Artur S Opublikowano 9 Września Autor Udostępnij Opublikowano 9 Września 1 godzinę temu, vatra napisał(a): Wiem że to trochę obciach ale przyznaj się że pierwszy raz w życiu byłeś na Borze na Czerwonem Przyznaję się , na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że trudno było znaleźć dobrego przewodnika 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Mnich Admin Opublikowano 9 Września Udostępnij Opublikowano 9 Września Ilekroć czytam relacje @Artur Sz jego rowerowych eskapad, tylekroć zaczyna mi grać w głowie ten zacny kawałek. A tak notabene - uwielbiam Janerkę https://www.youtube.com/watch?v=R0jpIzJy2VY 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jędrek Opublikowano 10 Września Udostępnij Opublikowano 10 Września W dniu 8.09.2024 o 20:55, Artur S napisał(a): tony tłucznia Niestety, coraz więcej tego. Ok, np. na szlaku z Brzezin do Murowańca spoko, szczególnie w dół, bo już nie wykręca nóg na kocich łbach, które jeszcze Tadzio Schiele układał - ale już np. w Jaworzynce wkurzające to jest, jak dla mnie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Artur S Opublikowano 22 Września Autor Udostępnij Opublikowano 22 Września Weekend, pogoda przepiękna, nareszcie chłodniej, więc i widoczność od razu lepsza, no to jak tu siedzieć domu ? Problem tylko z wyborem miejsca wycieczki, bo w Tatrach dzikie tłumy, w Beskidach to samo, a chciało by się zaznać trochę ciszy i podziwiać góry w spokoju. Takie warunki wydają się zapewniać mniej uczęszczane rejony Gór Choczańskich, więc w piątek biorę się za analizę Map cz ( oferują, przynajmniej na Slowacji, w miarę dokładną sieć cyklotras i niezłą nawigację, co jak się miało okazać w sobotę, pomogło nam nie zabłądzić w terenie) Od dawna zastanawiałem się jak wygląda teren poniżej serpentyn prowadzących od Huciańskiej Przełęczy w kierunku Liptovskiej Mary. W internetach nie ma zbyt wielu filmików z tras rowerowych w tym rejonie, informacje tekstowe są też dość ubogie w treści. Wybrałem jako miejsce startu, ukrytą wśród lasów i wzgórz wioskę Veľké Borové leżącą w Dolinie Borovianky. Po drodze cieszyliśmy się że nie wpadło nam do głowy wędrować po Beskidach, parkingi w Sidzinie i w okolicach Przełęczy Zubrzyckiej zapowiadały tłum na Policy i Hali Krupowej. Także w Tatrach chyba nie było lepiej, bo pobocza przy szlaku na Siwy Wierch były tak zapchane autami, że nie widziałem tam czegoś takiego od początku moich podróży w Tatry. Natomiast my po kilkuset metrach od leśniczówki Biała Skała skręciliśmy w prawo w boczną drogę w kierunku wsi Huty, no i od razu przeniosło nas to w inny świat, jakbyśmy cofnęli się czasie o przynajmniej 20 lat. Wąska droga, praktycznie bez ruchu samochodowego. Huty nie oferują nic ciekawego turyście spragnionemu widoków, natomiast kilka kilometrów dalej zaczynają się V. Borove. W wiosce niegdyś ludnej i tętniącej życiem zachowało się sporo zabytkowych domków z typową dla tego rejonu zabudową, no i po podjechaniu wyżej widoki są coraz piękniejsze. Ignorując wskazania nawigacji, która usilnie chciała nas poprowadzić do parkingu z którego można w kilkanaście minut dojść do wlotu doliny Kwaczańskiej i do zabytkowych młynów w Obłazach, kierujemy się wąziutkim asfaltem nad osiemnastowiecznym barokowym kościołem do samiutkiego końca wioski. Kilka miejsc do zaparkowania jest w pobliżu dzwonnicy, która pełni też funkcję wieży widokowej na zabudowania i okoliczne wzgórza... Tędy biegnie czerwony szlak turystyczny i czerwona droga rowerowa Vrchárska cyklomagistrála łącząca Orawę z Liptowem. Na początku oznaczenie trasy jest wzorowe.... Niestety, albo jak się okaże za jakiś czas stety , dalej już tak różowo nie jest. Zaraz za dzwonnicą przegapiamy odchodzącą od szutrówki ścieżynkę wyglądającą jak rozjechana traktorem dróżka do ściągania drewna z lasu, a która to ścieżka okazuje się finalnie być cyklomagistalą. My kierujemy się w miarę suchą wysypaną tłuczniem drogą pnącą się w górę...no coś zbytnio w górę , bo wg mapy miało być mniej stromo. Za to widoki wynagradzają wysiłek... widać zabudowania wsi i za domkami Siwy Wierch z sąsiadami.... Parę mocniejszych naciśnięć na pedały i pojawia się Mała Fatra z charakterystycznym Wielkim Rozsutsem..... Wysokościomierz w zegarku pokazuje 1050 m n.p.m. , a miało być w najwyższym punkcie tylko 1000, pora więc poratować się nawigacją bo dróżek i ścieżek tu sporo. Telefon pokazuje, że do Malatiny da się stąd dojechać , więc szczęście nam dopisuje - nie trzeba zawacać. No i dobrze, bo za chwilkę opodal krzyża i ambony myśliwskiej, którą mapa identyfikuje jako wieżę widokową pojawia się sam On - Wielki Chocz ! Od tej pory miał nam się pojawiać w całej okazałości do kilkanaście minut i to w pięknym otoczeniu łąk i wzgórz, bez śladów cywilizacji. Jakoś udało się wrócić na drogę rowerową, by za chwilę znów się straciła....żadnych słupków z oznaczeniem trasy , dróżek masa a okazuje się że trzeba było jechać przez środek łąki..... Myśmy pojechali widoczną na zdjęciu drogą .... No i w sumie dobrze bo pokazały się między wzgórzami Niżne Tatry... I tak klucząc po leśnych i polnych ścieżkach dojechaliśmy do Malatiny. Plan zakładał że pojedziemy stamtąd do Osadki i być może wsi Lestiny, ale po pierwsze kluczenie poza szlakiem zajęło dużo więcej czasu niż zakładaliśmy, po drugie sporo podjazdów zabrało też energii, a po trzecie i najważniejsze dalsza droga prowadziła by w większości przez tereny zabudowane, a my po spędzeniu dwóch godzin z dala od cywilizacji woleliśmy zawrócić i pokręcić się po choczańskich łąkach i kontemplować widoki.... W powrotnej drodze udało się w kilku miejscach wypatrzyć na drzewach czerwone znaczki C , jednak cyklotrasa okazała się być błotnistym torem przeszkód i mimo, że jadąc naszym wariantem zrobiliśmy kilka kilometrów więcej i trochę wspinania było, to jednak nasza trasa okazała się ostatecznie lepszą i bardziej widokową.... Po powrocie do Wielkich Borowych wdaliśmy się w rozmowę ze starszą panią, która szła do ogródka. Zapytana o to jak się żyje, szczególnie zimą w takim miejscu, przyznała że dość trudno ale dają radę, jeździ autobus do Mikulasza i Zuberca, można tam zrobić zakupy. Ale wioska powoli wymiera i staje się miejscowością wypoczynkową dla mieszkańców miast. Sprawdziłem - stałych mieszkańców jest obecnie tylko 40 tu, a to miejsce zamieszkiwane od dawna. Najstarsza wzmianka o wsi pochodzi z 1646 roku, mieszkańcy zajmowali się rolnictwem, hodowlą owiec i szklarstwem, w okolicy były huty szkła, a szklarze jeździli do Polski , na Węgry i do krajów bałkańskich za pracą.... No i to chyba tyle.... 6 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Artur S Opublikowano 21 godzin temu Autor Udostępnij Opublikowano 21 godzin temu Wątek się trochę zakurzył, czyżby nie było poza mną innych amatorów rowerowania po pagórkach ? W moim przypadku ostatnio wszystkie drogi prowadzą na Słowację i nie inaczej było i tym razem. Jeśli ktoś ma ochotę poczytać moje wypociny i pooglądać niezbyt udane zdjęcia to zapraszam jesiennie do niezwykłego miejsca leżącego na Liptovie , na skraju Wielkiej Fatry. Dla miłośników dwóch kółek jest możliwość dojazdu rowerem z zabytkowego centrum Rużomberka lub krótką trasą ze wsi Biely Potok, można też podejść szlakiem turystycznym lub podjechać autem po wąziutkiej i stromej drodze. Dla każdego do wyboru najdogodniejsza opcja. Mowa o architektonicznej perle Liptova i całej Słowacji, czyli zagubionej wśród wzgórz Wielkiej Fatry - osady Vlkolinec. D Do wsi nie można wjechać autem, trzeba pojazd pozostawić na parkingu przed zabudowaniami, stosowne znaki informują także o konieczności zejścia z jednośladu z centrum osady. To tzw. żywy skansen, budynki są w większości zamieszkane, wszystkie domostwa są prywatną własnością, część z nich jest już tylko letniskami ale wiekszość ma stałych lokatorów. Wejście jest płatne, na dzien dzisiejszy osoba dorosła musi uiścić 8 EUR, ale wrażenia z pobytu w tym miejscu, pod zboczami Sidorova są bezcenne. Mnie ten klimat i widoki dosłownie rzuciły na kolana. Vlkolinec w grudniu 1993 roku został wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Domki przetrwały w praktycznie niezmienionym stanie od XIX wieku, wioska była zresztą nawet po drugiej wojnie światowej słabo dostępna, długo prowadziły do niej tylko polne drogi, a prąd doprowadzono po połowie XX wieku, więc mieszkańcy żyli jakby w izolacji od reszty regionu , mimo żę formalnie od dawna jest to administracyjnie.......ulica Rużomberku ... We wsi zachowało się 45 gospodarstw , kościół, dzwonnica i stara szkoła, w której w jednej wspólnej klasie uczyło się w latach świetności 70 uczniów naraz Najstarsza zachowana budowla, drewniana dzwonnica z 1770 roku o konstrukcji zrębowej, na kamiennej podstawie, kryta gontem. Murowany kościół z 1875 roku.... Jeszcze kilka zdjęć z tego urokliwego zakątka.... Na koniec, żeby było górsko i żeby Wam pokazać jak piękna to okolica, panoramka ze zboczy Sidorova..... 8 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
barbie609 moder Opublikowano 20 godzin temu Udostępnij Opublikowano 20 godzin temu Godzinę temu, Artur S napisał(a): czyżby nie było poza mną innych amatorów rowerowania po pagórkach nie przepadam za rowerem , ale Twoje relacje bardzo cenię . 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Artur S Opublikowano 19 godzin temu Autor Udostępnij Opublikowano 19 godzin temu Zapomniałem dodać jedną dość istotną z punktu widzenia turysty informację. W Vlkolincu funkcjonuje też regionalna karczma, w której można na prawdę smacznie zjeść. Kuchnia serwuje tradycyjne liptowskie potrawy i mogę szczerze polecić harule. To rodzaj placka ziemniaczanego z bryndzą, koperkiem i słoninką. Palce lizać! Na dodatek wyglądało na to, że placuszki były świeżo tarte, a nie przygotowywane wcześniej. 3 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Zośka Opublikowano 19 godzin temu Udostępnij Opublikowano 19 godzin temu @Artur S odkrywasz perełki o których niewielu słyszało a jeszcze mniej widziało. Bardzo lubię Twoje relacje i zdjęcia i żałuję że mieszkam tak daleko od tych pięknych miejsc. Może kiedyś uda się je odwiedzić a na razie z przyjemnością czytam i oglądam to czym się z nami dzielisz 2 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Artur S Opublikowano 14 godzin temu Autor Udostępnij Opublikowano 14 godzin temu 4 godziny temu, Zośka napisał(a): @Artur S odkrywasz perełki o których niewielu słyszało a jeszcze mniej widziało. Bardzo lubię Twoje relacje i zdjęcia i żałuję że mieszkam tak daleko od tych pięknych miejsc. Może kiedyś uda się je odwiedzić a na razie z przyjemnością czytam i oglądam to czym się z nami dzielisz W takim razie jeszcze kilka fotek z tego urokliwego miejsca pozwolę sobie zamieścić... Pierwsza od lewej to Mała Smrekovica 1485 m n.p.m., potem Siprun z dwoma wierzchołkami 1461 i 1445 m n.p.m. , w prawej części kadru fragment Borovnika 1054 m n.p.m. Sidorovo 1099 m n.p.m. oświetlone jesiennym słońcem ( oba zdjęcia zrobione z parkingu przed wjazdem do osady ) Na deser jeszcze kilka kadrów z wnętrza osady 5 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.