-
Postów
2 550 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
109
Typ zawartości
Profile
Forum
Blogi
Wydarzenia
Odpowiedzi opublikowane przez jaaga76
-
-
O matko.... chyba z 15 lat temu zjeżdżałam, bo wtedy moje małe dziecko uadło mi się przekonać, że są lepsze widoki . Na górę weszliśmy...
- 1
- 2
-
46 minut temu, Q'bot napisał:
bakterie
Grzyby!!!!
- 1
- 2
-
Dnia 26.11.2023 o 19:42, Q'bot napisał:
Zerknij
Ceny to mają kosmiczne...
Buty do wypżyczenia to juz chyba przesada, choć przeciez buty do nart też się wypożycza....
-
@Olekkprzemysl sprawę. Zimą Wołowiec to nie musi być pikuś. Zastanów się, czy te osoby faktycznie są przygotowane na takie działania, skoro po górach nie chodzą (mniemam z Twojej wypowiedzi). Może faktycznie wyjście na Kasprowy i Beskid wystarczy....
Nie chcę podważać Twojego doświadczenia, ale czujesz się na siłach wziąć odpowiedzialność za dwie "zielone" osoby w razie czego....?
Dnia 26.11.2023 o 09:26, Olekk napisał:Część sprzętu mam w 2 egzemplarzach, a
Czyli co masz? I czy te osoby będą potrafiły sprzęt obsłużyć?
- 4
-
Dnia 24.11.2023 o 08:58, emildars napisał:
Termosy od Contigo dobrze trzymają ciepło:
Niestety nie mogę się zgodzić. Góra 4 godziny.
- 1
-
@Łukasz 86 CT powinny pasować rozmiaru 49. Albo zobacz CAMP stalker (z opisu do 48).
-
3 godziny temu, barbie609 napisał:
mimo takiej sobie pogody
W sumie to pogoda normalna... bywało, że o tej porze Morskie Oko już było solidnie zamarzniętym.
Już kiedyś to pisałam - dla mnie spacer Małą Łąka zawsze jest atrakcją.
- 1
-
Juz zimowa...
-
2 godziny temu, Jędrek napisał:
Chyba piszecie o różnych drabinkach.
Nie. Drabinka na Koziej została wymieniona i dodatkowo zabezpieczona liną pod via feraty. Drabinka za Granatami nie była wymieniana. Wiec jeśli jakaś ma być "zrecyklingowana" to tylko ta wymieniona.
- 1
-
46 minut temu, Jędrek napisał:
Przyjemne ciepełko.
Nie wiesz co piszesz @Jędrek
- 1
-
-
Dnia 18.11.2023 o 03:33, Tomasik Dariusz napisał:
. twierdzą, że pokonują drabinke, ale po analizie to drabinka za Granatami w kierunku Przeleczy Krzyzne
Od września wisi nowa drabinka. Stara podobno ma trafić do nowego muzeum związanego z górami.
-
-
26 minut temu, Fibi napisał:
Zawody już były? Bo się nic nie chwalisz czy mistrzynią świata została
Zawody jutro, proszę trzymajcie kciuki!!!
34 minuty temu, Zośka napisał:jeździsz na takie zawody ?
W Polsce częściej, pewnie raz w miesiącu W sezonie. W tym roku zawody były z Kazachstanie, Urugwaju i na Słowacji. Maroko zamyka cykl.
- 4
-
Najlepszą opcją jest łączenie przyjemnego z pożytecznym, więc połączyłam wyjazd na zawody w nordic walking ze zwiedzaniem. Tym sposobem mogłam się pościgać i zobaczyć przepiękne góry Atlas, oczywiście trochę "przy okazji". W Atlas wjechaliśmy podczas wyprawy do Studia Atlas, gdzie znajdują sie plenery do takich filmów jak Pasja, Prison Breake, Mumia, Bond, Asteriks i Obeliks - Misja Kleopatra i przede wszystkim Gra o Tron. Wodospad stanowi atrakcję samą w sobie - jest największy w Afryce Północnej. Kaskady mają łącznie 110 metrów, najwyższa ma coś koło 70. Atrakcją wodospadu są stada małp jedzące turystom z ręki
- 10
- 1
-
Jak już językowo, to ja mam taką propozycję do przeczytania i zapamiętania ...
الجبال هي أحد أجمل أبعاد الحياة
- 1
- 1
-
4 godziny temu, wjesna napisał:
Woke rzucać wszystko na chwilę niż na zawsze.
To w sumie chyba dobrze, no nie?
- 1
-
2 godziny temu, Fibi napisał:
Wreszcie jakaś normalna pogoda @jaaga76te kijki miałaś schowane w plecaku i zahaczyły o coś górą? Bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam. Kiedyś mały włos nie pozbawiłem oka Sebastiana przez taki wystający kijek i wolę ich teraz unikać
Miałam dopięte do plecaka, tak jak @barbie609 na fotce. Podchodziłam pod taki okap i kije mnie zahaczyły i odbiły...Powiem Wam, że przez głowę mi nie przeszło, że to może być ryzykowne...
- 1
-
No to dalej...
W zeszłym roku w związku z remontem szlaku nie udało nam się przejść przez Szpiglasową Przełęcz do 5 Stawów. Postanowiliśmy zatem nadrobić zaległości. Po pysznym śniadanku ruszyliśmy kolejny raz uroczym asfaltem w kierunku Moka. Widząc już kłębioący się przy schronisku tłum od razu wchodzimy na Ceprostradę. Szlak upływa nam na podziwianiu widoków i gadaniu. Po drodze mamy bardzo miłe spotkanko, bo za jednym z zakrętów prawie wpadamy na Jędrka, naszego przewodnika, z jak się okazało naszym znajomym z forum @peter1. O tym jednak, że my to my, dogadamy dopiero mailowo. Świat jest cudownie mały . Docieramy na Przełęcz z chmurami na horyzoncie. Robimy fotki, szybki łyk herbatki i zaczynami schodzić po wyremontowanych w zeszłym roku łańcuchach. O słońcu możemy już zapomnieć. Niebo zrobiło się stalowe i sieka nas deszcz. Ledwie widzimy mijaną kolibę. Po drodze jeszcze zawracamy grupę Anglików, którzy idą do Zakopanego na .... nawigacji w telefonie... Dodajmy, że spotkaliśmy ich za rozejściem na Krzyżne... Gdzie by doszli??? Kto wie... Do schroniska docieramy w stanie przemoczenia... hahaha znowu!!! O miejscówce w sali możemy zapomnieć. Siadamy sobie obok recepcji wypijamy herbatkę i jemy szarlotkę. Pół godzinki dla ogrzania i ruszamy na dół. Dalej w deszczu, który przestaje podać przy Roztoce.... taka karma...
Kolejny dzień wita nas nadzieją na lepszą pogodę, ale nie na tyle dobrą, żeby zabrać się za realizację naszych głównych celów tego urlopu. Postanawiamy zatem udać się do sąsiadów do Doliny Białej Wody, którą bardzo lubimy. Poza tym po drodze jest sklep, a nam się kawa i nie tylko skończyła . W sumie miał to być spacerek relaksacyjny. doszliśmy ostatecznie do taboru i mając już prawie 15 km w nogach postanowiliśmy zawrócić... Choć nawet nie doszliśmy do stawu, to byliśmy usatysfakcjonowani, bo nie padało, a chmury dawały spektakl nie do opisania... co by jednak nie powiedział droga powrotna się nam baaardzo dłużyła.
To był ten dzień, kiedy w końcu prognozy mówiły "dziś tylko słońce"! Wstaliśmy przed 5, żeby nieco po zameldować się na asfalcie w kierunku Morskiego Oka. Tak... szliśmy na Rysy! Dla mnie to był drugi raz w tym sezonie, Grześ debiutował życiowo. Po nieco 1,5 godzinie byliśmy nad Czarnym Stawem. 3 foty na krzyż i ruszamy. Mimo dość wczesnej pory idzie sporo ludzi, więc myk, myk i wypracowujemy sobie przestrzeń i pomykamy do przodu. Chyba mamy sporo szczęścia, bo w zasadzie po raz pierwszy stajemy niemal pod samym szczytem na chyba ostatnich łańcuchach. Mały koreczek dość szybko się rozładowuje i w sumie w mniej niż 4 godziny od wyjścia z Roztoki jesteśmy na szczycie. Polski wierzchołek jest tak zapakowany, że szybko robimy ewakuację do sąsiadów. Kusi nas żeby skoczyć na piwo do Chaty pod Rysami, ale finalnie postanawiamy się pobyczyć i popaść widokami na górze. Przepięknie jest. W końcu mogę zobaczyć część gór, które przeszłam w czasie słowackich tripów. Poza tym coś nam podpowiada, żeby nie zwlekać z powrotem, tym bardziej, że szlak coraz bardziej się zapycha, a my nie chcemy wisieć na łańcuchach z całymi niemal narodami polskim i ukraińskim, które ramię w ramię zmierzają do góry. Wyczekujemy moment luzu i zaczynam schodzić. Znowu mamy doskonały timeing. Spokojnie tracimy wysokość, mijając ludzi, których spotkaliśmy przy Czarnym Stawie. Robimy sobie długi "posiad" na Buli. Podziwiamy nasze ulubione Mięgusze, wspominając ubiegłoroczną wyprawę i wracając do nieco rozczarowującego Mnicha. Schodzi nam dobra godzina. Nieco już pogonieni głodem schodzimy do Roztoki, by resztę dnia spędzić na leżaczkach, planując następny dzień.
Zaczyna się on znowu bardzo wcześnie. Tym razem jednak nasze kroki kierujemy do 5 Stawów, bo dziś celem jest Orla Perć. Ja mam do przejścia Granaty, a Grześ na Orlej do tej pory, poza wejściami na poszczególne szczyty, nie był. Zaczynamy od Koziego Wierchu. Idziemy sobie rytmicznie, wspomagając się kijkami. Wspominam o nich, bo o mały włos nie pozbawią mnie życia 3 godziny później... Dlatego, albo kije schowajcie by nie wystawały, albo nie bierzcie wcale. Dobra rada.
Bez przeszkód wchodzimy na Kozi, jemy drugie śniadanie zerkając na nasz wczorajszy wyczyn, porównujemy trudności i zastanawiamy się co będzie dalej. Czas goni, więc po kwadransie ruszamy w dół, by dojść do czerwonego szlaku Orlej. Póki co był lajcik, ale jak zobaczyłam Żleb Drega, to ... zwątpiłam... dawno mi się tak źle nie schodziło. Myślałam, że się w życiu nie skończy.... Potem już było tylko lepiej i fajniej. Skała, skała , góra dół, dół, góra...przepiękne widoki. Przechodzimy przez Granaty bez większych problemów i korków. Ale gdzieś koło Pościeli Jasińskiego (chyba) przy podchodzeniu odbijam się kijami od małego okapu i lecę... zatrzymuję się na plecach na skałce. Cała. Widzę tylko zamarłą twarz Grześka.... no nic... trzeba iść. Adrenalina działa, więc nie czuje bólu nogi i pleców, które potem okażą się uzupełnione wielkimi siniakami. Podarte spodnie i plecak zauważę dopiero na Krzyżnem. Idziemy, juz nieco ostrożniej. Ostatnie podejście i koniec. Siadamy na przełęczy. Zmęczeni, szczęśliwi, cali i zdrowi.... teraz juz tylko do "Piątki" i Roztoki. Zrobiliśmy część Orlej. Wiemy, że ciąg dalszy nastąpi...
- 12
-
2 godziny temu, Zośka napisał:
@jaaga76 nareszcie trochę słońca na Twoich zdjęciach
I dalej już było tylko lepiej, ale skąd ta tęcza to wiadomo
- 1
-
2 godziny temu, Fibi napisał:
Czy można odzyskać pieniądze od przewodnika i nie iść, bo pada?
Generalnie zwykle płacisz po. Nasze doświadczenia sa takie, że lekki deszczyk to nie jest przeszkoda. Jak kiedyś spadł śnieg i naszym zdaniem warunki nie były na nasze możliwości, to przewodnik się na nas obraził i odwołał kilka dni przed przeniesione wyjście.
- 1
-
Trzy dni w domu, to w sam raz, żeby sie przeprać, przepakować i znowu zatęsknić za górami... co zrobić? Wróciłam, tym razem na tydzień do Roztoki z Mężem mym. Miało być intensywnie i było, nawet jak miało być "lajtowo" .
Zaczynamy od wysokiego "c", bo na pierwszy ogień ma iść Mnich. Jakoś czujemy się zobowiązani go "zrobić". Pogoda jest jak zwykle przeciwko nam, a terminu wyjścia nie możemy zmienić, bo Jędrek ma poumawianych ludzi. Jest ryzyko, że nic z tego nie wyjdzie. Umawiamy się z przewodnikiem na 4 rano, licząc na okienko pogodowe. Strategia okazuje się słuszna. Z nami wchodzą jeszcze 2 inne zespoły. Idziemy "przez płytę", bo jest ślisko jak diabli. Mamy najwięcej szczęścia, bo nie pada i jeszcze rozwiewają się chmury, kiedy jesteśmy na szczycie. Kilka fot i zjazd po podstawy. Kolejne zespoły widza juz tylko mgłę, a na dodatek zaczyna padać... . Musimy bardzo uważać, bo momentami jest jak na lodowisku. W sumie cała akcja trwa ze 4 godziny, z czego takiego solidnego wspinania to jest może z 30-40 minut. Chyba mamy trochę niedosyt..., ale "trudno". Zrobione, odhaczone... było fajnie, ale w sumie mamy poczucie, że mogliśmy zrobić coś ambitniejszego...
Tego dnia robimy sobie jeszcze spacerek w stronę Gęsiej.
Drugiego dnia umawiamy się ze znajomymi na Chłopka. Trochę nam nie idzie koordynacja wyjścia z uwagi na brak zasięgu, ale ostatecznie spotykamy się przy Morskim Oku. Ruszamy w kierunku Czarnego Stawu. Pół godzinki i jesteśmy. Obowiązkowa sesja i śmigamy w prawo, powolutku nabierając wysokości. Po drodze jest kilka ubezpieczonych fragmentów i osławione przejście półeczką, ale nie stanowią one jakiś wielkich trudności. Zatrzymujemy się dopiero na chwile popasu na Kazalnicy, co okazuje się bardzo dobrym rozwiązaniem, bo na Przełęczy wieje niemiłosiernie. Szybka sesja zdjęciowa i juz schodzimy. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Goleniów leży koło... Kołobrzegu
Człowiek całe życie sie uczy...
Cdn.
- 9
-
1 godzinę temu, wjesna napisał:
Byłoby szkoda. Tyle lat jakoś się obyło bez prawnych opiekunów
To szansa, żeby "rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady"...
- 1
-
1 minutę temu, barbie609 napisał:
a to wiem , ja stamtąd schodziłem niebieskim
Dokładnie. Dobrze mi sie wydawało, że zielony.
- 1
Beskidomaniacy
w Inne góry
Opublikowano · Edytowane przez jaaga76
I bardzo dobrze! Co za idiotyzm....