Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.10.2023 w Odpowiedzi

  1. @barbie609, @jaaga76, @karpasani Obiecana relacja z wypadu . Mariusz z Jackiem przyjechali pod mój dom o godzinie 6 rano. Po założeniu roweru na dach i wrzuceniu plecaka do bagażnika zaczęliśmy podroż w kierunku Bystrzycy Kłodzkiej. Około godziny 10 byliśmy na miejscu. Przygotowaliśmy rowery do jazdy. Chłopaki mieli fajne torby na przedni amortyzator i na sztycę podsiodłową, ja miałem plecak do którego śpiwór się nie zmieścił. Znalazł on swoje miejsce na bagażniku schowany szczelnie w worku foliowym przytroczony gumami i taśmą tzw. MacGyver - taka prowizorka ale sprawdziła ;). Parę pierwszych kilometrów to wyjazd z miasta, dojazd lekko pod górę do Nowego Waliszowa skąd fajny długi zjazd polnymi drogami do Idzikowa. Z Idzikowa podjazd już mocno w górę asfaltem w kierunku pierwszego singletracka "Pętla międzygórze". To mój pierwszy singletrack w życiu, fajna idea - kręte górskie wąskie ścieżki, profesjonalnie przygotowane dla kolarzy górskich. Trasa początkowo wiła się pod górę malowniczymi terenami, w końcu po około 300 metrach przewyższeń osiągnęliśmy wypłaszczenie, gdzie na ławeczce przycupnęliśmy na około 10 minut aby odetchnąć i się posilić. Trochę zaczęło padać więc założyliśmy deszczówki i udaliśmy się dalej Singletrackiem, tym razem w dół w kierunku Stronia Śląskiego. Jazda w dół singletrackiem to zdecydowanie najprzyjemniejsza cześć jazdy, balansowanie na wąskich technicznych zjazdach to jest to co lubię. Niestety na samym końcu Singletracka pod Stroniem Śląskim Mariusz miał wywrotkę na śliskich kamieniach, która groźnie wyglądała lecz na szczęście poza małymi obdrapaniami nic groźnego się nie stało. Musieliśmy jednak zrobić tam dłuższy przystanek pod sklepem Dino aby zebrać się do dalszej drogi. Dalej trasa wiodła asfaltem pod górę przez miejscowości Stary i Nowy Gieratów do Bielic gdzie na Parkingu pod leśniczówka spotkaliśmy dwóch wędrowców z plecakami, którzy jak się okazało również udają się na nocleg do wiaty. Zaczynając z wysokości 730 m podczas nasilającego się deszczu i zapadającego zmroku stopniowo pięliśmy się pod górę. Moje zmęczenie momentami nie pozwalało mi jechać, musiałem się zatrzymywać kilkukrotnie na krótką chwilę by uspokoić tętno. Było też kilka stromszych miejsc gdzie niestety ale kondycyjnie wysiadałem i musiałem podprowadzić rower. Koledzy bardziej zaprawieni w bojach jechali z przodu, lecz poczekali na mnie i razem dojechaliśmy do wiaty, znajdującej się przy Dukcie nad Spławami na wysokości 990 m. Ujrzawszy wiatę oznajmiłem sukces gromkim okrzykiem. Wtem ujrzeliśmy odsuwającą się folię na wejściu do wiaty. Poznani wcześniej na parkingu pod leśniczówką wędrowcy dotarli tu przed nami, a to z tego powodu że trasa rowerowa była znacznie dłuższa niż piesza. Pogawędzimy sobie sympatycznie z współlokatorami, posililiśmy się tym co kto posiadał, przygotowaliśmy sobie posłanie na piętrze, wskoczyliśmy do śpiworów i zasnęliśmy. Temperatura w wiacie wynosiła 10 stopni. Początkowo wskoczyłem do śpiwora w bieliźnie termoaktywnej, polarowych spodniach, bluzie, grubych skarpetach, czapce i rękawiczkach, lecz nie mogąc zasnąć stwierdziłem że to przez to że jest mi za ciepło. Zdecydowałem więc, że przetestuje deklarowane przez producenta parametry śpiwora i ostatecznie spałem w samej bieliźnie termoaktywnej (Brubeck Thermo na długi rękawek i nogawkę). W nocy dałem trochę czadu chłopakom, gdyż mocno chrapałem. Kilkukrotnie słyszałem przez sen ze strony Jacka lub Mariusza "Lechuuu..." :-). Rano obudziłem się czując lekki chłód, nie żebym zmarzł, ale lekki dyskomfort był. Śpiwór jaki kupiłem to kilogramowa mumia Fjord Nansen FINMARK XL o szerokim zakresie temperatur (Tmax:24°C Tcomf:8°C Tlim:4°C Tmin:-10°C) - chciałem aby śpiwór był użyteczny zarówno latem i jesienią. Komfortu nie było przy 10°C, lecz niewiele do niego brakowało - prawdopodobnie ciepłe skarpety załatwiły by temat. Nie wchodziłem ze śpiworem do wykonanego na sytuację krytyczną worka z folii NRC, nie korzystałem również z nabytych chemicznych ogrzewaczy - po prostu przy tych 10 stopniach zdecydowanie nie było takiej potrzeby. Rano o świcie spakowaliśmy się, przyszykowaliśmy rowery i ruszyliśmy w dół. O tej porze dnia było zdecydowanie chłodniej, może nawet koło zera, dlatego zmarzliśmy w stopy i dłonie i musieliśmy się zatrzymać aby ogrzać się w promieniach wschodzącego słońca. Początkowo zjazd prowadził duktem nad Spławami, w miarę płasko utrzymując się na wysokości 1000m, następnie częścią niebieskiego szlaku rowerowego, szybko w dół z 1000 na 690 metrów. Zjazd był szeroki lecz kamienisty i trzeba było uważać aby nie pośliznąć się na mokrych kamieniach. Dalej trasa wiodła przez miejscowości Nowa Morawa, Bolesławów i Stara Morawa. Jadąc rozglądaliśmy się za sklepem, bądź gospodarstwem gdzie udało by się nam uzupełnić wyczerpane zapasy wody, od rana praktycznie nic nie piliśmy. Ostatecznie na posiłek i herbatę zatrzymaliśmy się w sympatycznym gospodarstwie agroturystycznym Nad Stawami w miejscowości Kletno, gdzie można złowić i upiec sobie rybkę. Po herbatce czas był ruszyć dalej, asfaltowa trasa zaczęła się wić do góry wpierw Szlakiem Liczyrzepy, następnie obok starej kopalni Uranu w Kletnie. Przed dojazdem do Janowej Góry pogubiłem się z chłopakami, oni pojechali prosto, mnie mapa skierowała w lewo na stromy żwirowo kamienny podjazd pod górę. W sumie nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło bo okazało się że podjazd ów zawiódł mnie na początek singletracka - więc miałem bonusową atrakcję na trasie. Singletrack ten krzyżował się z kilkoma trasami downhilowymi, czyli przeznaczonymi dla rowerów zjazdowych oraz przecinał trzy trasy narciarskie. Po drodze miałem okazję aby zrobić parę krajobrazowych zdjęć. Po przejechaniu „singla” zjechałem na drogę publiczną „Puchaczówkę” która szybkim, długim asfaltowym zjazdem doprowadziła nas do Idzikowa - czyli koło się zamknęło - był to jeden z początkowych z punktów przez które przejeżdżaliśmy dnia poprzedniego. Z Idzikowa jeszcze około 8 km spokojnej jazdy po asfalcie i dotarliśmy do naszego auta czekającego w Bystrzycy Kłodzkiej. Przed podróżą do domu chcieliśmy się jeszcze posilić, kroki zawiodły nas do pizzerii gdzie z Jackiem zamówiliśmy pizzę o nazwie adekwatnej do naszej rowerowej przygody czyli: pizza „ostra jazda”. I powiem tak - to była najostrzejsza pizza jaką jadłem. Nie dało się jej zjeść nie popijając łagodzącym pieczenie mlekiem, które Panie normalnie wlewały do ekspresu do kawy ale odlały nam po szklaneczce na ratunek. I tym miłym akcentem wycieczka się zakończyła, zapakowaliśmy się do auta i wróciliśmy do domu. Podsumowując: Pierwszy dzień - dystans 58.46 km, czas 8:48:07, całkowity wznios 1378 m; Drugi dzień - dystans 43.12 km, czas 4:48:44, całkowity wznios 612 m. Będę miał na pewno długo w pamięci miłe wspomnienia z tego wypadu. Autorem tras był Mariusz, a tracki z garmina zgrał Jacek. Mapa dzień 1: https://mapy.cz/s/gadezazece Mapa dzień 2: https://mapy.cz/s/mazadoveno Track dzień 1: https://connect.garmin.com/modern/activity/12326383500?share_unique_id=177 Track dzień 2: https://connect.garmin.com/modern/activity/12326392126?share_unique_id=180
    3 punkty
  2. J Miałem podobną sytuację parę lat temu gdy składałem zeznania. Nie dość że sama komenda jak za króla Ćwieczka, to piszący protokół miał pewne problemy, szczególnie ze składnią. Ale jakoś wspólnymi siłami udało się stworzyć coś, od czego już uszy i oczy nie bolały.
    2 punkty
  3. Nasza biblioteka jest pod tym względem bardzo dobra. Działa prężnie i można podać tytul którego sie poszukuje i jest szansa, że sie pojawi po kolejnych bibliotekowych zakupach. Kiedyś korzystałam z biblioteki parafialnej, nie ma jej juz. Cos można było znaleźć interesującego. Z tamtrgo czasu najbardziej pamiętam mój zachwyt Rabinbranatem Tagore. Potem pojawiły się wysyłkowe wydawnictwa Świat Książki, Prószyński i mogłam powoli zacza tworzyć własną bibliotekę.
    2 punkty
  4. Moje młode lata to był wysyp harlequinow. Czytałyśmy wszystko co wychodziło i statystyki czytelnictwa poszły w górę.
    2 punkty
  5. @barbie609 Dzięki za zaproszenie na podhalańskie trasy . Poczytam, popatrzę kto wie może zawitamy tam na kolejną wyprawę
    1 punkt
  6. jako komplecik do butelki ,działanie podwójne , jedno to kapsaicyna , drugie atak śmiechu https://militaria.pl/p/gaz-pieprzowy-mace-keyguard-hardcase-neon-pink-strumien-12-ml-1333212
    1 punkt
  7. to czytała moja Babcia. Jeśli chodzi o takie wydawnictwa to byłem fanem ,,Żółtego Tygrysa,, i ,,Miniatury Morskie,, Zresztą ,,za moich czasów,, wychodziło tego sporo i były relatywnie tanie. Wychodziły kryminały w takich seriach wydawniczych. Dość dużo fantastyki. Wspomnieć należy o słynnej ,, Fantastyce,, z debiutem Geralta, Alfie, czy komiksowym Relaxie z debiutem Thorgala. Oczywiście był i ,, Kapitan Żbik,, i ,, Kapitan Kloss,, oraz inne mniejsze serie. Teraz też jest tego sporo ale te ceny ..... W bibliotekach cienko z nowościami .
    1 punkt
  8. @Leszek1super relacja! Gratulacja wyrypy! Okolice Kletna urocze . Szansa na fotki?
    1 punkt
  9. By było śmieszniej, gdy takiemu zasugerujesz, że lepiej samemu napiszesz zeznania i mu prześlesz mailem, to się obruszy ;P
    1 punkt
  10. w pewnym momencie mojej służby byłem przełożonym młodych dopiero co wcielanych ludzi. Wielu z nich było po studiach wyższych i z tytułem magistra. U niektórych zauważyłem problem ze sporządzaniem dokumentacji wykonanych czynności. Jasne i przejrzyste opisanie w notatce urzędowej zastanej sytuacji i podjętych działań wyraźnie przekraczało ich możliwości.Dziwna składnia , czasem o zgrozo niewłaściwe słownictwo, chaotyczny układ dokumentu, sprawę ortografii na szczęście załatwiał WORD.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...