Skocz do zawartości
  • wpisów
    80
  • komentarzy
    44
  • wyświetleń
    41 194

Wspomnienie o Klimku. Część I.


Jerzy L. Głowacki

2 101 wyświetleń

Wspomnienie o Klimku – Część I.

          Czwartego sierpnia 1910 roku w Dolinie Jaworowej układają się do snu trzej taternicy – Józef Bizoń, Jan Jarzyna i Stanisław Szulakiewicz, członkowie Akademickiego Klubu Turystycznego we Lwowie, założonego w 1906 roku na Uniwersytecie Jana Kazimierza. Józef Bizoń to jeden z prekursorów narciarstwa sportowego w Polsce i działacz AKT. Osiemnastoletni Jan Jarzyna, świeżo upieczony student Politechniki Lwowskiej to bardzo utalentowany narciarz, w marcu tego roku podczas I Międzynarodowego Dnia Narciarzy w Zakopanem wygrywa dwie konkurencje pokonując między innymi dwóch znanych, austriackich alpejczyków. Cała trójka posiada pewne doświadczenie wspinaczkowe, największym ich sukcesem jest pierwsze przejście wschodniej ściany Wysokiej w 1909 roku .

          Lwowiacy zamierzają dokonać teraz pierwszego przejścia północnej ściany Małego Jaworowego. Jest to plan bardzo ambitny. Sześćdziesiąt lat później ukaże się tom XV Tatr Wysokich Paryskiego. Stary Mistrz topografii wymienia w nim cztery drogi wspinaczkowe wiodące tą ścianą, wymienię je w porządku chronologicznym lat ich wytyczenia.

          Rok 1911. Ukosem przez północną ścianę drogą Komarnickich. Droga bardzo trudna (IV), eksponowana, dość niebezpieczna ze względu na kruche skały przetykane trawkami i miejscami przysute żwirem; 4 godz.

          Rok 1930. Lewą częścią pn. ściany drogą Stanisławskiego. Droga nadzwyczaj trudna (V), z powodu niezwykle kruchych skał ogromnie niebezpieczna; 5 godz.

          Rok 1951. Środkową częścią pn. ściany drogą Slámy. Droga częściowo skrajnie trudna (VI); 5 godz.

          Rok 1956. Prawą częścią pn. ściany, W. Kogut i R. Łazarski. Droga bardzo trudna (IV) z jednym miejscem nadzwyczaj trudnym (V), eksponowana, o bardzo kruchej skale; 4.15 godz.

          Jak kształtowała się historia pokonywania kolejnych stopni trudności w Tatrach? Mniej więcej tak. W 1879 lub w 1880 roku Jan Gwalbert Pawlikowski i przewodnik Maciej Sieczka zdobywają Mnicha drogą o trudnościach ocenianych jako dwójka – dość trudno. W 1901 roku Karol Jurzyca i przewodnik J. Hunsdorfer junior pokonują podczas próby przejścia południowej ściany Ostrego Szczytu trudności trójkowe – trudno. W 1905 roku Katherine i Maksymilian Bröske oraz Simon Hȁberlein  podwyższają trudności do czwórki – bardzo trudno, ma to miejsce na Żabim Koniu i południowej ścianie Ostrego Szczytu. Piątka czyli nadzwyczaj trudno to trudności, na jakie napotkali bracia Komarniccy próbując przejść  południową ścianę Zamarłej Turni oraz Władysław Kulczyński junior i Mieczysław Świerz analogicznie na pn.-wsch. ścianie Mnicha. Pierwsza piątkowa droga w Tatrach to klasyczna na Zamarłej, poprowadzona 23 lipca 1910 roku przez Henryka Bednarskiego, Józefa Lesieckiego, Leona Lorię i Stanisława Zdyba. Na drogę szóstkową trzeba będzie jeszcze długo poczekać: w 1930 roku Dębińska, Jasińska, Wojsznis i J. Żuławski przechodzą pn. ścianę Mnicha – dziś ta droga nosi nazwę Klasyczny kant i młodym wspinaczom bardziej przypomina wspinaczkę skałkową, niż poważną drogę wspinaczkową. Taką drogą jest natomiast szóstkowa droga Orłowskiego na Galerii Gankowej – rok 1939.

          Trudności to jedno, a bezpieczeństwo na wspinaczce to już całkiem inne zagadnienie. Wbrew pozorom odpadnięcie na bardzo trudnej drodze przy obecnej technice asekuracji grozi najczęściej  o wiele łagodniejszymi konsekwencjami, niż na drodze łatwej, co zwykle kwitujemy lapidarnym stwierdzeniem:  Najgorzej jest lecieć tam, gdzie nie ma gdzie lecieć. Lot w powietrze przy pewnej asekuracji niczym nie grozi, a obijanie się o skały podczas odpadnięcia na łatwej drodze często kończy się tragicznie. Spróbuję teraz przybliżyć czytelnikom, jak asekurowano się w Tatrach przed pierwszą wojną światową. Wielce przydatnym w tym celu będzie fragment pierwszego polskiego podręcznika wspinaczki czyli Zasad Taternictwa Zygmunta Klemensiewicza, wydanego we Lwowie Anno Domini 1913. Przytoczę ten fragment w oryginalnym brzmieniu tudzież pisowni:

Trafiają się jednak miejsca,  gdzie z powodu złego uwarstwienia, kruchości lub gładkości skały, odpowiadającego powyższym warunkom punktu oparcia (np. bloku skalnego) znaleźć nie można. Tam uciekamy się do środka, bądź co bądź sztucznego, jakim jest wbicie haka. Obiera się do tego celu poziome, bardzo wązkie pęknięcie, które ponadto powinno ciągnąć się wgłąb skały ku dołowi, a nie ku górze; inaczej mógłby hak, przy szarpnięciu, w dół wylecieć. Wbija się go za pomocą kamienia na głębokość przynajmniej 2/3 długości, poczem jeszcze trzeba spróbować, czy się nie chwieje i czy skała wokoło nie została przez tę operację podważona. Chcąc zabezpieczyć (się) na haku, trzeba przeciągnąć linę przez pierścień (haka), co wymaga odwiązania się. Praktyczniejszy sposób polega na tem, że przez pierścień zakłada się pętlę tak, ażeby i przez nią i lina przechodziła

          Ten sposób asekurowania był nie do zastosowania w trudnych miejscach z oczywistych przyczyn, co w wielu przypadkach czyniło asekurację wręcz iluzoryczną. Odkąd zasady asekuracji zostały poddane analizie opartej o zasady fizyki i badania wytrzymałościowe lin podstawowym pojęciem stosowanym w tej analizie stał się tzw. współczynnik odpadnięcia określany jako stosunek długości lotu wspinacza do czynnej długości liny. Załóżmy, że drugi koniec liny, którą związany jest w pionowej ścianie alpinista jest przywiązany do sztywnego punktu asekuracyjnego w postaci haka. Alpinista wspina się dziesięć metrów w linii pionowej ponad hak, a następnie odpada i leci w dół bez kontaktu ze skałą. Zaniedbując rozciągliwość liny stwierdzamy, iż długość lotu wyniesie dwadzieścia metrów, a energię upadku musi zaabsorbować dziesięciometrowy odcinek liny, współczynnik odpadnięcia ma wartość 2, a takie odpadnięcie możemy nazwać maksymalnym. Współczesna lina wspinaczkowa musi wytrzymać przynajmniej kilka takich szarpnięć w przeciwieństwie do jakiejkolwiek liny wspinaczkowej wykonanej z włókien roślinnych, gdyż taka lina jest w stanie zaabsorbować jedynie kilka procent energii upadku. Gdyby ktoś szalony posłużyłby się na przykład linką stalową zdolną do zaabsorbowania takiej energii to zginąłby wskutek obrażeń wewnętrznych spowodowanych przeciążeniem. Istota asekuracji linami wykonywanymi z manili czy sizalu polegała na stopniowym wytracaniu energii upadku poprzez tarcie, gdy asekurujący wypuszczał linę ze stanowiska hamując upadek partnera, jeśli jednak przesztywnił asekurację zbyt gwałtownie i silnie zaciskając dłonie na linie to albo sam wylatywał ze stanowiska albo lina ulegała zerwaniu. Z drugiej strony wbijanie kolejnych haków przez prowadzącego, zwanych hakami przelotowymi, obniżało potencjalną wartość współczynnik odpadnięcia i czyniło asekurację bardziej pewną. Nie trudno dojść do wniosku, iż najbardziej ryzykowne były pierwsze metry wspinaczki ponad stanowiskiem asekuracyjnym.

          Legenda głosi, iż Klemensiewicz niedługo po napisaniu Zasad Taternictwa zmienił zdanie na temat wbijania haków za pomocą kamienia: po cóż nosić młotek, jak zawsze się jakiś kamień po ręką znajdzie. Otóż podczas jednej ze wspinaczek kamień, którym, jak zwykle, wbijał hak pękł niespodziewanie na dwie części, a jedna z nich spadając zraniła jego partnera na tyle poważnie, iż musieli się wycofać.

          Bezpieczeństwo podczas wspinaczki znacznie wzrosło, gdy zaczęto łączyć linę z hakami za pomocą karabinków, zróżnicowano haki, wprowadzono włókna poliamidowe do produkcji lin itd.

          Wspinaczom wchodzącym w dobie obecnej w południową ścianę Zamarłej Turni i nieźle obwieszonym sprzętem dedykuję wspomnienie o Zaruskim i Znamięckim, którzy podczas III przejścia klasycznej posłużyli się jedynie pięcioma hakami (ściana Zamarłej ma w tej linii wysokość rzędu 140 metrów). Jakie były nasze własne doświadczenia mniej więcej pięćdziesiąt parę lat po Zaruskim. W dalszym ciągu podstawowym sprzętem były haki z miękkiej stali, ale do wyposażenia doszły stalowe karabinki o sporym zapasie wytrzymałości, liny sizalowe spotykało się incydentalnie. Osobiście sizalu użyłem tylko parę razy na bardzo łatwych drogach, ale spotkałem optymistów, którzy w Roku Pańskim 1966 wybierali się na szóstkowy uskok Zadniego Mnicha z polską liną podciągową wykonaną z sizalu.

          Standardowo podchodząc pod wybraną ścianę mieliśmy ze sobą nie więcej, jak 8 – 9 karabinków i 12 – 13 haków. Korzystając z prowadzonego przez lata górskiego notatnika wymienię dla przykładu trzy drogi o trudnościach typowych dla opisywanego okresu w Tatrach.

·       Północna ściana Mięguszowieckiego drogą klasyczną (pierwsze przejście w roku 1906) z własnym wariantem, trudności III, krótki odcinek IV, wysokość ściany 800 metrów, 1 hak

·       Kazalnica drogą Korosadowicza (1934 rok), trudności III, wysokość ściany ok. 450 metrów, 2 haki

·       Kozie Czuby środkową częścią północnej ściany (1912 rok), trudności III, wysokość ściany ok. 200 metrów, 13 haków

 Dwie pierwsze drogi charakteryzują się znaczną kruszyną i długimi partiami tzw. pionowych trawników, co czyni klasyczną asekurację za pomocą haków dość iluzoryczną, a nawet w dobie obecnej trudno byłoby się tam asekurować w sposób pewny, co sprawia, iż w praktyce drogi te są pokonywane praktycznie tylko zimą. Ale ponieważ, mówiąc pół żartem pół serio, byłem  w poprzednim wcieleniu kozicą (jeśli wierzyć w reinkarnację) to  prowadziłem na tych drogach non stop nie uważając, iż zbytnio ryzykuję. Nawiasem mówiąc, gdy byłem już starszym panem po pięćdziesiątce to Magda stwierdziła, iż gdyby na północną Mięgusza wybrałbym się na żywca czyli bez asekuracji w towarzystwie młodego, znacznie ode mnie sprawniejszego wspinacza to ja byłbym tam bardziej bezpieczny.

          Trzecia droga to droga w pełni skalna i dość dobrze oczyszczona ze skalnego rumoszu, umożliwiająca już całkiem poprawną asekurację. Przeszliśmy ją, Ala i ja w zespole trójkowym mając za trzeciego szesnastoletniego chłopaka, naszego podopiecznego, dla którego była to czwarta wspinaczka w życiu – wypadało się więc porządnie asekurować.

  • Lubię to ! 1

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...