Jeszcze o Jaszczu, zakopiańczykach i jedynie słusznej ideologii
Jeszcze o Jaszczu, zakopiańczykach i jedynie słusznej ideologii
Hajdukiewicz naświetlił tylko część prawdy o Jaszczu i Jasiu Sawickim oraz innych zakopiańczykach. Ojcem Jaszcza był Ludwik Szczepański, literat, publicysta, dziennikarz, poeta, ojciec Stanisława Motyki był stelmachem, partner Jasia, Jan Gnojek był synem kowala i góralki, Stanisław Wrześniak był elektromonterem – wszyscy oni nie byli kolegami dla Jaszcza. Po wojnie Jaszcz rozwinął skrzydła zostając nawet szefem działu literacko – kulturalnego oficjalnego organu Komitetu Centralnego PZPR czyli niesławnej pamięci Trybuny Ludu. Lipiec 1954 roku, wujaszek Stalin już w grobie, ale nic to, w schronisku na Polanie Chochołowskiej tzw. aktyw ma powołać w miejsce Klubu Wysokogórskiego Sekcję Alpinizmu PTTK i Głównego Komitetu Kultury Fizycznej, referat ideologiczny wygłasza oczywiście Jan Alfred Szczepański, przyjaciel i piewca klasy robotniczej. Mając na względzie co młodszych czytelników Kroniki przytoczę dwa fragmenty tegoż referatu in extenso:
Praca w Klubie (wysokogórskim) potoczyła się leniwie, a częściowo spełzła na manowce, dało się zauważyć zapatrzenie we wzory alpinizmu burżuazyjnego a niedocenianie alpinizmu radzieckiego, zabrakło ideowo – wychowawczej pracy w klubie, inteligencka jednostronność spowodowała nie najlepszą strukturę społeczną Klubu, nastąpiło zawężenie się Klubu w wąskim, ciasnym praktycyzmie taternickim. Trafiali się taternicy, którzy nadal nic nie wiedzieli o pobycie Lenina w Tatrach, którzy głosili, że walka klasowa wygasa u progu gór, którzy gardzili wszelką formą pracy kolektywnej, którzy nadal zasklepiali się w elitaryzmie.
…
I jeśli w informacji prasowej o zimowym przejściu najtrudniejszej drogi Tatr Polskich – pn.-wsch. Filara Mięguszowieckiego Szczytu – dowiedzieliśmy się, iż ów rekordowy wyczyn był przeprowadzony „w wykonaniu zobowiązań, podjętych z okazji II Zjazdu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR)” – widzę w tym symptom, symboliczny dowód, że po zapchaniu się w uboczne, źle uwarstwione i donikąd nie prowadzące partie skalne trafiliśmy znowu na tereny, wiodące prosto do szczytu.
Nie dziwcie się zatem, iż za życia Jaszcza w pełni rozgrzeszałem Jasia Sawickiego za często wypowiadane przez niego z proletariackim wdziękiem słowa: Tu leży Jaszcz, przechodniu naszcz!
Jan Gnojek po przedostaniu się na Węgry przeszedł odpowiednie przeszkolenie i wrócił do Polski w grudniu 1939 roku niosąc w plecaku pokaźną ilość banknotów na potrzeby ruchu oporu, po czym został szyfrantem. Schwytany przez Niemców został rozstrzelany w Oświęcimiu, tamże zginął również Bronek Czech, kurier tatrzański. Staszek Motyka też został kurierem tatrzańskim, utonął w Dunaju podczas kąpieli. Stanisław i Czesław Wrześniakowie znaleźli się na zachodzie, Czesław walczył między innymi pod Monte Cassino. Gwoli kronikarskiej sumienności dodam, iż Jasio Sawicki wraz z paroma polonusami założył w Londynie w 1947 roku polski Klub Wysokogórski, jak wspominał, ze statutem, zarządem itd. Towarzystwo w klubie było ciekawe, między innymi członkami klubu byli profesorowie: fizyk Zygmunt Klemensiewicz, matematyk Stanisław Zaremba i ekonomista Zbigniew Kubiński. Jak to ujął ładnie w swej Mistyce gór nasz kolega klubowy, ksiądz profesor doktor habilitowany teologii, Roman Rogowski: …człowiekiem gór nie jest ten, który umie i lubi chodzić po górach, ale ten, który górami potrafi żyć w dolinach, po zejściu z gór.
Notka biograficzna
Jan Alfred Szczepański „Jaszcz”, urodzony w 1902 roku w Krakowie. Literat, publicysta, krytyk teatralny i filmowy, człowiek z gatunku określanego przed wojną jako lewicujący. Członek redakcji Wierchów w latach 1935-1991, członek zarządów KW PTT i PTT, członek honorowy Klubu Wysokogórskiego. Jaszcz uprawiał taternictwo od roku 1922, tzw. osiągnięcia miał, choć asem wspinaczki na pewno nie był, drugie całkowite przejście pd. ściany La Meije w Alpach Pelvoux i pierwsze wejście na drugi co do wysokości szczyt obu Ameryk, Ojos del Salado (6885 mnpm) to osiągnięcia pierwszoplanowe. Na południowej ścianie La Meije zginęli tacy alpiniści, jak dr Emil Zsigmondy, pierwszy z wybitnych teoretyków alpinizmu i zarazem świetny wspinacz oraz Solleder, sława wśród alpejskich zawodowców. To, jak to ongiś bywało w Alpach, dodało tej ścianie prestiżu i przejście tej ściany przez bliżej nieznanych w Alpach Polaków było sensacją dnia. Ale główne trudności przeprowadził na tej ścianie Jerzy Golcz, a w zespole był jeszcze Birkenmajer, zdobywca zachodniej ścianie Łomnicy. Co do Ojos del Salado to góra jest rzeczywiście wysoka, ale wjechano już nawet na nią samochodami (Tuaregami i Wranglerami,ale jak podpowiedział Wojtek Jankowski do wierzchołka jeszcze te paręset metrów zabrakło. Autor, m.in. Przygód ze skałą, dziewczyną i śmiercią (tyz piknie, tytuł fajny i rzec by można, życiowy) i Siedmiu kręgów wtajemniczenia czyli czegoś na kształt górskiej autobiografii.
Notka biograficzna
Jan Sawicki „Jano”, „Ischias”, urodzony w 1909 roku w Bereźnicy Królewskiej, a zamieszkały w latach 1911 – 1939 w Zakopanem. Studiował historię na Uniwersytecie Jagiellońskim, a później weterynarię na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Wojenna tułaczka, armia generała Sikorskiego we Francji, internowanie w Szwajcarii, ucieczka z obozu. Schwytany po przejściu z Francji przez Pireneje do Hiszpanii trafił do sławnego obozu koncentracyjnego Miranda de Ebro, ale miał szczęście, wydostał się z niego, trafił do Anglii, pływał w konwojach do Murmańska i przeżył, czekał go potem emigracyjny los w roli malarza pokojowego w Londynie. Rzecz symptomatyczna, przegadaliśmy z Jasiem wiele godzin, ale nigdy ani słowem nie wspomniał o konwojach do Murmańska i chyba wiem, dlaczego. To było piekło, bezsilne oczekiwanie czy bomba lub torpeda trafi czy nie, a Jasio nie znosił bezczynności. Taternictwo uprawiał intensywnie w latach 1925 – 1939, po latach został członkiem honorowym Klubu Wysokogórskiego i Polskiego Związku Alpinizmu. Powtórzę za Jerzym Hajdukiewiczem: On był jednym z niewielu naprawdę wielkich taterników lat trzydziestych, a mimo to nigdy nie był brany pod uwagę, jeśli szło o wyjazdy w Alpy. Wyrobiono mu opinię awanturnika i odfajkowano z wyjazdów. Bronek Czech, który wspinał się fenomenalnie – to narciarz boiskowy, Stanisław Motyka, jedyny przewodnik tatrzański z prawdziwego zdarzenia, to zawodowiec, profesjonalista, więc dla niego też nie mogło być miejsca w gronie czystych amatorów. Tak to w latach trzydziestych zakopianie nie mieli szczęścia ani też nie zyskali sobie życzliwości w kręgach, które decydowały o alpejskich wyjazdach, Zakopane nie mogło się mierzyć z Warszawą ani też Krakowem. Jano wspinał się więc w Tatrach i marzył o Alpach, w które wyjeżdżali ludzie, którzy dużo gadali, dużo pisali, a wielokrotnie Sawickiemu do pięt nie dorastali, ani jeśli idzie o liczbę - sześćdziesiąt pierwszych przejść letnich oraz zimowych – ani też o jakość jakoś tych przejść w sensie trudności, stylu i rozmachu. Jano nie był jednak nigdy politykierem, rąbał prawdę prosto w oczy.
Notka biograficzna
Jerzy Hajdukiewicz (1918 – 1989), narciarz, taternik, alpinista, himalaista, ratownik górski, lekarz. Uczestnik kampanii francuskiej roku 1940, kapral podchorąży w 2 Dywizji Strzelców Pieszych, kawaler Krzyża Walecznych, internowany w Szwajcarii razem z Janem Sawickim. W obozie uniwersyteckim w Winterthur założył Klub Wysokogórski Winterthur, liczne sukcesy wspinaczkowe w Alpach. W 1946 roku otrzymuje na Uniwersytecie w Zurychu dyplom lekarza i finalizuje doktorat, wraca do kraju. Od 1950 roku członek TOPR-u, w latach 1973 – 78 lekarz naczelny GOPR-u, wieloletni działacz IKAR, Międzynarodowego Komitetu Ratownictwa Alpejskiego. Ponad pięćdziesiąt pierwszych wejść w Tatrach, uczestnik dwóch wypraw na Dhalaulagiri (1958 i zwycięskiej wyprawy w 1960 roku), pierwszy polski alpinista, który wszedł na wszystkie czterotysięczniki alpejskie, a jest ich pięćdziesiąt siedem. Tzn. było, według wcześniejszego rankingu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia