W sobotni wieczór po bardzo krótkiej ale intensywnej dyskusji postanowiliśmy dołożyć kolejny szczyt do na razie niezbyt dużej ale szybko się powiększającej kolekcji KGP. Wybór padł na Biskupią Kopę czyli najwyższe wzniesienie Gór Opawskich. Jak zwykle w przypadku różnych wypraw ja wzięłam na siebie trudną i niewdzięczną rolę logistyka i koordynatora zostawiając mojej drugiej połówce mało wymagające i łatwe do ogarnięcia zadanie a mianowicie zaplecze finansowe?. Niestety następnego dnia przekonałam się że tym razem logistyka mnie przerosła i z krótkiej, ciekawej i miłej wycieczki zrobiła się długa i obfitująca w mnóstwo pomyłek droga przez mękę. Żeby nie zanudzać nikogo mało istotnymi szczegółami napiszę tylko że pomyliłam wejście na szlak a potem przegapiłam rozejście szlaków i trzeba się było przedzierać przez chaszcze żeby.........no właśnie, żeby po 30 minutach dojść do miejsca z którego wyszliśmy?. Zaczęliśmy jeszcze raz tym razem uważnie obserwując innych turystów którzy jednak na polance zaczęli się rozłazić we wszystkie możliwe strony tylko nie tam gdzie według mnie powinniśmy iść. Postanowiliśmy jednak trzymać się zasady że wchodząc na szczyt trzeba iść pod górę i tam właśnie się skierowaliśmy. Wszystko byłoby OK ale ja nagle stwierdziłam że może i idziemy pod górę ale nie w tę stronę co potrzeba i musimy zawrócić. Zachowujący dotąd stoicki spokój mój mąż postanowił jednak nie dopuścić do całkowitego zmętnienia mojego umysłu i powiedział łagodnie ale stanowczo " idziemy tam albo wracamy". Cóż było robić...powlekłam się za nim jakąś bardzo szeroką i wygodną ścieżką, która nie była ani szlakiem, ani drogą dojazdową ani nawet drogą rowerową tylko jak się potem okazało ścieżką dla narciarzy. Na szczęście doprowadziła nas do miejsca z którego już prawdziwym szlakiem doszliśmy do schroniska. Tam humor poprawiła mi pyszna herbata z miodem i informacja że na szczyt prowadzi już tylko jeden szlak więc raczej nie ma opcji żeby dojść gdzieś indziej. Jeszcze jednym fajnym akcentem był występ zespołu Puzon Band w schronisku. Rock i blues w ich wykonaniu słychać było jeszcze w drodze na szczyt.