Skocz do zawartości
  • wpisów
    80
  • komentarzy
    44
  • wyświetleń
    29 806

Czerwone Wierchy jesienią. Część II.


Jerzy L. Głowacki

1 464 wyświetleń

Czerwone Wierchy jesienią.  Część II.

          Wędrując z Przysłopu Miętusiego na Małołączniak raz jeszcze patrzę na środkową i najwyższą partię Doliny Miętusiej. Piękne polany poprzedzają próg zasypany ogromnymi wantami porośniętymi starodrzewem, to Wantule, jedna z największych osobliwości tatrzańskich długo podsycająca dyskusje specjalistów od rzeźby górskiej. Eugeniusz Romer (1871 – 1954), twórca nowoczesnej kartografii i sława polskiej geografii, profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, a później Uniwersytetu Jagiellońskiego twierdził, iż Wantule są efektem zlodowacenia, bloki skalne zostały naniesione przez lodowiec. Pionierem nowoczesnego leśnictwa w Polsce był Stanisław Piotr Sokołowski (1865 – 1942), profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, który ożenił się z góralką, Agnieszką  z Walczaków i zapoczątkował rodzinny, wielopokoleniowy klan taternicki Sokołowskich, profesorski też, bo czterech jego synów zostało profesorami. Dwóch jego synów naukowo związało się z Tatrami na różny sposób, Marian był botanikiem i między innymi inicjatorem badania zespołów roślinnych Tatr, a Stanisław, geolog, ostatecznie wyjaśnił zagadkę Wantul, jako gigantycznego obrywu skalnego o objętości około 22 milionów metrów sześciennych ze stoku Dziurawego. Miejsce przepiękne, niezwykle pobudzające wyobraźnię zwłaszcza samotnego wędrowca, kluczącego wśród bloków skalnych wielkości góralskiej chałupy i splątanych ze sobą smreków. Dwa lata temu idąc tą samą ścieżką razem z Mieszkiem cieszyłem się, iż część lasu, zniszczona podmuchami halnego w 1968 roku już się odnawia, teraz nie mam powodu do radości widząc skutki zmasowanego ataku kornika.

          Powyżej Wantul rozciąga się na obszarze prawie siedmiuset metrów szerokości i trzystu pięćdziesięciu metrów długości kocioł, a ściśle mówiąc  polodowcowy cyrk Wielkiej Świstówki zamknięty amfiteatralnie białymi ścianami wysokości rzędu trzystu metrów. Na dnie kotła skalne wysepki o białych, żłobkowanych ściankach porośnięte od  góry kosodrzewiną, a pod nimi urocze, różnokolorowe kwietne ogródki. Czterysta metrów wyżej, podcięte trudnymi progami dwie dolinki    Litworowa w kształcie wanny  o długości czterystu pięćdziesięciu metrów pełnej nierówności i Mułowa, kocioł skalny o wymiarach sześćset na trzysta metrów zamknięty wałem morenowym. Ogromna różnorodność form mogąca wprawić w zachwyt każdego geologa, glacjologa, geomorfologa, botanika, speleologa i powierzchniowego wspinacza.

          Tatry  na początku października mają swój specyficzny urok, jest kolorowo, gdy świeci słońce i nie ma chmur na niebie jest wystarczająco ciepło, ale nie upalnie, turystów jest zdecydowanie mniej, nawet w niedzielę. Tego dnia aż po ramię Małołączniaka wędruję praktycznie sam, dopiero na grani pusto już nie jest, co daje pole do ciekawych obserwacji. Najstarsi z wędrowców radzą sobie nieźle, podchodzą równym, powolnym lecz skutecznym tempem. Paru młodych górali prze do góry z determinacją nie na miarę własnych możliwości: Ty, tylko nie patrz do góry! I seria przekleństw, bo wierzchołek piętrzy się nad ich głowami wysoko, wysoko. Co poniektórzy z czterdziestolatków i pięćdziesięciolatków budzą moje zaniepokojenie, być może za parę minut trzeba będzie wzywać śmigło czyli toprowskiego Sokoła. Wystrzelali już całkiem swoją amunicję, podchodzą kilkanaście lub kilkadziesiąt metrów, dychają i znowu idą do góry, aby po chwili kolejny raz przystanąć. Bilans ostatnich czterech tygodni w Tatrach Polskich, jedenaście zasłabnięć turystów w przedziale wieku od siedemnastu do siedemdziesięciu siedmiu lat, najwięcej w tej grupie wiekowej, o której wcześniej wspomniałem plus dwadzieścia pięć przypadków ran, złamań, kontuzji. Gorzej było oczywiście w lipcu i sierpniu – TOPR-owi przybyły na koncie pięćdziesiąt dwie wyprawy i sto jeden akcji ratunkowych, w tym sześćdziesiąt z użyciem śmigłowca. Sumując liczby ratowników zaangażowanych w poszczególne akcje i wyprawy otrzymujemy imponujący wynik: pięćset osiemdziesięciu dwóch ratowników.

          W zejściu z Kondrackiej Przełęczy co pewien czas wyprzedzamy się wzajemnie – ja i troje turystów w wieku studenckim. Nagle od strony Gronika nadlatuje Sokół kierując się w stronę Małołąckiego Żlebu, zawisa ponad jego progiem, a po paru minutach odlatuje w stronę Zakopanego. Młodzi ludzie pytają mnie, co się stało. Odpowiadam krótko: Być może ktoś zaplątał się w ten żleb, przestraszył się lub zrobił sobie jakąś krzywdę – wtedy śmigłowiec nie wróci. Jak wróci to stało się coś poważniejszego. Na prawo rozciąga się istne eldorado dla speleologów, jeśli coś wydarzyło się w Jaskini Śnieżnej to chłopcom nie zazdroszczę roboty.

Niestety, następnego dnia dzięki Internetowi dowiedziałem się, iż w pewnym sensie Śnieżną wykrakałem.

Kronika TOPR-u

Niedziela 2.10. O godz. 12-tej poinformowano ratowników, że nie powróciła z eksploracji systemu jaskini Litworowa – Śnieżna trzyosobowa grupa grotołazów. Do otworu Litworowej celem sprawdzenia czy nie wychodzą tamtędy grotołazi wyruszył jeden z ratowników. Tuż przed 15-tą poinformował Centralę, że nie ma tam żadnych śladów grotołazów. Wobec tego do otworu Jaskini Śnieżnej poleciała 7-osobowa grupa ratowników z zadaniem wejścia do jaskini naprzeciw grotołazom, którzy mieli wychodzić tym otworem . Ratownicy doszli do „Suchego Biwaku” nie nawiązując kontaktu z poszukiwanymi grotołazami. Ratownicy wycofali się na powierzchnię a do Jaskini Litworowej wyruszyła kolejna grupa ratowników. O godz. 2.13 ratownicy nawiązali kontakt głosowy z grotołazami. Okazało się, że są oni w dobrej formie i po poręczówkach założonych przez ratowników o własnych siłach wyjdą z jaskini. O godz. 5.29 ratownicy i grotołazi wyszli na powierzchnię i przed godz. 7-mą zostali przewiezieni śmigłowcem do Zakopanego. Jak doszło do zdarzenia? Trzej grotołazi z Warszawy w piątek 30.09 wyruszyli do Jaskini Litworowej celem przejścia trawersu i wyjścia przez Jaskinię Śnieżną. Pokonując Jaskinię Litworową likwidowali za sobą liny poręczowe odcinając sobie w ten sposób możliwość odwrotu. Ponieważ partie Jaskini Śnieżnej nie puściły ich a odwrót prze jaskinię Litworową był odcięty pozostało czekać im w Jaskini Litworowej do godz. alarmowej, którą ustalili na 12-tą w niedzielę, kiedy to o całym zdarzeniu poinformował TOPR jeden z ich kolegów. W poniedziałek rano kolejna ekipa ratowników weszła do Jaskini Litworowej by pościągać liny poręczowe, które pozostały po nocnej akcji ratunkowej. W akcji ratunkowej brało udział 25-ciu ratowników + załoga śmigłowca. Pod otwory jaskiń wykonano kilka lotów.

          Tego dnia schodzenie z przełęczy do Doliny Małej Łąki jest wyjątkowo żmudne, niektóre fragmenty perci jeszcze nie odmarzły po zimnej nocy, inne tak – podeszwy wibramów oblepione błotnistą mazią ślizgają się beznadziejnie na zmarzlinie i mokrych, dobrze wyszlifowanych przez całe pokolenia turystów wantach. Gdy dochodzę do rozstaju dróg na samym końcu hali  to stwierdzam, iż mam jeszcze wystarczającą rezerwę czasu, aby spokojnie napić się herbaty z termosa i wypalić małą fajkę, zresztą nie muszę się  przejmować szybko nadchodzącym tu zmrokiem, na dnie plecaka leżą spokojnie dwie czołówki Petzla, mógłbym spokojnie wędrować przy ich świetle całą noc bez wymiany baterii.

          Rozmawiam właśnie z Alą przez telefon, gdy nadchodzą ci, którzy pytali mnie o śmigłowiec. Stają pod słupkiem, na którym wisi kilka drogowskazów turystycznych i deliberują. Po kilku minutach podchodzi do mnie bardzo fajna dziewczyna i wdzięcznym głosikiem prosi: Proszę pana, jak tu dojść do asfaltu, aby wrócić do Zakopanego?

- Prosto w dół do starej leśniczówki na Groniku, potem asfaltem w lewo na przystanek. Albo w lewo na Przysłop Miętusi, w dół na dno Doliny Kościeliskiej i w prawo na przystanek lub do knajpy.

          Dziewczyna dziękuje i odchodzi, a w głośniku telefonu słyszę głos Ali: Znowu flirtujesz z dziewczynami!

 

 

  • Lubię to ! 2

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...