Skocz do zawartości

pmwas

Użytkownik
  • Postów

    240
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    27

Treść opublikowana przez pmwas

  1. Nie chcę odpowiadać za Zosię, ale to zasługa FSO, że połowa Polaków to prawie mechanicy
  2. Ja wiem? On nie pali mi znacząco więcej niż Alfa. Fakt, że ciut wolniej jeździ. Co innego porownywac z Rio z LPG. Ale to strasznie nudny samochodzik, a jak muszę dużo jeździć to wolę czymś ciekawym Pomarańcza też ma LPG. Fakr, że pali go 18-20l, ale przy obecnych cenach i tak nie jest źle. Tylko ja od grudnia już nim zrobiłem 5000km, a nie chcę go zajeździć, to raczej ma być zabawka a nie wół roboczy.
  3. Ja przeważnie kończyłem auta po mamie - Stilo i Imprezę, choć raz miałem nowe. Swifta Sport. I teraz Giulię. Ogolnie póki co nie miałem auta, które dawałoby mi istotne powody do narzekania. Nawet Stilo było w porządku, jakość średnia, ale psuł się rzadko i naprawy tanie. Natomiast czarny UAZ po prostu jest egzemplarzem wyjątkowo nieudanym i tak, z jednej strony pewnie będzie go brakowało, ale jednak to będzie ulga jak w końcu odjedzie. Z drugiej strony ma jedną zaletę. Nie szkoda nim jeździć...
  4. Nie, to ma wtrysk, nowoczesność w domu i w zagrodzie
  5. Czarny UAZ znów dziś szaleje, ale nie jest to nowa usterka, a raczej powrót bardzo starej usterki. Mówił mi o tym poprzedni właściciel. Auto po dodaniu gazu nagle traci moc. Tzn ruszasz sobie z jedynki, auto sekundę przyspiesza, po czym przy wciśniętym gazie nagle zaczyna mocno hamować silnikiem, jakbym puścił gaz. Dociśnięcie gazu nic nie zmienia. Szybka zmiana na dwójkę i to samo. Sekundę się zbiera i zero gazu. Poprzednio - bez skutku - wymieniono pedał gazu i filtr paliwa, natomiast przed kolejną próbą naprawy usterka wówczas zniknęła sama i nie wróciła. Myślałem że znów będzie laweta, ale szybko zauważyłem jedną rzecz. To się zdarza po zmianie prędkości obrotowej silnika. To znaczy przeważnie po zmianie biegu - w dół czy w górę. Trzeba wtedy - bez sprzęgła - szybko odpuścić gaz do zera i wcisnąć ponownie i już jedzie normalnie. A jak już jedzie na biegu, to można sobie machać gazem w tę i wewtę, puścić i wcisnąć z powrotem 20 razy i usterka nie wystąpi. Ale zmien bieg i jest jakieś 50% szans, a na niskich biegach przy ruszaniu to prawie na pewno. Zatem - moim zdaniem - pedal gazu możemy spokojnie wykluczyć. Nie jest to też czujnik wciśnięcia sprzęgła. Zresztą chyba nie może być, ale skoro ma to taki związek ze zmianą biegów to też postanowiłem sprawdzić. Po prostu go rozłączyłem, co jednak niczego nie zmieniło. I wreszcie - nie jest to brak paliwa, bo po wciśnięciu sprzęgła silnik nie gaśnie. Podobnie jak nie robić nic, to po wyhamowaniu silnikiem do minimalnej prędkości obrotowej toczy się dalej jak normalnie powinien na puszczonym gazie, ale również nie gaśnie. Nie wiem, czy to przepustnica czy błędne odczyty z przepływomierza, pachnie to usterką elektryczną. Widać w tak wysokich temperaturach coś "nie styka". Warto zauważyć, że zeszłe lato auto raczej chorowało niż jeździło, więc może dlatego w zeszłym roku nie było tego problemu - w taki skwar jak dziś chyba nie jeździłem. Ciekawe czy to wada któregoś z podzespołów czy po prostu któryś styk nie kontaktuje po nagrzaniu? Bo usterka pojawiła się gdy od auta dosłownie waliło gorącem po trasie na ekspresówce (ale nie cisnąłem, tak 100km/h)... Obstawiam kłopot z ETC, tzn sądzę że podczas przyspieszania pojawia się kłopot z przepustnicą (tylko pytanie czy z samą przepustnicą, jej sterowaniem czy czujnikiem?), wskutek błędu system zamyka przepustnicę (lub przepustnica zamyka się sama? Bo w sumie nie wiem, czy zamknięcie przepustnicy jest czynne czy bierne) , a po puszczeniu gazu całość się "resetuje" i znów działa. Tylko ECU chyba powinien widzieć ten problem, a milczy... Pewnie dlatego pierwotnie obstawiano awarię pedału. Wtedy system myśli, że to kierowca puścił gaz i dlatego nie wywala błędu... Ale jak pisałem - sam pedal nie zdradza objawów awarii, a ponadto był wymieniony. Tak się tylko pocieszam, że dobrze ze Hunter to samochód a nie samolot Muszę w końcu to sprzedać, tylko ciągle szkoda mi sprzedawać w cenie zepsutego gruza, a więcej nie dostanę, bo to jest zepsuty gruz
  6. Ja żyję górami, UAZami, kiedyś - choć dziś z braku czasu i funduszy - starymi zegarkami i... Monetami. Pasję do numizmatyki zaszczepił mi dziadek. Nie żeby sam zbierał, nie. Dał mi rubla z 1898. Taki pospolity wycieruch, ale spodobał mi się bardzo, i monety Imperium Rosyjskiego (oraz trochę polskich i amerykańskich) towarzyszą mi po dziś dzień. A skoro imperium rosyjskie, to i kongresówka. Nie chcę na tym forum wdawać się w trudne dysputy historyczne, wszyscy wiemy, jak się to skończyło, ale pierwsze lata Królestwa Kongresowego to poczucie odrodzenia Polski i nadzieja, że Król Aleksander wskrzesi potężną Polskę. Czy to mogło się udać? Nie. Ale była nadzieja... Monety z kongresowki byly w obiegu długo. Zwłaszcza te wczesne, z okresu panowania Aleksandra. Stany z reguły kiepskie i mam sporo - znów użyję tego słowa - wycieruchów i kilka ciekawszych pozycji. Marzeniem zawsze była złota moneta z kongresówki. Bito dwa nominały, złoty królewski - czyli 25zł - oraz podwójny złoty królewski, czyli 50 złotych. Miałem od dawna odłożone trochę pieniędzy na 25zł, ale nie mialem szczęścia. Raz prawie znalazłem, ale się spóźniłem. Ktoś już kupił. I oto niedawno na znanym portalu trafiłem na 50-tkę. Poczułem, że los się uśmiechnął, bo 50-tki z reguły są w stanie menniczym lub "okołomenniczym" i spotyka się je na "poważnych" aukcjach. I oczywiście idą za "poważne" pieniądze. A tu stan jednak gorszy, z uszkodzeniem i widać, że bita zużytym stemplem. Nie mówię, że licytowałem niepoważnie. Nigdy nie licytowałem tak wysoko monety. Ani zegarka. Ani w sumie niczego. Ale - jak pisałem - miałem odłożone i licytowałem ile miałem. Zupełnie bez wiary w wygraną i gdy zalicytowałem już naprawdę ostatni raz... Tak już zostało. Przelew bolał. Niby odłożone, a jednak - ech... Tyle piniądza... I mam. Mam! To jest niesamowite. Gdyby miesiąc temu ktoś mi powiedział, że będę miał 50 złotych z kongresówki, to bym mu w życiu nie uwierzył. Cytując kolekcjonera rzadkich urządzeń Unitry - takie skarby to nie dla dziadów. Po prostu niesamowite...
  7. To nie jest auto dla zwykłych ludzi... Nie żebym się wywyższał, ale komu by się chciało... Znow zaliczyłem naprawę pod Castoramą, bo na zakopiance mój odpowietrznik jednak nie przetrwał próby czasu. Gruszka odłamała się od wężyka i znów fontanna oleju. Zdjąłem podłogę, wyprowadziłem odpowietrzenie do kabiny... ...i tak wróciłem bez dalszych przygód. Teraz tylko przedłużyć wężyk, dać porządny pojemniczek z PE i schować to pod deskę rozdzielczą... Normalnie auto masakra, ale ogarnianie samemu jest jednak fajniejsze niż wieczne oddawanie do mechanika. Tylko... On od nowości jest wiecznie zepsuty i ja tak myślę, że on chyba nie umie być sprawny
  8. Szef fanklubu... ...jego ulubione "brum brum"
  9. pmwas

    Mieszkańcy Tatr

    Kaczor nad Zelenym Plesem... I kuna w dolinie poniżej...
  10. Jestem zadowolony z siebie jak rzadko. System się sprawdza. Dojechałem do Nowego Targu i suchutko, nic nie sika, nic nie pluje. Wciąż mam obawy o trwałość gruszki, więc przy okazji wymienię ja na aluminiową puszkę...
  11. Wszyscy tak myślą A swoją drogą, to działa. Olej pojawia się w gruszce. W małych ilościach, ale jednak. Czyli gruszka jest potrzebna. Na zewnątrz nie leje. I tera jedno pytanie. Czy gruszka jest z materiału odpornego na działanie oleju... Bo niestety nie wiem, z czego jest zrobiona. Jak szybko sparcieje, to muszę wymyślić coś innego, tylko nie umiem znaleźć czegoś co jest tak małe, a w czym łatwo zamontować gwinty... Bo gotowych pojemniczków z gwintami nie ma, a gdyby dać nakrętkę od wewnątrz - musiałby być rozbieralny i szczelny zarazem. Poki co nic nie znalazłem, więc może jednak trzeba będzie wężyk wyprowadzić gdzieś, gdzie jest więcej miejsca...
  12. Kontrola dała wynik negatywny, mocno zaolejone, leje... Zatem rozpocząłem prace nad instalacją odpowietrzającą... Niestety to improwizacja, nic tu nie idzie wg planu... Idea była taka, żeby olej zatrzymał się w zbiorniczku. Za zbiorniczek póki co służy gumowa gruszka, ale wolałbym coś trwalszego... Oczywiście zbiorniczek miał być pionowo, ale jest za mało miejsca. Jest zatem skośne, niestety bliżej poziomu... Jesli to nie pomoże, pozostaje wyprowadzić przewód albo pod fotel pasażera, albo (preferowane choć dużo trudniejsze) pod maskę. W obu lokalizacjach będzie można też zastosować lepszy zbiorniczek...
  13. Nie wiem jak z dopasowaniem do silnika 2,7. Tylko problem jest taki. Żeby wymienić skrzynię trzeba ją wymienić z reduktorem, górną osłoną w podłodze i oboma wałami napędowymi. Cała operacja w zasadzie przekracza wartość całego zardzewiałego UAZa, chyba że bym dorwał np rozbitka z koreańską skrzynią i wszystko przełożył używane.
  14. Problem dotyczy tylko egzemplarzy z chińską skrzynią BAIC/ADS. Reszta tego problemu nie ma.
  15. Rozwój Dodam że gwint jest ciągły, tylko sfotografowane byle czym... Efekt? Średni. W sumie czułem, że przerzucenie odpowietrzenia z pokrywy do reduktora nie wynikało z oszczędności, bo to żadna oszczędność. Powyzej 100km/h skrzynia pluje z odpowietrznika Ale trzeba mocno cisnąć, przy normalnej jeździe jest ok. Ale pewnie stąd szatański pomysł z odpowietrzeniem przez reduktor, tzn jak pluje, to niech pluje do reduktora... Nic. Jest git. Jak nie bezie nic kapać, to można jeździć, jak będzie to... Się zobaczy...
  16. Jednak więcej awarii ma czarny UAZ... Doszedłem do tego, czemu tak rzyga tym olejem. Otóż to wersja z chińską skrzynią ADS/BAIC, bez odpowietrznika. Skrzynia jest połączona z reduktorem i tamtędy ma się odpowietrzać, co działa lub nie (chyba z naciskiem na lub nie). Trzeba by znów zdjąć skrzynię i zobaczyć co to się stało, że przed remontem była sucha, a po remoncie pluje olejem na metr w górę (serio!). Mam dwa typy. -przed remontem miała mało oleju - podczas remontu zaślepiono połączenie z reduktorem Tylko żeby to sprawdzić trzeba rozmontować cały napęd, co kosztuje, więc wymyśliłem, że trzeba dać odpowietrznik skrzyni. Oryginalnie - w poprzedniej wersji z odpowietrznikiem, zanim postanowiono zaoszczędzić parę juanów, odpowietrznik był do tyłu od czujnika wstecznego i miejsca tam jest sporo. Zatem... ...czekam tylko na gwintownik i dawaj. Jak się bawić to się bawić, bo tego auta nie można nijak brać na poważnie. Pomarańczowy też nie jest zupełnie bez usterek, ale to zupełnie inna bajka i inny kaliber...
  17. Myślisz że się nie boi, że go deportują z powrotem? Wszak uciekł tuż przed wojną
  18. Ten odcinek magistrali to ścieżka w kosówce. Klimat dobrze znany każdemu tatrzańskiemu turyście. Mam nadzieję, że to ostatnie podejście na trasie, bo nogi już protestują. Po drodze jeszcze Trojrohe pleso... I dalej... ...nad Velke Biele Pleso. Mostkiem, który miewał chyba lepsze dni... Zupełnie inne jezioro niż dwa poprzednie. Wszak tu już powoli zaczynają się Tatry Bielskie... Idę w dół niebieskim szlakiem przez Dolinę Kieżmarskiej Białej Wody... Ścieżka najpierw opada dość łagodnie... ...a potem stromo w dół, zakosami, na dno doliny... Przekracza potok, chwilę biegnie wzdłuż, by znów go przekroczyć... ...i odejsc w las. Od tego momentu zaczyna się niemożliwie monotonna i wyłożona bądź jak kamieniami ścieżka przez las. Z gatunku tych, które cieszą wtedy, gdy się kończą... Jedyną atrakcję stanowią tu nieliczne wiatrołomy.. Ścieżka rozszerza się w drogę... ...i w końcu wraca do potoka (kuna?) Od tego momentu idziemy już przyjemną górską doliną... Gdybym parkował w Białej Wodzie, szedłbym nią do końca, a tak... Znów w las... Las z początku o tyle ciekawy, że młody. Tu chyba modrzew? To chyba tereny po pożarze z poczatku wieku i las się tu odradza z popiołów... Do Łomnicy pół godzinki. I jakieś dwie za dużo, ale co tam, nogi jeszcze niosą. Ledwo bo ledwo, ale jakoś niosą... Tu szlak biegnie przez restaurację hotelu Dalej tak... I pod Grand Hotelem Praga znajduję moją zgubę! Zielony szlak prowadzi tędy! Obok hotelu dawna stacja kolejki. Goście mieli kiedyś bliżej.. Nawet wagonik jest... Powrót do parku. Autko widać z daleka I... Juz. Cudna trasa. Bardzo polecam. Dla widokow, dla treningu... Latem można też przejść ze Skalnatego do Zelenego czerwonym górą... Choć mnie bardzo podobała się drogą doliną. Dawno nie byłem w regionie Tatr, którego wcale nie znam i... Tak, podobało mi się bardzo!
  19. Trochę jestem już zmęczony, a szlak sprowadził mnie aż o 500m w dół, na wysokość 1250mnpm. Czyli kolejne 300m podejścia... Dam radę? Jak nie jak tak? Droga jest jedna. Znaczy prawie... ...bo dalej są takie kamulce, że niskim autem nie przejedziesz. Ale jadący z góry Defenderek ładnie dawał radę. Wzdluz drogi płynie potok. Bardzo pięknie szumi, zupełnie inny klimat niż ten huk pracujących kółek lanovky, tu jest miło! Droga ma bardzo przyjemne nachylenie. Jest długa, ale idzie się za to jak po płaskim... Cel coraz bliżej. Widać już chatę! I ten piękny, bajkowy krajobraz, który do tej pory znałem tylko ze starych pocztówek... Bliżej i bliżej. Juz się nie mogę doczekać. Tam na pewno będzie obiad! Chyba mieszkaniec A krajobraz? Bajkowy. Jak nie z tej ziemi Schronisko bardzo przyjemne, jedzenie dobre. I ten widok za oknem Zimno Można teraz wrócić tą samą drogą... Ale ja mam jeszcze jedno pleso do zobaczenia. Ruszam dalej Tatrzańską Magistralą..
  20. Miałem dziś plan na Zelene Pleso. Tak na lajcie. Nieco ponad 1500mnpm, co to jest? Śniadanie tu w Leśniczówce późno, jak na Tatry, bo od 8. Zjadłem, odpalam i jadę. Ludzi mało, w Polsce parkingi mijane po drodze praktycznie puste, dobra jest. UAZ przekroczył granicę w - również zadziwiająco pustej - Łysej Polanie i dalej w kierunku Łomnicy, do parkingu Biała Woda. Parking pełny, miejsc brak, już się że dwa auta zaklinowały na wjeździe, pojechałem do Matlar. Tam wprawdzie miejsca były, ale zrobili płatność kodem QR, a mój telefon (ani - jak tam pisali - aplikacja banku) nie wie co to. Więc też pudło, dojechałem do Łomnicy. No i... Cio teraz? Cały plan wziął w łeb. Pomyślałem - nie Zelene, to Skalnate, no bo dlaczego by nie? Kolejką? Nieeeeetam. Przyjechałem się zmęczyć, a nie płacić ciężkie Euro żeby mnie wwieziono. Wzdłuż kolejki prowadzi szlak zielony, to szukam. Nie znalazłem. Tzn mignął mi w parku jeden znaczek, ale zgubilem. Brak znaków, brak drogowskazów, znalazłem asfalt, który - wg Google (które slowackich szlaków nie zna) prowadził do kolejnej stacji kolejki. Po drodze mijam jaki wyciąg narciarski... I nagle szlak się znalazł! Stara stacja kolejki... ...a tu mijam nową. Asfalt się kończy, zaczyna się podejście w huku kolejki. Podejście z gatunku nieprzyjemnych, trochę przypomina mi podejście na Czantorię wzdłuż kolejki. W pewnym momencie ścieżka skręca w las i zaczyna się lepsza droga, choć wciąż wzdłuż kolejki... Cel coraz bliżej! Na tym etapie jestem już mocno zmęczony i zastanawiam się, co się stało z moją kondycją, wszak to tylko 1500m... Tylko ze to nie Zelene Tu jest 1700... Chata tyle urocza, co ciasna, wystarczą 2 osoby przy barze, żeby całkowicie zablokować wejście. W środku jakieś miejsca były, ale ponieważ nie udało mi się nawet wejść, to poszedłem do stacji kolejki, gdzie też można piwo dostać... Miejsce jest piękne! Kocioł pod Łomnicą i te groźne, skaliste ściany. Kiedyś można było wejść szlakiem dalej na przełecz, a jeszcze dawniej był nawet szlak na sam szczyt (zostały ponoc stare klamry i łańcuchy, ale nadgryzione korozją), ale dziś wyżej już tylko kolejką. Jezioro... Nie za duże... I obserwatorium... Stąd ruszam w dół niebieskim szlakiem aż do drogi nad Zelene Pleso... Z niebieskiego w lewo kawałeczek zielonym i jestem! Ciąg dalszy w kolejnym poście, zanim mój telefon mi wszystko skasuje
  21. Czarny dalej rzyga olejem ze skrzyni, więc znów pomarańczowy pojechał... Pierwszy raz UAZem za granicą
  22. Troszkę się bałem, czy się nie rozczaruję, ale zaryzykowałem i wziąłem klucz... Jest! Wisi! Przeoraszam, szkoda mi kasy na nowy telefon, bo ten ciągle mi spada, albo Jaś przy każdej okazji go usiłuje dorwać i się bawić, więc nie zmieniam. Ale wracając do sedna... Miło. Cieszę się, że mogłem dołożyć cegiełkę do tej Izby. Nawet Bystra raczyła się pokazać w tym miłym dniu!
  23. Może nie do końca o Bystrej dziś będzie, choć prawie. Dziś postanowiłem dać kolejną szansę mojej "miłości" i wybrać się do - wspominałem wielokrotnie - nielubiabej przeze mnie Doliny Starej Roboty, czy tam Statorobocianskiej, jak komu pasi. Asfaltem, bo kolejka jest dla słabych albo dla tych, co nie chcą marnować energii na asfalcie... Ostatnio gdy tędy wchodziłem, spieszyłem się, zmachałem, zniechęciłem więc dziś... powoli. Bez pośpiechu. Chcę odkryć piękno tej doliny... Troche po płaskim, potem odchodzimy z dna doliny w lewo i dalej chwilę lasem. Szczerze mówiąc, jest piękna. Ale... Toć całe Tatry są piękne! Mozolnie wypelzam nad las. Jeszcze w lesie zaczynam odczuwać znużenie wędrówką... Ale forma średnia, nie ma co wielkości brzuszyska zwalać na dolinę... Jest... Późno. Za późno. Tempo mam fatalne. Wg drogowskazu za pół godziny mam być na przełęczy, a nic na to nie wskazuje... Na górze robi się zimno, kosówkę przykrywa jeszcze świeży, topniejacy śnieg. Tak blisko i tak daleko. Ledwo lezę. To podejście jest mordercze i kolejny raz dane mi jest się o tym przekonać.. I wreszcie na przełęczy! Bystra w chmurach. Ale wspominałem, że ona rzadko mi się pokazuje... Ze zbocza ciekawie przygląda mi się kozica. Widać, że zastanawia się, czy człowiek siedzący z piwem na przełęczy stanowi zagrożenie... Dochodzi chyba do wniosku, że nie, bo twardo idzie dalej i finalnie przechodzi dość blisko, ale zajęty konsumpcją lagera i podziwianiem widoków, nie zdążyłem odpalić aparatu. Z przełęczy ruszam granią Ornaku. Nie będę tu przynudzał zdjęciami Ornaku, bo tego jest "od groma", dodam tylko, że chmury się w końcu podniosły... I Królowa raczyła się pokazać A po mozolnym zejściu (wyhamuj 110kg na stromym zboczu ).... Iwaniacka... Wyznia Polana Ornaczańska... I Hala Ornak. Tu miła niespodzianka. Wycieczka w trakcie odliczania, właśnie się zbierają. W środku może z 10 osób. Łuk już naprawiony. I moje ulubienie. Czemu w Galicji dostałem grzaniec "gotycki" (zresztą bardzo dobry) nie wiem, ale fasolka niezmiennie najlepsza. Hala Ornak serwuje rzeczy lepsze i gorsze, ale ta fasolka niezmiennie wspaniała. Pamiętam jak "za dziecka" przychodziłem z ojcem i mi kupował, to jest dokładnie ten smak. Uwielbiam. Wracając robię zdjęcia kwiatkom, bo pięknie się Kościeliska ukwieciła! Przy zejściu z Mroźnej natrafiam na patrol tzw filnaców, znaczy Straży Parku... Zaparkowali i skaczą po kamieniach przy drodze. Normalnie aż bym spytał - choć poważne miny strozow prawa odstraszają - bo czego straż parku szuka na głazach stojących przy drodze? Czy istnieje podejrzenie, że ktoś glazy uszkodził? Zbezcześcił? Wiem, nabijam się, ale... jeden z nich wszedł na głaz, postał na nim i... pojechali z powrotem. Naprawdę obudzilo to we mnie ciekawość... Dotarłem do Kir, a z Kir do wylotu Chochołowskiej... Moja miejscówka. Leśniczówka u Zięby. Nie czas i miejsce na reklamę, ale jestem tu drugi raz na nocleg, kilka razy byłem na obiedzie i z czystym sumieniem polecam! Ufff... 10 godzin i tylko Ornak. Niestety nie odczarowałem Statorobocianskiej. Wylazłem na górę padnięty i z 30 minutowym opóźnieniem i wciąż uważam, że to szlak - koszmar. Natomiast sama dolina piękna. Jak iść do (a nie przez) doliny, to warta wysiłku
×
×
  • Dodaj nową pozycję...