Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 26.08.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
Pierwsze zdjęcie może zaskoczyć. Z żoną odkryliśmy dobry sposób na "krótkie" wyjazdy. W czwartek praca.. po niej o 16 pociąg ze Słupska do Gdyni z przesiadką na bezpośredni z miejscówką sypialną do Zakopanego (planowo 8 12 rano na dworcu). Wysiadasz wyspany i nie tracisz dnia na podróż. I taki właśnie wyjazd rozpoczęliśmy na początku lipca. Zaplanowaliśmy go spontanicznie 2 tygodnie wcześniej. Telefon do Murowańca. Są 2 miejsca na 2 noce. Jedziemy !!! Był to nasz pierwszy wspólny wyjazd w góry bez dzieci przy sprzyjającej pogodzie. Plan był taki by pochodzić tam gdzie z dziećmi jeszcze się boimy. Chcieliśmy pierwszego dnia spróbować wejść pierwszy raz Kościelec (też się trochę baliśmy ? ). Po tym może na Świnicę. 2 dnia na Skrajny Granat i iść w kierunku Koziego. Zakładaliśmy, że może być za trudno i daleko nie zajdziemy, schodząc być może tą samą drogą. Ostatniego dnia Zawrat i zejście do Piątki. Plany zrealizowaliśmy w 101%!!! Na Hali Gąsienicowej meldujemy się przed południem. Gdy zbliżamy się do Kościelca pokrywają go chmury. Na szczycie pogoda była łaskawa. Po zejściu nie zdecydowaliśmy się wchodzić na Świnicę. Jak się okazało 3 dnia wyszło nam to na dobre. Kolejnego dnia o 6 45 meldujemy się pod Czarnym Stawem Gąsienicowym. W przeciwieństwie do dnia poprzedniego, jesteśmy tam przez chwilę sami. Na szlaku na Skrajny Granat szybkie śniadanko (buła z pasztetem). Szlak od początku pnie się w górę i szybko zdobywamy wysokość. Największą trudnością było trzymanie się szlaku. Skały były pełne żółtych porostów, a oznaczenia szlaku też były żółte. Najlepiej widać to na zdjęciu poniżej. Ciężko odnaleźć znaczek pomimo tego ze jest na samym środku. Pierwsze łańcuchy, ale na razie lajcik. To już pora by założyć kask. Na Skrajnym Granacie. W tle Skrajny Granat. Z daleka podejście na Pośredni wyglądało groźnie. Ale jak się ruszy to nie taki diabeł straszny, wszystko dobrze ubezpieczone i sporo chwytów. Najciekawsze miejsce: Czarny Mniszek. Baliśmy się że nie przejdziemy Granatów..... a dochodzimy do Żlebu Kulczyńskiego i dalej nam mało. Czas na wspólne zdjęcie. Dziękujemy napotkanej parze i odwdzięczamy się tym samym. Schodzimy do Piątki i dalej Palenica i bus do Kuźnic skąd ruszamy do Murowańca. Niestety tego dnia ktoś odpadł w Żlebie Kulczyńskiego, na szczęście udało się go uratować(sprawdziłem w kronice TOPRu) Dochodząc na Hale Gąsienicową ukazała nam się Żółta Turnia w ostatnich promieniach słońca. Skoro udało się dojść do Koziego Wierchu, to w schronisku podejmujemy decyzję, że rano idziemy na Świnicę... przez Zawrat. ? Rano część rzeczy zostawiamy w bagażowni i ruszamy. Mijamy kilka płatów śniegu, 3 z nich przebiega szlakiem z czego 2 można obejść.... jest 8 lipca. Docieramy na przełęcz i ukazuje nam się łatwiejsza droga dojściowa, czyli szlak do piątki. My skręcamy w prawo na Świnicę. Żleb Blatona. Jak znajdę trochę czasu to opiszę sierpniowy wyjazd z dziećmi. Też się działo. Przepraszam za jakość zdjęć. Trochę mnie to razi, ale nie chciało mi się targać sprzętu fotograficznego i wszystkie zdjęcia są zrobione telefonem.8 punktów
-
Tym razem padło na spokojną wycieczkę częścią Orlej Perci. W składzie wycieczki dzisiaj przeważają Panie ? i jest niezwykle wesoło. Wychodzimy z Brzezin żeby siły zachować na zdobywanie Granatów. Zaczynamy od Zadniego zielonym szlakiem. Nikt zupełnie nim nie idzie oprócz nas. Możemy się delektować spokojem i umiarkowaną ciszą ponieważ tego dnia tłumy szły na Przełęcz Zawrat. Tuż powyżej rozwidlenia szlaków w stronę Żlebu Kulczyńskiego na kamieniach wygrzewa się spora rodzinka świstaków. Dwa maluchy przebiegają przez szlak na łąki poniżej ,a cztery dorosłe osobniki siedzą spokojnie wyżej i nas obserwują. Aura początkowo nie była zbyt obiecująca. Czapa ciężkich niskich chmur stała powyżej Hali Gąsienicowej. Szczęśliwie po wyjściu na górę jest coraz więcej słońca. Dość szybko pokonujemy trzy wierzchołki aby ze Skrajnego Granatu zejść żółtym szlakiem z powrotem do Murowańca.5 punktów
-
4 punkty
-
@Zośka Zapomniałem dodać, że wyjazd prawie został odwołany bo tydzień przed prognozy przewidywały ulewy przez 3 dni, ale postanowiliśmy jechać i najwyżej czekać na słońce. Opłaciło się.4 punkty
-
@ukasus 3 dni i 3 super wycieczki?, w dodatku świetna pogoda a zdjęcia wyszły bardzo ładne?.4 punkty
-
3 punkty
-
@ukasus piękna relacja? Śmigacie po tych skałkach jak kozice? brawo! Zdjęcia bardzo ładne, to nic że telefonem, ważne że uchwycone ciekawe momenty.3 punkty
-
3 punkty
-
@Luk_ ja planuję tam być już niedługo ale myślę, że zanim Ty się tam pojawisz to kaczek może być już znacznie więcej?2 punkty
-
@PawełBla o butach na tym forum napisano już chyba wszystko a może jeszcze więcej?. W rubryce Sprzęt jest kilka tematów o butach. Ja tylko dodam że jak chcesz częściej chodzić po górach to na butach nie oszczędzaj. Nie muszą być z najwyższej półki ale muszą być wygodne i niezawodne?.2 punkty
-
@ukasus dobrze że się nie wystraszyliście prognoz ?2 punkty
-
Najpierw @Krzysiek Zd musi dokładnie określić skąd wziął te kaczki ? a potem się zastanowimy co z nimi zrobić? A co, myślisz że jakiś biwak i grill nad stawem to dobry pomysł??2 punkty
-
2 punkty
-
Na krótkich wypadach najważniejsze to trafić z pogodą, bo tłuc się z północy Polski na dwa, trzy dni, żeby łazić w deszczu, raczej średnia przyjemność. Wam jeszcze trafiło się miejsce w schronisku, jako bonus. I to się nazywa udany wyjazd. ? Zdjęcia są ok, wszystko wygląda naturalnie. Mnie osobiście nieco drażnią takie super dopracowane, a wręcz przedobrzone obrazki, których teraz sporo w internecie.1 punkt
-
@ukasus trzy pięknie w pełni wykorzystane dni w górach, super wycieczki gratulacje! ?? Fajna, ciekawa relacja, zdjęcia też bardzo ładne ?1 punkt
-
Opcje na ten dzień były dwie- Rysy od słowackiej strony albo Koprowy Wierch. Wszystko miało zależeć od od tego czy idziemy sami czy dołączą do nas znajomi ale jak zwykle zależało od czegoś zupełnie innego i tym razem nie była to mgła ani chmury ale czynnik ludzki. Ale po kolei...... Znajomi przyjechali w Tatry tylko na dwa dni i tylko po to żeby wejść na Rysy a ponieważ wcześniej byli tylko na Kopie Kondrackiej zaproponowaliśmy im słowacki wariant wejścia jako łatwiejszy i mniej oblegany przez turystów. O 6.00 zaparkowaliśmy auto na parkingu Popradske Pleso i wyruszyliśmy zdobywać najwyższy szczyt Polski. Droga do jeziora minęła szybko a pogoda zapowiadała się wspaniała więc humory mieliśmy bardzo dobre i liczyliśmy że nic nam ich nie zepsuje........ Pierwszy zgrzyt pojawił się jeszcze na asfalcie przy początku szlaku na Rysy i Koprowy Wierch a mianowicie grupa około 50 osób z psami wchodząca na szlak. Nie wiem czy to był jakiś Dzień Psa czy jakieś specjalne wyzwanie ale te psy w ogóle nie były uwiązane tylko biegały między właścicielami i między innymi turystami skutecznie utrudniając marsz. Tak było aż do rozejścia szlaków a tam ( o zgrozo ) czekała jeszcze jedna grupa ludzi również z psami a część z nich już podążała w kierunku Rysów. Tak naprawdę to nie wiem czy szli na Rysy czy do schroniska ale przestała mi się podobać opcja wejścia na Rysy i zaproponowałam wycieczkę na Koprowy. Po krótkiej naradzie wszyscy zgodnie stwierdziliśmy że to dobry pomysł i mniej więcej po 1,5 godz. marszu podziwialiśmy już widoki ze Szczytu. Na szczycie spędzamy ok. godziny bo śniadanie w takim otoczeniu smakuje wspaniale a widoki można by oglądać jeszcze długo. Po zejściu w okolice stawów jesteśmy zaskoczeni ilością ludzi którzy przychodzą tu, rozkładają się przy wodzie i "piknikują". Dobrze ze nie wchodzili na szczyt bo tłok byłby przeogromny. My robimy postój przy Popradskim Plesie i oczywiście pijemy Kofolę której smak jest niby wszędzie taki sam a jednak w każdym miejscu smakuje troszkę inaczej. Jest jeszcze wcześnie i próbuję namówić moich towarzyszy na wejście na Przełęcz pod Osterwą ale oni są tak najedzeni że planują tylko długi odpoczynek na ławce i podziwianie widoków z pozycji horyzontalnej. My jednak znacznie lepiej czujemy się w pozycji wertykalnej i zostawiamy naszych znajomych pozwalając im dokończyć sjestę i gramolimy się pod Osterwę. Słowo gramolimy jest jak najbardziej adekwatne bo ludzi schodzących i wchodzących jest jak mrówek w mrowisku. Mniej więcej w połowie drogi jakaś pani doznaje kontuzji nogi, robi się zamieszanie a ja po raz drugi dzisiaj zarządzam odwrót. No cóż, nie zawsze jest tak jak byśmy chcieli, dwa wycofy ale jeden szczyt zdobyty i to nam musi wystarczyć. Piękne widoki i wspaniałe towarzystwo powodują że bilans jest jednak dodatni.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@szesc_kolorowpolecam sypialny. My mieliśmy szczęście bo dostaliśmy sypialny w cenie kuszetki. Podobno jest niedobór wagonów z kuszetkami. Najlepsze jest to że nie traci się dnia na podróż. Wysiadasz wyspany. Stopery mogą być przydatne bo "wózki" nie należą do najcichszych. Zresztą te same stopery przydają się w schronisku. ?1 punkt
-
Hmm, @Krzysiek Zd a te kaczki są nasze czy od sąsiada? Bo jak nasze to zielone gąsienicowe, jak od sąsiada to litworowe?1 punkt
-
@vatra nie są to 'Rohackie' kaczki @Luk_a ?, chociaż Ty akurat powinnaś wiedzieć skąd ona jest bo to Twoja ulubiona dolina ?☺. Ale @vatra @Luk_ czekam na jakieś jeszcze fajne propozycje bo ciekawie kombinujecie ??1 punkt
-
1 punkt
-
@ukasus wrzesień i październik to bardzo dobry czas na góry. Warto planować ? bo pogoda może być bardziej korzystna niż w deszczowo-burzowe wakacje.1 punkt
-
1 punkt
-
Kolejne częściowe rozpoznanie terenu przed planowaną granią Morskiego Oka poszerzone o przejście Żabiego Muru. Bardzo fajna wycieczka wymagająca trochę kondycji ? Kilometrów wyszło około 28. Pogoda mimo prognozowanych opadów wytrzymała i udało się przejść przez mur ? Zapraszam również na materiał filmowy z tego przejścia ? Czarny Staw pod Rysami z widokiem na Miedziane Galeria Cubryńska , Mnich i Szpiglasowy Wierch Żabi Koń, Żabia Turnia Mięguszowiecka i Wołowa Turnia Kazalnica i Mięguszowieckie Szczyty Żabi Mur zakończony Wielkim Młynarzem Ganek i Wysoka Na Żabim Murze z widokiem na Żabi Szczyt Wyżni Żabi Mur1 punkt
-
Na Jagnięcym Szczycie byłam chyba cztery lata temu i obiecałam sobie że jeszcze na pewno wrócę na niego . I wróciłam. Z kwatery w Jurgowie wyjechaliśmy dopiero o szóstej bo pół godziny zajęło mi szukanie antyperspirantu który schował się nie wiadomo gdzie i dopiero moja bystrzejsza połowa wypatrzyła go pod fotelem. Teraz można było jechać bez obawy że po kilkugodzinnym marszu będziemy odstraszać nie tylko komary ale także innych turystów, Po drodze zaliczyliśmy jeszcze sklep ze świeżutkim pieczywem i właśnie w sklepie spotkaliśmy pana Zbyszka. Usłyszał naszą rozmowę i zapytał czy mógłby zabrać się z nami samochodem bo kolega z którym miał jechać zrezygnował. Oczywiście zgodziliśmy się bez wahania bo pan który przedstawił się jako Zbyszek z Malborka od razu wydał nam się bardzo sympatyczny i nie mogliśmy zostawić go w potrzebie. Na parkingu "Biała Woda" było już sporo aut ale ostatnio go powiększyli i o tej godzinie nie było jeszcze problemu z parkowaniem. Jak przystało na dobrze wychowanych ludzi zaproponowaliśmy panu Zbyszkowi wspólny marsz ale machnął tylko ręką i powiedział " wy młodzi to pędzicie a ja mam rozrusznik serca i tylko bym wam zawadzał". Po przebraniu się i kilku minutach rozmowy ruszyliśmy w kierunku Zielonego Stawu Kieżmarskiego a nasz towarzysz został żeby zjeść śniadanie i dopiero wyruszyć za nami. Droga przez las jak zwykle się dłużyła ale po dojściu do schroniska widoki wynagrodziły wszystko. Postanowiliśmy zjeść śniadanie przy schronisku i własnie kończyliśmy jeść kiedy przyszedł pan Zbyszek. Troszkę się zdziwiliśmy że tak szybko tu dotarł ale w sumie to droga nie jest specjalnie wymagająca a przy stawie można zregenerować siły. Jeszcze większe zdziwienie wzbudziła prośba pana Zbyszka o wspólne wejście na Jagnięcy. Szczerze mówiąc to trochę się bałam tego wchodzenia bo...po pierwsze pan Zbyszek to straszna gaduła i w aucie prawie nie dopuścił nas do głosu a po drugie skoro ma rozrusznik to chyba choruje na serce i może mu się coś stać. Okazało się że moje obawy były niesłuszne bo pan Zbyszek wystartował jak sprinter z bloku startowego i zobaczyliśmy tylko napis VIBRAM na podeszwach jego butów. Rozrusznik ? Chyba akumulator ! Zasuwał tak aż do samego szczytu a my za nim bez ani jednej przerwy. A na szczycie stwierdził że siły już nie te i przeprosił że nie szedł szybciej. Nic nie odpowiedziałam bo byłam zbyt zajęta łapaniem oddechu i udawaniem że wcale się nie zmęczyłam. Oj, dobrze ze znalazł się ten antyperspirant?Teraz bałam się tylko że zaraz zarządzi odwrót i zaczniemy biec w dół ale szczęśliwie postanowił coś zjeść a my mogliśmy zrobić kilka zdjęć. Powrót był szybki ale na szczęście pan Szybki Zbyszek już wiele nie mówił bo chyba dopadło go lekkie zmęczenie i po kolejnym postoju przy stawie i zjedzeniu deseru już wolniejszym tempem zeszliśmy na parking. W aucie jeszcze trochę porozmawialiśmy a nasz teraz już dobry znajomy Zbyszek stwierdził że wycieczka była super i musimy jeszcze gdzieś razem wyskoczyć. Wysiadając z auta spojrzał na mój leżący na podłodze antyperspirant i powiedział że też takiego używa i stopy ma zawsze suchutkie?. Stopy ? Spojrzałam na opakowanie i zamarłam.......antyperspirant do stóp!!! No cóż...z braku laku...? Kilka fotek z wycieczki?1 punkt
-
Piękna sprawa, gratuluję konsekwencji, ja też nie wyobrażam sobie teraz urlopu bez gór, ale mam dużo łatwiej bo jeżdżę z Krakowa ? Choćbym był w którymś miejscu po raz któryś i znał dobrze widoki to nie potrafię przejść obojętnie i nie zrobić zdjęcia lub dwóch ? I choć w pełni nie oddają uroków wycieczki to zawsze to miła pamiątka ? Poza tym fotoksiążka z tego roku sama się nie zapełni ?1 punkt
-
Parkingi na Łysej tylko z e-biletem. Ale stań po stronie słowackiej. Tam rano jest miejsce i w dodatku taniej niż u nas.1 punkt
-
1 punkt