Skocz do zawartości

Fibi

Użytkownik
  • Postów

    760
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    43

Odpowiedzi opublikowane przez Fibi

  1. Godzinę temu, Zośka napisał(a):

    A nie masz wrażenia że w większości kryminałów (czy to książki czy filmy) główny bohater (policjant) ma zawsze albo problemy rodzinne albo alkoholowe albo jakąś przebytą traumę ? Chyba po prostu takie postaci lepiej się "sprzedają".

    Co do bohaterów z problemami to ja bardzo lubiłam cykl z Kurtem Wallenderem, znacie? Akurat ta postać była dla mnie bardzo realistyczna, był taki pierdołowaty i introwertyczny.

    Ze "sprzedawaniem" też się zgadzam, chyba nudno czytać o kimś zwykłym 🤷

  2. Teraz, Krzysiek Zd napisał(a):

    @Fibi Z Pięciu stawów trochę gorzej z transportem bardzo wcześnie rano....ale jakoś pewnie do ogarnięcia 🤔

    Na Rohatkę pewnie, że można 👍 nawet bym połączył wejście z jeszcze jednym pięknym i nietrudnym szczytem 😉 a widokowo bajka 😍

    Byłam już na Małej Wysokiej 😛 Jak się wybiorę na Rohatkę to już raczej dla niej samej, ja za wolno chodzę na takie długie trasy 😉

    • Lubię to ! 2
  3. Nie wiem co się tak upieracie, nie będzie żadnego żelastwa i żadnej drabinki i żadnej Orlej. To moje ostatnie słowo 🤣

    @Krzysiek Zd

    Otargańce są piękne, dzikie i puste pewnie dlatego, że tak trudno do nich dotrzeć.

    Nie wiem czy ja się odważę na Zawrat-Świnica, chyba że od 5 stawów.

    U mnie to wszystko małymi krokami, może się w końcu przestanę bać Rohatki( @vatra chyba też n ie była) to możemy połączyć siły i tam 😄

    • Wow 1
    • Haha 2
  4. 6 godzin temu, Jędrek napisał(a):

    No przynajmniej 😎  A jak już ten przejdziesz, to reszta jest łatwiejsza więc tym bardziej dasz radę. 👍

    Żebyście nie wiem jak mnie namawiali to i tak się tam nie wybieram 🤣 

    6 godzin temu, Jędrek napisał(a):

    Byłem teraz 3,5 tygodnia - i wciąż za mało. 🙃

    A pogodę miałeś? I chodziłeś cały czas? Bo po tym pierwszym tygodniu kiedy chodziliśmy codziennie to już mnie potem trochę bolały nogi i głupio się przyznać ale pod koniec to już mi się trochę nie chciało 🫣 

    Ale jak np. kiedyś byliśmy dwa tygodnie i wyszliśmy w góry 4 razy bo ciągle padało to też mi było za mało 🤣

    A z tą Świnicą - raczej się nie odważe schodzić na Zawrat i to jeszcze nielegalnie 😬 ale być tam wcześnie to dobry pomysł, popołudniami trochę boję się chodzić że względu na moje ślamazarne tempo schodzenia🤷

  5. Dzień 10 i 11, poniedziałek i wtorek

    Pada deszcz-odpoczynek i Krupówki 😉

    Dzień 12, środa

    Dolina Strążyska-Przełęcz w Grzybowcu-Wyżnia Kondracka Przełęcz-Giewont-Przełęcz Kondracka-Hala Kondratowa-Kuźnice

    Mniej więcej wiadomo już co nam odbiło, by pchać się na polską stronę Tatr. Ale co nam odbiło żeby iść na Giewont? Tu akurat odpowiedź jest bardzo prosta. Był to jedyny szczyt w Tatrach Zachodnich(Polskich, bo na Słowacji to się jeszcze sporo znajdzie) na jakim nie było mi dane jeszcze stanąć. Chciałam go po prostu mieć w kolekcji wspomnień, ale nie żebym jakoś szczególnie marzyła o tej górze. Odhaczyć, zaliczyć i tyle.

    W przeszłości były już próby wejścia na Giewont i  wyglądały one tak:

    2012- pod szczytem jesteśmy już grubo po południu, po przejściu Czerwonych Wierchów z Kir. Jest to jednak mój pierwszy wyjazd w Tatry, nie mam kondycji, wszystko mnie tu onieśmiela. Rezygnujemy, ledwo miałam siłę zwlec się do Kuźnic 😉

    2013- tu byliśmy po Małej Fatrze, więc wiedziałam już co to łańcuch 😛 No ale jako panikarz jednak wymiękam robiąc wycof pod prąd(wtedy przeraziła mnie śliska płyta oraz konieczność zejścia)

    2020- pogoda jest słaba, załamanie ma przyjść po 8.30(czerwiec) zatem na Kondrackiej Przełęczy jesteśmy o 7. Nabieram jednak przeczucia graniczącego z pewnością, że dziś na tym Giewoncie zginę🤣 Idę na Kopę Kondracką.

    W międzyczasie o Giewoncie nie myśleliśmy bo mieliśmy ciekawsze pomysły na zwiedzanie Tatr.

    Wróćmy jednak do 2024.

    Przy wejściu do parku jesteśmy około 6.30. To i tak trochę późno, na szczęście nie ma na razie zbyt wielu turystów.

    zz102.jpg.dd56f07e6795a6138e892058482f065b.jpg

    No fajnie jest, mokro po deszczu, może dzisiaj być wesoło. Strążyską przemierzamy szybko i wchodzimy na mordercze podejście na Przełęcz w Grzybowcu. Jest stromo i bardzo ślisko, ale nielicznych towarzyszy szlakowych wyprzedzamy.

    zz103.jpg.85bc3466b099fb054caa4b970a4eae07.jpg

    Po wyjściu z lasu zaczynają się widoki, po drodze jest jedno trudniejsze miejsce(szczerbinka), którego idąc kiedyś po suchym nawet nie zauważyłam, przy mokrym jest jednak dość nieprzyjemne.

    zz104.jpg.f6fb6b9acb810207de1dea6d74fdf9a2.jpg

    zz105.jpg.2e0e43f7246c46629a38ab7b8bc5a8e6.jpg

    Cel coraz bliżej:

    zz106.jpg.41e216b149b7991879c88243d9b21ca8.jpg

    Droga nie chce być mniej stroma, ale przynajmniej szybko zdobywamy wysokość.

    zz107.jpg.8d48cedf5224b92d0b1e613028e4f0f9.jpg

    Na Wyżniej Kondrackiej Przełęczy robimy krótki odpoczynek(tłum się  ciut zagęścił) i idziemy walczyć z żelastwem.

    zz108.jpg.c6ffbb5802b883f9f68f5f9fda332020.jpg

    Akurat się nam Giewont w chmurze schował.

    O dziwo na odcinku z łańcuchami poza nami nikogo nie ma. Parę minut i wyłazimy na szczyt.

    zz109.jpg.724c7e45e243b1361b860e1ce31c3b77.jpg

    I tu już ludzi jest dość sporo, a że miejsca na szczycie mało, nie planujemy zabawić tu zbyt długo.

    zz110.jpg.9e6954094d91eb7c75f9f3358be4e29f.jpg

    Widząc, że powoli formuje się kolejka do zejścia, zajmuję nam miejsce w owej kolejce. Można chwilowo poczuć się jak w Lidlu 😉

    Zejście z Giewontu jest trochę trudnawe- jest bardziej stromo i skały są mokre(bo od strony wejściowej suchutko było). Trochę się stresuję, bo schodzenia po łańcuchach nie lubię, a na tym zejściu nie wszędzie da się zejść na tyłku. No ale ostrożnie, powoli stawiając kroki złazimy z powrotem na przełęcz.

    zz111.jpg.5a30ce3919bcebd85236b4ff8c1da029.jpg

    Giewont zaliczony, raz w życiu chyba mi wystarczy. Sebastianowi raczej też bo on tu już był po raz piąty.

    zz112.jpg.09ae53d914fd27e3ddc97d4d84d47a60.jpg

    Zeszliśmy a godzina dopiero 10.30. Zarządzam chillout do 11 stej, co najmniej!

    Siedzimy i obserwujemy, ludzi na szlaku coraz więcej. Niektórzy nawet przynieśli własny krzyż.

    zz113.jpg.0634668a19e9169037131d9afa759ece.jpg

    W końcu decydujemy się na zejście. Idziemy na Halę Kondratową, bo chcemy zobaczyć postępy w budowie schroniska, poza tym szlakiem przez Piekło nie szliśmy już całe wieki.

    Zejście jest bardzo przyjemnie jak dla kogoś kto nie lubi schodzić- bardzo ładna ścieżka z kamieni. Tłumy zagęszczają się coraz bardziej, mijamy chyba setki wchodzących, większość sapie i marudzi tak, że nawet ja i @Zośka tak nie potrafimy 😉 Trochę jestem dla nich wredna i mówię "spookooo, w kolejce do łańcuchów se odpoczniecie" 😛

    W samo południe meldujemy się w schronisku. A raczej przed tymczasową budą. Są stoły, jest tymczasowy kibelek, można też coś zjeść i wypić z czego ochoczo korzystamy.

    zz114.jpg.5012ff59b6aa394baf0263a115bdb720.jpg

    Po odpoczynku schodzimy do Kuźnic, jak zwykle nie chce nam się iść przez Kalatówki. Do cywilizacji docieramy grubo przed 14 czyli bardzo wcześnie jak na koniec tatrzańskiej wycieczki. Oczywiście, że można było iść jeszcze gdzieś, chociażby na Kopę czy Kasprowy, ale na kolejny dzień mieliśmy dość ambitny plan i nie chcieliśmy się styrać 😉

    Dzień 13, czwartek

    Kuźnice-Dolina Jaworzynki-Hala Gąsienicowa-Czarny Staw Gąsianiecowy-Zmarzły Staw-Zawrat-Dolina 5 Stawów Polskich-Dolina Roztoki-Wodogrzmoty Mickiewicza-Palenica Białczańska

    Na kolejne dni(będziemy w Zako jeszcze w piątek i sobotę) zapowiadano horror pogodowy więc była to nasza ostatnia szansa na większe wyjście. Ponieważ motywem przewodnim tego wyjazdu były łańcuchy, trzeba było na koniec wybrać coś ekstra łańcuchowego   😉 I tu pomysłów miałam 3:

    1.Świnica od Kasprowego- to byłby naturalny kierunek łańcuchowego rozwoju, ale widziałam, że S. który na Świnicy był już 2 razy nie za bardzo miał ochotę tam iść.

    2.Kozi Wierch- aż trudno uwierzyć, ale na Kozim do tej pory nie byłam. Tyle, że nie chcieliśmy iść z Piątki "w te i z powrotem". Seba kiedyś ubzdurał sobie, że ja ze Żlebem Kulczyńskiego sobie na pewno poradzę, więc nawet byłam gotowa tam iść. No ale jak zwykle przeczytałam wszystkie możliwe opisy. Niestety opisy nie mówiły o tym, że szlak jest trudny. Mówiły zaś, że jest bardzo trudny. A to ja jednak nie idę.

    3. Zawrat- no i tak wybraliśmy trasę drogą eliminacji- tu dodatkowo kusiło mnie bardzo łatwe zejście, które już znałam.

    W Kuźnicach jesteśmy jakoś po 6.30. Odwieczny dylemat czy Jaworzynka czy Boczań. Jaworzynką trochę boję się iść, bo ludzie straszyli niedźwiedziem. No ale jednak Jaworzynka wygrywa 😉

    zz115.jpg.aec66b64e71a5e40ee7ff6fc59e34d08.jpg

    Moje nastawienie nie jest zbyt optymistyczne. Czuję się już dość mocno zmęczona tym długim wyjazdem. Sytuacji nie poprawiają hordy na szlaku. Nie ma się co oszukiwać, że o tej porze idą na piwo do schroniska.

    A co jak utkniemy gdzieś w korku i nie zdążę(bo S. miał ciut inne plany, ale o tym później 😉) na ostatniego busa? Czy ja mam w ogóle siłę i ochotę tam iść? Czy ja w ogóle jestem gotowa na taki szlak?

    W takich smętnych rozważaniach dochodzimy na Halę Gąsienicową:

    zz116.jpg.16ef31a403459ebf94007e6f95ba5f48.jpg

    W Murowańcu robimy dłuższą przerwę, potem spacer nad Czarny Staw. Ludzi nadal sporo, niektórzy prawie biegną, niemal tratując innych. Ja się wlekę. Może nie mam dziś kondycji, a może chcę odwlec nieuniknione 😉

    zz117.jpg.7eeadda0f73eb494832958ed6979402d.jpg

    S. pyta czy nie chcę ostatecznie zmienić zdania i iść na Kościelec. Bo on twierdzi, że sobie na pewno poradzę. Ja twierdzę trochę inaczej, poradzę sobie z wejściem, ale z zejściem raczej nie. A poza tym tam nie ma łańcuchów, więc nie pasuje do ogólnej koncepcji.

    zz118.jpg.9687d236409bb8c1102189b50b399e85.jpg

    Obchodzimy Czarny Staw(nawet trochę ludzi odbiło na Granaty)i powoli pniemy się do góry, gdzieś po drodze robiąc kolejną przerwę.

    Zawrat widać już z dołu:

    zz119.jpg.189ece484992cab989f7e622e2aff200.jpg

    Mamy dużo cienia:

    zz120.jpg.fa0a699bfefba267cc270b9d5651defe.jpg

    Dochodzimy do pierwszych trudności:

    zz121.jpg.e0d6afda941c11bc33df2f589e10040f.jpg

    Hmmm, a co ja tu robię ?

    zz122.thumb.jpg.eef0946712553f39f0454285c4ead597.jpg

    A to już końcowy etap pod samą przełęczą:

    zz123.jpg.cedc803ee4cb7ed7cd9001fb036de615.jpg

    Zdjęć z tego kluczowego etapu mamy bardzo mało, bo wszystkie kończyny musiały być ciągle w użyciu.

    Nie będę robić z siebie bohatera i powiem, że wejście na Zawrat okazało się dla mnie o wiele trudniejsze niż się spodziewałam.

    Po pierwsze odcinek "wspinaczkowy" jest długi. Może nie jakoś bardzo, ale ze wszystkich moich podejść z biżuterią, to było najdłuższe. Po drugie- skały są wyślizgane, praktycznie nie ustępują nic tym z Giewontu 😉 I po trzecie(ale to będą moje subiektywne odczucia)- jest wiele miejsc gdzie trzeba się siłowo podciągać albo robić wielkie kroki, a najtrudniejsze dla mnie były te miejsca gdzie trzeba te 2 rzeczy robić jednocześnie- tam zwykle S. wchodził pierwszy i podawał mi rękę. W łatwiejszych miejscach też musiałam korzystać z podpowiedzi gdzie postawić nogę, bo nie zawsze było to dla mnie oczywiste. No i było jedno miejsce które mnie totalnie pokonało i obeszłam je obok szlaku, pomimo głośnych protestów Sebastiana, ale jak zobaczył, że jakaś dziewczyna też obchodzi bokiem, to łaskawie mi pozwolił tam iść. No i ostatnia rzecz- czynnikiem dość mocno stresogennym byli ludzie. Może tłumów tam nie było, ale jednak ciągle ktoś za mną szedł i czułam presję, a nawet było mi bardzo głupio, że spowoduję korek. W szerszych i bezpieczniejszych miejscach pozwalałam się po prostu ludziom wyprzedzić, czasem głośno marudziłam, że zaraz zrobię zator, ale większość twierdziła, że spoko, mogę sobie iść powoli bo oni chcą odpocząć 😄 Mieliśmy ogromne szczęście, że nikt tym szlakiem nie szedł w dół.

    W końcu po jakiś 40 minutach walki z żelastwem i skałami wyszliśmy na Zawrat. Trochę nie wierzyłam, że to już tu bo wydawało mi się, że odcinek z łańcuchami nigdy się nie skończy....

    Po wejściu byłam bardzo szczęśliwa, że się udało. Ale dumna z siebie bynajmniej nie byłam.

    Na przełęczy chwila odpoczynku, ale nie jakoś długo, trochę podziwiania widoków. Z Krzyżnego widać znacznie więcej, ale widok z Zawratu też jest całkiem spoko.

    zz124.jpg.908c13df9d9cd72161f04ede8d2106d7.jpg

    No i schodzimy do 5 Stawów. Tu już zupełnie na luzie i bezstresowo, bo szlak przypomina nieco pobliską Ceprostradę, ale idę wolno, bo jakieś nogi mam dziwne po tej dawce adrenaliny 😉

    zz125.jpg.e38a2bbb653907a07b2183dd15c02185.jpg

    Seba jest sknerą i żeby zaoszczędzić 15 zł na busie postanowił wrócić przez Kozią Przełęcz. A tak na poważnie to po prostu chciał przejść jakiś szlak na którym jeszcze nigdy nie był.

    Zatem przy rozstaju szlaków my też rozstajemy się na parę godzin. Dla mnie już wystarczy na dziś atrakcji więc idę do schroniska, a potem w dół najkrótszą drogą.

    Kilka fotek z przejścia przez Kozią:

    zz126.jpg.94750c61606475f9a72a6aecb62a3361.jpg

    zz127.jpg.d5d5576da974e16b513357a4648291af.jpg

    zz128.jpg.266c3cb8492c66ba5ed64a2d5a339f69.jpg

    Powyżej to podobno najgorszy odcinek, bo trzeba Orlą Percią iść pod prąd 😉

    zz129.jpg.750779fc394237a3184a1cddf3768e1d.jpg

    Tymczasem docieram do schroniska, w którym są hordy o jakich nie śniłam, łącznie w wycieczkami szkolnymi. Schronisko chyba nie wyrabia, bo tu też mają tymczasową budę z jedzeniem i piciem, jak na Kondratowej. Chwilę odpoczywam i zabieram się za zejście czarnym szlakiem. Już zapomniałam jak strome są te zakosy i pod koniec zejścia czuję, że chyba zajechałam kolana. Dalej idę Doliną Roztoki, szlak jest mokry a ja się elegancko ślizgam w mych nowych luksusowych butkach ;( Muszę się znowu wlec, bo skoro przeżyłam Zawrat to trochę głupio byłoby się zabić na mokrym kamieniu w dolinie 😛

    Mieszanka spadku adrenaliny, zmęczenia, głodu i samotności(choć raczej jest to samotność w tłumie) powoduje u mnie uczucie nieograniczonej senności i mam nawet ochotę położyć się na kamieniu, ale chyba znaleźliby mnie jutro, zmarzniętą na kość. Robię więc przerwę pożerając pół wielkiej czekolady i lecę na dół. Od Wodogrzmotów tłumy- i to większe niż w niedzielę. Ale skoro to ostatni dzień przed załamaniem pogody to widocznie wszyscy chcieli skorzystać. Asfaltem szło się tym razem wyjątkowo przyjemnie ponieważ z powodu remontu drogi na odcinku powyżej Wodogrzmotów nie było w tym dniu transportu konnego 😄

    Mniej więcej oszacowaliśmy, że wycieczka Sebastiana będzie z godzinę dłuższa, ale , że ja chodzę wolniej i jeszcze muszę dojechać, to powinniśmy zakończyć mniej więcej w tym samym czasie. No i rzeczywiście- nasze osobne busy podjeżdżają pod nasz ulubiony bar niemal w tej samej chwili. Niezła synchronizacja 😉

    No i to tyle z tatrzańskich wycieczek tej jesieni. Było super, choć stwierdzam, że 2 tygodnie ciągiem to dla mnie jednak za długo 😉 Pogodowo pierwsza część była super i na Słowacji plan został zrealizowany w 100 procent. W Pl miał być jeszcze Kozi lub Świnica, ale zabrakło nam dnia z pogodą. No ale one przecież nie uciekną, chociaż za rok to pojedziemy na  Słowację raczej.

    Dziękuję, że chciało Wam się to czytać. Do zobaczenia w górach lub przeczytania 😄

    KONIEC👋

    • Lubię to ! 9
  6. 8 godzin temu, Zośka napisał(a):

    @Fibi przypomniała mi się moja wycieczka na Szpiglasowy 6 lat temu. Ludzi do Piątki szło niewiele, na przełęcz to może z dziesięć osób a na szczyt oprócz nas dwie. Chyba się starzeję bo coraz częściej myślę "kiedyś to było...."😂

    No dokładnie! Kiedyś to było! Na szlakach luźno nawet w sezonie, nie było tych debilnych grup fejsbukowych, Instagrama, lansu i wyścigu kto w jak najkrótszym czasie przebiegnie Orlą.

    Mam wrażenie że ludzie obecnie to już nie chodzą w góry dla widoków, nie stopniują trudności tylko od razu pędzą na Rysy(koniecznie z kartką!) 

    To szczególnie widać po polskiej Stronie. Na szczęście z miejsc w których nie byłam i nie boję się iść został mi jeszcze Kozi i Świnica (ewentualnie Kościelec ale jego się jednak boję) i to będzie raczej koniec kariery 😉

    • Lubię to ! 4
  7. Dzień 8, sobota

    Wstąpienie do piekieł, czyli przeprowadzka do Zakopanego....

    Dzień 9, niedziela

    Palenica Białczańska-Wodogrzmoty Mickiewicza-Dolina Roztoki-Siklawa-Dolina 5 Stawów Polskich-Szpiglasowa Przełęcz-Szpiglasowy Wierch-Ceprostrada-Morskie Oko-Wodogrzmoty- Palenica

    Co was podkusiło żeby ze Słowacji "przeprowadzać" się do Polski? Takie pytanie zadał nam kolega @Mateusz Z 😄 Otóż kusiło kilka rzeczy. W warunkach letnich nie byliśmy po polskiej stronie Tatr od 3 lat i trochę się stęskniliśmy. Najbardziej za równymi chodnikami ułożonymi z kamieni, czasami przejść dostosowanymi do możliwości zwykłego człowieka i szaloną jazdą z busiarzami 😉 Co prawda Sebastianowi zostało już bardzo niewiele do przejścia w tej części Tatr, ale ja mam jeszcze parę miejsc w których nie byłam, a niektóre chcieliśmy powtórzyć.

    Na niedzielną wycieczkę wybieramy Szpiglasowy Wierch, na którym co prawda byliśmy, ale było to ponad 10 lat temu, więc z chęcią zobaczymy co się tam zmieniło.

    Startujemy z Palenicy wraz z tłumem innych turystów:

    zz88.jpg.d8e267b16983019f87b46b47e3c1ac4e.jpg

    Przy Wodogrzmotach tradycyjnie przerwa, obowiązkowy Toi Toi, bo do schroniska w Stawach iść nie zamierzamy i skręcamy na zielony szlak, licząc ze hordy pójdą nad Morskie Oko. Dawno nie szliśmy Doliną Roztoki więc byle kwiatek, krzaczek i kamień wywołują nienormalny zachwyt. Natomiast w porównaniu ze Słowacją przeżywamy lekki szok. Dlaczego tu jest tyle ludzi? Im wyżej tym tłum się coraz bardziej zagęszcza, w okolicach Siklawy to w ogóle nie za bardzo jest miejsce żeby gdzieś się postawić. Nie czuję się w takich warunkach zbyt komfortowo. Taaa, ja wiem, że zaraz przyjdzie @Jędrek i powie, że się sami do tego tłumu przyczyniliśmy. I trochę się zgodzę, ale trochę jednak nie, bo 10, 8, 5, 3 lata temu- też tu byliśmy i takich tłumów jednak nie było.

     

    zz89.jpg.1752b352d576957611eec812f5b1053f.jpg

    Jakiś suchawy ten wodospad....

    zz90.jpg.76e25a7e5c8dea3d1649961d2c345d68.jpg

    Przy stawach robimy przerwę. Na szczęście większość gawiedzi chyba poszła do schroniska, od tej pory raczej będziemy mieć na szlaku względny luz.

    Przemierzamy Dolinę 5 Stawów mijając odejścia na kolejne szlaki, w końcu odnajdujemy i nasz skręt:

    zz91.jpg.4947f6d226d845b18e6dff97970635ea.jpg

    Mamy długi odcinek po płaskim, więc idzie się bardzo przyjemnie. Na dodatek jest bardzo widokowo:

    zz92.jpg.a1e473054d6375a06aa9b7f0be8273f9.jpg

    zz93.jpg.ca37e240a85c04e07deaac1fbf91d4e1.jpg

    Dopiero pod koniec zakosy robią się bardziej strome i na tym odcinku można się troszkę zmęczyć.

    Zakosy kończą się miejscem strategicznym, czyli naszymi ulubionymi łańcuszkami.

    zz94.jpg.13a758b84a48683bcb401d1bac7b4ed5.jpg

    Na szczęście nie stoimy w kolejce zbyt długo, może maksymalnie z 5 minut. Ale ten odcinek szlaku jest trochę problematyczny ze względu na złażących i przy takim natężeniu ruchu jaki jest obecnie mógłby być jednokierunkowy. My fragment szlaku poszliśmy obok łańcucha- wiem, że niektórzy uważają że to straszne przestępstwo, ale wydaje mi się, że zatory na takich szlakach robią się przez to , że większość ludzi musi kurczowo szarpać żelastwo za wszelką cenę 😉

    Trochę też miałam wrażenie, że łańcuchów jest więcej niż 10 lat temu i przejście odcinka z biżuterią trwa teraz dłużej. Albo po prostu się postarzałam 😛

    Na przełęczy nie robimy nawet przerwy, od razu idziemy na Szpiglasowy Wierch, który jest świetnym punktem widokowym.

    zz95.jpg.7bb4bf57d4a044b403816c89e3ba08bf.jpg

    Na szczycie jest jednak tyle ludzie, że ciężko znaleźć jakieś wygodne miejsce do odpoczynku i kontemplacji widoków. Troszkę też zepsuła się pogoda i spadły na nas ze 3 krople deszczu.

    zz96.jpg.700f5dc0840f8bfbf028731a4cf33c60.jpg

    zz97.jpg.62c4bb4303ed993ca21f277acc566492.jpg

    zz98.jpg.acbd62e852bbd226d6736c99e38dcde3.jpg

    zz99.jpg.a8c07e1a23923900a05176871ebce93f.jpg

    Po dość długim pobycie na szczycie przychodzi pora na zejście. Schodzimy w kierunku Morskiego Oka kosmicznie długim(dość płaskim) chodnikiem zwanym Ceprostradą. Idzie się bardzo wygodnie, jest też całkiem widokowo, ale pod koniec szlak zaczyna nużyć. Gdzieś w połowie zejścia jest coś czego 10 lat temu nie było- a jakże, łańcuch. Da się go obejść dołem, ale my jakoś bezwiednie wpakowaliśmy się na obwieszoną skałę to już przeszliśmy. Ja oczywiście z marudzeniem, że mało tam miejsca na nogi 😛

    zz100.jpg.1602fe0359a9f8264094b34a2d25e514.jpg

    Pod koniec nie mogę się już doczekać asfaltu, bo marsz po kamieniach przez kosówki i las stał się już na tym odcinku walką o nieskręcenie kostki(szczególnie, że idę w niskich butach).

    zz101.jpg.fbd509b2ade71bb439b478828f4fb09e.jpg

    Na ławkach przy schronisku robimy sobie dłuższą przerwę, zwiedzam też luksusową niemal toaletę z bardzo miłym panem klozetowym 😛

    Został ostatni odcinek- dobijający stopy asfalt. I tak jak pod koniec ceprostrady chciałam asfaltu, tak teraz idąc skrótami, żałuję, że tych skrótów nie ma więcej.

    Przy Wodogrzmotach robimy ostatnią przerwę i w tłumie ludzi schodzimy na parking.

    Wycieczka z przerwami zajęła nam 10 godzin, więc z porównaniu ze Słowacją to całkiem dobry wynik 😛

    Kolejnego dnia załamanie pogody, więc będziemy mieć 1 dzień chcianego oraz drugi wymuszonego odpoczynku 😞

    CDN.👋

    • Lubię to ! 7
  8. 12 minut temu, Abrajaga napisał(a):

    A coś z Szczyrbskiego  Jezioro (Štrbské Pleso) możesz polecić jakąś wycieczkę?

    Może Skrajne Solisko?

    Albo ze Szczyrbskiego do Popradzkiego i stamtąd na Osterwe. Można zejść tą samą drogą albo pójść dalej Magistralą Tatrzańską do Batyżowieckiego Stawu(przepiękne miejsce) i Śląskiego Domu.

    Albo Koprowy Wierch, ale to już trochę dłuższa wycieczka (ale nie dłuższa niż Czerwone Wierchy)

    • Lubię to ! 4
  9. 8 minut temu, barbie609 moder napisał(a):

    Ciekawe co tam się stało.

    Brakuje mi teraz cotygodniowych kronik TOPRu, które pisał Adam Marasek. Ale poszedł na emeryturę i kroniki zniknęły. Czasami coś jeszcze publikowali na FB, a teraz też już coraz rzadziej. Trochę szkoda, bo nawet nie wiadomo ile dokładnie jest tych wypadków i z jakich przyczyn.

    Jak my byliśmy w Tatrach, to Sokół latał w czasie każdej naszej wycieczki, a żadnych info potem nie było. A raczej nie latali po szarlotkę do schroniska 🤷

    • Lubię to ! 1
  10. Dzień 7, piątek

    Dolina Wąska-Otargańce-Raczkowa Czuba-Jarząbczy Wierch-Kończysty Wierch-Dolina Raczkowa-Dolina Wąska

    W ostatni dzień pobytu na Słowacji wybraliśmy się w najbardziej dzikie i odludne zakątki Tatr. Już samo dotarcie autem było długie, bo na parking mieliśmy od nas aż 60 km. Ale początkowo po dobrych i malowniczych drogach, a potem po dziurawej dróżce dotarliśmy do celu. Zaparkowaliśmy na kempingu "Autocamp Rackova Dolina" za 3 euro za cały dzień. Trochę się nawet zdziwiliśmy, że kemping żyje i mieszka na nim sporo ludzi. Tak naprawdę może być to całkiem fajna baza wypadowa- można stąd pójść na Otargańce, Bystrą, Starego Robota, Baraniec, Wołowiec przez Dolinę Jamnicką i nawet Rohacze. Hmmm, może by tak tu kiedyś zakotwiczyć na tydzień?

    Zostawiamy te mrzonki o niepewnej przyszłości i startujemy.

    zz70.jpg.4d0a03c707c9a15345d3efbf33e68e87.jpg

    Doliną Wąską idziemy jakieś pój godzinki, jest w miarę płasko, w sam raz na rozruch. Przy rozstaju szlaków wybieramy szlak zielony prowadzący na potężną grań Otargańców. Marzyłam o tym szlaku od lat, ale chyba los mnie trochę pokarał :P(uważaj o czym marzysz!)

    Otóż początek to bardzo strome podejście lasem. Co prawda po zakosach, ale te zakosy dość krótkie, więc stromizna jest odczuwalna.

    zz71.jpg.9847cc75c2e7da1b63fdf136b61d3917.jpg

    Im wyżej tym wcale nie jest lepiej. Stromizny nie maleją, za to pojawiają się chaszcze:

    zz72.jpg.801e989b7d610486fdf4763a0b36870e.jpg

    A jeszcze dalej wiatrołomy po których(ale także pod lub obok) trzeba czasami przechodzić niemal w akrobacjach. Te powalone drzewa to był pierwszy czynnik, który nas na tym szlaku spowalniał. Będzie takich czynników więcej, przez co wycieczka, która miała być przyjemnym relaksem(bo w końcu nie ma łańcuchów!), a zamieniła się w bardzo stresujący wyścig z czasem....

    Po tych mękach piekielnych wychodzimy w końcu na grań i na dwuwierzchołkowym Ostredoku robimy sobie pierwszą dłuższą przerwę.

    zz73.jpg.9f23e51ee119247ffb07fc2c92b92a00.jpg

    Dalej nie będzie już morderczych podejść, za to bardzo widokowy spacerek granią.

    zz74.jpg.654e828371e61a6a49f9983f001896de.jpg

     

    Nzz75.jpg.d8a25512a70f519a937337f4e363e6e2.jpg

    Nie ma tu raczej większych trudności, ekspozycja też nie jest duża, ale jak już wspomniałam wcześniej, są pewne elementy, które spowalniają.

    Po pierwsze szlak jest oznakowany typowo po słowacku, czyli marnie i czasem musimy wypatrywać albo znaków, albo po prostu najwygodniejszej drogi. S. , który trochę już chodził poza szlakiem mówi, że słowackie szlaki czasem wyglądają gorzej niż pozaszlaki. Po drugie- szczytów i spiętrzeń grani jest tu dużo- na każdy trzeba wejść i z niego zejść, a, że ja zwykle wolniej schodzę niż schodzę(czasami wydaje mi się, że jestem jedynym człowiekiem na świecie który tak ma), to jak na każdym zejściu tracę z 5 minut, to łącznie robi się tych minut kilkadziesiąt. Po trzecie- trudno nie jest, ale jest wiele miejsc na których trzeba pomagać sobie rękami i ja na takich też idę wolniej, zwłaszcza jak jest w dół. No i ostatni spowalniacz- gapienie się na widoki 😄

    zz76.jpg.bfb0796e84640de4e6a3ddfc2f9a6fd8.jpg

    W pewnym momencie to już nie mogłam się doczekać kiedy skaliste elementy się skończą(chociaż je lubię) i w końcu pospacerujemy po takiej zwyczajnej, typowej dla Tatr Zachodnich ścieżce.

    zz77.jpg.ef4ec7b3a6a44eb18fb68083d3e82362.jpg

    Przed podejściem na Raczkową Czubę już wiemy, że mamy dużą obsuwę w czasie względem mapy(jakieś 1,5 godziny), więc zaczyna się robić stresująco. Nienawidzę robić czegokolwiek pod presją czasu, a w górach to już szczególnie. A teraz jesteśmy pod presją słońca zachodzącego o 19.20.

    S. nagle wymyśla, że może zamiast schodzić Raczkową to zejdziemy Jamnicką, bo tam chyba jest trochę krócej. Ale ja obadałam to zejście w internetach wcześniej i jeśli gdzieś nie chcę schodzić to właśnie tam nie chcę najbardziej. Rodzi to konflikt i niezbyt przyjemną atmosferę, ale to u nas normalka, że 7 dnia na urlopie mamy wielką awanturę 😄

    zz78.jpg.284a7e02ae24f16f4a5c99dfa51df248.jpg

    W oddali widać nasz przyszły szlak zejściowy, zdjęcie go spłaszcza, ale w rzeczywistości jest dość stromy i już trochę trzęsę przed nim portkami 😉

    zz79.jpg.c7cb441f1742fee3f5af5a5f9a0a246d.jpg

    Na Raczkowej i Jarząbczym robimy sobie krótkie przerwy, bo i tak kiedyś trzeba odpocząć, ale też nie rozsiadamy się jakoś bardzo.

    S. widząć strome zejście w kierunku Niskiej Przełęczy chyba odpuszcza sobie Jamnicką. Idziemy zatem na Kończysty. Ale fajnie jest na szlaku w "polskim" stylu, prawie wpadamy w zachwyt nad chodnikiem z kamieni 😛

    zz80.jpg.2c142c33a186c492def5b0d03eba3402.jpg

    Raczkowa i Jarząbczy:

    zz81.jpg.53aae753057eb5ee62961305dc2b9701.jpg

    Na Kończystym robimy sobie dłuższą przerwę i wspominamy wycieczkę sprzed 4 lat, jak bylismy na Grzesiu, Rakoniu, Wołowcu, Jarząbczym, Kończystym i Trzydniowiańskim z Doliny Przeklętej.

    Schodzimy na płytką przełęcz pomiędzy Kończystym a Robotem.

    To zdjęcie nie jest krzywe, to słup 😛

    zz82.jpg.acc3c5e90bcd2e0afc00dcc94a200b45.jpg

    Początek jest dość stromy, nie brakuje też małych upierdliwych kamyczków. Mi się załącza tryb "przecież tędy nie zejdę"- chyba moje lęki przestrzenne ujawniają się najbardziej jak jestem na stromej drodze i widzę dno doliny. Oczywiście marudzę okrutnie, ale czasem proszę S. żeby mi podał rękę żeby było szybciej, ale że chwilowo jestem na niego obrażona jest to wielce upokarzające. Oczywiście na tym szlaku nic strasznego nie ma ja po prostu nie lubię i czasem boję się schodzić.

    Ten stromy odcinek jest dość krótki, potem ścieżka łagodnieje, a ja przybieram niezbyt szczery uśmiech do fotki 😛

    zz83.jpg.7e6131287362a22a94dde6c4c9ea761d.jpg

    Ale co chciałam powiedzieć... Dolina Raczkowa piękna jest bardzo! Wspaniale prezentuje się stąd Bystra:

    zz84.jpg.bd9ebe66a5d8513ae1c51c7c99d9081c.jpg

    Właściwie to nawet sama dolina, bez wchodzenia na okoliczne szczyty mogłaby być fajnym celem wycieczki.

    zz85.jpg.3df7cd68c08924f295e8852cfc0e71ca.jpg

    Jak to na Słowacji, piękno ciągnie się w nieskończoność.... Trochę robi się mniej stresowo, bo nie ma już stromych zejść, nie trzeba nigdzie podchodzić i na pewno zdążymy na parking przed zachodem słońca.

    Przerwę robimy sobie nieopodal rozstaju szlaków przy drewnianej chatce, która jest awaryjnym schronem dla chyba 10 osób(tak twierdzi Nyka). S. się ze mnie śmieje, że na pewno tak bardzo chciałam tędy schodzić, bo miałam ochotę spać w tej chatce 😛

    zz86.jpg.3e84336ba8401a64623f7e1f9b37475a.jpg

    zz87.jpg.8fa282e21b702bb349a1ee4b439b0ec5.jpg

    Za hacjendą jeszcze kawałek i wychodzimy na szeroką drogę, którą idzie się szybko i wygodnie. Szlaki na których nie trzeba za bardzo patrzeć pod nogi są idealne na końcówkę dnia 😛 Na sam koniec jeszcze pół godzinki zejścia Doliną Wąską, gdzie spotykamy kupę niedźwiedzia, której rano nie było i o 19.30 wraz ze zgaszeniem światła słonecznego meldujemy się przy aucie. Po drodze jedziemy na kotlety z psa zmielone razem z budą no i do Habówki.

    To nasza ostatnia wycieczka po tej stronie Tatr, ale nie ostatnia na tym wyjeździe. Kolejnego dnia przeprowadzka. Będzie gorsza pogoda, więc wycieczek mniej, za to łańcuchów jeszcze więcej. 😉

    CDN.👋

    • Lubię to ! 8
  11. 2 godziny temu, Abrajaga napisał(a):

    Witajcie, chcę z rodzicami sprawnymi fizycznie koło 60 😊 wybrać się do chaty Teryego ze Starego Smokowca.

    Czy trasa jest wymagająca i ciężka (jakieś podejścia z łańcuchami) czy w miarę normalna tyle że długa na cały dzień?

     

    Zawsze można skrócić wjeżdżając(i zjeżdżając) kolejką na Hrebienok. Można też dojść do Chaty Zamkovskiego i tam zdecydować czy mamy siłę na więcej. Dolina Zimnej Wody jest na początku dość płaska, dopiero potem wyrasta stromy próg. Tu znowu można dojść pod próg i się namyślić czy idziemy dalej. A sama dolina to też bardzo ładne miejsce. A łańcuch to tam nawet jest przy wodospadzie, ale raczej niepotrzebny, jak tam byłam pierwszy raz to go nawet nie widziałam.  Kondycyjnie ta końcówka podejścia jest dość wymagająca, ale nie żeby mordercza 😉

    • Lubię to ! 4
  12. @pmwas też byłam w 2014, ale chyba w innym dniu bo nie miałam tak pięknej pogody. W tym roku wybraliśmy się tam ponownie z okazji 10 tej rocznicy 😁 W zeszłym roku chyba był remont tego szlaku i mam wrażenie że dołożyli więcej łańcuchów i teraz wejście na przełęcz jest obwieszone jak choinka. I ludzi w porównaniu z 2014 o wiele więcej, tzn. my akurat trafiliśmy na względny luz, ale korki się tam teraz robią jak na Giewoncie 

    • Lubię to ! 2
  13. Dzień 5, środa

    Pod Spalenou-Tatliakova Chata-Dolina Smutna-Rohackie Stawy-Dolina Spalona-Rohacki Wodospad-Pod  Spalenou

    Ten dzień spędzimy osobno. W ogóle to geneza przyjazdu w Słowackie Zachodnie była taka, że S. od kilku lat truł, że on musi na Rohacze. Ja na Rohacze początkowo iść nie chciałam, potem w miarę zdobywania doświadczenia na trudniejszych szlakach coś zaczęło mi świtać, że może jednak(ale ciśnienia jakiegoś nie było). Tylko, że wtedy S. uparł się, że on musi koniecznie całą grań ciągiem czyli Rohacze plus jeszcze Trzy Kopy i Banówkę. Dla mnie to już na pewno byłoby za dużo, na pewno się nie odważę. No to niech sobie idzie sam. Ja od początku planowałam iść na Rohackie Stawy. Nie za bardzo uśmiechało mi się iść samej(tzn. w ostateczności pewnie bym poszła, ale mogłabym się skichać ze strachu przed niedźwiedziami). Na szczęście udaje mi się na wycieczkę namówić @barbie609 moder i @Werniks 😄

    To przejście było już na forum opisywane, nie za bardzo wiem co jeszcze dodać, ale z kronikarskiego obowiązku 😉

    Parę minut po 7 chłopaki zgarniają mnie z Habówki(S. na Rohacze wyszedł ponad godzinę wcześniej), jedziemy na parking pod kolejką, który tym razem jest prawie pusty.

    Pusta jest też asfaltówka, którą maszerujemy krokiem w miarę żwawym 😉

    zz50.jpg.11444d05871be36405f5134bbd80213c.jpg

    Raz dwa i jesteśmy w Tatliakovej Chacie, również pustej 😉 Idziemy nas stawek coś zjeść, zrobić fotosesję i chwilkę odpocząć.

    Tu miały być 3 fotki, ale że są zrobione pionowo, przy wstawianiu obracają się na bok i nie mogę ich obrócić to ich tu nie będzie😒

    Po odpoczynku idziemy dalej, w kierunku Doliny Smutnej, potem skręcamy w kierunku stawków, które ułożone są piętrowo więc musimy się drapać coraz wyżej. Czas mamy dobry więc nad każdym stawem chillujemy 😉

    zz53.jpg.57392dc2f5229dc32c695da0366e6a42.jpg

    W międzyczasie odbywa się monitoring wycieczki na Rohacze:

    zz54.jpg.25ce628a6b60df1833cc4e442dfe31dc.jpg

    Kontrola najwyższą formą zaufania 😛

    zz555.jpg.d472e170e609cac65df06c622643217f.jpg

    Szlak ogromnie mi się podoba, jest malowniczo oraz wyjątkowo spokojnie. Pierwszych turystów spotkaliśmy dopiero przy pierwszym stawie(i były to moje sąsiadki z pensjonatu 😄 Ale pewnie w weekendy bywa gorzej, nawet na zejściu spotkaliśmy jakiś Klub Wesołego Emeryta czy coś takiego.

    zz55.jpg.8c4f58765b449acf37c4f59a5baa98db.jpg

    zz56.jpg.dc6780277113eac9c6a2143de4c5ec0e.jpg

    O ile podchodziło się lekko, tak zejście Spaloną Doliną jest dosyć strome ale było mi już znane z wycieczki w pierwszy dzień.

    Po drodze zahaczyliśmy jeszcze Rohacki Wodospad, na który w sobotę nie było czasu, ale fotki z niego też mam pionowe więc strach wstawiać 😛

    Wycieczkę kończymy kofolą na parkingu i to chyba tyle.

    Korzystając z okazji chciałabym zdementować plotki o jakimś zajechaniu. Cała trójca zeszła na parking w stanie bardzo dobrym 😄

    Bardzo mi się podobała ta wyprawa, @barbie609 moder jeszcze raz dziękuję za przemiłe towarzystwo i za Kofolę oraz transport 🙂

     

    Na dodatek kilka fotek z Grani Rohaczy:

    zz58.jpg.4cc87c72c55cd25e7ca027b7ee6219e5.jpg

    zz59.jpg.fe2757b9a99653ea772d5a7f4a20e4e2.jpg

    zz60.jpg.a37565ab3e9537359a15ed72d2af55dd.jpg

    zz61.jpg.5e7d68110f622d5fa95947af37289dfb.jpg

    zz62.jpg.c4935ccd83897db539122f46ba0a79bf.jpg

    zz63.jpg.67c578b00e3996c3da29157eada6e74c.jpg

    Rohacze chyba nie wywarły na S. jakiegoś wielkiego wrażenia(ale on ostatnio chodził trochę poza szlakiem, zaczął robić WKT, więc jest chyba trochę zmanierowany :P) i stwierdził, że nie było wcale dużo trudniej niż na odcinku przez Salatyny i Pachoła, tylko, że tam były 2 łańcuchy a tu 5. Hmmm, to może i ja się kiedyś wybiorę, ale raczej wolałabym to podzielić na 2 kawałki a może i nawet spać w Żarskiej Chacie.

    Dzień 6, czwartek

    Spacery nieopodal Orawic

    Na ten dzień potrzebowaliśmy krótszej wycieczki. S. był trochę zmęczony po Rohaczach(tzn. on się w życiu do tego nie przyzna, ale jego zegarek kazał mu odpoczywać 58 godzin :P) Ja zaś nie chcę się styrać, gdyż na kolejny dzień mamy w planach długą wycieczkę. Ale dlaczego te wszystkie słowackie szlaki są takie długie? Trochę kusiła mnie pętla przez Przełęcz pod Osobitą i Grzesia, ale to z mapy 7 godzin, czyli moim tempem to będzie jakieś 9-10 😛 Odpada.

    Jedziemy do Orawic z zamiarem wejścia na Magurę Witowską. Znowu nie mamy drobnych na parking. Znowu musimy zacząć od Kofoli. Znowu wzięliśmy ze sobą rzeczy na basen. Znowu nie mieliśmy ochoty się w nim taplać ze względu na tłum ludzi. A podobno nic 2 razy się nie zdarza.

    No dobra. Z tą Magurą to wymyśliłam taką opcję: początek pójdziemy szlakiem, potem skręcimy na ścieżkę rowerową i wejdziemy na szczyt stromą ścieżką, która oficjalnie szlakiem nie jest, ale na niektórych mapach istnieje(wydaje mi się, że @Mnich Admin i @barbie609 moder tam schodzili), a zejdziemy już szlakiem oficjalnym, który na mapach jest.

    I tak jak zaplanowaliśmy początkowo idziemy szlakiem(chyba żółtym) w kierunku Suchej Hory. Niezbyt nam się podoba. To znaczy trochę nam się podoba, bo idziemy całkiem widokową łączką:

    zz64.jpg.680195aa144891cc9755e642ea6e9348.jpg

    Ale taki stan nie może wiecznie trwać i dalsza część szlaku ma postać upierdliwego chaszczownika:

    zz65.jpg.887869a8544b8d07137aec49aad962f6.jpg

    Kiedy w końcu ta ścieżka rowerowa????

    W końcu na nią wyłazimy i spacerujemy sobie już bardziej cywilizowanym terenem. Znów jest upał a my jesteśmy jacyś zblazowani i nic nam się nie chce. Odnajdujemy wejście na Magurę, S. mówi, że on już nie chce schodzić szlakiem więc wejdziemy i zejdziemy tą samą drogą. Mnie się ten pomysł niezbyt podoba i mówię, że rezygnuję. Trwa tu jakaś zrywka drewna, jest hałas. S. mówi, że jemu też się nie chce. To odpuszczamy. Szlak rowerowy którym idziemy ma postać pętli to sobie drugą stroną wrócimy na parking.

    No i jak tak sobie debatujemy nad dalszym przebiegiem trasy, nadchodzi jakiś turysta. I mówi, że na asfalcie w Orawicach spotkał niedźwiedzicę z młodymi i nawet na niego nieprzyjemnie burczała. No to teraz to ja już mam zawał, ale jakoś wrócić trzeba. Zatrzymujemy się w turystycznej wiatce na jedzenie i picie, potem dalej maszerujemy rowerowym szlakiem. Na którym niespodziewanie odkrywamy piękne widoki:zz66.jpg.3d2aa8093c46f0ad8b81caec8916d1d3.jpg

     

    zz67.jpg.901edbf676065fff12e5b48d3256efb5.jpg

    zz68.jpg.7a3ee4922f3a425be6d9242f57117457.jpg

    zz69.jpg.c951f85989c051c512cd95b83df4a17d.jpg

    W końcu ścieżka robi nawrotkę w kierunku Orawic, więc widoki zostawiamy za sobą. O niedźwiedziu jakoś zapomnieliśmy 😉

    Na koniec idziemy jeszcze na piwo i haluszki przy parkingu i koniec. Chyba potrzebowaliśmy takiego spacerku, na którym dostaniemy ładne widoki bez dużego wysiłku. Za to następnego dnia będzie wyrypa.

    CDN.👋

    • Lubię to ! 10
×
×
  • Dodaj nową pozycję...