Fibi Opublikowano 21 Września Udostępnij Opublikowano 21 Września Ahoj! Minął tydzień od powrotu, pranie zrobione(nawet mój żulerski plecak :P), więc mogę powoli zabrać się za me tatrzańskie pamiętniki z wakacji Podzielę je chyba na 3 lub nawet 4 części bo wyjazd był długi, to i zdjęć i wrażeń mam pod dostatkiem. Mam nadzieję, że będzie chciało Wam się to czytać i oglądać Dzień 1, sobota Predny Salatin Hreben-Brestova-Salatyny-Skrzyniarki-Spalona Kopa-Pachoł-Banikowska Przełęcz-Dolina Spalona-Adamcula-Parking pod Spalenou Ileż to razy ja sobie obiecywałam, że nie będzie ambitnych wycieczek w pierwszy dzień, bo zwykle długi szlak+ brak aklimatyzacji kończył się dla mnie "zgonem" Obietnica jak zawsze została złamana no i... cóż, skończyło się jak zawsze. Tylko cóż robić kiedy na sobotę są doskonałe prognozy a w niedzielę ma być burzowo? No przecież nie będziemy chodzić po krzakach, żeby następnego dnia znów chodzić po krzakach No to jedziemy na parking. Który jest ogromny i już prawie cały zastawiony Ale to nic dziwnego, bo jesteśmy tu późno, bo się przecież trzeba wyspać w pierwszy dzień urlopu. Aby nieco ułatwić nam życie namawiam męża na przejazd kolejką, ale strasznie marudzi, że to plama na jego honorze Tatromaniaka Nie ma jednak innego wyboru niż się zgodzić, więc jedziemy, ale ja się strasznie na tej kolejce boję, jak nigdy na żadnym szlaku i nie mogę się doczekać kiedy te męczarnie się skończą Początek wycieczki: Jest tak gorąco, że od razu odpinam nogawki od spodni. Do tej pory złazi mi skóra z nóg Od górnej stacji kolejki mamy jakieś 1,5 h podejścia na Brestową. Dosyć stromego, ale szło się przyjemnie. Pierwszy Salatyn widziany z Brestowej: Szlak jest bardzo przyjemny widokowo, ale bardzo męczący ze względu na ciągłe piargowe podejścia i zejścia. Na odcinkach w dół wlekę się okrutnie bojąc się wywrotki. Podobno jest jakaś odmiana lęku wysokości, która nazywa się "lęk przed upadkiem" i chyba go mam, bo czasem na prostych ale niestabilnych zejściach wpadam w popłoch i panikę. To już bym chyba wolała drewniane schodki. Albo przynajmniej kamienne (byle nie worki jutowe) Nie wiem na którym Salatynie stoję, bo wg mojej mapy papierowej to jest Mały Salatyn. Ale do tego właśnie szczytu szliśmy jeszcze zgodnie z czasem z mapy, potem to już było coraz wolniej. Znowu były piargowe zejścia i sama się sobie dziwiłam, że nie mogę się już doczekać odcinków z łańcuchami by uświadczyć chociaż kawałek litej skały. W końcu dochodzimy do pierwszych trudności w okolicach Przełęczy pod Dzwonem: Są tu chyba 3 łańcuchy i troszkę "wspinaczki" po skałach, ale raczej nie jest zbyt trudno. Kolejek i zatorów też nie było. Odcinek graniowy od Brestovej do Pachoła jest długi, dlatego zbliżając się do tego drugiego czułam już coraz większe zmęczenie. Nawet zaczęłam wypatrywać jakiegoś nielegalnego trawersu do ścieżki zejściowej W drodze na Pachoła napotkamy niewielkie trudności, mi najwięcej sprawiła gładka i wyślizgana płyta, w dodatku dość mocno nachylona. Jak dla mnie to mógłby już tam być łańcuch, bo trochę to miejsce może być dla niższych osób problematyczne. Seba wszedł pierwszy i ja się tam po prostu wciągnęłam na jego ręce Nie za bardzo jest jak to miejsce obejść bo mimo, że z prawej strony jest dość dobrze urzeźbiona skała, to jest tam też taki skalny mini okap i jak się zahaczy plecakiem lub głową, to można parę metrów polecieć. Zaraz za płytą jest miejsce z łańcuchem, który wisi w miejscu też takim sobie, ale tu akurat pamiętałam z relacji @Gieferg że da się go obejść bokiem, to sobie obeszłam O dziwo w czasie pokonywania trudności moje zmęczenie gdzieś całkiem uleciało, ale niestety zaraz wróciło, jak trzeba było się gramolić na szczyt po rumowisku. W końcu Pachoł został zdobyty ale pora zrobiła się późnawa, bo zeszło nam z tą granią dość długo(a będzie tylko gorzej :P) Kolejne piargowe zejście przed nami, znów się wlekę Złazimy Doliną Spaloną, która może nie sypie się już aż tak bardzo, ale ja zaczynam odczuwać swój brak aklimatyzacji i pary starcza mi tak gdzieś do połowy zakosów. Po zejściu zakosami następuje bardzo długi, ciągnący się w nieskończoność dość płaski odcinek, a my zastanawiamy się kiedy w końcu wytracimy te metry? Ja sobie tak idę coraz wolniej, S. się wkurza, ale kurde no naprawdę nie mogę szybciej przebierać nogami. Chociaż przebierać muszę naprawdę wolno, bo obcy ludzie na szlaku pytają się czy chcę czekolady Stromo zaczyna robić się gdzieś w okolicach Rohaciego Wodospadu(oczywiście nie mamy czasu go zwiedzać, ale spokojnie, za kilka dni to nadrobimy). W końcu wytracamy te nieszczęsne metry. Za stromym zejściem znów idziemy przez las po płaskim i zaraz wychodzimy na asfalt. Ale tu już musimy sięgnąć po czołówki. Jesień idzie i dzień krótki już. W końcu doczłapujemy na parking, po asfalcie już jakoś szło mi się lepiej. Jeszcze tylko powrót do "domu" w Habówce, zakup pysznej nalewki od naszego gospodarza, zrobienie obiadokolacji. Idziemy spać z zamiarem, że jutro nigdzie nie idziemy Dzień 2, niedziela Oravice-Juraniowa Dolina-Umarła Przełęcz-Oravice W Habówce jednak nie da się długo spać. Od 4 rano pieją kury i tak dzień w dzień. Wstajemy, ogarniamy się, ale na luzie, bo przecież dzisiaj nigdzie nie idziemy No ale po jakimś czasie stwierdzam, że po moim zmęczeniu wczorajszym nie ma śladu, więc na jakiś krótki spacer możemy się wybrać. Jedziemy do Orawic z zamiarem zwiedzenia tamtejszych basenów, ale jak widzimy ile tam jest ludzi to nam się odechciewa Parkujemy na płatnym parkingu za 2 euro na cały dzień, ale że nie mamy drobnych to jesteśmy zmuszeni zacząć wycieczkę od kufla Kofoli. Napojeni rozpoczynamy spacer, który początkowo jest asfaltowy , a potem przekraczamy mostek: I wychodzimy na łąkę: Na początku się podniecamy, że to krokusy, ale potem dowiaduję się, że to zimowit jesienny zwiastujący szybką zimę. Za łąką wchodzimy do wąwozu: Całkiem fajny ten wąwóz, turystów też niewielu, choć nie jest tu całkiem bezludnie. Łańcuchy na tym wyjeździe prześladowały nas nawet w dolinach: Wyłazimy: Za Juraniową Doliną jest trochę podejścia przez las na Umarłą Przełęcz(tam robimy sobie krótką przerwę i tam jest akurat dosyć tłoczno). Potem strome ale dość krótkie zejście oraz dreptanie asfaltem po szlaku niebieskim z powrotem w stronę Orawic. Był to całkiem przyjemny spacerek. Chyba podzielę tę relację na więcej odcinków, bo miał być jeszcze Siwy Wierch,ale się już zmęczyłam Będzie zatem jutro. CDN 9 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
barbie609 moder Opublikowano 21 Września Udostępnij Opublikowano 21 Września 5 minut temu, Fibi napisał(a): Będzie zatem jutro. mam nadzieję,że jak się zwlokę rano z łóżka to będę miał co czytać 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wjesna Opublikowano 21 Września Udostępnij Opublikowano 21 Września 14 minut temu, Fibi napisał(a): Od 4 rano pieją kury a co na to koguty? @FibiFibi wycieczka super. Ile Wam zajęło pierwsze przejscie- To przez Salatyn i Pachoł? 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 21 Września Autor Udostępnij Opublikowano 21 Września 3 minuty temu, wjesna napisał(a): a co na to koguty? @FibiFibi wycieczka super. Ile Wam zajęło pierwsze przejscie- To przez Salatyn i Pachoł? Chyba z 12 godzin Wg mapy wychodziło coś około 8, ale wydaje mi się, że gdybyśmy tam poszli np. w 3 dzień a nie w pierwszy, to mogłoby być ze 2 godziny mniej, bo później już chodziłam szybciej 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
barbie609 moder Opublikowano 21 Września Udostępnij Opublikowano 21 Września 15 minut temu, Fibi napisał(a): chodziłam szybciej oj to fakt , prawie zajechałaś dwóch starszych panów 1 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 21 Września Autor Udostępnij Opublikowano 21 Września 8 minut temu, barbie609 moder napisał(a): oj to fakt , prawie zajechałaś dwóch starszych panów Kurde, to trzeba było mówić że mam zwolnić! A poza tym to są pomówienia 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jędrek Opublikowano 21 Września Udostępnij Opublikowano 21 Września 2 godziny temu, Fibi napisał(a): ale się już zmęczyłam Zachodnie Słowackie bywają męczące 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pmwas Opublikowano 21 Września Udostępnij Opublikowano 21 Września Muszę się tam wybrać... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 22 Września Autor Udostępnij Opublikowano 22 Września 9 godzin temu, pmwas napisał(a): Muszę się tam wybrać... Koniecznie! Na ten drugi szlak, to myślę, że nawet Janka można zabrać 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pmwas Opublikowano 22 Września Udostępnij Opublikowano 22 Września (edytowane) 13 minut temu, Fibi napisał(a): Koniecznie! Na ten drugi szlak, to myślę, że nawet Janka można zabrać W Juraniowej byłem. Kiedyś szedłem z Chochołowskiej do Orawic, bo akurat mama z bratem jechali tego dnia w góry i mogli mnie z Orawic zgarnąć. Super wycieczka była Natomiast brakuje mi odcinków szlaków na zachód od Rohaczy. I na wschód od Smokowców... Edytowane 22 Września przez pmwas 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
barbie609 moder Opublikowano 22 Września Udostępnij Opublikowano 22 Września Godzinę temu, pmwas napisał(a): brakuje mi odcinków szlaków na zachód od Rohaczy. ejj no przecież jest Brestowa , Siwy Wierch , Babki , jest tam gdzie połazić. A kawałek dalej Choczańskie , Fatra. Godzinę temu, pmwas napisał(a): na wschód od Smokowców... no bo się Tatry kończą , ale troszkę na północny wchód masz Magurę Spiską , Pogórze Lubowelskie , też się można pokręcić. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pmwas Opublikowano 22 Września Udostępnij Opublikowano 22 Września Teraz, barbie609 moder napisał(a): ejj no przecież jest Brestowa , Siwy Wierch , Babki , jest tam gdzie połazić. A kawałek dalej Choczańskie , Fatra. no bo się Tatry kończą , ale troszkę na północny wchód masz Magurę Spiską , Pogórze Lubowelskie , też się można pokręcić. Brakuje mi, w sensie że jeszcze nie byłem. A na wschód od Smokowców czyli okolice zelenego plesa, Łomnicy, tam jeszcze jest trochę tras... 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
barbie609 moder Opublikowano 22 Września Udostępnij Opublikowano 22 Września Teraz, pmwas napisał(a): że jeszcze nie byłem. Wszystko przed Tobą , myślę ,że Babki to mogę polecić , nie wiem czy widziałeś ? 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pmwas Opublikowano 22 Września Udostępnij Opublikowano 22 Września 2 minuty temu, barbie609 moder napisał(a): Wszystko przed Tobą , myślę ,że Babki to mogę polecić , nie wiem czy widziałeś ? Widziałem przelecz pod Osobitą i mam ją w planach 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 22 Września Autor Udostępnij Opublikowano 22 Września Dzień 3, poniedziałek Huciańska Przełęcz- Biała Skała-Rzędowe Skały-Siwy Wierch-Palenica Jałowiecka-Zuberec Na ten dzień prognozowano popołudniowe burze więc potrzebowaliśmy jakiegoś szlaku, który niekoniecznie będzie całodzienny oraz w miarę wczesnego wyjścia. I tu Siwy Wierch wpasował się idealnie. W relacjach innych turystów często spotykałam się ze stwierdzeniem, że na szczyt wchodzili i schodzili tą samą drogą gdyż nie ma możliwości zrobienia sensownej pętli(albo, że w ogóle nie ma takiej możliwości). To bzdura, bo pętle zrobić się da. Trzeba tylko trochę logistyki My korzystamy ze słowackiego autobusu, który z Habówki wyjeżdża 5.45(ale tylko w tygodniu, w weekend pierwszy autobus jest dopiero o 9.50). I tak już byśmy nie spali obudzeni przez kury i koguty . Wysiadamy na przystanku "Huty Javorinsky Potok"- musimy się kawałeczek cofnąć stąd do szlaku. A szlak od razu straszy nas taką tabliczką: Mamy dzwonek na niedźwiedzia i nie zawahamy się go użyć, chociaż jest wielce irytujący. Szlak w części leśnej jest stromy, niewygodny, męczący i brzydki i tak sobie myślę, że raczej nie chciałabym tędy schodzić. Widoki zaczynają się od 1300 m. npm.: Idę : Jak na słowackie standardy to ten szlak wcale aż tak źle oznakowany nie jest, nie gubimy się za często. Czasem tylko S. wychodzi do przodu kierować ruchem mówiąc: "tu lepiej górą", albo "tu bardziej na prawo" Od 1600 m. npm zaczyna się to co na tym szlaku najciekawsze, czyli przejście przez Rzędowe Skały: Niestety zdjęcia pod słońce powychodziły brzydkie.... W labiryncie A to za nami: Wreszcie nadchodzi nieuniknione, czyli pierwsze miejsce z żelastwem, którego trochę się obawiałam. Bo karakan 157 cm. to ma w górach jeszcze bardziej pod górkę Tak wygląda to straszne miejsce: Trochę się tu muszę zastanowić gdzie stawiać nogi, trwa to pewnie kilka minut. Dobrze, że nikogo za nami nie ma to mam komfort psychiczny(od razu uprzedzę fakty i powiem, że po przeprowadzce na polską stronę to o takim komforcie można pomarzyć). Wylazłam, S. nie musiał mnie wciągać siłą Za parę minut, właściwie już bardzo blisko szczytu mamy kolejne utrudnienie: Na to miejsce większość osób narzeka, że łańcuch jest poprowadzony nielogicznie i bardziej przeszkadza niż pomaga. To oznacza tylko jedno. Nie należy się go trzymać za wszelką cenę Tak więc pierwsze kroki w kominku bardzo wygodnie pokonujemy po samej skale, za łańcuch chwytamy dopiero pod koniec. Oczywiście znów musiałam tu chwilę myśleć nad sposobem przejścia, ale znów w miarę bezproblemowo udało się wyleźć. Ale wolałabym raczej tędy nie schodzić. Za żelastwem jest jeszcze trochę "wspinaczki" po skałkach i zaraz wychodzimy na szczyt. Który jest cały dla nas tak samo jak szlak wejściowy. Zdjęcie z słupem muszę mieć: Widoczek w drugą stronę: Siedzimy tak sobie z pół godzinki wyjadając zapasy z plecaków, w końcu jednak trzeba zejść. Zejście jak to w tych okolicach jest sypkie, w pół godziny to my na pewno do rozstaju szlaków nie dojdziemy Na drodze zejściowej pojawiają się tez łańcuchy, ale jest tu już o wiele łatwiej niż z drugiej strony: Nie ma ludzi, to sobie schodzenie tyłem potrenuję Niestety w schodzeniu tyłem jestem bardzo niepojętnym uczniem i w większości kończy się to i tak duposchodzeniem Siwy Wierch z drugiej strony: Bez labiryntu skał nie jest już aż tak imponujący. Za łańcuchami jest jeszcze kawałek sypkiego zejścia, a dalej to już bardzo długi odcinek po płaskim, ale raczej nie jest on do przejścia w te "szlakowskazowe" pół godziny. Na Palenicy Jałowieckiej gdzie krzyżują się inne szlaki nawet nie robimy przerwy, idziemy od razu żółtym szlakiem w dół. Początek to typowe słowackie "wykręcacze kostek"(ale już lepsze to niż żwir), ale im niżej tym przyjemniej. Szlak wiedzie głównie trawersami więc bardzo dużo idzie się po płaskim. Tak wygląda szlak w lesie: Oczywiście cały czas idziemy z dzwonkiem na niedźwiedzia, bo turystów na całym zejściu spotkaliśmy całe 6 sztuk. Na wysokości 1000m. robimy sobie dłuższą przerwę w altance i nawet zdejmujemy tam buty Za altanką pozostaje nam jeszcze płaski odcinek dreptania do Zuberca i teoretycznie koniec wycieczki. My jeszcze musimy wrócić do Habówki, ale nie chce nam się czekać na autobus, bo to 1,5 godziny a mamy tam ledwie 3,5 kilometra to sobie wrócimy na nogach. Po drodze jeszcze idziemy na lody i siedząc przy stoliku obserwujemy armagedon pogodowy nad górami. Do nas na dół to nie dotarło, ale dostaję info od koleżanki Sabiny, że właśnie zmokła na Barańcu Na szczęście z Zuberca do naszej wsi można iść szlakiem zamiast ruchliwą drogą, to sobie idziemy wzdłuż strumyczka. Raz dwa i jesteśmy w domu, w którym planujemy szlaki na jutro. Dzień 4, wtorek Kwaczany-Żółty szlak-Dolina Prosiecka-Wielkie Borowe-Dolina Kwaczańska-Kwaczany Znów burze w prognozach. To nic dziwnego, bo temperatury są afrykańskie. To może odwiedzimy inne pasmo? Czemu nie. Wszystkie nasze wycieczki planuję ja. S. się zwykle zgadza, czasem doda jakieś swoje modyfikacje, czasem pomarudzi, że za dużo zielonych łąk a on by chciał po skałach :P. Tym razem w ogóle nie marudził i na słowa "pojedziemy jutro do Prosieku" zareagował pozytywnie. Bo ja umyśliłam sobie, że wycieczkę zaczniemy w Prosieku, żeby drabiny mieć jak najszybciej za sobą a potem hasać beztrosko po łąkach jak tatrzańska owieczka. Swoją drogą, to nie wiem co mi odbiło, żeby się wybrać na szlak z drabinami. Przecież ja się boję drabin a relacje ze szlaków typu Słowacki Raj przyprawiają mnie o palpitacje serca Ale chyba uznałam, ze jeśli drabiny są tylko 3 i to w kierunku "pod górę" to nie będzie tak źle. No to jedziemy. Pierwszy przystanek w Zubercu, żeby spróbować zubereckiej strudli. I warto było, bo pyszne to jest. Dalej sobie tak jedziemy, ale coś mi nie pasuje, bo zaraz za tabliczką "Kwaczany" zjeżdżamy na jakiś parking. No to pytam: -Ej, gdzie my w ogóle jesteśmy? -No w tych Kwaczanach! -W jakich Kwaczanach? Do Prosieku miałeś jechać!!! Przecież mówiłam wczoraj! - Ale to było wczoraj, dzisiaj już zapomniałem. Dobra, nie ma sensu teraz szukać Prosieku, szlak ma postać kółka więc nie ma znaczenia w którym miejscu zaczniemy, znaczenie ma tylko kierunek marszu(byle po drabinach nie schodzić). Ale jestem jednak trochę zła, bo przez tą pomyłkę mój stres przed drabinami będzie trwał jakieś 1,5 h dłużej. No nic, idziemy żółtym szlakiem, trochę przez las a trochę po łączkach. Jest całkiem widokowo: Jest też gorąco więc fantazjujemy o zimnej Kofoli. Kupimy sobie w Prosieku przed wejściem na niebieski szlak! Tylko zapomnieliśmy, że idąc od tej strony nie będziemy mijać prosieckiej cywilizacji. Marzenia o Kofoli muszą zostać odłożone na później. Początek niebieskiego szlaku jest całkiem ciekawy: Mamy rozpadające się mostki: I nawet kawałek via ferraty nad wodą: Jednak Dolina Prosiecka troszkę nas rozczarowała. W relacjach z tego szlaku większość pokazuje właśnie ten ciekawy początek, i końcówkę po drabinach. Natomiast nie wiem czemu wszyscy milczą, że 90% tego szlaku to dreptanie po chaszczach i w znacznej mierze szlak wygląda tak: Oczywiście wlecze się to to w nieskończoność choć wcale długie nie jest. Przerwę robimy sobie przy odbiciu szlaku na wodospad. Mi się nie chce tam iść, niech S. pójdzie i zobaczy. Ale jemu chyba też się nie chce, zresztą w miejscu w którym jesteśmy jest tabliczka informująca, że wodospad czasami wysycha. Jest gorąco, poziom wody w potokach raczej niski. Na pewno wysechł, nie idziemy ! Ja Ci @barbie609 moder wtedy powiedziałam, że wodospad wysechł, bo było mi głupio, że nie chciało nam się iść, ale teraz się publicznie przyznaję A, z resztą. W miejscu gdzie odpoczywaliśmy było też sporo innych turystów i nikt się do oglądania wodospadu nie kwapił. Trzeba jakoś wyleźć z tego wąwozu, co ułatwiają nam 3 drabiny. Pierwsza jeszcze niepozorna: Po kolejnych dwóch idę tak szybko jak tylko mogę, żeby tylko już mieć to z głowy. Lufa w dół: Wychodzimy na skały: Ostatnie trudności: I zaraz będziemy znów spacerować po płaskich łączkach. Widać jak nad górami psuje się pogoda... Tymi łączkami dojdziemy do wsi Wielkie Borowe(jest tu darmowy parking więc można stąd rozpocząć wycieczkę, w Kwaczanach płaciliśmy 4 euro za cały dzień). A wieś to cywilizacja. A cywilizacja to Kofola No i są u 2 gospody, więc już się witamy z gąską w ogródku, ale to by było jednak zbyt piękne. Bo obie zamknięte na 4 spusty. Eh... Idziemy dalej. Po drodze można zwiedzić stary młyn I schodzimy Doliną Kwaczańską(ale żeby zejść to od młyna trzeba jeszcze kawałek podejść stromym lasem), która jest też szlakiem rowerowym , ale dość stromo tam jest jak na rower. Najciekawszym miejscem jest vyhlidka z widokiem na Głowę Janosika: Tak naprawdę to marudziłam trochę na tą Prosiecką, a Kwaczańska to dopiero jest nudna Na parkingu wreszcie spełniamy marzenie o Kofoli i koniec wycieczki. Było całkiem fajnie, choć liczyłam na więcej zimnej wody z potoków CDN. 4 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pmwas Opublikowano 22 Września Udostępnij Opublikowano 22 Września Wygląda fajnie i odludnie. Ja na zakończenie lata wybrałem się na... Giewont i chyba jednak wolę bardziej odludnie miejsca ("Ty, patrz! Koza hehehe MEEEEEEEE!" ). Relacja z Giewontu wkrotce, tylko potrzebuję czasu, żeby wycieczkę na górę opisana milion razy w milionie miejsc uczynić choć trochę interesującą 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 22 Września Autor Udostępnij Opublikowano 22 Września Ja też byłam na Giewoncie niedawno, w sumie w czasie opisywanego tu wyjazdu. Ale akurat za dużo ludzi wtedy nie było, bo wyszliśmy wcześnie, za to jak schodziliśmy to co chwilę się ktoś pytał czy daleko jeszcze 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Artur S Opublikowano 22 Września Udostępnij Opublikowano 22 Września Mieliście szczęście, bo wczoraj na Siwym był tłum jak na Marszałkowskiej, każde miejsce zdatne do zaparkowania kilometr przed i kilometr za szlakiem zajęte. A Prosiecka wcale nie jest taka zła, odcinek środkowy jest zachaszczowany, my z @Mateusz Z pomyliliśmy drogę więc chaszczy było jeszcze trzy razy tyle co na szlaku więc trudno było focić drogę by innych ostrzec, a po drugie dziki szlak ma swój urok - taka namiastka survivalu. Za to wodospad fajny więc szkoda że nie podeszliście te 100 metrów. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
barbie609 moder Opublikowano 22 Września Udostępnij Opublikowano 22 Września Godzinę temu, Fibi napisał(a): to marudziłam trochę na tą Prosiecką, a Kwaczańska to dopiero jest nudna szkoda ,że tak to odebrałaś , mnie się tam podobało. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pmwas Opublikowano 22 Września Udostępnij Opublikowano 22 Września (edytowane) 17 minut temu, Fibi napisał(a): Ja też byłam na Giewoncie niedawno, w sumie w czasie opisywanego tu wyjazdu. Ale akurat za dużo ludzi wtedy nie było, bo wyszliśmy wcześnie, za to jak schodziliśmy to co chwilę się ktoś pytał czy daleko jeszcze To ja z kolei spotkałem trochę par, gdzie chłopak zdobywca szedł dziarsko, a dziewczyna - jęcząc że dramat - chyba za karę Edytowane 22 Września przez pmwas 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 22 Września Autor Udostępnij Opublikowano 22 Września 4 minuty temu, Artur S napisał(a): Mieliście szczęście, bo wczoraj na Siwym był tłum jak na Marszałkowskiej, każde miejsce zdatne do zaparkowania kilometr przed i kilometr za szlakiem zajęte. A Prosiecka wcale nie jest taka zła, odcinek środkowy jest zachaszczowany, my z @Mateusz Z pomyliliśmy drogę więc chaszczy było jeszcze trzy razy tyle co na szlaku więc trudno było focić drogę by innych ostrzec, a po drugie dziki szlak ma swój urok - taka namiastka survivalu. Za to wodospad fajny więc szkoda że nie podeszliście te 100 metrów. Dlatego ja tam bardzo nie chciałam iść w weekend 3 minuty temu, barbie609 moder napisał(a): szkoda ,że tak to odebrałaś , mnie się tam podobało. Może to kwestia zmęczenia upałem, ale gdyby wszystko podobałoby się wszystkim to wszędzie byłyby tłumy jak na Giewoncie to może jednak lepiej że czasem coś się komuś podoba mniej. Za to Siwy Wierch mi się bardzo podobał i wycieczka z dnia kolejnego 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jędrek Opublikowano 22 Września Udostępnij Opublikowano 22 Września 3 godziny temu, Artur S napisał(a): bo wczoraj na Siwym był tłum jak na Marszałkowskiej, Wczoraj to chyba prawie wszędzie był tłum. Dziś zresztą podobnie. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jędrek Opublikowano 22 Września Udostępnij Opublikowano 22 Września 4 godziny temu, Fibi napisał(a): dość stromo tam jest jak na rower. Wczoraj na Przełęczy pod Osobitą spotkałem troje Słowaków na rowerach którzy przyjechali z Grzesia, po czym po krótkim popasie ruszyli w dół. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 22 Września Autor Udostępnij Opublikowano 22 Września A chociaż prawdziwe te rowery? Czy elektryki? 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jędrek Opublikowano 22 Września Udostępnij Opublikowano 22 Września 32 minuty temu, Fibi napisał(a): A chociaż prawdziwe te rowery? Czy elektryki? Na elektryki nie wyglądały, no chyba że miniaturyzacja baterii wykonała kolejny skok technologiczny. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.