu. Chyba mamy sporo szczęścia, bo w zasadzie po raz pierwszy stajemy niemal pod samym szczytem na chyba ostatnich łańcuchach. Mały koreczek dość szybko się rozładowuje i w sumie w mniej niż 4 godziny od wyjścia z Roztoki jesteśmy na szczycie. Polski wierzchołek jest tak zapakowany, że szybko robimy ewakuację do sąsiadów. Kusi nas żeby skoczyć na piwo do Chaty pod Rysami, ale finalnie postanawiamy się pobyczyć i popaść widokami na górze. Przepięknie jest. W końcu mogę zobaczyć część gór, które przeszłam w czasie słowackich tripów. Poza tym coś nam podpowiada, żeby nie zwlekać z powrotem, tym bardziej, że szlak coraz bardziej się zapycha, a my nie chcemy wisieć na łańcuchach z całymi niemal narodami polskim i ukraińskim, które ramię w ramię zmierzają do góry. Wyczekujemy moment luzu i zaczynam schodzić. Znowu mamy doskonały timeing. Spokojnie tracimy wysokość, mijając ludzi, których spotkaliśmy przy Czarnym Stawie. Robimy sobie długi "posiad" na Buli. Podziwiamy nasze ulubione Mięgusze, wspominając ubiegłoroczną wyprawę i wracając do nieco rozczarowującego Mnicha. Schodzi nam dobra godzina. Nieco już pogonieni głodem schodzimy do Roztoki, by resztę dnia spędzić na leżaczkach, planując następny dzień. 
 

20230811_071703.jpg

 

20230811_072539.jpg

20230811_093713.jpg

20230811_102539.jpg

20230811_102542.jpg

20230811_104721.jpg

20230811_110016.jpg

20230811_112312.jpg

20230811_120137.jpg

20230811_120045.jpg

20230811_113554.jpg

20230811_135447.jpg

Zaczyna się on znowu bardzo wcześnie. Tym razem jednak nasze kroki kierujemy do 5 Stawów, bo dziś celem jest Orla Perć. Ja mam do przejścia Granaty, a Grześ na Orlej do tej pory, poza wejściami na poszczególne szczyty, nie był. Zaczynamy od Koziego Wierchu. Idziemy sobie rytmicznie, wspomagając się kijkami. Wspominam o nich, bo o mały włos nie pozbawią mnie życia 3 godziny później... Dlatego, albo kije schowajcie by nie wystawały, albo nie bierzcie wcale. Dobra rada.

Bez przeszkód wchodzimy na Kozi, jemy drugie śniadanie zerkając na nasz wczorajszy wyczyn, porównujemy trudności i zastanawiamy się co będzie dalej. Czas goni, więc po kwadransie ruszamy w dół, by dojść do czerwonego szlaku Orlej. Póki co był lajcik, ale jak zobaczyłam Żleb Drega, to ... zwątpiłam... dawno mi się tak źle nie schodziło. Myślałam, że się w życiu nie skończy.... Potem już było tylko lepiej i fajniej. Skała, skała , góra dół, dół, góra...przepiękne widoki. Przechodzimy przez Granaty bez większych problemów i korków. Ale gdzieś koło Pościeli Jasińskiego (chyba) przy podchodzeniu odbijam się kijami od małego okapu i lecę...  zatrzymuję się na plecach na skałce. Cała. Widzę tylko zamarłą twarz Grześka.... no nic... trzeba iść. Adrenalina działa, więc nie czuje bólu nogi i pleców, które potem okażą się uzupełnione wielkimi siniakami. Podarte spodnie i plecak zauważę dopiero na Krzyżnem. Idziemy, juz nieco ostrożniej. Ostatnie podejście i koniec. Siadamy na przełęczy. Zmęczeni,  szczęśliwi, cali i zdrowi.... teraz juz tylko do "Piątki" i Roztoki. Zrobiliśmy część Orlej. Wiemy, że ciąg dalszy nastąpi...❤️

 

20230812_075651.jpg

20230812_082306.jpg

20230812_091316.jpg

20230812_103708.jpg

20230812_103718.jpg

20230812_114145.jpg

20230812_114054.jpg

20230812_122202.jpg

20230812_122820.jpg

20230812_143631.jpg

20230812_143635.jpg

20230812_155933.jpg

20230812_160402.jpg

20230809_152823.jpg

Edytowane przez jaaga76
  • Lubię to ! 12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Fibi napisał:

i zahaczyły o coś górą?

sądzę ,że chodzi o to:

IMG_2795.jpg.0bc823060423527d9a9103787f29fa2f.jpg

kiedyś się przyblokowałem  forsując Smoczą Jamę,oczywiście było to znacznie mniej niebezpieczne niż przygoda @jaaga76.Od tego czasu jeśli przewiduję ,że będę miał jakieś nawisy itp to wpycham je znacznie głębiej.

  • Lubię to ! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Fibi napisał:

Wreszcie jakaś normalna pogoda 😉 @jaaga76te kijki miałaś schowane w plecaku i zahaczyły o coś górą? Bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam. Kiedyś mały włos nie pozbawiłem oka Sebastiana przez taki wystający kijek i wolę ich teraz unikać

 

Miałam dopięte do plecaka, tak jak @barbie609 na fotce. Podchodziłam pod taki okap i kije mnie zahaczyły i odbiły...Powiem Wam, że przez głowę mi nie przeszło, że to może być ryzykowne... 

  • Lubię to ! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, jaaga76 napisał:

że przez głowę mi nie przeszło,

wiesz to jest czynność,którą wykonuje się automatycznie . Zrzucamy plecak dopinamy , najczęściej zwracamy uwagę głównie na to żeby siedziały sztywno i się nie majtały a do wysokości nie przywiązujemy wagi.

  • Lubię to ! 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, jaaga76 napisał:

Miałam dopięte do plecaka, tak jak @barbie609 na fotce. Podchodziłam pod taki okap i kije mnie zahaczyły i odbiły...Powiem Wam, że przez głowę mi nie przeszło, że to może być ryzykowne... 

Widziałem coś podobnego naście lat temu, gdy jeszcze mało kto z kijkami chodził. I też na szczęście skończyło się tylko niegroźnym w sumie upadkiem.  Kto wie, może to nawet było w tym samym miejscu.

Generalnie kijki na OP mogą tylko przeszkadzać. 

 

  • Lubię to ! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...