-
Postów
576 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
56
Typ zawartości
Profile
Forum
Blogi
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Artur S
-
Ponieważ wschodów nigdy dość....... Tatry od krańca do krańca Wschodzące słonko pięknie podświetliło mgły w dolinach...
-
-
-
Fajnie się chodzi jak jest ciemno Bo potem robi się np. tak ...... Zresztą dzisiaj nie było całkiem ciemno, bo Kolega dzielnie wspomagał światłu czołówki... Ale niestety to chyba ostatni tak kolorowy weekend tej jesieni....
-
Na hasło "wschód słońca Beskidach" prawie każdy górołaz odpowiada " Babia Góra". Mnie jednak witanie dnia w tłumie niezbyt odpowiada więc myślałem od dłuższego czasu gdzie by tu uderzyć w długi weekend. Piękna pogoda, wolny dzień , widokowe miejsce i puste? Okazało się, że to możliwe i 11 listopada słonko w tym miejscu wschodziło tylko dla mnie, spędziłem tam ponad godzinę i nie przyszedł w tym czasie nikt Panorama Tatr tuż po wschodzie.... Wyszło !!!.... Niby daleko, ale w sumie na wyciągniecie ręki.... Beskidy też pięknie oświetlone.....
-
-
Pieniny - bliska i ciekawa alternatywa
Artur S odpowiedział(a) na Marta Andrzejewska temat w Inne góry
- 679 odpowiedzi
-
- 7
-
- pieniny
- spływ dunajcem
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pieniny - bliska i ciekawa alternatywa
Artur S odpowiedział(a) na Marta Andrzejewska temat w Inne góry
- 679 odpowiedzi
-
- 6
-
- pieniny
- spływ dunajcem
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pieniny - bliska i ciekawa alternatywa
Artur S odpowiedział(a) na Marta Andrzejewska temat w Inne góry
- 679 odpowiedzi
-
- 4
-
- pieniny
- spływ dunajcem
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pieniny - bliska i ciekawa alternatywa
Artur S odpowiedział(a) na Marta Andrzejewska temat w Inne góry
Listopadowo...... Tatry przed wschodem słońca Pieniny o wschodzie... i mój ulubiony widok z Grandeusa, tuż po wschodzie- 679 odpowiedzi
-
- 5
-
- pieniny
- spływ dunajcem
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W lipcu płaciłem 13 EUR na Łysej , w ubiegłym roku na jesień było 9. Na Siwy nadal można bezpłatnie w okolicy leśniczówki , ale obserwując to co się tam działo przez ostatnie trzy weekendy, można się spodziewać w przyszłym roku zakazu parkowania na poboczach od kamieniołomu do skrzyżowania na Huty. W tym roku jest już zakaz parkowania w zatoczkach w Monkowej Dolinie, wyznaczyli parking koło stoku narciarskiego za hotelem i trzeba wybulić 7 EUR, za to na Strednicy tylko jak na razie 3 EUR. Nadal bezpłatny parking jest na Podbańskim - ciekawe jak długo?
-
Wystarczy raz się zmobilizować i jeśli trafisz wtedy na dzień magicznego wschodu, to już po Tobie. Ja kombinuję jak mogę, by być świadkiem tego widowiska i choć wysokie góry już raczej nie dla mnie, to wynajduję miejsca do których jestem w stanie dotrzeć.
-
Myślę, że to ostatni taki kolorowy weekend w tym roku. Jak popada i powieje, to reszta kolorów z drzew spadnie, a te w parterze też stracą barwy.....
-
-
No po obiadku skojarzyłem, że nie ma w domu pieczywa na wieczór i jutrzejszy ranek. Wypada pojechać do sklepu. Ale skoro dzień zaczął się miło i środek dnia też taki był, to wypada go w taki sam sposób zakończyć. Miłym zakończeniem byłby np, fajny zachód słońca. Jakoś tak po drodze przypomniałem sobie , że dawno nie byłem na Koskowej Górze, no a że po drodze jest sklep gdzie o tej porze dostanę ciepłe bułeczki, to...... Na miejscu okazało się, że przybyło znów domów nawet przy samej kapliczce ....no ale zachodu przecież z tego powodu nie odwołają chyba..... Ponieważ byłem znów za wcześnie to pogapiłem się dłuższą chwilę na Taterki..... .....ponieważ Koskowa zarasta nie tylko domami, to coraz mniej je widać, no ale zawsze to coś..... Cały dzień był bez jednej chmurki, a tu na koniec nazbierało ich się w nadmiarze. Na dodatek wiatr gonił je dość żwawo po niebie, więc po sklejeniu zdjęć w hdr wyszły coś tak jakby pędzlem malowane.... No i to tyle relacji z arturowego piątku, który pomimo znacznej korekty planów, okazał się całkiem całkiem
-
Miałem być dzisiaj zupełnie gdzie indziej, ale wyszło jak wyszło - z pięcioma nowiutkimi szwami na ręce rowerem po górkach raczej popylać się nie powinno ( przynajmniej po kilkunastu godzinach od szycia - po 30 godzinach to już wg. mnie można). Spędziłem więc dzień w Beskidach, bo nigdzie bliżej górki nie urosły.... Na początek pytanie - czy może się znudzić kolejny wschód słońca widziany z tego samego miejsca ? Odpowiedź - mnie na pewno nie, tym bardziej,, że każdy jest niepowtarzalny. Skoro tak to rano dziarsko potuptałem na Groń czyli wg. map - Burdelową Górę. Dodam że na dziarskość niemały wpływ miała temperatura powietrza, a konkretnie jej.....brak ( no bo jak mnie w szkole uczono - zero oznacza brak czegoś tam ) Po drodze ustrzeliłem jeszcze przed wschodem Luboń Wielki. Skoro nigdy nie mogłem się wstrzelić czasowo i zawsze byłem lekko spóźniony, to dziś jak na złość stawiłem się na miejscu sporo przed czasem. Zdążyłem więc skleić małą panoramkę ( z tego miejsca wyjątkowo mi się podoba ) Po czym punktualnie co do minuty ( ma zegarek czy co ? ) słonko wyskoczyło gdzieś zza Gorców i już po minucie było tak mocne , że trza było zwijać sprzęt.... Zwinąłem się i ja na śniadanko, po czym poniosło mnie na Cupel by zerknąć na Tatry, tylko szkopuł w tym, że Tatry są w kierunku południowym, no a zbliżało się południe, więc foto jest jakie jest... W lesie za to ostatnie dni kolorków jesieni, wiatr robi swoje i coraz więcej liści jest już w parterze niestety.... No ale miejscami jest jeszcze kolorowo i w górnych partiach na szczęście... Teraz może obiadek, a po jedzonku może by coś jeszcze ....
-
No najbardziej by mi pasował bielovodski choćby po kolorze skał
-
https://www.kamnavylet.sk/sk/atrakcia/rozhladna-na-susave Tak toto wygląda
-
Wygląda że to ta sama ścieżka, chociaż niekoniecznie to samo miejsce - tam była masa korzeni wystających z ziemi
-
Korzystając z pięknej choć mroźnej pażdziernikowej pogody, wybrałem się na kolejny pagórkowaty wypad rowerowy. Tym razem trasa nie była najdłuższa, bo tylko około 20-to kilometrowa ( wg. mapy nawet mniej, ale jak zwykle opierając się na słowackich oznaczeniach, pobłądziłem dwa razy), ale za to geograficznie przebiegała przez trzy pasma górskie Tatry Zachodnie, Skoruszyńskie Wierchy i Góry Choczańskie. Trasa o tyle fajna, że wysokość zdobywa się głównie podjeżdżając drogą utwardzoną - piękne widoki zaczynają się dopiero na końcu Małych Borowych, a stamtąd jest już w miarę płasko. Wycieczkę rozpocząłem we wsi Huty, auto można zostawić na parkingu za kościołem, potem jedzie się mało uczęszczaną drogą do Małych Borowych. Wieś ma już tylko kilkudziesięciu stałych mieszkańców, reszta domów to letniska. Jedynym ciekawszym budynkiem jest dość nietypowy kościółek.... Przyznam się bez bicia, że dwa razy musiałem podprowadzić rower pod strome wzniesienia, ale za to szlak pomiędzy Małymi a Wielkimi Borowymi jest wyjątkowo malowniczy i super widokowy .... Najpierw widok na pasmo Siwego Wierchu.... Z drugiej strony zbliżenie na Małą Fatrę.... No i sam ON - Wielki Chocz..... Jeszcze zbliżenie na Siwy Wierch - widoczna Biała Skała i szlak do Skalnego Miasta.... Potem wymyśliłem sobie, że obejrzę jeszcze okolicę z wieży widokowej na vrchu Šúšava. Wejście na wieżę dostarcza sporo adrenaliny, tym bardziej że stosowny tekst na tablicy głosi, że wchodzi się na własną odpowiedzialność...jeśli stoisz na górze to pięknie buja się gdy wchodzi następny turysta Po zejściu z wieży zaliczyłem szalony zjazd - przy pełnym hamowaniu i tak rower pędził zbyt szybko i za kilka minut byłem już w Wielkim Borowym. Ponieważ pogoda była nadal przepiękna, postanowiłem odwiedzić jeszcze młyny w Obłazach i dokończyć trasę w Dolinie Kwaczańskiej, której to nie zaliczyłem do końca podczas letniego wypadu. Do młynów dotarłem bezproblemowo..... ......dalej chcąc zacząć zjazd w punkcie , w którym skończyłem letnią wycieczkę, wpakowałem się oczywiście w ekstremalny podjazd, gdzie miałem problem nawet z podprowadzeniem bicykla, a nieopodal była droga którą bez kłopotu bym podjechał.....no ale jeśli się nie sprawdzi dokładnie mapy ... Reszta wycieczki już bez hostorii - spokojny zjazd najpierw szutrówką, potem asfaltem i kolejna fajna traska zaliczona
-
W takim razie jeszcze kilka fotek z tego urokliwego miejsca pozwolę sobie zamieścić... Pierwsza od lewej to Mała Smrekovica 1485 m n.p.m., potem Siprun z dwoma wierzchołkami 1461 i 1445 m n.p.m. , w prawej części kadru fragment Borovnika 1054 m n.p.m. Sidorovo 1099 m n.p.m. oświetlone jesiennym słońcem ( oba zdjęcia zrobione z parkingu przed wjazdem do osady ) Na deser jeszcze kilka kadrów z wnętrza osady
-
Zapomniałem dodać jedną dość istotną z punktu widzenia turysty informację. W Vlkolincu funkcjonuje też regionalna karczma, w której można na prawdę smacznie zjeść. Kuchnia serwuje tradycyjne liptowskie potrawy i mogę szczerze polecić harule. To rodzaj placka ziemniaczanego z bryndzą, koperkiem i słoninką. Palce lizać! Na dodatek wyglądało na to, że placuszki były świeżo tarte, a nie przygotowywane wcześniej.
-
Wątek się trochę zakurzył, czyżby nie było poza mną innych amatorów rowerowania po pagórkach ? W moim przypadku ostatnio wszystkie drogi prowadzą na Słowację i nie inaczej było i tym razem. Jeśli ktoś ma ochotę poczytać moje wypociny i pooglądać niezbyt udane zdjęcia to zapraszam jesiennie do niezwykłego miejsca leżącego na Liptovie , na skraju Wielkiej Fatry. Dla miłośników dwóch kółek jest możliwość dojazdu rowerem z zabytkowego centrum Rużomberka lub krótką trasą ze wsi Biely Potok, można też podejść szlakiem turystycznym lub podjechać autem po wąziutkiej i stromej drodze. Dla każdego do wyboru najdogodniejsza opcja. Mowa o architektonicznej perle Liptova i całej Słowacji, czyli zagubionej wśród wzgórz Wielkiej Fatry - osady Vlkolinec. D Do wsi nie można wjechać autem, trzeba pojazd pozostawić na parkingu przed zabudowaniami, stosowne znaki informują także o konieczności zejścia z jednośladu z centrum osady. To tzw. żywy skansen, budynki są w większości zamieszkane, wszystkie domostwa są prywatną własnością, część z nich jest już tylko letniskami ale wiekszość ma stałych lokatorów. Wejście jest płatne, na dzien dzisiejszy osoba dorosła musi uiścić 8 EUR, ale wrażenia z pobytu w tym miejscu, pod zboczami Sidorova są bezcenne. Mnie ten klimat i widoki dosłownie rzuciły na kolana. Vlkolinec w grudniu 1993 roku został wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Domki przetrwały w praktycznie niezmienionym stanie od XIX wieku, wioska była zresztą nawet po drugiej wojnie światowej słabo dostępna, długo prowadziły do niej tylko polne drogi, a prąd doprowadzono po połowie XX wieku, więc mieszkańcy żyli jakby w izolacji od reszty regionu , mimo żę formalnie od dawna jest to administracyjnie.......ulica Rużomberku ... We wsi zachowało się 45 gospodarstw , kościół, dzwonnica i stara szkoła, w której w jednej wspólnej klasie uczyło się w latach świetności 70 uczniów naraz Najstarsza zachowana budowla, drewniana dzwonnica z 1770 roku o konstrukcji zrębowej, na kamiennej podstawie, kryta gontem. Murowany kościół z 1875 roku.... Jeszcze kilka zdjęć z tego urokliwego zakątka.... Na koniec, żeby było górsko i żeby Wam pokazać jak piękna to okolica, panoramka ze zboczy Sidorova.....
-
Moje tradycyjna miejscówka na wschód słońca...na koniec września wychodzi dokładnie za Luboniem Wielkim........ .... i jeszcze dorzucam panoramę sklejoną z dziesięciu pionowych kadrów - ujęcia robione mniej więcej kwadrans przed wschodem
-
Piargi, łańcuchy i inne nieszczęścia :D Tatry 2024
Artur S odpowiedział(a) na Fibi temat w Wasze wycieczki
Mieliście szczęście, bo wczoraj na Siwym był tłum jak na Marszałkowskiej, każde miejsce zdatne do zaparkowania kilometr przed i kilometr za szlakiem zajęte. A Prosiecka wcale nie jest taka zła, odcinek środkowy jest zachaszczowany, my z @Mateusz Z pomyliliśmy drogę więc chaszczy było jeszcze trzy razy tyle co na szlaku więc trudno było focić drogę by innych ostrzec, a po drugie dziki szlak ma swój urok - taka namiastka survivalu. Za to wodospad fajny więc szkoda że nie podeszliście te 100 metrów.