Skocz do zawartości

11-15.09.23 - Z wizytą na Słowacji


staroń

Rekomendowane odpowiedzi

Jak co roku we wrześniu wziąłem dłuższy urlop i nie mogłem sobie wyobrazić, żeby chociaż jego części nie spędzić w ukochanych Tatrach 🙂 Polska strona, przynajmniej ta znakowana szlakami. już prawie cała schodzona więc naturalnie coraz częściej kieruję się w najwyższe góry u naszych południowych sąsiadów, Na dłużej na Słowacji byłem tylko raz, 3 lata temu, 2 lata temu przeszkodziła kontuzja, w zeszłym roku pogoda...jednodniowe epizody były, ale cały czas była ochota na więcej. Już w czerwcu, w ciemno, zamówiłem nocleg w Novej Lesnej, pozostało tylko czekać i liczyć na dobre warunki bo chęci i siły jak zawsze były 🙂

Dzień 1

Wyjazd z Krakowa, na Słowacji jestem dopiero koło godziny 10, ale dzień zapowiadał się ładnie, nic tylko korzystać 🙂 Plan był taki, żeby pójść nad Zielony Staw i potem wyżej. Parking Biała Woda cały zapchany i już zastanawiałem się, co wymyślić w zastępstwie, kiedy okazało się, że nieco dalej są kolejne miejsca parkingowe - cóż, nie znam tak dokładnie Słowacji, uznałem, że pewne rozwiązania wyjdą w praniu. 

Nad Zielonym Stawem byłem już 3 lata temu, ot, taka spokojna wycieczka w średniej pogodzie. Tym razem było dużo lepiej, chmur niewiele, ludzi też nie za dużo, droga przez las bardzo przyjemna, kiedy chodzę sam, tempo dostosowuję do otoczenia i widoków, w pierwszym etapie wycieczki widać było głównie drzewa więc przyspieszyłem kroku, na spokojną wędrówkę przyjdzie jeszcze czas 🙂 W końcu zrobiło się bardziej widokowo a po dotarciu nad staw nie mogłem oderwać wzroku od pięknych krajobrazów charakterystycznych dla jego otoczenia 🙂 Słońce świeciło mocno więc tylko część widoków udało się uwiecznić na zdjęciach.

Po dłuższej przerwie, ruszyłem w kierunku głównego celu mojej wycieczki a mianowicie Jagnięcego Szczytu. Zdecydowanie wolniej niż wcześniej, w końcu zaraz za schroniskiem szybko zaczęło robić się pod górę, początkowo dość niewygodny szlak (szczególnie przy zejściu), potem już lepiej, po kamiennej ścieżce. Czas miałem dobry, pozwoliłem sobie więc na jedną przerwę gdzieś w połowie, nim teren zrobił się trochę bardziej sypki, potem pojawił się krótki odcinek z łańcuchami, dalej też ręce się przydały przy pokonywaniu kolejnych metrów pod górę, ciekawie, ale nie jakoś ciężko 🙂 krajobraz cały czas się zmieniał, to była moja pierwsza wizyta w tych rejonach, nie wiedziałem, w którą stronę patrzeć bo w każdą było ładnie 🙂 w końcu na horyzoncie pojawiły się też Tatry Bielskie, które lepiej tego dnia prezentowały się z podejścia niż z samego szczytu, pojawiły się bowiem chmury, które trochę przysłoniły widoczność. No ale nie ma co narzekać, zdecydowana większość dnia upłynęła pod znakiem dobrej pogody, droga w dół poszła więc sprawnie, zawsze lepiej się wraca w dobrym nastroju i w poczuciu dobrze spędzonego czasu. Trafiły się nawet kozice 🙂 Od stawu szybki powrót na parking, jak wszystko idzie dobrze i jest optymalny nastrój to te ostatnie kilometry zbiegam, może nie jakoś turbo szybko, ale na tyle dynamicznie, żeby nie zanudzić się ostatnimi kilometrami i jakoś urozmaicić trasę. Na parkingu jestem przed 18, jadę ogarnąć nocleg i można śmiało planować kolejny dzień 🙂

 

230901.JPG

230902.jpg

230902a.JPG

230902a1.JPG

230903.JPG

230903b2.JPG

230903b3.JPG

230903b4.JPG

230904.JPG

230905.JPG


Dzień 2

Pierwotny plan na wtorek zakładał odwiedzenie Czerwonej Ławki, jednak jakoś w trakcie tak wyszło, że nie chciało mi się robić kolejnych 23 km, jak dnia poprzedniego...a że w górach działam według podpowiedzi własnego ciała i głowy to dużo lepiej brzmiało dla mnie wejście  tego dnia na Sławkowski Szczyt., który według map zamyka się w ok 15 km w obie strony. Przyznam, że nie czytam dużo o szlakach, które mam zamiar odwiedzić, nie oglądam przesadnej liczby zdjęć, nowych miejsc chcę doświadczać po swojemu, nie dało się jednak uniknąć opinii o Sławkowskim, że to szlak nudny, mozolny, nic tylko odbębnić i tyle. Cóż, ilu ludzi, tyle opinii, założyłem, że trafiłem na te nieprzychylne a wcale tak być nie musi więc trzeba sprawdzić na własnej skórze 🙂 I przyznam szczerze, że bardzo mi się podobało. Mocno pod górę, prawda, w końcu do pokonania było jakieś 1400 m przewyższenia, ale droga szła sprawnie, bez mowy o nudzie. Większe zachmurzenie niż dzień wcześniej, chmury przysłaniały część widoków, szczególnie w stronę Łomnicy, ale miało to swój klimat, poza tym dzięki temu że słońce nie grzało, szło się bardzo przyjemnie bez potrzeby robienia dłuższych przerw. W okolicy szczytu pozwoliłem sobie na godzinkę przerwy, następnie wróciłem po własnych śladach do Smokowca.

 

230905a.JPG

230906.JPG

230907.JPG

230908.JPG

230909.JPG

230910.JPG

 

Dzień 3

Według prognoz ostatni dzień dobrej pogody w tym tygodniu, trzeba więc pójść na wspomnianą wcześniej Czerwoną Ławkę. Pogoda elegancka, ciepło, bezchmurne niebo, po raz kolejny wsiadam więc w pociąg do Smokowca i wchodzę na szlak. Najpierw Hrebienok, potem Chata Zamkovskiego, im bliżej Chaty Teryho tym coraz tłoczniej, ale nie przeszkadzało mi to zupełnie. Kolejny dzień pokonywania sporego przewyższenia, jednak nie odczułem zupełnie tego 1000m dzielącego Smokowiec i schronisko. Sama Chata położona jest w przepięknej okolicy, jeszcze nigdy nie byłem tak blisko Łomnicy czy Lodowego Szzytu, pięknie, no i te stawy...muszę kiedyś spędzić więcej czasu w Dolinie, tym razem trzeba jednak było iść dalej. w sumie i dobrze bo ze szlaku na Czerwoną Ławkę rozpościerał się jeszcze lepszy widok na okolicę schroniska. Przez chwilę myślałem jeszcze o Lodowej Przełęczy, uznałem jednak, że nie ma co przesadzać, zresztą musi być jakiś pretekst, żeby wrócić w przyszłości w te rejony 🙂 Sama droga po łańcuchach na Czerwoną Ławkę przyjemna, w końcu jakieś urozmaicenie, ale bez jakiegoś przypływu adrenaliny, chyba już przywykłem do takich podejść 🙂 Trochę poniżej przełęczy dłuższy odpoczynek i trzeba wracać...najpierw spokojnie do Zbójnickiej Chaty, potem szybciej do Smokowca (chciałem zdążyć na pociąg :D). I koniec słowackich spacerów...cały kolejny dzień mocno lało, pochodziłem więc po Popradzie, Smokowcu, dookoła Szczyrbskiego Jeziora, ostatniego dnia odpuściłem słowacką stronę i zrobiłem szybką pętelkę z Siwej Polany przez Dolinę Małej Łąki, aczkolwiek i tego dnia pogoda nie rozpieszczała - co nie zmienia faktu, że cały wyjazd oceniam bardzo pozytywnie. Pogoda dopisała, same nowe szlaki, głowa wyczyszczona na maksa - za rok wracam koniecznie na dłuższy wyjazd! 
 

230911.JPG

230912.JPG

230913.JPG

230914.JPG

230915.JPG

230916.JPG

230917.JPG

230918.JPG

230919.JPG

Edytowane przez staroń
  • Lubię to ! 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Fibi napisał:

Na Jagnięcym, oprócz tego, że na niego nie weszłam

Będzie jeszcze okazja, na pewno 🙂 

5 minut temu, Fibi napisał:

największym rozczarowaniem było to, że nie spotkaliśmy żadnej kozicy na szlaku

W sumie tylko ten jeden raz przy zejściu z Jagnięcego się pojawiły, no i miesiąc wcześniej w drodze na Małą Wysoką.
 

7 minut temu, Fibi napisał:

Czy tylko ja nie widzę ostatnich zdjęć?

Parę razy edytowałem post bo albo się zdjęcia rozjeżdżały albo załadowały x2 😛 Może teraz widać wszystkie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...