Fibi Opublikowano 18 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 18 Września 2022 Cześć wszystkim! Dawno mnie tu nie było, ale jako, że z racji odległości rzadko bywam w Tatrach, to przez jakiś czas nie miałam za wiele do powiedzenia W poniedziałek wróciliśmy z dłuższego pobytu na Słowacji, więc mam potrzebę troszkę się uzewnętrznić. Wyjazd pogodowo był do dupy, ale mimo niesprzyjających warunków udało się zdobyć kilka nowych szczytów i przełęczy oraz poznać nieznane nam do tej pory szlaki. Odcinek 1 Stacja elektriczki Popradske Pleso-Chata Pri Popradskom Plesie- Rozstaj Szlaków nad Żabim Potokiem-Dolina Hińczowa-Wyżnia Koprowa Przełęcz-Koprowy Wierch(powrót tą samą drogą). Prognozy na ten dzień nie były zbyt ciekawe- miało być pochmurno z przejaśnieniami, oczywiście naiwnie sądziliśmy, że największe przejaśnienia spotkają nas na szczycie Jako, że to pierwszy dzień, nie chce nam się wstawać na pierwszą elektriczkę wraz ze słowackimi kurami, a i szlak nie jest zbyt długi, więc nie ma sensu się zrywać(czas pokaże, że to jednak był błąd). W każdym razie wstajemy sobie na luzie i na szlaku jesteśmy dopiero o 8.30, co jak na Tatry jest dramatycznie późno, ale kto by się tym przejmował, jak ostatnia elektriczka powrotna jest o 22.30 Rozpoczynamy asfaltowanie, a wraz z nami cały peleton turystów. Jeśli ktoś jeszcze wierzył w mit spokojnej Słowacji, to na tym szlaku pozbędzie się złudzeń Jak na razie jest lampa, więc humory mamy dobre. Liczymy tylko, że ten peleton pójdzie sobie zaraz na Rysy czy inną Osterwę W schronisku nie robimy przerwy, bo jeszcze będzie dziś okazja, idziemy dalej niebieskim szlakiem przez las. Przy rozejściu szlaków peleton rzeczywiście częściowo się odłącza, ale wraz z nami na Koprowy i tak podąża całkiem spora grupka- cóż, jest sobota, a prognozy na niedzielę są do niczego. Pniemy się mozolnie na kolejne piętra: Chmurek niestety coraz więcej Trochę zaczynam jak zwykle marudzić, bo znowu porwaliśmy się na dość ambitny cel bez aklimatyzacji, ale mi po prostu szkoda czasu na chodzenie po lesie w pierwszy dzień, już wolę trochę pocierpieć Dochodzimy do Doliny Hińczowej, gdzie mamy spory odcinek po płaskim, więc nawet idąc można odpoczywać. Widać Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem, stary słowacki szlak na nią wydaje mi się z tej perspektywy nieco karkołomny Za stawami czeka nas niedługi kawałek podejścia na Koprową Przełęcz Wyżnią: Idziemy monotonnymi zakosami, niestety chmury pożarły większość widoków Na przełęczy zakładamy ostatni obóz przed atakiem szczytowym Z tego miejsca do szczytu zostało nam może z 40 minut, droga wygląda dość prosto: Tu jeszcze były jakieś resztki widoków: A tak wygląda szlak z bliska: Od tego miejsca zaczyna robić się ciekawiej, gdyby nie chmury, to chyba byłaby tam nawet jakaś ekspozycja Czasem trzeba użyć 4 kończyn, ale wejście większych trudności nie sprawia: Meldujemy się na szczycie, na którym jest tłum turystów, oraz totalne mleko na 4 strony świata Siedzimy z pół godziny licząc, że może się coś rozwieje, ale nic takiego nie ma miejsca, więc smętnie rozpoczynamy proces zejścia. Zdjęć za bardzo nie robimy, bo pogoda siadła, a z resztą byliśmy tu już dzisiaj Tym razem w schronisku marudzimy aż godzinę, bo postanowiliśmy wypić Kofolę i zjeść obiad- podczas którego o mało nie udławiłam się ziemniakiem, ale to już inna historia Nakarmieni złazimy szybciutko asfaltem do stacji elektriczki i tak kończymy pierwszą tegoroczną przygodą. Jak zwykle mądry Polak po szkodzie- gdybyśmy wyszli te 2 godziny wcześniej to widoki zapewne by były. Ale jakoś mnie to specjalnie nie martwi, bo będę jak Treminator i Ja tu jeszcze wrócę. Oczywiście dopiero w przyszłym roku, ale zamierzam przetestować szlak przez Dolinę Koprową i Hlińską. CDN. 11 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Zośka Opublikowano 18 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 18 Września 2022 @Fibi trochę szkoda widoków ze szczytu ale jak zamierzasz zostać Terminatorem to nic straconego. Ja już sześć razy byłam na Krywaniu i też zamierzam wrócić bo w końcu to słońce zaświeci 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 18 Września 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 18 Września 2022 @Zośka ten Krywań to musi Cię naprawdę nie lubić 6 razy i zero słońca? Toż to (nomen omen) szczyt wszystkiego. W każdym razie jak pójdę kolejny raz na Koprowy to tylko przy pięknej pogodzie. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
vatra Opublikowano 19 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 19 Września 2022 @Fibi mimo tych kilku chmurek na szczycie i tak Wam gratuluję i trochę zazdroszczę zdobycia Koprowego 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 19 Września 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 19 Września 2022 Odcinek 2 Szczyrbskie Jezioro-Dolina Młynicka-Wodospad Skok-Bystra Ławka-Dolina Furkotna-Szczyrbskie Jezioro Dzisiaj będziemy mądrzejsi. Przechytrzymy pogodę!(haha, pogoda się z nas śmieje). Z wielkim trudem wstajemy coś ok. 3.45 żeby zdążyć na pierwszą elektriczkę, która odjeżdża o 5.05. Z Nowej Leśnej w której chwilowo zamieszkujemy pociąg do Szczyrbskiego Jeziora jedzie jakąś godzinkę. Zatem po 6 wyłazimy z pociągu. Najpierw trzeba odnaleźć szlak, a potem przeasfaltować dość znaczną część tej snobistycznej miejscowości. W końcu wchodzimy do lasu: Niezbyt męczącą ścieżką przez las dochodzimy do wodospadu Skok, gdzie robię przerwę na śniadanie, bo o 4 rano miałam tylko ochotę napakować sobie chleba w policzki jak chomik Za wodospadem zaczyna robić się ciekawie. Najpierw pokonujemy gładką płytę: Potem z pomocą długiego łańcucha wygramolimy się na próg doliny: Skały były mokre, dlatego nie było tu zbyt przyjemnie. Nawet poczułam się trochę niepewnie i przez całą dalszą drogę prześladowała mnie myśl, że nie przejdę przez Ławkę i co wtedy? Tędy przecież nie chcę schodzić. Dalej szlak nie jest zbyt stromy i powinno się iść szybko i przyjemnie... ...ale w wielu miejscach kamienie są wielkie i nierówne, takie wykręcacze kostek więc zamiast przyspieszyć na płaskim odcinku, to spowalniam. Mijamy miejsce katastrofy śmigłowca, jaka wydarzyła się tutaj pod koniec lat 70-tych: W końcu naszym oczom ukazuje się Capi Staw. Jesteśmy już całkiem wysoko a do celu niedaleko. Zawsze podczas dłuższych wyjazdów, drugie wyjście w góry jest dla mnie tym najbardziej kryzysowym. I tym razem nie było inaczej. Nie dość, że przejście po mokrych łańcuchach trochę mnie zestresowało, to jeszcze czuję się jakoś umęczona fizycznie. I ciągle głodna, chociaż co chwile jem Daleko jeszcze? Pod koniec wlekę się już tak straszliwie, że wyprzedzają mnie wszyscy turyści spotkani na szlaku, a było ich całe 4 sztuki. Jesteśmy już prawie na przełęczy ale zanim tam wejdziemy zatrzymuje nas taki oto znak: Sebastian robi sobie szybką pozaszlakową wycieczkę, ja odpuszczam. Trochę mój stan psychofizyczny na to nie pozwala, a trochę się jednak obawiam, że to może być dla mnie za trudne. Nie mam ochoty z pierwszej w życiu pozaszlakowej wycieczki wracać śmigłem HZS Także mam w tym miejscu godzinę na chillout. Pierwsze pół godziny kontempluję w samotności, kolejne już razem z mężem, który z tajemnego miejsca i tak miał słabe widoki, więc przynajmniej nie jest mi smutno, że nie byłam. Teraz razem wejdziemy na Bystrą Ławkę. Która jest obwieszona żelastwem jak choinka: Jakieś 4 kroki w kominku(stromo jest, ale łatwo raczej) i jesteśmy po drugiej stronie: Najgorszy jest ostatni łańcuch- skała przy nim bardzo wyślizgana, ale dwa kroki na prawo od łańcucha jest bardzo dobrze urzeźbiona rynienka, którą całkiem wygodnie się schodzi, zatem w tym miejscu żelastwem pogardzimy Dolina Furkotna to już w zasadzie spacer bez żadnych trudności. Niestety także bez widoków. Tu już bliżej cywilizacji: Pod koniec wycieczki zaczyna nas gonić wielka chmura, ale ostatecznie chyba deszczu jednak nie było. Może i nie zmokliśmy, ale elektriczka nam uciekła i trzeba było czekać pół godziny na kolejną. Okazało się, że tego dnia na Bystrej Ławce byli także nasi sąsiedzi z pensjonatu. Weszli na przełęcz 2 godziny po nas i jakieś przebłyski widoków mieli- podobnie jak my. Czyli pobudka w środku nocy zdała się psu na budę. Jutro będzie jeszcze gorzej, ale na wycieczkę pójdziemy CDN. 9 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 20 Września 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 20 Września 2022 Odcinek 3 Stary Smokowiec-Hrebienok-Chata Zamkovskiego- Dolina Małej Zimnej Wody-Dolina 5 Stawów Spiskich(powrót tak samo) Pomysł na zwiedzenie tej części Tatr był zupełnie inny. Miała być przeprawa w poprzek przez główną grań, a konkretnie przez Lodową Przełęcz. Chcieliśmy wystartować w Javorinie i przez Dolinę Jaworową wejść na wyżej wspomnianą przełęcz, z której zeszlibyśmy w kierunku Smokovca. Ale to długaśna wycieczka, wymagająca całego dnia stabilnej pogody. Prognozy jednak wskazywały, że na taki dzień nie mamy co liczyć do końca naszego pobytu Zmieniamy zatem plan- odwiedzimy schronisko Teryego, w którym zresztą nigdy wcześniej nie byliśmy. Startujemy dość wcześnie i o 7 jesteśmy na słowackiej Gubałówce, czyli Hrebienoku: Schodzimy trochę w dół, do wodospadów- wcale mi się nie chce tam iść, no ale niech będzie. Dalej wchodzimy do nieznanego nam świata, czyli na szlak do Chaty Zamkovskiego. Szlak jest typowo słowacki- złożony praktycznie z samych wykręcaczy kostek Jest niby płasko, ale idzie się niewygodnie. Spotykamy taki osobliwy znaczek: Przed schroniskiem robimy pierwszą dłuższą przerwę, dzisiaj ma być dzień lajtowy i nigdzie się nie spieszymy. Za schroniskiem odkrywamy kolejny nieznany nam świat, czyli Dolinę Małej Zimnej Wody, która zachwyca nas absolutnie. Bardzo długo idzie się tu po płaskim, więc jest przyjemnie, szczególnie że pogodę na razie mamy całkiem dobrą. Tyle już przeszliśmy: Wszystko co dobre kiedyś się kończy, skończył się więc płaski odcinek. Teraz zaczniemy ostre podejście na próg doliny, ale tym razem nie czuję się już tak umordowana jak na Bystrej Ławce. Klątwa dnia drugiego znaczy się, minęła Kiedy dochodzimy do celu, to oczywiście wszystkie szczyty zaczynają się chować w chmurach- powinniśmy raczej zacząć się przyzwyczajać. Idziemy do schroniska, bo co nam zostało? Przy bilinkovym czaju spędzamy jakąś godzinkę, po czym udajemy się na krótki obchód Doliny 5 Stawów. W końcu trzeba zejść. Jest jeszcze przed południem więc w naszym kierunku nie spotykamy zbyt wielu osób. Za to w kierunku schroniska ciągną prawdziwe hordy. Gdzieś na zejściu poprawia się pogoda, ale trwa to max 10 minut. I akurat w tym 10 minutowym oknie pogodowym nasi sąsiedzi wchodzą na Sławkowski. Niektórzy to mają szczęście(los się wkrótce odmieni :P) Zejście jak to zejście strasznie mi się dłuży. O wiele bardziej wolę podchodzić, schodzenie jest jedynie dość przykrą koniecznością. Prognozy zapowiadały deszcz na godzinę 14, ale liczyłam, że podobnie jak wczoraj się nie sprawdzą. Ale kiedy siedzieliśmy sobie na ławce pod Chatą Zamkovskiego była godzina może 13.15 i już coś zaczęło na nas kapać. Nawet miałam myśl, czy może nie przeczekać deszczu w schronisku, ale nie wyglądał jakby miał się za chwilę skończyć. Złazimy. Wykręcacze kostek w deszczu robią się jeszcze bardziej upierdliwe. Mam wszystkiego dość i gorąco mi w kapturze. Trzeba było siedzieć w pokoju i oszczędzać siły na jutro Innego wyjścia jak zejście i tak nie mieliśmy więc do Smokovca docieramy w strugach deszczu. Najśmieszniejsze jest to, że był to jedyny raz kiedy porządnie zmokliśmy i jedyny raz kiedy założyłam niskie buty bez membrany. Opis wyszedł chyba w tonie marudnym, ale szlak nam się bardzo podobał. Tylko łażąc 3 dzień z rzędu z kiepską pogodą zaczynaliśmy mieć powoli dość. CDN. 8 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Q'bot Opublikowano 20 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 20 Września 2022 Tak paczam na zdjęcia i stopują one skutecznie na moją chęć odwiedzenia Tatr, gdy warunki nie są w pełni zgodne z moimi wymaganiami Tak właściwie to podczas niepogody jedynie widzę sens biegania po górach - zwykły trekking by mnie tylko bardziej zirytował, wywołując poczucie starconego czasu... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 20 Września 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 20 Września 2022 @Q'botja biegać nie lubię, więc nie miałam wyboru Na szlakach które przeszliśmy byliśmy w znacznej części po raz pierwszy, więc uznałam, że to będzie takie zapoznanie z terenem A po widoki kiedyś wrócimy. Mam taką nadzieję przynajmniej. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jędrek Opublikowano 20 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 20 Września 2022 3 godziny temu, Fibi napisał: Mam wszystkiego dość i gorąco mi w kapturze. I dlatego m. in. zacząłem parę lat temu zabierać w góry mały parasol. Gdy na szlaku nie trzeba używać rąk, nie ma silnego wiatru, a deszcz siąpi, pada, tudzież leje, pod parasolem idzie się bardzo przyjemnie. I nie musi być "trekkingowy" za pierdylion złotych, w moim przypadku doskonale sprawdza się zwykły, który leżał sobie latami gdzieś w szafie. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Zośka Opublikowano 21 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 21 Września 2022 18 godzin temu, Fibi napisał: A po widoki kiedyś wrócimy. Mam taką nadzieję przynajmniej. Koniecznie , bo jest na co popatrzeć. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 24 Września 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 24 Września 2022 @Jędrek nie wiem czy by mi się chciało targać jeszcze parasol My generalnie raczej nie chodzimy w deszczową pogodę i nawet moja przeciwdeszczowa kurtka to pierwsze 3 sezony przechodziła sobie spokojnie w plecaku. No, ale czasem deszcz się trafi i co robić. Aha i i tak wolę kurtkę od tych foliowych pelerynek- w tym to się dopiero można zagotować Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 24 Września 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 24 Września 2022 Odcinek 4 Biała Woda-Dolina Kieżmarska-Zielony Staw Kieżmarski-Rakuski Przechód-Rakuska Czuba-Łomnicki Staw-Tatrzańska Łomnica Jest środa. Prognozy z niedzieli twierdziły, że w środę najlepiej. No to trzeba gdzieś iść. Tyle, że do środy prognozy się pogorszyły i zaczęły wieszczyć deszcz o 13. Lampa miała być o 6-7 rano, a potem to tak znowu 50/50. Ale iść trzeba, bo w czwartek ma być burza, armagedon i chyba nawet śnieg. Tym razem zdradzamy elektriczke i jedziemy autobusem o 5.58 Z okien podziwiamy nasz dzisiejszy cel- przy tatrzańskich kolosach Velka Svistovka prezentuje się jak nędzny wypierdek, ale przecież i tab będzie to kolejny dwutysięcznik do kolekcji. Wysiadamy na pustym parkingu. Mój zmysł sknery rejestruje, że parkowanie od marca podrożało o 2 euro. Idziemy spokojną Doliną Kieżmarską do schroniska. Zawsze dziwi mnie tu tabliczkowy czas przejścia(a na mojej mapie, która ma bardziej wyśrubowane czasy niż tabliczkowe, jest jeszcze dłuższy) W każdym razie nawet idąc niezbyt szybko, da się urwać sporo czasu. Otoczenie Zielonego Stawu Kiezmarskiego zachwyca za każdym razem(jesteśmy tu 3 raz- 2 raz jesienią, a raz był zimą) Podczas spaceru debatujemy z jakich dobroci skorzystamy w schronisku. Może gorące maliny. A może bilinkovy czaj? A może kofola?. To jednak marzenia ściętej głowy, bo w schronie jesteśmy grubo przed 9 i kuchnia jest zamknięta i nie widać żadnych oznak życia No to sobie siedzimy jakieś pół godzinki na ławeczce, bo zaoszczędziliśmy czas to możemy mieć chwilę wolnego. Potem ruszamy na czerwony szlak, który jest częścią magistrali- podobno najtrudniejszą częścią tego w sumie spacerowego szlaku, ale to się jeszcze zobaczy. Po drodze mijamy Czerwony Stawek: Schronisko coraz dalej: Kiedy byliśmy jeszcze nad stawem, trochę niepokoju zasiała w mojej głowie tabliczka: "Uwaga! Zarwana droga". Trochę się więc obawialiśmy jakiś ponadprogramowych trudności, ale z drugiej strony gdyby szlak był nie do przejścia to chyba by go zamknęli. Być może chodziło o to miejsce: Dochodzimy do ciekawszego miejsca na szlaku. Musimy pokonać taki oto żlebik: A tak wygląda teren z bliska: Zdjęcie nie oddaje stromizny, ale ta gładka i w dodatku mokra płyta nie zachęcała do wejścia. Postanowiliśmy zatem olać żelastwo i iść bardziej z prawej strony- tam wygodnych stopni i chwytów mnóstwo, no ale istnieje większe ryzyko spierdzielenia się do środka żlebu, więc nikogo nie namawiam Tak wygląda żleb z góry, teraz ktoś inny będzie się z nim męczył Za tym technicznym miejscem następuje seria monotonnych zakosów, które zaprowadzą nas na przełęcz. Trudności na dalszym odcinku już brak. Jak widać powyżej, pojawiły się malutkie niewinne chmurki, ale niestety zaczyna mi to przypominać sytuację z Koprowego sprzed kilku dni. Kieżmarski już się chowa: Nasz szlak z góry: Oficjalnie szlak wprowadza na Rakuski Przechód, ale jest ścieżka na szczyt Rakuskiej Czuby- oznakowana czerwonymi trójkącikami, więc chyba wejście na nią jest legalne. Oto i nasz 2-tysięczny wypierdek: Muszę mieć zdjęcie z serii "byłam tu" No tak, rozgościliśmy się na szczycie więc nie mogło być inaczej- zaraz wszystko przykryły chmury Siedzimy tam ze 40 minut, ale sytuacja nie ulega poprawie. Wręcz przeciwnie. No to złazimy. Wg mapy zejście wygląda na prawie płaskie, i owszem takie jest, bo na odcinku od Rakuskiego Przechodu do Łomnickiego Stawu wytracimy ledwo 250 metrów. Ale ostatnie co można o tym zejściu powiedzieć to to, że jest wygodne. Szlak prowadzi przez rumowiska i w wielu miejscach istnieje olbrzymie nagromadzenie wykręcaczy kostek. Uświadamiam sobie, że magistrali to ja chyba jednak nie lubię. Trochę już jestem zmęczona kilkudniowym łażeniem, więc zaczynam wchodzić w mój tradycyjny tryb marudny. Stópki bolą. I kolana. I te kamienie mnie irytują. Czy to zejście się kiedyś skończy? Przecież krótkie miało być. Tak to marudząc i wlekąc się, docieramy do Łomnickiego Stawu z półgodzinnym opóźnieniem. A może to nie staw tylko Łomnicka Kałuża? Wobec zmęczenia i goniącej nas czarnej chmury obmyślam bardzo chytry plan Zjadę kolejką! I może to był błąd. Bo gdybym z 20 minut odpoczęła to przecież zlazłabym w końcu na dół spokojnym tempem i to prawdopodobnie bez przygód. Gdybym wtedy wiedziała....... No ale napalam się na tą kolejkę jak szczerbaty na suchary, a ja jak sobie coś umyślę to koniec S. nie chce jechać kolejką bo mu szkoda 20 euro. A mi się nie chce iść szlakiem z jeszcze jednego powodu- naczytałam się, że brzydki, stromy i kable wystają Wsiadam sobie do gondoli zatem, bardzo szczęśliwa, że za chwilę bez wysiłku znajdę się na dole. Wysiadam na stacji pośredniej "Start" i tam doznaję szoku. AAAA Raaatunkuuu! Dlaczego ta kolejka jest krzesełkowa? Jechaliśmy kiedyś kolejką na Łomnicę, było to bardzo dawno temu, ale na 100% jechało się gondolą. W żadnych internetowych źródłach tez nie znalazłam, żeby to była kolejka w takiej akurat formie. To dla mnie traumatyczne przeżycie, bo nigdy w życiu nie jechałam kolejką krzesełkową. Z prostej przyczyny. Boję się kolejek krzesełkowych. Żeby było jeszcze gorzej- w gondolce jechałam z sympatyczną parą Słowaków i byłam pewna, że na to nieszczęsne krzesełko również władujemy się w trójkę. Niestety pan z obsługi wydzierał się "maksymalno dwoje!!!", więc dla zwiększenia traumy zostałam całkiem sama Ja wiem, że to może śmieszne, ale cały czas wydawało mi się, że z tej kolejki wypadnie mi plecak, a ja w odruchu wyskoczę za nim. Oczami wyobraźni widziałam już siebie na dole z połamanymi kośćmi i wybitymi zębami. Nawet czułam już smak krwi w ustach... I nie mówcie, że z kolejki nie da się wypaść, bo chyba nie dalej niż miesiąc temu ktoś wypadł. Kolejka jechała strasznie wolno i na dole jestem około 13.45. Zlądowałam gdzieś w środku niczego i nie wiedziałam dokąd iść, ale szedł jakis koleś z plecakiem więc uznałam, że zapewne idzie na dworzec to pójdę za nim- nie pomyliłam się. S. do dworca dotarł jakoś po 14.30, więc zejście zajęło mu 1,5 h. Ze mną to by raczej było 2,5 Deszcz oczywiście zaczął padać wcześniej. Doświadczenie z kolejką nie zmieniło mnie aż tak, żebym była teraz innym człowiekiem. Ale na pewno jestem człowiekiem wyleczonym na jakiś czas z jazd kolejkami:P Podsumowując: znów mieliśmy pecha do pogody- to już zaczynało być naprawdę irytujące. Ale sam szlak jest bardzo ciekawy i mam wrażenie że niezbyt popularny. Pewnie się jeszcze kiedyś tam wybierzemy, ale może z zejściem do Hrebienoka- wtedy w ramach samoumartwiania odhaczymy kolejny odcinek magistrali CDN. 6 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
barbie609 moder Opublikowano 24 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 24 Września 2022 @Fibisuper relacja , super przejście , a przeżyć z krzesełkiem współczuję. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Zośka Opublikowano 24 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 24 Września 2022 @Fibi to faktycznie najtrudniejszy odcinek magistrali ( w sensie że najbardziej pod górkę) ale za to ten następny będzie najładniejszy Ja też mam lęk kolejkowy ale im jestem starsza tym jest coraz mniejszy, więc dla Ciebie też jest nadzieja. Jest szansa że na emeryturze pojeździmy 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 24 Września 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 24 Września 2022 3 godziny temu, Zośka napisał: @Fibi to faktycznie najtrudniejszy odcinek magistrali ( w sensie że najbardziej pod górkę) ale za to ten następny będzie najładniejszy To koniecznie muszę się wybrać. Mam nadzieję,że są tam równiejsze kamienie 3 godziny temu, Zośka napisał: Ja też mam lęk kolejkowy ale im jestem starsza tym jest coraz mniejszy, więc dla Ciebie też jest nadzieja. Jest szansa że na emeryturze pojeździmy Ja ogólnie się nie boję kolejek, boję się tylko krzesełkowych chyba dlatego, że siedzi się na powietrzu. W dzieciństwie nie przepadałam za jazdą na karuzeli więc chyba chodzi o coś takiego. Ok. za 20 lat jedziemy razem na Lomnickie Sedlo ! 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Q'bot Opublikowano 24 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 24 Września 2022 (edytowane) 3 hours ago, Zośka said: Jest szansa że na emeryturze pojeździmy Wtedy będzie przejazd po 999 Euro i tylko za okazaniem certyfikatu szczepienia przeciwko łupieżowi. BTW. Ja zwykle odczuwam dyskomfort podczas jazdy windami, ale kolejką? Właśnie ta otwarta fajniejsza, bo łatwo wyskoczyć, nie uduszisz się, nie ma klaustrofobii etc. No i ja się zawszę lubię rozbujać na boki podczas jazdy ^^ Edytowane 24 Września 2022 przez Q'bot 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 24 Września 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 24 Września 2022 4 minuty temu, Q'bot napisał: Wtedy będzie przejazd po 999 Euro i tylko za okazaniem certyfikatu szczepienia przeciwko łupieżowi. Leżę i tarzam się ze śmiechu, umiesz poprawić humor @Q'bot Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 25 Września 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 25 Września 2022 Odcinek 5 Tri Studnicky-Przehyby-Wielki Krywański Żleb-Krywań-Wielki Krywański Żleb-Pawłowy Grzbiet- Jamski Staw-Tri Studnicky Pogoda na piątek zapowiadała się nie najgorzej. To znaczy o żadnej lampie nie mogło być mowy- miało być jak co dzień, czyli pochmurno z przejaśnieniami, ale była jedna zasadnicza różnica. Padać miało dopiero późnym wieczorem. Skoro tak, to nie będzie trzeba się spieszyć z zejściem uciekając przed opadem, a i z godzinkę na szczycie będzie można zmarudzić W Tatrach mieliśmy być jeszcze 2 dni, ale miało padać całą sobotę i większość niedzieli, więc to na względnie dobry pogodowo piątek trzeba było wybrać jakiś wyjątkowy cel, na którym zakończymy wyjazd z przytupem I tu Święta Góra Słowaków wydała nam się celem w sam raz. Były też inne pomysły, np. Ciemnosmreczyśkie Stawy- to w razie totalnego załamania pogody. S. coś kwękał o Rohatce, twierdząc, że tam widoki nie mają większego znaczenia. No, ale jak dla mnie Rohatka bez Małej Wysokiej to się tak średnio opłaca, a tam już widoki mają znaczenie. Po za tym ja się przecież boję iść na Rohatkę(już coraz mniej, ale jednak) Dobrze. Była elektriczka, był autobus, to teraz czas na własny samochód, którego za bardzo nie lubimy ruszać na wakacjach, no ale czasem nie ma wyjścia. Jakoś po 6.30 meldujemy się na parkingu. Pogoda na razie jest okropna. W ogóle nie zachęca do wyjścia i zaczynam mieć smętne myśli, że po co nam to w ogóle? Zielonym szlakiem idzie się bardzo dobrze, nie wiem dlaczego wszyscy tak narzekają. Ścieżka jest tak w sam raz nachylona. Na tyle stroma, by szybko zdobywać wysokość i na tyle łagodna, by się jakoś bardzo nie zmęczyć. Kiedy zbliżamy się do górnej granicy lasu, zaczynamy wyłazić ponad chmury. Jest dla nas nadzieja! I nawet Krywań zechciał pokazać swoje oblicze: Dochodzimy do rozejścia szlaków w Krywańskim Żlebie.... ....gdzie zaczynają się trudności...orientacyjne Tak, tak, zaraz za drogowskazem gubimy szlak. Ładujemy się w jakieś strome i mokre trawki, marudząc, że jakoś tu kurde trudno, no i szlak taki zaniedbany, a to góra narodowa Ale przed nami też idą ludzie, ci z kolei marudzą, że dlaczego tu nie ma łańcuchów, podczas gdy na łatwiutkim Giewoncie są. W końcu wyłazimy na Mały Krywań, nie wiem jak, ale na pewno nie szlakiem. Tutaj robimy sobie 20 minut przerwy przed atakiem szczytowym Idziemy dalej, tyle za nami. Wygląda zupełnie jak szlak na Sławkowski: Pod samym szczytem zaczyna robić się lekko trudniej, ale bez przesady. Zarejestrowałam chyba 2 trudniejsze miejsca- takie dość gładkie płyty, ale wydaje mi się, że główną trudność stanowi ich wyślizganie. Dlatego my obeszliśmy płyty z lewej strony po kamieniach- to raczej nie jest opcja łatwiejsza, ale przynajmniej jest szorstko. Nienawidzę ślizgawicy na kamieniach, dlatego ciągle mam opory przed wejściem na Giewont. Kiedy już uporamy się z odcinkiem "wspinaczkowym" do szczytu pozostaje parę kroków. Po tych kamulcach w zasadzie można wspinać się w stylu dowolnym, każdy idzie tak jak mu bardziej pasuje. Przeszkody zostały pokonane i około 10.30 zameldowaliśmy się na szczycie: Oczywiście wtargaliśmy ze sobą kofolę- to nasza nagroda za wejście. Umowa jest taka, że kofolę może wypić tylko zdobywca szczytu, więc stanowi to dodatkową motywację Nie zgubiliście przypadkiem czekana? Na panoramę 360 nie ma w tych warunkach co liczyć, ale i tak jest całkiem nieźle: Tak jak planowaliśmy, spędzamy na szczycie godzinkę, podczas której spalamy sobie twarze na czerwono-kremy z filterm 50 zostały w pokoju Bardzo jest pięknie, ale ja się trochę obawiam zejścia. Przecież wejść zawsze łatwiej. No to złazimy. Początkowo idzie sprawnie, ale potem w jednym miejscu dochodzi do konfliktu, bo jak zwykle upieram się na zejście przodem, mąż mnie zmusza do zejścia tyłem, bo bezpieczniej, a przodem to zaraz stracę równowagę i obije sobie gębę. Jakiś Słowak mówi, że poda mi rękę, ale ja nie ufam nikomu i nigdy nie chcę w górach ręki od kogoś obcego. W końcu godzę się z losem i złażę twarzą do skały, ale nie widzę stopnia(przecież nie mam z tyłu oczu), więc S. mnie ciągnie za nogę, żeby ją ustawić w dobrym miejscu Chyba pamiętam to miejsce z drogi do góry i w tamtą stronę też wymagało podania mi ręki. To jest taki trochę problem kurdupla w górach- podejrzewam, że wyższa osoba nawet by nie zauważyła tam nic trudnego Z zejścia mamy widoczki całkiem ciekawe, no był ten Krywań dla nas jednak łaskawy. Za Małym Krywaniem oczywiście znów się gubimy, znów idziemy jeszcze inaczej, i znów nie szlakiem. W końcu szlak odnajdujemy, ale on nam się nie podoba, bo jakoś tak idzie za bardzo górą. Wszyscy złażą jakąś dziką ściezką, to i my robimy wycof ze szlaku i za nimi. Dzika ścieżka jest stroma i bardzo krucha, więc trzeba uważać, raz prawie zaliczam glebę, ale jakoś się tam ratuję. Dzika ścieżka nie doprowadza do drogowskazu w Krywańskim żlebie, tylko trochę poniżej- do niebieskiego szlaku. Tak to zejście wyglądało: Chyba wszystko najgorsze za nami. Niebieski szlak to już w zasadzie sama przyjemność. Widokowy i niezbyt stromy, w sam raz na zejście. Zejście jest jednak dość długie i blisko odcinka leśnego zaczyna mnie już lekko nużyć... Dochodzimy do upragnionego Jamskiego Stawu, ale odpoczywamy tu tylko 5 minut, bo przerwa jedzeniowa była już trochę wcześniej i kierujemy się na magistralę. Która to na tym odcinku jest bardzo przyjemna i przypomina mi niebieski szlak zejściowy z Babiej Góry. Na koniec mamy trochę zejścia i jakoś tak niespodziewanie wyrasta przed nami parking. Reasumując było super. Bardzo lubię takie wycieczki w formie pętelek. Początkowo trochę obawiałam się tego Krywania, bo niektórzy twierdzili, że to taki Kościelec, inni, że jest trudniejszy od Rysów od Morskiego Oka, bo nie ma łańcuchów. Nie wiem, bo na żadnym z powyższych nie byłam, ale jak dla mnie to może było minimalnie trudniej niż na Rysy od Słowacji. Co do trudności kondycyjnych(z parkingu 1400 metrów przewyższenia), to jakoś ich specjalnie nie odczuliśmy- nie sapaliśmy przystając co 5 minut, nie czuliśmy się umordowani ani po wejściu na szczyt, ani po zejściu na parking, ale o umordowaniu kondycyjnym może świadczyć jeden fakt: wypiliśmy najwięcej wody w historii naszych wyjść. Tak jak przewidywaliśmy- sobotę spędziliśmy na lenistwie bo padało, w niedzielę poszliśmy tylko na spacer nad Wielicki Staw(oczywiście zmokliśmy), ale nie zabieraliśmy plecaków, ani nawet aparatu, więc z tej króciutkiej wycieczki relacji nie będzie. Nie był to pogodowo najbardziej udany wyjazd, a nawet można powiedzieć, że był nędzny. Ale wydaje mi się, że i tak wycisnęliśmy z tej pogody ile się dało i większość zaplanowanych wycieczek doszła do skutku. No i dla mnie ten wyjazd był trochę przełomowy, bo pochodziłam po nieco trudniejszych szlakach i może w końcu się odważę iść na Świnicę KONIEC 7 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Zośka Opublikowano 25 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 25 Września 2022 @Fibi nie taka zła ta pogoda, trochę widoków mieliście. A to wejście ja też pokonuję w stylu dowolnym bo nigdy nie wiem gdzie ten szlak przebiega. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 25 Września 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 25 Września 2022 @Zośka po tych 6 razach to powinnaś mieć już licencję krywańskiego przewodnika a nie, że nie wiesz i styl dowolny Noo , pogoda się w końcu zlitowała. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Zośka Opublikowano 25 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 25 Września 2022 1 godzinę temu, Fibi napisał: @Zośka po tych 6 razach to powinnaś mieć już licencję krywańskiego przewodnika Może po 10 dostanę Ale ja nawet nie jestem pewna czy udało mi się dwa razy tą samą drogą wejść Jak nade mną się wreszcie pogoda zlituje to zrobię 1000 fotek i 10 lat przerwy w wycieczkach na Krywań 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jędrek Opublikowano 25 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 25 Września 2022 13 godzin temu, Fibi napisał: i może w końcu się odważę iść na Świnicę Tak naprawdę przy suchej skale na szlaku ze Świnickiej Przełęczy na Świnicę i z powrotem (zgodnie z nowymi "przepisami") masz jedno trudniejsze miejsce, tuż pod samym szczytem. I jest ono nieco trudne tylko w zejściu i dla osób niewysokich. Powodzenia 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jędrek Opublikowano 25 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 25 Września 2022 13 godzin temu, Fibi napisał: Pogoda na razie jest okropna. W ogóle nie zachęca do wyjścia Zawsze warto spojrzeć na kamery bo często na dole jest słabo a im wyżej tym lepiej - co się w waszym przypadku na Krywaniu pięknie potwierdziło. Ja byłem tam 3,5 raza i do pogody szczęścia nie miałem. Coś mnie Krywań nie lubi. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jędrek Opublikowano 25 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 25 Września 2022 Dnia 24.09.2022 o 11:54, Fibi napisał: nie dalej niż miesiąc temu ktoś wypadł. Ano wypadła kobieta w Gąsienicowej , którą wreszcie otworzyli latem (choć idiotycznie, bo bez możliwości wsiadania/wysiadania na dole), ale to zdaje się był atak epilepsji. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jędrek Opublikowano 25 Września 2022 Udostępnij Opublikowano 25 Września 2022 Dnia 24.09.2022 o 11:54, Fibi napisał: A może to nie staw tylko Łomnicka Kałuża? No to jednak w czerwcu było troszkę więcej wody : 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.