Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 01.05.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Nie przepadam za zimą/wiosną w Tatrach - nie zrozumcie mnie źle, góry pokryte śniegiem prezentują się genialnie i te widoki nie mają sobie równych w ciągu całego roku, jednak możliwość doświadczania tego piękna jest w moim przypadku, no co poradzić, przynajmniej na razie, mocno ograniczona przez brak odpowiedniego przygotowania, sprzętu i doświadczenia. Czekam wiec z utęsknieniem na taki moment, kiedy szlaki są w miarę suche i można cisnąć, ile wlezie ? jakoś wtedy czuję się pewniej. Kropka ? Ale ileż można czekać...maj za pasem a tu perspektyw na letnią pogodę brak, więc trzeba się ruszyć i brać, co jest ? Dlatego w końcu postanowiłem po dłuższej przerwie wrócić w Tatry i sprawdzić, czy się za bardzo nie zasiedziałem w ostatnich miesiącach ? Wybór padł na szczyty względnie niewysokie, ale jak najbardziej widokowe - Sarnią Skałę, Nosal i WIelki Kopieniec - w sam raz na wiosenny rozruch i rozpoczęcie, mam nadzieję, obfitego w wyprawy sezonu. Około 9 zaparkowałem w okolicy Ronda Jana Pawła i ruszyłem na Sarnią Skałę przez Dolinę Strążyską. Od samego początku ujęła mnie cisza i spokój na szlaku, ludzi praktycznie brak, czy to w Dolinie Strążyskiej czy to pod Siklawicą, której nie omieszkałem odwiedzić przy okazji wizyty na Polanie Strążyskiej. Po powrocie na Polanę Strążyską skierowałem się w stronę Sarniej Skały - teoretycznie w zimie czas pokonywania odcinków ulega wydłużeniu, jednak w wielu przypadkach przy użyciu raczków jest odwrotnie - tak jak od samego początku, tak i teraz, udało się dotrzeć na szczyt mniej więcej dwa razy szybciej, niż mówią mapy. Widoki ze szczytu fenomenalne, wiele razy byłem na Sarniej, ale to była zdecydowanie czołówka warunków. Przy zejściu do Doliny Białego znów przydały się raczki - większość mijanych przeze mnie ludzi ich nie używała, nie zamierzam drążyć tematu, co kto lubi ::) Po drodze na Nosal trafiła się stacja benzynowa! ? taki komfort na trasie ? naładowany kawową energią ruszyłem na szczyt, który osiągnąłem po 18 minutach, słabo, ostatnio było 16 ? na górze konkretna lampa, ostre słońce świetnie kontrastowało z białymi szczytami. Po krótkim odpoczynku na Nosalu, czas ruszyć w stronę Kopieńca. Na początku sucho, przy leśnym podejściu na Polanę Kopieniec znów sporo zmrożonego śniegu. Wcześniej, na Polanie Olczyskiej trafiło się trochę krokusów, tak bardzo wyczekiwanych tej wiosny. Na samym Kopieńcu pozwoliłem sobie na dłuższy odpoczynek i podziwiane kolejnych obłędnych widoków - niby w jakiejś odległości od gór, ale czuć ich bliskość ? Przy powrocie trafiła się istna krokusowa uczta - te z Olczyskiej to nic w porównaniu do dywanu z okolic Toporowej Cyrhli ?
    1 punkt
  2. Ponieważ prognozy na majówkę nie wyglądały zbyt zachęcająco postanowiliśmy wykorzystać ostatni dzień dobrej pogody i wyruszyć na Diablak w poszukiwaniu oznak wiosny. Wszystkie sprawdzone serwisy pogodowe prognozowały mniej więcej podobnie, że będzie w miarę fajna pogoda czyli trochę słońca, trochę chmurek i trochę więcej wiatru (tak do 50km/h max.) ale na Babiej to przecież normalne. Jednym słowem dla każdego coś miłego ?. Jest czwartek rano przed godziną 9.00 meldujemy się na Przełęczy Krowiarki. Trochę zdziwił nas fakt, ze jadąc od Zawoi ani razu nie widzieliśmy wierzchołka Babiej .…. cóż trochę chmur się tam kłębiło ale nie wyglądały jakoś przesadnie groźnie. Parking prawię pusty, robimy małe przepakowano i startujemy – plan jest prosty, klasyka - Krowiarki, Babia, Markowe Szczawiny i powrót niebieskim do Krowiarek a potem ….. się zobaczy ?. Na parkingu pustki Idzie się całkiem przyjemnie, prawie nie ma ludzi, po kilkuset metrach zakładamy raczki bo na szlaku zalega trochę zlodowaciałego śniegu i robi trochę bardziej stromo. Po kilkudziesięciu minutach jesteśmy na Sokolicy widoki raczej średnie o ile Beskidy widać nieźle to przed nami jakby ….. biało i nie jest to zasługa tylko śniegu. Ruszamy dalej, po drodze mijamy dwie schodzące grupy (jedną przed Kępą a drugą tuż za), które zgodnie twierdzą, że dalej już warunki są tragiczne i, że nie ma szans dojść na Babią i oni właśnie zawrócili i spróbują przeczekać niżej na Sokolicy bo jest szansa, że za dwie godziny może pojawić się okno pogodowe. Faktycznie po minięciu Kępy wiatr mocno przybiera na sile a widoczność robi się prawie zerowa, okulary parują na dodatek śnieg oraz krupa śnieżna podrywane przez silny wiatr powodują zamieć co mocno smaga po twarzach. Mimo, że jesteśmy przygotowani na trudne warunki ( w końcu to kapryśna Babia ) to idzie się ekstremalnie ciężko, doganiamy trzyosobową grupę i po, krótkiej wymianie zdań podejmujemy decyzję żeby mimo wszystko kontynuować podejście. Ruszamy pierwsi, oni za nami, wieje w dalszym ciągu bardzo mocno staramy poruszać się w miarę szybko bo robi się też coraz chłodniej. Na szczęście wiatr wieje cały czas z jednego kierunku – od południa. Nasza grupka trochę zostaje w tyle ale też dziarsko prą do przodu. Tuż za Gówniakiem jest taka sekwencja skalna trochę bardziej wyrastająca ponad teren postanawiamy, że spróbujemy wejść za nią osłonić się od wiatru i nagle ……odkrywamy lepszy świat, po prostu bajka, przestało wiać ….. „hahaha uratowani, uratowani jesteśmy” bo przecież do Babiej zostało raptem jakieś 60 m w pionie a tam też jest taki kamienny murek i będzie można się schronić . W tych cudownych warunkach gdzie temp. odczuwalna wzrasta chyba o jakieś 20 stopni postanawiamy zrobić małą przerwę aby uzupełnić kalorie i napić się gorącej herbaty z termosu, od razu morale bardzo wzrasta . Po kilkunastu minutach ruszamy w drogę, powrót do rzeczywistości jest strasznie trudny ale mamy świadomość, że do celu zostało już bardzo niewiele. Po 20 minutach podejścia w tych ekstremalnie trudnych warunkach wchodzimy na szczyt i kierujemy się od razu za kamienny murek….. jest cudownie. My, nasza trzyosobowa grupka i jeszcze dwie osoby, które przyszły od Przełęczy Brona w sumie aż siedem osób na szczycie Babiej o 11.35 …. nie do uwierzenia ?. Mała przerwa na kilka łyków gorącej herbaty, krótka wymiana zdań dzielenie się wrażeniami, kilka fotek i pora ruszać dalej. ..... i widok na Taterki (oczyma wyobraźni oczywiście) ?. Schodzimy w stronę do Przełęczy Brona idzie się już całkiem dobrze wiatr co prawda wieje z ta samą siłą ale śnieg jest niemal całkowicie wywiany więc nie ma już tej strasznie uciążliwej zamieci. Po kilkunastu minutach schodzenia wiatr niemal całkowicie ucicha, wychodzimy z mgły i od razu odsłaniają się widoki na Małą Babią i Beskidy. Bez niespodzianek dochodzimy do Przełęczy a później do schroniska gdzie jest dosłownie garstka ludzi ?. Robimy dłuższy popas, uzupełniamy kalorie w międzyczasie wychodzi słoneczko i robi się przyjemnie ciepło. Jest ok. 13.30 cóż pora ruszać w drogę, obieramy kierunek Krowiarki - niebieskim szlakiem. Mokry Stawek Niezłym tempem i bez żadnych niespodzianek i co najważniejsze cali i zdrowi meldujemy się przy samochodzie dobrze przed godziną 15. P.S. Ktoś może zapytać czy nie myśleliśmy o wycofie i czy aby na pewno to było bezpieczne i odpowiedzialne zachowanie bo przecież słyszy się tak dużo o wypadkach w górach szczególnie podczas załamania pogody ? Zdawaliśmy też sobie sprawę z zagrożenia w czasie załamania pogody. Co roku szczególnie o okresie zimowym (ale nie tylko) czyta się przecież czy słyszy o przypadkach pobłądzeń we mgle na szczycie i dużą trudnością odnalezienia właściwej ścieżki, niestety nie zawsze mających szczęśliwe zakończenie. Nie chcąc absolutnie promować i zachęcać do brawury i nieodpowiedzialnych zachowań w górach odpowiem tak, myśleliśmy o wycofie, staraliśmy się też na bieżąco oceniać sytuacje i kalkulować ryzyko ale też uważam, że byliśmy dobrze przygotowani (również na tak trudne warunki). Osobiście mam się już za doświadczonego górołaza przeszedłem już prawie całe Tatry a na Babiej Górze byłem po raz ósmy a mój brat po raz dziesiąty więc można powiedzieć, że znamy tam niemalże każdy kamień. Wiemy też jak zachować się podczas silnego wiatru i słabej widoczności bo zdarzało nam się już być w trudniejszych warunkach w Tatrach (silniejszego wiatru). Przeczytałem też wiele książek o zagrożeniu, wypadkach w górach w tym lekturę obowiązkową „Wołanie w Górach” Każdemu niedoświadczonemu turyście, który szedłby w takich warunkach po raz pierwszy nie znając dobrze szlaku odradzałbym tego typu wycieczki. To nie koniec historii ..... cdn…
    1 punkt
  3. @staroń rozumiem strategię. Ja wybieram się za dwa tygodnie. Świadomie odpuściłam pierwszy weekend majowy, bo te tłumy mnie przerażają... miałam nadzieję na krokusy, ale chyba będzie już po... A Dolinę Białego uwielbiam zimą...? Dzisiaj refleksyjne wróciłam do zdjeć sprzed chyba już 10 lat z majówki w Chocho.... piękne czasy sprzed krokusowego pospolitego ruszenia...
    1 punkt
  4. Tak myślałem, że w tygodniu przed majówką będzie pusto, staram się nie jeździć w weekendy i faktycznie, parking pusty, ludzi na szlaku mało, płynna jazda z i do Krakowa, pięknie ? do tego pogoda sztos, praktycznie codziennie ją sprawdzam i takie wyjazdy z reguły są spontaniczne, jeżeli tylko są dobre prognozy i akurat wolny dzień ? a krokusów w sumie się nie spodziewałem ? więc ładny bonus na koniec wycieczki. Myślałem jeszcze, żeby zahaczyć o Kalatówki, tam też sporo krokusów, z tego, co widziałem po zdjęciach, ale jednak wybrałem szlak przez Dolinę Białego, mam do niej ogromny sentyment i staram się tam być, jak tylko się da ?
    1 punkt
  5. @wjesna chyba raczej jak kozica ?. Niestety takie czasy..... taki lans jest teraz bardzo modny w szczególności wśród 'niedzielnych' turystów, dla dobrej fotki są w stanie zrobić wszystko narażając czasami własne oraz innych bezpieczeństwo. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet nie zdają sobie sprawy z zagrożenia .... najważniejsza jest ciekawa fota tak aby móc się nią później pochwalić na fb czy instagramie .
    1 punkt
  6. @staroń taka wycieczka to jak wygrana w totka - piękna pogoda, pusto i jeszcze te krokusy....?
    1 punkt
  7. Piękna pogoda Ci się trafiła. Z Siklawicy już woda wartko spływa, krokusy kwitną- czyli jest wiosna!
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...