Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 28.09.2021 w Odpowiedzi
-
6 punktów
-
ODCINEK 6 KUŹNICE-BOCZAŃ-HALA GĄSIENICOWA-KASPROWY WIERCH-BESKID-LILIOWE-HALA GĄSIENICOWA-DOLINA JAWORZYNKI-KUŹNICE(+ZAWRAT-ŚWINICA-DLA CZĘŚCI ODWAŻNIEJSZEJ) To nasza ostatnia wycieczka na tym wyjeździe. Dobrze, że chociaż w ostatni dzień udało nam się zmobilizować na tyle, by na szlak ruszyć o 6.30, a nie jak zwykle o skandalicznej 8 ? Tym razem, by nie było nudno wejdziemy przez Boczań, a zejdziemy Jaworzynką(Boczań czy Jaworzynka- dylemat egzystencjalny każdego Tatromaniaka ? ) Niektórzy tak się nudzą na trasie, że stają na głowie: O 8 jesteśmy w Murowańcu, gdzie jemy bananowo-żelkowe śniadanko. Po śniadaniu znów się rozdzielimy- każdy przejdzie swoją wersję trasy. Seba chce iść na Świnicę przez Zawrat. Ja nie to, że nie chcę, ale boję się. Jak do tej pory najtrudniejsze szlaki na jakich byłam, to Szpiglas od Piątki i Rysy od Słowacji(no i jakieś tam łańcuchowe trasy w Małej Fatrze, ale to trochę trudno porównać z Tatrami) i mimo, że bardzo mi się tam podobało, to jakoś ciągle nie mam odwagi by zrobić kolejny krok. Nie ukrywam, że od zrobienia kolejnego kroku po polskiej stronie Tatr odstraszają mnie tłumy ludzi. Jak ostatnio wyczytałam zdarzają się też ludzie poganiający. A ja poganiania w trudnych miejscach raczej nie zniosę, skończy się tak, że albo się poryczę, albo zwyzywam typa od najgorszych. Uff, przyznałam się do słabości, co wcale nie jest takie łatwe, zwłaszcza publicznie ? Ale zostawmy to, S. prawie pobiegł w stronę Czarnego Stawu, by uniknąć korków na łańcuchach, a ja sobie spaceruję w stronę Kasprowego. Ludzi za bardzo nie ma, więc niedźwiedzie lęki jak zwykle się budzą, ale jak zwykle miśków nie spotykam. Idąc słyszę w oddali jakieś śpiewy, raczej kilka męskich głosów, więc sobie myślę, że może komuś się gdzieś wieczór kawalerski przedłużył. Brzmi to mniej więcej tak: "Zaaa roook, zaa dzieeń, doczeeekaaasz się!" Zagadka tych śpiewów wkrótce się wyjaśni, ale nie uprzedzajmy faktów ? Idę sobie dalej, trochę żmudne to podejście, ale na szczęście nie za długie i mimo, że wlekę się niemiłosiernie, to i tak chyba będę na górze zgodnie z czasem mapowym. Tymczasem z kolejki wysypała się dzika horda i od razu schodzą: Kiedy jestem na Suchej Przełęczy i widzę co się dzieje na Kaspro, stwierdzam, że chyba nie ma sensu pchać się na szczyt. Raczej nie mam ochoty na kotłowanie się w tłumie. Umyśliłam, że pójdę "plażować" na Beskid. Potem zejdę na Liliowe, potem przyjdzie S. i zejdziemy już razem. No to skręcam od razu w lewo i spaceruję w stronę Beskidu. Im jestem bliżej szczytu, tym wyraźniej słyszę: "Zaaa roook, zaa dzieeń, doczeeekaaasz się!" A w ogóle to ten Beskid oblężony jakoś bardzo, no ale ja dużo miejsca zajmuję, chyba się gdzieś wcisnę. Okazuje się jednak, że na szczycie kręcą film. Stąd te śpiewy słyszane aż na dole. Z plażowania na dwutysięczniku nici? gdyż jakiś pan w czerwonym wdzianku, chyba ratownik wygania mnie i innych, bo im niby w kadr włazimy. Co to ma być? Zapłaciłam za bilet i żądam nieograniczonego dostępu do szlaku! ? No nic, złażę zatem i kawałek pod szczytem znajduje sobie wygodny kamień. Bliskość kolejki powoduje, że kręcą się tu różne ciekawe osoby, np. tacy jedni widząc, że mam mapę z czasami przejść potraktowali mnie niemal jak wyrocznię i wielkiego znawcę ?(A gdzie tu jest zejście do Zakopanego?, A może pójdziemy na Giewont? A to daleko? A na tym szlaku do Zakopanego to nie ma nic strasznego? Patrz, ludzie to mają porządne mapy!? Tak w ogóle to i tak miałam szczęście, że mogłam się przegramolić, przez wierzchołek Beskidu, bo gdy tak sobie siedziałam na kamieniu robiąc za charytatywną informację turystyczną, usłyszałam z góry taką komendę: Panowie z TOPR! Czyścimy szlak! No niefajnie, tak się poczuć jak...no skoro chcą czyścić to chyba śmieć? Nie wiem co to za film, ludzie mówili, że o jakimś kolesiu co chodził po górach, więc chyba mógłby to być tak naprawdę film o każdym ? Ten mój kamień to taki jednak niezbyt wygodny, więc przenoszę się z moim piknikiem na Liliowe. Czasu mam dużo, bo S. gdzieś utknął na łańcuchach, więc wybieram się na małą wycieczkę. Idę obadać stary słowacki szlak z Liliowego na Zavory. Ścieżka przynajmniej z początku, jest w całkiem dobrym stanie, niewiele się różni od szlaku, ale ja za bardzo nie mam odwagi by chodzić samemu po nielegalnych dróżkach, więc po przejściu może 150 metrów zawracam. Tymczasem na Zawracie i Świnicy: Moje lenistwo nie może trwać wiecznie. S. dociera na Liliowe i razem schodzimy do Murowańca zielonym szlakiem. Idziemy nim pierwszy raz w życiu. Całkiem przyjemna i dość łagodna to ścieżka. Jeszcze kawałek i będziemy w schronisku. Po drodze, wraz z tłumem innych gapiów obserwujemy akcję ratunkową na Kościelcu(nic się nikomu nie stało, tylko jakiś d. nie taternik ? chyba się przeliczył z możliwościami). Zaczyna się też nico psuć pogoda. W Murowańcu robimy dłuższą przerwę szarlotkowo-oscypkową, pytam S. o szlak na Zawrat, a on mówi, że łatwo, ale ja bym się skichała za strachu. To już nie wiem co myśleć. Schodzimy Jaworzynką, która wbrew pozorom nie jest taka zła do zejścia. Chwila męki na wyślizganych kamieniach, a potem po płaskim, nawet za bardzo na koniec pod nogi nie trzeba patrzeć. Ze wszystkich zejść to chyba najbardziej nie lubię szlaku z Kondratowej, te krzywe kamienie gdy człowiek zmęczony po całym dniu, dobijają na sam koniec. Zresztą czerwone błoto na szlaku przez Boczań też zbyt przyjemne nie jest. W Kuźnicach idziemy do bardzo fajnej nowej knajpki, o której wyczytałam w internetach. Kiedy siedzimy(w środku, bo coś z tą pogodą się dzieje dziwnego) zaczyna padać. A jak wychodzimy na busa to leje już konkretnie. Gdybyśmy wyszli tak późno jak zawsze, to deszcz złapałby nas pewnie gdzieś na tej leśnej ślizgawce z kamieni. Podsumowując- wyjazd był absolutnie super- wstrzeliliśmy się idealnie w bardzo długie, bo aż 10-dniowe okno pogodowe, były nowe szlaki(a nawet poza szlaki), nowe znajomości, forumowe spotkania, odkrywanie nowych miejsc z piciem i jedzeniem w Zako. A jednak na tym idealnym obrazku jest rysa: ZNOWU NIE POSZŁAM NA GIEWONT!?6 punktów
-
I nadszedł ten dzień gdy wybraliśmy się do źródeł Sanu. Najważniejsza wycieczka całego wyjazdu. Jedziemy do Bukowca okropna drogą, gdy kończy się podziurawiony asfalt zaczynają się szutrowe wyboje. Wystające kamienie, wybrzuszenia- niektóre większe zaznaczone są farbą- wszystko to, co czyni przejazd trudnym i bardzo powolnym. Gdy widzę parking oddycham z ulgą, że udało się dojechać. Na miejscu jest kilka samochodów. Ruszamy z nieistniejącego Bukowca do nieistniejącej Beniowej,po prawej mając widok na Halicz, po lewej widać granice i biegnące za nią tory kolejowe. Mijamy krzyże przydrożne, ślady dawnych studni. Docieramy na miejsce cmentarza i cerkwi wśród posągowych drzew wszydtko tu nabiera powagi. Trochę dalej, za cmentarzem widać owocujące jabłonie. Następny będzie dwór Stroińskich w Siankach. Drogą szlo się całkiem dobrze, ale schodzimy z niej w las, tam ścieżka w większości to błoto. Nie ma go jak obejść, trzeba po prostu iść prosto. Dochodzimy do miejsca, gdzie kiedyś stał dwór i ja się tu zatracam. Jestem tym miejscem zachwycona. Zadbane, opisane ( wszędzie gdzie byliśmy tablice informacyjne były bogate w informacje) mury wyciągnięte z ziemi. Jest tu takie ustrojstwo, czarna skrzynka' nie wiem jak to się nazywa, ale gdy się przez nie patrzy to cofamy się w czasie i widzimy jak to miejsce kiedyś wyglądało. Dwór, kaplica, pola po drugiej stronie. Jestem tym zachwycona. Jest też wyrysowany na przezroczystym tle szkic dworu i patrząc przez niego w stronę riun, widzimy na nich zarys całego dworu. To samo będzie później, przy Grobie Hrabiny. Piękne miejsce. Kiedy już się napatrzymy to ruszamy dalej aby przy Grobie Hrabiny zobaczyć dzieło kolejnych zapaleńców. Miejsce, które tule przesxlo- jedni palili, drudzy wysadzali, następni dewastowali poszukując skarbów - teraz nie wygląda wprawdzie tajemniczo, ale jest zadbane przed dalszym niszczeniem. Po drodze do źródeł Sanu mamy jeszcze punkt widokowy, widać z niego ukrainskie Sianki, gdzie życie trwa nadal, gdy po polskiej stronie jest już tylko historią. Źródło Sanu czeka na nas jeszcze trochę dalej, ale pokonując błoto dochodzimy i tu. Z przewodnika wiem, że to jest takie źródło na niby, prawdziwe jest po stronie ukraińskiej. Ale co tam, fajnie tu stanąć obojętnie czy to San czy jego dopływ. Patrze na czas, liczę ile potrzebujemy na powrót i przejazd ta trudna drogą. Wychodzi na to, że musimy już wracać. Po drodze można ominąć Beniową ale chce tam pójść jeszcze raz i tak ustalamy. Po drodze mijamy jeszcze dwie grupki które dopiero idą w górę. Odważni, ja bym tu po zmroku być nie chciała. Zrobiło się jakby pogodniej. Słońce chyli się nad polami. To juz koniec. Byłam widziałam wrócilam. Ta żeliwna kadź na ostatnim zdjęciu służyła do wyroby potażu w Bukowcu. Proste trwałe rzeczy.4 punkty
-
Drugi dzień wita nas deszczem. Odkładam zaplanowana na dziś wycieczkę i wybieram te, która miała być w ostatnim dniu, czyli cerkiew w Łopience, zagroda żubrów I torfowiska w Tarnawie. Ubiersmy kurtki na deszcz i z tego samego parkingu co wczoraj idziemy w stronę cerkwi. Idziemy leśną ścieżka, sporo w niej drewnianych mostków. Ścieżka co jakiś czas przeplata się z drogą, która można dojechać do cerkw samochodowem, i znowu wchodzi w las. Docieramy na miejsce. Wokół cerkwi kilka osób. Cerkwia jest otwarta, wchodzi się bocznym wejściem. W środku ktoś jest, potem zostajemy sami. Zagroda żubrów to dla mnie ciekawostka. Parking i wejście bezpłatne, Żubry są. Nie ma tu za wiele do zwiedzania a deszcz pada, więc jedziemy na torfowiska. Droga się zmienia, jest ostrzeżenie co do jej stanu. Trochę mnie martwi bo właśnie ta drogą pojedziemy na nasza główną wyprawę. Póki co pokonujemy dziury i dojeżdżamy do torfowiska .Pierwsze mniejsze nie robi na mnie wrażenie, za to drugie juz tak. Ścieżka zbudowana z drewnianych kładek miejscami odmawiam posłuszeństwa, wzmocniona metalowa siatką jest trochę sliska. Ktoś sie bardzo napracował nad nią. Las brzozowy, jasny, zielony, no cos w sobie ma, co przyciąga wzrok. Na ten dzień tyle. W następny idziemy na Tarnicę i przez Halicz i Rozsypaniec schodzimy do Wołosatego. Ludzi trochę jest ale w przeważającej ilości wchodza tylko na Tarnicę i wracają ta samą drogą.Po drodze się mylę i idę w stronę Bukowego Berdo. Pewno dlatego, że wcześniej chciałam obrać tamtą drogę, z Mucznego przez Bukowe Berdo na Tarnicę i cos mi w głowie z tego pomysłu zostało. Zawracamy, choć z żalem bo widzę co mnie ominie o tam pogoda jest lepsza. Idziemy błotnistymi szlakami, mgła i wiatr, u góry niewiele widać. Wiatr jest coraz bardziej dokuczliwy schodzimy do Przełęczy Bukowskiej i idziemy w stronę Wolosatego.Po drodze znowu miejsce po cerkwi z cmentarzem które zatrzymuje nas na dłuższą chwilę. Ale przecież nam się nigdzie nie spieszy.4 punkty
-
ZNOWU NIE POSZŁAM NA GIEWONT!? No to ja tak ma już od 11 lat? @Fibi jak zwykle świetnie napisane?3 punkty
-
Ładnie napisane, Zosiu. Trudno oceniać innych, ich zachowanie w czasach w jakim przyszło im żyć, samemu zyjąc w zupełnie innej rzeczywistości. Solzenicyn o tym napisał bardzo dosadnie nazywając ,, czczą gadaniną sytych frajerów ". Historię warto poznać, masz rację, że nawet najtrudniejsza warta jest poznania. Kiedy nadejdzie na to odpowiedni czas ...3 punkty
-
Kolejny dzień tegorocznego urlopu spędzam w Tatrach Wysokich ? dalej panują świetne warunki pogodowe. Wybór pada na Orlą Perć od Zawratu do Krzyżnego. Byłem tutaj już wielokrotnie ale nigdy w całości nie było dane mi przejść tego szlaku. Mamy wrześniowy piątek. Ku mojemu zaskoczeniu ruch turystyczny jest bardzo duży ? Kolejki zaczynają się już powyżej Zmarzłego Stawu w drodze na przełęcz. Docieram na nią stosunkowo późno bo około godziny 9. Jest już bardzo dużo ludzi na całej dzisiejszej trasie. Za to widoki są wyśmienite ?? Całe Tatry Wysokie na wyciągnięcie ręki ? Wszystkie trudniejsze miejsca na szlaku zwłaszcza z łańcuchami generowały spore przestoje ale i tak było warto przejść szlak do końca ? Około 7h zajęło przejście od przełęczy Zawrat do Krzyżne. Wiele fajnych osób spotkanych na szlaku z którymi można było nieco porozmawiać w czasie postojów ? ?️? Schronisku Murowaniec na Hali Gąsienicowej Figurka Matki Boskiej "Zawratowej" tuż poniżej przełęczy Widok z Koziego Wierchu na Tatry Wysokie3 punkty
-
3 punkty
-
3 punkty
-
2 punkty
-
@Fibi super relacja i piękne fotki ?? no i wycieczka na sam koniec całkiem przyjemna mam na myśli oczywiście .... Zawrat - Świnicę ?? (Twoja traska też bardzo fajna ?) A sama przełęcz jest po prostu super! Bardzo to miejsce ostatnio polubiłem, z Beskidem to już gorzej tam zwykle tłumy prawie jak na Kasprowym. Gdzieś ostatnio słyszałem ?, że ten stary szlak na Zawory jest nawet do przejścia, podobno jest trochę trudności głównie orientacyjnych ale ścieżka dosyć wygodna. Tylko jak piszesz to poza szlak wiec nie do końca jest legalny ?2 punkty
-
@wjesna Ekstra, czytając miałem wrażenie, jakbym przed chwilą stamtąd wrócił. Tym bardziej, że większość opisanych przez Ciebie miejsc udało mi się odwiedzić. No i też lubię KSU ? Z fajnych miejsc polecam jeszcze Chatę Socjologa na Otrycie, niesamowicie klimatyczne miejsce.2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
@wjesna ależ piękna wycieczka i równie pięknie i ciekawie opisana. Jeszcze kilka lat temu bywałam w Bieszczadach bardzo często i o różnych porach roku. Zazwyczaj były to szlaki górskie ale nie tylko. Za każdym razem ta ziemia budziła we mnie podziw nie tylko urokiem krajobrazu, dziką przyrodą ale też historią, kulturą i takim niepowtarzalnym klimatem, który wynika z połączenia tych wszystkich elementów. Dlatego myślę że tylko w taki całościowy sposób można poznawać Bieszczady. Brawo ?2 punkty
-
@wjesna piękne te Twoje wycieczki. Gdzieś w tamtych okolicach mieszkał brat mojego ukochanego dziadka. Smutna i trudna jest jego historia.....zdrada, kolaboracja, śmierć nie wiadomo gdzie i kiedy...Nigdy nie chciałam jej poznać bo wydawało mi się to nielojalne wobec reszty rodziny, tej która uczyła dzieci na tajnych kompletach i ukrywała partyzantów. Ale przecież błędy innych czemuś służą, można z nich wyciągać wnioski a historia nawet najtrudniejsza warta jest poznania. Dziękuję że pokazałaś miejsca które warto zobaczyć i poznać ich historię?. Może ja też otworzę jakiś stary album ze zdjęciami a potem pojadę.....2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Może nie ma właściciela terenu ? Albo chętnego, by nim zostać. Dla porównania cerkiew w Łopience, zeszłotygodniowa. Dokładniej opiszę potem bo to była moja inna wycieczka i chce ją opowiedzieć. W każdym razie cerkiew w Łopience stoi sobie otwarta dla przybyszów. Było to dla mnie miłym zaskoczeniem, bo poprzednie spotkane w drodze na Bieszczady były zamknięte. Ale ta Twoja @barbie609też stoi otwarta. Znak czasów, że te w łatwo dostępne, przy drodze otwarte są tylko w ustalonych godzinach a te w miejscach których nikt nie pilnuje otwierają swoje drzwi zawsze i każdemu?2 punkty
-
1 punkt
-
,,To właśnie są moje Bieszczady .." lubię KSU nie tylko za tę piosenkę ale ta jest szczególną. Z nią w głowie pojechałam szukać własnych Bieszczad. To zupełnie inna wyprawa. Co wieczór przeglądam przewodniki, planuje trasy,zapamiętuje miejsca które mam nue przegapić. Pierwszy dzień to Komancza, gdzie koniecznie chcę zobaczyć murale Andrejkowa. Wcześniej jednak jest pierwsza cerkiew prawosławna. Wchodzimy przez bramę nad głową wiszą dzwony, to jednocześnie brama i dzwonnica. Cerkiew zamknięta nie ma sxybki przez którą można podglądnąć środek. Podobno jest tu ikonostat z dziewiętnastego wieku. Nie zobaczę. Obchodzimy stary cmentarz łemkowski próbójąc odczytać napisy i jedziemy dalej, do następnej cerkwi którą też jest zamkniętą. Za to są murale, dwa na wiadukcie, jeden obok na stodole a czwartego musimy trochę poszukać. Ale znajdujemy i ten. Są częścią ,,Cichego Memoriału" Następny przystanek to parking- darmowy - przy rezerwacie Sine Wiry- wejście bezpłatne. Przy drodze relikt przeszłości, przystanek pks.Idziemy wzdłuż rzeki, szeroką drogą, mijamy kilka osób wracających. Po drodze tablice informacyjne, korzystam z nich, by wiedzieć na co patrzeć. Schodzimy w dół, do rzeki by odnaleźć Łosia z Zawoju, czyli drzewo w kształcie łosia. Wracamy na dróżkę by dojść do celu- nieistniejącej wsi Zawój. Znowu korzystam z tablic informacyjnych, są na niej nazwiska osób, które tu mieszkały. Schodzimy do rzeki, ścieżka prowadzi przez wysokie kwiaty, zapomniałam ich nazwy, latem musi tu być pięknie. Teraz uważam, żeby coś z nich nie wypełzło Gdzieś nad rzeka był.dawno młyn, ale nie znajduje po nim śladu. Wchodzimy z powrotem na górę a potem na jeszcze jedną by stanąć w miejscu gdzie kiedyś była cerkiew. Miejsce robi na mnie ogromne wrażenie. Stare drzewa, resztki nagrobków, drzwi- choć teraźniejsze- ukazują wejście do cerkwi. Nad głowami słyszymy żurawie, potem dostrzegamy ich trzy klucze. Schodzimy, robi się szaro, przed oczami przelatuje nam sowa. Wracamy na parking, nie ma juz na nim nikogo. Cicho i pusto. Dzień się kończy1 punkt
-
Może. Najczęściej odbudowywane przez zapaleńców którym nikt nie płacił za pracę. Może to wszystko razem jakoś się łączy. Jeden zadba, żeby miejsce ocalić, drugi odnajdzie ścieżkę ku temu miejscu.1 punkt
-
A może to jest tak,że te łatwo dostępne ,kapiące złotem są tylko sceną na której odgrywane są ceremoniały , a te opuszczone ,zagubione wśród gór i lasów są prawdziwymi Miejscami Mocy gdzie każdy wędrowiec obojętnie jakiej wiary , czy niewierzący zawsze znajdzie schronienie.1 punkt
-
Nie wiem , na tym terenie jest przecież obecny Kościół Greko-katolicki a i samorząd mógłby coś zrobić , tam kiedyś był płot bo jego resztki leżą w trawie.Np kościół w Łopience to uratowali ludzie z SGGW a tu chyba nie ma woli sprawczej , chociaż ktoś tam przychodzi i trochę dba bo z zewnątrz trochę odnowione a i w środku choć skromniutko to coś jest.1 punkt
-
ODCINEK 5. PALENICA BIAŁCZAŃSKA-WODOGRZMOTY MICKIEWICZA-DOLINA ROZTOKI-DOLINA 5 STAWÓW POLSKICH-KRZYŻNE-DOLINA PAŃSZCZYCY-HALA GĄSIENICOWA-BOCZAŃ-KUŹNICE(+ KAWAŁEK ORLEJ ;)) Nasza kolejna wycieczka była już na forum opisywana, więc za bardzo nie wiem co jeszcze mogłabym dodać, ale dorzucę od siebie jakieś 3 grosze ? Tym razem nasz skład znacznie się powiększa, ponieważ poza mną i S. na Krzyżne idą: @vatra @jaaga76 i @Karol Kliński. W Palenicy lądujemy o skandalicznej porze, bo chyba o 8.30, ale jesteśmy uzależnieni od autobusu dziewczyn. Odcinek do Wodogrzmotów, na którym zawsze cierpię z nudów i łapię 80 pierwszych zadyszek pokonujemy całkiem szybko. Pogoda zapowiada się wspaniale: Spacer Doliną Roztoki upływa na zapoznawczych pogawędkach, szybko pojawiają się widoki. Widać nawet nasze miejsce docelowe: Idziemy czarnym szlakiem do schroniska, a ponieważ jest nas dużo, szlak został wybrany drogą głosowania ? W schronie robimy przerwę na śniadanko i zwiedzanie świeżo wyremontowanych toalet, które zyskały wymiar niemal luksusowy ? Za bardzo nie ma się jednak co rozsiadać, bo do przejścia mamy jeszcze bardzo dużo. Przemierzamy dolinę: I skręcamy w prawo na żółty szlak, który zaprowadzi nas na przełęcz. W dolnej części idziemy długaśnym trawersem, którym nie wiadomo po co, ciągle się schodzi. Widoki mogą urwać różne części ciała ? Za trawersem szlak robi się stromy i upierdliwy: To była najbardziej męcząca część wycieczki, Krzyżne wydawało się być na wyciągnięcie ręki, a tymczasem... szliśmy i szliśmy, a cel wciąż był daleko. Daleko jeszcze???? Po tych męczarniach, wreszcie wychodzimy na przełęcz. Zrób mi zdjęcie z tą panoramą!! Zgodnie z życzeniem dostaję zdjęcie z panoramą oraz dodatkowo z obcym kolesiem(później go wytnę)? Na Krzyżnem siedzimy jakoś długawo, może z godzinkę. Zaczynamy zejście, ale tylko w 4, gdyż chłop znów urywa mi się ze smyczy i idzie na Orlą. No dobra, niech mu będzie spotkamy się w Murowańcu. Tymczasem złazimy Doliną Pańszczycy, która jest piękna, dzika i surowa. Zejście jest znacznie mniej upierdliwe niż z drugiej strony, ale niesamowicie długie. Idziemy do tego Murowańca chyba z 18 godzin, a jego ciągle nie widać ? W momencie kiedy już mam dosyć i jedynym marzeniem jest zalec na jakiejś schroniskowej ławce, wyrasta przed nami kawałek podejścia. Całkiem stromego i wcale nie krótkiego. Tymczasem na Orlim Szlaku: W Murowańcu dopadamy do baru z zimnymi napitkami i robimy dłuższy odpoczynek przed zejściem ostatecznym. Tym razem nie trzeba było robić głosowania, bo nikt nie miał ochoty dobijać się Jaworzynką na sam koniec. Idziemy. Seba gdzieś utknął w korku, więc nie czekamy, ma nas dogonić. W końcu S. dogania nas gdzieś za Przełęczą między Kopami. Chciałam powiedzieć, że od teraz idziemy znów w pełnym składzie, ale przypomniałam sobie, że @vatra uciekła, żeby dogonić @Krzysiek Zd. Chyba dogoniła ? Po drodze obserwujemy zachód słońca: I znowu schodzimy przez las z czołówkami. Było super, dzięki @vatra @jaaga76@Karol Kliński za wyprawę i super towarzystwo? ?1 punkt
-
Udało się we wrześniu zrealizować plan i Zawrat wraz z Świnicą przejść. Nie wiem dlaczego krąży tyle opinii o Zawracie że trudny,wymagający itp(przy oczywiście dobrych warunkach pogodowych).Mam świadomość że zimą to inna bajka. Szlak dla mnie okazał się prosty więc wydaje mi się że większość osób jako tako sprawnych fizycznie bez lęku wysokości spokojnie sobie z nim poradzi . Odcinek na Świnicę z klamrami i łańcuchami, świetna zabawa. Jedynym minusem było kilka osób totalnie mających w d..ie innych idąc pod prąd oraz wyrywających łańcuchy z rąk. Reszta jak najbardziej pozytywna.1 punkt
-
Hej @J@n zima blisko. Zaczynamy myśleć o nartach. Masz coś godnego polecenia w Austrii? Najbardziej by nam pasowało niedrogie spanie tuż przy nartostradzie. Żadnych busów do stoków, itd. Będę wdzieczna za sugestie.1 punkt
-
Ponieważ dzisiaj od rana pogoda była zła, momentami do parszywej ,napędy biologiczne -indywidualne 1x2 postanowiliśmy zamienić na napęd mechaniczny 4x4 i zatrudnić do zwiedzania Beskidu naszego nieco już leciwego ,,osiołka,,. Wybór padł na miejscowość Bieliczna a raczej byłą miejscowość ,a dlaczego ?Już tłumaczę. Wielbicielom twórczości Andrzeja Pilipiuka znana jest postać archeologa , poszukiwacza historycznych skarbów Roberta Storma. W opowiadaniu Czuhajster zawartym w zbiorze ,, Litr ciekłego ołowiu,, opisuje autor wyprawę R. Storma w Beskid do miejscowości Bieliczna gdzie w trzeciej chałupie na lewo od cerkwi ma znajdować się czaszka czuhajstra , czyli karpackiego yeti-wielkiej stopy.Co ciekawe ta Bieliczna rzeczywiście istnieje , znajduje się u podnóża Lackowej,ok 3 km od wsi Izby. Na mapie zaznaczono cerkiew pod wezwaniem Michała Archanioła/mojego ulubionego archanioła i w sumie kolegi po fachu/ i cmentarz. Postanowiliśmy to sprawdzić . Nawigacja bez problemu doprowadziła nas wąskimi ale asfaltowymi drogami do wsi Izby , tam po lewej stronie znajduje się drewniany drogowskaz z widokiem cerkwi i napisem Bieliczna. wskazuje drogę prowadzącą w dolinę. Droga kiedyś była utwardzona , obecnie jest mocno dziurawa sądzę że wykorzystywana gospodarczo i przez leśników. Po drodze są dwa niewielkie brody napęd 4x4 nie jest może bezwzględną koniecznością ale ja bym się mocno wahał czy bez niego jechać. Na pewno wskazany jest nieco większy od przeciętnego prześwit. Po drodze można spotkać wolno utrzymywane krówki. Co ciekawe wyglądają ja górskie Polskie Czerwone tyle że są czarne w pewnym momencie po lewej stronie za potokiem widać białe ściany.Cerkiew rzeczywiście istnieje.Jest to moment uwieczniony na zdjęciu powyżej. Po kładce można do niej podejść jest z grubsza odnowiona nieco powyżej na skarpie znajduje się łemkowski cmentarz , co przykre jest zapuszczony , ogrodzenie dawno się wywróciło teraz chodzą po nim krowy , wydalając efekty pracy swojego układu trawiennego. dookoła oprócz lasów i pastwisk nie ma nic ...... Miejsce przypomina mi nieco Łopienkę w Bieszczadach , taka umarła wieś po której została tylko świątynia. No cóż za czyjeś marzenia o zakierżońkim kraju zapłacili również spokojni mieszkańcy tych ziem.` ruin trzeciej chałupy na lewo od cerkwi nie odnaleźliśmy Jak się ta książkowa wyprawa skończyła pisał nie będę , może ktoś sięgnie i przeczyta/polecamy/ Rozpisałem się trochę nietypowo bo i wycieczka na kołach i relacja nie o szczytach i szlakach, ale myślę że góry to nie tylko , przewyższenia , widoki i kilometry , przynajmniej nie dla nas. Jutro ostatni dzień w Beskidzie Niskim , wypogadza się trzymajcie kciuki!1 punkt