Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 21.06.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Witam, Przełęcz pod lodowym Jaworową Dolina zdobyta w sobotę szklak otwarty w jednym miejscu ma zmienioną trasę. https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.2652420,20.1414210;49.1932720,20.1816220;49.2652420,20.1414210#49.26512/20.14137/12 Wypełniałem formularz wjazdu na Słowację https://korona.gov.sk/ehranica/# tylko nie wiem po co im miejsce w którym będę odbywał kwarantannę jak jej nie podlegam ? Wybrałem Tatrzańska Javorine wpisałem kod pocztowy i ulice brak :). Zero kontroli na granicy w Jurgowie jest nowa budka pograniczników i ograniczenie prędkości ale nie ma nikogo w niej. Góral i którego nocowaliśmy ( Łapszanka ) mówił że robi chałupę na Słowacji i od tygodnia już ich nikt nie kontroluje na granicy .
    5 punktów
  2. Moje wczorajsze Pieniny- Trzy Korony i Sokolica. Początek i koniec w Sromowcach Niżnych. Widoki piękne, bardzo bardzo zielono, spokojnie. Łąki kwitną, las żyje, ciągle coś w nim szura po ściółce, najczęściej to mysz, czasem ptaki ale była również wiewiorka.
    4 punkty
  3. 16 dzień czerwca zapowiadał się bardzo pogodnie a w połączeniu z wolnym dniem od pracy stanowił wręcz idealną okazję do odwiedzin w ukochanych Tatrach. Mam co prawda opłacony nocleg w Zakopanem od najbliższej niedzieli, jednak prognozy nie są na razie nazbyt optymistyczne...obawiam się, że znów wyjdzie na to, że spontaniczne jednodniowe wypady mają dużo większy sens niż dłuższy wyjazd planowany z wyprzedzeniem...no ale jak inaczej wyjechać na kilka dni niż zgłaszając urlop dużo wcześniej? Ale tu nie o tym... ? Budzik nastawiłem na 4:30, normalnie byłaby to jakaś nieludzka pora na pobudkę, ale nie w przypadku gór, oj nie ? kawa, spakowanie samochodu i w drogę ? po drodze śniadanie, krótka wizyta na stacji i koło 7:15 przekraczam kasę w Dolinie Kościeliskiej. Prawie 3 godziny na nogach, ciało obudzone, można biec ? Dawno nie byłem w Kościeliskiej a to taaaka przyjemna dolinka...szum potoku, poranny wiatr, może trochę za mocny, ale z drugiej strony nieźle pobudzający...te 6 km nie dłużyło się zupełnie. Po 35 minutach melduję się na Hali Ornak...w sumie nie wiem po co ? cykam fotkę i ruszam z powrotem do rozwidlenia szlaków chwilę przed schroniskiem... Przy rozwidleniu skręcam w prawo, jak się później okazało za bardzo w prawo ? ciało obudzone, ale umysł chyba jeszcze nie...po kilku minutach ogarniam, że obrałem nie ten kierunek, doskonale przecież wiem, że przez Dolinę Tomanową prowadzi zielony a nie czarny szlak...rzut oka na mapę i wszystko jasne, nad Smreczyński się nie wybieram! Trzeba wracać, choć w sumie szkoda, bo nad tym stawem nie byłem ze 20 lat...cóż, może następnym razem ? ten zielony szlak jest bardzo spoko, kiedyś chodziłem tylko czerwonym bo wydawał się krótszy, ale wiązał się tylko ze złymi emocjami ? zielony za to różnorodny, najpierw przez las, delikatnie pnie się w górę więc znów podbiegam, potem mozolnie do góry, ale idę w dobrym nastroju. Wraz z nabieraniem wysokości za plecami wyrastają szczyty Tatr Zachodnich, ciesząc oko. Blisko Chudej Przełączki chwila grozy, coś brązowego pojawia się poniżej szlaku, na szczęście kozica ? A za nią całe stado.... Zeszłoroczne spotkanie z niedźwiedziem totalnie zabiło we mnie poczucie beztroski w górach, jak sam napieram z rana pod górę, to czasem za co drugim drzewem czai się misiek...kozica też mi niegdyś krwi napsuła, więc również traktuję ze sporym dystansem, krwiożerczych świstaków jeszcze nie spotkałem, więc te najchętniej (nie krwiożercze, te zwykłe) bym widział na szlaku, no ale ciężko o taki obrót spraw każdego dnia ? Tak czy inaczej w całości docieram na Chudą Przełączkę i od razu kieruję się na Ciemniak, który osiągam przed 10:00 czyli dużo szybciej niż mapowe wskazania. Na szczycie jem drugie śniadanie a po nim zaczynam wycieczkę przez Czerwone Wierchy, gdzieniegdzie leży śnieg, na podejściu na Małołączniak znów spotykam kozicę, której moje towarzystwo chyba nie odpowiada, widoki powalają więc wyciągam aparat - tryb zdecydowanie spacerowy, aczkolwiek przy podejściach cisnę bez chwili wytchnienia. Niecała godzina i jestem na Kondrackiej Kopie, odpoczywam i podejmuję decyzję. W pierwotnym planie był od razu szlak na Kasprowy, jednak chęci, siły i pogoda pozwoliły na małą wycieczkę fakultatywną ? Giewont - symbol Zakopanego, góra znana przez wszystkich, nawet tych, którzy niespecjalnie wiedzą, gdzie są te Tatry. Byłem raz, pięknego kwietniowego popołudnia, zaraz przed zachodem słońca, wtedy było pusto, teraz po raz drugi melduję się pod krzyżem - ludzi trochę, ale bez przesady, spore tłumy na Kondrackiej Przełęczy, tym lepiej, że biegnę tudzież szybko idę, zostawiłem te tłumy w tyle ? przy wejściu jestem sam, idzie gładko, przy zejściu trochę więcej towarzyszy przy łańcuchach, ale w dobrej odległości ode mnie, nikt nie wyrywa żelastwa jak np przed rokiem na Świnicy, jednym słowem kulturka. Złe wrażenie z pierwszego wejścia (a raczej zejścia) w 2017 zatarte, ale wydaje mi się, ze wtedy nie było tych łańcuchów? Pewnie dodane po tej tragicznej burzy albo przy innej okazji, jak się mylę to poprawcie. Wracam na dwukierunkowy szlak i idę znowu na Kopę, inaczej się nie da. Trochę to daje w tyłek, mam już w nogach 20 km, przewyższenia nawet nie wiem, bo uszkodziłem pasek w smartwatchu i wylądował w plecaku, ale zbliżam się do 1.8-2 tys...wycieczka na Giewont trwała 2 godziny, koło 13 jestem więc z powrotem na Kondrackiej Kopie, pozwalając sobie na dłuższą przerwę. Czas iść na ten Kasprowy...gładko docieram na Przełęcz pod Kopą Kondracką, szlakowskaz mówi 1:40h, patrzę na zegarek, a właściwie telefon - 13.30, niby dobrze, ale z tego co kojarzę to w zeszłym roku o 15:00 zamykali restaurację i robili ozonowanie - raz mnie nawet prawie zaozonowali przez przypadek... ? a miałem sporą chęć z restauracji skorzystać, więc ruszyłem przed siebie - lekki plecak i biegowe buty zrobiły swoje - po godzinie jestem na szczycie ? Na Kasprowym pozwoliłem sobie na spory chillout - ludzi było sporo, ale mam swój sposób, słuchawki na uszy i zapominam o świecie ? - dopiero po godzinie ruszyłem dalej ? w 40 minut zbiegłem na Halę Gąsienicową, robiąc tylko krótkie przerwy na kilka fotek. Przy wejściu na Halę powtórzyłem zabieg sprzed 2 tygodni - siadam na uboczu, znów słuchawki idą w ruch i tak rozmyślam 15-20 minut, jeśli kiedyś spotkacie dziwnego gościa pasującego do opisu to mogę być ja ? Potem nie zostaje nic innego jak ruszyć szybko w stronę Kuźnic - uwielbam ten odcinek przez Boczań, szczególnie jego wyremontowaną niedawno końcówkę, gdzie można cisnąć, ile ma się ochotę ? do punktu końcowego docieram w 40 minut, jeszcze tylko truchtem na Dworzec bo inaczej nie zdążyłbym na busa... Chwilę po 18 jestem znów na parkingu w Kirach, wsiadam w auto, tankuję kawę i wracam do Krakowa, rozmyślając, jak dobrze wyszedł ten dzień ? po powrocie zgrywam ledwo żywy zegarek - 36 km w 10,5 godziny, ok. 2400 m przewyższenia - całkiem nieźle, jest ogromna satysfakcja, że powoli osiągam swój cel, którym jest nieco szybsze przemierzanie szlaków, w końcu w normalnym tempie w tym czasie zrobiłbym co najwyżej Czerwone Wierchy ? a tu w bonusie jeszcze Giewont i Kasprowy:) Wkrótce kolejne trasy, nie mogę się doczekać ?
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...