Skocz do zawartości

jaaga76

Użytkownik
  • Postów

    2 585
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    110

Odpowiedzi opublikowane przez jaaga76

  1. 2 godziny temu, Fibi napisał:

    Wreszcie jakaś normalna pogoda 😉 @jaaga76te kijki miałaś schowane w plecaku i zahaczyły o coś górą? Bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam. Kiedyś mały włos nie pozbawiłem oka Sebastiana przez taki wystający kijek i wolę ich teraz unikać

     

    Miałam dopięte do plecaka, tak jak @barbie609 na fotce. Podchodziłam pod taki okap i kije mnie zahaczyły i odbiły...Powiem Wam, że przez głowę mi nie przeszło, że to może być ryzykowne... 

    • Lubię to ! 1
  2. No to dalej...

    W zeszłym roku w związku z remontem szlaku nie udało nam się przejść przez Szpiglasową Przełęcz do 5 Stawów.  Postanowiliśmy zatem nadrobić zaległości. Po pysznym śniadanku ruszyliśmy kolejny raz uroczym asfaltem w kierunku Moka. Widząc już kłębioący się przy schronisku tłum od razu wchodzimy na Ceprostradę. Szlak upływa nam na podziwianiu widoków i gadaniu. Po drodze mamy bardzo miłe spotkanko, bo za jednym z zakrętów prawie wpadamy na Jędrka, naszego przewodnika, z jak się okazało naszym znajomym z forum @peter1. O tym jednak, że my to my, dogadamy dopiero mailowo. Świat jest cudownie mały 😀.  Docieramy na Przełęcz z chmurami na horyzoncie. Robimy fotki, szybki łyk herbatki i zaczynami schodzić po wyremontowanych w zeszłym roku łańcuchach. O słońcu możemy już zapomnieć. Niebo zrobiło się stalowe i sieka nas deszcz. Ledwie widzimy mijaną kolibę. Po drodze jeszcze zawracamy grupę Anglików, którzy idą do Zakopanego na .... nawigacji w telefonie... Dodajmy, że spotkaliśmy ich za rozejściem na Krzyżne... Gdzie by doszli??? Kto wie... Do schroniska docieramy w stanie przemoczenia... hahaha znowu!!! O miejscówce  w sali możemy zapomnieć. Siadamy sobie obok recepcji wypijamy herbatkę i jemy szarlotkę. Pół godzinki dla ogrzania i ruszamy na dół. Dalej w deszczu, który przestaje podać przy Roztoce.... taka karma...

    20230809_112409.jpg

    20230809_112938.jpg

    20230809_124111.jpg

    20230809_124116.jpg

    20230809_135909.jpg

    20230809_131730.jpg

    20230809_132852.jpg

    Kolejny dzień wita nas nadzieją na lepszą pogodę, ale nie na tyle dobrą, żeby zabrać się za realizację naszych głównych celów tego urlopu. Postanawiamy zatem udać się do sąsiadów do Doliny Białej Wody, którą bardzo lubimy. Poza tym po drodze jest sklep, a nam się kawa i nie tylko skończyła 😉. W sumie miał to być spacerek relaksacyjny. doszliśmy ostatecznie do taboru i mając już prawie 15 km w nogach postanowiliśmy zawrócić... Choć nawet nie doszliśmy do stawu, to byliśmy usatysfakcjonowani, bo nie padało, a chmury dawały spektakl nie do opisania... co by jednak nie powiedział droga powrotna się nam baaardzo dłużyła. 

     

     

    20230810_122658.jpg

    20230810_122707.jpg

    20230810_123024.jpg

    20230810_125620.jpg

    20230810_143831.jpg

    20230810_150204.jpg

     

    To był ten dzień, kiedy w końcu prognozy mówiły "dziś tylko słońce"! Wstaliśmy przed 5, żeby nieco po zameldować się na asfalcie w kierunku Morskiego Oka. Tak... szliśmy na Rysy! Dla mnie to był drugi raz w tym sezonie, Grześ debiutował życiowo. Po nieco 1,5 godzinie byliśmy nad Czarnym Stawem. 3 foty na krzyż i ruszamy. Mimo dość wczesnej pory idzie sporo ludzi, więc myk, myk i wypracowujemy sobie przestrzeń i pomykamy do przodu. Chyba mamy sporo szczęścia, bo w zasadzie po raz pierwszy stajemy niemal pod samym szczytem na chyba ostatnich łańcuchach. Mały koreczek dość szybko się rozładowuje i w sumie w mniej niż 4 godziny od wyjścia z Roztoki jesteśmy na szczycie. Polski wierzchołek jest tak zapakowany, że szybko robimy ewakuację do sąsiadów. Kusi nas żeby skoczyć na piwo do Chaty pod Rysami, ale finalnie postanawiamy się pobyczyć i popaść widokami na górze. Przepięknie jest. W końcu mogę zobaczyć część gór, które przeszłam w czasie słowackich tripów. Poza tym coś nam podpowiada, żeby nie zwlekać z powrotem, tym bardziej, że szlak coraz bardziej się zapycha, a my nie chcemy wisieć na łańcuchach z całymi niemal narodami polskim i ukraińskim, które ramię w ramię zmierzają do góry. Wyczekujemy moment luzu i zaczynam schodzić. Znowu mamy doskonały timeing. Spokojnie tracimy wysokość, mijając ludzi, których spotkaliśmy przy Czarnym Stawie. Robimy sobie długi "posiad" na Buli. Podziwiamy nasze ulubione Mięgusze, wspominając ubiegłoroczną wyprawę i wracając do nieco rozczarowującego Mnicha. Schodzi nam dobra godzina. Nieco już pogonieni głodem schodzimy do Roztoki, by resztę dnia spędzić na leżaczkach, planując następny dzień. 
     

    20230811_071703.jpg

     

    20230811_072539.jpg

    20230811_093713.jpg

    20230811_102539.jpg

    20230811_102542.jpg

    20230811_104721.jpg

    20230811_110016.jpg

    20230811_112312.jpg

    20230811_120137.jpg

    20230811_120045.jpg

    20230811_113554.jpg

    20230811_135447.jpg

    Zaczyna się on znowu bardzo wcześnie. Tym razem jednak nasze kroki kierujemy do 5 Stawów, bo dziś celem jest Orla Perć. Ja mam do przejścia Granaty, a Grześ na Orlej do tej pory, poza wejściami na poszczególne szczyty, nie był. Zaczynamy od Koziego Wierchu. Idziemy sobie rytmicznie, wspomagając się kijkami. Wspominam o nich, bo o mały włos nie pozbawią mnie życia 3 godziny później... Dlatego, albo kije schowajcie by nie wystawały, albo nie bierzcie wcale. Dobra rada.

    Bez przeszkód wchodzimy na Kozi, jemy drugie śniadanie zerkając na nasz wczorajszy wyczyn, porównujemy trudności i zastanawiamy się co będzie dalej. Czas goni, więc po kwadransie ruszamy w dół, by dojść do czerwonego szlaku Orlej. Póki co był lajcik, ale jak zobaczyłam Żleb Drega, to ... zwątpiłam... dawno mi się tak źle nie schodziło. Myślałam, że się w życiu nie skończy.... Potem już było tylko lepiej i fajniej. Skała, skała , góra dół, dół, góra...przepiękne widoki. Przechodzimy przez Granaty bez większych problemów i korków. Ale gdzieś koło Pościeli Jasińskiego (chyba) przy podchodzeniu odbijam się kijami od małego okapu i lecę...  zatrzymuję się na plecach na skałce. Cała. Widzę tylko zamarłą twarz Grześka.... no nic... trzeba iść. Adrenalina działa, więc nie czuje bólu nogi i pleców, które potem okażą się uzupełnione wielkimi siniakami. Podarte spodnie i plecak zauważę dopiero na Krzyżnem. Idziemy, juz nieco ostrożniej. Ostatnie podejście i koniec. Siadamy na przełęczy. Zmęczeni,  szczęśliwi, cali i zdrowi.... teraz juz tylko do "Piątki" i Roztoki. Zrobiliśmy część Orlej. Wiemy, że ciąg dalszy nastąpi...❤️

     

    20230812_075651.jpg

    20230812_082306.jpg

    20230812_091316.jpg

    20230812_103708.jpg

    20230812_103718.jpg

    20230812_114145.jpg

    20230812_114054.jpg

    20230812_122202.jpg

    20230812_122820.jpg

    20230812_143631.jpg

    20230812_143635.jpg

    20230812_155933.jpg

    20230812_160402.jpg

    20230809_152823.jpg

    • Lubię to ! 12
  3. Trzy dni w domu, to w sam raz, żeby sie przeprać, przepakować i znowu zatęsknić za górami... co zrobić? Wróciłam, tym razem na tydzień do Roztoki z Mężem mym. Miało być intensywnie i było, nawet jak miało być "lajtowo" 😉.

    Zaczynamy od wysokiego "c", bo na pierwszy ogień ma iść Mnich. Jakoś czujemy się zobowiązani go "zrobić". Pogoda jest jak zwykle przeciwko nam, a terminu wyjścia nie możemy zmienić, bo Jędrek ma poumawianych ludzi. Jest ryzyko, że nic z tego nie wyjdzie.  Umawiamy się z przewodnikiem na 4 rano, licząc na okienko pogodowe. Strategia okazuje się słuszna. Z nami wchodzą jeszcze 2 inne zespoły. Idziemy "przez płytę", bo jest ślisko jak diabli. Mamy najwięcej szczęścia, bo nie pada i jeszcze rozwiewają się chmury, kiedy jesteśmy na szczycie. Kilka fot i zjazd po podstawy. Kolejne zespoły widza juz tylko mgłę, a na dodatek zaczyna padać... 😒. Musimy bardzo uważać, bo momentami jest jak na lodowisku. W sumie cała akcja trwa ze 4 godziny, z czego takiego solidnego wspinania to jest może z 30-40 minut. Chyba mamy trochę niedosyt..., ale "trudno". Zrobione, odhaczone... było fajnie, ale w sumie mamy poczucie, że mogliśmy zrobić coś ambitniejszego... 

    Tego dnia robimy sobie jeszcze spacerek w stronę Gęsiej. 

    20230807_064726.jpg

    20230807_070633.jpg

    20230807_070701.jpg

    20230807_071505.jpg

    20230807_072833.jpg

    20230807_081651.jpg

    20230807_072908.jpg

    20230807_073232.jpg

     

    Drugiego dnia umawiamy się ze znajomymi na Chłopka. Trochę nam nie idzie koordynacja wyjścia z uwagi na brak zasięgu, ale ostatecznie spotykamy się przy Morskim Oku. Ruszamy w kierunku Czarnego Stawu.  Pół godzinki i jesteśmy. Obowiązkowa sesja i śmigamy w prawo, powolutku nabierając wysokości. Po drodze jest kilka ubezpieczonych fragmentów i osławione przejście półeczką, ale nie stanowią one jakiś wielkich trudności.  Zatrzymujemy się dopiero na chwile popasu na Kazalnicy, co okazuje się bardzo dobrym rozwiązaniem, bo na Przełęczy wieje niemiłosiernie. Szybka sesja zdjęciowa i juz schodzimy. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Goleniów leży koło... Kołobrzegu 😄

    Człowiek całe życie sie uczy...  

    Cdn.

    20230808_104041.jpg

    20230808_104242.jpg

    20230808_111807.jpg

    20230808_122030.jpg

    20230808_122401.jpg

    20230808_123832.jpg

    20230808_123845.jpg

    20230808_124049.jpg

    20230808_123957.jpg

    20230808_124130.jpg

    20230808_140456.jpg

    20230808_141458.jpg

    IMG-20230808-WA0027.jpg

    IMG-20230808-WA0026.jpg

    20230808_103333.jpg

    • Lubię to ! 9
  4. 2 godziny temu, barbie609 napisał:

    Szkoda ,że nie miałaś pogody Rohacke Plesa są super. Z Brestowej schodziłyście przez Predny Salatyn ?

    No właśnie Rohackie, a nie Rochackie... zaraz poprawię...

    Ja tez bardzo żałuję, ale wrócę tam. 

    Tak, przed Predny. Dzieki temu mogłyśmy na chwile posiedzieć sobie ma punkcie widokowym, gdzie nie wiało.

    • Lubię to ! 2
  5. No to czas na ciąg dalszy. 

     

    Po kilku dniach w Tatrach Wysokich przeniosłyśmy się w Zachodnie. Z nadzieją, że może nieco słońca tam nam zaświeci... Noclegi miałyśmy w Zverowce i powiem Wam, że to kolejna bardzo fajna  miejscówka. Pokoje są co prawda maleńkie, ale od tego roku w każdym jest łazienka. Komforcik :). Poza tym całkiem przyjemne jedzenie, super widok min. na Rohacze.  Dla fanów historii II WŚ to też bardzo ciekawy teren  uwagi na działania partyzantów. Do dziś poza cmentarzem, można wybrać się do szpitala powstańczego. Przy samym schronisku jest uroczy cmentarz poświecony Ludziom gór. Piękny widok mają...

    Ale do rzeczy - gdzie byłyśmy? Szaleństw nie było, bo Marcie bardzo juz dokuczała noga, a pogoda wciąż była do 4 liter. W pierwszy dzień miałyśmy ambitny plan wejścia co najmniej na Rohacza Płaczliwego., ale skończyło się na spacerze do Rohackiego Plesa i obejściem pozostałych stawów. W sumie bardzo nam się szlak podobał, choć widziałyśmy nic... mgła była taka, że maks 5 metrów do przodu było widać... Po drodze zahaczyłyśmy jeszcze wodospad i jak juź byłyśmy na asfalcie, to zaczęło wychodzić słońce... żeby jednak nie było zbyt optymistycznie, do schroniska znowu wracałyśmy w deszczu...

     

     

    20230731_105413.jpg

    20230731_110940.jpg

    20230731_113057.jpg

    20230731_120557.jpg

    20230731_121902.jpg

    20230731_132319.jpg

    20230731_140056.jpg

    20230731_140111.jpg

     

     

    Drugiego dnia celem był Salatyn z opcją dalszej wyprawy. I pewnie gdyby nie wiatr, to by się udało. A wiało tak, że nie szło iść.  Skończyło się na Brestowej. I jak to zwykle bywa powrót dokonał się  w strugach deszczu... 

    Pętelka się domknęła. Został nam powrót do domu. Dla mnie w sumie na 3 dni, bo znowu wracałam w Tatry tym razem na polską stronę i z moim Mężem... 

    Zatem cdn...😊

    20230731_140252.jpg

    20230731_173529.jpg

    20230731_173604.jpg

    20230731_173925.jpg

    20230801_093408.jpg

    20230801_093441.jpg

    20230801_100242.jpg

    20230801_093803.jpg

    20230801_100256.jpg

    20230801_100746.jpg

    20230801_100751.jpg

    20230801_103116.jpg

    20230801_103140.jpg

    20230801_103455.jpg

    20230801_110448.jpg

    20230801_104445.jpg

    • Lubię to ! 10
  6. 23 minuty temu, Jędrek napisał:

    A kornik o tym wie? Bo tak u nas jak i u nich lasu wciąż ubywa dzięki temu pracowitemu owadowi. 

    Akurat Słowackie lasy pod tym względem mają się o wiele lepiej właśnie przez opryski. U nas jest park,  więc nieagresywne formy zwalczania się promuje. 

    Poza tym powalone drewno to nowy wymiar życia. 

    • Lubię to ! 1
  7. @werbel92nie ma "złotej" rady. Musisz sam przetestować.  To co pasuje jeden osobie, dla drugiej będzie nie do przyjęcia. Jak dla mnie Salomony są zbyt miękkie na zimę i pod raki. 

    Zaczynając zimową przygodę z górami warto pomyśleć o kursie turystyki zimowej. 

    • Lubię to ! 1
    • Dziękuję 1
  8. Dnia 9.11.2023 o 05:53, Krzysiek Zd napisał:

    Też byłem w tamtym okresie na Krywaniu krótko przed halnym z 2004 i trochę po ....dwa różne światy, krajobraz nie do poznania 🙄 wygladalo t

    Ja byłam chyba w 2009/2010  po słowackiej stronie i wciąż zniszczenia były ogromne. Dzis wygląda to juz lepiej, chodz są i takie miejsca gdzie wciąż wiatrołomy straszą.

    • Lubię to ! 1
  9. Ja tam trochę za tymi czasami tęsknie. Człowiek robil 24/36 zdjęć i zawsze z taką niecierpliwością czekał an wywołanie.... jeszcze raz odtwarzał drogę, zastanawiając się, co go tak urzekło, że musiał zrobić fotę 😃... a teraz mam miliony fot i jakoś się nie mogę do żadnej przyzwyczaić, że to ta najlepsza....

    • Lubię to ! 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...