-
Postów
610 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
32
Typ zawartości
Profile
Forum
Blogi
Wydarzenia
Odpowiedzi opublikowane przez Fibi
-
-
@deluxxx Idąc żółtym szlakiem od schroniska powinno być ok, tylko jest ryzyko brodzenia w śniegu po kolana ale to popularna trasa, więc pewnie ktoś ją wcześniej przedepcze. A z tym pobytem w karczmie to wcale nie takie proste obecnie
-
@jaaga76 a co masz w planach? Nie wiem jak teraz wygląda toaleta w Strzesze (dziwne słowo ), bo tylko toi toi na parkingu zwiedzałam. Czarny szlak mi nie przeszkadza, przynajmniej zapewnia szybkie wejście
- 1
-
@Zośka mój tryb marudny wygląda identycznie, chociaż częściej marudzę przy zejściu(jakoś schodzić za bardzo nie lubię
- 2
-
Śnieżka (prawie) sylwestrowa
Po 5 dniach siedzenia i jedzenia w święta bardzo mi się chciało jakiegoś męczącego spaceru. Prognozy pogody na czas między świętami a sylwestrem nie były zbyt optymistyczne. Ale i w tej wietrzno- mglistej nędzy trafiło się jakieś okienko pogodowe. No więc jedziemy 30 grudnia. Pobudka o 4 nad ranem, przed 6 jesteśmy już w aucie. Znajomi i rodzina jak zwykle pukają się w głowę z powodu naszych dziwnych pomysłów- "ale,że się wam chce"?, "ja bym nie wstał", "zwariowaliście". Cóż, zawsze tak komentują a potem zazdroszczą
Około 9.30 jesteśmy już w Karpaczu na parkingu przy szlakach. Idziemy szlakiem czarnym, który w dolnych partiach jest nieco zlodowaciały, dlatego nie waham się przed ubraniem raków. Raki w Karkonoszach to może jest trochę przypał, ale raczków nie mam(to znaczy mam ale takie byle jakie z dwoma zębami), a nie chce się co pięć minut przewracać
W górnych partiach jest pięknie i widokowo:
Przy Śląskim Domu robimy przerwę na herbatę i trochę jedzenia, ale zamrożona chałwa smakuje jak piasek. Idziemy na górę razem z tłumem innych mróweczek:
Po drodze stwierdzam, że lenistwo, obżarstwo i alkoholizm dni ostatnich negatywnie wpłynął na kondycję
Pomimo sapania, w miarę sprawnie docieramy na wierzchołek. Ludzi jak na Krupówkach 15 sierpnia Ale i tak fajnie, bo taka pogoda na Śnieżce to nie często nam się zdarzała. Trochę żałowałam, że nie mamy koron na Kofolę w czeskim schronisku.
Ze szczytu schodzimy szlakiem niebieskim, który zima jest zamknięty ze względu na zagrożenie lawinowe, ale 30 grudnia był jeszcze otwarty- i zdecydowanie lepiej się nim szło niż czerwonym z wystającymi spod śniegu kamieniami. Z zejścia nie mam zdjęć, bo z tych cudownych warunków pogodowych pozostało tylko mgliste wspomnienie. Na zejściu zaczyna trochę bolec mnie kolano więc wchodzę w swój tradycyjny tryb marudny
Zeszliśmy niebieskim szlakiem do schroniska Strzecha Akademicka, w którym postanowiliśmy zjeść obiad na wynos. I to było jedno z mych najbardziej traumatycznych górskich przeżyć. Temperatura -8, odczuwalna jakieś -15, najpierw 20 minut czekania na jedzenie, potem jedzenie. Byłam bardzo głodna, ale z tego zimna przestałam czuć cokolwiek prócz zimna właśnie. Zjadłam pół, a potem głodowałam do wieczora
40 minutowe siedzenie na zimnie było dla mojego lekko pobolewającego kolanka gwoździem do trumny. Idziemy żółtym szlakiem na parking, tzn. ja ledwo idę, muszę stawiać nogę wyprostowaną jak jakiś Robocop Najgorzej jest tam gdzie stromo, na dole kiedy szlak się już wypłaszczył, problem z kolanem jakoś wyparował. Dotarliśmy do samochodu jakoś koło 16. Morał z tej wycieczki jest taki, że jedzenie ze schroniska na wynos to jest zuo!
- 6
-
Trzeba było do końca iść w rakach to byście się nie przewracali A tak na poważnie to zazdroszczę wspaniałej przygody (i pogody). Ostatnie zdjęcie jest mega Ps. Schronisko w Stawach jest normalnie otwarte?
- 2
-
@Anuś oficjalnie na zimę ten szlak się zamyka że względu na zagrożenie lawinowe
- 1
-
@Mnich Moderator za gorąco na czerwone portki, one dość grube są. Leżały sobie spokojnie na półce w Polsce ;). Niedługo zima, a na zimę mam ocieplane portki szare. Także czerwone to tylko wiosna i jesień
- 4
-
3 godziny temu, wjesna napisał:
Łał, jak ładnie. Bajka. I ta kapliczka z kamienia taka prosta a taka piękna.
Bo najpiękniejsze są proste rzeczy
@AnuśW Krka akurat nie byłam, a co do żmij to zawsze patrzę pod nogi bo już miałam trzy bardzo bliskie spotkania z nimi. W tym jedno w Tatrach- na szlaku na Halę Stoły.
- 2
-
Dnia 12.10.2020 o 19:41, Zośka napisał:
@Fibi szacun za to przewyższenie a jeszcze większy za te kilometry asfaltu
A na to coś szklanego nigdy bym nie wlazła
Ten asfalt to uważam raczej za głupotę i powód do wstydu, ale dzięki
Szklane coś nie było takie złe, bardziej to się boję pionowych drabin.
Dnia 12.10.2020 o 20:13, Anuś napisał:Pięknie tam, byłam tez 3 lata temu w lipcu ale niestety w gorach nie.... i nie wiem czy bym poszła 42° było wtedy więc nie dla mnie taki upał w gorach...
Ale szacun za zdobycze
Zdjecia piękne
Dzięki Ja wybrałam najzimniejszy dzień na wycieczkę- 29 stopni w cieniu zaledwie. A na szczycie to mogło być poniżej 20 stopni, bo zmarzałam.
Dnia 12.10.2020 o 21:38, Luk_ napisał:Super wycieczka!:)
Właśnie @Fibi, też mi chodzi Chorwacja po głowie, ale jak to tam wygląda z temperaturami? Da się żyć?
Ja przeżyłam Ale ja lubię ciepełko. Z temperaturami lepiej może być w maju i wrześniu.
Dnia 12.10.2020 o 22:18, jaaga76 napisał:@Fibi szacun! Kilka lat temu polegiwałam pod Biokovem. Temperatury skutecznie zniechęciły do opuszczenia plaży... widoki były przednie
Dziękuję Temperatura jakoś mnie nie powstrzymała. Pierwsza część wycieczki odbyła się w cieniu wielkiej góry i wcześnie rano, więc upał dopiero na zejściu był odczuwalny.
- 2
-
Dawno tu nie zaglądałam, może dlatego, że z Tatrami ostatnio jakoś mi nie po drodze Ale to, że nie byłam w Tatrach wcale nie oznacza, że nie byłam w górach, to raczej byłoby trudne do przetrawienia. Końcówkę sierpnia niespodziewanie spędziliśmy w Chorwacji. To moja druga podróżnicza miłość na równi z Tatrami. Częściowo oczywiście czas spędziliśmy na plaży, tak jak to robią normalni ludzie, ale że w okolicy są całkiem ciekawe góry, dużym błędem byłoby z nich nie skorzystać. Urlop spędzaliśmy u podnóża Biokova- największego i najwyższego masywu w Chorwacji. Postanowiliśmy któregoś dnia, że zdobędziemy jego najwyższy szczyt- Sv. Jure. Pagór ma wysokość 1764m i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że idzie się tam praktycznie z poziomu morza. My kwaterkę mamy na wysokości 130 m npm. więc zadanie jest nieco ułatwione, ale i tak musimy pokonać ponad 1600 m. przewyższenia. To więcej niż z Palenicy na Rysy
Pobudka 4 rano, 5.35 wymarsz, o 6 odnajdujemy wejście na szlak:
Bardzo szybko robi się stromo, a nasz szlak to liczne zakosy poprowadzone przez niezwykle upierdliwe piargowisko.
Po około 1,5 godziny doszliśmy do najtrudniejszego miejsca na szlaku- stromego żlebu z milionem obsypujących się kamieni:
Zdjęcie w ogóle nie oddaje tych stromizn, ale tam się po prostu zjeżdżało z tym całym śrutem.
Okazało się, że w tych dziwnych górach żyją kozice:
Po wyjściu z tego piargowego piekła szlak robi się przyjemniejszy, za to słabiej oznakowany, co oczywiście skutkuje pogubieniem się i kłótnią
W takich pięknych okolicznościach robimy przerwę śniadaniową(jest dopiero 9, a my jesteśmy już całkiem wysoko).
Dalsza część szlaku to taki płaskowyż. Idziemy raz z górki, raz pod górę i trochę po płaskim acz niewygodnym. Tutaj zaczynam mieć kryzys i jakoś dziwnie oddychać. Trochę przez ten oddech nie mam siły iść więc robię pięć kroków a potem się zatrzymuję. Mąż mówi, że mam chorobę wysokościową Ale nie wydaje mi się, to za niska wysokość Trochę wpadam w panikę, że pewnie złapałam koronawirusa
Widać już szczyt, ale to jest złudzenie, gorsze niż w drodze na Małołączniak czy Sławkowski
Po wielu godzinach mordęgi dochodzimy do asfaltowej drogi:
Na szczyt można wjechać samochodem, ale to jest opcja dla mięczaków, więc nie była brana pod uwagę
Od połączenia drogi z naszym szlakiem mamy do wyboru dwie opcje- dalej szlakiem(stromo!) lub asfaltem (długooo i nuuudno). Wybieramy opcję nr 1.
Droga jest nawet zaporęczowana ale jak dla mnie to bardziej przeszkadza niż pomaga, wolę sobie wyszukać wygodniejszych kamieni niż iść wzdłuż tej liny.
Było długo i męcząco, ale po 5 godzinach i 40 minutach od wyjścia z "domu" stanęliśmy na szczycie
W Dalmacji często spotyka się małe kościoły na szczytach gór, tym razem nie było inaczej:
Hurra, pokonaliśmy największe przewyższenie ever! Nie czuję jednak ani dumy, ani szczęścia, jestem jakaś otępiała, chcę tylko usiąść i się patrzeć
Na górze spędzamy aż godzinę, trochę jestem rozczarowana, że nie ma tu schroniska z zimnym piwkiem.
Decydujemy się w końcu na zejście drogą asfaltową( to z tęsknoty za Morskim Okiem, te góry to jakieś dziwne, suche takie, ani potoczku, ani stawu, ani nic
Asfaltem, w porównaniu z tymi spadającymi kamieniami schodzi mi się doskonale. No i jeszcze czynne schronisko z piwem znajdujemy po drodze. To przycupniemy sobie tu na godzinkę
Tyle już zeszliśmy:
Na wysokości 1228 m. npm, na przełęczy o nazwie Ravna Vlaska czeka na nas dodatkowa atrakcja. To szklana kładka wisząca nad przepaścią. Nazywa się to Biokovo Skywalk i istnieje od lipca tego roku. Trochę się tego boję
Po zwiedzeniu kładki należało podjąć decyzję: albo idziemy szlakiem(ale tu trzeba się cofnąć 1 km lekko pod górę), albo asfaltujemy do końca. Uparłam się na asfalt, bo bałam się schodzenia po ruchomych kamieniach, ale nie przewidziałam jakoś, że ten asfalt ma jeszcze 15 km. i będzie wlókł się w nieskończoność. No, ale jak ja się czasem uprę na coś bezsensownego to nic nie jest w stanie mnie od tego odwieść
Droga była długa i nudna, a zejście zajęło nam aż 6 godzin.
Po zejściu dopiero zaczęły się prawdziwe przykrości. To nie Zakopane i busów żadnych tu nie ma, a wyszliśmy w środku niczego. Do "domu" jakieś 8 km. Na stopa nie ma co liczyć, kto by tam takich upoconych śmierdziuchów chciał zabierać Idziemy zatem 2 kilometry do najbliższej knajpy by zjeść kolację i wypić kolejne zimne piwko. Nieco złudnej nadziei wlewa w me serce przystanek autobusowy. Ale nie ma tak dobrze, autobus o 10.20. Jutro. Tyle to chyba nie będziemy czekać. Przeszliśmy asfaltem już ze 25 kilometrów to kolejne 7 chyba nam nie zrobi różnicy Najgorsze jest to, że tymi drogami zeszliśmy prawie do poziomu morza i na sam koniec trzeba podejść te 100 metrów na kwaterę. Ale jakoś i to zrobiliśmy
To był bardzo męczący, ale bardzo piękny dzień. Wycieczka trwała aż 16 godzin, ale mieliśmy długie przerwy na piwo i jedzenie
PS. I tak bardziej zmęczona byłam po Jarząbczym
- 9
- 1
-
@staroń a tych kozic to nie dało się jakoś bokiem ominąć?
-
Piękna wycieczka. Marzy mi się, ale nie wiem czy kondycyjnie podołam
@jaaga76 te drabiny to chyba żeby się wygodniej po piargach schodziło.
- 1
- 1
-
4 minuty temu, Marcin 665 napisał:
Jest sens sugerować się pogoda z tygodniowym wyprzedzeniem jeśli planuję się wycieczkę w Tatry?
Nie ma sensu. Prognozy w Tatrach nawet na dany dzień się czasem nie sprawdzają. Często zdarzało mi się wychodzić pomimo byle jakich prognoz, a okazywało się że jest pięknie. Niestety częściej bywa odwrotnie
- 1
-
18 minut temu, vatra napisał:
Tak, i wszędzie stałyby kolejki do wejścia
Ale to będą małe kolejki, bo ludzie rozproszą się na wiele pojedyńczych Giewontów. To już nie będzie to samo
- 3
-
4 minuty temu, Luk_ napisał:
Heh... Wypadki Jakby przy koniach się nie zdarzały
Może było ich więcej, albo miały gorsze skutki? A może to mafia fasiągowa doprowadziła do likwidacji rowerów?
- 1
-
Przed chwilą, Luk_ napisał:
Z ciekawości - rowery czemu nie wypaliły? Wiem, że na MOKu ruch większy, ale w Chochołowskiej dają radę
Wydaje mi się, że były jakieś wypadki, ale nie jestem tego pewna na 100 %
- 1
-
7 minut temu, Luk_ napisał:
Co jak co, ale z dużo większą przyjemnością powitałbym hulajnogi bądź rowery elektryczne niż fasiągi. Ew. coś w stylu kolejki "Rakoń", też wg mnie w porządku rozwiązanie.
Fasiągów nie cierpię, ale na hulajnogach to się tam pozabijają. Rowery chyba już kiedyś testowali i z tego co pamiętam był to niewypał. Kolejka może być ewentualnie
- 2
-
Widzieliście już nową bramkę do kibli w Murowańcu?
- 1
-
Chyba musisz przestać sprawdzać prognozy
- 1
-
@Marcin 665 Od Kuźnic to daleko, ale możesz po zejściu podjechać jakimś busem na parking. Z Kuźnic na dworzec i potem przesiadka w coś jadącego w kierunku zachodnim. No i polecam na początek zainwestować w mapę
- 4
-
31 minut temu, jaaga76 napisał:
@Fibi pogoda jest czasami lepsza, czasami gorsza, ale w tym drugim przypadku z wejście może też być sporo satysfakcji. Może nie można się "wizualnie napaść", ale sama wspinaczka też jest ok.
Ja akurat za bardzo nie lubię chodzić w takiej całkowicie pochmurnej pogodzie. Potem zawsze prześladuje mnie myśl, że trzeba będzie tu wracać i poprawiać To wynika z tego, że mam w Tatry daleko i zwykle następne szanse są za rok No i wolę chodzić w pierwszej kolejności w nowe miejsca, a nie tam gdzie już byłam.
-
@Mateusz Z a co proponujesz na powrót z Małej Wysokiej? Tą samą drogą, przez Rohatke, czy Doliną Białej Wody? Ta ostatnia opcja chyba może być problematyczna logistycznie?
-
Hej, ja polecam Dolinę Staroleśna i szlak do Zbójnickiej Chaty. Niby tylko dolina a bardzo piękna i nawet łańcuchy są po drodze. No i jeszcze może Przełęcz pod Osterwą- bardzo ładne widoki i szlak dość krótki. Rysy od tamtej strony, jak jeszcze nie byłaś to też są na poziomie Szpiglasowego.
- 4
-
@vatra zimą nie ma tam traktora, ja już przemyślałam całe życie w Chochołowskiej a tą końcówkę, gdzie już widać polanę to lubię. No i szarlotka z jagodami to zawsze też dodatkowa motywacja.
- 4
Zgadnij co to za miejsce
w Hyde Park
Opublikowano
Po takich chaszczach to może na Rówień Waksmundzką?