Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 03.09.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Ten sam rok co Czerwona Ławka, nawet ten sam wyjazd. Zatem dwie trasy uchodzące za wymagające, choć... bo ja wiem? Zaczynam na parkingu, jeszcze mocno pustym. Wziąłęm samochód mamy, bo mój akurat czekał na części i pojechać nie mógł... NIe żebym jakoś specjalnie lubił to auto. Przyzwyczajony do niższej i lepiej wyważonej Imprezy, w XV czułem się bardzo niepewnie w zakrertach, natomiast jego podwyższony prześwit w górach - odwrotnie - pewności akurat dodaje. Początek drogi to asfalt. Warto zauważyć, ze przez wiele lat znaczna część słowackich Tatr Zachodnich nie należała do TANAPu, więc można sobie było tu wjechać. ba, nawet rozważano stworzenie tutaj ośrodka narciarskiego. Koniec końców TATAP rozszerzono, ośrodek narciarski nie powstał i góry zachowały swoje naturalne piękno. Jedni powiedzą, ze dobrze, drudzy, że szkoda - wiadomo, co kto kocha bardziej. Ja akurat narciarzem nie jestem, to nie szukam narciarskich wyciągów i nie smuci mnie ich brak. I tyże asfaltem dochodzimy do niewielkiego schroniska. Dalej mozna wejsc na Rakoń i Wołowiec lub podreptać w stronę Doliny Smutnej i atakować od tej strony. Poza sezonem, gdy ludzi mało pewnie nie ma to znaczenia, natomiast myślę, że w sezonie lepiej na łańcuchach isc "z prądem" niż "pod prąd"... ale nie wiem, który kierunek cieszy się wieksza popularnością, bo nie sprawdzałem. Szedłem wcześnie, to tego pogoda średnia, liczyłem na pusty szlak... W drodze do Doliny Smutnej. Muszę powiedzieć, że - może z powodu zmęczenia poprzednią trasą - na tym etapie zaczynałem mieć konkretnie dosć, a to dopiero 1500m n.p.m. Nie na tyle dosc, zeby nie iść, ale na tyle, zeby podejście na przełęcz określić jako mordercze. A moze po prostu szedłem za szybko? Moze włąśnie zachęcony poprzednią trasą postanowiłęm zrobić dobry czas? Pamiętam tylko, że było źle. Tak... smutno Samo górne piętro doliny jest uderzajaco szare. Na dole jest nawet zielono, ale im wyżej tym bardziej monochromatycznie. Przełęcz już tuż tuż, ale ostatni etap podejścia dał mi bardzo mocno w kość. Po drodze napotkałem tubylca... I - na koniec - rzut oka z przełęczy na dolinę. Ufff... wlazłem. Dyszę. Boli. Nie szkodzi - wlazłem Z góry łądnie widać czerwony dach schroniska po drugiej stronie grani. Daleko i nisko. Jestem na grani. Jestem już wysoko. Jest super. Dalsza cześc, aż do Rochacza Płączliwego to w zasadzie klasyka zachodnich Tatr. Kolejni tubylcy na trasie Teren powoli robi się skalisty. Noga za nogą dochodziłem do Rohacza Ostrego. "Orla Perć Tatr Zachodnich" zbliżała się małymi kroczkami Poniżej kilka fotografii ze słynnego ubezpieczonego fragmentu grani, ale musze powiedzieć, że nie zrobiłą ona na mnie specljalnego wrazenia, znam natomiast osobę, która była nim przerażona. Znów - zależy choba tylko od "głowy", bo sportowiec ze mnie zaden. Dodam też, że na zdjeciach mało co widać, jednak 3D to 3D... I tak rozpocząłęm zejscie w stronę Wołowca. Jak pisałem - nie było to specjalnie cieżkie czy straszne. Fajnie, że ludzi mało. Znów psia pogoda przniosłą pewien plus w postaci pustego szlaku. I cyk - Volovec. Postój na piwo zwycięstwa i w dół przez Rakoń i Zabrat. Troszkę zdjęć z zejścia... I ważne przypomnienie na koniec. Parking o wiele pełniejszy niż rano... Zasłużony obiad. Dawno nie byłem i nie wiem, czy to jeszcze istneje. Jeśli tak - zawsze dawali pyszne jedzenie za rozsądne pieniądze. Wybaczcie, ale nie pamiętam jak się ta miejscowośc nazywa, całkiem mi wyleciało (EDIT - chyba Oravice?). To na trasie z Zubereca do Suchej Hory, przy termach... Tyle na dzisiaj i... do zobaczenia !
    3 punkty
  2. Wielka Galeria Cubryńska
    1 punkt
  3. Ładna pogoda Ja na Kościelcu (w końcu) byłem w czerwcu 2017. roku. Piszę "w końcu", bo na przełęczy Karb byłem wielokrotnie, ale zawsze były to takie spacerowe przebieżki, nigdy jakoś na szczyt nie było po drodze. Początek sezonu, decyzja taka spontaniczna, bo w sumie nie miałem żadnych konkretnych planów. Sucha Woda nawet dość mokra... Pogoda - a jakże - do bani. To nie jest tak, że wszystkie trasy robiłem przy złej pogodzie, ale... faktycznie większość. Ze mna w góry się nie jezdzi, jak przyciągam chmury i deszcz Z Murowańca w stronę Zielonego Stawu. Wybrałem ten wariant, bo uwazam, że jest mniej męczacy. I w lewo w stronę Przełęczy Karb. Widoki dalej beznadziejne, ale przynajmniej w miarę sucho. Z naciskiem na w miarę. Na Karb jak to na Karb. Taka ścieżka, za to w pięknej scenerii. W tzw. międzyczasie na moment pojawiła się Swinicka Przełęcz, mimo czerwca wciąz pokryta śniegiem. Brrrr - przy tym nachyleniu strach się bać. Tylko ze sprzętem... I można - raz jeszcze powtórzę - w końcu ruszyć w stronę szczytu! Z jednej strony długo czekałem na ten moment, z drugiej - prawie równie długo go odkładałem. Cały czas pamiętam, gdy ojciec mówił mi, ze jestem "z mały" zebyśmy poszli. A ja zawsze tak chciałem iść. Potem zacząłem chodzić sam to jakoś mi zawsze było nie po drodze. Pewnie dlatego, ze ogólnie nie przepadam za szczytami, z których trzeba złazić tą samą drogą. I - co już wspominałem - ja zawsze traktowałem Karb jak Iwaniacką - na rozruch. To mi się już potem nie chciało wracać w tym samym sezonie. Ale tym razem jestem właśnie po to, by wejść i - w końcu - idę! Taka ścieżka - bez większych trudności, ot - pod szczytem troszkę skałek. Zdecydowanie nic bardzo trudnego, chyba, ze ktoś naprawdę boi się skał. Szybko mi poszło i oto jestem na szczycie. Jak się domyślacie - widoków na widoki brak... Następnie szybkie zejście nad Czarny staw. Każdy wie, każdy zna więc... bez zbędnego komentarza. I tyle. Do Murowańca, na dół Doliną Suchej Wody i do domu. Fajne. Nie za długie, nie za męczące, a jakaś wysokośc jest. Żeby tylko jeszcze widoki były, ale Tatry nie lubią dzielić się ze mną widokami zbyt często
    1 punkt
  4. @pmwas jak ja lubię tę trasę. Dwie piękne doliny i trochę wymagające wejście to coś co lubię.
    1 punkt
  5. Najlepszą bieżacą informacją jest ta o oddaniu do użytku zakopianki od "Patelni" do Nowego Targu. Śmignąłem dziś w obie strony bez żadnych komplikacji i do teraz jestem w szoku że można w wakacyjny weekend bez korka.
    1 punkt
  6. Niejako naturalnie "ciągnąc" temat wycieczek w tej okolicy, dwa lata później, bo w roku 2017, wybrałem się na Czerwoną Ławkę. Dodam, ze było to jeszcze przed erą stworzonej tam niedawno ferraty, ale ponoć - jak czytałem - ferrata jest obok, a nie zamiast staergo szlaku, więc być może opisana poniżej trasa wciąz istnieje, natomiast zdjęcia pewnie już nieco nieaktualne... Pogoda - wydawałoby się - szampańska i tak oto wyruszam z Siodełka. Nie pamiętam, ale chyba wjechałem kolejką. Albo może to ta wycieczka kiedy wlazłem sobie asfltem? Naprawdę nie pamiętam... Malowniczą trasą dochodzę do Chaty Zamkowskiego. Raz tylko tam byłem. I to dłuuugo, dłuuugo wcześniej. W schronisku krótki postój na coś w rodzaju drugiego śniadania... ...i ruszam dalej. Jak to w tych rejonach bywa, po przejsciu dolinnego odcinka dochodzi się do ściany kotła polodowcowego, w którm - tym razem - znajduje się dolina 5 Stawów Spiskich i schronisko Teryego. Taka to U-kształtna polodowcowa dolina. Po wgramoleniu się na górę dochodzę do Chaty Teryego... Tutaj również jestem drugi raz w życiu. Poprzednio z mamą i - małym jeszcze - bratem, wiec trasa kończyła się właśnie tutaj. Tym razem - oczywiście - plan był ambitniejszy, więc znów - postój na zupę i małe piwo i w drogę. Tylko że... ...pogoda właśnie się spsiuła. Nie zeby mnie to odstraszyło. Tylko trochę deszczyku, można żyć! I tak piąłem się wyzej i wyżej i wyzej wśród skalnego krajobrazu. W prawo odchodzi szlak na Lodową Przełęcz. Tam mnie jeszcze nie było, ale uznałem, ze nie wiem, czy mam power na taki skok w bok, a do tego - zawsze pozostaje powód, zeby wrócić. Akurat Lodowa ma tą wadę, że albo trzeba mieć kogoś z samochodzem na dole, albo korzystać z komunikacji publicznej, bo schodzi się w zupełnie inne miejsce, co gorsza poza zasięgiem tarrzańskiej kolei... I tak robi się wyżej i wyzej i docieram do końcowego podejścia na Czerwoną Ławkę Szlak uchodził za trudny i trochę się lękałem, ale absolutnie nie wspominam go źle, nawet pomimo nieco śliskiej skały. Może to takze kewstia mojej aktualnej wagi, ale Zleb Kulczyńskiego był zdecydowanie trudniejszy... I jestem! Ze mną pan z czerwonym plecakiem, ale ogólnie ludzi mało. Już to wspominałem przy ostanim opisie deszczowej Orlej Perci. Trudniej, widoki żadne, ale za to bez kolejek. Samo życie. Jak się chce "premium" warunki to trzeba odstać BYW - jestem prawie pewny, ze to zdjecie jest już zrobione do tyłu, po przejściu przełęczy, ale aż tak nie pamiętam... Złażę Tu na zejściu jakieś łańcuchy, jakieś klamry, ale znów - nic takiego. Pogoda natomiast znów weszła na wyższy level, bo zaczęło grzmieć w oddali. Tego to już nie lubię. Mało jest rzeczy, których się w górach boję i to jest jedna z nbich. W zasadzie jedna z dwóch. Lawiny i pioruny. I brak wody. Ale to już w większym stopniu zależne ode mnie I w końcu Zbójnicka Chata. Dalej już zejście Doliną Staroleśną z powrotem na Siodełko. I tyle. Dzięki za uwagę i do zobaczenia !
    1 punkt
  7. Doborowe towarzystwo sprawiło, że ten afrykański upał aż tak bardzo mi nie doskwierał. Wycieczka fajowska, oscypek z bacówki przedni, a widoczki jeszcze lepsze Łapcie kilka fotek ode mnie
    1 punkt
  8. Kto by się temu oparł ?
    1 punkt
  9. Ten szlak był planowany z @Mnich Adminale nie wyszło więc wyruszyliśmy sami ,tzn w czwórkę. Plan niby prosty zwłaszcza,że początek mieliśmy trochę rozpoznany. Zaczynamy w Velke Borowe , niebieskim do zielonego , zielonym na szczyt Prosecne 1370mnpm , na dół zielonym do wylotu Doliny Prosieckiej i niebieskim z powrotem do parkingu. Zaczęliśmy ok 8.30 , efekt @vatrawystąpił od razu , dopiero na szczycie spotkaliśmy parę wędrowców z Polski i potem już pod koniec zejścia rodzinkę.Też zresztą Polaków. ruszamy w stronę słońca skracamy drogą przez łąkę i docieramy do znanego nam trochę zielonego , podchodzimy wśród wybujałej zieleni. troszkę wyżej pojawiają się pierwsze widoczki ale to dopiero przedsmak szlak skręca w las , widać ,że okolica i szlak dziczeją w szybkim tempie wychodzimy na punkt widokowy pod Cierną Horą i przysiadamy na chwilę ruszamy dalej , szlak miejscami wręcz zanika przyroda szaleje , ta Górówka polubiła górskiego łowcę motyli choczańskich lataczy było więcej , ale oni będą we właściwym miejscu. Pod szczytem jest wspaniała polana za nią zaczyna się podejście , od razu powiem ,że strome i trudne , Ale jednocześnie pojawiają się pierwsze nagrody wysokie stopnie , praktycznie zarośnięty , jeśli ktoś maczetę niech zabiera. temperatura rośnie , jest męcząco i tylko chwilami powiewa wiaterek , naprawdę umęczeni docieramy na szczyt i przysiadamy w cieniu widoki są niesamowite popasamy dość długo a tak wygląda szczyt po dłuższym odpoczynku ruszamy dalej , przechodzimy szczyt i ruszamy w dół .szlak z tej strony nieco bardziej przyjazny , a i widoczków nie brakuje też jest dziko więc co jakiś czas gwizdamy i stukamy ,żeby jakiegoś kudłatego lokalsa nie zaskoczyć. Szlak z tej strony też jest zdziczały i zarośnięty wygląda na to że te góry kiedyś używano gospodarczo, ale kilka lat temu zostawiono je na zdziczenie i myślę ,że to był dobry pomysł bo widać ,że dolnoreglowy mieszany las intensywnie się odbudowuje. docieramy na dół i łąkami wracamy na parking, po drodze w bufecie Kofola/ja i W/ i piwo /nasze Panie/. Podsumowując: interesująca , raczej odludna , dzika góra o dość trudnym szlaku/podejście pod szczyt od wschodu/ i bardzo fajnych widokach.
    1 punkt
  10. Nie marudź tylko pozamykaj okna bo właśnie burza idzie
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...