Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 05.09.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
Od Terinki widać wyraźnie wydeptaną ścieżkę i prowadzi ona aż na Baranie Sedlo. Dodatkowo są kopczyki, ale praktycznie nie ma potrzeby z nich korzystać, bo ślad jest tak wyraźny. Trochę gorzej jest od Baraniej na szczyt, tutaj już bardziej trzeba uważać. Wprawdzie są kopczyki, ale jest mniej intuicyjnie. Ja się ze dwa razy zakręciłem i musiałem się cofać, żeby wrócić na właściwą ścieżkę.2 punkty
-
29.08.2020 Trasa: Stary Smokovec -> Hrebienok -> Teryho Chata -> Baranie Sedlo -> Baranie Rogi Suma podejść: 1395 m. Hrebienok wita mnie przepięknym wschodem słońca Szlakiem do Teryho Chaty Pośrednia Grań, Żółty Szczyt, Sokola Turnia, na pierwszym planie Żólta Ściana Docieram do schroniska. Wieje tak mocno, że momentami trudno ustać na nogach. Próbuję zjeść śniadanie przed schroniskiem, ale jest tak zimno, że nie daję rady. Zaczynam się zastanawiać, czy nie odpuścić. Idę się ogrzać do środka. Postanawiam, że pójdę zobaczyć gdzie ścieżka odbija ze szlaku i wtedy podejmę decyzję o ewentualnym wycofie. Podejmuję decyzję, że idę dalej. W lewym górnym rogu Baranie Sedlo i na lewo Baranie Rogi Baranie Rogi w pełnej krasie Zaczynam podejście na Baranie Sedlo Rzut okiem w stronę Terinki Baranie Sedlo coraz bliżej Docieram na szczyt Na pierwszym planie Czarny Szczyt Lodowy Czarny Szczyt Pora wracać, Pośrednia Grań, Mała Pośrednia Grań, Żółty Szczyt, Drobna Turnia, Sokola Turnia Lodowy, Mała Lodowa Kopa, Mały Lodowy Szczyt2 punkty
-
28.08.2020 Trasa: Tatrzańska Łomnica -> Skalnate Pleso -> czerwonym szlakiem w kierunku Sedlo pod Svistovkou (Rakuska Przełęcz) -> Huncowska Przełęcz -> Kieżmarski Szczyt Suma podejść: 1433 m. Łomnica, grań Wideł i Kieżmarski Szczyt w promieniach wschodzącego słońca Skalnate Pleso: widok na Łomnicę, grań Wideł i Kieżmara Miejsce zejścia ze szlaku. W lewym górnym rogu Huncowska Przełęcz Przede mną kilkaset metrów ostrego podejścia, niestety podłoże to przez większość drogi sypiące się piargi, co rusz podłoże wyjeżdża spod nóg. Coraz dalej od szlaku, w oddali widoczny czerwony szlak na Sedlo pod Svistovkou Huncowska Przełęcz Huncowski Szczyt, widok z Huncowskiej Przełęczy Robi się coraz stromiej W końcu jestem, na pierwszym planie Łomnica i Durny Szczyt Durny Szczyt, Mały Durny Szczyt, Lodowy i Baranie Rogi Łomnica Baranie Rogi Jagnięcy2 punkty
-
Cześć. W poprzedni weekend korzystając z przepięknej pogody udałem się w Tatry. Cel - grań Rohaczy. Wyprawę zaczęliśmy jeszcze w piątek w nocy, marsz do schroniska w Chochołowskiej na nocleg. Rozgwieżdżone niebo pomogło przetrwać monotonną wędrówkę. Kominiarski nocą z polany chochołowskiej: W sobotę wstajemy na śniadanie, poranne piwko i deser chochołowski. Nie śpieszymy się, gdyż czekamy na kolegę, który miał dotrzeć do nas około 11. Kiedy jesteśmy już w komplecie również bez pośpiechu ruszamy w stronę Grzesia. Na szlaku trochę ludzi, jednak idzie się przyjemnie. Dalszy etap wędrówki to Rakoń i ominięcie szczytu Wołowca - byłem tam już kilka razy, a chcieliśmy poczuć już moc adrenaliny wspinając się na Rohacz Ostry. Tak więc trawesujemy Woła i po chwili dochodzimy do Jamnickiej Przełęczy. Widok na Rohacze z trawesu: W końcu przychodzi ten moment. Szlak robi się stromy, urwisty. Trzeba pomagać sobie rękami. Pojawiają się pierwsze łańcuchy. Wspinaczka nie jest trudna. W końcu pojawia się Rohacki Koń. Kawałek grani robi wrażenie, choć technicznie jest bardzo łatwy. Jeszcze ciekawy kominek i stajemy na szczycie Ostrego Rohacza. Poniżej panorama ze szczytu w kierunki Płaczliwego. Niestety przy większym obciążeniu doskwiera mi znów ból kolana. Już wiem, że dziś nie zrobimy całego planu... Idziemy powoli na Rohacz Płaczliwy. Szlak trochę łagodnieje, choć są miejsca eksponowane. Czasem przydają się ręce :) Jest jeden kominek z łańcuchem do zejścia, jednak nie jest ciężko. Po pewnym czasie meldujemy się na szczycie. Kolano mocno boli, schodzenie okazuje się mordęgą. Robimy długi odpoczynek. Kontuzja nie pozwala iść dalej. :P Ze szczytu: Udaje nam się zaobserwować przepiękny zachód słońca. Złota godzina umożliwia nam zrobienie fajnych fotek. Nagle ni stąd i zowąd zrobiło się ciemno. Zostaliśmy całkowicie zaskoczeni! Już wiem co czuli ci ludzie nam Morskim Okiem. Coś strasznego! Noc była krótka, czas na spektakl, którym jest wschód słońca. Nie było jakoś wyjątkowo, ot zwykły wschód, jednak w górach odbiór budzącego się dnia napawa energią. Po wschodzie schodzimy na Smutną Przełęcz. Kolano nadal boli, schodzimy wolno. Decydujemy, że ze względu na moją kontuzję nie kończymy całej grani, a schodzimy na piwo to Tatliakowej chaty :) Wyprawa kończy się szczęśliwie. Cali i zdrowi wracamy do samochodu na Chochołowską.1 punkt
-
W środę postanowiłam wybrać się na Szpiglasowy Wierch, na którym do tej pory jeszcze nigdy nie byłam. O godzinie 6:00 zameldowałam się na Palenicy Białczańskiej, skąd ku mojemu zdziwieniu, już startowało niemało osób, chociaż tłumów jeszcze nie było. Pogoda zapowiadała się znakomicie, chociaż prognozy na ten dzień przewidywały rozwój chmur, ale bez burz. Szybkie przejście po znanej już prawie wszystkim Polakom asfaltówce (a może raczej ucieczka przed nią), minięcie Wodogrzmotów Mickiewicza i obranie szlaku do Doliny Pięciu Stawów. Poranek był rześki, jak to zwykle w Tatrach. Taki w sam raz na obudzenie się ? Początkowo zielonym szlakiem wędrowało całkiem sporo turystów, ale biorąc pod uwagę porę roku, to raczej niczego innego nie można się było spodziewać. Po jakimś czasie i delikatnym wypłaszczeniu terenu zrobiło się nieco swobodniej. Gdy zaczynały wyłaniać się zza drzew te "wielkie góry" moje oczy spoglądały coraz częściej w stronę nieba. "Gdzie jest Krzyżne? Tu czy tu? Już widać, czy jeszcze nie?". Te pytania zwykle pojawiają mi się w mojej głowie w tym miejscu. Zadziwiające dla mnie było to, że nagle zniknęli wszyscy ludzie. Zarówno przede mną, jak i za mną nie było nikogo. Oczywiście obrałam szlak przebiegający obok Siklawy, gdzie już parę osób się zatrzymało, by podziwiać to urokliwe miejsce. Nie wiem, może większość osób poszła szlakiem czarnym prosto do schroniska... W Dolinie Pięciu Stawów było dość chłodno, chmury spowiły niebo, ale w takich warunkach wędruje się bardzo przyjemnie. Chwila odpoczynku, napełnienie nieco głodnego już brzucha i pora iść dalej. W Dolinie było już naprawdę luźno, co jakiś czas widziało się osoby wędrujące w stronę Zawratu lub Koziego Wierchu, lecz tylko 1 osoba w kierunku Przełęczy Krzyżne. To chyba teraz faktycznie rzadko uczęszczany szlak, dlatego polecam go osobom, które chcą przebywać sobie samotnie w górach. Ja rozważałam tą opcję na ten dzień, ale mała ilość osób w Dolinie zachęciła mnie, by jednak uderzyć na Szpiglas. Początkowo wędrowało się bardzo przyjemnie. Szlak delikatnie stawał się coraz bardziej stromy i nabierało się wysokości. Warto jednak nie śpieszyć się zbytnio i zatrzymać do jakiś czas, by popodziwiać widoki. Kozi Wierch z tej perspektywy wydał mi się naprawdę groźny. Być może kiedyś zmierzę się z nim osobiście i ocenię, czy nie taki diabeł straszny ? Przy łańcuchach zebrało się kilka osób, zapewne by nieco odetchnąć i zastanowić się jak je "ugryźć". To był także mój pierwszy kontakt z łańcuchami i naprawdę mogę polecić wszystkim osobom, które chcą sprawdzić jak to się właściwie przy ich użyciu wędruje, aby ten pierwszy kontakt miał miejsce właśnie na szlaku na Szpiglasową Przełęcz. Mi się tam szło naprawdę dobrze, wręcz miałam wrażenie, że lepiej niż maszerując mozolnie do góry po kamiennych schodkach. A wszystkim początkującym polecam trzymać się jedną ręką łańcucha, a drugą podciągać się za skały, a nie trzymać się ich oburącz. To naprawdę ułatwia wychodzenie! ? Wracając do opisu szlaku, który już pewnie jest w tym miejscu za długi i jeśli ktoś to wciąż czyta, to serdecznie pozdrawiam ? Widoki z Przełęczy są piękne, ale ze Szpiglasowego Wierchu są naprawdę fantastyczne! Oczywiście w obu tych punktach było już trochę osób, ale wciąż nie nazwałabym tego tłumami. Szybkie przejście z przełęczy na szczyt i można podziwiać widoki, które z tej perspektywy są naprawdę niesamowite! Naprawdę, jeśli doszliście już na Szpiglasową Przełęcz, idźcie też na Wierch, gdyż podejście jest krótkie, moim zdaniem bez trudności technicznych, a warto. Pogoda udała mi się znakomita i wszystko było widać jak na dłoni. Mnich z tej perspektywy wygląda naprawdę dziwnie, sprawia wrażenie góry znajdującej się tuż obok Czarnego Stawu pod Rysami. Po pewnym czasie spędzonym na odpoczynku, podziwianiu widoków i zrobieniu kilku zdjęć nadeszła pora na zejście w kierunku Morskiego Oka. Szlak jest bardzo przyjemny do schodzenia, zwłaszcza, gdy ktoś ma problemy z kolanami- śmiało można używać kijków, jest na to sporo miejsca. Podczas schodzenia udało mi się usłyszeć nawołujące się świstaki- dźwięk, który do tej pory słyszałam jedynie z filmów ? Dolinka za Mnichem jest fantastyczna. Naprawdę, jeśli ktoś wybiera się nad Morskie Oko, warto dołożyć godzinę drogi i spędzić tam czas. Jest całkiem inaczej niż przy hałaśliwym schronisku. Cisza, spokój, dużo miejsca na odpoczynek, bardzo dobry widok na Rysy oraz na wspinaczy znajdujących się na Mnichu ? Miałam chwilę zawahania, czy nie przedłużyć tej wyprawy o Wrota Chałubińskiego, gdyż czas na to pozwalał, ale postanowiłam zostawić je sobie na później, żeby mieć pretekst by tam wrócić ? Niestety widziałam też helikopter TOPRu, który 4 razy leciał na Rysy, jak się później okazało- do śmiertelnego wypadku ... Pora była wracać. Ominęłam Morskie Oko i zaczęła się żmudna wędrówka do Palenicy. Ludzi było mnóstwo, ale niestety innego stanu rzeczy się nie spodziewałam. Jak ja nie lubię tych powrotów, a zwłaszcza asfaltówką! No ale cóż...wyjścia już nie było, a w drodze można było już planować kolejne wyprawy!1 punkt
-
@Zośka Tak, to zdecydowanie łatwiejszy wariant. Nie wiem, czy to sprawa ponurej aury, ale jak na Baraniej przełęczy spojrzałem w dół na drugą stronę, to się ucieszyłem, że jednak nie wybrałem wariantu od Zielonego Stawu ?1 punkt
-
@sickboy777 świetna trasa?? Myślałam o Baranich Rogach od Zielonego Stawu ale widzę że tu jest łatwiejsza opcja więc chyba zaplanuję taką trasę jak Ty. Gratki!1 punkt
-
1 punkt
-
@karpasani wycieczka robi wrażenie, super foty. Z przyjemnościa przeczytałam opis. Zafrapowały mnie te drewniane "drabiny", co to? Gratulacje?1 punkt
-
Granice ze Słowacją otwarte więc można już planować trasy w tamtej części Tatr. Przy tej okazji jeszcze jedno wspomnienie z zeszłorocznej, sierpniowej wycieczki na Przełęcz pod Osterwą. Na przełęcz prowadzi czerwony szlak znad Popradzkiego Stawu. Podejście jest łatwe ale dosyć ciekawe dla kogoś kto lubi kręcić się zakosami w prawo i w lewo? Widoki z przełęczy naprawdę świetne! Szlak na Osterwę to fragment Tatrzańskiej Magistrali, która prowadzi dalej nad Batyżowiecki Staw, do Doliny Wielickiej i przez Hrebieniok do Starego Smokowca. Ale ta trasa to już plan na najbliższe wakacje?1 punkt
-
Po Tatrach Słowackich trochę już pochodziłam, ale nigdy wcześniej nie pomyślałam o Osterwie. Dopiero teraz podczas pobytu w SK oświeciło mnie, że tego szlaku jeszcze nie znam. I rzeczywiście bardzo urokliwy i całkiem przyjemny szlak. Jak to ktoś opisał :tup tup tup - zakos itd. Troszkę zdjęć przesyłam1 punkt
-
Namówiłaś mnie ? Wybrałem się tam, żeby odświeżyć wspomnienia i przy okazji sprawdzić dam radę chodzić jeszcze po Tatrach ( stąd trasa lekka łatwa i przyjemna mimo niemiłosiernego upału) Batyżowiecki Staw o poranku. Wysoka - moje niespełnione tatrzańskie marzenie. Zmarzły i Żelazne Wrota. I jeszcze na koniec spotkała mnie miła niespodzianka. Trzeba było wrócić do auta w Wyżnich Hagach z Popradskiego Stawu. Najpierw nie jechało dłuo nic , a potem przyturlała się zabytkowa elektriczka z 1969 roku i miła pani konduktor zgodziła się na podwózkę za całe 1 EUR.1 punkt
-
Też najbardziej lubię, może dlatego, że ja w ogóle lubię KSU a może dlatego, że to po prostu dobra piosenka. Z tekstem. Kiedyś wracając zakopianką- czyli długo- w radiu leciała audycja-program z udziałem autora tekstów Marka Dutkiewicza. Pytali go, jak sobie radził z cenzurą, która była kiedyś bardzo obecna. Odpowiedział, że tej cenzury się nie bał, bo nie pisał tekstów politycznych czy komentujących socjalizm, ale tak naprawdę to bał się innej cenzury. Nie pamietam nazwy, ale mówił, że była komisja, która dopuszczał utwór do grania np w radiu i kierowała się walorami literackimi tekstów, bo piosenka musiała być o czymś, mieć jakąś historię do opowiedzenia i gdy była niezadowalająca literacko- to odpadała. Ciekawe, czego byśmy w radiu słuchali, gdyby reaktywować dzisiaj taką komisję.1 punkt
-
Wysoki Wierch to naprawdę piękne miejsce! Dzięki dokładnemu opisowi szlaku jaki podał mi @Artur S trafiłam tam bez trudu i będę tam wracać nieraz. Wrażenie robi cudnie zielona przestrzeń, widoki ale przede wszystkim cisza, spokój i to, że zamiast tłumu ludzi na szlaku spotkałam tylko stada owieczek i jednego psa, który je pilnował ? Po spacerze jeszcze kofola w Pienińskiej Chacie i przyjemny relaks nad Dunajcem♥1 punkt
-
Witajcie. W dniach 13-15 lipca odwiedziłem wraz z Małżonką Słowackie Tatry Wysokie. W planach był wschód z okolic Sławkowskiego Szczytu, Koprowy Wierch i na deser Krywań. Wszystko z powyższego zostało zdobyte, jednak pogoda dawała sporo do życzenia. Przestawiam Wam krótką relację z owego wypadu. Poniedziałek przyjazd do Starego Smokowca flixbusem o 00:52. Nocne wejście na Sławkowski Szczyt. Niestety pogoda odebrała całą przyjemność z podziwiania widoków, a prognozy były wręcz idealne - lampa i niezbyt gorąco. Miał być piękny wschód, a była śnieżyca i lód... Na wierzchołku meldujemy się chwile po 5:00. Do wysokości 2300 było całkiem znośnie. Powyżej deszcz zamieniał się w śnieg, pojawiło się oblodzenie w postaci gołoledzi - przeźroczystej warstwy lodu. Niby góra prosta, a jednak było każdy krok stawiać ostrożnie w takich warunkach. Na szczycie byłem drugi raz i ostatni, szczerze więcej tam nie pójdę! Wyjątkiem będzie zima, przy -30 stopniach i bezchmurnej pogodzie. Kilka zdjęć z wejścia/zejścia. Środek lipca, a zima w pełni :D Krzyż na szczycie W górach chmury, na dole słoneczko Popołudniem dołącza do nas dwójka znajomych. Umawiamy się na wtorek na 4:30 i idziemy na Koprowy. Dochodząc do punktu spotkania, okazuje się, że samochód jest zamrożony, szyby w szronie... Któż latem wozi ze sobą skrobaczkę do szyb?? No nic, czekamy aż odtaje i jedziemy do Szczyrbskiego jeziora. Parking i witaj przygodo! Pogoda o poranku jest wyśmienita. Rześko, słonecznie, acz chłodno. Po pieprzonym Sławkowskim doskwiera mi ból kolana. Im wyżej tym gorzej. Nad Hińczowym stawem przerwa, na kolanko poszła maść, bandażyk i przeciwbólowce. Coś niedobrego się zaczęło dziać. Mimo kontuzji weszliśmy na wierzchołek Koprowego. Widoki z podejścia jak i ze szczytu są przepiękne. Niestety nie mieliśmy idealnej lampy, acz gra chmur powodowała ciekawe wrażenia wizualne. Zejście okazało się koszmarem dla mojego kolana. Musiałem obrać technikę schodzenia jedną nogą, tak aby nie zostawiać zbyt dużego ciężaru na kontuzjowanej kończynie. Wydłużyło to maksymalnie czas zejścia, ale się udało bez interwencji HZS :) Przy Popradzkim stawie ból odpuścił (nie wiem czemu....) i zejście już po prawie płaskim było okej. Kilka fotek z wyprawy: Paprocie w lipcowym słońcu Lekki mrozek złapał przy mostku nieopodal Popradzkiego jeziora Grań Baszt Grań Baszt i Mały Hińczowy Staw Od lewej Szczyrbski Szczyt, Furkot, Hruby i jego przeogromny mur Widok na Czubrynę i Miegusza Wielkiego Znów Baszty Ciemnosmreczyńskie Stawki Pierwszy plan Szpiglas i Miedziane. Z tyłu po lewo w chmurach Świnica, Kozi i Orla Perć. Otoczenie Hińczowego Stawu - Mięguszowieckie Szczyty Wyprawa kończy się szczęśliwie, wszyscy (już) cali i zdrowi wracamy się wyspać :) Na środę zaplanowałem wyprawę na Krywań. Tym razem zbiórka 4:05 :) Samochód nie zamarzł, ruszamy do Szczyrbskiego. Droga do Jamskiego dłuży się z rana niemiłosiernie. Krok za krokiem, niby płasko a jakoś dziwnie męczy. Pogoda dopisuje, jest słonecznie, ale jakieś chmurki się na niebie pojawiają. Przed jeziorem Jamskim skręcamy w prawo. Mozolna ścieżka prowadzi schodkami pod górę. Po jakimś czasie są pierwsze widoki na Krywań, Tatry Zachodnie oraz Niżne. Trasa robi się naprawdę nieźle widokowa. Do żlebu krywańskiego nie ma żadnych trudności. Chwila przerwy i ruszamy dalej. Po kilku minutach do przejścia jest ciekawa półka skalna. Lekka ekspozycja, trudności brak. Nie ma co, ciśniemy na szczyt. Pod szczytem znajdują się dwie ciekawsze, lekko trudne w średniej ekspozycji rynienki. Pokonujemy je i lądujemy na szczycie narodowej góry Słowaków. Niestety pogoda nie dopisała, szczyt był w chmurach. Widoki mocno ograniczone. Chociaż Krywań sam w sobie jest górą ciekawą do zdobycia. Tym razem nie narzekam, kilka fotek, piwko i ruszamy na dół. O zejściu nie ma co się rozpisywać, schodzimy tą samą drogą :) Poniżej również kilka zdjęć z wędrówki: Wschód słońca nad Szczyrbskim jeziorem. W drodze na Krywań. Zielone Krywańskie jezioro. Duma Słowaków Jakieś tam widoczki się odkrywają. Teriańskie jezioro, Niewcyrki i Hruby lekko w chmurach. Panorama z zejścia - okolice Małego Krywania Na Tatry Zachodnie Cała wyprawa była dość ciekawa, trochę wymagająca kondycyjnie. Udało się wejść na wszystkie z zamierzonych szczytów. Szkoda mi bardzo fatalnej pogody na Sławku i niezbyt dobrej na Krywaniu. Z pewnością Kopra i Krywań odwiedzę jeszcze raz, może przepiękną jesienią.1 punkt
-
1 punkt