staroń Opublikowano 26 Lipca 2022 Udostępnij Opublikowano 26 Lipca 2022 (edytowane) Może jestem monotematyczny, ale chyba wszyscy moi znajomi i rodzina już dawno zrozumieli, że Paweł na urlopie to Paweł w górach W tym roku w Tatrach na dłużej niż jeden dzień byłem tylko raz, w czerwcu, jednak pogoda wtedy niespecjalnie dopisała. Często podróżuję sam, ale tym razem udało się ustawić z kuzynem, który przyjechał w góry na kilka dni. W Zakopanem nocowaliśmy od środy do niedzieli, na wycieczki zarezerwowaliśmy cztery dni, chęci były, siły również, pogoda - wiadomo, loteria, w końcu wolne w pracy i nocleg ogarnialiśmy miesiąc wcześniej. Oczekiwania były spore, jak wyszło? O tym dalej. Przed wyjazdem nie ustalaliśmy konkretów, gdzie iść. Przynajmniej wspólnie. Jakiś plan w głowie się kroił, ale czekałem na bardziej wiarygodne prognozy, które oczywiście pojawiły się zaraz przed samą wycieczką. Miało być nieźle, pierwsze dwa dni ciepło, wręcz gorąco i bezchmurne niebo, kolejne dwa - podobnie, jednak z ryzykiem popołudniowych burz. Jakie było moje szczęście, gdy okazało się, że plany co do tras mamy podobne i obaj chcemy wycisnąć z tego wyjazdu najwięcej jak się da. Pozostało spakować plecaki i ruszyć Dzień 1 Z Krakowa wyjechaliśmy koło 6.30, na szlaku byliśmy chwilę po 9. Może późno, ale musieliśmy zachować jakieś minimum komfortu, jeśli chodzi o ilość snu. Dzień długi, powinno się udać zrealizować plan. A tym planem było wejście na Zawrat od Hali Gąsienicowej a następnie Świnica. Na Zawracie byłem dwa razy, za pierwszym było to jedno z trudniejszych górskich doświadczeń, duży tłok i kurczowe trzymanie się łańcuchów, jakbym uznał, że są one niezbędne do dotarcia do celu. Za drugim razem pustki i ogromna przyjemność z pokonywania kolejnych metrów w górę, jak się zrozumie, że te łańcuchy powinny służyć głównie jako wskazówka, którędy iść to okazuje się, że nie są one aż tak konieczne, jak mi się wydawało za pierwszym razem, czasem się przydają, ale bez przesady. Wtedy, w październiku, mocno wiało i było dużo chmur, więc nie była to wycieczka idealna, ale pokazała, że Zawrat wcale nie jest taki straszny, Do trzech razy sztuka, jak to mówią Tym razem wszystko zagrało idealnie - mało ludzi, mimo środka wakacji, gorąco, ale do przeżycia,, widoki przepiękne, nie mogło być lepiej. Po odpoczynku na przełęczy idziemy na Świnicę - tym szlakiem żaden z nas do tej pory nie szedł. Była lekka niepewność co do trudności trasy, jednak okazało się, że to bardzo ciekawy szlak. Oczywiście, trzeba być czujnym, jest trochę ekspozycji, w kilku miejscach bez łańcuchów niezła gimnastyka, ale szło się spoko. Upał dawał po tyłku, ale w miarę sprawnie dotarliśmy po łańcuchach na szczyt Świnicy. Po dłuższej przerwie zeszliśmy do Świnickiej Przełęczy a potem padła decyzja, że wracamy przez Beskid, Kasprowy i w dół zielonym szlakiem. Czas urozmaiciło zejście z W. i J., poznanymi na Świnicy, z którymi rozstaliśmy się na Kasprowym. Zejście przez Myślenickie Turnie zaowocowało widokiem zachodzącego za Giewontem słońca oraz spotkaniem z grupką kozic. Ostatnie pół godziny musieliśmy schodzić po zmroku, nie taki był plan, nie lubię ciemności w górach i staram się trzymać przepisów TPN, no ale nie było wyjścia. Po powrocie byliśmy tak padnięci, że odpuściliśmy grubszą kolację na Krupówkach, w okolicy których spaliśmy i dość szybko poszliśmy spać. Na te uderzające po kieszeni wyjścia na jedzenie przyszedł jeszcze czas Dzień 2 Na szlaku znów koło 9, kurczę, znowu późno ale trzeba było się chociaż trochę wyspać. I znów Czarny Staw Gąsienicowy z Kuźnic, następnym razem trzeba przemyśleć schronisku. Tym razem kierunek - Granaty. Tam też nas jeszcze nie było a trzeba w końcu dotknąć Orlej Perci. Na niebie znowu lampa, tak jak dzień wcześniej. Od samego rana obawa o kolano kuzyna, które dało o sobie znać przy zejściu ze Świnicy. Szliśmy twardo pod górę dopóki Kamil nie został z tyłu. Chwilę później zadzwonił, że jednak nie da rady i dalej mam iść sam a on zejdzie powoli i zaczeka na mnie przy skrzyżowaniu szlaków z Zawratu i z Koziej Dolinki. Miałem wątpliwości czy nie zejść razem z nim, ale wiedziałem, że da sobie radę a ja miałem mocną motywację, żeby dokończyć trasę. Wyszło trochę przewrotnie - takie wycieczki rezerwuję dla wypadów w towarzystwie, żeby było raźniej, tutaj w ostatniej chwili zostałem sam, trochę na własne życzenie, ale uznałem, że nie będzie źle. I nie było - Granaty okazały się dla mnie zaskakująco proste, chociaż nie wszyscy mieli tyle szczęścia - byłem świadkiem akcji ratunkowej TOPR na Skrajnym Granacie, byłem wtedy na Pośrednim - mam nadzieję, że nic poważnego się tam nie stało. Samotną wycieczkę przez Granaty zakończyło spotkanie z B., z którą zszedłem przez Kozią Dolinkę do umówionego miejsca spotkania z kuzynem. Tu muszę przyznać, że kocham góry za wiele rzeczy, między innymi za spotkania z totalnymi obcymi, którzy okazują się bardzo ciekawymi, pełnymi pasji osobami, aż szkoda, że tak szybko zeszliśmy z tych Granatów, cóż... Potem już tylko zejście do Murowańca, szybkie piwo z ludźmi spotkanymi na szczycie i z powrotem do Kuźnic. Znowu trochę późno, kolejne 12 godzin spędzone na szlaku, ale warto było, oj warto! Dzień 3 Baterie trochę rozładowane. No tak, 40 km po szlakach w upale, 3 km pod górę, powroty późnym wieczorem, mało snu w ostanich dniach. Nie szkodzi - trzeci dzień miał być tym na odpoczynek. Po 11 godzinach snu (!) wstaliśmy jak nowo narodzeni i wybraliśmy się na Kopieniec Wielki. Najkrótszą trasą, z Toporowej Cyrhli, zapowiadano burze, więc nie chcieliśmy szaleć. Co prawda mieliśmy nadzieję na powrót do Kuźnic przez Polanę Olczyską i Nosal, ale deszcz skutecznie nas przegonił. Muszę jednak przyznać, że krótka ulewa była jak wybawienie - po dwóch dniach upału i duchoty marsz w ociekającym deszczem lesie był bardzo relaksujący. Przy powrocie busem z Cyrhli rozlało się już na tyle poważnie, że resztę dnia spędziliśmy na Krupówkach i nabieraniu sił na dzień czwarty - nie planowaliśmy odpuszczać Dzień 4 Wczesne pójście spać dnia trzeciego sprawiło, że mogliśmy pozwolić sobie na wczesną pobudkę ostatniego dnia naszej wizyty pod Tatrami. Po południu zapowiadano burze więc najwazniejsze było jak najwcześniej pojawić się na szlaku i pójść tak daleko, na ile pozwolą siły, kolano kuzyna i pogoda. Budzik na 3 rano i jazda. Bardzo chciałem w końcu pójść na Przełęcz pod Chłopkiem, jednak mając na uwadze kontuzję Kamila, odpuściłem. Wybraliśmy wejście na Giewont od Hali Kondratowej oraz Czerwone Wierchy i zejście do Kir. Co tu dużo pisać, udane zakończenie wyjazdu, ładne widoki, znów trochę za gorąco, ale od czasu do czasu słońce chowało się za chmurami, spadł nawet lekki deszcz. Trochę zmieniłem też zdanie o czerwonym szlaku z Chudej Przełączki do Kir - z kijkami w dół nie jest tak źle, jak bez 3 lata temu. Przy okazji byliśmy świadkiem biegu po Tatrach, trasa z Siwej Polany przez Czerwone Wierchy, Halę Ornak, Iwaniacką Przełęcz, Starorobociański z powrotem na Siwą Polanę, jakoś tak. Hardkor, zamarzyło mi się wziąć kiedyś w czymś takim udział, moje zapędy biegowe trochę ostatnio zgasły z różnych względów, ale wiem, że wrócę silniejszy Powrót busem do centrum Zakopanego, potem kolejny pod Krokiew po samochód i jedziemy pod kwaterę. I znów idealnie się wstrzeliliśmy, zaczęło lać, gdy weszliśmy do pokoju. Kolacja na Krupówkach, podsumowanie wyjazdu i trzeba wracać. Trochę się rozpisałem więc podsumowanie krótkie - oby więcej takich wyjazdów! Piękna pogoda i widoki, świetne towarzystwo, zarówno to zaplanowane, jak i to spotkane przypadkiem, nowe szlaki przetarte, kolejne w planach. I co ważne...mam wrażenie, że złamałem psychologiczną barierę - wiele ograniczeń jest w głowie, nie w nogach czy rękach., nie w wysokości, odległości, trudności szlaku. Może to zabrzmieć dziwnie dla osób, które chodzą po górach w każdych warunkach, porach roku itd., ale miałem różne doświadczenia, nagłe spotkanie z niedźwiedziem, wkurzoną kozicą podczas gradu w górach, znajomi, którzy przez mniejszą lub większą kontuzję musieli wzywać pomoc w górach lub z nich nie wrócili...to siedzi w głowie, ale warto przełamywać słabości, żeby doświadczyć jak największego piękna i górskiego spokoju Następny cel - Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem, być może samemu, ale wiem, że jak coś to zawsze trafi się ktoś na szlaku, z kim się dogadam Edytowane 26 Lipca 2022 przez staroń błąd wgrywania zdjęć 7 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jaaga76 Opublikowano 27 Lipca 2022 Udostępnij Opublikowano 27 Lipca 2022 (edytowane) @staroń czas wykorzystny na maksa. Foty super. Jestem zaskoczona, że wierzbówka już tak mocno kwitnie.... Moje Granaty czekaj wciąż i ciągle mi się nie składa, żeby je przejść... Chłopka ma zaplanowanego na sierpień. Mam nadzieję, że sie uda Edytowane 27 Lipca 2022 przez jaaga76 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wjesna Opublikowano 27 Lipca 2022 Udostępnij Opublikowano 27 Lipca 2022 Fajny urlop. W takim ładnym miejscu to nie może być nie fajny. Fotki bajka. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wjesna Opublikowano 27 Lipca 2022 Udostępnij Opublikowano 27 Lipca 2022 @jaaga76 wszystko we właściwym czasie. Czasem coś się niby nie składa a tak naprawdę to czeka na dobry ku temu czas. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ŁUKASZ G Opublikowano 28 Lipca 2022 Udostępnij Opublikowano 28 Lipca 2022 Dnia 27.07.2022 o 09:36, jaaga76 napisał: @staroń czas wykorzystny na maksa. Foty super. Jestem zaskoczona, że wierzbówka już tak mocno kwitnie.... Moje Granaty czekaj wciąż i ciągle mi się nie składa, żeby je przejść... Chłopka ma zaplanowanego na sierpień. Mam nadzieję, że sie uda JA MAM ZAMIAR W PONIEDZIAŁEK WYSKOCZYĆ OD ZAWRATU PO GRANATYNIE WIEM DLACZEGO ALE UWIELBIAM GRANATY 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
barbie609 moder Opublikowano 28 Lipca 2022 Udostępnij Opublikowano 28 Lipca 2022 58 minut temu, ŁUKASZ G napisał: JA MAM ZAMIAR Fajnie , ale może wyłączysz Capslocka nie ma potrzeby krzyczeć, 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ŁUKASZ G Opublikowano 28 Lipca 2022 Udostępnij Opublikowano 28 Lipca 2022 Taki mam zwyczaj pisania zawsze dużymi pisze ale mówisz i masz. 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
staroń Opublikowano 28 Lipca 2022 Autor Udostępnij Opublikowano 28 Lipca 2022 Dnia 27.07.2022 o 09:36, jaaga76 napisał: Moje Granaty czekaj wciąż i ciągle mi się nie składa, żeby je przejść... Chłopka ma zaplanowanego na sierpień. Mam nadzieję, że sie uda @jaaga76Powodzenia z Chłopkiem a na Granaty też przyjdzie czas, warto się wybrać, zdecydowanie 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.