Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 13.09.2021 w Odpowiedzi
-
Wiesiek z Martą udali się na łowy na Płochacza Halnego w rejon Zawratu . Ptaszek ciekawy bo prawdziwie wysokogórski w Tatrach występuje na wysokościach od 1200 do 2500m.n.p.m .A tak w ogóle to sięga do 5000m.n.p.m Efekt wyprawy nie tylko Płochacz ale po kolei oto główny bohater: swojska Sójka pstrąg źródlany3 punkty
-
3 punkty
-
2 punkty
-
1 punkt
-
Byłam dwa tygodnie temu czerwonym szlakiem z Międzygórza. Szlak bardzo łatwy bo z początku idzie drogą przeciwpożarową a potem robi się taki "górski". W schronisku pyszny bigos i przesympatyczny lokator który pozwolił usiąść obok i podrapać się za uchem. Na szczycie powstaje nowa wieża widokowa, sami oceńcie czy tam pasuje?.1 punkt
-
Opcje na ten dzień były dwie- Rysy od słowackiej strony albo Koprowy Wierch. Wszystko miało zależeć od od tego czy idziemy sami czy dołączą do nas znajomi ale jak zwykle zależało od czegoś zupełnie innego i tym razem nie była to mgła ani chmury ale czynnik ludzki. Ale po kolei...... Znajomi przyjechali w Tatry tylko na dwa dni i tylko po to żeby wejść na Rysy a ponieważ wcześniej byli tylko na Kopie Kondrackiej zaproponowaliśmy im słowacki wariant wejścia jako łatwiejszy i mniej oblegany przez turystów. O 6.00 zaparkowaliśmy auto na parkingu Popradske Pleso i wyruszyliśmy zdobywać najwyższy szczyt Polski. Droga do jeziora minęła szybko a pogoda zapowiadała się wspaniała więc humory mieliśmy bardzo dobre i liczyliśmy że nic nam ich nie zepsuje........ Pierwszy zgrzyt pojawił się jeszcze na asfalcie przy początku szlaku na Rysy i Koprowy Wierch a mianowicie grupa około 50 osób z psami wchodząca na szlak. Nie wiem czy to był jakiś Dzień Psa czy jakieś specjalne wyzwanie ale te psy w ogóle nie były uwiązane tylko biegały między właścicielami i między innymi turystami skutecznie utrudniając marsz. Tak było aż do rozejścia szlaków a tam ( o zgrozo ) czekała jeszcze jedna grupa ludzi również z psami a część z nich już podążała w kierunku Rysów. Tak naprawdę to nie wiem czy szli na Rysy czy do schroniska ale przestała mi się podobać opcja wejścia na Rysy i zaproponowałam wycieczkę na Koprowy. Po krótkiej naradzie wszyscy zgodnie stwierdziliśmy że to dobry pomysł i mniej więcej po 1,5 godz. marszu podziwialiśmy już widoki ze Szczytu. Na szczycie spędzamy ok. godziny bo śniadanie w takim otoczeniu smakuje wspaniale a widoki można by oglądać jeszcze długo. Po zejściu w okolice stawów jesteśmy zaskoczeni ilością ludzi którzy przychodzą tu, rozkładają się przy wodzie i "piknikują". Dobrze ze nie wchodzili na szczyt bo tłok byłby przeogromny. My robimy postój przy Popradskim Plesie i oczywiście pijemy Kofolę której smak jest niby wszędzie taki sam a jednak w każdym miejscu smakuje troszkę inaczej. Jest jeszcze wcześnie i próbuję namówić moich towarzyszy na wejście na Przełęcz pod Osterwą ale oni są tak najedzeni że planują tylko długi odpoczynek na ławce i podziwianie widoków z pozycji horyzontalnej. My jednak znacznie lepiej czujemy się w pozycji wertykalnej i zostawiamy naszych znajomych pozwalając im dokończyć sjestę i gramolimy się pod Osterwę. Słowo gramolimy jest jak najbardziej adekwatne bo ludzi schodzących i wchodzących jest jak mrówek w mrowisku. Mniej więcej w połowie drogi jakaś pani doznaje kontuzji nogi, robi się zamieszanie a ja po raz drugi dzisiaj zarządzam odwrót. No cóż, nie zawsze jest tak jak byśmy chcieli, dwa wycofy ale jeden szczyt zdobyty i to nam musi wystarczyć. Piękne widoki i wspaniałe towarzystwo powodują że bilans jest jednak dodatni.1 punkt
-
Jedna z moich ulubionych tatrzańskich dolin, kiedyś bywała całkiem wyludniona, dziś niestety ruch turystyczny można już określić mianem umiarkowanego. Ostatnimi laty była albo zamknięta dla turystów z powodu usuwania skutków ulewnych opadów, albo przez wiatrołomy, o koronawirusie nie wspominając. Teraz w miłym towarzystwie @vatra, zaopatrzeni w stosowne certyfikaty, postanowiłem udać się na spacerek tą uroczą doliną. Zdrowie już nie to, kondycja też mizerna, dlatego nie zakładałem wejścia na Sedielko, ale i tak było warto znów podreptać na szlak z Javoriny. Od leśniczówki pod Muraniem nie było widoków na masyw Lodowego ani w głąb Czarnej Jaworowej , dopiero nad murem Jaworowych chmury zlitowały się nad naszymi, spragnionymi widoków oczami.... Krótki odpoczynek na kładce na Jaworowym potoku i dalej szlakiem w kierunku Klimkowego głazu.... Tablica pamiątkowa, którą po bohaterskiej śmierci Klimka, Towarzystwo Tatrzańskie wmurowało w głaz u stóp Małego Jaworowego, już dawno została przeniesiona na Symboliczny Cmentarz pod Osterwą, ale to w pobliżu miejsca tragicznej śmierci Ratownika co rok 6-go sierpnia, Koło Przewodników Tatrzańskich składa kwiaty ..... Jaworowe Szczyty w chmurach...... Pięknie i zielono w kierunku górnego piętra Zadniej Jaworowej....niestety moja kondycja w tym dniu nie pozwoliła na dużo więcej (wgramoliłem się tylko pod taras na którym znajduje się Žabie pleso Javorové) Odwrót zdziwił koziczkę, która tą trasę pokonuje bez żadnego wysiłku....1 punkt
-
Wiedząc, że @Artur S jest prawdziwym koneserem słowackiej części Tatr byłam pewna, że miejsce które wybierze na wspólną wędrówkę, będzie naprawdę piękne i tak rzeczywiście było. Szliśmy wąziutką ścieżką przez stary, zarośnięty las, przez zatokę bujnej, zielonej kosówki, nad strumykiem w którym woda jest tak czysta, że można policzyć ziarenka piasku na dnie. Mijaliśmy różowe poletka kwitnącej wierzbówki i łany dojrzałych borówek, wijące się wzdłuż ścieżki, groźne i wyniosłe szczyty Jaworowe, które raz po raz chowały się w postrzępionych chmurach i kozice brykające wśród skał. Czego tam jeszcze nie było... Taki spacer to nie spacer tylko wielkie tatrzańskie przeżycie! Dzięki Artur! To było naprawdę piękne!1 punkt
-
Pierwszy dzień urlopu miał być taki trochę na rozchodzenie nóg i dlatego postanowiliśmy pójść do Chaty Teryho i tam w pięknych okolicznościach przyrody pospacerować wokół stawów i posiedzieć na głazach. Nie spieszyliśmy się i dopiero o ósmej przyjechaliśmy na parking w Starym Smokowcu. Miejsca było nawet sporo i stanęliśmy jak najwyżej się dało czyli prawie pod samą kolejką. Na Hrebienok szliśmy sami bo większość ludzi wybrała wjazd kolejką. Niestety po wejściu okazało się że większość kolejkowiczów również podąża w tym kierunku co my i trzeba było przyspieszyć żeby móc delektować się odrobiną samotności. Szło się bardzo przyjemnie i nawet nie zauważyłam że goni nas gęsta mgła. Dopiero po dojściu do Chaty obejrzałam się i zobaczyłam że nie widać w ogóle doliny a mgła jest już dosłownie kilka metrów za naszymi plecami. No cóż, mogłam się tego spodziewać dlatego nie zmartwiłam się zbytnio tylko pobiegłam po zimną Kofolę żeby uczcić początek urlopu. Tak sobie siedzieliśmy, jedliśmy kanapki i popijaliśmy pyszną Kofolę. Ludzi było coraz więcej a mgły coraz mniej więc uzgodniliśmy że nie będziemy schodzić tą samą drogą tylko wykorzystamy słoneczną aurę i przejdziemy przez Czerwoną Ławkę. W tę stronę nie szło zbyt dużo ludzi i bardzo szybko udało nam się wejść na przełęcz. Schodzenie było mniej przyjemne bo teren trochę kruchy ale myśl o kolejnym kuflu Kofoli dodawała energii. W Zbójnickiej Chacie ludzi było o wiele mniej dlatego spędziliśmy tam kolejną godzinę na podziwianiu widoków i delektowaniu się górską atmosferą i piękną pogodą. W drodze powrotnej towarzyszył nam nosicz który schodził już drugi raz tego dnia a mimo to wcale nie wyglądał na zmęczonego. Po dotarciu do stacji kolejki zgodnie stwierdziliśmy że nie chce nam się schodzić i zjechaliśmy pierwszy raz w życiu kolejką?. Kilka fotek z wycieczki.1 punkt