Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 02.05.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Zdjęcie zrobione co prawda na drodze krajowej nr 28, ale zawsze to jednak Beskidy ?
    6 punktów
  2. Kiepska pogoda majówkowa spowodowała, że zaczęłam przeglądać stare zdjęcia. Wróciłam do naszej wyprawy do Szwajcarii w Alpy Berneńskie. Minęło kilka lat, ale z przyjemnością bym wróciła, do czego bardzo gorąco zachęcam i Was ... No to od początku.... Spaliśmy na campingu Jungfrau w Lauterbrunnen (https://www.campingjungfrau.swiss/en). To mała, typowa szwajcarska wioseczka położona w urokliwym wąwozie, którego ściany sięgają 300 metrów ponad dno dolin. W okolicznych skał spływają 72 wodospady, a młodzi ludzie skaczą w prześmiesznych przebraniach. Każdy znajdzie tu coś dla siebie: są trasy dla początkujących piechurów i dla tych, którzy chcą się powspinać, bo przecież Eiger w pobliżu. Poruszanie się po terenie nie stanowi problemu, ale warto zaopatrzyć się w Pass. Warto przejechać się do okolicznych wioseczek: Wengen, Gimmelwald, Isenfluch i Murren - uwaga - do części z nich dojechać można tylko kolej(k)ą. Gdzie warto się wybrać? 1) Absolutne must have to Jungfraujoch, czyli przełęcz między Mnichem i Jungfrau. Dowiezie nas tam najwyżej dojeżdżająca w Europie kolejka szynowa. Podróż zaczynamy w położonym około godzinę drogi od Lauterbrunnen Grindelwaldzie. Po drodze jeszcze tylko przesiadka na stacji Kleine Scheidegg i zaczynamy mozolnie się piąć do góry. Po drodze będziemy podziwiać lodowiec, śnieżne plateau i lodowe morze - wykute w skałach okna na stacjach pośrednich widoczne są ze szlaku pod Eigerem... Podróż w górę trochę trwa, ale nie ma co się dziwić, bo jedziemy na wysokość ponad 3400 m. n.p.m. Widoków z góry nie da się opisać słowami... Gdy dojedziemy na górę, na wschodzie zobaczymy obserwatorium meteorologiczne na Sphinxie (3571 m.n.p.m). Podróż do niego jest niezapomniana, bo pojedziemy super szybką windą (wrażliwcom polecam schody). Z tarasu można podziwiać m.in. lodowiec Aletsch. W kompleksie jest również pałac lodowy z lodowymi rzeźbami. Jeśli ktoś ma ochotę na spacer można się wybrać do położonego około 2 km dalej schroniska Mönchsjochhütte. Choć różnica w wysokości to tylko 200 metrów, to dla wielu osób spacerek ten może być dość męczący. Jednak dla alpejskiego strudla z jabłkiem warto się pomęczyć :-). Nie zapomnijcie o ciepłych rzeczach i okularach przeciwsłonecznych. Filtr do opalania też się przyda. 2) Szlak u podnóża Eigeru - przepiękny, w mojej ocenie spacerowy, choć wchodząc na niego nie byliśmy przekonani, czy zaraz nie będzie jakiejś via feraty i faktycznie była (ale nie dla nas). Starujemy z miejscowości Eigergletscher. Ze szlaku widać faktycznie via ferratę Eiger-Rotstock - godzinna trasa biegnąca wzdłuż podnóża północnej 1600 metrowej ściany Eiger. My jednak postanowiliśmy się trzymać się mocno ziemi. Po drodze miejsc na podziwianie widoków nie zabraknie. Sporo minut zeszło nam na zastanawianiu się nad przeznaczeniem zauważonych przez nas okien w ścianie Eigeru... pomysłów na ich przeznaczenie i pochodzenie nie będę przywoływać, bo wstyd.... Okazało się, że to okna od wspomnianej przed chwilą kolejki na Jungfrau.... Trasę kończymy na stacji kolejowej w Alpiglen. 3) Wąwóz dolnego lodowca Grindelwald - genialne miejsce, choć mamy z niego dość traumatyczne wspomnienia, bo kilka metrów przez nami spadła kamienna lawina... Ale tak to jest, jak się lekceważy zakazy.... Niesamowite wrażenie robi spieniona i rwąca Lütschine, czyli wypływająca z lodowca rzeka. W zasadzie nie wolno wzdłuż niej chodzić, bo może z minuty na minutę zmienić swój bieg, o czym przypominają stojące co metr tabliczki z trupimi główkami. Taka sytuacja... Kiedy my byliśmy dojście do lodowca było w remoncie, teraz zrobiono tam coś na kształt parku linowo-trampolinowego. Wygląda zachęcająco. 4) Ogród botaniczny Schynige Platte - miejsce, gdzie można zostać na zawsze.... Najlepsza miejscówka do podziwiania Eigeru, Mnicha i Jungfrau, a jak się komuś znudzi to można się pochylić nad milionem przepięknych alpejskich roślin. Oczywiście dojeżdżamy kolejką, ale nie pamiętam skąd.....Chyba z Wilderswill. 5) Wodospady Trümmelbach - przepiękne widowisko czynione przez jedyne na świecie podziemne wodospady lodowcowe. 6) Jak ktoś lubi Bonda, Jamesa Bonda, to musi się wybrać również na Schilthorn (my lubimy, ale zabrakło nam już kas... :-( ). To tylko kilka propozycji. Alpy Berneńskie to miejsce nie tylko na trekking, ale także na rowery. O nartach nawet wspominać nie będę...
    5 punktów
  3. Ponieważ prognozy na majówkę nie wyglądały zbyt zachęcająco postanowiliśmy wykorzystać ostatni dzień dobrej pogody i wyruszyć na Diablak w poszukiwaniu oznak wiosny. Wszystkie sprawdzone serwisy pogodowe prognozowały mniej więcej podobnie, że będzie w miarę fajna pogoda czyli trochę słońca, trochę chmurek i trochę więcej wiatru (tak do 50km/h max.) ale na Babiej to przecież normalne. Jednym słowem dla każdego coś miłego ?. Jest czwartek rano przed godziną 9.00 meldujemy się na Przełęczy Krowiarki. Trochę zdziwił nas fakt, ze jadąc od Zawoi ani razu nie widzieliśmy wierzchołka Babiej .…. cóż trochę chmur się tam kłębiło ale nie wyglądały jakoś przesadnie groźnie. Parking prawię pusty, robimy małe przepakowano i startujemy – plan jest prosty, klasyka - Krowiarki, Babia, Markowe Szczawiny i powrót niebieskim do Krowiarek a potem ….. się zobaczy ?. Na parkingu pustki Idzie się całkiem przyjemnie, prawie nie ma ludzi, po kilkuset metrach zakładamy raczki bo na szlaku zalega trochę zlodowaciałego śniegu i robi trochę bardziej stromo. Po kilkudziesięciu minutach jesteśmy na Sokolicy widoki raczej średnie o ile Beskidy widać nieźle to przed nami jakby ….. biało i nie jest to zasługa tylko śniegu. Ruszamy dalej, po drodze mijamy dwie schodzące grupy (jedną przed Kępą a drugą tuż za), które zgodnie twierdzą, że dalej już warunki są tragiczne i, że nie ma szans dojść na Babią i oni właśnie zawrócili i spróbują przeczekać niżej na Sokolicy bo jest szansa, że za dwie godziny może pojawić się okno pogodowe. Faktycznie po minięciu Kępy wiatr mocno przybiera na sile a widoczność robi się prawie zerowa, okulary parują na dodatek śnieg oraz krupa śnieżna podrywane przez silny wiatr powodują zamieć co mocno smaga po twarzach. Mimo, że jesteśmy przygotowani na trudne warunki ( w końcu to kapryśna Babia ) to idzie się ekstremalnie ciężko, doganiamy trzyosobową grupę i po, krótkiej wymianie zdań podejmujemy decyzję żeby mimo wszystko kontynuować podejście. Ruszamy pierwsi, oni za nami, wieje w dalszym ciągu bardzo mocno staramy poruszać się w miarę szybko bo robi się też coraz chłodniej. Na szczęście wiatr wieje cały czas z jednego kierunku – od południa. Nasza grupka trochę zostaje w tyle ale też dziarsko prą do przodu. Tuż za Gówniakiem jest taka sekwencja skalna trochę bardziej wyrastająca ponad teren postanawiamy, że spróbujemy wejść za nią osłonić się od wiatru i nagle ……odkrywamy lepszy świat, po prostu bajka, przestało wiać ….. „hahaha uratowani, uratowani jesteśmy” bo przecież do Babiej zostało raptem jakieś 60 m w pionie a tam też jest taki kamienny murek i będzie można się schronić . W tych cudownych warunkach gdzie temp. odczuwalna wzrasta chyba o jakieś 20 stopni postanawiamy zrobić małą przerwę aby uzupełnić kalorie i napić się gorącej herbaty z termosu, od razu morale bardzo wzrasta . Po kilkunastu minutach ruszamy w drogę, powrót do rzeczywistości jest strasznie trudny ale mamy świadomość, że do celu zostało już bardzo niewiele. Po 20 minutach podejścia w tych ekstremalnie trudnych warunkach wchodzimy na szczyt i kierujemy się od razu za kamienny murek….. jest cudownie. My, nasza trzyosobowa grupka i jeszcze dwie osoby, które przyszły od Przełęczy Brona w sumie aż siedem osób na szczycie Babiej o 11.35 …. nie do uwierzenia ?. Mała przerwa na kilka łyków gorącej herbaty, krótka wymiana zdań dzielenie się wrażeniami, kilka fotek i pora ruszać dalej. ..... i widok na Taterki (oczyma wyobraźni oczywiście) ?. Schodzimy w stronę do Przełęczy Brona idzie się już całkiem dobrze wiatr co prawda wieje z ta samą siłą ale śnieg jest niemal całkowicie wywiany więc nie ma już tej strasznie uciążliwej zamieci. Po kilkunastu minutach schodzenia wiatr niemal całkowicie ucicha, wychodzimy z mgły i od razu odsłaniają się widoki na Małą Babią i Beskidy. Bez niespodzianek dochodzimy do Przełęczy a później do schroniska gdzie jest dosłownie garstka ludzi ?. Robimy dłuższy popas, uzupełniamy kalorie w międzyczasie wychodzi słoneczko i robi się przyjemnie ciepło. Jest ok. 13.30 cóż pora ruszać w drogę, obieramy kierunek Krowiarki - niebieskim szlakiem. Mokry Stawek Niezłym tempem i bez żadnych niespodzianek i co najważniejsze cali i zdrowi meldujemy się przy samochodzie dobrze przed godziną 15. P.S. Ktoś może zapytać czy nie myśleliśmy o wycofie i czy aby na pewno to było bezpieczne i odpowiedzialne zachowanie bo przecież słyszy się tak dużo o wypadkach w górach szczególnie podczas załamania pogody ? Zdawaliśmy też sobie sprawę z zagrożenia w czasie załamania pogody. Co roku szczególnie o okresie zimowym (ale nie tylko) czyta się przecież czy słyszy o przypadkach pobłądzeń we mgle na szczycie i dużą trudnością odnalezienia właściwej ścieżki, niestety nie zawsze mających szczęśliwe zakończenie. Nie chcąc absolutnie promować i zachęcać do brawury i nieodpowiedzialnych zachowań w górach odpowiem tak, myśleliśmy o wycofie, staraliśmy się też na bieżąco oceniać sytuacje i kalkulować ryzyko ale też uważam, że byliśmy dobrze przygotowani (również na tak trudne warunki). Osobiście mam się już za doświadczonego górołaza przeszedłem już prawie całe Tatry a na Babiej Górze byłem po raz ósmy a mój brat po raz dziesiąty więc można powiedzieć, że znamy tam niemalże każdy kamień. Wiemy też jak zachować się podczas silnego wiatru i słabej widoczności bo zdarzało nam się już być w trudniejszych warunkach w Tatrach (silniejszego wiatru). Przeczytałem też wiele książek o zagrożeniu, wypadkach w górach w tym lekturę obowiązkową „Wołanie w Górach” Każdemu niedoświadczonemu turyście, który szedłby w takich warunkach po raz pierwszy nie znając dobrze szlaku odradzałbym tego typu wycieczki. To nie koniec historii ..... cdn…
    4 punkty
  4. @jaaga76 wspaniała wycieczka a te widoki...?. Zazdroszczę takich zdjęć i wspomnień. Ja też marzę o Alpach ale jakoś zawsze brakowało czasu albo kasy albo odwagi. Pandemia uświadomiła mi żeby nie odkładać marzeń na później a te Twoje zdjęcia zainspirowały mnie i zmotywowały żeby na serio o tym pomyśleć ?.
    2 punkty
  5. Możecie mnie dopisać - straciłem już rachubę, ale od czasu wejścia do strefy Schengen byłem już tam przynajmniej 12 razy ?
    2 punkty
  6. @jaaga76 genialne zdjęcia ? i naprawdę świetna wyprawa!!! Gratuluję i przyznam że też mnie motywują takie górskie opowieści?
    1 punkt
  7. @Artur S masz legitymację honorową ???
    1 punkt
  8. 1 punkt
  9. Miałem przez moment problem topograficzno-nazewniczy ale teraz zatrybiłem . Po prostu Ty drogę od Markowych do Krowiarek nazywasz Percią Przyrodników a dla mnie Perć Przyrodników to zielony szlak z Sokolicy łączący czerwony graniowy z niebieskim Markowe -Krowiarki.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...