Jeszcze o Jaszczu, zakopiańczykach i jedynie słusznej ideologii
Hajdukiewicz naświetlił tylko część prawdy o Jaszczu i Jasiu Sawickim oraz innych zakopiańczykach. Ojcem Jaszcza był Ludwik Szczepański, literat, publicysta, dziennikarz, poeta, ojciec Stanisława Motyki był stelmachem, partner Jasia, Jan Gnojek był synem kowala i góralki, Stanisław Wrześniak był elektromonterem – wszyscy oni nie byli kolegami dla Jaszcza. Po wojnie Jaszcz rozwinął skrzydła zostając nawet szefem działu litera
Wędrując z Przysłopu…
Wędrując z Przysłopu Miętusiego na Małołączniak raz jeszcze patrzę na środkową i najwyższą partię Doliny Miętusiej. Piękne polany poprzedzają próg zasypany ogromnymi wantami porośniętymi starodrzewem, to Wantule, jedna z największych osobliwości tatrzańskich długo podsycająca dyskusje specjalistów od rzeźby górskiej. Eugeniusz Romer (1871 – 1954), twórca nowoczesnej kartografii i sława polskiej geografii, profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza
Pochwała Babiej Góry – ona najbardziej przypomina Tatry.
Babia Góra w lapidarnym ujęciu podręcznikowym: Najwyższy szczyt w polskich Beskidach i najwyższy poza Tatrami. Jedyny masyw górski w Polsce, za wyjątkiem Tatr, charakteryzujący się prawie kompletnym układem pięter roślinności z reglem dolnym, górnym, piętrem kosodrzewiny i piętrem halnym(alpejskim). To ostatnie zredukowane do mniej więcej 75 metrów, brak jedynie piętra turniowego. Układ pięter jest na tyle wyrazisty, iż wpi
Trzeci krąg wtajemniczenia – Mięguszowiecki (1963).
Matura i egzamin wstępny na fizykę na Uniwersytecie Łódzkim przeszły bez historii i w połowie lipca znalazłem się w Tatrach, gdzie zacząłem grać swoje standardy. Drugiego sierpnia wyruszam na przydługi spacer w Tatry Zachodnie. Ze Skibówek per pedes do Drogi Pod Reglami i nią aż do Kir, Doliną Kościeliską na Halę Ornak, skąd na Iwaniacką Przełęcz, Ornak i Starorobociański Wierch, skąd schodzę przez Kończystą nad Jarząbczą i Trzydniowi
Jaworowa – część II.
Zwijam namiot, pakuję plecak i ruszam dalej. Blisko podstawy progu, jakim podcięte jest następne piętro doliny zatrzymuję się na dłużej. Powodem jest stado kozic, które wykorzystując nieobecność turystów o tak wczesnej porze pasie się w pobliżu ścieżki, siadam na kamieniu, zapalam fajkę i na zmianę przypatruję się to kozicom, to ścianom Jaworowego Muru dobrze podświetlonym porannym słońcem. Stara jak taternictwo rozrywka intelektualna, wybieranie w myśli różnych sposob
Wspomnienie o Klimku – Część I.
Czwartego sierpnia 1910 roku w Dolinie Jaworowej układają się do snu trzej taternicy – Józef Bizoń, Jan Jarzyna i Stanisław Szulakiewicz, członkowie Akademickiego Klubu Turystycznego we Lwowie, założonego w 1906 roku na Uniwersytecie Jana Kazimierza. Józef Bizoń to jeden z prekursorów narciarstwa sportowego w Polsce i działacz AKT. Osiemnastoletni Jan Jarzyna, świeżo upieczony student Politechniki Lwowskiej to bardzo utalentowany narciarz, w marcu
Wspomnienie o Klimku. Część II.
Wróćmy do Doliny Jaworowej, rano, piątego sierpnia dochodzi według relacji Jarzyny do sprzeczki między Szulakiewiczem, a Bizoniem, ten ostatni rezygnuje ze wspinaczki i schodzi na dół. Pozostała dwójka rozpoczyna wspinaczkę. Początkowo idą tak, jak bracia Komarniccy rok później, ale w środkowej partii ściany kierują się bardziej wprost ku wierzchołkowi w sposób mniej więcej odpowiadający drodze Slámy, co sprawia, iż wchodzą w znacznie trudniejszy t
Kwietny biwak.
W latach dziewięćdziesiątych bardzo polubiliśmy z Alą przejście przez grań główną Tatr z Tatrzańskiej Kotliny do Jaworzyny Spiskiej przez Przełęcz pod Kopą. Ten idylliczny, górski spacer ma swoje niebagatelne zalety estetyczne, bo wiedzie przez kwietne latem łąki Wspólnej Pastwy, Przednich i Zadnich Koperszadów okraszone piękną panoramą doliny Kieżmarskiej, jest to inny świat w porównaniu z surowym pięknem większości dolin Tatr Wysokich. Wielokrotnie zdarzało s
Fatum
Z przyzwyczajenia śledzę warunki w Tatrach, podobnie, jak to czyniłem w Łodzi na parę tygodni przed zimowym wyjazdem w Tatry. Mały komentarz na ten temat. Codziennie ogłaszany jest przez TOPR komunikat lawinowy, ale komunikat ten daje jedynie uśrednioną ocenę zagrożenia lawinowego nie oddając z natury rzeczy rzeczywistego zagrożenia w danym miejscu i w danym czasie. Taką ocenę trzeba wypracować samemu, a jej podstawą jest znajomość terenu i warunków, w jakich w ostatnim okresie czasu
Lawiny.
Lawiny – temat jak rzeka, rzeka śniegu. Znawcy tego tematu lubili ongiś nadawać swoim opracowaniom górnolotne tytuły, jak na przykład Lawiny – biała zagadka przyrody (Stefan Myczkowski, Wierchy, rok XXVI). Dziś unika się takich sformułowań, bo wiemy na ten temat znacznie więcej i to w ścisłej, matematycznej formie. Konia jednak z rzędem albo i dwa temu, kto potrafi przewidzieć, gdzie, kiedy i z jakim skutkiem. Pierwszy wypadek lawinowy już dziś mieliśmy – ale złamana noga
Ciekaw jestem, ilu narciarzy przekraczających Żleb Marcinowskich wie i pamięta o tragedii, jaka tam się wydarzyła przed laty. Tu przytaczam ciekawy tekst z Internetu.
321góry
Forum górskie
Góry - Historia, kultura, sztuka - Czy ktoś pamięta Dom Polaka?
Iwona S - 2006-05-02, 07:57
Temat postu: Czy ktoś pamięta Dom Polaka?
O istnieniu Domu Polaka dowiedziałam się Sie od Ojca. Ilekroć wchodziliśmy na Kasprowy, Ojciec zatrzymywał się
Krótki wstęp do parapsychologii górskiej – część I.
W 1964 roku, dwa lata po śmierci autora, ukazuje się Komin Pokutników pióra Jana Długosza, taternika i alpinisty, który na pewien czas stał się legendą swojego środowiska. Nie był fenomenalnym wspinaczem, ale miał serce i głowę do rozwiązywania problemów, jak ongiś nazywało się w taternickiej gwarze wytyczanie nowych dróg na trudnych formacjach skalnych. Wprowadził w Tatry technikę osadzania w skale nitów, dzięki której rozwiąza
Krótki wstęp do parapsychologii górskiej – część II.
Kiedyś uważano, iż wracanie do schroniska lub namiotu po zapomnianą rzecz przynosi pecha na wspinaczce. Schyłek wspinaczkowego lata 1968, Hala Gąsienicowa. Razem z Jankiem z Bydgoszczy mamy ochotę na Komin Drege’a na Granatach. W ostatniej chwili zmieniamy plany ze względu na niezbyt pewną pogodę, zamieniamy formację wklęsłą na wypukłą, decydujemy się na Filar Staszla na Zadnim Granacie. W Murowańcu Janek zamienia niechcący swój plecak n
In memoriam
Niestety, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski dołączyli do długiej listy tych himalaistów, którzy pozostali na zawsze w górach.
Rok 1941, Szwajcaria. W małym hoteliku w Winterthur mieszka dwóch kaprali podchorążych z 2 Dywizji Strzelców, która w wyniku klęski Francji przekroczyła granicę szwajcarską i została tam internowana. Owi dwaj kaprale to Jerzy Hajdukiewicz i Jan Sawicki, ci sami, którzy w lipcu 1939 roku pokonali Klimkowy Żleb.
Sygnały – do trzech razy sztuka
Po tragicznym finale zimowego sukcesu na Broad Peak-u rozpętało się, niestety, typowe piekło Polaków, choć nie już tak jednoznaczne, jak po akcji na Małym Jaworowym i śmierci Klimka Bachledy. Po pierwsze zabierają głos znani himalaiści, w tym i partnerzy Macieja Berbeki, brat Maćka, Jacek Berbeka, członkowie rodziny Tomka Kowalskiego oraz znawcy lub nie himalaizmu zimowego nie licząc tzw. publiki. Najsurowiej skrytykował realia wyprawy Ry
Morskie Oko i Popradzki Staw 1964. Część III.
Wejście na Mnicha „przez Płytę” nie sprawia „warszawskiej ekipie” problemów – na wierzchołku chwila zastanowienia. W 1962 TOPR, a właściwie Grupa Tatrzańska GOPR zamontowała w Tatrach w paru miejscach stałe haki wykonane z pręta stalowego z koluchem, osadzane na ołów. Jeden z nich umieszczony nad przełączką między wierzchołkami służył mi w następnych latach jako hak zjazdowy – wystarczyło przewlec linę przez jego „oczko”. Ale z głów
Morskie Oko i Popradzki Staw 1964. Część IV.
Zbliża się koniec sezonu, Darek wraca do Warszawy, a Ewa, Andrzej i ja wsiadamy na Łysej Polanie do autobusu jadącego do Popradu. W Popradzie kupujemy linę – już wykonaną z nowoczesnego włókna, 10 mm średnicy i 60 m długości. Ale wciąż nie mamy haków i karabinków. Poprad, Szczyrbskie i Popradzki Staw, sześcioosobowy pokój w górskim hotelu, a mamy za sobą noce w sianie bez śpiworów na strychu starej, góralskiej chałupy i prycz
Morskie Oko i Popradzki Staw 1964. Część V.
Dzień piąty nad Popradzkim Stawem. W piękną pogodę wyruszamy we troje kierując się ku Dolinie Batyżowieckiej. Krótki odpoczynek nad Batyżowieckim Stawem, podejście w górę doliny i już pniemy się ku Batyżowieckiej Próbie. Nikt poza nami nie podchodzi na Gerlach, ani nikt z niego nie schodzi więc szybko osiągamy wierzchołek. To jeszcze nie czasy tłumnych wejść na „Króla Tatr” – na wierzchołku zastajemy tylko kilka osób.
Jak się drzewiej wspinało – patenty.
Dziś w górach patentuje się drogi, kiedyś prawie wszystko. W dawnych, już dziś zamierzchłych dla wspinającej się młodzieży czasach tylko nieliczni z nas szczęśliwcy mogli się znaleźć w Chamonix. I jak bajki o żelaznym wilku słuchaliśmy ich opowieści, jak tam można było ot tak po prostu wejść do sklepu i poprosić o skompletowanie sprzętu na taką, a taką drogę na jednej ze ścian masywu Mont Blanc.
Sklepów internetowych oczywiście nie było, a zarabialiśmy te
Jak się drzewiej wspinało – patenty. Część II.
W czasach, gdy zaczynałem się wspinać wiązanie się liną w pasie wyszło już na szczęście z mody, w czym zapewne miał swój udział wypadek zespołu Biel – Żuławski podczas akcji poszukiwania „Mojżesza” czyli Stanisława Grońskiego w masywie Mont Blanc. Lawina seraków „zabetonowała” Wawrzyńca w szczelinie, a lina zawiązana w pasie Staszka Biela zmasakrowała mu wnętrzności. Nastąpiła era wiązania się „nad biustem”, o czym zawsze początkując
Rodzinne wspinanie – preludium.
Ciąg wydarzeń absolutnie przypadkowych. Lato 1963 – dochodzę na Mnichowe Plecy zastanawiając się, czy skręcić w lewo na Mnicha czy w prawo, na Mięgusza. Czasy to takie, iż chodzimy „umundurowani” – solidne wibramy, grube skarpety z „góralskiej”, wełny, pumpy, flanelowa koszula i na plecach słowacki plecak wspinaczkowy zwany horolezką, na głowie czerwona „marusarka”. Podchodzi do mnie rudowłosa, mniej więcej trzydziestoparoletnia dziewczyna,
Miłośnikom wejść przeróżnych, a poza szlakowych polecam Kronikę Wyryp Rozmaitych zamieszczoną w
pierwszym numerze Taternika wydanym we Lwowie 1 marca 1907.
Kronika turystyczna za rok 1905.
15./I. Prof. Dr. Karol Jordan i Janusz Chmielowski z przewodnikami: Klimkiem
Bachledą, Janem Franz’em sen. i Pawłem Spitzkopfem na Szczycie
Gierlachu. Wchodzono »Żlebem Karczmarza*, schodzono do Doi. Batyżowieckiej
(I. wyjście w zimie).
i./V I. Dr. Alfred Martin (sam)
Rodzinne wspinanie – część II.
Dziewiątego sierpnia ruszamy na słowacką stronę Tatr, wpierw autobusem na Łysą Polanę, przesiadka do „czechosłowackiego” autobusu, ČSAD, a jakże i wysiadamy w Matlarach, skąd zaczynamy podejście do schroniska nad Zielonym Stawem Kieżmarskim, wtedy znanego jako „chata, známa aj ako Brnča, Brnčala, alebo Brnčalka” od Alberta Brncala (1919-1950), profesora wychowania fizycznego, wychowanka tatrzańskiego Klubu Wspinaczkowego IAMES, który 1 sierpnia 19
Rodzinne wspinanie – część III.
Warunki wyraźnie się pogorszyły, coraz więcej śniegu zalega w wysokich partiach, coraz bardziej granie są oblodzone. A sprzętu mamy niewiele, dwie liny wprawdzie, ale tylko cztery stalowe karabinki i pięć haków, w dodatku kompletnie nieprzydatnych jako haki stanowiskowe – są to tzw. simondy wykonane tylko z nieco grubszej blachy. Postanawiamy z Doliny Dzikiej przetrawersować do Doliny Jastrzębiej, wejść na Czarny Przechód i w zależności
Rodzinne wspinanie – część IV. Rok 1965, MOko.
Opuszczamy niespiesznie gościnną Brnčalkę i pod wieczór przekraczamy granicę w Łysej Polanie w sam raz, aby zdążyć na ostatni autobus jadący do MOka. To jeszcze ten czas, gdy ostatni z przystanków jest przed Wozownią vel Starym Schroniskiem vel FranzHiltonHotelem. Wszystkie miejsca w Wozowni zajęte, ale przed nią stoją dwa wojskowe namioty z pryczami, materacami i kocami. Sklepik spożywczy na Łysej był już zamknięty co zmusza nas