Wczoraj miałem przyjemność obejrzeć film "Kos". I napisać o nim, że to film bardzo dobry, to jakby nic nie napisać.
Nie dajcie się zmylić, że jest to kolejny, historyczny film, bo nie jest. To nie jest też film o Kościuszce, jakby mógłby wskazywać tytuł, ani o insurekcji. Ani kolejny bogoojczyźniany obraz o patriotyzmie. To raczej gorzki esej o naszej przeszłości. I tożsamości.
Jeśli ktoś lubi kino Tarantino (ja się do tej grupy zaliczam) to będzie tym filmem zachwycony. Porównania do "Nienawistnej ósemki" są jak najbardziej zasadne. A sam początek filmu budzi naturalne skojarzenia z "Django".
Film zrobił na mnie aż takie wrażenie, że poza pewną wtórnością praktycznie nie ma się do czego przyczepić. Błyskotliwe i inteligentne dialogi. Braciak i Więckiewicz w rolach życia. Świetna muzyka.
Moja koleżanka, która zaprosiła mnie na seans, była równie wniebowzięta. Po napisach końcowych poszliśmy na kawę i wspólnie rozkminialiśmy fabułę
Oczywiście jest to kino specyficzne, nie dla każdego. Ktoś, kto dostrzega jakąkolwiek głębię w tekstach piosenek disco polo z pewnością wyjdzie z seansu zawiedziony.
@barbie609 moderator@wjesna @Zośka- myślę, że i Wy będziecie tym obrazem oczarowani.