Skocz do zawartości

Artur S

Użytkownik
  • Postów

    553
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    46

Treść opublikowana przez Artur S

  1. Artur S

    Wschód Słońca w górach

    Moje tradycyjna miejscówka na wschód słońca...na koniec września wychodzi dokładnie za Luboniem Wielkim........ .... i jeszcze dorzucam panoramę sklejoną z dziesięciu pionowych kadrów - ujęcia robione mniej więcej kwadrans przed wschodem
  2. Mieliście szczęście, bo wczoraj na Siwym był tłum jak na Marszałkowskiej, każde miejsce zdatne do zaparkowania kilometr przed i kilometr za szlakiem zajęte. A Prosiecka wcale nie jest taka zła, odcinek środkowy jest zachaszczowany, my z @Mateusz Z pomyliliśmy drogę więc chaszczy było jeszcze trzy razy tyle co na szlaku więc trudno było focić drogę by innych ostrzec, a po drugie dziki szlak ma swój urok - taka namiastka survivalu. Za to wodospad fajny więc szkoda że nie podeszliście te 100 metrów.
  3. Weekend, pogoda przepiękna, nareszcie chłodniej, więc i widoczność od razu lepsza, no to jak tu siedzieć domu ? Problem tylko z wyborem miejsca wycieczki, bo w Tatrach dzikie tłumy, w Beskidach to samo, a chciało by się zaznać trochę ciszy i podziwiać góry w spokoju. Takie warunki wydają się zapewniać mniej uczęszczane rejony Gór Choczańskich, więc w piątek biorę się za analizę Map cz ( oferują, przynajmniej na Slowacji, w miarę dokładną sieć cyklotras i niezłą nawigację, co jak się miało okazać w sobotę, pomogło nam nie zabłądzić w terenie) Od dawna zastanawiałem się jak wygląda teren poniżej serpentyn prowadzących od Huciańskiej Przełęczy w kierunku Liptovskiej Mary. W internetach nie ma zbyt wielu filmików z tras rowerowych w tym rejonie, informacje tekstowe są też dość ubogie w treści. Wybrałem jako miejsce startu, ukrytą wśród lasów i wzgórz wioskę Veľké Borové leżącą w Dolinie Borovianky. Po drodze cieszyliśmy się że nie wpadło nam do głowy wędrować po Beskidach, parkingi w Sidzinie i w okolicach Przełęczy Zubrzyckiej zapowiadały tłum na Policy i Hali Krupowej. Także w Tatrach chyba nie było lepiej, bo pobocza przy szlaku na Siwy Wierch były tak zapchane autami, że nie widziałem tam czegoś takiego od początku moich podróży w Tatry. Natomiast my po kilkuset metrach od leśniczówki Biała Skała skręciliśmy w prawo w boczną drogę w kierunku wsi Huty, no i od razu przeniosło nas to w inny świat, jakbyśmy cofnęli się czasie o przynajmniej 20 lat. Wąska droga, praktycznie bez ruchu samochodowego. Huty nie oferują nic ciekawego turyście spragnionemu widoków, natomiast kilka kilometrów dalej zaczynają się V. Borove. W wiosce niegdyś ludnej i tętniącej życiem zachowało się sporo zabytkowych domków z typową dla tego rejonu zabudową, no i po podjechaniu wyżej widoki są coraz piękniejsze. Ignorując wskazania nawigacji, która usilnie chciała nas poprowadzić do parkingu z którego można w kilkanaście minut dojść do wlotu doliny Kwaczańskiej i do zabytkowych młynów w Obłazach, kierujemy się wąziutkim asfaltem nad osiemnastowiecznym barokowym kościołem do samiutkiego końca wioski. Kilka miejsc do zaparkowania jest w pobliżu dzwonnicy, która pełni też funkcję wieży widokowej na zabudowania i okoliczne wzgórza... Tędy biegnie czerwony szlak turystyczny i czerwona droga rowerowa Vrchárska cyklomagistrála łącząca Orawę z Liptowem. Na początku oznaczenie trasy jest wzorowe.... Niestety, albo jak się okaże za jakiś czas stety , dalej już tak różowo nie jest. Zaraz za dzwonnicą przegapiamy odchodzącą od szutrówki ścieżynkę wyglądającą jak rozjechana traktorem dróżka do ściągania drewna z lasu, a która to ścieżka okazuje się finalnie być cyklomagistalą. My kierujemy się w miarę suchą wysypaną tłuczniem drogą pnącą się w górę...no coś zbytnio w górę , bo wg mapy miało być mniej stromo. Za to widoki wynagradzają wysiłek... widać zabudowania wsi i za domkami Siwy Wierch z sąsiadami.... Parę mocniejszych naciśnięć na pedały i pojawia się Mała Fatra z charakterystycznym Wielkim Rozsutsem..... Wysokościomierz w zegarku pokazuje 1050 m n.p.m. , a miało być w najwyższym punkcie tylko 1000, pora więc poratować się nawigacją bo dróżek i ścieżek tu sporo. Telefon pokazuje, że do Malatiny da się stąd dojechać , więc szczęście nam dopisuje - nie trzeba zawacać. No i dobrze, bo za chwilkę opodal krzyża i ambony myśliwskiej, którą mapa identyfikuje jako wieżę widokową pojawia się sam On - Wielki Chocz ! Od tej pory miał nam się pojawiać w całej okazałości do kilkanaście minut i to w pięknym otoczeniu łąk i wzgórz, bez śladów cywilizacji. Jakoś udało się wrócić na drogę rowerową, by za chwilę znów się straciła....żadnych słupków z oznaczeniem trasy , dróżek masa a okazuje się że trzeba było jechać przez środek łąki..... Myśmy pojechali widoczną na zdjęciu drogą .... No i w sumie dobrze bo pokazały się między wzgórzami Niżne Tatry... I tak klucząc po leśnych i polnych ścieżkach dojechaliśmy do Malatiny. Plan zakładał że pojedziemy stamtąd do Osadki i być może wsi Lestiny, ale po pierwsze kluczenie poza szlakiem zajęło dużo więcej czasu niż zakładaliśmy, po drugie sporo podjazdów zabrało też energii, a po trzecie i najważniejsze dalsza droga prowadziła by w większości przez tereny zabudowane, a my po spędzeniu dwóch godzin z dala od cywilizacji woleliśmy zawrócić i pokręcić się po choczańskich łąkach i kontemplować widoki.... W powrotnej drodze udało się w kilku miejscach wypatrzyć na drzewach czerwone znaczki C , jednak cyklotrasa okazała się być błotnistym torem przeszkód i mimo, że jadąc naszym wariantem zrobiliśmy kilka kilometrów więcej i trochę wspinania było, to jednak nasza trasa okazała się ostatecznie lepszą i bardziej widokową.... Po powrocie do Wielkich Borowych wdaliśmy się w rozmowę ze starszą panią, która szła do ogródka. Zapytana o to jak się żyje, szczególnie zimą w takim miejscu, przyznała że dość trudno ale dają radę, jeździ autobus do Mikulasza i Zuberca, można tam zrobić zakupy. Ale wioska powoli wymiera i staje się miejscowością wypoczynkową dla mieszkańców miast. Sprawdziłem - stałych mieszkańców jest obecnie tylko 40 tu, a to miejsce zamieszkiwane od dawna. Najstarsza wzmianka o wsi pochodzi z 1646 roku, mieszkańcy zajmowali się rolnictwem, hodowlą owiec i szklarstwem, w okolicy były huty szkła, a szklarze jeździli do Polski , na Węgry i do krajów bałkańskich za pracą.... No i to chyba tyle....
  4. Artur S

    Wschód Słońca w górach

    Kładłem się wczoraj spać - lało...... Obudziłem się koło drugiej - lało...... O piątej z minutami - nie lało.....a skoro nie lało, a zaczęło wiać solidnie to zamarzył mi się magiczny wschód słońca, który w takich warunkach był całkiem prawdopodobny... Zanim się pozbierałem było już trochę późno, więc wybrałem opcję przydomową i zdążyłem na styk. Było pomarańczowo, mgliście i wietrznie nad końcówką Beskidu Makowskiego i nad Wyspowym tańczyły podświetlone mgiełki..... Jako się rzekło, byłem za późno, więc na wschód czekałem max 3 minuty..... Słonko szybko nabrało wysokości ( no i niech ktoś powie że ono się nie rusza ) i pora było się zbierać na poranną kawkę.... Sprzęt wylądował w torbie i skierowałem się do domu.......ale w międzyczasie słońce schowało się za chmurkę i zatrzymał mnie kolejny widok. Cóż począć - trza się wypakować bo Luboń Wielki prezentuje się dziś całkiem fajnie.... No i to by było na tyle dzisiejszej relacji...
  5. Przyznaję się , na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że trudno było znaleźć dobrego przewodnika
  6. Wszystkie znaki, może nie na niebie i ziemi, ale na pewno na portalach pogodowych, wskazują na to, że upalne lato powoli przemija. Wypadało więc pożegnać górskie lato fajną wycieczką. Wybór padł na grzbiet Magury Spiskiej - pasmo leżące pomiędzy Pieninami i Tatrami. Trasę na rowerze można zaplanować w kilku wariantach, ja wybrałem start w Żdiarze na Strednicy i powrót w to samo miejsce do auta. Parking na Strednicy jest już płatny, 24 godziny kosztują 3 EUR , płatność tylko przez aplikację, trzeba zeskanować kod QR , wpisać numer rejestracyjny i zapłacić kartą . Do niedawna trasa ze Strednicy do Magurki słynęła z błota i widoków na Tatry Bielskie. Z racji długotrwałej suszy błota się nie spodziewałem, ale i tak byłem w lekkim szoku - jakiś geniusz wymyślił, żeby na szlak wysypać setki ton grubego, luźnego tłucznia, dzięki czemu dotychczas lajtowa droga zamieniła się, szczególnie na podjazdach w prawdziwy tor przeszkód....... Ranek był piękny, w Podspadach przywitał mnie taki widok.... Przepraszam za jakość zdjęć, ale miałem przy sobie tylko starą <małpkę> Największy podjazd jest ze Strednicy do Rázcestia pri Tablici, potem szlak niebieski i cesta rowerowa faluje góra-dół bez wiekszych przewyższeń... Po wjechaniu na grzbiet warto sie obrócić bo to chyba jedyne miejsce skąd widać polską część Tatr..... Na zdjęciu widoczny Kozi WIerch i Wielka Koszysta , z prawej Tatry Zachodnie..... Po dłuższej chwili dojechałem na szczyt Magurki , łyk wody...... .....rzut okiem na Pieniny, z widocznymi Trzema Koronami..... ....... i pędzę dalej, póki nie ma ludzi na trasie. Człowieki pojawią się później, gdy ruszy gondolka w Bachledowej, bo wtedy można ominąć stromy podjazd. Kolejny szczyt na trasie to Slodičovský vrch.......... Po prawej stronie szlaku cały czas towarzyszą mi Płaczliwa i Hawrań, oraz od czasu do czasu wystające zza nich czubki Tatr Wysokich.... Jeszcze tylko Mała Polana i już jestem w ośrodku Bachledka, na szczęście wyciąg jeszcze nie ruszył, więc żywego ducha nie ma .....teraz czeka mnie karkołomny zjazd do parkingu przy początku Bachledowej, na szczęście klocki hamulcowe wytrzymały i jestem w jednym kawałku na dole przy asfalcie Potem kawałek główną drogą i skręt do Doliny Monkovej . Tam znów ten sam geniusz nawiózł tony tłucznia i trasa dotychczas super wygodna, zamieniła się w zestaw poślizgów mniej lub bardziej kontrolowanych Na koniec śniadanko z widokiem na Bielskie ............. Pora wracać , chociaż tym razem nie jest to niemiły powrót do cywilizacji, bo umówiłem się z @vatra na lody
  7. A mnie się jeszcze taka fotka znalazła z wczorajszej wycieczki
  8. Barbie bardzo dobrze myśli ( co ciekawe dostałem dziś mmsa od kolegi który był w szoku, że krokusy kwitną drugi raz w tym roku )
  9. Staram się maksymalnie wykorzystać łaskawą aurę tego lata, a że zdrowie już nie to co kiedyś, więc zamiast dawać po szlakach z buta, przesiadłem się na rower. Ostatnio dość często bywam na Spiszu i mam nadzieję że w tym roku jeszcze kilka razy tam zawitam. Dzisiaj chciałbym Wam zareklamować szlak rowerowy od parkingu przy przełomie Białki do Kacwina. Oczywiście nie znam tych okolic nawet w 10 procentach tak dobrze jak Kolega @barbie609 moder, ale możecie mi uwierzyć, że widokowo to jedna z najbardziej godnych polecenia tras rowerowych w polskich górach. Całość tam i z powrotem to około 37 kilometrów, nawierzchnia na całej długości asfaltowa, po drodze kilka wiat z ławkami i kilkanaście punktów widokowych. Jest też kilka dość stromych podjazdów, więc potrzeba albo ciutkę kondycji albo .......mocnego elektryka. Ja musiałem w dwóch miejscach na krótkich odcinkach podprowadzić rumaka Rano na parkingu stały tylko dwa auta , więc jak tu nie skorzystać z małego naczłowiekowania i nie zrobić kilku fot przełomu Białki ? bez wędkarzy i bez plażowiczów to jest to naprawdę urokliwe miejsce... Rzeka obfotografowana więc można pedałować...... Następnym atrakcyjnym punktem są Lorencowe Skałki - na zdjęciu chyba najbardziej rozpoznawalna z nich i leżąca najbliżej szlaku rowerowego, czyli Gęśle. Można stromą ścieżką wspiąć się wyżej i podziwiać okolicę z tej perspektywy.... Na dworze upał ponad 30 stopni więc niestety Tatry są dość mocno zamglone.... Ale ważne że widać, mimo żaru lejącego się z nieba, trasa jest w większości tak widokowa, że co kawałek na twarzy pojawia się banan..... Oprócz Tatr widać też Pasmo Radziejowej i skoro jesteśmy w Pieninach, to oczywiście również Pieniny Właściwe z Trzema Koronami... Ponieważ szlak był pusty, to nie miałem ochoty zjeżdżać do Kacwina, więc dojechałem tylko do Kaplicy Matki Boskiej Śnieżnej.... No i to by było na tyle w tej relacji.....trzeba jeszcze tylko wrócić do auta....
  10. Najlepszą bieżacą informacją jest ta o oddaniu do użytku zakopianki od "Patelni" do Nowego Targu. Śmignąłem dziś w obie strony bez żadnych komplikacji i do teraz jestem w szoku że można w wakacyjny weekend bez korka.
  11. @Mnich Admin. Jest szansa, że jeszcze będą z Ciebie ludzie
  12. Kawałek dalej i jeszcze jeden kawałek i ani się nie obejrzysz jak staniesz pod tabliczką z napisem Pachol`a
  13. Artur S

    Spotkania przy wodospadzie!

    Jeszcze jeden wodospad na tym samym potoku , chociaż po naszej stronie nazywa się już inaczej ( Kacwinianka), tym razem dokładnie na granicy polsko - słowackiej. Wodospad pod Upłazem.
  14. Artur S

    Spotkania przy wodospadzie!

    Frankovský vodopád - wodospad na Frankovskim Potoku, przy ścieżce rowerowej z Kacwina do Wielkiej Frankovej na Spiszu. Inna nazwa tego miejsca to - Konská baňa. Wodospadzik, mimo że znajduje się tuż obok ścieżki, to jest dość trudny do znalezienia, prowadzi do niego słabo widoczna ścieżynka przez pokrzywy i zarośla, zaczynająca się kilka metrów przed przydrożną, zaniedbaną kapliczką.
  15. Zapomniałem dodać na początku poprzedniego posta, że miejscem wypadowym do Gaderskiej Doliny jest bardzo ciekawa historycznie miejscowość Blatnica, która istniała już w XIII wieku i do dzisiaj ma nietypową charakterystyczną zabudowę z ciekawymi wielkimi bramami prowadzącymi na podwórza. Mnie nie wystarczyło czasu, ponieważ był to jednodniowy wypad, ale z Gaderskiej można też dojść ścieżką turystyczną do ruin średniowiecznego zamku, z którego podobno roztacza się ciekawy widok na okolicę. Ale wracając do wczorajszej wycieczki - po wizycie w Czarciej Bramie ( to około 10 minut pieszo od głównego szlaku), wjeżdżamy do Dedosovej Doliny... Poruszając się rowerem warto przejechać cały udostępniony szlak, ale ze względu na jego długość piechurzy zapuszczają się weń najczęściej tylko do dolnej części, która ma charakter wapiennego kanionu z urokliwymi skałami po obu stronach. Wybaczcie jakość zdjęć, ale jadąc rowerem nie sposób zatrzymywać się co trzy minuty i wyciągać aparat i statyw z plecaka ( i tak mijani turyści na bicyklach, z maleńkimi plecaczkami, albo wręcz tylko z butelką wody, dziwnie patrzyli się na moje toboły ze sprzętem na plecach). Stąd większość zdjęć z tej dolinki to foty telefonem ..... Skały obfitują w wywietrzyska, groty i mini jaskinie. Nie udało mi się wypatrzyć ale podobno rośnie na tych wapieniach sporo szarotek.... Nawierzchnia na całej długości Dedošovej jest wygodna z miarę dobrze ubitego szutru, brak stromych podjazdów, więc jeśli ktoś ma ochotę wybrać się tam z dzieckiem, to pokonanie tej trasy nie będzie wielkim wyzwaniem, tym bardziej, że wypożyczalnia pojazdów elektrycznych w Blatnicy oferuje szeroki wybór skuterków i rowerków także dla najmłodszych turystów, a ceny jak już wspominałem są o połowę niższe niż w Nowym Targu czy Rabce Zdroju.. Udało mi się jednak rozłożyć w dwóch miejscach sprzęt, więc jeszcze kilka ujęć Gaderskiego Potoku... Piękna dolina i na dodatek jak na okres wakacyjny, to bez tłumów - aż żal było wracać. Aut z polskimi blachami na parkingach niewiele, bo to już większa odległość od naszego kraju ( od przejścia w Chyżnem trzeba jechać godzinę czterdzieści do dwóch godzin w zależności od wariantu trasy. W weekendy w późniejszych godzinach może być problem z miejscem do parkowania bo na terenie wsi obowiązuje zakaz, a miejsc parkingowych przy samym wlocie doliny jest czterdzieści parę plus dodatkowy parking w centrum wsi na 70 aut. Cena w tym roku to 6 EUR za dzień. Jedynym miejscem w którym można coś zjeść jest Chatova Osada Gader, jedzenie dość smaczne, ceny porównywalne do innych miejscowości turystycznych. Można też tam wynająć pokój jeśli ktoś planuje dłuższy wypad np z wejściem na Ostredok...... No i to było by chyba na tyle....:-)
  16. Dolina Gaderska w Wielkiej Fatrze to wymarzone miejsce dla rowerzystów. Przez całą jej długość ( czyli 18 km razem z jej górną odnogą, czyli Doliną Dedošovą) towarzyszy nam jeden z najpiękniejszych potoków jakie widziałem. Na wycieczkę możecie udać się z dziećmi, na trasie nie ma żadnych trudności, kłopotem może być tylko jej długość. Na całym odcinku Gaderskiej nawierzchnia jet asfaltowa, od początku Dedošovej równa - szutrowa. Wypożyczenie roweru elektrycznego na cały dzień to tylko 30 EUR. Dzieci zapewne trudno będzie oderwać od pierwszej atrakcji na trasie . Mlynčekovo to urocze skupisko miniaturowych młynów wodnych. Wszystko jest kolorowe, pięknie skrzypi, napędzane siłą wody Kawałek dalej znajduje się miejsce bardziej atrakcyjne dla dorosłych Certova Brana. Trzeba do niej odboczyć kilkaet metrów na wysokości początku Dedosovej. Ścieżka udostępniona turystom kończy się kilka merów za bramą - dalej jest ścisły rezerwat ( uwaga często kręcą się tu leśnicy ) Powyżej brama w całej okazałości. Jeśli komuś spodoba się to miejsce to jutro postaram się wrzucić kilka fotek z Dedusovej
  17. Artur S

    Spotkania przy wodospadzie!

    Przy okazji wizyty w Dolinie Koprowej zajrzałem sobie do Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej Paryskich i tam stoi napisane, że to Pośrednia Niewcyrska Siklawa nosi nazwę Kmietov Vodopad, a tymczasem tabliczka z taką informacją znajduje się przy Niżnej, do której jako jedynej z trzech można legalnie dotrzeć szlakiem Wg, państwa Paryskich Niżna nazywana jest też Małym Wodospadem.
  18. Można - daleko od schronisk, honornych szczytów, instagramowych panoram
  19. Wczoraj nadeszła pora na tatrzański rowerowy klasyk - wycieczkę Doliną Cichą i Koprową. Od dłuższego czasu odwlekałem wizytę w Cichej ze względu na odległość od domu . Jakoś nie wydawała mi się aż tak atrakcyjna, by tłuc się autem całą Drogą Wolności aż na Podbańskie. W Koprowej byłem już kilka razy przy okazji wycieczek na Koprowy, do Doliny Ciemnosmreczyńskiej czy na Gładką Przełęcz. W końcu jednak wypadało poznać jedną z nielicznych słowackich tatrzańskich dolin, w której jeszcze nie byłem. Postanowiłem więc zaliczyć obie trasy podczas jednej wycieczki. W sumie wyszło niedaleko, bo tylko 36 km przy sumie podjazdów 540 metrów. Na pierwszy ogień - Cicha. Faktycznie cicho tam, raniutko spotkałem jadąc w górę tylko 4 piechurów i pięcioro rowerzystów. Przez całą długość odcinka szlaku udostępnionego dla cyklistów jest nawierzchnia asfaltowa, miejscami pokruszona, ale da się spokojnie wjechać i zjechać bez szaleństw. \ P drodze, przy odejściu szlaku na Kasprowy, przypięte do słupka dwa rowery - następnym razem też tak zrobię i po dojechaniu do końca cyklickiej cesty zostawię pojazd i udam się z buta w kierunku Zaworów. Podszedłem wczoraj tym szlakiem z pół kilometra i jest tam pięknie i nadzwyczaj dziko. Zawróciłem ponieważ nie miałem odpowiednich butów na pieszą wędrówkę. Widok z miejsca w którym kończy się trasa rowerowa....Kasine Turnie Kanapka , chwila oddechu i zjazd ....jeszcze tylko chwilka postoju przy ławeczkach z widokiem na Cichy Potok... Koło leśniczówki u wlotu doliny odbijam w lewo w Koprową. Tu droga jest już o wiele szersza i asfalt w dużo lepszym stanie. No i widać Krywań Tu kilometry połykam szybciutko i za chwilę jestem na mostku z którego mam fajne widoki... Po następnych pięciu minutach niestety konic drogi dla rowerzystów....można by podjechać kawałeczek dalej bo droga na to pozwala ale tuz przy końcu stoi auto TANAP i piknikuje gość w zielonym mundurze z żoną i córką. Wypada więc zrobić fotkę Niżnej NIewcyrskiej Siklawie i zawracać... Dobra - żartowałem . To stróżka pod wodospadem Kmietov Vodopad to ten i jest całkiem spory jak na środek lata. Pamiętam jak w sierpniu ledwo go był widać nieraz. Jeszcze tylko odpoczynek na kanapkę na brzegu Koprowej Wody i czas wracać do cywilizacji. To długi weekend więc powrót zajmuje mi prawie 3 godziny samochodem, ale i tak było warto - to był udany dzień......
  20. Zabytkowe w pięknym otoczeniu górskim i owszem
  21. @jaaga76 też się cieszę We wtorek wróciłem z Wielkopolski i poczułem potrzebę pooglądania pagórków. W pociągu miałem osiem godzin na wymyślenie trasy. Trasy stosunkowo mało zatłoczonej, bo w końcu to sierpniowy długi weekend. Tatry raczej odpadały, bo choć w słowackich Zachodnich da się znaleźć spokojne miejsca, to problemem jest w te miejsca dojechać w tym okresie. Wybrałem więc po raz kolejny Góry Choczańskie, raz że dalej od Polski, dwa że tam jeszcze z rowerem nie byłem. Start na parkingu przy wlocie Prosieckiej Doliny ( miejsc parkingowych sporo, cena za cały dzień tylko 3 EUR ) - miejsce docelowe Dolina Kwaczańska. Na parkingu byłem późno, bo około południa ( gdzie te czasy gdy o tej porze wracało ie do domu po górskiej turze). Zależało mi na przejechaniu do sąsiedniej doliny drogą rowerową , ze względu na rozległe panoramy z okolicznych pól). Widoki nie zawiodły moich oczekiwań , było widać Tatry , Niżne Tatry i Góry Choczańskie rzecz jasna. Po drodze przed wjazdem do wsi na małym cmentarzu , znajduje się zabytkowa dzwonnica - warto zboczyć kilkaset metrów ze szlaku, by podjechać pod nią, lub wspiąć się na sąsiednie wzgórze , by ją sfotografować na tle gór..... Niedaleko już do wsi Kwaczany, droga rowerowa biegnie teraz chwilę asfaltem przez cichą, senną wieś. Na końcu drogi znajduje się parking, skąd też można wyruszyć pieszo, albo rowerem ( biegnie tu Oravska Cyklomagistrala, którą można dojechać przez Huty do leśniczówki Biała Skała pod Siwym Wierchem - około godziny pedałowania w jedną stronę ) Szlak przez Kwaczńską ma kilka momentów w których albo trzeba podprowadzić na kawałeczku rower, albo wykazać się sporą sprawnością w jeździe pod górę na luźnych kamieniach. Droga prowadzi miejscami około 80 metrów nad dnem doliny. Po drodze są dwie wyhliadki z których można dostrzec płynący w dole potok Na skale zwanej Rohać znajduje się krzyż z piaskowca datowany na rok 1860. Zbliżamy się do rozejścia szlaków w Obłazach. Można tam odbić w lewo pieszo i zobaczyć zabytkowe młyny i wrócić przez Dolinę Prosiecką do samochodu. Myśmy rowerami pojechali dalej prosto kawałek. Niestety czas zaczął nas gonić ( to skutek późnego wyjazdu ) i na dodatek w oddali słychać było nadchodzącą burzę więc zrobiliśmy w tył zwrot i spokojnie zjechaliśmy do wlotu dolinki. Jeszcze krótka sesja na punkcie widokowym ..... ......i powrót. Burza zaczęła się zbliżać, trochę też zaczęło padać, więc czasu na focenie zabrało.. A szkoda bo widoki rozległe i okolica bardzo urokliwa.... Po powrocie na parking oczywiście się rozpogodziło więc zapakowałem rowery i skoczyłem jeszcze na moment do Prosieckiej... Może o ten jeden moment bylem za długo w terenie bo do domu wróciłem już po ciemku mijając po drodze znur aut długoweekendowców...
  22. Dzisiaj propozycja przejażdżki rowerowej lub jeśli ktoś woli wędrówki pieszej, żółtym szlakiem po Orawie z Winiarczykówki do Stańcowego Siodła. Gumisiowe drzewo na Piaskowej Polanie......w rzeczywistości to stara lipa, ale przypomina drzewo z bajki o walecznych misiach i taka nazwa funkcjonuje na codzień.. Ponieważ to jest jednak forum górskie, to załączam widok ze szlaku na Tatry Zachodnie o zachodzie słońca . Panoramka od Kamienistej po Siwy Wierch Wieża widokowa na Marysinej Polanie ( na mapach to miejsce nazywa się Piaskowa Polana ) Początek trasy przy drodze Winiarczykówka - Bobrov, zaraz za przejściem granicznym, pieszo można tam dotrzeć do Lipnicy Stańcowej i dalej na Babią a rowerem warto pokręcić się po szutrowych leśnych drogach z widokiem z licznych polan to na Tatry , to na Babią
  23. Tym razem nie po Tatrach, ale za to z Tatrami w tle, więc pozwalam sobie zamieścić na tym forum.......( wybaczcie jakość zdjęć , ale miałem tylko telefon ) Panorama Tatr Zachodnich widziana ze ścieżki rowerowej dookoła Tatr na odcinku Podczerwone - Liesek. Babia Góra , ujęcie z okolic granicy polsko-słowackiej Widok na Tatry z pól słowackiej Orawy. Kapliczka w Liesku
  24. Ci, którzy mnie znają wiedzą że Dolina Białovodska jest moim ulubionym miejscem w Tatrach. Byłem tam chyba ponad 20 razy i przemierzając bezwidokowe fragmenty trasy muszę przyznać, że zaczęły mnie trochę nużyć ( tak do mostku w okolicy Polany pod Upłazki ). Skoro TANAP w nowym regulaminie stworzył możliwość jazdy rowerem do Polany pod Wysoką, to aż żal było by nie skorzystać. Pierwszy etap można było pokonywać do leśniczówki już wcześniej na dwóch kółkach..... Skoro nie musiałem taszczyć plecaka na szlaku, to mogłem zabrać więcej sprzętu foto .... Mniej więcej do tego miejsca jedzie się wygodnie i luksusową drogą.... za mostkiem zaczyna się prawdziwa trasa górska, luźne kamienie , gdzie niegdzie większe głazy i kilka stromych choć króciutkich podjazdów. Przyda się solidny rower i trochę umiejętności jazdy po wertepach.....za to frajda z jazdy po Tatrach nie do wycenienia.... Aż szkoda że do Polany pod Wysoką jest tylko 9 kilometrów z hakiem
×
×
  • Dodaj nową pozycję...