Nie chcę generalizować, ale w Polsce rowerzyści po pierwsze nie znają (i nie muszą wykazać się znajomością) przepisów oraz w pewnym momencie uznali, że są uprzywilejowani i zawsze i wszędzie mają pierwszeństwo.
Mnie nawet nie denerwują te ich manewry, gdy jadą trochę jezdnia, trochę ścieżką jak im akurat wygodniej, byle nie ryli się pod samochód w miejscu, gdzie w ogóle nie powinni być.
Tak samo w jednym z sosnowieckich parków. Póki jeżdżą po ścieżkach super, ale jak półmózg z dużą prędkością zjeżdża że ścieżki na plac dla pieszych i mija mnie dosłownie o centymetry to aż się prosi kopnąć w tylne koło, żeby się wy... no wywrócił.
Przeoraszam, to nie hejt, to atawizm
Dodam, że oczywiście tego dnia w parku większość rowerzystów jeździła spokojnie po ścieżkach, ale tych uprzywilejowanych było wystarczająco wielu, by skutecznie uprzykrzyć spacer.
Ciągle rozglądanie się, czy ktoś nie jedzie...
Dawno temu, bo gdy ja jeszcze byłem mały, 2 letnią córkę znajomych zabił na chodniku rowerzysta i ta opowieść rodzinna niestety wryła mi się w pamięć, jestem strasznie cięty na rowerzystów przejezdających szybko po chodnikach obok ludzi - zwłaszcza z dziećmi.