Skocz do zawartości

staroń

Użytkownik
  • Postów

    252
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    21

Odpowiedzi opublikowane przez staroń

  1. Dnia 14.09.2022 o 18:23, Jędrek napisał:

    Na Rohaczach tej OP za dużo nie ma, Trzy Kopy mają więcej do zaoferowania.

     

    5 godzin temu, peter1 napisał:

    Trzy Kopy - Hruba Kopa - Banówka - Przełęcz pod Banówką. 

    Jeśli trafię w te okolice następnym razem to na pewno pójdę w tamtą stronę ? Rejony zdecydowanie warte bliższego poznania ? 

    • Lubię to ! 1
  2. 2 godziny temu, Jędrek napisał:

    Tak jak czerwiec w tym roku był pogodowo powyżej średniej, tak wrzesień póki co jest poniżej, a jeszcze zapowiadają teraz ochłodzenie. 

    Obawiam się, że będę czuł ogromny niedosyt z tego urlopu bo na razie wychodzi na to, żre pogoda przez cały czas będzie marna. Pewnie poprawi się, jak wrócę do pracy ? zostaje jeszcze październik, może znajdzie się dzień czy dwa, że trafi się ładna pogoda w moim dniu wolnym.

    • Lubię to ! 1
  3. 2 godziny temu, Q'bot napisał:

     Polecam rowerem, gdyż tamtejszy asfalt od Zuberc'a się niezwyyklee dłuży ?

    Widzę, że z parkingu tylko 4 km - bywało gorzej ?

    1 godzinę temu, Jędrek napisał:

    Na Rohaczach tej OP za dużo nie ma, Trzy Kopy mają więcej do zaoferowania.

    Muszę kiedyś sprawdzić, w ogóle połazić trochę po słowackiej części Zachodnich, do tej pory jakoś nie było po drodze.

    50 minut temu, jaaga76 napisał:

    Te fantastyczne fotki, to z tego utopionego telefonu...??

    Wolę pstrykać aparatem, z telefonu tylko zdjęcie spod szczytu Ostrego ? 

    • Lubię to ! 2
  4. 1 godzinę temu, barbie609 napisał:

    po prostu pięknie i  pogoda  Ci siadła

    Zwykle takie jednodniowe wyprawy dochodzą do skutku jak jestem 100% pewny, że warunki będą dobre, tu miałem mega ciśnienie, żeby się wybrać i zrekompensować sobie tę nieudaną Słowację. Pojechałem ze świadomością, że być może trzeba będzie skończyć np. na Wołowcu przez chmury...no ale wyszło inaczej, na szczęście ? 

    50 minut temu, wjesna napisał:

    Długawa wędrówka, ale widać, że było warto. 

    Ponad 35 km, kawał drogi, ale tak, było warto ?

    51 minut temu, wjesna napisał:

    Ale kozice to tak jakby trochę się na Ciebie wypięły ? 

    Nie pierwszy i nie ostatni raz ? 

    • Lubię to ! 3
  5. Nadszedł wrzesień a z nim mój dwutygodniowy urlop - co roku w tym czasie decyduję się na dłuższy odpoczynek, teoretycznie stabilniejsza niż w lipcu i sierpniu pogoda, mniej tłumów wszędzie, nie tylko w górach, ostatni moment przed jesiennym szaleństwem zakupów, którego, chcąc nie chcąc, od lat jestem częścią jako pracownik handlu ? 

    W idealnym świecie właśnie byłbym w połowie wyjazdu na Słowację, taki był plan od dawna, prognozy pogody jednak nie napawały optymizmem i ostatecznie odpuściłem...cóż, nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli. Z gór jednak całkowicie nie zamierzałem rezygnować i korzystając z okienka pogodowego postanowiłem zrealizować chociaż część mojego planu na jesień.

    Jedną ze składowych tego planu były Rohacze - działające na wyobraźnię szczyty, które nie raz mijałem przy okazji wizyty w Tatrach Zachodnich. W końcu zdecydowałem się sprawdzić jak to jest z tą Orlą Percią Zachodnich ? 

    Klasyczna pobudka w środku nocy, przed 7 rano kupuję bilet na Siwej Polanie i ruszam na szlak. Pełny sił i chęci truchtem przemierzam Dolinę Chochołowską - biegnie się bardzo przyjemnie, pokonywana w ten sposób trasa wcale nie jest taka nudna i męcząca ? Po niecałej godzinie jestem pod schroniskiem. Niebo bezchmurne, ludzi niewiele - warunki idealne. Chwilę później obieram żółty szlak na Grzesia, potem niebieski na Rakoń i Wołowiec. Chyba trochę za mocne tempo sobie narzuciłem bo na tym ostatnim musiałem przeznaczyć dłuższą chwilę na odpoczynek, cóż ? Przysiadłem nieco poniżej Wołowca, było tak cicho, spokojnie... mógłbym tam pół dnia spędzić, jednak z tyłu głowy była świadomość, że kawał drogi jeszcze przede mną a dni coraz krótsze... Po sesji zdjęciowej, na którą na chwilę zajrzało stadko kozic, ruszyłem dalej. Było koło 11.30 kiedy ruszyłem w stronę Jamnickiej Przełęczy - z tej perspektywy główne cele dnia prezentowały się niesamowicie...wręcz przerażały swoim ogromem. Wchodziło się jednak całkiem nieźle. Jedynie końcówka przed wejściem na Ostry Rohacz trochę trudniejsza, no i to słynne przejście nad przepaścią - przez chwilę było ciekawie i emocjonująco ? później po drodze były może dwa odcinki, które sprawiły mi trochę problemu - długi komin do wejścia (mimo że z łańcuchem to jednak ciężko mi było znaleźć wygodne miejsce na nogi) i jedno trudniejsze  zejście, ale jakoś poszło. Widoki przepiękne na każdą ze stron, zarówno z podejścia na Ostrego, jak i ze szlaku na Płaczliwy, nie wiedziałem, w którą stronę patrzeć ? W końcu dotarłem do Smutnej Przełęczy i uznałem, że nie takie te Rohacze straszne. Momentami było trochę adrenaliny, ale traumy szlak nie zostawił, wręcz przeciwnie. Cel osiągnięty, pozostało "tylko" wrócić. Na szczęście zejście Smutną Doliną było baardzo przyjemne, o ile przez Rohacze szedłem jak ślimak tak tutaj włączyłem wyższy bieg - w schronisku czy tam bufecie Tatliakova Chata byłem po godzince, z bólem odpuszczając wizytę nad Rohackimi Stawami - brakło czasu, ale jest postanowienie, żeby wrócić w te rejony, tylko z parkingiem od słowackiej strony. Od Chaty trzeba było znów pójść pod górę - na Zabrat i po raz drugi tego dnia na Rakonia. Było koło 16 a więc 9 godzin na szlaku i powiem szczerze, że pod górę ledwo wlazłem ? w nogach miałem już ponad 2000 m przewyższeń - tłumaczę sobie, że miałem prawo się zmęczyć ? o 17 na Rakoniu nie było zupełnie nikogo - zresztą przez cały dzień ludzi jak na lekarstwo, takie dni na szlakach bardzo lubię. No i pogoda też wypas, nie ma do czego się przyczepić. Z Rakonia truchtem na Grzesia,, potem na Polanę Chochołowską. Bardzo chciałem też w ten sam sposób dotrzeć do parkingu, ale niestety pod koniec nogi odmawiały posłuszeństwa. Ostatnie 3 km to była katorga, do tego utopiłem telefon w potoku... ale działa więc chyba nieważne ? trudna końcówka nie zmyła jednak wrażeń z wycieczki - to był piękny dzień i kropka ? 

     

     

    DSC07632.jpg

    DSC07636.jpg

    DSC07645.jpg

    DSC07680.jpg

    DSC07695.jpg

    DSC07741.jpg

    DSC07753.jpg

    DSC07770.jpg

    DSC07780.jpg

    DSC07797.jpg

    DSC07798.jpg

    DSC07808.jpg

    DSC07835.jpg

    DSC07844.jpg

    DSC07852.jpg

    DSC07862.jpg

    DSC07882.jpg

    DSC07898.jpg

    DSC07932.jpg

    • Lubię to ! 12
    • Wow 2
  6. Po ostatnich Granatach i Świnicy z Zawratu mam ochotę na więcej wrażeń w tych okolicach ? Świetny materiał, zachęciliście do przejścia, w przyszłym roku trzeba będzie podjąć wyzwanie. Można się zmęczyć od samego oglądania, ale to, jak spokojnie o tym wszystkim mówisz, równoważy, to, co widzimy na filmie ? Taka trochę Krystyna Czubówna górskich relacji ? ? 

    • Haha 2
  7. Dnia 24.08.2022 o 18:17, Mnich Moderator napisał:

    Potwierdzam: jeśli chodzi o wygodę, to Hoki wymiatają ? 

    Ja mam Hoka Speedgoat 4, co prawda do kostki, ale muszę przyznać, że wygodniejszych butów nie miałem. Amortyzacja mega. czasem faktycznie czuję, jakbym płynął po skałach ? Przyczepność też bardzo w porządku. Biegam w nich po asfalcie, chodzę po górach, i niżej i dużo wyżej, także w zimie zakładam na nie raczki, nogi się nie męczą w żadnych warunkach. A moje nogi są dość wymagające bo nie do końca normalne, takie trochę krzywe ? 

    Mam jeszcze Salewa Wildfire, też niskie (jakoś tych wysokich nie uznaję), może i spoko, ale trochę za twarde, chociaż nie zrobiłem w nich nie wiadomo ile km, dam im jeszcze szansę, chociaż ciężko z tą Hoką się rozstać ? 

    • Lubię to ! 1
  8. Coś te rejony zamglone ?

    Ja byłem w tamtych okolicach raz, 2 lata temu, podczas kilkudniowej wizyty na Słowacji, najpierw Zielony Staw, potem Białe a na koniec Kopske. Tyle się dało zrobić bo pogoda cały czas była niepewna. Podczas najbliższej wizyty u sąsiadów planuję wycieczkę w tamte rejony ze Zdiaru, może warunki będą lepsze. @ZośkaTa Płaczliwa mi chodzi po głowie, ale tam nie ma szlaku to chyba nie można ? 

     

     

    DSC00938.jpg

    DSC00952.jpg

    DSC00965.jpg

    DSC00969.jpg

    DSC00971.jpg

    DSC00973.jpg

    DSC00977.jpg

    DSC00988.jpg

    • Lubię to ! 7
  9. 10 godzin temu, wjesna napisał:

    Z tych zabranych  na krótkie trasy ktoś złapał  górskiego bakcyla  na tyle, żeby ruszyć samemu?

    Samemu może nie, ale zgłaszają się do mnie po więcej ?

    38 minut temu, Jędrek napisał:

    Żeby potem móc narzekać na coraz większy tłok na szlakach ??

    Hehe, trochę tak, ale z drugiej strony zawsze sugeruję trasy mniej oblegane ? 

    • Lubię to ! 1
    • Haha 1
  10. 14 godzin temu, wjesna napisał:

    Chodzisz zawsze sam czy teraz tam wyszlo?

    Różnie, zależy od sytuacji. Staram się zarażać pasją innych i czasem uda się wyciągnąć kogoś nawet na prostszą trasę. Trudniejsze i dłuższe z reguły sam bo to najczęściej są spontaniczne wyjazdy planowane na 2-3 dni przed, żeby trafić z pogodą. Dłuższy urlop próbuję ustalać z kimś, chociaż czasem trudno bo moje "górskie" towarzystwo mieszka daleko i nie zawsze da radę, dlatego np. na Słowację jadę sam ? 

    • Lubię to ! 1
  11. Po ostatniej wizycie w Tatrach i wejściu m.in. na Granaty oraz Świnicę przez Zawrat postanowiłem sobie, że najbliższe wyjazdy poświęcę na szlaki, których do tej pory z różnych powodów jeszcze nie odwiedziłem a które już dawno powinienem mieć za sobą. Za 3 tygodnie wybieram się na Słowację a po polskiej stronie swoistą "kupkę wstydu" stanowi jeszcze m.in. Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem - szlak ten w mojej głowie owiany był grozą i uchodził za bardzo trudny do przejścia, szczególnie samotnie, postanowiłem jednak zmienić myślenie i tak oto w ostatnich tygodniach myśl była tylko jedna - trzeba jak najszybciej tam iść!

    Czekałem i czekałem na dobrą pogodę i wolne w pracy i w końcu wydawało się, że plan może wypalić. Piątek, 19 sierpnia, zapowiadał się całkiem nieźle, później miało przyjść załamanie pogody a do wspomnianej Słowacji raczej nie będę miał czasu na górskie wyprawy. Wahałem się jednak do ostatniej chwili - przewidywano popołudniowe burze. Prognozy jednak poprawiły się w czwartek więc o 22 kupiłem bilet na Palenicę a kilka godzin później zadzwonił budzik - wycieczkę czas zacząć ? 

    Na parkingu chciałem być jak najwcześniej, jednak z reguły dość długo schodzi mi zbieranie się - z Krakowa wyjechałem 0 4.30, dojazd, przerwa na kawę i śniadanie - w końcu koło 7.00 zajechałem na Palenicę. W związku z tym, że nie przepadam za asfaltową drogą nad Morskie Oko uznałem, że z dwojga złego lepiej będzie, jeśli pokonam tę trasę biegnąc - może nie jakoś szybko bo pod górę, plecak z pokaźną ilością wody też trochę ważył - tak czy inaczej po godzinie byłem na miejscu. Uwielbiam Morskie Oko o tej porze dnia, o 8 rano było tam jeszcze dość pusto, cisza, spokój, aż dziwne ? Spokojny spacer brzegiem stawu, kilka zdjęć, odpoczynek przy rozejściu szlaków i ruszam nad Czarny Staw. Na górze melduję się przed godziną 9.

    Po kolejnej krótkiej przerwie ruszam zielonym szlakiem w stronę celu wycieczki. To ten moment, kiedy na maksa wczuwam się w góry, znikają wszelkie troski, nie liczy się nic poza tym, co tu i teraz, pięknie ? Cały czas mocno pod górę, ale nie jest źle, spokojnie pokonuję kolejne metry przewyższenia po z reguły wygodnym szlaku czekając na większe emocje. W końcu robi się coraz ciekawiej, pojawiają się skalne rynny, trochę sztucznych ułatwień, coraz większa ekspozycja. Docieram też do słynnej przepaści z pięknym widokiem na Morskie Oko - nie taka straszna, jak mówią ?Teren znów się uspokaja, jeszcze kilkanaście minut i docieram na Kazalnicę. Robię sobie dłuższą przerwę na podziwianie widoków a te są warte dotychczasowego wysiłku, Morskie Oko i Czarny Staw daleko w dole, Rysy i Wysoka z jednej strony, Mięguszowieckie z drugiej, rewelacja! Słońce coraz bardziej grzeje, ale nie stanowi to wielkiego problemu. Spoglądam na fenomenalnie wyglądającą ścieżkę biegnącą granią w stronę Czarnego Szczytu, żeby następnie mocno skręcić w prawo i widząc, gdzie ona prowadzi zastanawiam się, czy to "tylko" tyle i koniec? Najtrudniejsze już za mną? Idę dalej, żeby to sprawdzić. I faktycznie, mimo, że przez kolejne 30 minut (nie potrafiłem co jakiś czas się nie zatrzymać, żeby spojrzeć za siebie i napawać się widokiem) szedłem nad ogromną przepaścią to szlak był na tyle szeroki i wygodny, że nie stanowił żadnego problemu. W końcu, około 11.30, docieram na przełęcz. Widok na słowacką stronę genialny, ani jednej chmurki na niebie, czuję się świetnie, szczęśliwy, że podjąłem wyzwanie i że nie zrezygnowałem z wyjazdu, mimo niepewnych prognoz. Nie taki ten Chłopek straszny, jak go malują ? Patrząc w stronę Czarnego i Pośredniego Mięgusza naszła mnie chęć, żeby kiedyś tam wrócić i na nie wejść, może się uda, zobaczymy ? Potem już tylko pozostało zejście, muszę przyznać, że jak tych zejść z reguły nie lubię tak tutaj było o dziwo bardzo w porządku, w sumie nie wiem dlaczego. Może przez to że w miarę różnorodnie, może dlatego, że nastrój miałem naprawdę bardzo pozytywny a pogoda dopisała jak rzadko kiedy, pewnie po trochę ze wszystkiego. Nad Morskim Okiem o 14.30 było już oczywiście dużo ludzi, nie zatrzymując się ruszyłem więc dalej, znów włączając szybszy bieg ? Zbiegłem spokojnie po asfalcie, z dłuższą przerwą na Włosenicy i o 16 zameldowałem się z powrotem na parkingu na Palenicy, kończąc tę piękną wycieczkę, wciąż szczęśliwy, jak dobrze wykorzystałem ten dzień ? Polecam gorąco ?

    Kilka zdjęć na koniec, chociaż wiadomo, że nie oddadzą całego piękna, jeśli jeszcze nie byliście pod Chłopkiem to musicie sami pójść i sprawdzić, jak tam jest ?


     

    DSC07366.jpg

    DSC07374.jpg

    DSC07434.jpg

    DSC07459.jpg

    DSC07474.jpg

    DSC07478.jpg

    DSC07499.jpg

    DSC07508.jpg

    DSC07538.jpg

    DSC07539.jpg

    DSC07543.jpg

    DSC07548.jpg

    DSC07561.jpg

    DSC07585.jpg

    DSC07594.jpg

    • Lubię to ! 11
    • Wow 1
  12. 6 minut temu, Zośka napisał:

    A z Novej Lesnej też możesz podjechać kolejką która jeździ do Popradu.

    I tak się chyba skończy, daleko z Novej Lesnej nie jest więc nie wyjdzie dużo. 2 lata temu parkowałem gdzieś pod kolejką za 4 euro? A nad Szczyrbskim za 5 chyba, w takiej sytuacji kolejka lepsza, tym bardziej, że sam jadę, dzięki ? 

  13. Okienko piękne ? We wrześniu wybieram się na Słowację i Sławkowski jest w planach ?

    @Zośka Masz jakiś sprawdzony parking w Starym Smokowcu? Planuję kilka szlaków stamtąd a będę nocował w Novej Lesnej więc chyba trzeba będzie podjeżdżać.

  14. Dnia 27.07.2022 o 09:36, jaaga76 napisał:

     Moje Granaty czekaj wciąż i ciągle mi się nie składa, żeby je przejść... Chłopka ma zaplanowanego na sierpień. Mam nadzieję, że sie uda ?

    @jaaga76Powodzenia z Chłopkiem ? a na Granaty też przyjdzie czas, warto się wybrać, zdecydowanie ? 

    • Dziękuję 1
  15. Może jestem monotematyczny, ale chyba wszyscy moi znajomi i rodzina już dawno zrozumieli, że Paweł na urlopie to Paweł w górach ? W tym roku w Tatrach na dłużej niż jeden dzień byłem tylko raz, w czerwcu, jednak pogoda wtedy niespecjalnie dopisała. Często podróżuję sam, ale tym razem udało się ustawić z kuzynem, który przyjechał w góry na kilka dni. W Zakopanem nocowaliśmy od środy do niedzieli, na wycieczki zarezerwowaliśmy cztery dni, chęci były, siły również, pogoda - wiadomo, loteria, w końcu wolne w pracy i nocleg ogarnialiśmy miesiąc wcześniej. Oczekiwania były spore, jak wyszło? O tym dalej.

    Przed wyjazdem nie ustalaliśmy konkretów, gdzie iść. Przynajmniej wspólnie. Jakiś plan w głowie się kroił, ale czekałem na bardziej wiarygodne prognozy, które oczywiście pojawiły się zaraz przed samą wycieczką. Miało być nieźle, pierwsze dwa dni ciepło, wręcz gorąco i bezchmurne niebo, kolejne dwa - podobnie, jednak z ryzykiem popołudniowych burz. Jakie było moje szczęście, gdy okazało się, że plany co do tras mamy podobne i obaj chcemy wycisnąć z tego wyjazdu najwięcej jak się da. Pozostało spakować plecaki i ruszyć ?

    Dzień 1
    Z Krakowa wyjechaliśmy koło 6.30, na szlaku byliśmy chwilę po 9. Może późno, ale musieliśmy zachować jakieś minimum komfortu, jeśli chodzi o ilość snu. Dzień długi, powinno się udać zrealizować plan. A tym planem było wejście na Zawrat od Hali Gąsienicowej a następnie Świnica. Na Zawracie byłem dwa razy, za pierwszym było to jedno z trudniejszych górskich doświadczeń, duży tłok i kurczowe trzymanie się łańcuchów, jakbym uznał, że są one niezbędne do dotarcia do celu. Za drugim razem pustki i ogromna przyjemność z pokonywania kolejnych metrów w górę, jak się zrozumie, że te łańcuchy powinny służyć głównie jako wskazówka, którędy iść to okazuje się, że nie są one aż tak konieczne, jak mi się wydawało za pierwszym razem, czasem się przydają, ale bez przesady. Wtedy, w październiku, mocno wiało i było dużo chmur, więc nie była to wycieczka idealna, ale pokazała, że Zawrat wcale nie jest taki straszny, Do trzech razy sztuka, jak to mówią ? Tym razem wszystko zagrało idealnie - mało ludzi, mimo środka wakacji, gorąco, ale do przeżycia,, widoki przepiękne, nie mogło być lepiej. Po odpoczynku na przełęczy idziemy na Świnicę - tym szlakiem żaden z nas do tej pory nie szedł. Była lekka niepewność co do trudności trasy, jednak okazało się, że to bardzo ciekawy szlak. Oczywiście, trzeba być czujnym, jest trochę ekspozycji, w kilku miejscach bez łańcuchów niezła gimnastyka, ale szło się spoko. Upał dawał po tyłku, ale w miarę sprawnie dotarliśmy po łańcuchach na szczyt Świnicy. Po dłuższej przerwie zeszliśmy do Świnickiej Przełęczy a potem padła decyzja, że wracamy przez Beskid, Kasprowy i w dół zielonym szlakiem. Czas urozmaiciło zejście z W. i J., poznanymi na Świnicy, z którymi rozstaliśmy się na Kasprowym. Zejście przez Myślenickie Turnie zaowocowało widokiem zachodzącego za Giewontem słońca oraz spotkaniem z grupką kozic. Ostatnie pół godziny musieliśmy schodzić po zmroku, nie taki był plan, nie lubię ciemności w górach i staram się trzymać przepisów TPN, no ale nie było wyjścia. Po powrocie byliśmy tak padnięci, że odpuściliśmy grubszą kolację na Krupówkach, w okolicy których spaliśmy i dość szybko poszliśmy spać. Na te uderzające po kieszeni wyjścia na jedzenie przyszedł jeszcze czas ?


    011.thumb.jpg.a55202d9c6d4a29a35620643f75dbf11.jpg

    010.thumb.jpg.5437cb0f51c019a4eb570a5abf279f95.jpg

    007.thumb.jpg.d3cffbce212d4e6e93278fdee70d30bb.jpg

    006.thumb.jpg.e7f80353009f9bda0b8c8b27fe3e7c78.jpg

    004.thumb.jpg.ea68fe55c136e0e10dc4a165dbe12941.jpg

    003.thumb.jpg.95f2b2638c994e58523a4fdf2c36d447.jpg

     

    Dzień 2

    Na szlaku znów koło 9, kurczę, znowu późno ? ale trzeba było się chociaż trochę wyspać. I znów Czarny Staw Gąsienicowy z Kuźnic, następnym razem trzeba przemyśleć schronisku. Tym razem kierunek - Granaty. Tam też nas jeszcze nie było a trzeba w końcu dotknąć Orlej Perci. Na niebie znowu lampa, tak jak dzień wcześniej. Od samego rana obawa o kolano kuzyna, które dało o sobie znać przy zejściu ze Świnicy. Szliśmy twardo pod górę dopóki Kamil nie został z tyłu. Chwilę później zadzwonił, że jednak nie da rady i dalej mam iść sam a on zejdzie powoli i zaczeka na mnie przy skrzyżowaniu szlaków z Zawratu i z Koziej Dolinki. Miałem wątpliwości czy nie zejść razem z nim, ale wiedziałem, że da sobie radę a ja miałem mocną motywację, żeby dokończyć trasę. Wyszło trochę przewrotnie - takie wycieczki rezerwuję dla wypadów w towarzystwie, żeby było raźniej, tutaj w ostatniej chwili zostałem sam, trochę na własne życzenie, ale uznałem, że nie będzie źle. I nie było - Granaty okazały się dla mnie zaskakująco proste, chociaż nie wszyscy mieli tyle szczęścia - byłem świadkiem akcji ratunkowej TOPR na Skrajnym Granacie, byłem wtedy na Pośrednim - mam nadzieję, że nic poważnego się tam nie stało. Samotną wycieczkę przez Granaty zakończyło spotkanie z B., z którą zszedłem przez Kozią Dolinkę do umówionego miejsca spotkania z kuzynem. Tu muszę przyznać, że kocham góry za wiele rzeczy, między innymi za spotkania z totalnymi obcymi, którzy okazują się bardzo ciekawymi, pełnymi pasji osobami, aż szkoda, że tak szybko zeszliśmy z tych Granatów, cóż... ? Potem już tylko zejście do Murowańca, szybkie piwo z ludźmi spotkanymi na szczycie i z powrotem do Kuźnic. Znowu trochę późno, kolejne 12 godzin spędzone na szlaku, ale warto było, oj warto!
     

    016.thumb.jpg.5da19a23cd5259501334d5075fcddbdd.jpg

    014.thumb.jpg.33a30e6edbaad3571da3a6c4ca268759.jpg

    002.thumb.jpg.f4bfcaf4a027f93b1529264aad16d1c1.jpg

    008.thumb.jpg.301f38d1db2357a53b5a4b8e6ce80889.jpg

    013.thumb.jpg.63e600f5393fdc3b6fa89e8aef7f5e52.jpg

    001.thumb.jpg.c18dc3c9dbfa33523f97e80a0d86d161.jpg

    015.thumb.jpg.f8a0f3a7f3b226c51f81ec47f56efe6d.jpg

     

     

     

     

    Dzień 3

    Baterie trochę rozładowane. No tak, 40 km po szlakach w upale, 3 km pod górę, powroty późnym wieczorem, mało snu w ostanich dniach. Nie szkodzi - trzeci dzień miał być tym na odpoczynek. Po 11 godzinach snu (!) wstaliśmy jak nowo narodzeni i wybraliśmy się na Kopieniec Wielki. Najkrótszą trasą, z Toporowej Cyrhli, zapowiadano burze, więc nie chcieliśmy szaleć. Co prawda mieliśmy nadzieję na powrót do Kuźnic przez Polanę Olczyską i Nosal, ale deszcz skutecznie nas przegonił. Muszę jednak przyznać, że krótka ulewa była jak wybawienie - po dwóch dniach upału i duchoty marsz w ociekającym deszczem lesie był bardzo relaksujący. Przy powrocie busem z Cyrhli rozlało się już na tyle poważnie, że resztę dnia spędziliśmy na Krupówkach i nabieraniu sił na dzień czwarty - nie planowaliśmy odpuszczać ?

    008b.thumb.jpg.4e6f29321f4d51683bedb92a9bcebdbc.jpg

    Dzień 4

    Wczesne pójście spać dnia trzeciego sprawiło, że mogliśmy pozwolić sobie na wczesną pobudkę ostatniego dnia naszej wizyty pod Tatrami. Po południu zapowiadano burze więc najwazniejsze było jak najwcześniej pojawić się na szlaku i pójść tak daleko, na ile pozwolą siły, kolano kuzyna i pogoda. Budzik na 3 rano i jazda. Bardzo chciałem w końcu pójść na Przełęcz pod Chłopkiem, jednak mając na uwadze kontuzję Kamila, odpuściłem. Wybraliśmy wejście na Giewont od Hali Kondratowej oraz Czerwone Wierchy i zejście do Kir. Co tu dużo pisać, udane zakończenie wyjazdu, ładne widoki, znów trochę za gorąco, ale od czasu do czasu słońce chowało się za chmurami, spadł nawet lekki deszcz. Trochę zmieniłem też zdanie o czerwonym szlaku z Chudej Przełączki do Kir - z kijkami w dół nie jest tak źle, jak bez 3 lata temu. 
    Przy okazji byliśmy świadkiem biegu po Tatrach, trasa z Siwej Polany przez Czerwone Wierchy, Halę Ornak, Iwaniacką Przełęcz, Starorobociański z powrotem na Siwą Polanę, jakoś tak. Hardkor, zamarzyło mi się wziąć kiedyś w czymś takim udział, moje zapędy biegowe trochę ostatnio zgasły z różnych względów, ale wiem, że wrócę silniejszy ?
    Powrót busem do centrum Zakopanego, potem kolejny pod Krokiew po samochód i jedziemy pod kwaterę. I znów idealnie się wstrzeliliśmy, zaczęło lać, gdy weszliśmy do pokoju.  Kolacja na Krupówkach, podsumowanie wyjazdu i trzeba wracać.
     

    013b.thumb.jpg.01662074d20687c317c647c620defc56.jpg

    012b.thumb.jpg.ad0c95e2bf580bdeaa141389f13452d6.jpg

    009.thumb.jpg.c8c483877b4a4c79e1efdc79c94e0dcd.jpg

     

    008a.thumb.jpg.7b00c11317128292d9135b7eb0e39aa0.jpg

    005.thumb.jpg.2231e36f26d28da2d03a55be3e4734db.jpg

    DSC07348.thumb.jpg.338398aaf30385c50e59a196beb6dcf0.jpg

    Trochę się rozpisałem więc podsumowanie krótkie - oby więcej takich wyjazdów! Piękna pogoda i widoki, świetne towarzystwo, zarówno to zaplanowane, jak i to spotkane przypadkiem, nowe szlaki przetarte, kolejne w planach.

    I co ważne...mam wrażenie, że złamałem psychologiczną barierę - wiele ograniczeń jest w głowie, nie w nogach czy rękach., nie w wysokości, odległości, trudności szlaku. Może to zabrzmieć dziwnie dla osób, które chodzą po górach w każdych warunkach, porach roku itd., ale miałem różne doświadczenia, nagłe spotkanie z niedźwiedziem, wkurzoną kozicą podczas gradu w górach, znajomi, którzy przez mniejszą lub większą kontuzję musieli wzywać pomoc w górach lub z nich nie wrócili...to siedzi w głowie, ale warto przełamywać słabości, żeby doświadczyć jak największego piękna i górskiego spokoju ?

    Następny cel - Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem, być może samemu, ale wiem, że jak coś to zawsze trafi się ktoś na szlaku, z kim się dogadam ?
     

     

    012.jpg

    • Lubię to ! 7
  16. Powoli nadchodzi zima a dla mnie to czas przestoju w tatrzańskiej aktywności. Gdzieś tam może delikatnie pójdę, ale zimno, ślisko i szybko ciemno to nie do końca moje klimaty. Jesień z różnych powodów nie rozpieszczała wycieczkami, ale tak sobie pomyślałem, że ostatnie wyjścia nad Morskie Oko i Giewont to nie może być koniec przed zimową hibernacją...tym bardziej, że pogoda jako tako jeszcze sprzyja. Przeszło mi przez myśl wybrać się 11 listopada, ale przed oczami stanęły mi prawdopodobne korki w drodze powrotnej do Krakowa, więc szybko porzuciłem temat. Długo na kolejną okazję nie musiałem czekać, 5 dni później też miało być ładnie więc spontanicznie spakowałem plecak i jazda ? W związku z tym, że bodajże 3 lata nie byłem na Czerwonych Wierchach jesienią to właśnie te szczyty obrałem jako kierunek tej wyprawy. Co prawda jakiś miesiąc temu pojechałem w Tatry z myślą o Czerwonych, wtedy w sumie Białych, ale niemiłosierny wiatr zepchnął mnie na niższy i osłonięty od dmuchawy Giewont. Cóż, do dwóch razy sztuka, jak to mówią ? 

    Klasycznie, pobudka gdzieś w środku nocy, gdy "normalni" ? ludzie jeszcze słodko śpią, godzinka z kawałkiem rozruchu przed trasą Kraków-Zakopane i czas wsiąść w auto. Gdzieś na wysokości Rabki wschodzi słońce, uwielbiam tę poranną jazdę przy ulubionej muzyce - znak, że dzień będzie udany ? Nawet spore mgły w Nowym Targu nie zepsuły dobrego nastroju, wyżej na pewno będzie dobrze, zresztą kamerki internetowe mówiły wyraźnie, jak jest. Śniadanie zjedzone, auto zaparkowane, praktycznie wszystkie rzeczy przygotowane na ten dzień miałem na sobie, w plecaku tylko woda i jedzenie plus parę potrzebnych rzeczy, wystarczył lekki plecak biegowy. Skoro biegowy to może trochę pobiec? Czemu nie, ale na spokojnie, nie ma co się spinać. Szybszym tempem dotarłem więc na Halę Kondratową, w 45  min od opuszczenia parkingu byłem pod schroniskiem.  To względnie szybkie pokonanie tych pierwszych 5 km dało mi spory komfort czasowy więc nie patrząc na zegarek odpocząłem dłużej nieco powyżej schroniska. W międzyczasie przypałętał się do mnie pewien kot, któremu nie omieszkałem zrobić paru zdjęć. Po średnio udanej sesji, w trakcie której mój chwilowy towarzysz niespecjalnie chciał pozować, ruszyłem w stronę Przełęczy pod Kopą Kondracką, na której zameldowałem się po kolejnych 45 minutach. Kolejna przerwa i czas zacząć właściwą  wycieczkę. Postanowiłem, że w drodze na Ciemniak pójdę spokojnie, porobię zdjęcia, nabiorę sił a wracając tą samą trasą postaram się pójść szybciej, nie rozpraszając się niczym. Raczej się nie udało, skoro w obie strony czas był podobny ? Może dlatego, że pod Krzesanicą spotkałem stado kozic, któremu poświęciłem dłuższą chwilę,  może dlatego, że zamyślony przy zejściu z Małołączniaka poszedłem w zupełnie inną stronę, Mała Łąka nie była w planach ? Zbytnio zapatrzyłem się w narastające chmury w dole, w towarzystwie których Babia Góra prezentowała się obłędnie - niestety na zdjęciach nijak to widać...
    na szczęście zszedłem tylko kilkadziesiąt metrów i szybko naprawiłem swój głupi błąd wracając na szlak biegnący w stronę Kopy Kondrackiej. Im bliżej Przełęczy pod Kopą, tym bardziej wiało, ten wiatr jakoś mnie ostatnio mocno prześladuje,  tym razem może nie zdmuchiwał ze szlaku, ale mocno dawał się we znaki przez cały czas. Do Przełęczy jakoś udało się dotrzeć a stamtąd tylko droga w dół, bez biegania, ale szybkim tempem. Chwilkę po zachodzie byłem w Kuźnicach (trasa zrobiona w miarę szybko, ale jednak pozwoliłem sobie na zbyt długie przerwy ?), potem tylko powrót na parking i jazda z powrotem...nie wiem czy w tym roku wrócę jeszcze w Tatry, ale takie zakończenie sezonu to ja rozumiem. Bardzo udana wycieczka, nic nie psuło widoków, cisza spokój (pomijając ten wiatr ? ) , ludzi na szlaku minąłem może kilkanaście...mało brakowało a kozic byłoby więcej ? Jeśli ktoś nie był jeszcze na Czerwonych Wierchach jesienią to gorąco polecam, zimowych nie znam, ale jak do tej pory to oczywiście najlepsze ich wydanie, za rok jestem na pewno!

    Trochę zdjęć i dziękuję za ewentualną uwagę ? 


     

    DSC05336.JPG

    DSC05350.JPG

    DSC05420.JPG

    DSC05436.JPG

    DSC05447.JPG

    DSC05473.JPG

    DSC05495.JPG

    DSC05526.JPG

    DSC05550.JPG

    DSC05556 — kopia.JPG

    DSC05578 — kopia.JPG

    DSC05596 — kopia.JPG

    DSC05616.JPG

    DSC05621.JPG

    DSC05628.JPG

    DSC05634.JPG

    DSC05652.JPG

    DSC05664.JPG

    DSC05669.JPG

    DSC05679.JPG

    • Lubię to ! 8
    • Wow 1
  17. Dzisiejszy spacer nad Morskie Oko zaskoczył małą ilością ludzi na szlaku, wyruszyliśmy z Palenicy o 8.30, na parking wróciliśmy o 15.30. Nie byliśmy nastawieni i jakoś specjalnie przygotowani na wejście wyżej, więc ograniczyliśmy się do okrążenia stawu. Widoki super, wrażenia bardzo pozytywne ?

     

     

    DSC05012.jpg

    DSC05030.jpg

    DSC05031.jpg

    DSC05042.jpg

    DSC05065.jpg

    DSC05067.jpg

    DSC05081.jpg

    DSC05083.jpg

    DSC05092.jpg

    DSC05101.jpg

    • Lubię to ! 6
  18. Dnia 7.10.2021 o 00:27, Jędrek napisał:

    No to najlepiej w jakąś pogodną noc ?

    Albo w wietrzny dzień, wtedy wywiewa niezdecydowanych ?

    A dzień później była trasa Kondratowa - Kopieniec - Nosal, na Przełęcz pod Kopą nie było sensu bo wiało niemiłosiernie, na niższych górkach zresztą też. Przy zejściu z Nosala podmuchy mnie prawie wywiały w las ? 

     

    DSC04913.jpg

    DSC04918.jpg

    DSC04921.jpg

    DSC04928.jpg

    DSC04947.jpg

    DSC04966.jpg

    DSC04967.jpg

    DSC04983.jpg

    DSC04998.jpg

    DSC05002.jpg

    • Lubię to ! 4
×
×
  • Dodaj nową pozycję...