Skocz do zawartości
  • wpisów
    80
  • komentarzy
    44
  • wyświetleń
    29 806

Czerwone Wierchy jesienią. Część I.


Jerzy L. Głowacki

1 430 wyświetleń

Czerwone Wierchy jesienią.  Część I.

          Pierwsza niedziela października 2011 roku. W niedzielę nikt w Podsarniu nie wykonuje żadnych prac poza zwykłymi, codziennymi obrządkami w gospodarstwie – my też się do tej tradycji stosujemy, ale w Tatry ruszyć można, to już nie sezon, może zbytniego tłoku tam nie będzie. Ruch na drodze niewielki, po czterdziestu minutach jazdy parkuję samochód w Kirach. Mam z dawnych lat sentyment do Czerwonych Wierchów, przez wiele lat je omijałem, wróciłem w nie za sprawą Mieszka. Chcę przejść przez Przysłop Miętusi, Kobylarz, Małołączniak i Kopę Kondracką i zejść z niej do Doliny Małej Łąki, skąd wrócę do Kir przez Przysłop. Chętnie bym odskoczył w bok ze znakowanego szlaku, ale w tej chwili nie stać mnie na zapłacenie słonego mandatu, ryzyko jest, bo w Czerwone Wierchy ruszyło co najmniej kilkunastu grotołazów – oberżandarma parku stać na rozesłanie mimo niedzieli jednego lub dwóch patroli w celu sprawdzenia, czy wspomniani grotołazi mają ze osobą odpowiednie papierki , przy okazji może się zdarzyć, że mnie zahaltują. A oto odpowiedni cytat  odpowiedni cytat z sieci:

Tygodnik Podhalański napisał:

Strażnicy TPN przyłapali na nielegalnym biwaku w jaskini 12 turystów

W nocy z soboty na niedzielę strażnicy Parku Tatrzańskiego przyłapali na gorącym uczynku dwanaścioro turystów, którzy bez pozwolenia weszli do położonej poza szlakami Jaskini Miętusiej.

- W sobotę w godzinach wieczornych otrzymaliśmy informację, że ok. 20 turystów wybrało się bez pozwoleń na wyprawę do Jaskini Miętusiej, gdzie chcieli spędzić całą noc - relacjonuje Edward Wlazło, komendant Straży TPN. - W niedzielę, ok. godz. 3 rano patrol naszych strażników, przed wylotem jaskini natrafił na pięć osób, które właśnie wyszły z jaskini.

Byli to mężczyźni w wieku od 25 do 39 lat Warszawy i okolic, a także z Grójca. Za wejście do jaskini bez zgody dyrektora TPN i zejście ze szlaku każdy z nich został ukarany mandatem po 300 złotych. Po kilkudziesięciu minutach z jaskini wyszły kolejne osoby. Jeden z mężczyzn zachowywał się ordynarnie wobec strażników, ale po kilku minutach przeprosił i przyjął mandat.

W sumie, w czasie nocnej akcji strażnicy nałożyli mandaty o łącznej wartości przeszło 3 tys. złotych na 10 mężczyzn i 2 kobiety .

W sobotę w Dol. Kościeliskiej w okolicach Raptawickiej Turni strażnicy zatrzymali również dwóch zakopiańczyków, którzy wspinali się poza szlakiem. Także i oni zostali ukarani mandatami po 300 złotych.             

          Jeszcze dwadzieścia lat temu filance mieliby znikome szanse na złapanie mnie w tym terenie, ale dziś poruszam się z godnością starszego pana, choć to różnie ze starszymi panami bywa. Na kartach Taternika niezmiennie od lat zamieszczane są Pożegnania, o tych, co się minęli. Wiosną 1962 roku przeczytałem w Pożegnaniach opowieść o włoskim alpiniście Piero Ghiglione (1883 – 1960). Piero w młodości uprawiał skoki narciarskie i dał się poznać, jako dobry narciarz alpejski, z zawodu był inżynierem. Mając lat pięćdziesiąt jeden zrezygnował z dalszej pracy zawodowej i na serio zaczął uprawiać alpinizm w wielkim stylu, stać go było na to, gdyż był już człowiekiem finansowo niezależnym. W 1934 roku dokonał VII wejścia na Aconcagua wyprzedzając o kilka godzin uczestników polskiej wyprawy andyjskiej, która poprowadziła na ten szczyt nową drogę, co na ówczesne czasy było nie lada ewenementem w odniesieniu do sześciotysięcznika. Gdy w Andach kończy się lato to w Himalajach i Karakorum zaczyna się najlepszy w roku sezon wspinaczkowy przed letnim monsunem – Piero odnosi dwa kolejne sukcesy zdobywając Sia Kangri (7315 mnpm) i wschodni wierzchołek Baltono Kangri (7250 mnpm). W następnych latach wchodzi na Kilimandżaro, wspina się w Ruwenzori i Alpach, Hoggarze, wchodzi na szereg wulkanów w Meksyku. Od 1949 do 1960 roku bierze udział w szesnastu wyprawach, które najczęściej sam organizuje i finansuje.

          W roku swojej śmierci dopisuje do swojej górskiej biografii dwa pierwsze wejścia na Grenlandii i nową, trudną drogę na zachodniej ścianie Punta Aleksandra (5098 mnpm) w Ruwenzori – ginie w wypadku samochodowym w Tyrolu w wieku siedemdziesięciu siedmiu lat.

          Przybyło mi prawie pół wieku i znowu czytam Pożegnania w Taterniku: w swoim domu zmarł 6 sierpnia 2009 roku w wieku stu lat Riccardo Cassino. Wspinaczkowy dorobek życia Cassino to dwa i pół tysiąca wspinaczek, w tym setka nowych dróg, kierowanie wyprawami na Gasherbrun IV (7925 mnpm) i południową ścianę Lhotse, założenie znanej wytwórni sprzętu wspinaczkowego. W Alpach pierwsze przejścia takich ścian, jak północna Cima Ovest di Lavaredo , Filar Walkera na Grand Jorasses, południowa McKinleya filarem nazwanym później jego imieniem, którego to przejścia gratulował mu osobiście prezydent Kennedy. Przepustką do alpejskiej sławy stało się dla Cassino pierwsze przejście pn.-wsch. Ściany Piz Badyle, przez wiele lat uważanej za niemożliwą do zdobycia.

          Piz Badyle leży w kotle górskim, jednym z najpiękniejszych na świecie – Val Bondasca w kantonie messyńskim. Wszystkie elementy piękna rozłożyły się tu równomiernie – począwszy od dna doliny aż po wierzchołki z przedniego jasnego granitu.

          Ścieżka wiodąca ku szczytom jak potok żłobi swą drogę w gęstym pachnącym lesie. Skoro tylko przeszliśmy porosłe mchem jary, osiągamy szeroki górski kocioł – królestwo spokoju. Jedyny odgłos, jedyny ruch, to wodospady i górskie strumienie zrodzone z wnętrza odwiecznych lodowców, biegnące jak stale spieszący się ludzie w tym świecie ciszy żyjącym rytmem pór roku.

          Tu i tam, po obu stronach strumienia, otwierają się dzikie, głębokie, kręte i poszarpane koryta, każdej wiosny rozorywane lawinami; zwalone drzewa leżą tu wśród młodnika.

          Kraina nieskończenie romantyczna…Usiąść tylko, patrzeć i oddychać. Powietrze ma subtelny zapach zieleni, żywicy i porywistego wichru. Człowiek zapomina o wszystkim, nawet o tym, że przyszedł się wspinać.

          Piz Badyle ma skromną wysokość 3308 m. Nie otaczają go wielkie lodowce; okoliczne szczyty nie są majestatyczne. Ściana Piz Badyle, licząca dziewięćset metrów wysokości, tworzy gładki pionowy mur, który sprawia wrażenie czegoś doskonałego.

          To próbka języka Gastona Rébuffata, chyba ostatniego wielkiego romantyka wśród wspinaczy doskonałych, zaczerpnięta z książki Gwiazdy i Burze, nagrodzonej w 1954 roku Grand Prix Littéraire de la Montagne.

Notka biograficzna

Gaston Rébuffat (1921 – 1985), tysiąc dwieście wspinaczek alpejskich od stopnia difficile wzwyż, ponad czterdzieści nowych dróg, dziesięć książek, trzy filmy, w tym dwa nagrodzone Grand Prix w Trento, najwyżej cenionym festiwalu filmów górskich i eksploracyjnych. Urodzony w Marsylii zostaje przewodnikiem górskim w wieku lat dwudziestu jeden – o dwa lata wcześniej, niż przewidywały to ówczesne przepisy. Trzy lata później jako z trzeci z kolei wspinacz niepochodzący z Doliny Chamonix zostaje przyjęty do prestiżowej Compagne des Guides de Chamonix, po kolejnych dwu latach jest już instruktorem, a następnie i profesorem sławnej ENSA – Ecole Nationale de Ski et Alpinizme. Wspina się długo, mając lat pięćdziesiąt osiem poprowadził nową drogę (500 m, trudności V) na Igłach Chamonix, w wieku sześćdziesięciu lat przeszedł raz jeszcze południową ścianę Aiguille du Midi. Pokonały go nie trudności skalne czy lodowe lecz choroba nowotworowa.

          Gwiazdy i Burze w pewnym sensie stworzyły i utrwaliły na dość długi czas swoisty kanon alpejski – nobilitacją w alpinizmie stało się przejście sześciu ścian północnych: Dru, Filara Walkera, Matterhornu, Piz Badyle, Eigeru i Cima Grande di Lavaredo. Gaston był pierwszym alpinistą, który przeszedł wszystkie te ściany, a swoje wrażenia opisał w tej książce. Nie taję, iż lektura tej książki i następnej, W skale i lodzie miały istotny wpływ na mój stosunek do gór, wspinania, a nawet moją technikę wspinaczkową.

          Wracając do opowieści o Cassinie i Piz Badyle, droga Cassina została powtórzona pierwszy raz dopiero po jedenastu latach, pierwszego polskiego przejścia doczekała się po latach trzydziestu, przeszedł ją zespół w składzie Henryk Furmanik (zginął w górach Św. Eliasza na Alasce), Samuel Skierski (zginął w masywie Mont Blanc), Marek Grochowski, Piotr Kintopf, Andrzej Skłodowski i Wojciech Wróż (zginął na K2 w Karakorum). Jak stąd wynika stopień ryzyka w tzw. wielkim alpinizmie bywa niemały.

          Ostatni raz Cassin wraca na Piz Badyle mając lat 78, to wielka sztuka powtórzyć taką drogę po pięćdziesięciu latach. Mało tego, zostaje namówiony, aby przejść ją powtórnie pod okiem kamery i w towarzystwie wspinającego się dziennikarza. Jeszcze w wieku osiemdziesięciu pięciu lat Riccardo przeszedł szóstkową drogę w Val di Mello.

          W Tatrach działa jeszcze swoisty kabaret starszych panów rocznik 1961 – Piotr Korczak zwany Szalonym i Andrzej Marcisz. Jak twierdzą niektórzy historycy taternictwa pierwszą szóstkową drogą w Tatrach była droga klasyczna na północnej ścianie Mnicha czyli tzw. Kancie. Kabaret starszych panów, wspomagany przez również nie najmłodszego Tomasza Opozdę  dokończył eksploracji tej ściany wpisując w nią drogę o frapującej nazwie Rokokowa Kokota i wycenie IX+. Piotr Korczak od dawien dawna, jeszcze jako Szalony Piotruś dogadywał, jak to świetnie pamiętam, co starszym łódzkim klubowiczom, iż są dziadkami od kopania się po zaspach, jak nazywał wyprawy w góry wysokie i że jeden udany dzień w skałkach to coś znacznie wartościowszego niż wejście na siedmiotysięcznik. Teraz ma problem, bo nie sposób w tym wieku podwyższać bez końca stopień pokonywanych  trudności  skalnych, a wielkiego alpinizmu wyrzekł się programowo. Inni świetni wspinacze skalni poszli inną drogą, w odpowiednim wieku zaczęli organizować i kierować wyprawami często biorąc nawet udział w atakach szczytowych. Ostatnio Marcin Koszałka, uznany operator, reżyser i scenarzysta nakręcił poświęcony Szalonemu krótkometrażowy dokument zatytułowany Deklaracja Nieśmiertelności.  Film zebrał pokaźną pulę nagród na różnych festiwalach, w tym i Srebrną Gencjanę na festiwalu w Trento.

  • Lubię to ! 1

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...