Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 20.09.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. ODCINEK 4. ZADNI GRANAT Kuźnice-Dolina Jaworzynki-Hala Gąsienicowa-Czarny Staw Gąsienicowy-Zmarzły Staw-Kozia Dolinka-Zadni Granat(powrót, tak samo tylko, przez Boczań)+Żleb Kulczyńskiego dla odważnych ? Zadni Granat był moją górą przeklętą, szłam na niego wcześniej już 2 razy. 2 razy zakończyły się dwoma wycofami? Trzeba było wyrównać porachunki. Tym razem nic nie stało na przeszkodzie- pogoda idealna, forma i motywacja jest. To się nie może nie udać. Tymczasem w dzień wyjścia budzę się z bólem kolana. Takim nieprzyjemnym, z boku. Ale jak to? Przecież po wycieczce na Wrota nie bolało mnie nic, a wczoraj był dzień na regenerację. A kolano w ten sposób bolało mnie ostatnio 7 lat temu. Czyżby ten Granat mnie aż tak nie chciał? O, nie tym razem mu się nie dam! Tzn. taka postawa jest na zewnątrz, ale w środku czuję, że to może jednak być problem. Idziemy. Mieliśmy być o 7 w Kuźnicach, tymczasem znowu wchodzimy na szlak chwilę przed 8. Zawsze lubiłam chodzić przez Boczań, ale coś mi się porobiło na starość i teraz jestem #teamjaworzynka? Po prostu lepiej się rozgrzać po płaskim, a potem jest moc na stromym podejściu. Na Boczaniu zwykle sapię już po 15 minutach. Niezależnie czy idziemy żółtym czy niebieskim szlakiem, jest to nasze pierdyrialdosiemnaste przejście, więc nie ma się co nad nim rozpisywać ? Widok na otoczenie Hali nigdy się nie znudzi: W Murowańcu śniadanko, rzut oka na mapę(ojej, strasznie daleko jeszcze!). Kolano pod górę działa w miarę sprawnie, w dół muszę robić duże kroki na prawie prostej nodze, wtedy też jest spoko. Idziemy nad Czarny Staw Gąsienicowy: Nie robimy przerwy, odstrasza nas ilość plażowiczów ? Zresztą mam pomysł na plażę w innym miejscu. Obchodzimy staw dookoła i wchodzimy w surowe i skaliste otoczenie: Zawsze czuję się tu przytłoczona potężnymi ścianami... A plażing urządzimy nad Zmarzłym Stawem, który jest bardzo uroczy i akurat mamy go tylko dla siebie ? Później nastąpił kawałek dość stromego podejścia, na którym spotkaliśmy starszą parę. Pytamy czy byli na szczycie, a babka odpowiada, że nie, bo się wystraszyła jakiegoś żeberka, że nie będzie umiała zejść. Nie wiem czemu, ale zupełnie zignorowałam jej wypowiedź, ale jeszcze sobie przypomnę? Widać rozstaj szlaków: Ponieważ S. chce mieć trochę adrenaliny, za rozstajem rozdzielimy się. Ja zaatakuję szczyt drogą klasyczną, czyli łatwym szlakiem zielonym, S. pójdzie Żlebem Kulczyńskiego, którym jeszcze nigdy nie szedł. -Pamiętasz, czy było coś trudnego na tym zielonym szlaku? -Nie, nic tam takiego nie ma, same schody, momentami przysypane piargiem. Po bardzo krótkim czasie, może 10 minutach wyrasta przede mną jednak coś stromego i skalistego.(Same schody miały być?) Aaaa, więc to musi być to miejsce gdzie starsza kobitka postanowiła zawrócić. Żeberko czy też rynienka nie powinna stwarzać problemów, ale ja mam niebywały talent do stwarzenia sobie problemu tam gdzie go nie ma. Zamiast iść bardziej na prawo, idę całkiem na lewo po czym będąc po środku stwierdzam, że tu za stromo i nie wejdę? Nadchodzą jacyś ludzie- podają mi rękę, przełażę na prawą stronę gdzie wygodniej. Tak się zaaferowałam, że nie zrobiłam zdjęcia, ale chodzi mi o to miejsce: Źródło: natatry.pl W zejściu, jak już poszliśmy z lewej strony(bo od góry to już była lewa ;), miejsce okazało się banalnie proste ? Idę dalej, S. strzela mi fotkę z dystansu: Ja to ta różowa kropka na środku, powyżej moi niedawni towarzysze ? A tymczasem w Żlebie Kulczyńskiego: S. twierdzi, że czarny szlak mu się podobał, ale za Chiny nie chciałby nim schodzić. Melduję się na szczycie pół godzinki przed mężem, który twierdzi, że strasznie zasuwam, ale nie wydaje mi się ? Godzinę marudzimy na czilaucie ? i podziwianiu widoków ze szczytu: Zrób mi zdjęcie jak siedzę na tym Granacie! Byłam niesamowicie szczęśliwa z dogonienia uciekającego króliczka, ale w końcu trzeba było z niego zejść, co nie nastrajało zbyt optymistycznie. S. czuł się ciągle zmęczony po topograficznie wykańczającej wycieczce na Mięgusza, ja bałam się jak moje kolano zniesie 1200 metrów zejścia. No to złazimy: Szlak ułożony z dużych kamieni, niezbyt stromy, więc schodzi nam się początkowo całkiem wygodnie, nawet idziemy zgodnie z czasem z mapy, więc aż tak źle chyba z nami nie jest. Bardziej niewygodnie robi się w okolicach Koziej Dolinki i Zmarzłego Stawu, ale nie mamy wyjścia, jak doczłapać się do Murowańca ? Dochodzimy z powrotem do Czarnego Stawu, cieszy mnie to, że nie będzie już stromych zejść ? Jest dość późno, więc obiad zjemy w Murowańcu. I teraz nie wiem czy pizza z Muro jest? A. Nie taka zła B. Człowiek po całodziennej wycieczce zje wszystko ??? Odpowiedzi piszcie w komentarzach ? Znowu zmarudziliśmy godzinę, czas schodzić, tym razem przez Boczań. Liczne i długie przerwy, ślamazarne tempo zejścia i dość długi obiad w schronisku, a także późne wyjście rano sprawiły, że odcinek leśny pokonaliśmy już przy świetle czołówek. Ale na busa zdążyliśmy ? cdn.
    8 punktów
  2. Czas na moje fotki z Durnego: ? To mój brakujący szczyt do kolekcji, jestem szczególnie dumny z niego bo mi 'uciekał'(z różnych powodów) 3 razy wcześniej. A w tym roku wreszcie się udało we wspaniałej pogodzie! ? Najtrudniej było dostać się na przełęcz(rampy, żeberka, ekspozycja, piargi) bo z tych wszystkich filmików można sobie wyrobić opinię, że to grań obu Durnych jest najtrudniejsza. Nie jest. To wspaniały granit, mnóstwo chwytów i stopni, uwielbiam takie granie. Natomiast zejście z Durnego(w stronę Łomnicy) kilkoma zupełnie pionowymi kominkami jest naprawdę trudne i nie wiem jak co niektórzy(youtuberzy) schodzili stamtąd bez asekuracji(bo wejść to by się dało może). Durna Igła Igła i Durny Mały Durny i Igła(z drugiej strony) Tatry Bielskie i Jagnięcy Kieżmary Baranie Rogi Lodowy Gerlach na horyzoncie wraz z Wysoką i Rysami, bliżej Czerwona Ławka, Mały Lodowy, z tyłu Jaworowy Sławek i Pośrednia Grań Zielony Staw Kieżmarski Kieżmary Kołowy i Jagnięcy grań między Durnym a Łomnicą emocjonujące zejście kominkami(chyba najtrudniejsze miejsce) Durny z drugiej strony żleb Jordana
    4 punkty
  3. Temat ,,Inne góry "i one rzeczywiście jakieś inne od naszych. Ciekawe, kształtem i kolorem. Ale schodki wszędzie podobne.?
    2 punkty
  4. ODCINEK 3. WROTA CHAŁUBIŃSKIEGO+NIESPODZIANKA ? PALENICA BIAŁCZAŃSKA-WODOGRZMOTY MICKIEWICZA-MORSKIE OKO-CEPROSTRADA-DOLINKA ZA MNICHEM-WROTA CHAŁUBIŃSKIEGO(POWRÓT TĄ SAMĄ DROGĄ, ZE SKOKIEM W BOK DO SCHRONISKA W ROZTOCE) Zwykle po górach chodzę z mężem, ale ponieważ stan ten trwa już 10 lat, najwyższa pora odciąć pępowinę ? Tym razem wybierzemy się na zwiedzanie Tatr całkowicie osobno. Umawiam się z Natalią, znaną na forum jako @vatra na Wrota Chałbińskiego. Natalia tam nie była, a ja chciałam jakiś łatwiejszy szlak z Tatr Wysokich, więc będzie w sam raz. Seba wraz z kolegą Markiem Idą na Cubrynę i MSW. Gdyby jakaś sierota znów zaplątała się przypadkiem na forum, to informuję, że taka wycieczka jest całkowicie legalna ? Dzień zaczął się dla mnie dziwnie- wychodząc rano z kwatery nadziewam się na jelenia. Uliczka jest wąska a zwierz duży i jak ja mam teraz koło niego przejść??? Na szczęście jeleń okazuje się być na tyle uprzejmy, że skręca w czyjeś podwórko. Uff. Mogę w spokoju iść na busa. To znaczy, pewien niepokój jest, bo pierwszy raz idę w góry z kimś znanym do tej pory tylko z internetu. S. nawet wyraził wcześniej ubolewanie, że ma internetowa koleżanka, to może wcale nie Natalia, tylko jakiś Arab ? @vatra okazała się jednak 100% Natalią, a nie żadnym Arabem, i nawet zajęła mi miejsce w busie. Pierwsze chwile spędzamy na rozmowach zapoznawczych. Czuję, że nadajemy na tych samych falach i to będzie dobry dzień ? Wycieczkę rozpoczynamy o mojej tradycyjnej porze czyli trochę przed 8. Pół godzinki energicznego marszu i jesteśmy na Wodogrzmotach: Tym razem droga asfaltówką w ogóle mi się nie dłuży, raz dwa i jesteśmy na skrótach przez las: Potem zaraz Włosienica: I koło 10 tej jesteśmy w Morskim Oku, gdzie robimy sobie krótką przerwę. Poranek był strasznie zimny, ale w końcu zrobiło się cieplej. Startujemy w dalszą drogę Ceprostradą: Zgodnie postanowiłyśmy, że obóz I powstanie gdzieś na początku Dolinki za Mnichem. Rozglądamy się za wygodnym kamieniem, a szlak na Wrota z tej perspektywy wydaje się karkołomny i niemal pionowy: Ale ja już na Wrotach kiedyś byłam i nie przypominałam sobie niczego strasznego. @vatra twierdzi, że ma tu gdzieś swój ulubiony kamień i to na nim rozbijemy obozowisko. No, ale pojawia się niespodziewany problem, bo kamień obecnie wygląda tak: Nie mamy kajaka, musimy rozbić się gdzieś nieco wyżej. Odnajdujemy jakiś inny kamień i robimy małe plażowanko ? Szlak przez Dolinkę za Mnichem jest na długim odcinku płaski i wygodny, dopiero pod koniec zaczynamy stromo podchodzić: Tu jeszcze były eleganckie schody, ale na samej górze szlak to tylko luźne kamienie i ziemia, co w połączeniu z dużą stromizną tworzy niemiły efekt. Ale tym będziemy martwić się głównie na zejściu ? Oprócz piargowiska są też elementy skaliste, ale niewiele: Po krótkiej walce z osypującymi się spod nóg kamieniami wychodzimy na przełęcz. Widoki, owszem są ładne, ale nie umywają się do panoramy z Krzyżnego czy też Zawratu. Posiedziałyśmy z pół godzinki, ale nieco stresowało nas zejście tym parszywym terenem, więc złazimy. Btw. byłam na tym szlaku 4 lata temu i nie przypominam sobie, by był on aż tak zdegradowany. No dobra, złazimy. W najbardziej dziadowskich miejscach korzystamy z piątego punktu podparcia jakim jest tyłek i szczęśliwie docieramy z powrotem do Dolinki za Mnichem. Odnajdujemy nasz kamień, czyli obóz I i urządzamy kolejne plażowanko ? Teraz mamy luz- weszłyśmy, zlazłyśmy, nigdzie nam się nie spieszy. Możemy się rozkoszować krajobrazem, bo chociaż Wrota okazały się celem takim sobie, to Dolinka za Mnichem jest urocza i właściwie sama w sobie może stanowić cel przyjemnego spaceru. Przed nami jeszcze Ceprostrada: I około 16 jesteśmy w Morskim Oku. Nie zatrzymujemy się tym razem, gdyż postanowiłyśmy zejść na obiad do Roztoki. W międzyczasie dostaję sms-a od chłopaków: Byliśmy na Mięguszu, schodzimy do zejścia na przełęcz. No i tak sobie myślę, że jak oni już schodzą, a chodzą szybko, a my będziemy się jeszcze pitolić w Roztoce z obiadem, to może zejdziemy o podobnej porze na parking i razem wrócimy do Zako(Yyyyhyyy). Po przejściu stu kilometrów asfaltem i jakiegoś dziwnie długiego odcinka lasem meldujemy się w Roztoce na pysznym obiadku. W drodze powrotnej wydaje nam się, że buczy w krzakach niedźwiedź, więc @vatra na te odgłosy dostaje takiego przyspieszenia, że nie mogę jej dogonić ? Na parkingu jesteśmy około 19. Dzwonię do części męskiej, a oni mówią, że jeszcze nawet do Przełęczy pod Chłopkiem nie dotarli. Eh, no to czekać na nich nie zamierzamy. Wsiadamy do busa, robi się ciemno, a ja sobie myślę jak oni z tego Chłopka zlezą w tych okolicznościach..... Podobno w górach bardziej niż sam cel, liczy się droga do celu. Ja bym powiedziała, że jeszcze bardziej liczy się towarzystwo. Wrota okazały się celem średnim, za to droga do nich i towarzystwo były super. Jeszcze raz dzięki @vatra za wspaniały dzień ! ? Na koniec parę fotek z wycieczki chłopaków(czyli obiecana niespodzianka ? : Chłop marnotrawny wrócił na kwaterę około 1 w nocy, po prawie 20 godzinach od wyjścia. Opóźnienie wyniknęło z faktu, iż coś im się tam pomyliło na zejściu i gdzieś błądzili naokoło. Po 22 byli w Morskim Oku, podobno zamkniętym na 3 spusty, zaś w starym schronisku odbywała się libacja ? W związku z powyższym następnego dnia naszą jedyną wycieczką było piwo z @Bieszczadzki_tatromaniak :D(Pozdro, Marcin!). Z piwa jednak relacji nie będzie. cdn. ?
    2 punkty
  5. Szczerze i subiektywnie? stwierdzam że prawidłowa odpowiedź to B ?.
    1 punkt
  6. Musiał ktoś przecież wszystkiego dopilnować ?? A co jednak Ci jakiejś brakuje?? Niemożliwe? To chyba musisz tam się wybrać i osobiscie jeszcze raz je przeliczyć ?
    1 punkt
  7. @jaaga76 @Fibi @Karol Kliński i Sebastian, bardzo, bardzo Wam dziękuję za tę piękną tatromaniacką przygodę Było naprawdę super ??? Wprawdzie Wasze zdjęcia są ekstra i cała relacja @jaaga76 świetnie napisana ale jeszcze kilka fotek ode mnie?
    1 punkt
  8. @Zośka Hehe, racja ?
    1 punkt
  9. @sickboy777 co tam mokre gacie przy takich widokach?.
    1 punkt
  10. Udało mi się w tym roku ponownie odwiedzić Dolomity, trasa Passo Giau -> Cinque Torri Pierwsze podejście nieudane, z uwagi na pogodę musieliśmy się wycofać zaraz na początku po dotarciu na Passo Giau (2 233 m.n.p.m.) Następnego dnia się udało, choć na powrocie i tak nas zlał deszcz do skarpet i gaci włącznie ?
    1 punkt
  11. ODCINEK 2. CZERWONE WIERCHY KIRY-DOLINA KOŚCIELISKA-HALA ORNAK-DOLINA TOMANOWA-CHUDA PRZEŁĄCZKA-CIEMNIAK-KRZESANICA-MAŁOŁĄCZNIAK-KOPA KONDRACKA-PRZEŁĘCZ POD KOPĄ-HALA KONDRATOWA-KALATÓWKI-KUŹNICE Zielony szlak przez Dolinę Tomanową na Ciemniak był ostatnią drogą dojściową na Czerwone Wierchy jaka została nam do przetestowania. Zawsze wydawało nam się, że ten szlak jest strasznie długi, naokoło i bezsensu. Był to wielki błąd, że go przez lata omijaliśmy, bo droga jest absolutnie rewelacyjna widokowo. No, może poza odcinkiem przez las, ale to przecież norma. Na szlaku jesteśmy znów późno, parę minut przed 8. Ale mamy komfort, że zejdziemy w Kuźnicach, to nawet jak bus nam zwieje, to się już jakoś do domu doczłapiemy. Idziemy początkowo dość tłoczną, a potem prawie zupełnie pustą Doliną Kościeliską. Większość idzie na Czerwone Wierchy, ale szlakiem czerwonym(za którym akurat nie przepadam). Idziemy dość szybko i po godzinie i 5 minutach jesteśmy już na Hali Ornak. Do schroniska nie idziemy, siadamy na kamieniu pod szlakowskazem i jemy pierwsze z naszych chyba 5 dzisiaj śniadań? Skręcamy do lasu w pełną dla nas tajemnic Dolinę Tomanową. Nikogo nie ma, więc tradycyjnie moja niedźwiedziofobia się uaktywnia ? Szlak na odcinku leśnym niczym szczególnym się nie wyróżnia, więc zastanawiam się o co tyle hałasu? Wszystko zmienia się kiedy dochodzimy do Tomanowych Polan- Niżnej i Wyżnej. Na polankach znowu jemy, jakaś nienażarta byłam tego dnia ? Od polanek zaczynamy w końcu nieco stromiej podchodzić, szlak robi się bardzo ciekawy. Po drodze odpoczywamy( i oczywiście jemy) w miejscu, które na mapie nazwane jest Kazalnicą. Idziemy dalej, tu już blisko Chudej Przełączki: Na Przełączce o dziwo nie jemy a odpoczywamy tylko 5 minut, bo nie czujemy się jeszcze zmęczeni. Widząc tabliczkę "Ciemniak 50 minut", myślę sobie: Phi! Wejdziemy w max 35! Ostatnie podejście na Ciemniak okazało się jednak upierdliwe, kamienne schody ciut za wysokie na moje nogi, okrutnie się umordowałam ? Na pocieszenie mogę powiedzieć, że spotkaliśmy stadko kozic: Byłam bardzo szczęśliwa, kiedy dotarłam na szczyt Ciemniaka, i to w czasie szybszym niż szlakowskazowy, pomimo sapania i zatrzymywania się co 3 kroki. Szczęście jednak nie trwało długo, bo okazało się, że to nie Ciemniak a Twarda Kopa? W tle domniemany Ciemniak, a na pierwszym planie podejście na Ciemniak właściwy ? Na szczycie robimy wreszcie dłuższy odpoczynek i chyba już ostatnie śniadanie ? Nie wiem czy istnieje coś takiego jak syndrom górskiego dnia drugiego, ale ja z pewnością to mam, zawsze drugiego dnia wędrówek moja forma jest najsłabsza. Z Ciemniaka bardzo efektownie prezentuje się Krzesanica: Odpoczęłam na Ciemniaku i idzie mi się już dobrze, ze szczytu Krzesanicy obserwowaliśmy akcję ratunkową na Ciemniaku: Idziemy dalej, w stronę Małołączniaka. Na Kopie ostatni dłuższy przystanek, wykorzystuję czas, by przed zejściem ostatecznym założyć sobie opaski na kolana(wygodniej się w nich schodzi). Do tej operacji muszę zdjąć buty, co doprowadza do destabilizacji wiązania ? Raz mam zasznurowane za mocno, raz za luźno, co w końcu doprowadza do tego, że obcieram sobie stopę i do schroniska na Hali Kondratowej dochodzę w roli umordowanej cierpiętnicy ? Zejście zielonym szlakiem na Halę Kondratową jest dość krótkie, ale też strome w górnej części. Przy dużej ilości ludzi dla mnie dość problematyczne, bo w dół idę wolno, wolniej niż przeciętny osobnik. Ścieżka jest dość wąska i żeby nie czuć presji napierającego tłumu, to prawie wszystkich przepuszczam. Seba, który jest ze mną na większości wycieczek wkurza się, że jak będę puszczać wszystkich to nigdy nie zejdziemy. Ale mnie bardzo stresuje robienie czegokolwiek pod presją, czy jest to zejście stromą górską ścieżką, czy cokolwiek innego ? Nyka twierdzi, że ten szlak to jest "18 monotonnych zakosów", wydaje mi się, że kiedyś naliczyłam więcej. A co do przepuszczania ludzi, to zdarzyło mi się 5 razy puszczać tych samych. Nie wiem, po co tak szybko idą, skoro co 5 minut się zatrzymują. Szczególnie irytujący są jak dzwonią kijkami, wtedy czuje się jak poganiana na pastwisku krowa ? Dobrze, ponarzekałam sobie, więcej nie będę. W końcu, mimo przeciwności losu doczłapujemy do schroniska, w którym robimy sobie pół godzinki przerwy ? Na koniec godzinka z hakiem zejścia do Kuźnic. Drogą klasyczną iść nie można, bo coś remontują, trzeba przez Kalatówki, co daje nam 5 minut zbędnego podchodzenia. Dzień kończymy w knajpce na rondzie, gdzie stwierdzamy, że chyba jest za zimno na picie zimnego piwa, ale kto by się tym przejmował ? cdn.?
    1 punkt
  12. Tak, przypadł. Trochę dziwnie, że jest tak mało uczęszczany. Sama go omijałam, może dlatego, że wolę chodzić od strony Markowej niż od Krowiarek, więc nie jest po drodze.
    1 punkt
  13. @wjesna i porzeczki i grzybki i paprotki - wszystko na miejscu. Cieszę się, ze szlak przypadł Tobie do gustu. ☺
    1 punkt
  14. Ja byłam , ale przypadek nie miał z tym nic wspólnego ?
    1 punkt
  15. Wczoraj patrząc na Królową zastanawiałem się czy ktoś z forumowiczów nie jest przypadkiem na Babiej ?.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...