staroń Opublikowano 13 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 13 Lipca 2020 (edytowane) W końcu nadszedł długo wyczekiwany wyjazd – tym razem nie samotnie a w towarzystwie dwójki wspaniałych ludzi. Wypad w pierwszej wersji miał się odbyć w kwietniu, jednak ze względu na pandemię i zamknięcie granic, musieliśmy poczekać do lipca. Wyjątkowo zależało mi na powodzeniu tego wyjazdu, w ciągu ostatnich dwóch lat w tym składzie byliśmy w Tatrach 3 razy, jednak za każdym razem pogoda krzyżowała nam plany. Miałem nadzieję, że tym razem będzie inaczej i wrócę z gór z poczuciem dobrze wykorzystanego czasu. Prognozy co prawda nie napawały specjalnym optymizmem, jednak już wielokrotnie miałem okazję się przekonać, że pogodowe przewidywania to jedno a rzeczywistość – drugie. Co ma być, to będzie – pomyśleliśmy i pojechaliśmy. W związku z tym, że przez pierwsze dwa dni towarzyszyła nam jeszcze jedna osoba, która w górach wcześniej nie była, w dniu przyjazdu wybraliśmy się na Halę Gąsienicową i Kasprowy Wierch. Muszę przyznać, że uwielbiam to miejsce, widoki za każdym razem powalają i lubię tam wracać, pomimo tłumów. Przez większość dnia pogoda była dla nas bardzo łaskawa, jedynie późnym popołudniem nadeszły prognozowane opady. Sytuacja zmieniła się na tyle szybko, że musieliśmy skorzystać z kolejki. Nie przepadam za tym środkiem transportu, jednak uznaliśmy, że bezpieczeństwo przede wszystkim i nie ma co ryzykować nawet zwykłym przeziębieniem, które mogłoby zepsuć resztę wyjazduWtorek przywitał nas na tyle niepewnymi warunkami, że jedyne na co nas było tego dnia stać, to wizyta na Krupówkach. Cóż, taki luźniejszy dzień też ma sens, zdołaliśmy bowiem nabrać sił na kolejne wyprawy, ja z tym większego problemu nie mam, ale moi towarzysze w górach bywają rzadziej i to na ich samopoczucie zwracałem największą uwagę. Wieczorem uznaliśmy, że kolejny dzień zaczniemy od wizyty w Dolinie Pięciu Stawów i spróbujemy wejść na Kozi Wierch. Plan na środę zrealizowaliśmy w 100%. Na Kozim byłem w zeszłym roku w podobnym czasie, wtedy widoczność była idealna, tym razem było nieco słabiej i dosyć chłodno, ale warunki nie zdołały ostudzić naszych zapałów. Podczas wejścia szczyt na zmianę pojawiał się i znikał w chmurach, jednak gdy już osiągnęliśmy wierzchołek, warunki były zadowalające. Podtrzymuję zdanie, że jest to bardzo ciekawa góra z przepięknymi widokami a sam szlak z Palenicy przez Dolinę Roztoki niesamowicie różnorodny, taki, który zadowoli nawet najbardziej wybrednego towarzysza podróży. Ekipie szlak się bardzo podobał. Szkoda trochę, że dopiero dzień później została otwarta droga znad Morskiego Oka bo powrót przez Świstówkę mógł być bardzo fajnym uzupełnieniem wycieczki. Z drugiej strony nie ma co wybrzydzać, mocno zmęczeni, ale w doskonałych nastrojach, wróciliśmy do Zakopanego, gdzie zaplanowaliśmy kolejny dzień. W czwartek w końcu udało mi się przepchnąć temat Tatr Zachodnich. Bywam w nich dosyć rzadko i bardzo zależało mi na tym, żeby podczas tego wyjazdu choć raz udać się w tamte rejony. Moi współtowarzysze chyba mieli na ich temat błędne mniemanie, bo kręcili nosem na każde moje wspomnienie, jednak w końcu zaakceptowali moje wskazanie na Trzydniowiański Wierch, jako dobrą opcję na „luźny” dzień i rozgrzewkę przed piątkiem. Niechęć mógł spotęgować również fakt, że trzeba było przejść Doliną Chochołowską i dosyć stromym podejścien, co przy ich zakwasach, było z pewnością sporym wyzwaniem. Finalnie chyba nie wyszło źle, w obie strony skorzystaliśmy z ciuchci, trasa na szczyt spotkała się z dobrym przyjęciem, widoki i charakter szlaku zachęciły natomiast do kolejnych wizyt w tej części Tatr. Ja sam mam nadzieję w przeciągu około dwóch tygodni zaliczyć pętelkę od Grzesia przez Wołowiec i Starorobociański, chęci są, wolne też się znajdzie, zadecyduje, jak zwykle – pogoda, cóż, pożyjemy, zobaczymy. Wyjazd zbliżał się do końca, jednak zanim spakowaliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy w stronę Krakowa, została jeszcze jedna góra do zdobycia. Kościelec, bo o nim mowa,już dawno chodził nam po głowie. Ja sam byłem na nim prawie 2 lata temu, wtedy wchodziłem w pojedynkę i muszę przyznać, że z towarzystwem i do tego tak zacnym, to zupełnie inne doznanie. Pogodę mieliśmy świetną, chociaż od Karbu tak wiało, że niektórzy zastanawiali się, czy uda się wejść na sam szczyt. Weszliśmy. I znów miałem okazję doświadczyć tego uczucia, gdy zdobywa się szczyt po przełamaniu własnych słabości. I znów zastanawiałem się, jak ja stamtąd zejdę (na szczęście na szczycie nie byłem osamotniony), co zwykle idzie mi gorzej niż wchodzenie. I znów okazało się to względnie proste. W ogóle nie taki ten Kościelec straszny, jak go malują. Moi towarzysze byli chyba podobnego zdania, gdyż na koniec dziękowali mi, że ich tam zabrałem, mimo że pierwsze komentarze nie były zbyt przychylne. Zgodnie przyznaliśmy, że na Kościelec w przyszłości na pewno jeszcze wrócimy. Po powrocie na Karb pozostało nam zejście do Zielonej Doliny i powrót przez Halę Gąsienicową i Dolinę Jaworzynki. Ostatnie spojrzenie na przepiękną Halę w stronę Koziego i Kościelca, zdobytych podczas tego wyjazdu oraz na Świnicę, która jest moim kolejnym celem i trzeba było się pożegnać z górami, przynajmniej na jakiś czas… Wyjazd zdecydowanie spełnił moje oczekiwania, bardzo się cieszę, że pogoda dopisała, bo dobrze wiem, że ona sama może zniweczyć najbardziej ambitne plany, choćby wszystko inne się super układało. Fajnie, że udało się pokazać towarzyszom nowe dla nich miejsca i jeszcze bardziej zachęcić do kolejnych wyjazdów. Szkoda, że z racji odległości podobne wycieczki odbywają się dosyć rzadko, ale tym bardziej będę czekał na kolejną wyprawę. Dla takich chwil zdecydowanie warto żyć i realizować swoją górską pasję! Edytowane 20 Lipca 2020 przez staroń 11 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
rapapacz Opublikowano 14 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 14 Lipca 2020 Przepięknie i wybór tras bardzo dobry! Tyle lat po Tatrach, a ostatnio jak grom z jasnego nieba spadło na mnie, że nie ma Starobociańskiego Wierchu, jest Starorobociański Wierch. Szok 3 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
staroń Opublikowano 15 Lipca 2020 Autor Udostępnij Opublikowano 15 Lipca 2020 Dnia 14.07.2020 o 01:53, Luk_ napisał: Biegowo nie udało Ci się nic zrobić? Czy tą pętelkę od Grzesia po Starorobociański zamierzasz przebiec ? Z towarzystwem ciężko było zrobić coś więcej poza chodzeniem, bieganie jeszcze nadrobię faktycznie te Zachodnie, jak warunki pozwolą, może się uda zrobić w taki sposób 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Mateusz Z Opublikowano 18 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 18 Lipca 2020 Jakby się dało, to dałbym potrójne "lubię to". Nieźle Wam się udało z pogodą. Trasy zajebiste, zdjęcia bomba! Od Tatr Zachodnich po Wysokie, super. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fibi Opublikowano 18 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 18 Lipca 2020 @staroń piękna wycieczka i relacja. Moi znajomi też zwykle na Tatry Zachodnie kręcą nosem, zupełnie tego nie rozumiem. @rapapacz ja też przez wiele lat myślałam, że to Starobociański. I jak gdzieś przeczytałam, że ktoś był na wycieczce na Starego Robota, to za Chiny Ludowe nie mogłam zrozumieć: jakiego robota, przecież to z nazwą nie ma nic wspólnego 3 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
rapapacz Opublikowano 19 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 19 Lipca 2020 @Fibi dokładnie, Stary Bocian to jeszcze, ale Robot? 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.