-
Postów
2 585 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
110
Typ zawartości
Profile
Forum
Blogi
Wydarzenia
Odpowiedzi opublikowane przez jaaga76
-
-
4 godziny temu, wjesna napisał:
Woke rzucać wszystko na chwilę niż na zawsze.
To w sumie chyba dobrze, no nie?
- 1
-
2 godziny temu, Fibi napisał:
Wreszcie jakaś normalna pogoda @jaaga76te kijki miałaś schowane w plecaku i zahaczyły o coś górą? Bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam. Kiedyś mały włos nie pozbawiłem oka Sebastiana przez taki wystający kijek i wolę ich teraz unikać
Miałam dopięte do plecaka, tak jak @barbie609 na fotce. Podchodziłam pod taki okap i kije mnie zahaczyły i odbiły...Powiem Wam, że przez głowę mi nie przeszło, że to może być ryzykowne...
- 1
-
No to dalej...
W zeszłym roku w związku z remontem szlaku nie udało nam się przejść przez Szpiglasową Przełęcz do 5 Stawów. Postanowiliśmy zatem nadrobić zaległości. Po pysznym śniadanku ruszyliśmy kolejny raz uroczym asfaltem w kierunku Moka. Widząc już kłębioący się przy schronisku tłum od razu wchodzimy na Ceprostradę. Szlak upływa nam na podziwianiu widoków i gadaniu. Po drodze mamy bardzo miłe spotkanko, bo za jednym z zakrętów prawie wpadamy na Jędrka, naszego przewodnika, z jak się okazało naszym znajomym z forum @peter1. O tym jednak, że my to my, dogadamy dopiero mailowo. Świat jest cudownie mały . Docieramy na Przełęcz z chmurami na horyzoncie. Robimy fotki, szybki łyk herbatki i zaczynami schodzić po wyremontowanych w zeszłym roku łańcuchach. O słońcu możemy już zapomnieć. Niebo zrobiło się stalowe i sieka nas deszcz. Ledwie widzimy mijaną kolibę. Po drodze jeszcze zawracamy grupę Anglików, którzy idą do Zakopanego na .... nawigacji w telefonie... Dodajmy, że spotkaliśmy ich za rozejściem na Krzyżne... Gdzie by doszli??? Kto wie... Do schroniska docieramy w stanie przemoczenia... hahaha znowu!!! O miejscówce w sali możemy zapomnieć. Siadamy sobie obok recepcji wypijamy herbatkę i jemy szarlotkę. Pół godzinki dla ogrzania i ruszamy na dół. Dalej w deszczu, który przestaje podać przy Roztoce.... taka karma...
Kolejny dzień wita nas nadzieją na lepszą pogodę, ale nie na tyle dobrą, żeby zabrać się za realizację naszych głównych celów tego urlopu. Postanawiamy zatem udać się do sąsiadów do Doliny Białej Wody, którą bardzo lubimy. Poza tym po drodze jest sklep, a nam się kawa i nie tylko skończyła . W sumie miał to być spacerek relaksacyjny. doszliśmy ostatecznie do taboru i mając już prawie 15 km w nogach postanowiliśmy zawrócić... Choć nawet nie doszliśmy do stawu, to byliśmy usatysfakcjonowani, bo nie padało, a chmury dawały spektakl nie do opisania... co by jednak nie powiedział droga powrotna się nam baaardzo dłużyła.
To był ten dzień, kiedy w końcu prognozy mówiły "dziś tylko słońce"! Wstaliśmy przed 5, żeby nieco po zameldować się na asfalcie w kierunku Morskiego Oka. Tak... szliśmy na Rysy! Dla mnie to był drugi raz w tym sezonie, Grześ debiutował życiowo. Po nieco 1,5 godzinie byliśmy nad Czarnym Stawem. 3 foty na krzyż i ruszamy. Mimo dość wczesnej pory idzie sporo ludzi, więc myk, myk i wypracowujemy sobie przestrzeń i pomykamy do przodu. Chyba mamy sporo szczęścia, bo w zasadzie po raz pierwszy stajemy niemal pod samym szczytem na chyba ostatnich łańcuchach. Mały koreczek dość szybko się rozładowuje i w sumie w mniej niż 4 godziny od wyjścia z Roztoki jesteśmy na szczycie. Polski wierzchołek jest tak zapakowany, że szybko robimy ewakuację do sąsiadów. Kusi nas żeby skoczyć na piwo do Chaty pod Rysami, ale finalnie postanawiamy się pobyczyć i popaść widokami na górze. Przepięknie jest. W końcu mogę zobaczyć część gór, które przeszłam w czasie słowackich tripów. Poza tym coś nam podpowiada, żeby nie zwlekać z powrotem, tym bardziej, że szlak coraz bardziej się zapycha, a my nie chcemy wisieć na łańcuchach z całymi niemal narodami polskim i ukraińskim, które ramię w ramię zmierzają do góry. Wyczekujemy moment luzu i zaczynam schodzić. Znowu mamy doskonały timeing. Spokojnie tracimy wysokość, mijając ludzi, których spotkaliśmy przy Czarnym Stawie. Robimy sobie długi "posiad" na Buli. Podziwiamy nasze ulubione Mięgusze, wspominając ubiegłoroczną wyprawę i wracając do nieco rozczarowującego Mnicha. Schodzi nam dobra godzina. Nieco już pogonieni głodem schodzimy do Roztoki, by resztę dnia spędzić na leżaczkach, planując następny dzień.
Zaczyna się on znowu bardzo wcześnie. Tym razem jednak nasze kroki kierujemy do 5 Stawów, bo dziś celem jest Orla Perć. Ja mam do przejścia Granaty, a Grześ na Orlej do tej pory, poza wejściami na poszczególne szczyty, nie był. Zaczynamy od Koziego Wierchu. Idziemy sobie rytmicznie, wspomagając się kijkami. Wspominam o nich, bo o mały włos nie pozbawią mnie życia 3 godziny później... Dlatego, albo kije schowajcie by nie wystawały, albo nie bierzcie wcale. Dobra rada.
Bez przeszkód wchodzimy na Kozi, jemy drugie śniadanie zerkając na nasz wczorajszy wyczyn, porównujemy trudności i zastanawiamy się co będzie dalej. Czas goni, więc po kwadransie ruszamy w dół, by dojść do czerwonego szlaku Orlej. Póki co był lajcik, ale jak zobaczyłam Żleb Drega, to ... zwątpiłam... dawno mi się tak źle nie schodziło. Myślałam, że się w życiu nie skończy.... Potem już było tylko lepiej i fajniej. Skała, skała , góra dół, dół, góra...przepiękne widoki. Przechodzimy przez Granaty bez większych problemów i korków. Ale gdzieś koło Pościeli Jasińskiego (chyba) przy podchodzeniu odbijam się kijami od małego okapu i lecę... zatrzymuję się na plecach na skałce. Cała. Widzę tylko zamarłą twarz Grześka.... no nic... trzeba iść. Adrenalina działa, więc nie czuje bólu nogi i pleców, które potem okażą się uzupełnione wielkimi siniakami. Podarte spodnie i plecak zauważę dopiero na Krzyżnem. Idziemy, juz nieco ostrożniej. Ostatnie podejście i koniec. Siadamy na przełęczy. Zmęczeni, szczęśliwi, cali i zdrowi.... teraz juz tylko do "Piątki" i Roztoki. Zrobiliśmy część Orlej. Wiemy, że ciąg dalszy nastąpi...
- 12
-
2 godziny temu, Zośka napisał:
@jaaga76 nareszcie trochę słońca na Twoich zdjęciach
I dalej już było tylko lepiej, ale skąd ta tęcza to wiadomo
- 1
-
2 godziny temu, Fibi napisał:
Czy można odzyskać pieniądze od przewodnika i nie iść, bo pada?
Generalnie zwykle płacisz po. Nasze doświadczenia sa takie, że lekki deszczyk to nie jest przeszkoda. Jak kiedyś spadł śnieg i naszym zdaniem warunki nie były na nasze możliwości, to przewodnik się na nas obraził i odwołał kilka dni przed przeniesione wyjście.
- 1
-
Trzy dni w domu, to w sam raz, żeby sie przeprać, przepakować i znowu zatęsknić za górami... co zrobić? Wróciłam, tym razem na tydzień do Roztoki z Mężem mym. Miało być intensywnie i było, nawet jak miało być "lajtowo" .
Zaczynamy od wysokiego "c", bo na pierwszy ogień ma iść Mnich. Jakoś czujemy się zobowiązani go "zrobić". Pogoda jest jak zwykle przeciwko nam, a terminu wyjścia nie możemy zmienić, bo Jędrek ma poumawianych ludzi. Jest ryzyko, że nic z tego nie wyjdzie. Umawiamy się z przewodnikiem na 4 rano, licząc na okienko pogodowe. Strategia okazuje się słuszna. Z nami wchodzą jeszcze 2 inne zespoły. Idziemy "przez płytę", bo jest ślisko jak diabli. Mamy najwięcej szczęścia, bo nie pada i jeszcze rozwiewają się chmury, kiedy jesteśmy na szczycie. Kilka fot i zjazd po podstawy. Kolejne zespoły widza juz tylko mgłę, a na dodatek zaczyna padać... . Musimy bardzo uważać, bo momentami jest jak na lodowisku. W sumie cała akcja trwa ze 4 godziny, z czego takiego solidnego wspinania to jest może z 30-40 minut. Chyba mamy trochę niedosyt..., ale "trudno". Zrobione, odhaczone... było fajnie, ale w sumie mamy poczucie, że mogliśmy zrobić coś ambitniejszego...
Tego dnia robimy sobie jeszcze spacerek w stronę Gęsiej.
Drugiego dnia umawiamy się ze znajomymi na Chłopka. Trochę nam nie idzie koordynacja wyjścia z uwagi na brak zasięgu, ale ostatecznie spotykamy się przy Morskim Oku. Ruszamy w kierunku Czarnego Stawu. Pół godzinki i jesteśmy. Obowiązkowa sesja i śmigamy w prawo, powolutku nabierając wysokości. Po drodze jest kilka ubezpieczonych fragmentów i osławione przejście półeczką, ale nie stanowią one jakiś wielkich trudności. Zatrzymujemy się dopiero na chwile popasu na Kazalnicy, co okazuje się bardzo dobrym rozwiązaniem, bo na Przełęczy wieje niemiłosiernie. Szybka sesja zdjęciowa i juz schodzimy. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Goleniów leży koło... Kołobrzegu
Człowiek całe życie sie uczy...
Cdn.
- 9
-
1 godzinę temu, wjesna napisał:
Byłoby szkoda. Tyle lat jakoś się obyło bez prawnych opiekunów
To szansa, żeby "rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady"...
- 1
-
1 minutę temu, barbie609 napisał:
a to wiem , ja stamtąd schodziłem niebieskim
Dokładnie. Dobrze mi sie wydawało, że zielony.
- 1
-
@barbie, nie wiem czy to nie był zielony szlak. Generalnie idzie się kolo wyciągu i potem w połowie podejścia jest punkt widokowy. Frontem do Rohaczy.
- 1
-
2 godziny temu, Fibi napisał:
Chyba limit pecha do pogody został wyczerpany
A teraz czekamy na relację z wyjazdu z Mężem
Żeby nie było też padało..., ale tylko 2 dni
- 4
-
2 godziny temu, barbie609 napisał:
Szkoda ,że nie miałaś pogody Rohacke Plesa są super. Z Brestowej schodziłyście przez Predny Salatyn ?
No właśnie Rohackie, a nie Rochackie... zaraz poprawię...
Ja tez bardzo żałuję, ale wrócę tam.
Tak, przed Predny. Dzieki temu mogłyśmy na chwile posiedzieć sobie ma punkcie widokowym, gdzie nie wiało.
- 2
-
No to czas na ciąg dalszy.
Po kilku dniach w Tatrach Wysokich przeniosłyśmy się w Zachodnie. Z nadzieją, że może nieco słońca tam nam zaświeci... Noclegi miałyśmy w Zverowce i powiem Wam, że to kolejna bardzo fajna miejscówka. Pokoje są co prawda maleńkie, ale od tego roku w każdym jest łazienka. Komforcik :). Poza tym całkiem przyjemne jedzenie, super widok min. na Rohacze. Dla fanów historii II WŚ to też bardzo ciekawy teren uwagi na działania partyzantów. Do dziś poza cmentarzem, można wybrać się do szpitala powstańczego. Przy samym schronisku jest uroczy cmentarz poświecony Ludziom gór. Piękny widok mają...
Ale do rzeczy - gdzie byłyśmy? Szaleństw nie było, bo Marcie bardzo juz dokuczała noga, a pogoda wciąż była do 4 liter. W pierwszy dzień miałyśmy ambitny plan wejścia co najmniej na Rohacza Płaczliwego., ale skończyło się na spacerze do Rohackiego Plesa i obejściem pozostałych stawów. W sumie bardzo nam się szlak podobał, choć widziałyśmy nic... mgła była taka, że maks 5 metrów do przodu było widać... Po drodze zahaczyłyśmy jeszcze wodospad i jak juź byłyśmy na asfalcie, to zaczęło wychodzić słońce... żeby jednak nie było zbyt optymistycznie, do schroniska znowu wracałyśmy w deszczu...
Drugiego dnia celem był Salatyn z opcją dalszej wyprawy. I pewnie gdyby nie wiatr, to by się udało. A wiało tak, że nie szło iść. Skończyło się na Brestowej. I jak to zwykle bywa powrót dokonał się w strugach deszczu...
Pętelka się domknęła. Został nam powrót do domu. Dla mnie w sumie na 3 dni, bo znowu wracałam w Tatry tym razem na polską stronę i z moim Mężem...
Zatem cdn...
- 10
-
My w tym roku pierwszy raz w życiu kupiliśmy all seazon. Zobaczymy. Póki co ok.
-
4 godziny temu, Jędrek napisał:
Czyli może jeszcze przyszły rok będzie bez zmian.
Oby. Ale jeszcze dla pewności napiszę maila.
- 1
-
9 godzin temu, Jędrek napisał:
Chyba dni tego miejsca są policzone:
Na Štrbskom Plese postavia nové apartmány. Investor chce upraviť celú lokalitu - Korzár SME
Dosłownie wczoraj zrobiłam tam rezerwacje na czerwiec....
- 1
-
23 minuty temu, Jędrek napisał:
A kornik o tym wie? Bo tak u nas jak i u nich lasu wciąż ubywa dzięki temu pracowitemu owadowi.
Akurat Słowackie lasy pod tym względem mają się o wiele lepiej właśnie przez opryski. U nas jest park, więc nieagresywne formy zwalczania się promuje.
Poza tym powalone drewno to nowy wymiar życia.
- 1
-
1 minutę temu, Jędrek napisał:
kornikiem, więc coś tam musieli zmieniać w planach.
Większym problemem był nagle grunt, ktory zdawał się być do zabudowania.... A z kornikiem to się Słowacy nie patyczkują - od lat robią opryski.
- 1
-
@werbel92nie ma "złotej" rady. Musisz sam przetestować. To co pasuje jeden osobie, dla drugiej będzie nie do przyjęcia. Jak dla mnie Salomony są zbyt miękkie na zimę i pod raki.
Zaczynając zimową przygodę z górami warto pomyśleć o kursie turystyki zimowej.
- 1
- 1
-
1 godzinę temu, Jędrek napisał:
To był długi sezon, z piękną pogodą - lecz niestety pod hasłem "koń kuleje", więc doliny dosłownie i w przenośni.
Doliny też można opisywać
- 1
-
Dnia 5.10.2022 o 22:18, Jędrek napisał:
Ja 37 i jeszcze nie koniec.
Ale ty robisz większe przewyższenia
Tyle czasu w Tatrach i taka "dolina" z relacjami....
- 2
-
@peter1 megaśne przejście. Gratulacje! Chodzi mi też po głowie Gerlach, więc dodałeś odwagi, za co dziękuję. Byłeś z naszym ulubionym Przewodnikiem?
- 1
-
Dnia 9.11.2023 o 05:53, Krzysiek Zd napisał:
Też byłem w tamtym okresie na Krywaniu krótko przed halnym z 2004 i trochę po ....dwa różne światy, krajobraz nie do poznania wygladalo t
Ja byłam chyba w 2009/2010 po słowackiej stronie i wciąż zniszczenia były ogromne. Dzis wygląda to juz lepiej, chodz są i takie miejsca gdzie wciąż wiatrołomy straszą.
- 1
-
Ja tam trochę za tymi czasami tęsknie. Człowiek robil 24/36 zdjęć i zawsze z taką niecierpliwością czekał an wywołanie.... jeszcze raz odtwarzał drogę, zastanawiając się, co go tak urzekło, że musiał zrobić fotę ... a teraz mam miliony fot i jakoś się nie mogę do żadnej przyzwyczaić, że to ta najlepsza....
- 1
-
7 godzin temu, barbie609 napisał:
. Oby nie skończyło się na kawie i serniczku w Europejskiej.
Ale dlaczego? Przeciez to tez fajna opcja. A jak jest dobry widok do tego.... czemu nie
- 1
Nie samymi górami żyje człowiek ?
w Hyde Park
Opublikowano
Jak już językowo, to ja mam taką propozycję do przeczytania i zapamiętania ...
الجبال هي أحد أجمل أبعاد الحياة