Niedziela była do kitu , wczoraj było fajnie ale nie samymi górami człowiek żyje,dziś względnie więc postanowiłem się ruszyć. Liczyłem na jakieś widoczki a wyszła kicha, ale po kolei. Postanowiłem samotnie skoczyć na Wysoką. Zacząłem dość późno bo do Homola wszedłem ok 08.30 . Wąwóz zaśnieżony ale jakieś pozostałości jesieni jeszcze są . W sumie to jeszcze jesień jest.
śniegu dość sporo. Do wysokości bazy pod Wysoką przejechane i przedeptane ale za potokiem luksusy się kończą
wywiane równiutko , śladów nie widać , na wierzchu cieniutka szreń po nią puch
idzie się fatalnie, najlepsza taktyka to ,, na szerpę,, Zaczyna wściekle wiać , jak patrzyłem na proroctwo i pokazywali odczuwalną -12 to nie wierzyłem ale chyba tyle jest.
pod szczytem sporo śniegu , szlak trochę twardszy za to śliski , Wysoka jak to Wysoka nie była by sobą jakby nie utrudniała.
oczywiście od początku podejścia w lesie raczkuję
miejscami prześwituje słońce szkoda że nie na zbocza Wysokiej
ze szczytu widoczków żadnych nie ma .Ledwo widać ,, Tego na którego prowadzą wszystkie drogi,,
opatulam się , oczywiście trochę herbaty i nieco zamarznięta kanapka
Naprawdę trzymajcie się ciepło na tych zimowych szlakach
Odpuszczam Durbaszkę , za bardzo wieje i podejście dało mi trochę w d........ ,pora w dół , oczywiście też trzeba czujnie .
przez cały czas jestem sam , dopiero w zejściu spotykam samotnego wędrowca , widać nie tylko ja mam takie pomysły.