Skocz do zawartości

Fibi

Użytkownik
  • Postów

    606
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    32

Odpowiedzi opublikowane przez Fibi

  1. Robiłam rezerwację w schronisku na Chocho i w ostatnim mailu od nich jest takie zdanie : "Rezerwację zapewniamy do godziny 17". Nie za bardzo wiem jak mam to rozumieć. Jeśli przyjdę o 17.30, to sprzedadzą moje miejsce komuś innemu? Trochę by to było nie bardzo w porządku🙄

    • Lubię to ! 1
  2. @ZośkaNo ja tak różnie, też lubię na urlopie chodzić po knajpach, ale przez te krótkie wycieczki to mieliśmy dużo czasu. W sumie to mieliśmy takie gotowcowe puszki (to brzmi źle, ale te puszki dobre są) więc wysilać się raczej nie trzeba. A jednego dnia było tak gorąco że zjadłam na obiad owsiankę i owoce 😉 bo miałam jadłowstręt.

    • Lubię to ! 2
  3. @Zośkaszlaki były dla leniwych, bo takie wybraliśmy nieprzypadkowo że względu na prognozowaną codziennie burze. Jakieś dłuższe też są na pewno.

    Kwaterę mieliśmy w Valdaora na zboczu tej góry co na nią szliśmy w pierwszy dzień. Z jednej strony polecam bo warunki mieliśmy świetne, z drugiej nie polecam bo było wszędzie daleko i na niektóre szlaki jeździliśmy 40 kilometrów.  Chociaż to podobnie jak mieszkać w Zakopcu i jeździć na Słowację. Najlepiej logistycznie to mieszkać w Cortina d'Amprezzo, ale tam są takie ceny że chyba bym nerkę musiała sprzedać 😅

    • Dziękuję 2
  4. Bardzo dawno nie byliśmy w górach, a jak już byliśmy, to pogodę mieliśmy nędzną. Pozostało na razie chyba żyć wspomnieniami z lata ;). W czerwcu ubiegłego już roku spędziliśmy tydzień w Tyrolu Południowym, trochę wrażeń z tego wyjazdu :

    Kronplatz

    Pierwszego dnia byliśmy zmęczeni całodzienną jazdą autem, więc wybraliśmy się na dość krótki szlak, na który mogliśmy udać się prosto z kwatery.

    d1.jpg.4494096ef6e345d95557bdbf41cae71d.jpg

    Szlak jest raczej spacerowy, ale musimy pokonać prawie 900 m. przewyższenia, więc troszkę się nawet zmęczymy.

    d2.jpg.0b9140e150b28250af986beb12b77b45.jpg

    Sam szczyt jest bardzo rozległy i występuje tu bogata infrastruktura w postaci wyciągów, knajpek, itp.(nawet było jakieś muzeum ale zapomnieliśmy go zwiedzić), w związku z tym mamy skojarzenia z Gubałówką. Tyle, że tu nie ma tego kiczu i tandety odpustowej 😉

    d3.jpg.81ce4eccdf8e99cf570b155adcc2a17e.jpg

    d4.jpg.e8482b55df79bd45a3c38c717f31318d.jpg

    Schodzimy inną drogą niż przyszliśmy, największym utrudnieniem jest zmora wszelkich alpejskich szlaków, czyli krowy 😄

     

     

    d5.jpg.58b3089a23e9930b16e5be1f11b56cd5.jpg

    Na kwaterze jesteśmy późnym popołudniem. Pijemy Aperol i planujemy kolejne wycieczki 😉

    Lago di Braies

    Plany na ten dzień były chyba inne, ale że ma padać, wybieramy krótką spacerową wycieczkę. Była Gubałówka, niech będzie Morskie Oko. Tym razem musimy użyć auta, bo tak naprawdę mieszkamy na totalnym zadupiu 😉 Parkujemy na wielkim płatnym parkingu nieopodal jeziora i zaczynamy spacer:

     

    d6.jpg.99091acfe19fba35f4fcb2d7549c36e1.jpg

    Można za 50 ojro wypożyczyć łódkę na pół godziny, ale my nie korzystamy.

    d7.jpg.ba0b271578474213eef3f72e972de763.jpg

    d8.jpg.f6835e8053bb8867d4d9a4138938fe46.jpg

    Nie mogło zabraknąć przedstawicielki gatunku:

    d9.jpg.fe8e6ca36e04b675beca49b59adf806b.jpg

    Wracamy na kwaterę, gdzie na tarasie spadają na nas 3 krople deszczu. Jednak można było zrobić dłuższą wycieczkę 😛

    Tri Cime di Lavaredo

    To chyba najbardziej sztandarowa atrakcja Dolomitów, więc nie mogło i nas tam zabraknąć. Wycieczkę zaczynamy w miejscowości Misurina, skąd startujemy szlakiem pieszym do schroniska Rifugio Auronzo. Do samego schroniska da się dojechać samochodem, ale ta przyjemność kosztuje 30 euro, a my jesteśmy sknerami 😉 Tak naprawdę za parking na dole zapłaciliśmy 14, więc oszczędność nie była wcale duża 😉

     

    Na samym początku spotykamy nasze wierne towarzyszki:

    d10.jpg.d250b5337e45a52f74b1468aaad9b88f.jpg

    Schodzić będziemy inną drogą i tam będziemy się czołgać pod pastuchem elektrycznym, żeby ominąć krowy 😜

    d11.jpg.2c20192feab6336b5323ef8842a23bdc.jpg

    Prawie na miejscu :

    d12.jpg.b2fccfb64676e2dda514d7f1fddeb997.jpg

    W schronisku marudzimy godzinę, bo trzeba kawę z widokiem wypić i coś dobrego zjeść 😉 Wybieramy najbardziej popularną trasę dla ceprów, czyli obejście masywu dookoła. Szlak ma 9 kilometrów, a czas przejścia przewodniki szacują na 4 godziny. Wydawało mi się to strasznie długo, ale z podziwianiem widoków rzeczywiście tyle zajmuje.

    d13.jpg.97722b3317cb4310404e457203613ef0.jpg

    d14.jpg.f3951e05806570a41908803e6e4d8a9b.jpg

    d15.jpg.7f18b6bab247cd1afc1cf05820646533.jpg

    Podobno najbardziej niedzielni turyści pokonują tylko względnie płaski odcinek, po czym robią w tył zwrot do schroniska. My zrobimy pełną pętle- teraz będzie mniej płasko, pojawi się kilka krótkich zejść i podejść.

    d16.jpg.6aada83108c17818a99947a2ad1985a4.jpg

    Kiedy jesteśmy z powrotem przy schronisku, widzimy, że ludzie pakują się do autobusu. Też mamy ochotę, ale nie dla psa kiełbasa.Okazuje się, że bilet góra-dół można kupić tylko na dole. Nie ma żadnej możliwości samego zjazdu na dół. No to schodzimy, tym razem asfaltem, żeby było ciekawiej.

    d17.jpg.185c04795066f6b03bcfd701de9be033.jpg

    Po pewnym czasie skręcamy do lasu na szlak, bo uniki przed autobusami i rowerzystami są trochę męczące 😉

    W schronisku na dole zjadamy po kawałku pizzy i koniec wycieczki obowiązkowej 😉

    Piz da Peres

    Kolejnego dnia znów wycieczka "wokół komina". Podjeżdżamy kilka km. samochodem na przełęcz, skąd startujemy szlakiem na szczyt o osobliwej nazwie 😛

    d18.jpg.04284390202085751cca01b1b1ba23d8.jpgd19.jpg.8b10526074e905f81683c3f0a412be60.jpg

    Odcinek leśny był stromy i dał popalić, ale dalej będzie już luz 😉

    Na pewnym etapie rozdzielamy się- ja pójdę klasycznie szlakiem, Sebastian ferratą. Ferrata ma fragmenty z trudnością C/D więc nawet nie myślę, żeby się tam pchać 😉

    Na ferratce:

    d20.jpg.eb8ebb63330d22701d4f1adf7c91d4ad.jpg

    Szlakowe dojście na przełęcz zajmuje mi około 20 minut, a przejście ferraty to ponad 1,5 godziny, więc miałam sporo czasu na plazowanie 😉

    Nasz szczyt wygląda trochę jak Czerwone Wierchy:

    d21.jpg.849c75c03bea7b988f5a2fc417f803cb.jpg

    Na przełęczy spotykamy się i wycieczkę kontynuujemy razem.

    d22.jpg.d74ec1733b6262a251e06a7364e9a5d2.jpg

    Nie spędzamy zbyt wiele czasu na szczycie, bo raz, że widoczność kiepska, dwa- codziennie zapowiadali tu burze(ale przez tydzień burza była tylko raz).

    Schodzimy początkowo granią, więc idzie się całkiem dobrze.

    d23.jpg.03d88c519279a2772f9a90605ff31cd4.jpg

    Później zaś następuje dramat. Wiedzę o tutejszych szlakach czerpałam z włoskich blogów, które automatycznie tłumaczył google(a wiadomo jak to z nim jest 😉

    Często w opisach pojawiało się zdanie "wspinaj się prosto do piaskownicy!". Brzmi śmiesznie, ale bardzo dobrze oddaje rzeczywistość- bo oto mamy teraz zejść czymś co wygląda jak gigantyczna piaskownica, tyle, że jest bardzo strome. EEE, a nie ma tu innego zejścia?

    d24.jpg.875b902a54375617c8caee4f56b3248a.jpg

    Na zdjęciu może tak źle nie wygląda, ale schodziło się tym koszmarnie. Na dole, kiedy piaskownica się wypłaszczyła, a ja poczułam się pewnie i bezpiecznie, to oczywiście zaliczyłam glebę. Czyli u mnie standard. Za piaskownicą zostało nam nudne i męczące zejście lasem i znaleźliśmy się znów przy samochodzie.

    d25.jpg.8abf9498672af3b1ddbf539d664c8385.jpg

    Lago di Sorapis

    Dziś kolejna popularna atrakcja. Jedziemy autem na Przełęcz Trzech Krzyży skąd startuje oblegany szlak dla ceprów 😛 Są tu też duże i darmowe(!!!) parkingi. Szlak ceperski zostawimy sobie jednak na zejście a wejdziemy innym- trudniejszym, dzięki czemu zrobimy ciekawą pętelkę.

    Początek szlaku to jak zwykle spacer po lesie. Nuda.

    d27.jpg.1d78fba9092c961ac97492cc723e612d.jpg

    Tym razem drogę zaplanowaliśmy już bardziej świadomie i piaskownicą będziemy podchodzić. Oto i ona:

    d28.jpg.8b0d02ac3a7a9cd31887cc6a609c6a05.jpg

     

    Piaskownica ma postać bardzo stromego i kruchego żlebu, robiąc 1 krok w górę zjeżdża się po tym dziadostwie 2 kroki w dół. Jest to niezbyt przyjemne. Po około 40 minutach walki wychodzimy na przełęcz. Dalej będziemy przyjemnie spacerować po płaskowyżu.

    d29.jpg.e5e8b873b1cd02ebd1037aeeb8667f9a.jpg

    W dalszej części szlaku występują niewielkie trudności- trzeba pomagać sobie rękami, a dodatkowo na krótkim odcinku jest bardzo duża ekspozycja, więc jak ktoś się boi, to może mieć problem. Ale dla strachliwych są linki, więc ja się wystroiłam w sprzęt do via ferrat 😉

    d30.jpg.e7e1ab2c6c2db83768894274028f970b.jpg

    Za trudnym odcinkiem następuje odcinek bardzo upierdliwy. Trzeba zejść ponad 300 metrów w dół do jeziora. Nie ma tu piaskownicy, ale są małe kamyczki, na których ciągle się ślizgam i potykam, co mnie irytuje więc marudzę 😛 Ożywiam się jedynie na fragmentach, gdzie trzeba użyć kończyn górnych.

    d31.jpg.975e5393a54fc4ccf9c3c2b77adbf40e.jpg

    Po tych mękach straszliwych dochodzimy do schroniska w którym pijemy piwo i studiujemy panoramki:

    d32.jpg.1a0ad0ec9946c45e212b7492a476f7dc.jpg

    Wreszcie trzeba udać się na spacer do jeziora i trochę tam poplażować 😉

    d33.jpg.6b85eaa00fd48eb284ea135c894c8a16.jpg

    Schodzimy szlakiem na którym w sezonie podobno tworzą się kolejki jak u nas na Giewont. Ale my jesteśmy jeszcze przed sezonem, więc mamy luzik(względny)

    d34.jpg.75dff068e18fe6f5cca8d0b8d6255323.jpg

    Na tym szlaku również występują ekspozycje i sztuczne ułatwienia, ale tu już nie czuję potrzeby się wpinać.

    d35.jpg.7ec6d57c737b5c28975d0bfcc7e5e622.jpg

    Po trudnościach znów nudne zejście lasem, auto, zakupy, kwatera, Aperol i scrable. A jutro w końcu naprawdę popada, więc wreszcie odpoczniemy 😉

    Rote Wand

    Kolejna(i zarazem ostatnia) wycieczka to już nie Dolomity, ale Alpy(tylko ja się nie mogę w tych alpejskich pasmach ciągle połapać). Wycieczkę zaczynamy wjazdem na przełęcz Passo Stalle na granicy Włoch z Austrią. Droga jest stroma, wąska i kręta, trudno byłoby tu zrobić mijankę, dlatego droga jest otwierana czasowo. Otwarcie następuje 45 minut po każdej godzinie. My docieramy na miejsce o 7.46 😄

    d36.jpg.15ba701f8912742bcf74708c6bfac5c4.jpg

    Bardzo wypoczęci po godzinnym kwitnięciu w samochodzie ruszamy w drogę. Spacerujemy piękną zieloną dolinką:

    d37.jpg.92b6c33cedc36dfaa99836f7f9f0af3c.jpg

    Droga jest bardzo dobrze oznakowana:

    d38.jpg.b8bc16581fa16e2e4ace5634f6c8ddb0.jpg

    Chociaż nasz cel położony jest na wysokości 2818m. npm. to nie występują tu żadne trudności.

    d39.jpg.a5d051f3321f8a5ee395884d2d2c5a1b.jpg

    2818 moje! pierwszy raz na takiej wysokości pieszo 😄

    d40.jpg.c9bfce5f8fbc5231e0169b60aa893f62.jpg

    Na szczycie trochę siedzimy, po czym decydujemy się na zejście innym szlakiem. Początkowo trochę błądzimy i przedzieramy się przez gruzowisko :

    d41.jpg.46bb6890e814445970d06a7987212d01.jpg

    Jednak największym utrudnieniem okazuje się płat śniegu, który trzeba przetrawersować:

    d42.jpg.786f3d246224beae1f88ede28556fe07.jpg

    Z daleka widzieliśmy ludzi, którzy próbowali ominąć śnieg górą, ale bardzo byłoby to karkołomne. Krok za krokiem ostrożnie pokonaliśmy przeszkodę. Raki w plecakach były, ale na te kilka metrów ni chciało nam się ich zakładać.

    Dalej były jeszcze płaty śniegu, ale już znacznie bardziej przyjazne 😉

    Znów spacerowaliśmy zielonymi dolinami:

    d43.jpg.88937b7c5ef2cee2b44a840e22490508.jpg

    Było trochę z górki i trochę pod górkę, aż wreszcie znaleźliśmy się z powrotem na parkingu.

    d44.jpg.1cd75a88727c4bd90ba2b795365157f3.jpg

    Tym razem załapaliśmy się na zjazd o czasie 😛 Wycieczkę zakończyliśmy w naszej wsi na pizzy.

    Podsumowując:

    Dolomity piękne są, ale do podziwiania z dołu i na zdjęciach, bo do chodzenia trochę niewygodne. Bardzo podobała mi się ogromna ilość szlaków- praktycznie na każdą górkę da się wejść. Plusem są też darmowe parkingi, nawet przy znanych atrakcjach. Natomiast jest to pasmo rozległe i trzeba wszędzie jeździć autem(są niby jakieś autobusy, ale ie kursują zbyt często, szczególnie przed sezonem), za to przełęcze z których startują szlaki leżą często na 2000 m. albo więcej i nie trzeba pokonywać wielokilometrowych dolin, jak w Tatrach. Na razie cieszę się, że poznałam, ale rychłego powrotu nie przewiduję 😉

    A korzystając z okazji życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku. Spełnienia górskich i nie górskich marzeń!

     

     

     

     

     

     

     

    • Lubię to ! 6
    • Wow 1
  5. Z sukcesów w 2023 : bardzo się cieszę z przejścia szlaków planowanych od dawna, czyli Lodowej Przełęczy i Małej Wysokiej. Poza Tatrami, bardzo ucieszyły mnie Dolomity i przejście upierdliwych szlaków po "piaskownicach". A prawdziwym wyjściem ze strefy komfortu była dla mnie 11 godzinna podróż flixbusem w Pieniny 😅

    A w nadchodzącym roku chciałabym w końcu wejść na Giewont 😅

    • Lubię to ! 6
  6. Kiedyś jak schodziliśmy Doliną Wielicką, ludziom na szlaku uciekł pies- prawdopodobnie wyczuł jakiegoś leśnego zwierza i włączył mu się instynkt myśliwego. Pobiegł w głąb lasu i za Chiny nie chciał wrócić. Jeszcze jakby te psy były trzymane na smyczy, to ok, ale często nie są.

    Poza tym uważam, że Tatry są za trudne dla psa. A poza tym pies raczej nie marzy o górskich wycieczkach, tylko ludzie nie mając co zrobić z psami targają je w góry na siłę.

    • Lubię to ! 5
  7. 48 minut temu, Mnich Moderator napisał:

    A tak btw, w ramach podstawowego kursu turystyki zimowej planowane jest wejście na Świnicę? 🤔

    Wydaje mi się, że jeśli kurs jest w Murowańcu/Betlejemce to się właśnie idzie na Świnicę (taternicki wierzchołek) lub Zmarzły Staw. W ramach kursu, nawet podstawowego.

    • Lubię to ! 2
×
×
  • Dodaj nową pozycję...