Słowackie spacery 1/5
Ahoj!
Nie wiem jak to się stało, ale w trwającej już ponad 3 lata bezgranicznej miłości do naszych najwyższych gór, ani razu nie zawitałem po ich słowackiej stronie. Byłem co prawda jako młodzieniec parę razy u naszych południowych sąsiadów podczas rodzinnych wyjazdów, ale odwiedzanie jaskiń i parków wodnych ciężko nazwać chodzeniem po górach. W tym roku postanowiłem to zmienić i w końcu wybrać się do kraju Złotym Bażantem i Kofolą płynącym, w końcu to przecież te same Taterki, sztucznie podzielone pomiędzy dwa państwa. Fakt, że nigdy wcześniej po Słowacji nie wędrowałem miał swój spory plus - wszystko co zrobię, wszędzie, gdzie pójdę, będzie czymś nowym, bez powielania znanych już szlaków, bez wchodzenia po raz kolejny na ten sam szczyt (co oczywiście złe czy nudne nie jest, ale wiadomo o co chodzi). Na początku sierpnia zacząłem wcielać swój plan w życie i zarezerwowałem nocleg w Novej Lesnej...pozostało tylko czekać i mieć nadzieję, że pogoda dopisze, no i że nie zamkną granic
Nadszedł wrzesień i urlop, niczego nie zamknęli, zatem wycieczkę czas zacząć...gdy przyjechałem na kwaterę, niestety, wokół było sino, ale ten dzień i tak zamierzałem poświęcić na zapoznanie się z okolicą, także luz, ważne co dalej
Dzień 1
Pierwszy pełny dzień w Tatrach zacząłem wcześnie, bo już o 4.30 - o 5.15 miałem bowiem elektriczkę do Strbskiego Plesa a że dużo słyszałem o tym środku transportu, postanowiłem go sprawdzić. O tym później. Po godzinie 6 byłem już nad jeziorem, osnutym gęstą mgłą. Gór, podobnie jak wczoraj, nie widziałem, cóż, pomyślałem, może się poprawi. Pełen nadziei, ale też i obaw co do tego dnia, ruszyłem w stronę Popradskiego Plesa, gdzie miałem pomysleć, co dalej. Na szczęście los się do mnie uśmiechnął i na kilkanaście minut przed pierwszym przystankiem zaczęło się przejaśniać. Decyzja mogła być tylko jedna - idę na Koprowy, jak zacząć to konkretem. Z każdym kolejnym krokiem nabierałem wysokości, tempa i przekonania, że to będzie udany dzień. Robiło się coraz cieplej, szło się przyjemnie, w końcu dotarłem w okolice Doliny Hińczowej - mój zachwyt rósł z każdą minutą, gdy moim oczom ukazywało się coraz wyraźniej otoczenie doliny. Muszę przyznać, że przez chwilę poczułem się jak na innej planecie - surowość okolicznych szczytów wywołała niezapomniane wrażenia. Nawet Mięgusze, "niższe" przecież od tej strony, pieknie wznosiły się ponad taflą Wielkiego Stawu Hińczowego. Miałem wielką ochotę odpocząć w tym miejscu, jednak biały obłok szalejący gdzieś za mną odwiódł mnie od tego pomysłu. Nie chcąc utracić widoków z wyższych partii, ruszyłem w stronę Koprowej Przełęczy a następnie Koprowego Wierchu, szlak na wierzchołek uważam za bardzo ciekawy,bez łańcuchów, ale trzeba czasem użyć rąk, co zdecydowanie najbardziej lubię. Wspomniane chmury wcale nie zepsuły widoku ze szczytu - dodatkowo go uatrakcyjniły. Uwielbiam połączenie gór z chmurami - ale oczywiście w odpowiednich proporcjach - tutaj było idealnie. Przy puszce kofoli podziwiałem widoki w stronę grani Hrubego, nieco poniżej szczytu, jest tam bowiem dosyć mało miejsca a ludzi było trochę. Siedziałbym tak pewnie do wieczora, ale trzeba było wracać. Podczas zejścia spełniłem swój pierwotny plan, mianowicie dłuższy odpoczynek przy Hińczowych Stawach, w międzyczasie chmury zniknęły. Mimo, że godzina była wczesna, ruszyłem w stronę Popradskiego Plesa a stamtąd asfaltem na stację kolejki. No właśnie - elektriczka - koncepcja w porządku, dobra opcja na poruszanie się pomiędzy podtatrzańskimi miejscowościami, jednak powrotny kurs o 17 z kawałkiem był dla mnie urzeczywistnieniem piekła. Prawie godzina w pekającym w szwach wagonie, w upale, bez możliwości ruszenia ręką czy nogą, pomijam już kwestie epidemii i podstawowych zasad bezpieczeństwa...W wakacje też tak to wygląda? ja rozumiem kursy co godzinę, ale to już była przesada, cóż, wyjścia nie było, wrócić jakoś musiałem. W pozostałe dni korzystałem już z auta W drodze powrotnej na kwaterę w końcu zobaczyłem góry z tej perspektywy, o 5 było jeszcze ciemno...ależ oni mają widoki...No i tak powoli kończył się pierwszy dzień mojej wycieczki - już było dobrze a zostały jeszcze 4 jakie będą? czas i pogoda pokażą.
- 1
- 3
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze