Słowackie spacery 5/5
Niestety, jak to zwykle bywa, nadchodzi ten dzień, kiedy nawet najlepszy wyjazd, dobiega końca. Mój pierwszy pobyt na Słowacji kończył się w sobotę, ale wcale nie musiało to znaczyć, że od razu wrócę do domu. Postanowiłem "na do widzenia" spędzić jeszcze trochę czasu w górach. Po szybkim śniadaniu i pożegnaniu się z gospodarzami kwatery podjechałem do Starego Smokowca i ruszyłem w stronę Hrebienoka. Czułem już mocno poprzednie wycieczki, więc droga przez las, bez widoków, niespecjalnie mi się podobała, do tego w pewnym momencie na kilkanaście minut zgubiłem trasę, idąc w stronę Sławkowskiego.. Tak czy inaczej wszystko wróciło do normy, gdy dotarłem w okolice Doliny Staroleśnej i ruszyłem w kierunku Zbójnickiej Chaty, poczułem, że znów jestem w górach i znów chcę wędrować. Sama Dolina urzekła mnie swoją różnorodnością - zarówno w górę, jak i w dół, nie czułem nudy, rzadko kiedy lubię iść tę samą trasą w obie strony, tym razem wyszło to naprawdę dobrze. Okolice Zbójnickiej Chaty piękne - zaczęły zbierać się chmury, jednak podobnie jak kilka dni wcześniej na Koprowym, bardziej dodawały one uroku krajobrazowi, niż zasłaniały widoki. Można powiedzieć, że słowackie Tatry pożegnały mnie dokładnie tak, jak przywitały, wspaniałym spektaklem z chmurami w roli głównej. Po misce gulaszowej i szklance Kofoli zszedłem na dół, wspominając ostatnie dni spędzone w tych pięknych rejonach. Słowacjo - przeszłaś moje najśmielsze oczekiwania, obiecuję, że będziesz stałym punktem na mojej podróżniczej mapie
Wracając, boleśnie doświadczyłem oblężenia polskich gór, tylu samochodów w okolicy Łysej Polany czy całej drogi od praktycznie samego |Zakopanego nad Morskie Oko, chyba nigdy nie widziałem, tym bardziej Słowacja wydaje się ciekawą alternatywą w najbardziej turystyczne miesiące
- 4
- 1
1 komentarz
Rekomendowane komentarze